Zrodzony z fantastyki

 
Awatar użytkownika
NLoriel
Częsty bywalec
Częsty bywalec
Posty: 139
Rejestracja: czw gru 02, 2004 12:22 pm

śr lis 23, 2005 11:22 pm

ZlyPorucznik pisze:
Wg. "Przewodnika po statkach,okrętach i pojazdach Gwiezdnych Wojen" Billa Smitha Okręty klasy Victory były" największymi okrętami zdolnymi do operowania w atmosferze" a ich zadaniem było min "...dokonywanie inwazji planetarnej ze wsparciem wojsk lądowych..."

Sprawa robi się coraz bardziej intrygująca, jako że 'Przewodnik' jest opracowaniem opartym na materiałach do SW RPG, w których to VSD były przeznaczone do wspierania inwazji planetarnych dzięki artylerii i pociskom rakietowym przystosowanym specjalnie do ataków orbitalnych. Ich 3 podstawowe zadania to: "planetary defense, planetary assault and troop support, and ship-to-ship combat". Ale dalej jest jeszcze konkretniej: "One of this vessel's most powerful advantages is its ability to enter the upper levels of a planet's atmosphere [...] this permits precision ground attacks and the pursuit of smaller craft hoping to escape by diving toward planet".
Z tego cytatu (za Imperial SB, wytłuszczenie moje) dość jasno wynika, że VSD nie był przystosowany do latania w dolnych warstwach atmosfery, a więc tym bardziej do lądowania. Co z tym zrobił redaktor 'przewodnika' i tłumacz (a o rozróbę podejrzewałbym szczególnie tego drugiego, wszak nie takie numery już nasi mistrzowie robili) to już inna sprawa.

PS. Sprawdziłem w 'Przewodniku'. Cytat jest niemal dosłownie przepisany z Imperial SB, a potem nie do końca udolnie przetłumaczony. "Planetary assault and troop support" stało się "inwazją planetarną ze wsparciem wojsk lądowych włącznie" (ostatni wyraz okazuje się być ważny!), ale teraz, w zestawieniu z oryginałem już wiadomo, że należy to rozumieć w ten sposób, że to VSD udzielał wsparcia wojskom lądowym, a nie na odwrót. Co jest sensowne i w historii wiele znamy takich przypadków - a równocześnie nikt nie podejrzewa np. pancerników typu Iowa o podróżowanie po stałym lądzie ;)
 
Awatar użytkownika
Xeloss
Stały bywalec
Stały bywalec
Posty: 279
Rejestracja: czw kwie 29, 2004 3:34 pm

śr lis 23, 2005 11:27 pm

ZlyPorucznik pisze:
Wg. "Przewodnika po statkach,okrętach i pojazdach Gwiezdnych Wojen" Billa Smitha Okręty klasy Victory były" największymi okrętami zdolnymi do operowania w atmosferze" a ich zadaniem było min "...dokonywanie inwazji planetarnej ze wsparciem wojsk lądowych..."
Sądze więc ,że mogły lądować na powierzchni (pozostaje pytanie skąd wziąć ponad 900metrów pustego,płaskiego terenu :razz: )


Akurat z terenem to chyba nie problem, biorąc pod uwagę, że nasze "ziemskie" lotniska mają często pasy po parę kilometrów długości... Jeżeli "Victory" lądowały, bo większość stoczni i doków usytuowana była w przestrzeni kosmicznej, a do wsparcia wojsk wystarczyło latać w te i we w te, bez konieczności lądowania...
Swoją drogą, z tego wynika że "Victory" musiały być wyposażone w potężne, naprawdę potężne repulsory... :neutral:

P.S. Z tego co kojarzę, to VSD operujący w atmosferze pojawia się chyba tylko w jednej z książek o przygodach Hana Solo w Sektorze Korporacyjnym, prawda?
 
Awatar użytkownika
ZlyPorucznik
Stały bywalec
Stały bywalec
Posty: 300
Rejestracja: wt lis 15, 2005 12:45 pm

śr lis 23, 2005 11:42 pm

NLoriel pisze:
ale teraz, w zestawieniu z oryginałem już wiadomo, że należy to rozumieć w ten sposób, że to VSD udzielał wsparcia wojskom lądowym, a nie na odwrót.


Mam tylko polską wesję,Twój cytat z oryginału przydaje więcej sensu całości. Szczególnie że "upper part" atmosfery to nie to samo co atmosfera
:wink:
Z drugiej strony lądowanie nie jest całkiem bez sensu jeżeli mówimy o szybkim desancie na tyłach gdzie ważny jest czas a nie ma dużego zagrożenia ze strony OPL przeciwnika. Wkońcu promy transportowe mają ograniczoną ładowność na jeden kurs.

Xeloss: faktycznie mamy dłuższe pasy startowe i to nawet trzykrotnie,ale mimo wszystko porusza mną sama myśl o widoku Victory stojącego na polu. :lol:
 
Awatar użytkownika
NLoriel
Częsty bywalec
Częsty bywalec
Posty: 139
Rejestracja: czw gru 02, 2004 12:22 pm

czw lis 24, 2005 12:08 am

ZlyPorucznik pisze:
Z drugiej strony lądowanie nie jest całkiem bez sensu jeżeli mówimy o szybkim desancie na tyłach gdzie ważny jest czas a nie ma dużego zagrożenia ze strony OPL przeciwnika. Wkońcu promy transportowe mają ograniczoną ładowność na jeden kurs.

Desant tego typu jest przydatny, nie przeczę, ale akurat VSD (nawet, gdyby mógł lądować na powierzchni) nie byłby moim zdaniem jednostką najlepiej do tego przystosowaną. Skoro jest przede wszystkim krążownikiem, to powinien raczej zostać na orbicie i zapewniać wsparcie artyleryjskie, a desant można spokojnie wysadzić z zaprojektowanych specjalnie w tym celu dużych barek desantowych, czy nawet Acclamatorów (w końcu, jak się ostatnio okazuje, Imperium korzystało z nich jeszcze przez długie lata po zakończeniu Wojen Klonów właśnie w charakterze igantycznych transportowców na 'zasoby ludzkie'). Znów powołam się na przykład z dzisiejszego świata - mamy okręty przeznaczone do walki artyleryjskiej, oraz jednostki desantowe rozmaitych kalibrów, od kilkuosobowych łupinek, przez LST aż po LHA (które u nas raczej nie wyrzucają sprzętu bezpośrednio na brzeg, ale w SW...)
 
Awatar użytkownika
Xeloss
Stały bywalec
Stały bywalec
Posty: 279
Rejestracja: czw kwie 29, 2004 3:34 pm

czw lis 24, 2005 1:09 am

Victory są wg. mnie jednak zdecydowanie "ship-to-ship combat", zwłaszcza jak porównamy je pod względem uzbrojenia, załogi i przewożonego desantu chociażby z Acclamatorami czy Venatorami.
Fakt, nadal VSD przewozi znaczny, bo ponad 2 tyś desant jednak w porównaniu z 16 tyś żołnierzy przenoszonych przez Acclamatora, to niewiele. Można by się wręcz pokusić o stwierdzenie, że te 2000 żołnierzy to oddziały (anty)abordażowe, wykonujące od czasu do czasu jakieś okazyjne desanty(atak na małą bazę rebeliantów/piratów/szmuglerów). Jak dodamy do tego różnicę w uzbrojeniu: 120 luf turbolaserów VSD na 12 Venatora(fakt, że miał jeszcze te 52 działka przeciwlotnicze) to widać, że Victory były projektowane zdecydowanie jako okręty artyleryjskie, z przeznaczeniem do walki w przestrzeni, plus ew. wspieranie ogniowe desantu planetarnego. Czyli koniec uniwersalizmu na rzecz większej specjalizacji...
Tyle że koncepcja chyba nie do końca się sprawdziła, skoro potem Imperium zaczęło bazować na Imperialach, które mogły pełnić prawie każdą funkcję...
 
Awatar użytkownika
NLoriel
Częsty bywalec
Częsty bywalec
Posty: 139
Rejestracja: czw gru 02, 2004 12:22 pm

czw lis 24, 2005 8:03 am

Xeloss pisze:
Tyle że koncepcja chyba nie do końca się sprawdziła, skoro potem Imperium zaczęło bazować na Imperialach, które mogły pełnić prawie każdą funkcję...

Cóż, po prostu rozwój.
 
Awatar użytkownika
ZlyPorucznik
Stały bywalec
Stały bywalec
Posty: 300
Rejestracja: wt lis 15, 2005 12:45 pm

czw lis 24, 2005 8:26 am

Moim zdaniem klasyfikacja Victory jako krążownika jest troszkę naciągana.
Pamiętajmy, że kiedy powstawał nie było jeszcze Imperiali ani SSD. Poszukując analogii do współczesnej floty sklasyfikowałbym go raczej jako lotniskowiec. Dopiero kiedy w przestrzeni rozgościły się ISD i SSD jego rola zaczęła być ograniczana do supportu.
 
Awatar użytkownika
KhameirSarin
Zespolony z forum
Zespolony z forum
Posty: 966
Rejestracja: czw lut 10, 2005 6:37 pm

czw lis 24, 2005 4:54 pm

ZlyPorucznik pisze:
Pamiętajmy, że kiedy powstawał nie było jeszcze Imperiali ani SSD.

VSD gdy powstawał miał być trzonem floty i statkiem dowodzenia. Tak jak za czasów Starej Republiki osiągnięciem było wybudowanie Vica, tak za czasów końca Imperium SSD (raptem 2 sprawne+kilka w trakcie budowy..chyba, ze o czymś nie wiem :) )

ZlyPorucznik pisze:
Poszukując analogii do współczesnej floty sklasyfikowałbym go raczej jako lotniskowiec.

Lotniskowce istniały niezależnie od VSD-ów, a pakowanie do 'kontenera na myśliwce' 50 turbolaserów mija się moim zdaniem z celem, zwłaszcza, żę ISD miały o wiele większe kontyngenty mysliwskie.

ZlyPorucznik pisze:
Dopiero kiedy w przestrzeni rozgościły się ISD i SSD jego rola zaczęła być ograniczana do supportu.

Moim zdaniem VIC-i były same w sobie wystarczająco potężne, aby stawić opór nawet Nebulonom, może przeceniam te okręciki, ale sądze, żę sprostały by podstawowym jednostkom Rebeliantów...
 
Awatar użytkownika
NLoriel
Częsty bywalec
Częsty bywalec
Posty: 139
Rejestracja: czw gru 02, 2004 12:22 pm

czw lis 24, 2005 5:46 pm

ZłyPorucznik pisze:
Moim zdaniem klasyfikacja Victory jako krążownika jest troszkę naciągana. [...] Poszukując analogii do współczesnej floty sklasyfikowałbym go raczej jako lotniskowiec.

W zasadzie wszystkie ciężkie krążowniki świata SW w naszym byłyby klasyfikowane jako pancerniko-lotniskowce': zarówno VSD, jak i ISD czy MC-xx. Z jednej strony, są potężnymi okrętami liniowymi, z drugiej - mogą przenosić mnóstwo myśliwców. Ja VSD nie zaliczyłbym do lotniskowców z prostego powodu - istnieją w świecie SW 'czyste' lotniskowce, nie posiadające elementów okrętu liniowego (np. KDY Escort Carrier, czy późniejsze noworepublikańskie jednostki z 'nowej serii').

KhameirSarin pisze:
SSD (raptem 2 sprawne+kilka w trakcie budowy..chyba, ze o czymś nie wiem :) )

Przynajmniej 5 sprawnych w okresie Bitwy pod Endorem (ale nie każcie mi ich wszystkich wypisywać na trzecim z kolei forum ;) ).
Chociaż w sumie... będzie to cytat z mojego pliku z notatkami, więc przepraszam za skrótowość i miejscami możliwą chaotyczność. Uwaga na spoilery!

N'Loriela lista SSD prosto z dysku pisze:
Pierwsza piątka (oficjalnie czwórka):
- Aggressor [flagowy Admirala Roek'a, Inner Rim (Endor), 0.5 po Endorze broni Korelii (adm. Grunger), X w bitwie o Tralus (taran. Torpedo Sphere Pitty'ego)], (Agresor)
- Executor [pierwszy, * na Fondor, flagowy Vadera, X pod Endorem], (Egzekutor)
- Iron Fist [flagowy Warlorda Zsinja, przemianowany z Brawl, 'X' pod Selaggis, X pod Dathomira], (Zelazna Piesc)
- Lusankya [drugi, * jako Executor na Kuat, zakopany na Coruscant, flagowy Ysard, dla NR pod Thyferra, X w NJO] (")
- Whelm [CatCW] Azure Hammer Command - na Anaxes, obrona Sektora Zero

Kolejne:

- Allegiance [z komiksu, nazywany SSD, wygladajacy jak ISD, X pod Calamari], (Wiernosc)
- Enforcer [Challenge Magazine: Admirał Kohrin (flagowy 2 Floty), zaatakowany przez ekipę Skywalkera koło Bespinu i ciężko uszkodzony, -> do Phaylenn po naprawy]
- EX-F [przem. na Glory of Yevetha]
- Guardian [flagowy Admirala Drommela, skradziony przez NR 3 po Endorze, walka z Resztkami Imperium (vs. Reaper), przetrwał inwazję YV], (Straznik)
- Intimidator [Core, przemianowany na Pride of Yevetha, Koornacht->, Imperium ponownie, X w walce z Guardianem pod Anx Minor], (Postrach)
- Night Hammer [* i flagowy Moffa Delvardusa, przemianowany na Knight Hammer, X pod Yavin], (Niewidzialny Mlot)
- Razor's Kiss [* Kuat, drugi Zsinja, X w przestrzeni], (Pocałunek Brzytwy)
- Reaper [flagowy Moffa Ardusa Kaine'a, 3 po Endorze patroluje Pentastar Alignement, potem Pellaeona w Resztkach Imperium, zniszczony przez N. Republikę], (Żniwiarz?)
- Terror [flagowy Admirala Sarna (i Vadera), projekt V-38, X przy Imdaar Alfa, urz. maskujące] (")
- Vengeance [z XvT, adm. Senn, X przed Endorem] (Zemsta)
- Vengeance [flagowy Jereca, Jedi Knight] (Zemsta)

- nieznany (Black Fleet)
- nieznany? [Intimidator musiał mu ustąpić miejsca]



KhameirSarin pisze:
Moim zdaniem VIC-i były same w sobie wystarczająco potężne, aby stawić opór nawet Nebulonom

Mam wrażenie, że nieco przeceniasz potęgę fregaty typu Nebulon :) VSD (nawet stary) jednego Nebulona zjada na śniadanie.

może przeceniam te okręciki, ale sądze, żę sprostały by podstawowym jednostkom Rebeliantów...

No, z MC-80(a) to VSD mógłby już mieć poważny kłopot. VSD-I raczej by przegrał, VSD-II... Hmm... Zależy. Oczywiście zakładając, że nikt nie wymyśliłby jakichś nowatorskich taktyk.
 
Awatar użytkownika
Xeloss
Stały bywalec
Stały bywalec
Posty: 279
Rejestracja: czw kwie 29, 2004 3:34 pm

czw lis 24, 2005 7:23 pm

NLoriel pisze:
Mam wrażenie, że nieco przeceniasz potęgę fregaty typu Nebulon :) VSD (nawet stary) jednego Nebulona zjada na śniadanie.


Zgadzam się, rebelianci wykorzystywali je jako okręty liniowe, bo nie mieli niczego lepszego(było to przed serią krążowników MC). A przecież Imperium wprowadziło je jako silne jednostki eskortowe, zdolne zarówno do zwalczania myśliwców jak i jednostek klasy korwet czy fregat... Zresztą do tej roli w pewnym momencie wróciły także w służbie NR...

NLoriel pisze:
No, z MC-80(a) to VSD mógłby już mieć poważny kłopot. VSD-I raczej by przegrał, VSD-II... Hmm... Zależy. Oczywiście zakładając, że nikt nie wymyśliłby jakichś nowatorskich taktyk.


VSD-I jest generalnie słabszy, zwłaszcza jeżeli doliczymy dodatkowy dywizjon myśliwców przenoszony przez MC 80...
Dziwią mnie natomiast twoje wątpliwości co do VSD-II, który był przecież artyleryjsko słabszy od Victory jedynki...

A co do danych o SSD(wiem że to tylko notatki, ale trzeba sprostować):

1. EX-F był platformą testową do różnych imperialnych broni, zbudowaną bodajże ze starego Dreadnaught'a.

2. "Nieznany z Black Fleet" - Jeżeli "Black Fleet" to ci których capnęli Yeveth'owie(a tak kojarzę), można go skreślić, to był "Intimidator" vel "Pride of Yeveth".
 
Awatar użytkownika
NLoriel
Częsty bywalec
Częsty bywalec
Posty: 139
Rejestracja: czw gru 02, 2004 12:22 pm

pt lis 25, 2005 3:23 am

Xeloss pisze:
Dziwią mnie natomiast twoje wątpliwości co do VSD-II, który był przecież artyleryjsko słabszy od Victory jedynki...

Pod względem ilości uzbrojenia - owszem, ale pod względem siły ("kalibru") mocno jedynkę przewyższał. Co nie zmienia faktu, że MC-80 byłby go w stanie raczej spokojnie pokonać, choć nie bez pewnych problemów - vide Task Force Starfall kontra VSD Subjugator (o ile dobrze pamiętam nazwę) i zniszczenie tego ostatniego.

1. EX-F był platformą testową do różnych imperialnych broni, zbudowaną bodajże ze starego Dreadnaught'a.

Faktycznie, jak teraz sprawdzam w książce, to nie jest to SSD (chociaż czy był to drednot, to akurat nie jest jasne w oryginale, tylko w polskim tłumaczeniu ;) ). Nie wiem, skąd mi wlazł na tę listę.
Edit: hmm, ale jednak w innym miejscu stoi, że SSD 'Glory of Yevetha' został tak przemianowany właśnie z niejakiego EX-F. Bug autora?

2. "Nieznany z Black Fleet" - Jeżeli "Black Fleet" to ci których capnęli Yeveth'owie(a tak kojarzę), można go skreślić, to był "Intimidator" vel "Pride of Yeveth".

Intimidator swoją drogą. To był AFAIR trzeci.
 
Awatar użytkownika
ZlyPorucznik
Stały bywalec
Stały bywalec
Posty: 300
Rejestracja: wt lis 15, 2005 12:45 pm

pt lis 25, 2005 11:01 am

Zawsze sądziłem, że orientuję się w technice SW trochę lepiej niż przeciętny obywatel, ale to co wy prezentujecie wbija mnie w krzesło.
Do tej pory stan mojej wiedzy oSSD kończył się na trzech sztukach
 
Awatar użytkownika
SethBahl
Fantastyczny dyskutant
Fantastyczny dyskutant
Posty: 3331
Rejestracja: sob lip 09, 2005 12:17 am

pt lis 25, 2005 4:33 pm

Przyzwyczaj się... :P Panowie wymiatają...

Niektórzy zajmują się tym niemal profesjonalnie... :P
 
Awatar użytkownika
Deckard
Fantastyczny dyskutant
Fantastyczny dyskutant
Posty: 2097
Rejestracja: wt wrz 20, 2005 9:50 pm

pt lis 25, 2005 4:39 pm

Wybaczcie ewentualne błędy, ale piszę ten post już trzeci raz (komputer i provider już dwukrotnie w ciągu godziny stawiali czoła mojej "twórczości").

Wracając do tematu niszczycieli Victory. Co miałoby przeszkodzić w wylądowaniu takiej jednostki na powierzchni planety? Tłumaczenie tłumaczeniem (fragment który przytoczyłeś N`Loriel`u pochodzi pewnie ze "Starships of the Galaxy" z `99roku, "Przewodnik" został wydany i spolszczony w `98), ale jeżeli potrafiły to robić okrety Federacji, to czemu nie VSD? Przypomnę, ze okręt federacyjny ma 3,17 kilometrów średnicy, z czego "kula" stanowi około 30 % (a wiec jakieś 850-900 metrów). To jest rozmiar niszczyciela klasy Victory, który dodatkowo nie ma takiej masy jak OF. Kadłub również nie powinien stanowić problemu, gdyż Acclamatory posiadają niemal taki sam, zaś kwestie tarcia rozwiazywać powinny osłony energetyczne i cząsteczkowe.

Wracajac do SSD. Nie wiem, czy padły już (mój komputer może przy każdej okazji powiesić się, więc wolę nie wracać do strony 2) dane o niszczycielach klasy Sovereign. To rozbudowane jednostki klasy Super, będące formą przejściową między SSD a Eclipse. Klasę nazwano od pierwszej jednostki - Sovereign. Pozostałe to Autarch, Despot i Heresiarch. Miały 15 km długości, załoga liczyła 600 tysięcy, zaś kontyngent wojsk liczył 130 tys. Uzbrojony w bagatelka superlaser, 500 ciężkich dział laserwowych, 500 baterii turbolaserów, 75 dział jonowych, 100 emiterów promieni ściągających i 5 emiterów studni grawitacyjnych. Hangary mieściły 40 dywizjonów i 75 AT-AT. Plus "drobnica" - wahadłowce, transportery, i inne takie zabaweczki.

Rebelianci też mieli co nieco, choć bez fajerwerków. Wprowadzili krążowniki MC 90, pierwszy nazwano Defiance.

Nebulony-B wg założeń twórców miały stanowić główną obronę przed rebelianckimi rajdami myśliwców. Kto grał w X/B- Winga, albo Tie Fightera ten wie, co oznacza przelot "w pobliżu" takiej jednostki. Nie mówiąc już o opędzaniu się przed jej osłoną myśliwską. Wyszło jednak odwrotnie i jednostki te przejęli Rebelianci. Część z nich przerobiono na Fregaty Szturmowe (zajadłe cholery jak pamiętam i bardzo silne jednostki uderzeniowe - doświadczenie z "Supremacy"). Imperialni wpadli w popłoch i stworzyli alternatywną jednostkę - fregatę Lancer, która świetnie sprawdzała się jako ruchoma platforma przeciwmyśliwska. Pamiętając bitwy z Supremacy wspomnę, że mając parę Victory i 5-6 lancerów wychodziło sie obronną ręką z ataku nawet 12 dywizjonów (A, X, B) i kilku fregat przy stracie dwóch dywizjonów, uszkodzonych 2 fregatach i lekko uszkodzonym Victory. Mniam! Oczywiscie dopóki sam nie walczyłem z Imperium.

Kluczem do zwycięstwa w bitwie było nie to, ile rzuciłeś do niej jednostek, ale jakie ma się jednostki i gdzie. Mając dwa Interdictory (w osłonie 2 lancerów i lotniskowca imperialnego każdy) z artyleryjskim wsparciem paru niszczycieli victory a nawet krążowników uderzeniowych wyłącza się część sił zanim dotrą do pola bitwy. Statki wyciąga sie z przestrzeni, dostają salwę od artylerii, zas myśliwce (które zazwyczaj w wiekszosći stacjonują na pokładach) wpadają na myśliwce własne. Kontrataku raczej nie będzie, nikt nie prowadzi kilku grup jedną trasą w odstępach paru minut (z uwagi na brak miejsca na manewry i wyjście z nadprzestrzeni - tyły napierałyby na pierwszy rzut, który jeszcze nie wywalczył nawet przyczółka - krwawa lekcja z Normandii, gdy kolejne fale inwazyjne stawały wręcz jeszcze w morzu, gdyż na kilkudziesieciu metrach plaży gniotły się poprzednie i ofiary) a tyle wystarczy, aby opanować sytuację. Oczywiście można rzucić do walki łamacze blokad i trzon złozony z Loronarów, ale to już naprawdę olbrzymi wysiłek dla Sojuszu.

Swoją drogą mała historyjka o SI komputera z X-Winga (colector edition). Zaczynamy scenariusz jako pilot Xa, który razem z kolegami ma zetrzeć się z dwoma dywizjonami Tie (F i B, choć I też jest parę). Lecimy, ładuję osłony, full speed, namierzam pierwszy rzut, polecam zniszczenie dwóch maszyn jednemu ze skrzydłowych, robię zwrot i ...
...moi kompani wpadają na siebie piekną spiralą, niknąc w parę sekund w błysku eksplozji. To nie jest element scenariusza, to przykry wypadek.

Aha - a wiecie, że pilotując X,Y,B można taranować wrogie jednostki? ładujesz osłony na front, full speed, zdejmujesz resztka energii z działek paru kompanów i wbijasz się w pozostałych. Osłony spadają z dwóch zielonych na jedną czerwoną, ale brak uszkodzeń. Oczywiście to tylko działana F i I, oraz A. B są zbyt duże (tzn. da się je staranować, ale przy uszkodzeniach), zaś defendera jeszcze mi się nie udało (w końcu to swój). :)
Do tej pory stan mojej wiedzy oSSD kończył się na trzech sztukach


Cóz, ja w Supremacy zbudowałem 3 gwiazdy śmierci... Poważnie. :shock:

Aha - dark trooperzy rządzą.
 
Awatar użytkownika
Xeloss
Stały bywalec
Stały bywalec
Posty: 279
Rejestracja: czw kwie 29, 2004 3:34 pm

pt lis 25, 2005 11:22 pm

UWAGA na "Star Wars: Supremacy" znany też jako "Rebellion". Zawarte tam dane są bardzo ale to bardzo przekłamane w celu zrównoważenia rozgrywki obiema stronami!!
Ta gra zawiera naprawdę straszne potworki, w rodzaju Neublonów wyposażonych w 80 dziobowych turbolaserów(litości!), krążowników klasy "Bulwark", że nie wspomnę o całkowitym sfałszowaniu danych na temat Imperiali II, Victory II i moich ulubionych krążowników uderzeniowych.
Wystrzegajcie się danych z tej gry!(W którą, poza tym, pyka się bardzo przyjemnie)

A co do lądowania VSD na powierzchni... Chłopie, VSD nie ma przecież podwozia! Jakie on by musiał mieć repulsory? Nie wiem co federacja pakowała w te swoje kulki,ale nie zdziwiłbym się, gdyby to był jeden wielki repulsor obudowany kilkoma pokładami...

O klasie "Suweren" wolałbym się nie wypowiadać, bo to były okręty-unikaty, zdecydowanie za drogie w stosunku do swoich możliwości...

A MC 90 były po prostu następcami MC 80(Przerobionych w końcu z transportowców i liniowców pasażerskich) i w gruncie rzeczy pierwszymi okrętami liniowymi NR projektowanymi od podstaw do tej roli.
Jakby szukać analogii czy odpowiednika, to byłaby to raczej imperialna dwójka, a nie coś 10 razy większego od niej i MC 90(Do Sovereign'a teraz piję)
 
Awatar użytkownika
Deckard
Fantastyczny dyskutant
Fantastyczny dyskutant
Posty: 2097
Rejestracja: wt wrz 20, 2005 9:50 pm

sob lis 26, 2005 2:17 pm

Xeloss - coś ci się zdrowo popierniczyło z Supremacy. Zawarta tam statystyka dotyczy ujednoliconej siły ognia na sektor statku, nie ilości dział w nim. Co źródło to inna statystyka (w SW d20 jest jeszcze inna, tak co do baterii, jak i osłon).

Sovereign i spółka sa takimi samymi okrętami unikatami, jak SSD. W założeniu miały to być seryjne modele (Palpatine chciał mieć całe flotylle takich jednostek), ale zabrakło surowców i jakichś kilkunastu lat :)

A wielkość repulsorów w VSD? Nie taka znowu straszna przeszkoda, skoro FH udało sie to kilkadziesiat lat wcześniej (pominę krążowniki Sithów, gdzie z podwoziem też były problemy).

A o MC 90 wspomniałem tak z uwagi na wątek o wartosci bojowej MC 80. Z fanaberiami Imperatora rebelianci nie mieli co konkurować.

A jak podobał Wam się motyw z niewidzialnymi jednostkami (np. z Rebel Assault 2)?
 
Awatar użytkownika
ZlyPorucznik
Stały bywalec
Stały bywalec
Posty: 300
Rejestracja: wt lis 15, 2005 12:45 pm

sob lis 26, 2005 6:06 pm

Deckard pisze:
A jak podobał Wam się motyw z niewidzialnymi jednostkami (np. z Rebel Assault 2)?


Jak dla mnie niewidzialność jest zawsze problematyczna, nawet w RPG fantasy utrudniam graczom jej stosowanie. (nie możesz wykonać tego manewru nie widzisz swojej ręki).
Co do SW w Rebel Assaulta 2 nie grałem bo wtedy miałem za słabego kompa a potem jakoś poszło bokiem. Z tego względu proszę abyś schematycznie opisał w jakiej sytuacji pojawiły się takie jednostki?
Dzięki
 
Awatar użytkownika
Deckard
Fantastyczny dyskutant
Fantastyczny dyskutant
Posty: 2097
Rejestracja: wt wrz 20, 2005 9:50 pm

sob lis 26, 2005 7:30 pm

Gdzieś w odległych rubieżach dwa rebelianckie B-Wingi patrolują rejon. Nagle pierwszy zostaje zniszczony, zaś drugi ciężko uszkodzony. Salwy padają z pustki, chwile później nasz bohater opada w kapsule na powierzchnię uznawanego za niezamieszkany ksieżyca. Nawiązuje łaczność z innym pilotem, który znajduje się w innej częśći globu. Rusza na ratunek, niestety księżyc nie jest wcale taki pusty, jak podają dane wywiadu. Tyle z grubsza.
Teraz za Starships of the Galaxy do SW d20: wyrózniamy dwa rodzaje kryształów, które wkomponowane w strukture kadłuba czynią statek niewidzialnym. Pierwszy (o którym wyzej napisałem) to Stygium, występujący na Aeten II (outer rim). Ograniczone złoża, trudne wydobycie, ale umożliwia wkomponowanie nawet w małe jednostki (takie jak Interceptory z RA2). Drugi to Hibridium - ruda wydobywana na Garos IV. Może być wykorzystywana tylko na dużych jednostkach, lecz jest tańsza. Niestety uaktywnienie jej przy użyciu generatorów powoduje tak niewidzialność jednostki, jak i ślepotę jej własnych sensorów. To właśnie zastosował Thrawn w trakcie blokady Coruscant.

Plotki głoszą, że Imperator miał wahadłowiec w pełni wyposażony w rzeczony system (stygium)...

A co do zastosowania zgadzam sie. W CP 2020 gracz miał niezły kłopot, gdy zdobył kombinezon termooptyczny.
 
Awatar użytkownika
ZlyPorucznik
Stały bywalec
Stały bywalec
Posty: 300
Rejestracja: wt lis 15, 2005 12:45 pm

sob lis 26, 2005 7:42 pm

O Stygium i Hybrydium (po polsku, a co się będę szczypał :) ) wiedziałem, chciałem poznać kontekst z RA2.
Co do niewidzialnych jednostek.
IMHO małe jednostki mają rację bytu, ale okręty linowe swoją masą powodują chyba dość duże zaburzenia pól grawitacyjnych innych obiektów w przestrzeni. A to daje się wykryć nawet przy dzisiejszym stanie techniki detektorem anomalii magnetycznych.

Z drugiej strony pozostaje pytanie czy jednostka " niewidzialna" jest niewidzalna we wszystkich spektrach światła? bo w kosmośie przecież mamy nie tylko światło widzialne.
 
Awatar użytkownika
KhameirSarin
Zespolony z forum
Zespolony z forum
Posty: 966
Rejestracja: czw lut 10, 2005 6:37 pm

sob lis 26, 2005 8:20 pm

Sluis Van pisze:
Budowany przez Kalamarian lekki krążownik oznaczony MC-40 (lub MC-80M) to prawdopodobnie najczęściej spotykany duży okręt rebeliancki. Tańszy, łatwiejszy i szybszy w produkcji niż giganty serii MC-80, jest w stanie spełniać większość ich zadań - choć w akcjach przeprowadzanych przez Sojusz potrzeba czasem czegoś silniejszego niż fregata, zazwyczaj nie jest wymagana siła ognia ciężkich krążowników. Czterdziestki są jednostkami samowystarczalnymi, na pokładach przenoszą wystarczającą ilość myśliwców, by przeprowadzać akcje przeciw konwojom czy mniejszym bazom i instalacjom orbitalnym.


Chodziło mi o Rebelianckie, a nie Nowo Republikańskie jednostki stanowiące trzon floty. Sądze, że VSD vs MC40 nie miał by większych problemów...

A MC 90 były fantastycznymi okrętami, miłpo było by popatrzeć jak rozpylają na atomy Imperiale :)
 
Awatar użytkownika
SethBahl
Fantastyczny dyskutant
Fantastyczny dyskutant
Posty: 3331
Rejestracja: sob lip 09, 2005 12:17 am

ndz lis 27, 2005 1:10 am

Deckard pisze:
Gdzieś w odległych rubieżach dwa rebelianckie B-Wingi patrolują rejon. Nagle pierwszy zostaje zniszczony, zaś drugi ciężko uszkodzony. Salwy padają z pustki, chwile później nasz bohater opada w kapsule na powierzchnię uznawanego za niezamieszkany ksieżyca. Nawiązuje łaczność z innym pilotem, który znajduje się w innej częśći globu. Rusza na ratunek, niestety księżyc nie jest wcale taki pusty, jak podają dane wywiadu. Tyle z grubsza.

To tak a propos legendarnych jednostek-unikatów, huh? :D

ZlyPorucznik pisze:
Z drugiej strony pozostaje pytanie czy jednostka " niewidzialna" jest niewidzalna we wszystkich spektrach światła? bo w kosmośie przecież mamy nie tylko światło widzialne.

Ni mniej ni więcej myśliwiec z urządzeniami maskującymi... miooodzio... :P
 
Awatar użytkownika
Xeloss
Stały bywalec
Stały bywalec
Posty: 279
Rejestracja: czw kwie 29, 2004 3:34 pm

ndz lis 27, 2005 1:13 am

Deckard pisze:
Xeloss - coś ci się zdrowo popierniczyło z Supremacy. Zawarta tam statystyka dotyczy ujednoliconej siły ognia na sektor statku, nie ilości dział w nim.


Nic mi się nie popierniczyło. To czy w tej grze jest podana ilość dział czy siła ognia danej sekcji jest nieważne, bo w gruncie rzeczy chodzi o to samo. Jakby czerpać dane z Rebelliona/Supremacy, to Nebulony-B miałyby osłony tak samo mocne jak 4 razy większe Mon Calamari Cruisery, a na dodatek miałyby od nich większą siłę ognia na dziobie.

Jeżeli ten argument cię nie przekonuje, popatrz na różnicę pomiędzy ISD I i ISD II w tej grze. Pola ochronne: skok do 266%(z 300 na 800), siła ognia(łączna): prawie do 200%(z 260 na 500).
Na dodatek Victory II jest silniejszy od Imperialnej jedynki, co wg mnie jest oczywistym przekłamaniem... :neutral:

Deckard pisze:
Co źródło to inna statystyka (w SW d20 jest jeszcze inna, tak co do baterii, jak i osłon).


Polecam Sluis Van Nloriela... Zdecydowanie najlepsza i najbardziej obiektywna strona poświęcona okrętom SW.(Chociaż też mam swoje "ale" w paru miejscach :razz: )

P.S. Co do tych repulsorów, to przypominam, ze Lusankya(SSD), żeby wystartować, musiała mieć 2km długości(jeżeli nie większą) platformę repulsorową... Na VSD(i innych okrętach dominacji przestrzennej) po prostu nie opłacało się pakować w te repulsory, skoro ostrzał powierzchni mogły prowadzić z orbity, a napraw dokonywano i tak na orbicie...
 
Awatar użytkownika
ZlyPorucznik
Stały bywalec
Stały bywalec
Posty: 300
Rejestracja: wt lis 15, 2005 12:45 pm

ndz lis 27, 2005 1:22 am

Seth i Xeloss co wy nie na imprezce o tej porze? :razz:
Xeloss pisze:
P.S. Co do tych repulsorów, to przypominam, ze Lusankya(SSD), żeby wystartować, musiała mieć 2km długości(jeżeli nie większą) platformę repulsorową


Czyli wracając do pytania, które rozpętało tę dyskusję:
Jest możliwe aby VSD lądowały na Kashykk po transporty niewolników pod warunkiem, że owe platformy repulsorowe miały odpowiednie gabaryty?
 
Awatar użytkownika
Xeloss
Stały bywalec
Stały bywalec
Posty: 279
Rejestracja: czw kwie 29, 2004 3:34 pm

ndz lis 27, 2005 10:25 am

ZlyPorucznik pisze:
Seth i Xeloss co wy nie na imprezce o tej porze? :razz:

A ty to niby co? :D

ZlyPorucznik pisze:
Czyli wracając do pytania, które rozpętało tę dyskusję: Jest możliwe aby VSD lądowały na Kashykk po transporty niewolników pod warunkiem, że owe platformy repulsorowe miały odpowiednie gabaryty?


No teoretycznie jest możliwe... Tylko pytanie, po co miałyby tam lądować, jak można było do tego wysłać mniejsze bardziej wyspecjalizowane jednostki?(Okręt wojenny nie wydaje mi się najlepszym środkiem do transportu niewolników :neutral: )
 
Awatar użytkownika
NLoriel
Częsty bywalec
Częsty bywalec
Posty: 139
Rejestracja: czw gru 02, 2004 12:22 pm

ndz lis 27, 2005 3:28 pm

Deckard pisze:
Tłumaczenie tłumaczeniem (fragment który przytoczyłeś N`Loriel`u pochodzi pewnie ze "Starships of the Galaxy" z `99roku, "Przewodnik" został wydany i spolszczony w `98)

Fragment pochodził z Imperial Sourcebook i jego 'następników'. Dopiero na ich podstawie stworzono kompilację - 'Przewodnik', a potem go nieco wadliwie przetłumaczono. To zresztą nie jest jedyny błąd w przewodniku - gdzieś ostatnio pisałęm o tym, jak 'ewoluowało' uzbrojenie krążownika typu Carrack, aż ostatecznie z niczego otrzymał on 40 dział jonowych.

ale jeżeli potrafiły to robić okrety Federacji, to czemu nie VSD?

Gdyby je odpowiednio zaprojektować, to pewnie by mogły, ale chyba rozmawiamy o tym, jak były zbudowane, a nie jak mogły?

dane o niszczycielach klasy Sovereign.

Wiem, że jestem nudny, ale proszę... typu, nie klasy.

Nebulony-B [...] Część z nich przerobiono na Fregaty Szturmowe

Na fregaty szturmowe przerabiano drednoty. Można to sprawdzić porównując plany obu tych typów. Z Nebulona-B powstał - jako wersja rozwojowa - Nebulon-B2.

KhameirSarin pisze:
A MC 90 były fantastycznymi okrętami, miłpo było by popatrzeć jak rozpylają na atomy Imperiale :)

Trochę były niedorobione pod względem uzbrojenia (słabe turbolasery), ale cóż, to odwieczna bolączka MC. W zakończeniu Jedi Academy jest fajna scena, w której trzy MC-80a (o ile pamiętam) sprawiają manto ISD. Realistycznie ;)

ZlyPorucznik pisze:
Jest możliwe aby VSD lądowały na Kashykk po transporty niewolników pod warunkiem, że owe platformy repulsorowe miały odpowiednie gabaryty?

Jest możliwe, ale po co? Imperium miało do tego celu lepszy sprzęt, w szczególności przestarzałe Acclamatory. Nawet, gdyby pojawiła się potrzeba użycia broni, to zapewne pozostawili na Acclamatorach trochę uzbrojenia, a angażować do misji transportowych okręt liniowy... Po co?
A te platformy trzeba zbudować, podczepić, i co dalej z nimi robić? Trzymać na orbicie? Bo wozić ze sobą to już mocno bezcelowo.
 
Awatar użytkownika
ZlyPorucznik
Stały bywalec
Stały bywalec
Posty: 300
Rejestracja: wt lis 15, 2005 12:45 pm

ndz lis 27, 2005 4:19 pm

W zasadzie to nie było moje pytanie z tym lądowaniem VSD, po prostu zaciekawił mnie rozwój dyskusji od strony akademickiej.
Ja również uważam, że niewolnicy nie są warci ryzykowania Victory.
Bardziej zaintrygowała w tym temacie mnie możliwość lądowania w awaryjnych okolicznościach.
Bo tak po prawdzie temat lądowania dużych jednostek liniowych interesował mnie od czasu kiedy graliśmy z kumplami w SWRPG (jeszcze na d6) i padł pomysł ukrycia kilku Imperiali na powierzchni księżyca (chodziło o ochronę kopalni, ale tak aby węsząca rebelia nie wiedziała o niej. Księżyc był zawsze pokryty chmurami) i jedną z koncepcji, która po wielu dyskusjach odpadła jako niedorzeczna, było ukrycie ich na powierzchni.
Dlatego choć ISD to nie VSD to jak zobaczyłem posta z takim pytaniem pomyślałem, że skoro Victory mógłby wylądować na Kashykk to dlaczego nie na mającym kilkukrotnie mniejszą gravitację księżycu.

Co wy na to?
 
Awatar użytkownika
NLoriel
Częsty bywalec
Częsty bywalec
Posty: 139
Rejestracja: czw gru 02, 2004 12:22 pm

ndz lis 27, 2005 5:10 pm

ZlyPorucznik pisze:
Bardziej zaintrygowała w tym temacie mnie możliwość lądowania w awaryjnych okolicznościach.

Jeżeli czytałeś serię 'X-wingi', to zapewne zorientowałeś się, że pomysł z 'leżanką' dla Lysankya'i był dość mocno naciągany, żeby umożliwić odpowiednie poprowadzenie fabuły.
System był jednorazowy, ogromny, nieporęczny, uniemożliwiał okrętowi zarówno prowadzenie ognia w dolnej półsferze, jak i sensowniejsze manewry. W istocie chodziło głównie o to, żeby wyrwać jednostkę na tyle wysoko, żeby była w stanie odpalic silniki główne - a cały pakiet pomocniczy ulegał zniszczeniu.

Skonstruowanie systemu, który miałby pozwalać okrętowi najpierw na wylądowanie, a potem na start, byłoby moim zdaniem dużo trudniejsze. Prawdopodobnie taniej by już było całkowicie przekonstruować sam okręt, zainstalować dodatkowe repulsory itp. Dodatkowo trzeba by przygotować odpowiednie lądowisko. Parkowanie na repulsorach odpada, jeżeli okręty miałyby być ukryte. 'Leżanka' repulsorowa musiałaby być albo na tyle wytrzymała, żeby nie ulec uszkodzeniu, kiedy będzie na niej leżał gigantyczny okręt, albo wyposażona we własne 'narządy lądowania' - i znów, może się okazać tańsze po prostu wbudowanie takich w okręt. Ewentualnie można by na powierzchni zbudować jakiś dok...

Ukrycie ISD? Trudne (jeśli nie niemożliwe), chociażby ze względu na to, że nie można go przecież wyłączyć. Jeżeli już chcemy ukrywać tego typu okręt, to raczej przez zamaskowanie jego emisji innymi - jakaś mgławica or sth (vide Kathol Rift, Ringalli Nebula etc), odpowiednia odległość itd.
 
Awatar użytkownika
Deckard
Fantastyczny dyskutant
Fantastyczny dyskutant
Posty: 2097
Rejestracja: wt wrz 20, 2005 9:50 pm

ndz lis 27, 2005 5:23 pm

A ja zaskoczę Was wszystkich. Wg Starships of the Galaxy ISD II ma słabsze osłony niż ISD, dodatkowo VSD ma najsilniejsze od nich obu, zaś VSD II takie jak ISD.

Co do Supremacy to sprawdziłem, ale tutaj w ogóle (w stosunku do SW d20) występuje misz masz. Wg gry fregata ma silniejszy sektor dziobowy, wg zaś rpg słabszy, ale zaledwie o jedną baterię. Wnioskując z konstrukcji autorzy Supremacy uznali, iż posiadając znikomą powierzchnię burtową należy zamontować działa tam, gdzie jest miejsce, czyli na dziób. MC 80 ma rozbudowane burty, stąd w sektorach tych ma solidną siłe ognia. Osłony? Nebulon ma słabsze, fakt, ale zaledwie o połowę od MC 80 (SW d20). Oto nieścisłości.

A wracając do Supremacy. VSD II ma lepsze osłony od ISD. Ma lepszą, choć nieznacznie siłę ognia. Ma niewiele lepsze baterie jonówek - ale poza dziobem. Tutaj różnica jest solidna. Ale jest coś jeszcze. Wartość struktury kadłuba.God damned, może jeszcze raz zagram, aby sprwadzić jak wypada ISD ze swoimi 2750 do VSD II.

Lądowanie VSD - efekt psychologiczny, majaczące coś to nie to samo, co stojące przed domem. Dwa - statek staje sie naturalną bazą bez potrzeby rozkładania prefabrykowanej konstrukcji. Ma już generator osłon, solidny kadłub i w okolicy raczej nic nie wychyli się, aby dostać CELNĄ salwą z turbolaserów. Celność to element trzeci. Z orbity nie do końca da się wszystko dostrzec i zniszczyć. Przykładów szukać należy w powieściach. Spalenie miasta to jedno, ale zniszczenie prędko wycofujących się jednostek tuż nad polem bitwy to co innego.

Przekłamań w grach jest całą masa - w Force Commanderze ATAT mógł przewozić tylko piechotę, żegnajcie desanty speederbikeów, landspeederów czy AT ST.

Aha - skoro VSD ma 900 metrów długości, mieści 2600 żołnierzy, ma ładowność 8100 ton, w hangarach 2 dywizjony, zaś ISD odpowiednio 1,6 km, 9700 żołnierzy, 36 tysięcy ton i 6 dywizjonów, to co się stało z pozostałym miejscem w VSD??? :shock: W najgorszym razie wymienione statystyki winny być niższe o 50 %. Nie są, jak sami zauważyliście.

Co do urządzen maskujących - a jak najbardziej dałoby sie wykryć zaburzenia pól. Problem w tym, ze w trakcie chaosu, jaki wybuchnie w toku ataku myśliwców/bombowców "stealth" (skrót myślowy) czujniki nie wychwycą tak szybko obecności zawirowań, zaś panika wexmie górę. W przypadku dużych jednostek jest to do zrobienia - ale takie urządzonko z pewnoscią do powszechnie używanych nie należy, trzeba jeszcze wiedzieć gdzie uderzą takim czymś. Thrawn trafił w 10!!!

Co do zakrzywiania promieni - pamiętacie Dathomirę i satelity admirała Zsinja?

I fakt, pochrzaniło mi się z assault frigate. Przeniosłem swoje projekty z SW d20 do rzeczywistosci. Czyli tak jak to robią autorzy książek.
 
Awatar użytkownika
NLoriel
Częsty bywalec
Częsty bywalec
Posty: 139
Rejestracja: czw gru 02, 2004 12:22 pm

ndz lis 27, 2005 5:55 pm

Deckard pisze:
A ja zaskoczę Was wszystkich. Wg Starships of the Galaxy ISD II ma słabsze osłony niż ISD

Nie wszystkich :) Tak jest we wszystkich konsekwentnych źródłach. Wiąże się to z faktem, że osłony energetyczne nie chronią przed jonówkami i pociskami fizycznymi, więc na dłuższą metę, w miarę opracowywania lepszych technologii (np. pancerz mozaikowy), sensowniejsze było inwestowanie w pancerz, niż w osłony. Owszem, może to być na początku zaskakujące, ale wystarczy przyjrzeć się tym parametrom w Gwiezdnych Niszczycielach, żeby zauważyć wyraźny trend - słabsze osłony (nieznacznie słabsze), ale za to coraz mocniejszy pancerz (największy skok jest tu oczywiście przy przejściu VSD/ISD, ale nawet ISD-II kontynuuje tę tradycję.
Dodatkowe jeszcze przewagi pancerza nad osłonami - pancerz nie zużywa energii (jeśli nie liczyć osłon cząsteczkowych), podczas gdy tarcze energetyczne chłoną jej dużą ilość. Pancerz nie utrudnia też łączności długodystansowej.

Co do Supremacy to sprawdziłem, ale tutaj w ogóle (w stosunku do SW d20) występuje misz masz.

Rebellion w ogóle w znacznej wiekszości przypadków nie nadaje się na sensowne źródło.

Lądowanie VSD - efekt psychologiczny, majaczące coś to nie to samo, co stojące przed domem.

Acclamator, a VSD niech pilnuje z orbity :)

Dwa - statek staje sie naturalną bazą bez potrzeby rozkładania prefabrykowanej konstrukcji.

Tylko wtedy trzeba go przerobić tak, żeby był w stanie służyć jako sprawna baza dla stacjonowania dużej armii. To w dość oczywisty sposób kłóci się z dostosowaniem go do roli kosmicznego okrętu liniowego.

Ma już generator osłon, solidny kadłub i w okolicy raczej nic nie wychyli się, aby dostać CELNĄ salwą z turbolaserów.

Przystosowanych do walki na innych dystansach i zwalczania innego typu celów (patrz wyżej). Dodatkowo lądujący na 'leżance' okręt ma niejako z założenia załatwioną dolną półsferę, a górne czy boczne turbolasery nie będą w stanie pokryć obszaru, który jest potrzebny. Dodatkowo broń ta jest nieskuteczna w walce z małymi celami na bliskich odległościach (Trench Run Disease, u nas znana chyba jako terapia kanałowa). Dodatkowo - niska szybkostrzelność. Dodatkowo - zbyt duży kaliber: turbolaserami ciężko jest wspierać własne siły w ogniu walki.

Dlatego moim zdaniem dużo sensowniej jest wykorzystać - jeżeli chcemy już mieć maksymalny overkill i projekcję siły - tego nieszczęsnego Acclamatora, który jest dużo lepiej przystosowany do koszarowania wojska, a uzbrojenie też nie jest tak bardzo przystosowane do toczenia przedłużonej wymiany salw w przestrzeni kosmicznej. A jeszcze dodatkowo wyposażyć go w autoblastery w miejsce broni cięższego kalibru... I jedziemy.

Tymczasem ewolucyjnie wygrał model garnizonów prefabrykowanych. Być może dlatego, że jednak lepiej się sprawdzały. Rebelia nie miała ich jak ugryźć bezpośrednio, a na trudniejsze sytuacje - zawsze można było wezwać wsparcie orbitalne (znów nie pamiętam nazwy tego sztandarowego przykładu na taką sytuację, ale chyba gdzieś w obrębie tego forum już raz go przytaczałem, wygrzebując nazwę odnośnej planety) .

Aha - skoro VSD ma 900 metrów długości, mieści 2600 żołnierzy, ma ładowność 8100 ton, w hangarach 2 dywizjony, zaś ISD odpowiednio 1,6 km, 9700 żołnierzy, 36 tysięcy ton i 6 dywizjonów, to co się stało z pozostałym miejscem w VSD??? :shock: W najgorszym razie wymienione statystyki winny być niższe o 50 %. Nie są, jak sami zauważyliście.

Abstrahując już od metody liczenia długiości, powierzchni i/lub objętości, VSD miały słabsze rozwiązania techniczne, wymagające więcej miejsca. To podobnie jak z drednotami - Rebelianci dzięki nowszej technice byli w stanie wiele z nich wyciąć i uzyskać bardzo sprawny okręt, a Imperium też potrafiło drednota Rendilli odpowiednio 'odchudzić', kiedy było to potrzebne.

Co do zakrzywiania promieni - pamiętacie Dathomirę i satelity admirała Zsinja?

NightCloak. Nie takie rzeczy Imperium wymyślało :)
 
Awatar użytkownika
Deckard
Fantastyczny dyskutant
Fantastyczny dyskutant
Posty: 2097
Rejestracja: wt wrz 20, 2005 9:50 pm

pn lis 28, 2005 1:50 pm

:( - niestety poza XW, Tie Fighterem, oraz Republic Commando żadna gra nie zawiera wiernych informacji (z wyłączeniem Battlefront`ów - gdyż nie miałem okazji sprawdzić, zaś KOTORy są, hm, bez porównania, chyba, że z tymi wieśniakami brodzacymi w błocie i statkami wprowadzanymi do portu przy użyciu mułów i lin).

Jedna sprawa mnie nurtuje - jakim cudem Acclamatory są w stanie wodować? Bo oglądając CW chapter 5 i bitwę na Mon Calamari (idiotyczna zresztą - ale doszliśmy do wniosku, iż to przejaskrawiona wizja SW)sprawa jest bezdyskusyjna.

A przykład z VSD jako stacjonarnym punktem oporu to nie standard regulaminu pola walki, ale specyficzny wariant w sytuacji, gdyby wymagały tego okoliczności. Sytuacja chyba możliwa do wyobrazenia. :)

Objętości - gdyby tylko statki w SW miały sześcienne konstrukcje, byłoby niewątpliwie łatwiej...

Kto jest online

Użytkownicy przeglądający to forum: Obecnie na forum nie ma żadnego zarejestrowanego użytkownika i 1 gość