czw paź 23, 2003 11:02 pm
Nie znamy szczegó³ów, wiêc nie mo¿emy wydawaæ ¿adnych pochopnych wniosków. ostatnio gra³am z pewn± ciekaw± grup±... Jak oni grali, prowadzili? No có¿, nie powiem. Po prostu na ¿art. Scenariusze okrutnie krótkie, MG wyci±ga³ nas na grê w najgorsz± porê, bo nocn±, jedno, nie mieli ani piramidy opisowej, ani zdolno¶ci aktorskich, ani nic. A jednak zabawa by³a. Przede wszystkim mnóstwo ¶miechu z siebie nawzajem. No i by³ taki jeden delikwent... Taki, co to chcia³ graæ na serio. Odgrywa³ postaæ (Co w tamtym towarzystwie wygl±da³o wrêcz beznadziejnie), strasznie siê wszystkim przejmowa³. Jednak w odró¿nieniu od poruszonego tematu, to tamtem by³ kretynem, który cierpia³ na zawy¿on± samoocenê, wznosi³ nos ku powale, zawsze chcia³ udawaæ wiedz±cego, milcz±cego i lepszego od innych, a ka¿dy hihot ledwie s³yszalny traktowa³ pogardliwym spojrzeniem. Co zrobiono? Okazywano mu, ¿e nie chce siê z nim graæ. Ja sama z czystej z³o¶liwo¶ci wyko¿ystuj±c swój niewyparzony jêzyk i talent aktorski mojej postaci robi³am tak, ¿e go¶æ zap³aci³ za swoje leczenie dwa razy wiêcej, ni¿ powinien oraz wykonywa³am rysunki jego hobbita z obciêtymi uszami czy wyd³ubanym okiem... Wszyscy porozdzielali pomiêdzy siebie szcz±tki tego idioty, kiedy go zabili, a kiedy wróci³ do gry dowiedzia³ siê, ¿e jego postaæ zabili yuan-ti... Jak temu zaradzono? Temu nie zaradzono. Wed³ug mnie nale¿y porozmawiaæ szczerze, ale nie z graczem, ale z graczami. Tyle.