Piskboga,
Ok. Może na dwie osoby jest większe kombinowanie, ale na większą ilość, jednak gra jest wypadkową przypadku.
Sorry, ale może przy Twojej ekipie. U nas nie ma w zasadzie w ogóle przypadku, szczególnie gdy gra zmierza ku końcowi i ludzie nie myślą już tylko o wygraniu, ale też o nie dopuszczeniu do zwycięstwa rywala. Nagle zaczyna się polować na architekta, a nie na kupca. Takich przesunięć jest masa, warlord robi się ważniejszy, ktoś go musi systematycznie wybierać.
A gdy dodać karty z rozszerzenia, to w ogóle jest wesoło.
Chyba że ktoś gra na zasadzie - patrzę na swoje i nie zastanawiam się, co puściłem do przodu dla innych graczy. Wybacz, ale czynnik losowy w Cytadeli jest niemalże zerowy - gracze sami decydują, które karty znajdą się w grze. Jedyna losowość dotyczy jednej, jedynej zakrytej lub nieużywanej karty na stole.
Powołujecie się na Thurn und Taxis - w którą nie grałem, a która rozumiem ma cechy Puerto Rico. W tej ostatniej kontrola gry przez gracza jest totalna, bo znasz całkowity efekt swojej decyzji. W Cytadeli w trakcie gry na więcej osób nie masz możliwości już takiego wpływu. Niby wiesz kim jest gracz który może wygrać, ale twój ewentualny atak na niego jest planowany na podstawie tylko przypuszczeń odnośnie tego jaką postać on wybrał. Może raz grałem na dwie postacie i tutaj faktycznie jest większe pole do popisu.
W Puerto Rico w ogóle nie atakuje się rywali. W Taxisach też nie. Bo to się nie opłaca, a i możliwości ataku są mocno ograniczone.
W Cytadelach możesz przeciwnika: zabić, okraść, zburzyć mu lokację, zabrać mu kasę opatem, zabrać postać wiedźmą. To tak z pamięci. Co więcej - każda z tych akcji, nie dość, że szkodzi rywalowi, to jeszcze sprawia, że ty zyskujesz [bo masz jeszcze akcję swoją], a nie stoisz w miejscu.
Pozdrawiam