W dziale o książkach takie tematy się sprawdzają.
Doctor Strange (2016) - Jeden z gorszych filmów, jakie ostatnio widziałem. Stracone bezpowrotnie dwie godziny. I nie chodzi mi o to, że nie lubię filmów na podstawie "trykociarskich" komiksów, bo nawet przy ogólnie złym poziomie serialu Marvela "Dr Strange" jest po prostu bardzo słabym filmem. Nieciekawy bohater i nudne new age'owe mambo jambo (ale to akurat nie wina twórców filmu tylko komiksu), nieśmieszne żarty (publiczność w kinie kilka razy wybuchła śmiechem, więc domyślam się, że został wówczas opowiedziany jakiś żart), nieciekawa i niezaskakująca fabuła.
Lobster (2015) - Bez szału, ale można sobie obejrzeć wieczorem. To znaczy pomysł na utopijny świat (właściwie to nawet dwie utopie, par w mieście i samotnych w lesie) i zdjęcia na plus. Natomiast sam sposób opowiedzenia historii trochę nudzi. Przy czym to może być celowy zabieg, biorąc pod uwagę świat przedstawiony.
Wołyń (2016) - Mimo, że sam pomysł nakręcenia filmu o wydarzeniach na Wołyniu był ze strony Smarzowskiego bardzo koniunkturalny, bynajmniej nie wyszedł gniot. Ale chyba nikt nie spodziewał się u tego reżysera filmu dla wycieczek szkolnych. Cieszy mnie to. Reżyser nie moralizuje, nie przedstawia "dobrych Polaków" i "złych Ukraińców", mimo to problem ukazany jest we właściwych proporcjach. Świetny debiut Michaliny Łabacz.
Arrival (2016) - Bardzo dobre kino science-fiction. Oszczędne w wyrazie. Nie ma tam właściwie oszałamiających efektów specjalnych, oprócz scen rozmów z obcymi (same statki przedstawione po prostu jako zawieszone nad ziemią bryły).
Grawitacja (2013) - Tutaj dla odmiany mamy z jednej strony film akcji, który jest jednym wielkim popisem efektów specjalnych. Z drugiej kameralny dramat rozpisany na dwie role - Bullock i Clooney'a. Podobał mi się, mimo, że nie przepadam za Sandrą Bullock.