Poskładać to mogła, ale do zabicia to on nie jest:)
No jasne, że nie jest. To było tylko chwilowe zwycięstwo. D. powrócił jakiś czas później w scenariuszu, którego finału nie przeżył nikt z drużyny.
Jak to zrobiła?(ciekawi mnie to, może to kiedyś wykorzystam)
To był po prostu cud
na początek zaznaczam że grając w WFRP wszystkie rzuty w walce były jawne więc nie chodziły w grę żadne przekręty MG.
Druzyna liczyła 8 graczy (full napakowany fechmistrz, czterech innych wojowników w tym dwa krasnoludy, 3 z tych 4 wojowników było naprawdę mocnych), do tego strzelec, medyk i przepatrywacz. Graliśmy kampanię, której finał rozegrał się zamku Drachenfels, wykorzystałem parę pomysłów z dodatku Zamek Drachenfels (pomysł z sercem, które BG mają odzyskać, oraz z świętym mieczem pobłogosławionym przez Sigmara, który miał tam jakieś plusy przeciw D.
Druzyna przystapiła do eksploracji zamku co wbrew pozorom nie okazało się tak bardzo niebezpiecznym zadaniem, grając wszystko zgodnie z tym co zawartow podręczniku Zamek Drachenfels przebrnęli przez cały zamek bez większych strat (paru rannych, kilka straconych punktów przeznaczenia, ale nikt nie zginął). W końcu stanęli przed obliczem D. a ten zaproponował najsileniejszemu z BG fechmistrzowi Hansowi von Streissen by został jego sługą, zaoferował mu praktyczną niesmiertelność. Ponieważ bohater był potężny D. upatrzył go sobie na swojego wysłannika, i nawiedzając go kilkakrotnie w jego snach pod postacią Sigmara przekonal go do przybycia na zamek. Hans jednak nie przyjął oferty, tym samym D. przystąpił do eksterminacji drużyny. Jeszcze zanim to nastąpiło jako malutką demonstrację swoich możliwości wyeliminował jednego z krasnoludów łamiąc mu zaklęciem obie nogi.
Chwilę potem dwóch BG (strzelec i przepatrywacz) zostało usmażonych kolejnym czarem (reszta miała szczęście - dostali małe obrażenia lub jeszcze mieli PP) i została piątka (w tym medyczka
) którzy rzucili się na D. Ocena wspólczynników Drachenfelsa i jego możliwości bojowych wykazywała, że drużyna zostanie zmasakrowana, więc uznałem że warto by D. pokazał na co go stać w walce wręcz. Oczywiście dla większego bezpieczeństwa rzucił na siebie czar ochronny, a ponieważ uznałem że jest takim pakerem to mu wolno - od czasu do czasu zamiast jednegoz ataków rzucał na siebie czar leczący. Wymiana ciosów trwała kilka rund, podczas których BG żegnali się co chwilę z kolejnymi punktami przeznaczenia - niemal każdy cios D. pociagał za sobą taki własnie skutek, niektórzy zainkasowali krytyki ale jakoś nikt nie został zabity.
W pewnym momencie szczęscie się do nich uśmiechnęlo, w jednej rundzie udało się im zadać kilka celnych i silnych ciosów (z dodatkowymi obrażeniami), zanim D. miał okazję rzucić jakiś czar nadeszła kolejka fechmistrza uzbrojonego w poświęcony miecz. Jeden po drugim zadał bardzo mocne ciosy, które jednak nie robiły D. jakiejś wielkiej krzywdy i mógłby przyjąc takich jeszcze sporo i nadal dobrze się trzymać, jednak przy ostatnim ataku fechmistrza zdarzyła się rzecz niespodziewana.
Przy rzucie na obrażenia Hans wyrzucił po kolei 6 (udany rzut na dodatkowe obrażenia) 6,6,6,5....
Wszystkim włacznie ze mną jako MG (i Drachenefelsem) opadły szczęki, po czym nastąpił błysk, trzask, miecz, którym zadano cios rozprysnął się na tysiąc kawałków, a z Drachenfelsa została sama maska.
Gdyby nie ten rzut, cała ekipa przeszłaby do historii w ciągu conajwyżej dwóch kolejnych rund.
Raczej trudno byłoby więc tą metodę wykorzystać, bo polega ona na nieprawdopodobnie fuksiarskim rzucie (który nastąpił po serii innych udanych rzutów), który uratował drużynę przed pewną zagładą. Coś takiego (tzn taki rzut na obrażenia) zdarzyło się na moich sesjach dwa razy, we wcześniejszej kampanii sam rzuciłem podobny wynik posyłając jednym ciosem do piachu namaksowanego BG krasnoludzkiego zabójcę smoków, co do którego nikt nie spodziewał się że prędko znajdzie śmierc, której szukał. Pokonanie przez druzynę Drachenfelsa było takim wyrównaniem rachunków z MG za tego zabójcę smoków, w obu tych przypadkach nikt nie spodziewał się tego co się wydarzyło i obie te sytuacje do tej pory są wspominane przez moich graczy choć wydarzyły się na sesjach w 1999 roku. Jest to też jedna z przyczny dla których zawsze gram z kostkami i nie bawię się w storytelling - takie niespodzianki to świetna sprawa
PS: co do dzielnego Hansa von Streissen to spędził on potem niemal rok walcząc na estalijskich arenach z bykami i róznymi stworami, jako Sirkaya Streissen (nieszczęsnik zaraz po zwycięstwie nad D. stał się ofiarą klątwy która zmieniła go w kobietę), a jakiś rok po walce z Drachenfelsem poległ(a) w Arabii w starciu z wyznawcami Khaine'a. Dzięki temu uniknął zemsty ze strony Drachenfelsa
, szczęsciarz