syscr pisze:Odnoszę wrażenie, że Drachu nie umie czytać ze zrozumieniem, a pozostali włączają się w niepotrzebne dyskusję. Żeby poprowadzić coś z dreszczykiem wystarczą tylko dwie rzeczy:
1) wkręcony w klimat MG
2) wkręceni w klimat gracze
No to własnie żem napisał. Dziękuję za podsumowanie, ale skoro to jest własnie główne założenie, to czemu moje "czepianie się" świeczek jest uznane za przejaw braku czytania ze zrozumieniem?
syscr pisze:Załóżmy jednak, że gracze i MG umówili się przed sesją na trzymanie tego klimatu (jak w przypadku Xarga), a jednak im nie do końca się udaje.
Właśnie nie ma nic o umowie. Jest powiedziane, że gracze mają problemy z wyobraźnią - ale nie ma nic o tłumaczeniu im "chłopaki musicie wziąć się w garść i udawać, że się boicie (nawet jak się nie boicie), to zaczniecie się naprawdę bać w końcu".
No i co ja mogę, że część rad może być bronią obosieczną. Jak choćby ta o przygotowanej ścieżce dźwiękowej.
Stykałem się z tym nieraz. Dajmy na to przychodzę do Ciebie na sesję i widzę, że muzyka pod sceny jest z góry przygotowana.
Teraz Drachu myśli: Syscr ma podobieraną muzykę pod sceny -> znaczy to, ze sceny są z góry zaplanowane -> czyli cały przebieg sesji jest z góry zaplanowany -> hulaj dusza, piekła nie ma, o ile nie zrobię wyjątkowej głupoty dotrwam do końca.
Wielu graczy ma doświadczenie jako MG i myślą jak MG
Tak samo z tą chorobą - świadomość, ze może mnie rozwalić bezkostkowo raczej by mnie wpieniła, bo w końcu w WFRP są zasady co do chorób
Owszem - neguję rekwizyty. Tak, nie są mi potrzebne. Mają kulawy stosunek efektu do czasu poświęconego na ich przygotowanie.
Już tłumaczę - dla mnie napisanie tekigo okrwawionego, postarzanego listu to blisko godzina roboty. Jak na robienie tego drańśtwa przez godzinę uważam, że efekty daje za słabe. Sam neiraz dostawałem handouty - jasne, są miłe. Ale jeśli scenariusz się sypie, to pozostajesz ze świadomością że w ciągu godziny MG mógł dopieścić bardziej nić fabularną.
Moim zdaniem godzina poświęcona na przygotowanie fabuły zawsze da większy efekt niż godzina spędzona na rysowaniu mapy
Jeśli idzie o świeczki, muzę, tricki - podtrzymuję swoją opinię. To są dodatki. Żadna zastawa nie da smacznego posiłku, jesli samo danie główne jest niesmaczne. Dobitniej sie nie da.
A nie. Da się. Wspomniany trzy posty wyżej przykład z seksem. Nie będzie udanego seksu nawet jeśli będzie milion świec i płyta "The best pościelówa music vol. 1" w odtwarzaczu jeśli między samymi zainteresowanymi nie będzie chemii. JA sam napisałbym, że niezbędna jest miłość, ale ponoć nie każdy tezę poprze, ograniczmy się więc do chemii, feromonów i tym podobnych. W skrócie - jak nie ma chemii nic nie pomoże. Nawet świeczki.
Zaś mój trick... nie ma tricku. Jest jak u Swaroga - wszyscy muszą wkręcać się w klimat i się nie wyłamywać, nawet jeśli go nie czują. Ale zbiorowo go odgrywając w końcu zaskoczą i sama gra innych pomoże mi się wkręcić.. I wszyscy muszą chcieć tego samego. No i do tego dobry scenariusz.
Ale nie ma czegoś takiego jak "moje tricki" bo prowadziłem zbyt wielu graczom by wierzyć w uniwersalność jakichś tricków.
Kiedyś w Quentinie wyróżniony został "Nowy Mir na Wyspie Róż". Kapitalny scenariusz do ZC, ale ukazujący je z innej strony. Jest tam niepokonany superżołnierz ścigający graczy. Cześc drużyn się go bała, część była wsciekła że gość jest nie do wydymania. Wniosek - ten sam patent raz zadziała, raz nie.
Tak samo z wprowadzaniem atmosfery niepewności, rozwalaniem ciągu przyczynowo skutkowego i tak dalej. Części się spodoba, a część się wkurzy, że nie wiadomo o co chodzi. I już.