Z lekka reaktywuje temat;)
Pomimo moich zapowiedzi, że nie przeczytam piątej części Harry'ego Pottera, dopóki ona sama do mnie nie przyjdzie, przez ostatni tydzień próbowałem "Zakon Feniksa" od kumpla pożyczyć, aż w końcu w piątek odniosłem sukces. Początek znużył mnie, ale jakoś się przeczytać dało. W części środkowej zostałem mocno wciągnięty, a koniec mnie jakoś znudził. Na nic dramatyzm, na nic bohaterstwo, na nic krew, na nic śmierć. Nie wiem, czego było to wynikiem, ale przez ostatnie strony Zakonu Feniksa odczuwałem o wiele mniejszą przyjemność z czytania niż w części środkowej ksiazki. Ogólnie jest dobrze, nie nazwę tej powieści, ani tym bardziej całego cyklu wybitnym, ale czyta się z niemałą uciechą. Spodziewałem się czegoś gorszego:)
Całość czytałem od piątkowego popołudnia do niedzielnego popołudnia. Może poszło by nawet w jedną dobę, ale akurat byłem w środku megatokyo i musiałem się rozdwajać:)
Pierwszy rozdział czwartej ? Bez znajomości pozostałych ? Cóż, wiedziałam, że głupota ewoluuje, ale nie sądziłam, że aż w takim zawrotnym tempie...
Przepraszam, ale ja przeczytałem drugą część HP bez znajomości pierwszej (moze to i lepiej, bo pierwsza była najsłabsza) i nie czuję przez to ani trochę głupszy. Chyba niewiele osób zdaje sobie sprawę, jak ciekawie sie czyta n-ty to cyklu bez znajomości pozostałych. Sam musisz konstruować przeszłe wydarzenia, domyślać się mnóstwa rzeczy. Mimo wszystko wymaga to odrobiny wysiłku umysłowego, a od tego się raczej nie głupieje;)