Jak pisałam kilka stron wczesniej - Krakon 2006 wypadł na serio bardzo dobrze
Ale obecna dyskusja sprawiła, że nabrałam ochoty ponownie zabrać głos.
Po pierwsze - Muszę przyznac, że miałam okazję spac własnie w jednej z małych salek tuż obok sali gimnastycznej i tuż za tak cudownym obiektem jak bufet (lokacja trenowała silną wolę - cały czas pachniało jedzeniem
). I w sobotni wieczór rzeczywiscie zostałam poinformowana, że czas zmykac bo figurki tez chcą lulu
Co prawda oraganizator z którym miałam okazje rozmawiać (przepraszam najmocniej - ksywki nie pamiętam) szybko zrezygnował z władczego tonu i wybrał opcje dyskusji. Ta jak wiadomo, czesto daje lepsze rezultaty. Ale nie o tym chciałam akurat
Tak czy siak, ostatni nocleg mnie już nie interesował, bo własnie po pólnocy opuszczałam Kraków. Więc ze zwolnieniem mini salki nie było problemów. Ale pozostajace tam 3 osoby musiały sie ewakuowac.
I to własnie uważam za rzecz pozbawioną sensu lub po prostu czynioną na łapu capu! Sobota - przedostatni dzień konu, szkoła przezywa apogeum ciasnoty. A tu nagle tracisz swoje miejsce do spanka! Bo batlowcy, bo figurki... Ja jak najbardziej rozumiem potrzebę magazynu na figurki. Ale czy w takim razie, na miłosc boską, nie można było trzymac tych sal zamknietych od początku? Z tak zwalczaną przez Was kartką "Magazyn" czy insze "Nieupowaznionym wstep wzbroniony" na drzwiach? Skoro było wiadomo, ze Batlowcy będa potrzebowali miejsca można było o nim pomyślec wcześniej. A nie w sobotę, kiedy nawet trudno gdzies przeniesc zastałych mieszkańców
Po drugie - Zdarzały się przypadki bardzo niemiłych zachowań w stosunku co do uczestników przestrzegających regulaminu. Może powiecie że to tylko szczególy, ale cóż, to szczególy wpływaja na atmosferę. Zdarzyło się kilka razy, ze tuż po wejściu na konwent, praktycznie przy samiusich drzwiach sprawdzano obecnośc plakietek. To oczywiste i słuszne. Ale zbędne jest moim zdaniem, aby osoba sprawdzajaca wyrzucała potokiem słow w strone wchodzacego (który własnie rozpina kurtke w drzwiach, aby plakietke wydobyć): "Plakietka! Bo ja Cię moge wywalic jak nie masz!!!!" Wiadomo, ze ktoś kto wlasnie stoi jedną nogą w drzwiach, rozpina kurtkę, trzyma zakupy pod pachą i jednoczesnie szuka plakietki może poczuc się zniesmaczony. Przeciez wystarczyłoby zwykłe: "Plakietka" czy w wersji de luks "Chciałbym zobaczyc Pana identyfikator" i poł minutki poczekania, az facet wyciągnie. A nie zgrywanie sama nie wiem kogo? Ale kogoś w stylu jedynego władnego szeryfa w miescie
Problem krzyczenia: "Drzwi, drzwi" tez był już poruszany. Ja rozumiem pobudki, ale potrafiło przyjmowac to formę stałego krzyku, nawet jak sie przez te drzwi jeszcze nie zdążyło przejść.
Stąd nasuneła mi się myśl drobnego apelu: będzie nam na serio wszystkim milej na konwencie, jesli oprócz przestrzegania regulaminu, bedziemy równiez stosowali elementarne zasady grzeczności i taktu. I to zarówno uczestnicy jak i organizatorzy
wszak przykład podobno idzie zawsze z góry
A KRAKON 2006 BYŁ NA SERIO DOBRYM KONWENTEM