Zrodzony z fantastyki

  • 1
  • 2
  • 3
  • 4
  • 5
  • 6
  • 10
 
Awatar użytkownika
Hermes
Nowy użytkownik
Nowy użytkownik
Posty: 0
Rejestracja: pt cze 17, 2005 1:01 pm

pt lut 16, 2007 7:00 am

-Cholera, jak zawsze ja - mruknął pod nosem Finebaum.
Założył podkoszulkę i bluzę mundurową i podwinął jej rękawy. Założył pas z amunicyjny, podniósł Garanda i sprawdził czy jest załadowany. SPrzawdził czy wygląda schludnie, żeby sierżant z kapralem nie mieli się do czego już dziś przyczepić. Mundur po całym dniu jazdy wyglądał okropnie. Na szczęście każdy z dziś jadących miał taki sam problem. Popatrzył na Kovalskego.
-To chodź Młody. Przyzwyczaj się, że jak jest gówniana robota to wykonuje ją sekcja zwiadu. A pewnie do niej dostaniesz przydział, sądząc po tym że mamy razem stać na warcie. Jestem Paul Finebaum - powiedział i wyciagnął rękę.
 
Awatar użytkownika
WieszKto
Stały bywalec
Stały bywalec
Posty: 268
Rejestracja: sob cze 11, 2005 11:32 pm

pt lut 16, 2007 6:07 pm

- Yes SIR! - Kid szybko podbiegł do swoich rzeczy. Uzbroił się ponownie, sprawdził radio i plecak z ekwipunkiem, założył hełm i podbiegł do Finbauma.
- Jestem Jim Kovalsky ale wszyscy do mnie mówią Kid. - podał rękę Paulowi.
- Często tu takie zadymy? Widziałeś już jakiegoś Fryca? Skąd jesteś bo ja z Chicago.? - chłopak szybko zasypał pytaniami swojego współrozmówce. W czasie rozmowy mimowolnie ciągle sprawdzał rękoma czy ma wszystko z ekwipunku jakby bał się czegoś zgubić.
 
Awatar użytkownika
Hermes
Nowy użytkownik
Nowy użytkownik
Posty: 0
Rejestracja: pt cze 17, 2005 1:01 pm

pt lut 16, 2007 10:07 pm

-Uspokój się Mały - Paul uśmichnął się - Nie tak nerwowo. Jestem......to długa historia. Zadymy cały czas tu są jakieś. Widziałem Niemca - zaakcentował to ostatnie słowo - Po drodze tutaj o mały włos nie wpadliśmy w pułapkę. Ale na szczęście wyszliśmy z tego mniej więcej cało.
Spojrzał na Kida krytycznym okiem.
-Po co targasz to całe żelastwo. Stoimy na warcie, nie idziemy nigdzie. Radio zostaw z resztą ekwipunku. Palisz?
 
Awatar użytkownika
Rewan
Częsty bywalec
Częsty bywalec
Posty: 236
Rejestracja: czw kwie 14, 2005 8:45 pm

pt lut 16, 2007 11:56 pm

Logan szybkim ruchem wyszarpnął pięść z uchwytu nowego, i złapał go za nadgarstek wykręcając mu rękę, tak że Friedrich znalazł się plecami do niego. Wolną rękę położył na jego plecach i zaprowadził go do ściany by nie mógł się ruszać. Jak widać Logan nie pozostawał dłużny zbyt długo. Szybko powiedział ostrym głosem:

-Wielu takich jak ty szybko traci życie. Nie cwaniakuj tutaj.

Huk strzałów poniósł się w powietrzu.

Dość zabawy! Callahan, O'Brian, Wilson! Bagnet na broń! Odprowadzić tych dwóch twardzieli do paki. Po cztery dni każdy.
Posiedzicie dziewczynki o chlebku i wodzie to się wam może odechce głupot!


Logan usłyszał Stumpa. Nie musiał go widzieć by rozpoznać. Nie odwracając wzroku od kompana, puścił jego rękę odchodząc dwa kroki w tył. Dopiero wtedy zwrócił głowę w stronę strażników.
 
Awatar użytkownika
WieszKto
Stały bywalec
Stały bywalec
Posty: 268
Rejestracja: sob cze 11, 2005 11:32 pm

sob lut 17, 2007 10:01 am

Jimmy spojrzał na papierosa. Nie palił ale przecież nie może być gorszy od kolegów z oddziału. Wział jednego zaciagnął się i zaczął zanosić się kaszlem.
- Dobry bardzo dobry! khue, khue, khue... Ok odniose ekwipunek i zaraz wracam khue khue khue... - Rzucił plecak z radiem przy ekwipunku pozostałych żołnierzy przy okazji pozbywając się papierosa...
 
Awatar użytkownika
Hermes
Nowy użytkownik
Nowy użytkownik
Posty: 0
Rejestracja: pt cze 17, 2005 1:01 pm

sob lut 17, 2007 11:05 am

-Ja sam nie palę. Paskudny nałóg - zaśmiał się Paul - Ale zawsze mam przy sobie paczkę albo dwie. To taka waluta wymianialna w rejonie.
~Ciekawe co będzie z nami dalej. Przecież jedna potyczka i już nie ma dwóch z nas. Co dopiero pomyśleć o prawdziwych walkach - pomyslał.
 
Awatar użytkownika
Jonathan
Nowy użytkownik
Nowy użytkownik
Posty: 8
Rejestracja: czw wrz 14, 2006 9:51 pm

wt kwie 17, 2007 1:14 pm

Więźniowie prowadzeni pod ostrzami bagnetów przyciągali uwagę wszystkich mieszkańców. Ludzie przystawali na ulicy, wyglądali ze sklepów, wyciągali szyje ze wszystkich pięter domów, by tylko zobaczyć przedstawienie. Jak w ZOO. Szkoda tylko, że nie rzucali w prowadzonych skórkami od bananów oraz ekskrementami.
Wreszcie dotarli do celu, przez chwilę czekali pod bramą starego posterunku francuskiej policji, tak by Callahan zdążył załatwić sprawy związane z papierkami. Więźniów przejęli żandarmi w białych hełmach. Lekko poszturchując więźniów zaprowadzili ich do ogólnej celi, solidnej żelaznej klatce w piwnicy, do której z powodzeniem zmieściłyby się dwa Shermany. Jedyne światło w pomieszczeniu, nie licząc dwóch malutkich, zakratowanych okienek na poziomie ulicy dawała pojedyncza żarówka niedawno zamontowana na suficie. Jeśli tak obecnie wyglądał standard więzienia, to ciekawe jak musiało wyglądać tu wcześniej. Prycze również wyglądały na świeżo wstawione. Tak samo jak więźniowie. Wszyscy obecni byli w mundurach, w większości piechoty.
By obejrzeć nowoprzybyłych większość więźniów podniosła się z zajmowanych prycz oraz miejsc pod ścianą. Nikt nie zatrzymał wzroku dłużej na Loganie, wciąż wpatrującym się w podłogę. Za to zainteresowali się wyraźnie od wszystkich starszym Fredrichem. Jeden z więźniów, głośno wypowiedział uwagę – „Ja o nim słyszałem, to Szkop.” Po czym patrząc Friedrichowi prosto w oczy zagadnął, spokojnym głosem:
- „Hitler Kaput! No, Szkop, kopsnij fajkę.”

Capria z karabinem na ramieniu podszedł do wartowników.
- Idźcie coś zjeść, bo wam do końca wystygnie, ja was na razie zmienię. I tak nic ciekawego się nie będzie działo, a po takim dniu, to się jeść chce. No, dalej, dalej.
Zdjął karabin z ramienia i oparł go o udo, usiłując znaleźć wygodne miejsce do siedzenia.
 
Awatar użytkownika
Cohen
Użytkownik zaawansowany
Użytkownik zaawansowany
Posty: 79
Rejestracja: czw lut 24, 2005 6:32 pm

wt kwie 17, 2007 8:55 pm

- Szkop nie pali fajek, ferstehst? - odparł chłodno Friedrich, krzywiąc się nieznacznie, ale chyba ze względu na dźwięk kaleczonej mowy ojczystej, niż przytyk do narodowości.

Podszedł do najbliższej, wolnej, pryczy przy oknie i wyciągnął się na niej, poprawiwszy wpierw mundur. Po chwili leżenia w bezruchu wyciągnąl z kieszeni mały tomik, otworzył go na losowo otwartej stronie i pogrążył się w lekturze.
 
Awatar użytkownika
Jonathan
Nowy użytkownik
Nowy użytkownik
Posty: 8
Rejestracja: czw wrz 14, 2006 9:51 pm

wt kwie 17, 2007 10:53 pm

Żołnierz, który poprzednio zaczepił Fredricha znów do niego podszedł.
- Co czytasz Szkop? Main Kampf? Nie chcesz się podzielić papierosami z prostymi żołnierzami? Nie bądź Szkot, kopsnij ramkę.
 
Awatar użytkownika
Cohen
Użytkownik zaawansowany
Użytkownik zaawansowany
Posty: 79
Rejestracja: czw lut 24, 2005 6:32 pm

wt kwie 17, 2007 11:39 pm

Friedrich wstał i schował książkę.
- O co ci chodzi, "prosty żołnierzu"? O papierosy? Nie mam. O to, że jestem Niemcem? Jestem. Ale wiesz z kim toczysz wojnę? Z nazistami. Nie każdy Niemiec to nazista. No, wyrzuć z siebie, co cię dręczy, bo chyba jakiś czas tu spędzimy.
 
Awatar użytkownika
WieszKto
Stały bywalec
Stały bywalec
Posty: 268
Rejestracja: sob cze 11, 2005 11:32 pm

śr kwie 18, 2007 6:30 am

Dzieciakowi jakim wciąż był Jimmy nie trzeba było długo powtarzać. Odsalutował i ruszył na posiłek jakby to był obiad u mamy. Cieszył się z chwili czasu dla siebie. Wyjął menażkę z plecaka i pognał za zapachem jedzenia....
 
Awatar użytkownika
Hermes
Nowy użytkownik
Nowy użytkownik
Posty: 0
Rejestracja: pt cze 17, 2005 1:01 pm

śr kwie 18, 2007 2:34 pm

~No i pobiegł. Strasznie narwany dzieciak - pomyślał Finebaum.
-Dzięki, że ktoś wreszcie o nas pomyślał. Padam z głodu - wyszczerzył zęby do Caprii i zarzucił karabin na ramię. Rzeczywiście był głodny. Pomaszerował w stronę pokoju robiącego za jadalnie.
~Ciekawe czy znowy to gówno z puszki czy wreszcie coś normalnego.
 
Awatar użytkownika
Jonathan
Nowy użytkownik
Nowy użytkownik
Posty: 8
Rejestracja: czw wrz 14, 2006 9:51 pm

śr kwie 18, 2007 10:33 pm

Gdy Paul doszedł do Sali głównej Jimmy już z wilczym apetytem pałaszował swoją porcję jedzenia. Łyżka co chwilę skrobała w ścianki i dno menażki, do akompaniamentu z licznymi siorbnięciami i dość głośnym przełykaniem. Jedzenie było jeszcze ciepłe, co przy obecnych temperaturach nie powinno przesadnie dziwić. Niestety aprowizacja jeszcze widocznie nie zdążyła rozwinąć swoich skrzydeł, i zamiast smacznego i świeżego drobiu lub rybki z menażki znów wyglądały pulpety wołowe w sosie „nie chcesz wiedzieć”.

Z górnego piętra zszedł kapral, przekładając z ręki do ręki jakieś papiery. Spojrzał po obecnych, mankietem mundury obtarł nos i odchrząknąwszy zaczął:

- No, Trochę nowych zadań nas czeka. Nie ma tu miejsca dla dekowników i obiboków. DO końca tygodnia mamy skończyć umocnienie budynku. Jeśli jeszcze ktoś myśli, że wymiga się od roboty aresztem, to się grubo myli. Będzie robił dwa razy więcej. Chwilowo brak nam pełnej obsady. Wartownik przed wejściem, trzy zmiany w ciągu dnia, jeden na dzień do obsługi kuchni i zaopatrzenia. Póki nie skończymy z umocnieniami patrolujemy z małym nasileniem, dwóch patrolowych po dwie godziny sześć razy dziennie. Callahan i O’Brian ustalą grafik zmian. Kto podpadnie – czyści kible. – Obrócił się na chwilę do Jimmego – A ty młody, jak już zjesz, to zainstaluj radio w biurze na piętrze. Callahan, przejmujesz oddział. Rozejść się.
Kapral wyszedł z budynku. Nad przekazanymi kartkami skupili się Callahan i Rudzielec.
 
Awatar użytkownika
Jonathan
Nowy użytkownik
Nowy użytkownik
Posty: 8
Rejestracja: czw wrz 14, 2006 9:51 pm

śr kwie 18, 2007 10:42 pm

Tymczasem w pierdlu...

- Co mnie dręczy? – z drwiącym uśmiechem obrócił się w kierunku kolegów, nie spuszczając jednego oka z Fredricha. – Męczy mnie twój kwadratowy szkopski łeb. Ot co mnie męczy. Masz coś żeby nam dać na prezent? Kolega ma dzisiaj urodziny.
 
Awatar użytkownika
Cohen
Użytkownik zaawansowany
Użytkownik zaawansowany
Posty: 79
Rejestracja: czw lut 24, 2005 6:32 pm

śr kwie 18, 2007 10:50 pm

- Dlaczego mnie to nie dziwi... No dobrze, jeśli się już wypłakałeś, daj mi spokój, z łaski swojej. I panuj nad językiem, człowieku, bo możesz w końcu kogoś zdenerwować. A potem będziesz żałował. - oparł się o ścianę i wrócił do lektury.
 
Awatar użytkownika
Jonathan
Nowy użytkownik
Nowy użytkownik
Posty: 8
Rejestracja: czw wrz 14, 2006 9:51 pm

czw kwie 19, 2007 12:16 am

Szybki ruch ręką wytrącił z ręki Fredrichowi książkę, która uderzyła głośno grzbietem o podłogę.
- Umyj uszy! Prezent! Już!
 
Awatar użytkownika
Hermes
Nowy użytkownik
Nowy użytkownik
Posty: 0
Rejestracja: pt cze 17, 2005 1:01 pm

czw kwie 19, 2007 9:20 am

-Super. Pycha jedzonko, Młody? - Finebaum aż się skrzywił na widok tego samego żarcia - Obrzydliwstwo.
Co było robić. Pokręcił głową, ale odstawił karabin pod ścianę i zabrał się za jedzenie.
-Callahan, daj mi pozwiedzać jak będziesz układał grafik. Wziałbym Młodego.
 
Awatar użytkownika
WieszKto
Stały bywalec
Stały bywalec
Posty: 268
Rejestracja: sob cze 11, 2005 11:32 pm

czw kwie 19, 2007 2:06 pm

Jimmy nie przerywając jedzenia zdołał wykrztusić:
- Yes, Sir radio *ekhm*stacja będzie gotowa! - *khue khue khue* zaniósł się kaszlem i szybko dostał wypieków na twarzy. Po chwili gdy zdołał przywrócić oddech kiwnął z uznaniem do Finbauma.
- Tu przynajmniej posiłki są na czas... - uśmiechnął się od ucha do ucha przełykając kolejne porcje pulpetów. Po posiłku złapał za radiostacje i zabrał się za wykonywanie rozkazu...
 
Awatar użytkownika
Jonathan
Nowy użytkownik
Nowy użytkownik
Posty: 8
Rejestracja: czw wrz 14, 2006 9:51 pm

sob kwie 21, 2007 12:03 am

- Ok. – Callahan wzruszył ramionami. – Jak Młody skończy montować radiostację, zabierzesz go na pierwszy, dwugodzinny patrol. Przy okazji spróbujcie znaleźć jakieś mapy, a w międzyczasie szkicujcie swoją marszrutę. Musimy dowiedzieć się więcej o tym mieście.
Po około pół godzinie Jimmy zszedł schodami na dół. Był zbyt ambitny, żeby prosić kogoś o pomoc, ale faktycznie ledwo dał sobie radę z zamontowaniem zewnętrznej anteny za oknem pokoju. Zdjął kurtkę, pot przykleił mu oliwkową koszulkę pleców. Dopiero bez kurtki widać było wyraźnie jego patykowatość i chudość.
 
Awatar użytkownika
Hermes
Nowy użytkownik
Nowy użytkownik
Posty: 0
Rejestracja: pt cze 17, 2005 1:01 pm

sob kwie 21, 2007 10:13 am

-Ej, Głodomór. Idziemy na patrol - Finebaum krzyknął do Jimmiego -Ruszaj sie.
Zarzucił Garanda na ramię i poczekał, aż Młody sie ubierze.
-A właśnie. Co z chłopakami z aresztu? Teraz ich wyciągamy czy rano? Przyda się każda para rąk do roboty.
 
Awatar użytkownika
Jonathan
Nowy użytkownik
Nowy użytkownik
Posty: 8
Rejestracja: czw wrz 14, 2006 9:51 pm

sob kwie 21, 2007 9:53 pm

Callhan ponownie wzruszył ramionami.
- Rano, niech trochę przemarzną. Kapral dał cztery dni, sierżant na pewno każe ich wyciągnąć i po prostu polecieć po żołdzie. Przy okazji – dobra wiadomość dla nas wszystkich, od żandarmów usłyszałem wiadomość, że dowództwo frontu ma wkrótce wydać rozkaz o wypłacaniu nam wszystkim dodatku bojowego do żołdu, mimo tego że Francuzi raczej się tylko poddają. Zawszę kilka dolców więcej w kieszeni.
 
Awatar użytkownika
WieszKto
Stały bywalec
Stały bywalec
Posty: 268
Rejestracja: sob cze 11, 2005 11:32 pm

pn kwie 23, 2007 8:55 am

- Taaa jessst.. - Jimmy wykonywał polecenia machinalnie. Obsługa radiostacji to jedno ale alpinistyka z anteną za oknem to inna sprawa. Po zakończeniu roboty mimo wszystko miał satysfakcje. Odpoczął chwilę napił się wody z manierki i zebrał ekwipunek. Hełm, karabin, amunicja, aktówka i ołówek do kreślenia do tego zestaw pierwszej pomocy. Było zbyt gorąco a chłopak był zbyt zmęczony by wziąc cokolwiek więcej na plecy...
- Dokąd idziemy?....
 
Awatar użytkownika
Hermes
Nowy użytkownik
Nowy użytkownik
Posty: 0
Rejestracja: pt cze 17, 2005 1:01 pm

pn kwie 23, 2007 9:33 am

-Na ramięęęę broń! - krzyknął Finebaum - hehe.....chodź pospacerujemy
Wyszedł, rozejrzał się którędy do dowództwa i ruszył w tamtym kierunku.
-Najpierw mapy, a potem......potem sie rozejrzymy co i jak w mieście. Będziemy tu troszkę więc przydałoby sie dowiedzieć gdzie są panie no i coś do picia. Oprócz wody.....
Szedł rozglądając się po okolicy. Nie spieszył się. Dwie godziny wystarcza na taką dziurę.
 
Awatar użytkownika
WieszKto
Stały bywalec
Stały bywalec
Posty: 268
Rejestracja: sob cze 11, 2005 11:32 pm

pn kwie 23, 2007 11:45 am

Kid rozglądał się zaciekawiony. Miasteczko było dla niego egzotyczne, cały ten gwar obych języków przyprawiał go o zawroty głowy. Wydawało mu się że jest na wielkiej plaży tylko za cholere nie mógł znaleźć morza...
- Daleko wylądowaliśmy od domu... Nawet przyjemnie tutaj gdyby nie ten upał. I dziewczyny opalone hehe... - starał się wyglądać na odprężonego ale czuł się nieswojo pośród tych obcych ludzi. "jak rozpoznać Niemca?"
 
Awatar użytkownika
Cohen
Użytkownik zaawansowany
Użytkownik zaawansowany
Posty: 79
Rejestracja: czw lut 24, 2005 6:32 pm

pn kwie 23, 2007 5:36 pm

Friedrich obrzucił chłodnym spojrzeniem całą celę. Większość osadzonych obserwowała zajście z zainteresowaniem.
- Podnieś tę książkę, człowieku, zanim stracę cierpliwość. - warknął do prowokatora.
 
Awatar użytkownika
Jonathan
Nowy użytkownik
Nowy użytkownik
Posty: 8
Rejestracja: czw wrz 14, 2006 9:51 pm

pn kwie 23, 2007 7:13 pm

- Cierpliwość? Ja mam u siebie w celi tolerować szkopa, który nie chce dać prezentu mojemu koledze?
- Jock, - odezwał się głos z tyłu – Czy szkop ci właśnie nie groził?
Jock nadepnął na książkę, której grzbiet wydał trzaskający dźwięk rozrywając zszycie.
- Ooops. Przeepraaszaam Paanaa Szkoopaa… Niechcący…

Miasteczko okazało się większe niż wyglądało na pierwszy rzut oka. Może po zmroku dałoby się obejść je w dwie godziny, korzystając z głównych arterii, ale w dzień panował na ulicach zbyt duży ruch, żeby nawet o tym pomyśleć. Dowództwo w Abi-Asent zajęło budynek po-francuskiego kapitanatu portu. Pojedynczy, murowany budynek był już wcześniej umocniony, teraz powoli zmieniał się w twierdzę nie do zdobycia. Niestety prośba o mapy nie przeszła nawet przez pierwszych strażników. Odesłani z kwitkiem przyjrzeli się dokładniej portowi – kilka rybackich dhow z opuszczonymi żaglami stało przycumowanych do nadbrzeża, wejście do portu blokowała amerykańska kanonierka. Jak zauważył Paul, port mógł bez przeszkód przyjmować nawet większe jednostki, więc nic dziwnego, że miasteczko było takie ważne. Dobrze, że może przeciwnicy jeszcze o tym nie wiedzieli. Z jednej strony o port oparty był targ rybny, przechodzący później w dzielnicę biedoty, z drugiej o rzędy magazynów, w większości pustych, z których część wydzielono i zamieniono na bazę zaopatrzeniową. Za nimi ulokowana była ta lepsza dzielnica, a pomiędzy tymi dwoma punktami, z kapitanatem rozdzielającym miasteczko na dwie połowy, targ i dzielnica kupiecko-mieszkalno-rzemieślnicza. Szpital był ulokowany na skraju miasta, a w jego pobliżu, już za murem stał kościół wraz z misją. Większość mieszkańców ubranych była w burnusy, w większości czarne, częściowo w niebieskie, od wielkiego dzwonu można było zobaczyć europejczyka. Miasteczko patrolowali żołnierze Stanów Zjednoczonych. Większość kobiet była od stóp do głów ubrana w kwefy, lecz część z nich ubiorem, a raczej jego skąpością w niczym nie ustępowała Europejkom. Białe zęby współgrały z ciemną skórą i złotą biżuterią.
 
Awatar użytkownika
WieszKto
Stały bywalec
Stały bywalec
Posty: 268
Rejestracja: sob cze 11, 2005 11:32 pm

pt kwie 27, 2007 8:56 am

- Kurcze spore to miasteczko... Dużo ludzi... I port jest... - Kid myślał na głos a raczej jakby powtarzał sobie to co widzi bo ciężko było zebrać myśli w tym upale. Wyjał szkicownik z aktówki i zaczął rysować mapę sytuacyjną.
 
Awatar użytkownika
Cohen
Użytkownik zaawansowany
Użytkownik zaawansowany
Posty: 79
Rejestracja: czw lut 24, 2005 6:32 pm

sob kwie 28, 2007 7:01 pm

- Zrób, co powiedziałem. Potem może cię wysłucham.- przez cały czas uważnie obserwował wszystkich w celi i na wszelki wypadek cofnął się pod ścianę. Lepiej mieć za plecami ją, niż kolejnego przeciwnika.
 
Awatar użytkownika
Jonathan
Nowy użytkownik
Nowy użytkownik
Posty: 8
Rejestracja: czw wrz 14, 2006 9:51 pm

wt maja 01, 2007 5:13 pm

Więzienie:
Kolejne osoby ustawiły się w półkolu za prowodyrem zajścia. Jock, uśmiechając się szyderczo ciągnął:
- Noo? I co Szkooopku? Uciekaamy, coo? Zajączkiem podszyte portki? No to co, nie chcesz dać mojemu koledze prezentu, to może chociaż zaśpiewasz? No – tak jak to wy szkopy potraficie – jololololidi? No, Dalej!

Jimmy zaczął szkicować mapę sytuacyjną. Po kilku minutach, stwierdził, że przypominała mu trochę mapki zamieszczane w pulpach z historiami o Indianach. Zmiął kartkę w ręku i pomiętą schował do kieszeni. – Trzeba będzie coś innego wymyśleć.
 
Awatar użytkownika
Rewan
Częsty bywalec
Częsty bywalec
Posty: 236
Rejestracja: czw kwie 14, 2005 8:45 pm

wt maja 01, 2007 9:34 pm

Od początku Logan siedział oparty o ścianę, a ręce oparte miał na zgiętych kolanach. Dłonie bezwładnie były rozluźnione a oczy skierowane na ziemię. Nudziło mu się tu nie miłościwie i nie wiedział co tu robić. Dopiero później przyszło mu oglądać scenę. Friedrich był poniżany przez innych więźniów tylko dla tego, że był Niemcem. Z początku przyglądał się sytuacji bez namiętności. Zastanawiał się czy mu pomóc. W końcu był jego kompanem. Z drugiej jednak strony był idiotą.
Idiota czy nie, jest teraz kompanem i będą razem walczyć. - pomyślał.
-Zostaw go.
  • 1
  • 2
  • 3
  • 4
  • 5
  • 6
  • 10

Kto jest online

Użytkownicy przeglądający to forum: Obecnie na forum nie ma żadnego zarejestrowanego użytkownika i 0 gości