Granie mrocznym gotyckim magiem lub mroczną gotycką półwampirzą wiedźmą jest ciekawsze?
Hm... A niby w czym jest ciekawsze? Od grania postaciami nie-mrocznymi? Jest to takie samo wpisanie się w banalną konwencję, ta sama moneta tylko jej inna strona niż postać kryształowo pozytywna.
Zamiast paladyna wydanie tysięczne mamy mroczną wiedźmę/zabójcę/itd. wydanie tysięczne.
Ciekawa postać to coś więcej. Ciekawa postać to człowiek, który jest świadomy życia w określonym świecie, podejmuje decyzje na podstawie wpisania się w daną rzeczywistość i konsekwencji. Granie stereotypem jest banalne. Ale odbiegłem od tematu.
Wildrose - pisałaś o tych gotyckich ubrankach i wogóle. Jasne, samo przebieranie się jest fajne, samo odgrywanie kogoś innego też jest fajne. Nie raz byłem na Castle Party i cieszyło mnie, kiedy można było przebrać się w mrrocznego gota. Gorzej, kiedy staje się to jedyną receptą na oryginalność.
Tak jak w RPG - kiedy człowiek nie jest zdolny zagrać postacią z twardym kręgosłupem, z ręcami i nogyma. Nie jest żadną sztuką zagrać paladynem, tak jak nie jest sztuką zagrać mrocznym, złym nekromantą. Sztuką jest zagrać zwyczajnym człowiekiem (czy tam innym stworkiem): chłopem, cyrulikiem, rybakiem, skrybą. O ile w AD&D raczej nie uświadczymy takich postaci z uwagi na konwencję, to w niektórych innych systemach mamy możliwość zagrać zwyczajnym obywatelem uniwersum.
A pisząc o złych postaciach, zastanawiałem się nad lubością, w jaką niektózy wpisują się w stereotypowe, sztampowe postaci, w schemat Evil, który może był ciekawy dwieście lat temu, kiedy literatura popularna stawiała swe pierwsze kroki, dzisiaj taki schemat jest po prostu oklepany i nieco mało poważny.
Reasumując - fajnie jest zagrać różnymi postaciami. Lecz dziwne jest, kiedy niektórzy totalnie wpisują się w schematy evilicznych postaci i każde ich następne postaci są właśnie takie. Nad tym chciałem się zastanowić w tym temacie.
Uf, alem kobyłę spłodził