czw lut 22, 2007 1:45 pm
Meo - jedynie dlatego, iż sama demonolatria została rozpatrzona jednostronnie, jedynie jako najprostszy przypadek: kultysta nawiązuje kontakt z czartem i obiecuje mu swoją cześć i ofiary w zamian za obietnicę mocy. Inaczej ma się rzecz w sytuacji, gdy nasz akolita nie zdaje sobie sprawy z tego, co otacza czcią, albo też zostaje zmuszony do wierności w jakiś szczególny sposób.
Wyobraź sobie dobrą istotę, której we śnie objawił się - jak sama uważa - anioł, który w kolejnych widzeniach przekazuje jej instrukcje, mające pochodzić od dobrego bóstwa lub innej siły nadnaturalnej. Początkowo przynoszą one szczęście i noszą wszelkie znamiona objawienia, jednak z czasem okazuje się, że przyczyniają się też do zła. Tymczasem nasz "anioł" ogłasza, że aby dobro zatryumfowało, konieczne jest wytępienie pewnej grupy ludzi, których piętnuje jako zaprzańców i utajonych czcicieli demonów... Czy w tej sytuacji akolitę uznamy za złego? Początkowo, nie. W późniejszym etapie będzie to jednak możliwe - szczególnie jeśli ulegnie namowom i doprowadzi do pogromu niewinnych.
Inny przykład - osada, której przed laty zagroziła przedłużająca się zima i głód. Przed starszyzną ukazał się bies, obiecujący wybawienie, o ile oddadzą mu cześć i złożą ofiarę z jednego z ludzi, którą będą powtarzali co roku - w innym wypadku wioskę spotka zagłada. Czy mieszkańcy takiej wioski - zmuszeni do uległości i chcąc nie chcąc przyzwalający na śmierć jednego z nich każdego roku - są naprawdę źli? Z pewnością nie są dobrzy, może z pojedynczymi wyjątkami - jednak w rzeczywistości nie chcą tego robić i poza jednostkami nie ulegli zepsuciu, choć wciąż jest ono ryzykiem.