Zacznijmy od kilku prostszych pytań. Czy w fantastycznych światach cokolwiek stoi na przeszkodzie, by zachodziła reinkarnacja? Może niektóre eschatologiczne wizje wydają się stawać w sprzeczności z ideą kręgu ponownych narodzin, jednak niekoniecznie. Pamiętajmy, iż nie ograniczamy się w tej dyskusji do konkretnego świata czy kosmologii, jakkolwiek siłą rzeczy musimy sięgać po tego rodzaju przykłady. Nawet jednak w Zapomnianych Krainach z ich Polami Letargu można sobie wyobrazić reinkarnację jako element wierzeń szczególnych grup społecznych - illithidy mogą być jedną z nich. Nawet dusze, które trafią po śmierci na przykładowy Plan Letargu mogą zostać odesłane czy też w inny sposób odrodzić się za sprawą wiary - a może i boskiej lub duchowej pomocy. Zastanawiam się, jak wyglądało to w przypadku Kara-turu - byłoby to całkiem prawdopodobne, jakkolwiek brak mi w tej chwili pewności.
Druga kwestia to istota i znaczenie illithidów. Kim, albo też czym oni są? Pasożytami. Przybyłymi z obcego świata, niezwykłymi i antycznymi stworzeniami, których larwy w procesie Ceremorfozy pożywiają się po części tkanką mózgu ofiary, przekształcając ją jednocześnie w mutanta, wynaturzenie, aberrację - łupieżcę umysłów. To już nie ta sama istota, co przed Ceremorfozą, ale i coś w niej z dawnego życia pozostało. Może jednak larwa, dorastajac, rozwija i własną, szczególną w formie, duszę? W takim kontekście reinkarnacja pod postacią illithida oznaczałaby dla człowieka powrót do życia pod postacią larwy-kijanki, która ostatecznie - być może - zdoła przejąc kontrolę nad wybranym nosicielem, przemieniając go w nowego łupieżcę umysłów - siebie.
Planetourist pisze:llithid-druid to profanacja, kpina i herezja
Czy słyszałeś może o zgładzonej kabale Przyjaciół Ludzi? Była to specyficzna grupa łupieżców umysłów... Mieli pewne tendencje do Dobra, byli właściwie buntownikami w obrębie rasy i walczyli z innymi illithidami. Co najważniejsze zaś, prawdopodobnie zachowywali pamięć i osobowość z wcześniejszego życia - sprzed Ceremorfozy. Czy Przyjaciel Ludzi - Druid byłby "profanacją, kpiną i herezją"? W obrębie nacji, owszem. Zwłaszcza pamiętając o tym, iz zostali oni wyniszczeni jako niebezpieczni. Może jednak przydarzyć się ponownie, iż frakcja tak powstanie, a ktoś zdoła przetrwać Ceremorfozę i pozostać człowiekiem w ciele wynaturzonego potwora. Jednak pamiętajac o tym i wiedząc, że to może się zdarzyć - choćby na jednostkową skalę - nie możesz zupełnie wykluczyć możliwości.
Wracając do pytania o Zewnętrzność i losy dusz, które zetkną się z obłędem zeń płynącą. Pewnych informacji brakuje, jednak wiemy, iż Odległa Dziedzina znajduje się poza Wielkim Kołem, poza kosmologią, czasem i przestrzenią. Jest Pustką, nierzeczywistością, nierealną i niepojmowalną. Żadna dusza nie trafi tam po śmierci w sposób bezpośredni, chyba, że zostanie porwana. Aby do tego doszło, śmierć musiałaby zajść w samej Zewnętrzności, w czasie związanego z nią rytuału lub z ręki (macki?) przybywającej stamtąd istoty, która porwałaby duszę ze sobą - ta ostatnia możliwość jest bardziej dyskusyjna.
Pytanie, co spotyka kultystów, którzy nie znajdą się akurat w "sprzyjajacych okolicznościach". Zapewne trafią gdzieś na Plany, a ich obłąkana, wyczerpana dusza trafi do odpowiedniej dla swego charakteru i poczynań Sfery. Możliwe, że zamiast tego znajdzie się ona na Planie Letargu lub w Harmonijnej Domenie Zewnętrza - pamiętajmy tutaj, iż jest to zarazem kryjówka Ilsensine, niejako łącząca się z Odległą Dziedziną pod wzgledem idei. Problem stanowi samo oddawanie czci istotom spoza rzeczywistości. Najdokładniejsze podobieństwo wykazuje tu demonolatria - kult biesów. Odwołując się do klasycznego pojmowania tego zjawiska, owo szukanie pomocy i dążenie do potęgi za sprawą obcych bytów - czartów czy też tego, co przebywa w Zewnętrzności - zwraca ich uwagę. Prowokuje. Przyciąga, wabi, tak, iż towarzyszą oni kultyście nawet, gdy on sam nie jest tego świadomy. Może więc czekają. Szepczą, nawołują, doprowadzając stopniowo do szaleństwa lub grzesznego upadku na samo dno czeluści - idea jest ta sama. Skoro jednak trwa ów plugawy nadzór, to można mówić o trwałej więzi - bluźnierczym połączeniu z Odległą Dziedziną. Gdy ktoś taki umrze, nie dany mu będzie spoczynek, na nic optymistyczne Rest In Pace na pomniku. Istoty czekały. I były gotowe, by pochwycić duszę, gdy tylko oddzieli się od ciała, porywając ją w otchłań Zewnętrzności, by tam stała się nowym elementem krajobrazu lub pokarmem dla bezmózgich bogów lub innych nieludzkich bytów.
Amen.