Ja kocham niziolki, ale jest jedna sprawa. ONE sa takie jak w LotR, a w 3e potraktowano je uniwersalnie. Posiadaja one niesamowita zdolnosc adaptacyjna. Na ziemiach ludzi sa to Hairfeet - niziolki takie jak u Tolkiena. W podziemiach ramie w ramie z krasnoludami stoja Stouty (one maja nawet infrawizje) w elfickich puszczach zyja Tallfellows, ktore sa wyjatkiem jezeli chodzi o jezdziectwo - lubia jezdzic na kucykach!
Do tego sa jeszcze setki innych. W niektorych swiatach (jak mowi podrecznik do adnd traktujacy o niziolkach) sa one wstanie nawet sie skumac z goblinami. Wyobrazcie sobie wiec niziolka wsrod barbarzynskich hord, orkowych plemion i brutalnej rzeczywistosci dziczy... Niziolek pozostaje niziolkiem - przyjcielski, ciekawski, zarlok
i wogole... ale to nei znaczy ze naiwniak i grubasek. Lubi sie bawic, ale jak pokazuje zycie - niziolki mogly zostac zmuszone do barbarzynstwa... ale jedno jest pewne - ich struktura zycia spolecznego jest niezmienna - najstarsi w rodzinie maja racje, reszta jest rowna (czyli tatus jest na rowni z synem). Nie maja wladzy i raczej nie formuja panstw (chyba ze zmusi ich do tego zycie). Sa pokojowe i nie potrzebuja gliniarzy. Czasami maja szeryfa, ale aby se radzil z innymi, bardziej awanturniczymi rasami. Niziolki to swego rodzaju anarchisci
Tak czy siak to jest po prostu swietna rasa - ma wspaniala kulture i historie. Te legendy o Littleman... Ah....