(znów mi się nudzi, to i tu odpoweim..
)
Jak na mój krótki czas grania w Crystalicum jestem dość zadowolony z Imperium Kryształowego. Grałem ok. 10 razy, w tym pare razy aby zobaczyć na czym wogóle polega ta gra i kilka razy rozegrałem partie niedokończone. Fakty są takie, że w dwóch nie dokończonych partiach z Astonią prawdopodobnie mój kumpel by mnie sklepał, grając z gnomami, dwa razy wygrałem zdecydowanie (za pomocą inwazji) i raz przegrałem, ale minimalnie. Zdobyłem doświadczenie także na Lodowych elfach, z którymi raz przegrałem druzgocąco (moja ambasada praktycznie nie istniała), a grając po raz drugi bym zwyciężył (jak skrupulatnie sprawdziłe z kolegą, miałbym wystarczająco dużo ciała, wraz z wszystkimi akcjami i szczęściem, do zniszczenia mu świata ojczystego...), ale musieliśmy przerwać pojedynek.
Wnioski: Nie było tak źle. może to polega na naszej amatorszczyźnie, ale poza niektórymi partiami grało mi się całkiem nieźle.
Jednak mimo wszystko zgadzam się z tobą. Aby przeprowadzić inwazje, trzeba być niezłym we wszystkim. Trzeba mieć mocną flotę, aby muc swoje postacie "dowieść", co raczej ciężka wykonać grając przeciwko Krasnalodom oraz dużo ciła w wojskach, co raczej ciężko jest uczynić grając z Elfami, czy z Astonią. Zawsze mi się wydaje, że moje zwycięstwa są bardziej wymęczone od zwycięstw przeciwników...
Aby wygrać tą armią trzeba mieć przede wszystkim sporo szczęścia.
Mówisz, że jej głównym problemem jest to, że nie jest dobra w niczym "przydatnym". Tak, zgodze się z tym, chociaż uważam, ze dzięki swojemu "średniactwu" jest ona w stanie zareagować na większośc rzeczy na stole.
Mimo, że zapewne moja armia dostanie wiele razy w kuper, wiem jedno, nie ma to jak najbardziej widowiskowa forma zwycięstwa - zwycięstwa za pomocą Inwazji