Zrodzony z fantastyki

  • 1
  • 4
  • 5
  • 6
  • 7
  • 8
  • 31
 
Awatar użytkownika
Var Kezeel
Częsty bywalec
Częsty bywalec
Posty: 140
Rejestracja: pt lis 26, 2004 11:07 pm

ndz paź 15, 2006 2:03 pm

Soze

Mężczyzna zaklął. Deszcz strzał przemknął obok niego, gdy przywarł płasko do pnia, ze świstem przecinając powietrze. Zobaczył padającego Evendura
~Muszę dorwać ten jego pierścionek~ przeleciało mu przez myśl.
A potem wszystkie myśli zostały zagłuszone przez huk, a Sozego oślepił nagły rozbłysk światła. Fale gorąca uderzyły, gdyby nie magiczna moc płaszcza zsunąłby się z konaru.
Wszystko minęło, pozostawiając po sobie pełzające po drzewach płomienie. A potem ten ryk.
Ryk który zmroził Soze'go. A nie należał on do tych strachliwych.
~Na wszystkie nikczemne uczynki Maski, co tu do diabła się dzieje?~
Soze wolał nie sprawdzać. Wspiął się wyżej na drzewo i zaszył w gęstwinie liści. Wolał pozostać ukrytym do czasu, gdy niebezpieczeństwo samo się nie ujawni...
 
Awatar użytkownika
Nefarius
Fantastyczny dyskutant
Fantastyczny dyskutant
Posty: 3957
Rejestracja: śr mar 08, 2006 6:39 pm

ndz paź 15, 2006 6:46 pm

Wszyscy, Wybuchy ucichły, lekki wiatr również się uspokoił. To jednak nie koniec kłopotów. Widocznie kilu orków przeżyło „ognisty atak” i nie mają zamiaru się wycofywać. Istota, która czarem odesłała na inny świat Sylvana, najwidoczniej miała tyle szczęścia by przeżyć. Kolejny czar właśnie uderzył w klatkę piersiową Nicka, powalając go na ziemię. Mężczyzna w drgawkach leżał, nieprzytomny. Wydawało wam się, że to już naprawdę koniec, kilku uzbrojonych zielonoskórych okrążyło was w waszym własnym obozie. Nie było drogi ucieczki. Nagle zza jednego z większych krzaków wyłonił się jakiś inny z wyglądu ork. Potwór nie miał na sobie zbroi, był wymalowany śmierdzącą mazią i podpierał się na długim drewnianym kiju. Mięśniaki z toporami ustąpili mu miejsca, jakby był ich przywódcą. Ork szaman, bo na takiego wyglądał głośno się uśmiechnął i wycelował w środek waszego obozu swoim kijem. Nawet nie zdążyliście zareagować, gdyż znów zerwał się ten straszny porywisty wiatr. Szaman spoważniał nagle i odwrócił się w tył. Ziemia zatrzasnęła się jakby coś wielkiego nań wylądowało. Nagle z pomiędzy drzew wyłoniła się ogromna smocza paszcza, przygryzając w pasie orka czarodzieja. Widok ten był nie tyle majestatyczny, co przerażający. W mgnieniu oka reszta orków uciekła w popłochu. Nie mieliście pojęcia, o co chodzi. Dlaczego ten gad wam pomógł… Kilka chwil później, kiedy to truchło zielonego ryja zostało przeżute smok donośnym głosem odezwał się do was.
-Nie powinniście tutaj przebywać, to niebezpieczne miejsce dla takich małych, słabych istotek…-
W jego głosie można było rozpoznać nutkę ironii, wyśmiewająca waszą nieporadność. Gad wyłonił się zza drzew, był wielki miał kilkanaście metrów, jego ciało było pokryte wieloma kolcami a skóra była piaskowego koloru. Nie mieliście pojęcia jak zareagować, z ledwością staliście na miejscu, nie rzucając się do ucieczki.
-Nie myślcie sobie, że przybyłem was uratować! Mam w nosie takie marne gnidy jak wy, przybyłem tu po ciało tego głupca…- Smok spojrzał na nieżywego Evendura po czym zmrużył oczy…
 
Awatar użytkownika
iron_master
Wyróżniony
Wyróżniony
Posty: 2815
Rejestracja: czw paź 20, 2005 7:56 pm

ndz paź 15, 2006 7:25 pm

Nathaniel

Smok! Zaprawdę, przed nimi, jak gdyby nigdy nic, stał prawdziwy smok. Pogłoski zatem się potwierdziły i w tej części świata występują częściej niż gdzie indziej. Nathaniel nabrał tchu i oparł się o drzewo. Nie mógł w to uwierzyć. Wyglądało na to, że wpadli w większe tarapaty, niż się pierwotnie spodziewał.

Błyskawicznie przypomniał sobie zaklęcie ochrony przed ogniem. Póki co nie miał zamiaru go rzucać, mogłoby to rozzłościć bestię, ale lepiej być przygotowanym. Powoli przeszedł za osłonę z drzew i krzaków po czym zawołał:
- Witaj, o dostojny. Jam Nathaniel Laelithar ze słonecznej Evermeet, gdzie tacy jak Ty są szanowani i poważani. Jak widzisz i ja ze szlachetnej rasy pochodzę. Dzięki Ci za ratunek, nawet jeśli nieświadomy był. Pozwolisz, że zapytam czegoż chcesz od ciała naszego zmarłego towarzysza? Naszpikowane ono strzałami, na pochówek zasługuje. Jednak jeśli taka Twa wola, to wiec, że ja przeszkadzać Ci nie będę bo życie mi miłe, a wiem, że jednym swym wspaniałym podmuchem mógłbyś zmieść nas wszystkich, tak jak całą tę plugawą orczą bandę. Wybacz mi mą ciekawość, ale czy mógłbym poznać twe imię, aby wiedzieć, który ze wspaniałej rasy, życie mi uratował i komu dług wdzięczności jesteśmy wdzięczni? - Mówił ostrożnie, aby nie urazić gada. Nie wszystko co mówił była całkowitą prawdą, lecz znakomita większość. Wiedział, że z czerwonymi smokami należy obchodzić się ostrożnie, ponieważ są wyjątkowo nerwowe.

Tylko czego ten konkretny chciał od naszpikowanego strzałami ciała Evendura? Czyżby aasimar miał w sobie coś szczególnego? Elf był tego niesamowicie ciekaw, jednocześnie zdrowy rozsądek podpowiadał mu aby ostrożnie dobierać słowa. Wiedział, że ich życie wisi na włosku i każda uwaga może ten włos przerwać. Miał tylko nadzieję, że Urgh nie powie niczego głupiego...
 
Awatar użytkownika
Var Kezeel
Częsty bywalec
Częsty bywalec
Posty: 140
Rejestracja: pt lis 26, 2004 11:07 pm

ndz paź 15, 2006 7:53 pm

Soze

~Jakiś cyrk! Co tu się na Otchłań dzieje?~

Umysł Sozego ledwie ogarniał to wszystko. Siedział przyciśnięty do pniaka pośród listowia i przyglądał się temu wszystkiemu.

Kiedy zobaczył smoka, znowu nie spadł tylko dzięki mocy magicznego płaszcza.

Smok. Słyszał o nich wiele, ale żeby któregoś zobaczyć? Podczas misji wyżynania głupich orków? To przecież nie ma żadnego sensu, skąd ten smok mógł się tu wziąść?

Głos potężnego gada wstrząsnął nadpalonym drzewem nad którym siedział Soze. Czego chciał od tego martwego rycerzyka? Jedyne co w jego truchle ciekawego widział sam Soze, to ten pierścień który wcześniej przykuł jego uwagę. Ale co mógł od niego chcieć smok?

Będąc zbyt przerażonym żeby działać, pozostał w cieniu liści, nie łudząc się, że uda mu się ukryć prze antycznym gadem. Ale nie miał żadnych ciekawszych pomysłów.
 
Awatar użytkownika
Nefarius
Fantastyczny dyskutant
Fantastyczny dyskutant
Posty: 3957
Rejestracja: śr mar 08, 2006 6:39 pm

ndz paź 15, 2006 7:59 pm

Nathaniel, Smok, spojrzał na Ciebie surowym wzrokiem. Wzrok ten nawet Cię przeraził. Zrobiło Ci się ciepło na całym ciele a w nogach miękko. Bestia zniżyła głowę w twoim kierunku jednak nie po to by Cię pożreć…
-Ha ha ha, moje imię?! A myślałem, że elfy są mądrzejsze! Powiedz mi, robaczku, jaki smok wyjawi Ci swoje imię? Pokaż mi takiego smoka, a oddam Ci cały mój skarb, na który mam zwyczaj spoczywać… Ciało istoty, z domieszką anielskiej krwi smakuje wyjątkowo słodko, a po za tym ma przy sobie pewien cenny przedmiot.-
Chwilę później poczułeś w głowie przeszywający ból. Po chwili jednak ból minął a Ty słyszałeś głos tego samego smoka, jednak był on spokojny, cichy.
~Nasze drogi nie skrzyżowały się przypadkowo, mamy podobny cel, jednak nie licz na to robaku, że będę wam pomagał. Po prostu nie zdziw się, jeśli jeszcze się spotkamy.~
Bestia cofnęła się o kilka smoczych kroków, po czym swoją muskularną, długą i szponiastą łapą pochwycił ciało Evendura.

Wszyscy, smok nie czekając na kontynuacje rozmowy jakby to on dyktował warunki konwersacji zabrał ciało aasimara, i uniósł się w powietrze niezgrabnie. Wiatr, jaki wywołał machaniem skrzydeł prawie was przewrócił. Chwilę później w obozie panował spokój i cisza… Czuliście się bardzo dziwnie, jakby to zajście z przed chwili, było zwykłą iluzją.

Soze, obserwowałeś całe zajście z korony drzewa, szczęściem był fakt, że bestia nie przewróciła cielskiem drzewa, na którym siedziałeś. Byłeś zły, że gad zabrał ciało Evendura, wraz z jego pierścieniem. Teraz to już po wszystkim było, należałoby przywrócić zdrowie reszcie rannych, a tym bardziej kapłanowi, który padł nieprzytomnym. Na szczęście przy swoim ciele spoczywają trzy fiolki niebieskiego płynu, wyglądającego na płyn leczniczy…
 
Awatar użytkownika
Var Kezeel
Częsty bywalec
Częsty bywalec
Posty: 140
Rejestracja: pt lis 26, 2004 11:07 pm

ndz paź 15, 2006 8:08 pm

Soze

Kiedy gadzisko odleciało Soze odetchnął głęboko. Miał nadzieję, że już po wszystkim.

Zwinnymi ruchami zszedł na ziemię. Oglądnął pobojowisko. Uśmiechnął się, otrzepując się raptem z kilku gałązek i liści. Reszta stroju była nienaruszona, czego nie da się powiedzieć o reszcie drużyny, w połowie chyba ubitej.

Podszedł do kapłana i wziął leżącą przy nim fiolkę. Potrząsnął nią, obejrzał płyn, po czym wzruszył ramionami i wlał ją do gardła kapłana. Nie wiedział czy to nie trucizna, ale w sumie po co kapłanowi coś trującego?

Wstał od kapłana, nie sprawdzając jaki efekt wywarła mikstura. Jeszcze raz rozglądnął się po pobojowisku. W myślach coraz wyraźniej zastanawiał się, czy warto się pchać dalej w dzicz? Jedyne co go trzymało przy drużynie to to, że nie sądził, aby sam był bezpieczny w lesie.
 
Awatar użytkownika
Tomeg
Częsty bywalec
Częsty bywalec
Posty: 232
Rejestracja: ndz lip 23, 2006 12:32 pm

pn paź 16, 2006 3:32 pm

Quarion Galanodel

~ Smok! Skąd on się tu wziął??~

Elf przysłuchuje się wymianie zdań pomiędzy Nathanielem a smokiem. Trudno to było nazwać rozmową, smok nie miał do nich żadnego szacunku. Przeciwnie oni, patrzyli na smoka z podziwem, niektórzy ze strachem. Obserwował jak smok zabiera ciało ich dowódcy.

~ Na jaką cholerę mu te ciało? Po co je zabiera?~

Myśli wirowały w jego głowie, nie dając mu spokoju. Potrzebował teraz spokoju, a nie kolejnych wrażeń. Oparł się o drzewo, obserwując Soze.
Gdyby nie Nico przegraliby. Gdyby nie rozgarniecie Sylvana, wszystko było by w porządku. Smutno mu było z powody śmierci przyjaciela, chociaż nie znali się długo.

~ Cholera! Jak mogli dać się podejść bandzie głupich orków.~

Zaklął pod nosem po elficku. Powiedział do towarzyszy:

- Słuchajcie, co robimy. Nie rozsądne było by czekanie, aż pojawią się tu następni orkowie, a tym bardziej smoki.- Rozejrzał się - Ja potrzebuję porządnego snu, wy chyba też...

Czeka na odpowiedź towarzyszy.
 
Alek
Stały bywalec
Stały bywalec
Posty: 342
Rejestracja: czw kwie 15, 2004 4:23 pm

pn paź 16, 2006 4:23 pm

Urgh

~Urgh słyszeć kiedyś, że kapłan może ożywić kogoś jak mieć ciało~
Urgh stał z wyciągniętą maczugą i powoli rozumował po co smokowi ciało paladyna. Dotychczas dotarł do tego, że pokonał kilku orków, że jest zły, i że coś wybuchło. Przypomniał sobie fakt wskrzeszania i że potrzeba do tego wielkiej mocy, i że jeżeli coś zabija oddział dzikich wojowników to na pewno jet potężne.
-Hyyy! A Urgh wiedzieć po co smok ciało! - Urgh zrobił tu przerażoną minę. Widać było również nieco niezdecydowania i zdziwienia, chociaż, być może, to tylko liczne blizny i inne przymusowe modyfikacje rysów twarzy dawały taki efekt. -Urgh kiedyś widzieć jak taki facet zrobić martwy facet żyć jak mieć ciało!!!!
 
Awatar użytkownika
iron_master
Wyróżniony
Wyróżniony
Posty: 2815
Rejestracja: czw paź 20, 2005 7:56 pm

pn paź 16, 2006 5:20 pm

Nathaniel

Zanim smok przerwał kontakt myślowy, elf zdołał mu przekazać jedną wiadomość:
- Zapewne tak jest, los zwykł płata figle. Do następnego spotkania, wiedz, że będę na nie gotowy. Tymczasem udaj się swoją drogą - elf wyraził się jasno, smok o tym wiedział. Na razie nie były między nimi wrogości, jednak ani gad ani przedstawiciel starego ludu nie chcieli dać za wygraną. Nathaniel miał nadzieję, że obejdzie się bez rozlewu szlachetnej krwi, jednak i na to trzeba było się przygotować.

Kiedy smok odlatywał trucizna wreszcie całkowicie opuściła jego ciało. Dopiero teraz, kiedy wzrok z jakiego słyną nawet najpospolitsi przedstawiciele elfiej rasy dostrzegł, że smok nie jest czerwony, lecz koloru piaskowego. Dziwiło go to niezmiernie, gdyż nie słyszał aby tego typu gady latały w tej części świata. O czerwonych słyszał, ba podobno było ich tu całkiem sporo, jednak ten konkretny wyglądał na bardzo egzotycznego. Nathaniel zaczął się zastanawiać czy to nie jakiś mag zmieniony tymczasowo za pomocą czarów w smoka. To by wyjaśniało jego nagłe pojawienie się, wszak do małych nie należał. Z drugiej strony, las gęstym się okazał i ciemność im oczy zasłaniała. Te rozważania należy zachować na potem. Teraz mieli ważniejsze sprawy.

Towarzysze byli jak on zaskoczeni, nawet nieugięty Soze okazywał znaki zaniepokojenia. Trzeba było coś zrobić. Tylko co? Nathaniel zastanowił się chwili po czym rzekł:

- Quarionie, prawdę rzeczesz, odpoczynek nam się przyda niewątpliwie. Czy ty lub ktoś inny potrafi znaleźć niedaleko jakieś bezpieczne schronienie? Może by nawet jaskinia, byle nie zamieszkana. W takich miejscach łatwiej się bronić przed barbarzyńską hordą. - Miał nadzieję, że jego pomysł spodoba się reszcie. Dosyć często miewał przebłyski geniuszu, wiedział o tym, że jest wyjątkowy pod tym względem, a opaska z małym klejnotem, jaką zwykł nosić na czole udając, że to zwykły rzemień dla związania włosów dodatkowo zwiększała jego umiejętności, lecz w tym stanie trudno było o skupienie. Dlatego postanowił zasięgnąć rady reszty.

- Co zaś się tyczy nekromantycznych tytuałów, bo wiedz Urghu, że tak nazywa się straszliwa sztuka ożywiania umarłych, to miejmy nadzieję, że się mylisz, bowiem narobiłoby to nam sporo problemów. Jednak musimy się i z tym liczyć, choć wątpię, smok wspominał o magicznym przedmiocie jaki miał Evendur, jego ciało interesowało go mniej. - Nathaniel jasno przedstawił swoje stanowisku w tej sprawie. Nie można niczego wykluczyć, ale nekromantyczne praktyki smoka wydawały się niedorzeczne.
 
Awatar użytkownika
Nefarius
Fantastyczny dyskutant
Fantastyczny dyskutant
Posty: 3957
Rejestracja: śr mar 08, 2006 6:39 pm

wt paź 17, 2006 2:24 pm

Wszyscy, Podczas gdy Selune mocno świeciła wy musieliście podjąć jakąś konkretną i przede wszystkim sensowną decyzję, co dalej. Wydawało się wam, że zagrożenie minęło, lecz to nie pierwszy raz takie uczucie was naszło. Dokładnie kilka minut wcześniej to samo uczucie zostało zastąpione atakiem orków. Ranny i nieprzytomny Nicko właśnie otwarł oczy, z pozycji leżącej usiadłby nie stracić po raz kolejny przytomności. Mężczyzna niezgrabnie z pomocą krasnoluda wstał na nogi i rozejrzał się dookoła.
-Co tutaj się działo?...- Spytał na co krasnolud szybko zripostował.
-Ta cholerno skrzydlato gadzina tu boła, nooo dyć wiysz o co mi idzie! Smoczysko czy jakoś tak to pieroństwo sie tam zwało!- Nicko ze zdziwieniem spojrzał na krasnoluda po czym jego wzrok przebiegł po waszych twarzach.
-Smok?...- Kapłan jakby z niedowierzaniem rozejrzał się po pobojowisku.
-A gdzie do cholery ciało Evendura?!- Spytał poirytowany. Było wam trochę głupio, teraz tłumaczyć kapłanowi, że od tak pozwoliliście zabrać ciało aasimara, z drugiej jednak strony to czy mieliście się przeciwstawiać smokowi?...
 
Alek
Stały bywalec
Stały bywalec
Posty: 342
Rejestracja: czw kwie 15, 2004 4:23 pm

wt paź 17, 2006 4:31 pm

Urgh

-urgh już chciał zdzielić przez łeb tego gada, tylko że z obawy przed potęgą i mocą Urgha uciekł w popłochu! - powiedział Urgh, po czym zarechotał rubasznie. Wyszczerzył zęby w krzywm uśmichu, starając nadać się swej twarzy sympatyczny wyraz. Mimika przychodziła mu z trudem. Grymasy jakich czasami się dopuszczał wywoływały u reszty drużyny śmiech, politowanie lub obrzydzenie. Próba wytłumaczenia oprzytomniałemu towarzyszowi strasznego faktu w ten sposób nie był zbyt dobrym pomysłem...

*
 
Awatar użytkownika
iron_master
Wyróżniony
Wyróżniony
Posty: 2815
Rejestracja: czw paź 20, 2005 7:56 pm

wt paź 17, 2006 9:40 pm

Nathaniel

Powolnym krokiem, spowodowanym osłabieniem, elf podszedł bliżej kapłana. Dziwnym było jego pytanie, zważywszy na fakt, że ledwo uszli z życiem. - Ciało naszego kapitana zabrał smok. Wielki był i według mnie nietypowy jak na te tereny. Szans nie mieliśmy, więc nikt nawet walki nie podjął. Możesz nas tchórzami nazwać aleśmy ledwo przeżyli atak orków i nie skończyli jak Evendur czy Sylvan. Wojna to okrutna rzecz i ma swoje ofiary. Nie martw się jedna, możliwe, że uda nam się ciało jego odzyskać, bowiem wątpię aby celem gada było pożarcie tegoż. - W jego głosie było słychać stanowczość, ale i wielki smutek. Lubił Evendura, mimo tego iż popełnił głupi błąd i pozwolił aby kompania została zaskoczona. Szybko się jednak z tego otrząsnął.

- Musimy się gdzieś schronić. Ten las nie wygląda na bezpieczny
~ Nie to co Evermeet ~
a jeśli sobie szybko nie poradzimy, możemy nie dożyć ranka. Potrafi ktoś sobie poradzić w leśnych ostępach?
- Powiedział wszystko bardzo szybko, nie było czasu na długie dyskusje.
 
Awatar użytkownika
Var Kezeel
Częsty bywalec
Częsty bywalec
Posty: 140
Rejestracja: pt lis 26, 2004 11:07 pm

wt paź 17, 2006 9:57 pm

Soze

Soze usiadł na trawie.

-Bene vixit, qui bene latuit, jak to w dziwacznym języku mawiał pewien szaleniec, którego miałem okazję poznać. Nasz szlachetny przywódca nie krył się dość dobrze i mu się zmarło, a co smok ma do jego ciała, to nie moja sprawia. Na moje musimy się stąd wynosić, bo chyba smoki przerastają kompetencje. Moje przynajmniej. Trzy razy jednego wieczora otrzeć się o śmierć to o cztery razy za dużo.-

Soze zamyślił się, patrząc w niebo przesłonięte gęstym listowiem.
 
Awatar użytkownika
Nefarius
Fantastyczny dyskutant
Fantastyczny dyskutant
Posty: 3957
Rejestracja: śr mar 08, 2006 6:39 pm

śr paź 18, 2006 3:04 pm

Wszyscy, Mijały kolejne sekundy spowite waszą ciszą. Wszyscy zastanawiali się, co dalej, czy gdzieś ruszac w środku nocy? Czy może zostac tutaj i dokończyc odpoczynku? Niezręczną ciszę w końcu przerwał głos spokojnego już kapłana.
-Schronienie to nie jedyny problem, teraz, kiedy Evendur siedzi w brzuchu smoka musimy wybrac kogoś, kto zastąpi jego miejsce. Jeśli ktoś stanowczą ręką nie poprowadzi nas dalej to nie wiem czy coś z tego wyjdzie. Musimy byc zgraną drużyną jeśli chcemy dalej przetrwac...-
W tej chwili w głos wszedł krasnolud. Swym zachrypniętym głosem głośno i dumnie rzekł.
-My krasnoludy, somy idealnymi przywódcami teeee! Niy byda owijac w bawełna, że jo sam jest nojlepszym szefem!...-
Orrick nie zdążył dokończyc, gdy kapłan znów objął inicjatywę.
-Zamilcz krasnoludzie, dowódca zostanie wybrany drogą głosowania. Wiem, że nie wszyscy się znacie, lecz musimy jakoś tego dokonac... Ja za najlpeszego kandydata uważam Nathaniela. Elfy są sprytne, inteligentne a ten- Wskazał ręką swego kandydata. -Ten włada magią, więc to już coś... Co wy na to?-
Za prawdę nie było to miejsce na takiego typu debaty, lecz później może byc już tylko gorzej. Jakby tego było mało, cisze w lesie przerwał grzmot, który gdzieś niedaleko uderzył. Czyżby teraz i pogoda się wam sprzeciwiła?...
 
Awatar użytkownika
Tomeg
Częsty bywalec
Częsty bywalec
Posty: 232
Rejestracja: ndz lip 23, 2006 12:32 pm

śr paź 18, 2006 4:00 pm

Quarion Galanodel

- Nico, myślę, że twój wybór jest słuszny, głosuję na Nathaniela. Lecz teraz Was opuszczę, w poszukiwaniu schronienia.- rzekł.

Odwrócił się i zanurzył się w las. Cała sytuacja wydawała mu się wręcz śmieszna. Jak mogli do tego dopuścić? Szukając schronienia, stara się zapanować nad bólem głowy.


*
 
Awatar użytkownika
Var Kezeel
Częsty bywalec
Częsty bywalec
Posty: 140
Rejestracja: pt lis 26, 2004 11:07 pm

śr paź 18, 2006 6:08 pm

Soze

Człowiek łypnął na odchodzącego Quariona, potem na Nico, wreszcie na Nathaniela.

-W sumie jest mi to obojętne, wiem, że ja na przywódcę się nie nadaję, z różnych powodów. A jako że Nathaniel dał znać o swoim intelekcie poprzez nie-dawanie się pożreć smokowi dla jakiegoś truchła, to nie widzę żadnych przeszkód. Nie przeciągajmy tego wszystkiego. Jestem cholernie zmęczony i nie chcę dostać kolejnej zaskakującej szarży orkowych śmierdzieli.-
 
Awatar użytkownika
iron_master
Wyróżniony
Wyróżniony
Posty: 2815
Rejestracja: czw paź 20, 2005 7:56 pm

śr paź 18, 2006 10:09 pm

Nathaniel

Elf stanął przed trudną decyzją. Z jednej strony nigdy nie dowodził żadną grupą i nie miał w tym dużego doświadczenia. Jedynym jego osiągnięciem była rola kapitana w dziecięcych zabawach na Evermeet. Z drugiej strony jego towarzysze mu ufali. Tak ufali, a to było dla niego niezwykle ważne. Zaufanie zobowiązuje, wiedział o tym, podobnie jak wiedział to Evendur. Och ich zawiódł i przypłacił to życiem. Nathaniel postanowił podjąć decyzję, kto wie czy nie jedną z ważniejszych w jego życiu.
- Dobrze, niechaj i tak będzie. Dziękuję wam za zaufanie, to dla mnie naprawdę wiele - Głos wyraźnie mu się podniósł. Mimo osłabienia słychać było w nim szlachetną krew słonecznych elfów. Aby jednak nie wyjść na snoba i zapatrzonego w siebie szlachcica szybko dodał - Nie mam zamiaru być kimś w rodzaju władcy absolutnego, nie do tego zostałem stworzony. Chwilowo odpowiadam za poczynania naszej kompanii oraz wszystkie straty jakie poniesiemy. Jednak decyzje co robić podejmujemy wspólnie. Mam nadzieję, że wyraziłem się jasno - Nie był doskonałym mówcą, ale ta wypowiedź wyszła mu całkiem nieźle.

Quarion ruszył na poszukiwanie kryjówki, to dobrze, Nathaniel miał nadzieję, że jego księżycowy kuzyn coś znajdzie. Od tego mogło zależeć ich życie. Jedyne czym się martwił to czy nie stanie mu się coś złego, ze strony niedobitków bandy zwiadowczej. Był teraz za niego... za wszystkich odpowiedzialny i czuł to brzemię. Mimo wszystko nie miał zamiaru ich zawieść. Trzeba było wydać jakieś rozporządzenia:
- Soze, twoje umiejętności z pewnością nam się przydadzą i dzięki Ci za to. Jeśli nie sprawi to wielkiego problemu, mógłbyś wejść na drzewo i wyglądać ewentualnych niebezpieczeństw dopóki Quarion nie wróci? Lepiej abyśmy nie dali się znów zaskoczyć. Wiem, że jesteś zmęczony, jak my wszyscy, ale kolejny atak jest tym, czego najmniej potrzebujemy. - Mówił przyjaznym spokojnym głosem. Wiedział, że człowieka łatwo zdenerwować, lecz oprócz tego był całkiem przyjazny. A przynajmniej na takiego się maskował.
- Urghu, Nicko i ty dzielny krasnoludzie
~ [i]a przynajmniej takim się sławiący
~
jeśli nie będzie to dla Was kłopotem zostańcie tutaj, wśród osłony krzaków i drzew, aby trudniej nas było wypatrzyć. Wybaczcie proszę, ale silny w boju nie jestem, moją specjalnością jest magia i jedna strzała może zakończyć mój żywot. Dlatego jeśli dojdzie do walki mogę wspierać was czarami, ale na mój bezpośredni udział nie liczcie. A najlepiej módlmy się, aby reszta nocy przebiegła spokojnie.[/i] - Mówił to z pewną obawą. Obawiał się, że kolejnego ataku zielonoskórych mogą nie przeżyć. Nie w takim stanie.


Nagle olśniło go! Na Corellona czemuż wcześniej tego nie zauważył?! Zaprawdę trucizna musiała być silna, aby tak przyćmić jego umysł. Na szczęście teraz już myślał sprawnie.
- Gdzie jest Randal? Czy ktoś go widział w tym bitewnym zamieszaniu? Podział się gdzie, czy uciekł? Nie zauważyłem go, byłem zajęty orkami. Niech to szlag, chyba nie straciliśmy kolejnego członka naszej drużyny... - Te słowa brzmiały smutkiem. Bo zaiste elf był smutny. Kolejny kompan w dodatku czarodziej zgin... Chwileczkę a może nie? A może Randal żył tylko... Te przypuszczenia na razie wolał pozostawić dla siebie. Nie chciał wprowadzać między innych chaosu. Nie teraz, porozmawiają, kiedy Quarion wróci. Nathaniel miał głęboką nadzieję, że stanie się to niedługo. Na razie pozostało im czekać w niepewności...
 
Awatar użytkownika
Var Kezeel
Częsty bywalec
Częsty bywalec
Posty: 140
Rejestracja: pt lis 26, 2004 11:07 pm

śr paź 18, 2006 10:21 pm

Soze

Człowiek zamamrotał coś niewyraźnie pod nosem, coś jakby "przeklęte drzewa", po czym znowu wdrapał się na gałąź jednego z drzew. Sam nie wiedział, który to już raz. Powoli stawało się to już trochę monotonne.
Usiadł na konarze, roztarł knykciami zamykające się powieki. I znowu obserwował. Nie miał elfowi za złe tego jego rozkazu, sam pewnie zaraz wgramoliłby się na posterunek - zbyt cenna była mu jego skóra. Ale nie zmieniało to faktu, że był zmęczony i znużony. I po raz kolejny zaczął obserwować otaczający ich mrok...
*
 
Awatar użytkownika
Nefarius
Fantastyczny dyskutant
Fantastyczny dyskutant
Posty: 3957
Rejestracja: śr mar 08, 2006 6:39 pm

śr paź 18, 2006 11:00 pm

Quarion, dłuższą chwilę zmierzałeś przed siebie w celu odnalezienia poszukiwanej kryjówki. Mijały kolejne minuty, lecz odnalezienie nawet wielkich rozmiarów jaskini w środku lasu, w nocy nie było prostym zadaniem. Nie wiedziałeś gdzie dokładnie szukać, gdyż nie zauważyłeś śladów żadnego dzikiego zwierza, który mógłby mieć gdzieś tutaj kryjówkę.

Nathaniel, jako nowy dowódca czułeś się wyróżniony, tym bardziej, że członkowie grupy mianowali Cię na to stanowisko. Teraz miałeś chwilę czasu by wytchnąć. Teraz, kiedy Soze obserwuje obóz z daleka a Quarion poszedł szukać schronienia, mogłeś sobie na to pozwolić. Nad ciałem Wandala więcej się nie zastanawiałeś. Na pobojowisku nie było go widać… Tylko, dlatego, że nieszczęśnik leżał przytłoczony ciałem jednego orka. Nikt z was nie był w stanie go zauważyć…

Wszyscy, Nicko jeszcze raz rozejrzał się po obozie, by sprawdzić czy ktoś nie potrzebuje jego leczenia, jednak, nie miał zamiaru go teraz używać. Do rana jeszcze wiele czasu pozostało a czar leczniczy nie jest na zawołanie. Krasnolud spokojnie rozsiadł się pod jednym z konarów i złapał głęboki oddech.

Quarion, wędrowałeś kolejne kilka minut zanim natrafiłeś na to, co was mogło zbawić. Stary grobowiec, w którym mogliście się spokojnie wyspać. Z początku miałeś obawy by w ogóle doń wchodzić, jednak przełamałeś strach na rzecz dobra drużyny. Grobowiec był już splądrowany, więc i zjawy, jakie tutaj mogły siedzieć już dawno opuściły to miejsce. Szybko wybiegłeś na zewnątrz by szczęśliwy poinformować drużynę o odnalezionej kryjówce.

Soze, siedząc na drzewie zauważyłeś ruch w krzakach. Wyostrzyłeś wzrok, jednak to na szczęście nie był żaden zielonoskóry czy inne cholerstwo. To tylko ten łucznik, który pobiegł szukać kryjówki.

Wszyscy, siedzieliście spokojnie, kiedy to do obozu wbiegł zdyszany Quarion, najwyraźniej udało mu się coś odnaleźć…
 
Awatar użytkownika
Tomeg
Częsty bywalec
Częsty bywalec
Posty: 232
Rejestracja: ndz lip 23, 2006 12:32 pm

czw paź 19, 2006 7:54 am

Quarion Galanodel

Wraca do obozu. Spostrzega Soze ukrytego na drzewie i macha mu ręką, na znak, że to on.

- Znalazłem odpowiednie miejsce- rzekł do towarzyszy.- Jest to stary grobowiec, lecz nie ma w nim chyba żadnych niebezpieczeństw. Proponuję, że od razu moglibyśmy tam pójść. Na miejscu opowiecie mi, jakie są nasze dalsze postanowienia.

~ Mam nadzieję, że w końcu ruszymy. Mam już dość tych przeklętych orków jak na jeden dzień. Przydałoby się trochę odpoczynku.

To prawda, odpoczynek był im wszystkim potrzebny, lecz Quarion nie zamierzał znowu pozwolić, aby ktoś, ork czy to smok, zmasakrował ich.
 
Awatar użytkownika
Nefarius
Fantastyczny dyskutant
Fantastyczny dyskutant
Posty: 3957
Rejestracja: śr mar 08, 2006 6:39 pm

czw paź 19, 2006 9:49 am

Wszyscy, Widząc Quariona, który właśnie wbiegł do obozu podskoczyło wam ciśnienie. W pierwszej chwili nasunęły się wam dwie myśli. Albo coś go goni, i zbiegł właśnie tutaj, przyciągając „to cholerstwo” na was, albo po prostu odnalazł tę kryjówkę. Chwilę później mężczyzna odezwał się a na waszych twarzach ujawnił się szczery uśmiech. Jeśli dobrze pójdzie to na dzisiaj koniec tych ceregieli.
Po tym jak Quarion oświadczył, że znalazł kryjówkę Orrick wstał i podszedł do niego, klepiąc go po dolnych partiach pleców. Swym jak zawsze zachrypniętym głosem pochwalił go słowami.
-Taaaa, toś sie postarał chopecku, dobre, a terozki idymy bo po kiego czorta sam siedzieć momy?- Krasnolud spojrzał na was a wy bez żadnych przeszkód jakby na rozkaz powstaliście, by za chwilę pójść tam, gdzie łucznik was poprowadził.

Nathaniel, wstając poczułeś okropny ból głowy a obraz w twoich oczach jakby ściemniał… Złapałeś się za oczy i nikomu nic nie mówiąc wstałeś. Wmawiałeś sobie, że to tylko efekty niedawno zneutralizowanej trucizny, lecz czy mogłeś być tego pewien? Nie za bardzo, należało, by o tym z kapłanem w wolnej chwili porozmawiać… Nagle coś wpadło do twojej głowy. Przecież, przeżył jeden ork, czołgał się w twoją stronę, kiedy leżałeś ranny. Wolałeś nie wspominać o tym, że o tym zapomniałeś. Mogłeś w ten sposób nadszarpnąć właśnie nadany Ci tytuł szefa. Szybkim krokiem znalazłeś się obok jego już martwego ciała. Nie wiedziałeś czy masz się cieszyć, czy nie, ork nie już żył…

Wszyscy, idąc za Quarionem zawędrowaliście do tego miejsca, o którym wspomniał. W istocie, był to stary i jak się wydaje opuszczony grobowiec. Miejsce zarośnięte było przeróżnymi bluszczami, więc trudno je będzie zauważyć, jeśli nie stoi się dokładnie naprzeciwko wejścia. W środku powietrze nie było nawet tak stęchłe jak się o tego baliście. Niewielki kamienny okrąg z jednym otwartym i pustym na szczęście grobem na środku. Na ścianach porozmieszczane były miejsca na pochodnie…
 
Awatar użytkownika
Var Kezeel
Częsty bywalec
Częsty bywalec
Posty: 140
Rejestracja: pt lis 26, 2004 11:07 pm

czw paź 19, 2006 8:35 pm

Soze

Mężczyzna wszedł ostrożnie do środka, rozglądnął się. Szybko wyciągnął jedną z pochodni i zapalił ją, natychmiast rozświetlając wnętrze. Zaczął powoli przesuwać się wzdłuż ścian, badając je dokładnie, sprawdzając wszystkie załomki ścian, wszystkie wgłębienia, oglądnął ze wszystkich stron grobowiec.

-Wygląda na bezpieczny. Cóż, ja jestem padnięty, nie wiem jak wy, ale ja idę spać.-

Mężczyzna zgasił pochodnię, odrzucił ją w kąt. Rozłożył za sarkofagiem posłanie, wyciągnął jeszcze jeden płaszcz, zakutał się porządnie i uwalił na posłanie.

-Branoc-mruknął niewyraźnie. Potem dało się słyszeć jedynie spokojny oddech. Soze zapadł w płytki sen...
 
Awatar użytkownika
iron_master
Wyróżniony
Wyróżniony
Posty: 2815
Rejestracja: czw paź 20, 2005 7:56 pm

pt paź 20, 2006 3:12 pm

Nathaniel

Kiedy wszyscy weszli, elf poprosił Urgha aby dla bezpieczeństwa zamknął wejście głazem. Półork dzięki swej sile nie powinien mieć z tym problemów. Następnie Nathaniel rzekł do reszty:
- Wydaje się to dobrym miejscem, dzięki ci Quarionie. Myślę, że najlepiej będzie jeśli odpoczniemy, bowiem wszyscy jesteśmy zmęczeni. Miejmy nadzieję, że nikt nas tu nie zaskoczy, na szczęści odsłonięcie tego głazu nie będzie rzeczą prostą dla istot nam nieprzyjaznych, a już na pewno cichą. Tak więc życzę wam drodzy dobrej nocy. - To rzekłszy zdjął torbę z ramienia, rozłożył mały kocyk, po czym usiadł na nim aby wprowadzić się w uspokajający trans...
 
Alek
Stały bywalec
Stały bywalec
Posty: 342
Rejestracja: czw kwie 15, 2004 4:23 pm

pt paź 20, 2006 3:42 pm

Urgh

Urgh zgodnie z poleceniem uniósł głaz, sprawdził, czy nadal posiada potężną siłę unosząc go ponad głowę i wycofał się do środka aby zasnąć. Przed snem sprawdził czy nie pobrudził zbytnio broni lub ubrania, po czym uwalił się na ziemi i zasnął głośno chrapiąc i wydając dziwne odgłosy. Od czasu do czasu słychać było również pomruki dochodzące z jego strony.
 
Awatar użytkownika
Nefarius
Fantastyczny dyskutant
Fantastyczny dyskutant
Posty: 3957
Rejestracja: śr mar 08, 2006 6:39 pm

pt paź 20, 2006 8:16 pm

Quarion, Nathaniel, Urgh, Soze, Po tym jak półork zasłonił głazem wejście do grobowca byliście pewni, że tym razem nikt wam nie przeszkodzi w odpoczynku. Sami uznaliście, że nawet czyjaś warta nie jest potrzebna. Wszyscy usnęli szybko, zmęczenie i rany dokazywały jeszcze trochę.
Rano zbudził was śpiew ptaków na zewnątrz. Po odsunięciu głazu przez Urgha, okazało się, że ledwo, co świta. Ranek był zimny a nawet mroźny, jednak w tych regionach to normalne. Wszyscy bardzo tęsknili za wygodnym karczemnym łóżkiem, mimo, że to dopiero pierwszy dzień podróży. W zasadzie dalej chętnie byście wszyscy pospali, jednak każda chwila jest bardzo ważna…

Randal, traumatyczne przeżycia nie pozwoliły Ci spokojnie śnić. Koszmar, w którym uciekasz przed bandą głodnych i gotowych na wszystko goblinów skończył się z chwila, kiedy do twego nosa dotarł zapach strasznie drażniący. Otwarłeś oczy i lekko podniosłeś głowę, wtedy to poczułeś, że całe ciało jest poranione, a w niektórych miejscach nawet poparzone. Nie bardzo wiedziałeś gdzie jesteś, i co się dzieje. Przypominasz sobie, że walczyłeś z ziomkami przeciwko oddziałowi orków, jednak później straciłeś przytomność. Lewa ręka, oraz noga piekły, głowa bardzo bolała i trudno było Ci się skupić. Chwiejnym wzrokiem rozejrzałeś się po miejscu, w którym przebywałeś. Była to jaskinia, wilgotna i ciemna jaskinia. Powietrze na szczęście było na tyle czyste, że można nim było głęboko oddychać. Odwróciłeś wzrok w prawą stronę. U wyjścia jaskini, gdzie padały promienie słoneczne ktoś stał. Nie mogłeś bliżej określić płci ani rasy, osoby, gdyż stała ona pod słońce, w dodatku promienie odbijały się od lśniącej zbroi, jeszcze bardziej utrudniając przyjrzenie się jej właścicielowi. Po kilku chwilach osoba odwróciła się, i podeszła do ciebie. Był to człowiek, o długich czarnych włosach, opadających do ramion. Odziany był on w płytową zbroję o złotym połysku, na jego plecach spoczywał ogromny dwuręczny miecz. Człowiek, podszedł do ciebie bliżej, by przyjrzeć się twoim ranom. Teraz i Ty miałeś okazję, przyjrzeć się jego twarzy. Był wyjątkowo przystojny, rysy twarzy świadczyły o pochodzeniu raczej południowym. Mężczyzna był opalony i ogolony a na jego twarzy nie było widać najmniejszej znaki trudu życia, nawet malutkiej blizny. Nagle tę ciszę przerwał jego spokojny, lecz lekko zachrypnięty głos.
-Jak się czujesz? Rany Cię pieką, ale to oznacza, że lekarstwo się przyjęło i trochę będzie jeszcze piekło. Musisz chwilę odpocząć, a potem musimy stąd ruszyć, orkowie niedługo tu dotrą…-
W tym momencie przypomniało Ci się o misji i towarzyszach. Zadawałeś sobie w duchu pytanie, dlaczego Cię porzucili, czy o tobie zapomnieli? A może coś ich zmusiło do takich niechybnych działań. Być może, musieli uciekać szybko przed czymś i mieli zamiar po Ciebie wrócić… Nagle poczułeś przeszywający ból w nodze, podniosłeś głowę i ujrzałeś jak mężczyzna smaruje Ci czymś poparzone udo…


Valkard, Wiele czasu zajęło Ci odnalezienie choćby małego śladu czarodzieja, którego poszukiwałeś. Z swych źródeł dowiedziałeś się, że drań ukrywa się gdzieś na terenach tych przeklętych zielonych ryjów. Niestety poszukiwania będą o tyle trudniejsze, że orkowie są rozjuszeni, gotują się do walki z cywilizowanymi ludami Północy.
Kilka dni zajęła Ci podróż po dzikich lasach, w poszukiwaniu wroga, przebyłeś dobre kilkanaście mil. Był słoneczny ranek, co jakiś czas napotykałeś w oddali oddział kilku osobowy orków- zwiadowców. Przedzierając się przez większy krzak usłyszałeś niepokojący Cię dźwięk. Był to ewidentnie dźwięk walki. Szybko wyskoczyłeś z krzaków a strach nawet przez myśl Ci nie przeszedł. To jednak, co ujrzałeś nie tylko Cię zdziwiło, ale również w pewnym sensie poruszyło. Na ziemi, leżało kilka orkowych ciał, dlaczego popadały? Ostatniemu żywemu orkowi ktoś właśnie rozbijał czaszkę gołą pięścią. Wysoki mężczyzna o niewiarygodnie szerokiej klatce piersiowej jedną ręką trzymał w powietrzu martwe truchło zielonego. Był to łysy człowiek, w starych postrzępionych spodniach. W twoje oczy rzuciło się niezwykle umięśnione ciało, które nawet jedną kroplą krwi nie ociekało. Człowiek ten upuścił ciało i spojrzał na Ciebie. Chwilę się zastanawiał w milczeniu, jednak po chwili postanowił się odezwać.
-Czego się patrzysz?- Bardzo zachrypnięty głos przeszył Cię jak strzała. Po chwili jednak się otrząsnąłeś i postanowiłeś czegoś się o nim dowiedzieć. Nie dało się ukryć faktu, że człowiek ten zrobił na tobie wrażenie zabijając siedmiu orków gołymi rękami…
 
Awatar użytkownika
Pharaun
Użytkownik zaawansowany
Użytkownik zaawansowany
Posty: 92
Rejestracja: pt lut 25, 2005 11:53 am

pt paź 20, 2006 9:01 pm

Randal Dundragon

Mimo bólu Randal siada i sprawdza czy ma wszystkie swoje rzeczy. Ku jego uldze nic nie zgineło. Sprawdziwszy wszystko wyjmuje bukłak i po zaspokojeniu pragnienia zwraca sie do nieznajomego.
- Kim jesteś? Co sie stało?-
*
 
Awatar użytkownika
iron_master
Wyróżniony
Wyróżniony
Posty: 2815
Rejestracja: czw paź 20, 2005 7:56 pm

pt paź 20, 2006 9:20 pm

Nathaniel

Elf obudził się wcześniej, kiedy wszyscy jeszcze spali. Nie potrzebował tyle snu co inni, wszak należał do szlachetnego ludu. Postanowił wykorzystać ten czas aby przygotować sobie nowe czary. Krwawa noc w dziczy nauczyły go, aby zapisać w swym umyśle zaklęcia bardziej bojowe, mimo iż znał je mniej niż ochronne. ~ Cóż, życie to nie sielanka ~ rzekł sobie w duchu. Wyjął z torby swoje bezcenne (przynajmniej dla niego) księgi z tajemnymi znakami. Dla typowego człowieka byłyby nic nie warte, lecz elfowi dawały niemałą moc. Przeglądał uważnie każdy z tomów szukając tego co może okazać się potrzebne. Kiedy skończył reszta kompanii zaczeła się budzić.

*************************************************************

Urgh poraz kolejny dał popis swoje siły odsłaniając wielki głaz. Trzeba mu było przyznać, że jest przydatny. Spojrzał na pozostałych. Był ranek czuł się może niekomfortowo, ale nie najgorzej. Nie wyspali się tak jak to miało miejsce w gospodzie, ale przynajmniej żyli. To było najważniejsze.

Ranek był mroźny ale żeśki. Otulił się mocniej w swoją szatę. Szkoda, że nie wszystkie krainy są tak przystosowane do wszelkiego życia jak Evermeet... Trzeba było podjąć decyzję. Jako nowy głównodowodzący to do niego należało ostateczne zdanie.
- No więc tak panowie, myślę, że możemy wyruszyć niedługo, chyba, że ktoś z was ma ważny powód, aby zostać. Najpierw skierujemy się na... - Zaniemówił z osłupienia. Niech to szlag, mapę miał Evendur, a teraz pewnie smok ma niestrawność z powodu pergaminu. Co teraz? Nie wieszieli gdzie są, gdzie mają pójść... Chwila! Nathaniel miał pomysł, typowy dla jego geniuszu, ryzykowny, ale może się udać.

- Quarionie, albo ty Soze, mam do was prośbę. Mniemam, że macie nienajgorszy wzrok. Dzięki temu - tu elf wyjął zza płaszcza jedną ze swych różdżek - mogę sprawić, że uniesiecie się w powietrze niczym ptaki na niebie. Lecąc możecie zaobserwować obóz, którego poszukujemy i drogę do niego a następnie wrócić i przekazać nam ją. Dzięki temu powinniśmy dosyć szybko dotrzeć do obozu. Myślę, że lepiej jeśli poleci jeden z was, brak dwóch członków drużyny może nas bardzo osłabić na ten czas. Decyzję kto to ma być, pozostawiam wam. - Niecierpliwie czekał na odpowiedź obserwując wachanie na twarzy Quariona i Soze'go.
 
Awatar użytkownika
Var Kezeel
Częsty bywalec
Częsty bywalec
Posty: 140
Rejestracja: pt lis 26, 2004 11:07 pm

pt paź 20, 2006 9:34 pm

Soze

Przebudzenie było nieprzyjemne. Zimno szczypało odsłoniętą skórę, a posadzka była niewygodna. Ale było to najlepsze, co mieli w tej chwili.
Szybko spakował swoje rzeczy i pomedytował w kącie kilkadziesiąt minut, żują powoli wygrzebane z plecaka suchary. Wymamrotał kilka niewyraźnych słów i strzepnął palcami. Nathaniel może poczuł leciutkie wibrowanie magii w rannym powietrzu, ale to nic. Soze nie wiedział, czy kapłan nie jest jednym z osławionych fanatyków, którzy po pozornych oględzinach rzucają się, by rozbić łeb "złym ludziom".

Kiedy zwrócił się do nich Nathaniel, Soze słuchał jednym uchem. Ziewnął się, przeciągnął.
-Elfie, jak tam? Wasza rasa jest taka bystrooka i bystroucha, a ty lubisz chodzić na zwiady. Bo mnie jakoś nie ciągnie tam na górę.-
~Pewnie dlatego, że nie lubię być fruwającą tarczą strzelniczą~
-Nathanielu, sugerowałbym, żebyś okrył jakimś przydatnym zaklęciem naszego, mam nadzieję, fruwającego zwiadowcę, czymś coby ukryło go przed nieporządanym wzrokiem. Przykroby było, jakby go jakiś ork ustrzelił, wziąwszy za smakowity kąsek-

Soze jeszcze raz ziewnął, przeciągnął się i strzelił kośmi karku. Kolejny dzień wspaniałej przygody, niech ją jasna cholera...
 
Awatar użytkownika
Aker
Częsty bywalec
Częsty bywalec
Posty: 192
Rejestracja: wt kwie 11, 2006 6:14 pm

pt paź 20, 2006 9:54 pm

Valkard

Wysoki mężczyzna, ubrany w zielony płaszcz bardzo się zdziwił. „Przeciwnik równy sobie, ciekawe, czego tu szuka” – pomyślał. Na początku nic nie mówił. Patrzył, co robi z orkami. To wzbudzało w nim wrażenie, lecz nie strach. „Sam poradziłbym sobie z tymi tępymi głowami” – pomyślał. Po chwili jednak postanowił dowiedzieć się czegoś, o tym dziwnym człowieku, i jeszcze dziwniejszym zdarzeniu.

-Kim jesteś? I czego szukasz w tej gęstwinie? Widzę, że zabawiłeś się z tymi tępakami. I dobrze. Jednak wiedz, że jestem tu nie pierwszy dzień, i długo tak nie pociągniesz. Jest tu coś o wiele gorszego niż banda orków…

Valkard starał się zachowywać arogancko, dumnie, tak jakby był kimś wielkim. Mówiąc o „czymś gorszym niż orkowie”, tak naprawdę nie wiedział, co ma na myśli. Może czarnoksiężnika, który jest gdzieś niedaleko, a może powiedział to po prostu ot – tak, dla zabawy. Cokolwiek miał jednak na myśli, nie polubił tego gościa. „Muskularny kretyn” - pomyślał. Nie mniej wiedział jednak, że może w tym lesie długo już sam sobie nie poradzić…
 
Awatar użytkownika
iron_master
Wyróżniony
Wyróżniony
Posty: 2815
Rejestracja: czw paź 20, 2005 7:56 pm

pt paź 20, 2006 9:57 pm

Nathaniel

Tak, Soze jak zawsze był rozluźniony. Normalnie elf nie miałby nic przeciwko temu, ale teraz mogło ich to doprowadzić do zguby.

- Za kogo mnie masz Soze? Czyż uważasz, że nie potrafię rzucać całkiem potężnych zaklęć ochronnych? Dla Twojej informacji, uczyłem się ich przez ponad sto trzydzieści lat, więc o to się nie martw. Chociaż w tym wypadku powinna wystarczyć zwykła iluzja. - Nathaniel wypowiedział wszystko szybko i pewnie. Na czym jak na czym, ale na magii znał się i to dobrze. Był jednym z lepszych studentów na wyspie i niewątpliwie dzięki temu Amlauril wybrała jego.

Nastęonie zwrócił się do Quariona:
- Drogi kuzynie, skoro nasz mistrz cieni woli zostać na ziemi, może ty być się przeleciał na zwiady? Nie martw się postaram się aby żadna strzała nie dosięgła cię. Oczywiście wszystko zależy od Twojej zgody. - Nathaniel nie chciał rozkaywać, chciał wzbudzić zaufanie. Jeśli księżycowy elf zrezygnuje, czarodziej sam poleci. Jedno, dwa zaklęcia i po sprawie, będzie mógł latać orkom nad głowami.
  • 1
  • 4
  • 5
  • 6
  • 7
  • 8
  • 31

Kto jest online

Użytkownicy przeglądający to forum: Obecnie na forum nie ma żadnego zarejestrowanego użytkownika i 11 gości