To teraz moja kolej. Jeżeli wachałeś się przed wyjściem do kina na Piratów to się nie wachaj, bo film jest warty każdej złotówki. Moje osobiste odczucie? Druga część lepsza od pierwszej. Czemu? Czy ma świetną fabułę? Rewelacyjną grę aktorską? Wiele sprytnych wątków? Atmosferkę? No cóż, fabuła jest prosta, gra aktroska u niektórych świetna a u niektóych kiepska, posiada kilka smacznych wątków i stanowczo wprowadza nas w tą Piracką Atmosferkę. Czyli jakoś tak nie za dobrze... ale od każdego filmu oczekujemy czegoś innego. Gdy idziemy na kryminał to ważna jest sama zagadka, problem z którym muszą zmierzyć się bohaterowie. Gdy idziemy na komedię to możemy trącić wszystko, byle by nam śledziona wybuchła ze śmiechu. A gdy idziemy na film o piratach, to podczas oglądania powinienem czuć bryzę na twarzy i po wyjściu z kina mieć ochote posłuchać szantów i wołać do każdego 'Ahoj'. "Piraci z Karaibów: Skrzynia Umarlaka' spełnia to kryterium w 120%.
Dobra, do rzeczy - tę część notki postaram się zredagować w taki sposób, by osoby które film oglądnęły wiedziały o czym mówie, a osoby które jeszcze go nie obejrzały nie musiały obawiać się spojlerów.
Co mi się w filmie podoba:
- Akcja. Każda scena to akcja - nie koniecznie dynamiczna walka, często raczej budowanie atmosferki, mroszznego klimatu, poznawanie bohaterów. Ale mimo wszystko akcja.
- Brak dłużyzn. Niektóre dobre filmi cierpią z powodu braku wyważenia w długości scen. Często ogląda się jakąś scenę trwającą wieki i powtarza w myślach "Tak, już wiem że Franklin kocha Mummolinę, poproszę dalej!". Piraci nie posiadają dłużyzn.
- Zabawy Pirackimi Mitami. Twórcy filmów całkiem zgrabnie wplatają w film pirackie mity - mamy więc głównego złego jak i wyśmienitą czarnoskórą bohaterkę znaną z prawie wszystkich piracki legend...
- Gagi i humorek. Film nie obfituje w wiele wesołych tekstów, ale kipi wręcz od humoru sytuacyjnego - i to całkiem zgrabnego.
- Brak Czeni i Bieli. Bohaterowie nie są jasno i klarownie postawieni po stronie zła lub dobra. "Jak to!" ktoś zawoła "Przecież taka Lizzie jest dobra jak pierwiosnek!". No, to niech oglądnie film...
- Wprowadzenie dwóch wyjątkowo moim zdaniem zabawnych postaci które dodają filmu kolorytu.
- Wprowadzenie jednej złej i mroszznej postaci, i to w miarę oryginalnej bo nie żąda władzy nad światem. Żąda rzeczy bardziej przyziemnych acz również interesującej.
-Pięc pierwszych sekund pierwszej sceny. Re-We-La-Cja - przypomniał mi się film HERO i moja ulubiona scena walki.
- Morski Bysior. Jak dla mnie rewelacyjny.
- I jedna rzecz z którą mam problem, ale wierzę że w 3 części wszystko zostanie wyjaśnione. Skąd się wziął pan pojawiający się na samiuteńki koniec filmu?
TO tyle. Film polecam gorąco.