@Footm4n
- Pisanie, że nie jest możliwe zdefiniowanie fantasy/SF, to strzelanie sobie w kolano. Jeżeli nie jesteś w stanie zdefiniować tego, o czym piszesz, TO O CZYM PISZESZ? Zamiast tego powinienieś, napisać, że istnieje wiele różnych definicji fantasy/SF, z których część się wzajemnie wyklucza. I tutaj albo stwierdzić, że dla celów niniejszej prezentacji przyjmujesz konkrente definicje; bądź też że z powodu braku czasu i miejsca nie będziesz się zagłębiał w ten temat, zamiast tego przyjmując arbitralnie wybrane dzieła literackie, co do których niemal wszystkie definicje są zgodne. Niestety, w przypadku 2 z 4 wybranych przez Ciebie przykładów - nie są.
- Zdecydowanie "Wojna Światów" to nie jest pierwsze SF. Przed Wellsem był chociażby Verne, który Z PEWNOŚCIĄ pisał SF. SF pisała także np. Mary Shelley. Niektórzy do SF zaliczają także np. Mahabharatę, co jest jednak lekkim przegięciem. W każdym razie proponuję unikać tak kategorycznych wypowiedzi, bo w komisji może siedzieć ktoś, kto czyta fantastykę/książki w ogóle, a wtedy się raczej nie wybronisz. Ponadto - po co w ogóle piszesz o Wellsie, skoro nijak ma to się do tematu?
- Analogicznie nowoczesne fantasy nie zaczyna się i nigdy nie zaczynało od "Hobbita". Do fantasy zaliczane są liczne wczesne eposy, takie jak historie Odyseusza, Beowulfa, Gilgamesza, czy Króla Artura, które współcześnie bardzo często wznawiane są i "przepisywane" na nowo. Również odwołania do wcześniejszych od Tolkiena dzieł, np. Lorda Densany'ego, Sir Jamesa Barrie, czy Lymana Franka Bauma odnaleźć można w prozie wielu współczesnych autorów, takich jak np. Gaiman (a także w prozie samego Tolkiena!). W końcu R.E.H. tworzył fantasy jeszcze przed Tolkienem, i IMHO spokojnie uznać można że jego naśladowcy występują współcześnie przynajmniej tak samo często, jak naśladowcy Angielskiego Profesora.
- Pisząc o "Solaris" piszesz o SF "tego okresu". Tylko nie pisałeś wcześniej nic o tym, że SF/fantasy podzielić należy na jakieś okresy. A już na pewno nie wpisałeś wcześniej Lema w żaden z okresów. Doprecyzuj lub zmień.
- Zastanawiałbym się, czy "fenomen magii" nie został jednak u Tolkiena wyjaśniony (magia jako cuda czynione przez bogów i anioły, bądź też jako animistyczne wkładanie części duszy rzemieślnika w tworzony przez niego przedmiot). W każdym razie bądź gotowy bronić swoją tezę.
- Pisząc, że u Tolkiena masz jedynie najprostsze morały narażasz się bardzo wielu ludziom, i najprawdopodobniej mijasz z prawdą. Oczywiście wybierając "Hobbita" dokonałeś sprytnego wyboru (jest stosunkowo "bajkowy"), niemniej nawet tutaj pojawiają się wątki takie jak np. pytanie o to, kim naprawdę jesteśmy i czy jakieś nieoczekiwane wydarzenia nie sprawiłyby, że sami zaczęlibyśmy postrzegać siebie w zupełnie inny sposób. "Hobbit" pokazuje także, że za pomocą sprytu, odwagi oraz wiary we własne możliwości człowiek jest w stanie dokonać naprawdę wiele - czyli dokładnie odwrotne niż w "Solaris". Jeżeli w "Hobbicie" jest to "prosty morał", to czy jego odwrotność nie jest "prostym morałem" w "Solarisie"?
- "Etatowy włamywacz", a nie "etatowy złodziej". To semantyka, ale jednak nie bez znaczenia.
- Czy poprzez "piękne elfy" chcesz zasugerować że są one ewidentnie "dobre"? Bo akurat w "Hobbicie" pokazane zostały w sposób bardzo ambiwalentny, i równie dobrze uznać można byłoby je za "te złe" (Mroczna Puszcza).
- Podobieństwo pomiędzy "Solaris" i "Hobbitem" to niesamowite stworzenia i wymyślone światy? A czemu nie to, że obydwa utwory drukowane były czarną czcionką na białym papierze? Oczywiście zarówno fantasy, jak i SF opisują fikcyjne wydarzenia - ale fikcyjne wydarzenia opisuje też "Raport Pelikana", "Kod Leonarda Da Vinci", czy "Władca Much" (który na dodatek dzieje się na "nieistniejącej" wyspie). W ten sposób możemy zrównać ze sobą praktycznie całą beletrystykę. IMHO źle dobrałeś książki, albo przynajmniej źle dobrałeś porównanie. Jeżeli nie chcesz się wycofać z przykładów, to napisz raczej, że obydwaj autorzy dla przedstawienia swojego przesłania posługiwali się stworzoną przez siebie, fikcyjną "platformą", czyli w pierwszym przypadku fikcyjną planetą, a w drugim przypadku fikcyjną nibylandią / fikcyjnym światem. Że jeden z nich, stowrzył następnie fikcyny byt (Inteligentny Ocena), próbując podeprzeć możliwość jego istnienia w sposób naukowy, drugi zaś tworzył fikcyjne istoty (np. gobliny, krasnoludy i elfy), bazując na mitach i legendach. Cel i środki podobne, różnica w szczegółach i wykończeniu. Od razu zaznaczam, że to wciąż truizm i banał, ale przynajmniej do przełknięcia.
- Ani "Niuch" nie jest typowym fantasy, ani "Pan Lodowego Ogrodu" nie jest typowym SF. Oczywiście oznacza to, że teoretycznie nadają się do pokazania, że granice międzygatunkowe się zacierają. Z drugiej strony, gdybyś pokusił się wcześniej o przedstawienie definicji gatunków, okazać mogłoby się, że źle dobrałeś przykłady. Zgodnie z większością definicji SF, książka w której występuje magią nie może i nigdy nie będzie przynależeć do gatunku. Nawet bronienie się słynnym zdaniem A. C. Clarke'a może w tym wypadku nie wystarczyć. Wydaje mi się, że wypadałoby raczej zaznaczyć, że zarówno definicja fantasy, jak i SF (ale tych przecież nie podałeś...) zostały ostatnimi czasy bardzo mocno rozciągnięte i uproszczone, co doprowadziło do powstawania dzieł "pulpowych", karykaturalnych, łamiących wcześniejsze zasady.
- Dobrane przez Ciebie przykłady mają się do siebie nijak. Nie występują pomiędzy nimi rzadne rzeczywiste podobieństwa, w żaden sposób nie analizujesz też ich miejsca na tle im podobnych. Gdzie należałoby umiejscowić "Solaris" w ramach literatury SF? Czy jest to typowa literatura SF? Czy inni autorzy pisali podobne dzieła? Jak na tle SF (?) wygląda "Pan Lodowego Ogrodu"? Czy "Niuch" to typowe fantasy, czy też rzadki zabieg, polegajacy na krytykowaniu otaczającej nas rzeczywistości, w przypadku której otoczka fantasy jest tylko mrugnięciem okiem do czytelnika?
- Jeżeli masz możliwość zmiany przykładów, to zrób to (1). Przykładowo porównaj np. "Conana" z "Księżniczką Marsa". W ten sposób udowodnisz, że przy bardzo podobnej fabule i bohaterach, możemy tworzyć zarówno fantasy, jak i SF. A więc że gatunki są bardzo podobne, a różni je jedynie to, że w pierwszym przypadku mamy niewyjaśnioną magię, a w drugim "technikę". W przypadku "Hobbita" i "Solaris" doszukiwanie się analogicznego związku jest mocno naciągane, bowiem książki te różni dosłownie wszystko.
- Jeżeli masz możliwość zmiany przykładów, to zrób to (2). Przykładowo porównaj Pretchetta z Dukajem. Następnie powołaj się na Clarke'a (że odpowiednio zaawansowana technologia jest nie do odróżnienia od magii, co opisuje pośrednio Dukaj, wykorzystujący technologię do snucia wizji niemalże "fantastycznych"), a także na fakt, że wielu autorów wykorzystuje fantastyczną otoczkę do krytykowania i wyśmiewania dzisiejszego świata (co robi Pretchett), zastępując znane nam zjawiska (aparaty fotograficzne, naukę, policję), fantastycznymi odpowiednikami (aparatami z krasnoludkiem w środku, magicznymi uniwersytetami, gwardią). Ponownie, w przypadku "Niucha" oraz "PLO" ciężko mówić o jakimkolwiek porównaniu, bowiem są to zupełnie różne książki, które nie mają prawie żadnych elementów wspólnych.
- SF nie może porzucać metafizycznych rozważań, bo metafizyczne rozważania nigdy nie były charakterystyczne dla SF (choć zdarzały się oczywiście dzieła, w których wątki metafizyczne występowały). SF bliżej do filozofii. Jeśli już, to z wybranych przez Ciebie przedstawicieli obydwu gatunków, najbardziej metafizyczny był Tolkien...
- Strasznie upraszczasz SF i fantasy, sprowadzając je do magicznych stworzeń i lądów. Wiele książek SF dzieje się na ziemi, czasem w fikcyjnych krainach ("Historia Podręcznej", Trylogia Apostezjonu), czasem w zupełnie rzeczywistych (Gibson, Ziemiański), czasem w zmienionych przez czas ("Igrzyska Śmierci", "Posłaniec Przyszłości / The Postman"). Podobnie nie ma jednorodnej literatury fantasy. Legenda Arturiańska, przerabiana na dziesiątki utworów fantasy, dzieje się na Ziemi i często trudno doszukać się w niej fantastycznych stworzeń. Podobnie cały podgatunek urban fantasy opisuje magię dziejącą się "tu i teraz", jednak skrytą przed oczyma śmiertelników w taki czy w inny sposób. W rezultacie pisanie, że SF jest podobne do fantasy, bo "dzieje się w wymyślonych miejscach i opisuje wymoślone stworzenia" zupełnie do mnie nie przemawia. To nie jest nawet pół prawdy. To bardzo powierzchowne i IMHO nieuzasadnione uproszczenie.
- Nie dostrzegam myśli przewodniej w Twojej pracy. Wpierw piszesz, że od zarania gatunków autorzy korzystali z tych samych narzędzi (wymyślone światy i istoty). Potem piszesz, że nieco współcześniejsi autorzy wciąż piszą fantasy i SF, sugerując (ale w przypadku "Niucha" nawet o tym wyraźnie nie pisząc) że dochodzi do częściowego łączenia gatunków. W podsumowaniu piszesz, że SF i fantasyt to praktycznie to samo, usilnie rozmywając granicę pomiędzy gatunkami, których w żaden sposób wcześniej nie zdefiniowałeś. A na zakończeni podsumowania piszesz, że autorzy są leniwi i że coraz ciężej o "czyste SF" lub "czyste fantasy" (mimo że sam nie wyjaśniłeś, co to w ogóle jest i przez cały czas udowadniasz że to jedno i to samo). W rezultacie mamy do czynienia z prezentacją chaotyczną, z której nic nie wynika (a na pewno nie teza przewodnia). Stawiasz teza, które bardzo słabo "dokumentujesz", albo które nijak mają się do omawianych (a właściwie prezentowanych, bo w drugim przypadku nie dokonujesz nawet porównania pomiędzy książkami) przykładów.
IMHO prezentacja na dwa lub na bardzo słabe trzy.