Zrodzony z fantastyki

 
Awatar użytkownika
Cristof
Stały bywalec
Stały bywalec
Posty: 450
Rejestracja: sob kwie 05, 2003 1:48 pm

sob paź 16, 2004 12:46 pm

Czarcie dziecko przeczytało list. Był bardzo zaskocozny całym wydarzeniem. Dokończył, list spłonął w jego ręku, a w jego głowie usłyszał znajomu głos... <br /> <br /><!--coloro:indigo--><span style="color:indigo"><!--/coloro-->...sam musisz odnaleźć sens twojego przeznaczenia...<!--colorc--></span><!--/colorc--> <br /> <br />...spuścił wzrok, widać było, że myśli o tym wszystkim... spojrzał na sarne, a raczej to co z niej zostało, przypomniał sobie smak tej krwi... tak tej krwi... kusiła go a zarazem obrzydzała... Spojrzał na stojącego przed nim doręczyciela. Asthor poczuł dziwne spojrzenie, spojrzenie przesiąkniete czymś dziwnym, czuł się niezrecnzie... strach? <br /> <br />Tarasir patrzył...czuł bicie serca człowieka... Zaczął iść powoli w jego stronę. Asthor nie wytrzymał - zaczął uciekać. A dziecko przeznaczenia instynktownie podążył za nim, coraz szybciej i szybciej. Wbiegli w kolejną alejke ogrodu. Strażnik pokoju obejrzał się... Nikogo nie było. Odetchnąl z ulgą... nagle na jego gardle zacisnął się uścisk, bardzo mocno. Bardzo dobrze wiedział kto to. Dziecię zaczeło go dusić. <br /> <br />-NIE!!!!-rzucił strażnikiem o drzewo, Asthor padł nieprzytomny. Daevar złapał się zagłowe... - Nie chce! - Uciekł w tylko sobie znanym kierunku...
 
Ricko__
Częsty bywalec
Częsty bywalec
Posty: 237
Rejestracja: sob maja 15, 2004 10:35 pm

sob paź 16, 2004 5:48 pm

- Aaach, nareszcie jeste¶! - powiedzia³ szary ork u¶miechaj±c siê, gdy do jego komnaty wesz³a wysoka postaæ - Wynik naszego najlepszego eksperymantu. <br />W drzwiach sta³ wysoki mê¿czyzna w brudnoz³otej zbroi ³uskowej oraz granatowym p³aszczu. Od razu mo¿na by³o zauwa¿yæ jego smocze pochodzenie. Z³ote oczy, niebieskie ³uski, pod³u¿na twarz wskazywa³a na to, ¿e p³ynê³a w nim krew niebieskiego smoka. Jednak w mê¿czy¼nie by³o jeszcze co¶ dziwnego. Jak na pó³smoka by³ on bardziej zwartej budowy i lepiej umiê¶niony. Tak, by³y to krasnoludzkie cechy. Twarz osobnika "zdobi³a" blizna przechodz±ca pionowo przez lewe oko oraz kozia brudka. <br />- Przybywam na twe wezwanie.- powiedzia³ pó³krasnolud k³aniaj±c sie lekko. <br />- Tak, Xerosie - ork przerwa³ na chwilê patrz±c z u¶miechem na swoje najlepsze dzie³o - Jako szef naszej siatki szpiegowskiej wiesz zapewne, ¿e "narodzi³o" sie nowe dziecie diab³a. BARDZO potê¿ne. Poniewa¿ jeste¶ jednym z moich najlepszych ludzi, powie¿am ci zadanie nadzorowania pracy naszych agentów w tej misji. Mamy to dzieciê przeci±gn±æ na nasz± stronê. Zrozumia³e¶? - pó³smok pokiwa³ g³ow± - Dobrze. To wszystko. Mo¿esz odej¶æ.
 
Awatar użytkownika
Kejmur
Fantastyczny dyskutant
Fantastyczny dyskutant
Posty: 1684
Rejestracja: wt cze 15, 2004 4:35 pm

sob paź 16, 2004 6:45 pm

Plamy przy oczyma. Niesamowity ból głowy. Gorączka. Nie wiedział co się dzieje. Miał wrażenie, że odejdzie z tego świata, a nie mógł. Nie mógł zostawić biednej Sirvany na pastwę organizacji przeznaczenia. Po prostu nie mógł. <br /> <br />Jeszcze raz otworzył oczy. Pod sąsiednim drzewem nikogo nie było. Momentalnie rozglądnął się naokoło, a potem spojrzał w górę tak jakby szukał pomocy wprost z niebios. Nie panował już nad własnymi odruchami. Zemdlał. <br /> <br />Poczuł nagle jak coś wlewa mu się do gardła. Normalnie powinien odruchowo to wypluć, gdyż to mogła być trucizna. Jednak tym razem postąpił inaczej. Wypił jednym haustem nieznany mu płyn i ciężko sapał. Poczuł przyjemne ciepło rozchodzące się po jego ciele. ujmujące swędzenie. Osiągnął stan błogości. <br /> <br />Otworzył delikatnie powieki. Czuł się znacznie lepiej. Spojrzał przed siebie. Dostrzegł jak jakiś staruszek w niebieskiej szacie i białym drągu przypiętym do pleców trzymał w ręce jakąś buteleczkę. Uśmiechnął się do gnoma. W końcu rzekł: <br /> <br />- Witaj, Garnelu. <br /> <br />Skrytobójcy zwężyły się źrenice i momentalnie kukri znalazło się w jego dłoni. Staruszek mimowolnie się cofnął. <br /> <br />- Skąd znasz moje imię ? I czemu mi pomogłeś ? <br /> <br />Gnom spojrzał w oczy starca. Jeszcze bardziej się zdziwił, gdy dostrzegł, że jego powieki są całe białe. Osobnik ten był niewidomy. <br /> <br />- Jak to możliwe, że rozpoznałeś mnie bez szemrania nawet będąc..... <br />- Ślepym ? Jestem wieszczem, a nawet czymś więcej. i wiem także, że poszukujesz czarcie dziecko. <br />- Czego się jeszcze dowiedziałeś z mojej głowy ? <br />- I wiem także, że nie robisz tego z własnej woli. Zmusza cię do tego Frakcja Ostatecznego Przeznaczenia. <br />- No dobrze. Jednak to nadal nie tłumaczy czemu mi pomogłeś i co miałeś na myśli czymś więcej <br />- Pomogłem, gdyż przyszłość wymaga byś przetrwał. Jesteś zbyt ważny dla losów tego świata. Poza tym równowaga świata została zupełnie zachwiana. A jestem także jednym z osobników zwanych tkaczami losu. <br />- Zaciekawiłeś mnie. Pewnie mógłbyś mi powiedzieć, gdzie dokładnie go znajdę i jak cię zwą ? <br />- Mógłbym, jednak za konkretną cenę. Zwą mnie Mendur Greenleaf. <br />- Domyślałem się. Zwą mnie Garnel Gernick. Czego byś chciał ? Złota, klejnotów, magicznych zwojów ? <br />- Twojego sztyletu, tego który ocieka ciągle trucizną, a także dobrego posiłku w karczmie. Wiem, że niedaleko stąd serwują dobrego wołu. <br /> <br />Gnom momentalnie go wyjął i cofnął od starca. <br /> <br />- W jednej sekundzie mógłbym cię zabić. <br />- Nie uważasz, że jakbym nie był na to przygotowany, to bym tak blisko podchodził ? <br /> <br />W słowach człowieka było wiele racji, stwierdził w myślach Garnel. Spojrzał jeszcze raz zaintrygowany na staruszka. W końcu tamten stwierdził: <br /> <br />- Więc ? I tak masz sporo takich zabawek. <br />- Zgoda. <br /> <br />Obu bohaterów poszło za krzaki. Mag wyjął niezbędne komponenty do zaklęcia wróżącego. Później zza jego pazuchy wyszło sporych rozmiarów lustro. Gnom jedynie się uśmiechnął: <br /> <br />- Praktyczna kieszeń. <br />- Wiem. <br /> <br />Wieszcz rozpoczął inkantację czaru. Słowa wypływały z jego ust, narastała w nim magia, w końcu się uwolniła. W lustrze ukazał się demon uciekający nie wiadomo przed czym. <br /> <br />- Gdzie on teraz jest ? <br />- Kilkanaście kilometrów stąd na północ. <br />- Mógłbyś nas teraz tam przenieść ? <br />- Niestety nie teraz. Najwyżej za kilka godzin. <br /> <br />Czarodziej schował wszystkie szpargały z powrotem pod szatę. Kilka sekund później oboje ruszyli w kierunku karczmy. Gdy już docierali, dało się wyczuć przyjemny zapach mięsa. <br /> <br />- Mendur, słuchaj. Za bardzo będziemy się rzucać w oczy. Czas zmienić imidż. Spraw, by twój strój był brudnoszary, żebyś wyglądał jak pielgrzym. A ja stanę się człowiekiem. <br />- Zgoda. <br /> <br />Po magicznej zmianie, mag zmienił strój, a gnom postać. Teraz wyglądał jak wysoki szatyn o niebieskich oczach, przystojnej twarzy, orlim nosie i wąskich ustach. Cały jego ubiór był brązowy. Przy pasie miał przypięty krótki miecz i kukri. <br /> <br />- W porządku, jesteśmy gotowi. Możemy wejść. <br /> <br />W środku panowała swojska atmosfera. W kominku paliło się ognisku, klienci rozmawiali lub pili, jakaś para jadła teraz wołu. <br /> <br />- Ok, siadamy przy wolnym stoliku i zamawiamy dania. Przyda się także wynając nocleg. Później wypytam gości o informację na temat półdemona. <br /> <br />Przemieniony zabójca miał wrażenie, jakby para jedząca wołu przysłuchała im się. Wiedział, że się nie mylił. Usiedli w stoliku w kącie. Zamówili dania, po dłuższej chwili zjedli i wynajęli wspólny pokój. Potem weszli do pomieszczenia i rozpakowali się. <br /> <br />- Jak chcesz to idź spać, jednak potem cię zbudzę. Tylko przygotuję zabepieczenia i będe pierwszy stał na straży. Później ty będziesz. <br /> <br />Wykonał własne polecenie i czujne rozglądał się naokoło w cieniu. Dało się już usłyszeć chrapanie maga.........
 
Awatar użytkownika
Cristof
Stały bywalec
Stały bywalec
Posty: 450
Rejestracja: sob kwie 05, 2003 1:48 pm

sob paź 16, 2004 7:33 pm

<!--coloro:indigo--><span style="color:indigo"><!--/coloro-->...musisz zabijać, żeby się odżywiać... od ciebie jednak zalezy czy bedziesz zabijać tylko po to by się najeść...<!--colorc--></span><!--/colorc--> <br /> <br />Biegł bardzo szybko. Przebiegł w kilka minut ponad płowe tego lasu. Wyczerpało to go troche. "...głód? NIE! nie chce, nie moge!" <br /> <br /><!--coloro:indigo--><span style="color:indigo"><!--/coloro-->...teraz nauczysz się czegoś ważnego...zamknij oczy...<!--colorc--></span><!--/colorc--> <br /> <br />Zamknął. Czuł.. wiedział o co chodzi... po chwili w ciemności jego umysłu zapaliły się białe światełka...to wieksze skupiska energii życiowej...coś znajomego... tam daleko... to ten człowiek od listu, leży cały czas nieprzytomny. Umiał wyczuc energie istot które juz poznał...zaraz coś za nim...bardzo dużo energi.. głód...energia...otworzył oczy... jego czerwono-zielone oczy stały sie prawie całe czerwone... ruszył w strone wielkiego skupiska........................................ <br /> <br />----------------------------------------------------------------------------------------- <br /> <br />Ciemna zakapturzona postać pędziła na szarym rumaku. Mijała kolejne drzewa, domy płoty na swojej drodze. <br /> <br />-Może zdąże... - okłamywał się, podświadomie wiedział ze nie ma szans, jednak starał się zrobić cokolwiek...przyszłe wydażęnia przeszywały jego umysł... za jakie grzechy przecież sie nie prosił... <br /> <br />Tak zaraz bedzie na miejscu. Tylko kawałek tym traktem, może przeszkodzi, może chociąż kogoś uratuje, może jedną osobe. Z impetem wjechał do wioski, nawet nie zatrzymując konia zeskoczył. Kaptur zsunął się z głowy i ukazał twarz elfa, bardzo przystojnego elfa. Rozejrzął się szarymi oczami, nie widać było w nich źrenic. <br /> <br />Za poźno... Czarcie dziecię stało przed ostatnią żyjącą osobą z wioski, była to dziewczyna. Młoda kobieta w wieku około 16 lat, płakała, błągała, wiedziała że nie ucieknie. Oczy demona sie zaświeciły, dziewczyna wydała głuchy jęk i padła bezwładnie na ziemie... Elf kopnął w pobliski kamień. Usiadł na nim zdjął z pleców lutnie i zaczął grać, po chwili zaczeło padać... <br /> <br />-...to ich dusze płaczą... - powiedział cicho, wręcz wyszeptał.
 
Wiraż

ndz paź 17, 2004 7:59 pm

Louis zeskoczył z konia i powoli podszedł do mężczyzny leżącego pod drzewem. Jego włosy były lekko smagane wiatrem, a leżące obok części rynsztynku pięknie świeciły w południowym słońcu. Mężczyzna żuł słomkę siana, kontrastując swój lekki uśmieszek na twarzy. Powoli otworzył jedno ze swych zielonych oczu. <br />-Wreszcie przybyłeś. Myślałem, że twój tyłek już na stałe ugrzązł w północnych rubieżach-powiedział tajemniczy mężczyzna, wciąż przeżuwając siano. <br />-Proszę, proszę, Blarg! Myślałem, że gdzieś konasz pod Nadrinną, po twojej nieudanej potyczce z armią nieśmiertelnego króla- Odparł Louis. <br />Przez chwilę panowała cisza, nawet fauna i flora jakby ucichła. Wreszcie Louis uśmiechnął się i podszedł do Blarga, podając mu dłoń i ściskając go mocno. <br />-Ile to już czasu, bracie?-zapytał Blarg prawie ze łzami w oczach. <br />Louis uśmiechnął się. <br />-Przeszło rok...rad jestem, żem cię ujrzał <br />Po tych słowach Blarg podniósł swój ekwipunek i zarzucił na swego wierzchowca. <br />-Lepiej ruszajmy w drogę, Czarne Rękawice już pewnie zbliżają się ku dziecięciu... <br />Oczy Louisa zwężyły się...Czarne Rękawice. To oni zamordowali jego brata, obrońcę jednej z rogatek. Bez powodu, po prostu... <br />Odgłos odjeżdżającego Blarga i jego wierzchowca rozwiał myśli Louisa... <br />-No cóż Daronie, nie czas jeszcze na odpoczynek...Nie, jeszcze nie.
 
Ricko__
Częsty bywalec
Częsty bywalec
Posty: 237
Rejestracja: sob maja 15, 2004 10:35 pm

ndz paź 17, 2004 8:43 pm

Xeros spokojnie wyszed³ z siedziby Bractwa Osatecznego Przymierza. Gdy stan±³ na powierzchni w jego twarz dmuchn±³ zimny wiatr, a powietrze rozdar³o dziwne, d³ugie skrzekniêcie. By³ to ju¿ dojrza³y niebieski smok - wierzchowiec Xerosa. Wojownik u¶miechn±³ siê na widok "krewnego", poprawi³ topór na jego plecach, sprawdzi³ czy miecz z pochwy g³adko wychodzi, po czym wsiad³ na smoka. <br /> <br />- No to idziemy po naszego gnoma - powiedzia³ pó³krasnolud, a wierzchowiec powoli uniós³ siê nad ziemi±, potêznie machaj±c skrzyd³ami. <br /> <br />******************************* <br /> <br />Noc ju¿ od d³u¿szego czasu go¶ci³a nad tawern±, gdzie Garnel i tkacz losu znale¼li go¶cinê. Piorun rozja¶ni³ niebo, a po chwili z chmur poczê³y padaæ krople deszczu. Po paru minutach deszcz zmieni³ siê w ulewê. W¶ród szumu kropel uderzaj±cych o ziemiê, nie s³ychaæ by³o smoka, który wyl±dowa³ ko³o tawerny. Xeros powoli zszed³ z wierzchowca i pocichu wkroczy³ do ciemnej sali karczmy. Pó³smok uda³ siê na pierwsze piêtro, a pomimo sporego wzrostu i wagi nie by³o s³ychaæ jego kroków i skrzypniêæ desek. Wojownik delikatnie pchn±³ drzwi na koñcu korytarza. Po ich drugiej stronie by³ ma³y pokój z dwoma ³ózkami i stolikiem. Na pierwszym ³ózku siedzia³ starzec. <br /> <br />- Spodziewa³em siê ciebie. - powiedzia³ cicho niewidomy tkacz, podniós³ siê z ³o¿a i stan±³ na ¶rodku pokoju, naprzeciw pó³krasnoluda. Wojownik u¶miechn±³ siê szyderczo: <br />- I bardzo dobrze. <br /> <br />Spod p³aszcza wy³oni³y siê smocze skrzyd³a, a pó³smoka jednym susem znalaz³ siê przy magu ³api±c jego twarz sw± wielk± rêk±. D³oñ powoli zaciska³a siê wbijaj±c potê¿ne pazury w twarz niewidomego. Dwa z nich wbija³y siê w oczy. Starzec wydobywa³ z siebie jedynie st³umione jêki, a jego uciszony skowyt przerwa³ d¼wiêk miecza wbijaj±cego siê w miêso. Xeros rzuci³ martwego starca na ³ó¿ko. <br /> <br />- Teraz jeste¶ naprawdê ¶lepy - powiedzia³ do trupa, poczym podszed³ do drugiego ³ó¿ka, w którym spa³ gnom. <br />- Garnel, pobutka! - powiedzia³, brutalnie szturachaj±c skrytobójcê.
 
Awatar użytkownika
Kejmur
Fantastyczny dyskutant
Fantastyczny dyskutant
Posty: 1684
Rejestracja: wt cze 15, 2004 4:35 pm

ndz paź 17, 2004 9:07 pm

- Cco co jest ? <br /> <br />Garnel jednym susem skoczył na nogi z krótkim mieczem w ręku. Spojrzał jedynie zdziwiony w kierunku Xerosa i trupa starca. <br /> <br />- Wiesz, nie jestem zachwycony ciebie widząc. <br />- Jest mi potrzebny każdy szpieg, ty także. Więc bez gadania ruszamy. <br /> <br />Gnom normalnie by się nie dał, jednak tym razem nie miał wyboru. gdyby był schowany w cieniu i to on miałby przewagę zaskoczenia, zabiłby tego mutanta jednym celnym ciosem. Jednak będąc tak blisko niego, nie miał żadnych szans. W końcu rzekł: <br /> <br />- Zgoda. Tylko coś zabiorę. <br /> <br />Gnom pochwycił biały drąg starca i wziął z powrotem swój sztylet. Mroczna natura znowu zwyciężyła. <br /> <br />- Niestety miał pecha spotykając ciebie. I wiem także gdzie jest czarcie dziecko - kilanaście kilometrów stąd na północ. Ciągle się porusza i ucieka przed czymś. <br />- Skąd masz te informacje ? <br /> <br />Skrytobójca jedynie skinął głową w kierunku trupa i szyderczy uśmieszek przeszył jego oblicze. Kilka sekudn później krasnoludzki półsmok i gnom opuścili karczmę. Nie sprzątnęli nawet ciała. Gnom wiedział, że nic się nie stanie. W tym czasie organy władzy będą poszukiwać ludzkiego mężczyzny. Mimowolnie się uśmiechnął..........
 
Awatar użytkownika
Mirit
Zespolony z forum
Zespolony z forum
Posty: 905
Rejestracja: ndz wrz 28, 2003 3:54 pm

ndz paź 17, 2004 9:29 pm

-Obudź się. <br />-Hmm... Co? Co się stało? <br />-Ktoś opuścił karczmę. <br /> <br />I co z tego pomyślał, a jednak było to nieco nienaturalne zachowanie, zważywszy na pogodę i porę. <br />-Coś jeszcze chcesz mi powiedzieć? Wiesz przecie ze po jedzeniu spanie to moje ulubione hobby.- Zażartował. <br />-Szast! Prast!. <br />-Aau! No wiesz co? Tego nie musiałaś robić! <br />-Krew. Czuję krew. – Powiedziała kobieta z pewną dozą zaniepokojenia. Zastanawiała się czyją krew przelano. <br />-No cóż w takim razie, wspaniałomyślnie Ci wybaczam ten policzek.- Mężczyzna wstał i zaczął się powoli ubierać. <br />-Co robisz? <br />-Ubieram się, nie widać? Kobieta również wstała i zaczęła się ubierać. Postanowili sprawdzić kto opuścił o takiej porze karczmę. <br /> <br />-Wiesz? Trochę zmokniemy na tym deszczu, no i w błocie ciężko będzie mi nieść to żelastwo na plecach. <br />-Nie marudź i idź, jakoś Ci to wynagrodzę. Ale najpierw policzę się z tymi którzy mi sen przerywają. <br /> <br />I tak dwie zakapturzone postacie ruszyły tropem nieznajomych w strugach deszczu.
 
Wiraż

ndz paź 17, 2004 9:56 pm

Louis i Blarg byli już nieco znużeni podróżą. Oczywiście w swoim życiu, a szczególnie właśnie we dwójkę, znosili gorsze warunki. Teraz jednak każdego z nich przytłaczała nieco misja, bardzo ważna misja, może najważniejsza w ich życiu. <br />Louis rzadko odzywał się od ich spotkania na krańach Zielonych Marchii. Cały czas rozmyślał o latach, które upłynęły w walkach przy boku Blarga. Ilu żonom odebrali mężów, ilu dzieciom ojców? Ile litrów krwi przelali, by przeciwstawić się dzikim zapędom nieśmiertelnego króla. Niechaj będzie przeklęty pomyślał Louis, nakazując Daronowi zwiększyć tempo. Blarg spojrzał na dwójkę i sam popędził swego wierzchowca, by dogonić swego towarzysza. <br />******************************* <br />Noc zapadła dość szybko. Na tyle szybko, by dwójka przyjaciół nie zdążyła znaleźć schronienia na noc, a jedzenia brakowało im już od rana. Louis miał tylko skrytą nadzieję, że nagle wyrośnie przed nimi jakiś dom, w którym będą mogli spokojnie przenocować i, co najważniejsze, najeść się do syta. <br />Bogowie mnie kochają! pomyślał mężczyzna, kiedy jego marzenie spełniło się, przynajmniej częściowo. <br />Na dole zbocza, które teraz przemierzał z Blargiem, Louis ujrzał niwielką wieżę, zapewne rogatkę, albo starą strażnicę. Nie wyglądała jednak na opuszczoną, bowiem z jej otwartych drzwi i kilku okien wydobywało się światło. <br />Mężczyzna zsiadł z konia i popędził w dół, prawie łamiąc sobie nogę na jednym z kamieni. Blarg patrzył na niego przez chwilę, mamrocząc coś pod nosem, w końcu jednak i on rzucił się w kierunku wieży. <br />Louis zatrzymał się jak osupiały, kiedy zauważył zmasakrowane ciało tuż przy drzwiach frontowych wieży. Stał przez chwilę osłupiały, jakby czekając na decyzję Blarga, który właśnie dobiegał do niego i zmieniał swój wyraz twarzy z radosnego na zaskoczony i czujny. <br />Blond włosy mężczyzna podszedł do ciała i dokładnie je obejrzał. <br />-Jeszcze ciepły-stwierdził, a Louis na te słowa wyciągnął swój miecz i sztylet. <br />-Skoro tak, to napastnicy są jeszcze w wieży, my więc...-wywód mężczyzny został przerwany przeraźliwym krzykiem rozpaczy, który dobiegł gdzieś zza wieży. Blarg tylko spojrzał na Louisa, wyjmując swój ciężki berdysz i ruszył za wieżę. Louis postanowił dokładniej zbadać wnętrze wieży...
 
Awatar użytkownika
Elvin
Zespolony z forum
Zespolony z forum
Posty: 655
Rejestracja: ndz sie 21, 2005 6:45 pm

ndz paź 17, 2004 10:36 pm

Elgar, kiedy już wrócił ze spotkania z wysokim kapłanem, zaczął przygotowania do podróży, kiedy się już spakował, zabrał się za zebranie informacji. Podszedł do szafki do otwarcia której potrzeba by było albo jego zgody, albo około 5 uzdolnionych magów. Otworzył ją, i wyciągnął z niej całkiem dużą płaską misę. ustawił ją przed sobą. <br /> <br />-Gert sofu vel, takk fyrir petta.- wypowiedział magiczną frazę, i nalał do misy, wody która zabarwiła się na zielono. <br /> <br />- No, to teraz sobi popatrzymy.- zwrócił się do chowańca. <br /> <br />- Szefie, nie rób tego, wiesz że bractwo splotu, może nas namierzyć, a oni się usieszą jak schwytają, osobę, która była jednym z magów bractwa, a potem ich zdradziała.- stwierdził zaniepokojony smok. <br /> <br />- Milcz, namiastko dinozaura !!- krzyknął niziołek, zupełnie wyprowadzony z równowagi, przypomnieniem, o tych, których lubił, a których zdradził podczas wojny z czarownikiem, przez którego bractwo splotu musi się kryć. <br /> <br />Niziołek usiadł przed misą, i wpatrywał się w zieloną wodę, po chwili mruknął: <br />- Czarcie dziecię. <br /> <br />W dodzie pojawiła się scena: Półczart trzymał za gardło, jakiegoś człowieka, jednak, ten zdołał uciec. <br />Lecz to już było nieistotne, Mag wiedział już gdzie się ono znajduje. Elgar sprawdził jeszcze co słychać u jego znajomych, chciał sprawdzić też co słychać u innego szpiega, wysłanego z misją zwerbowania czardziego dzecka. To co zobaczył sprawiło że miał trudności z oddychaniem, jakiś imbecyl wszedł do pokoju, w którym spał gnom-zabójca, w tympokoju stał też mag. Cokolwiek by się stało, Elgar niemógłby nie rozpoznać swojego nauczyciela. Po chwili jego dawny mentor, leżał martwy, a sprawca zajścia odszedł z gnomem. Coś, w niziołku pękło, jakby wszystko nagle straciło swój sens, nie był już przekonany, czym jest dobro, z czym zło. Odsunął się od miski i oparł się o krzesło, i zaczął płakać. <br /> <br />- No, co ty szefie, będziesz płakał za jakimś staruchem, który nauczył Cię tylko podstaw ?- zasyczał złośliwie smok. <br /> <br />Jednak, Elgar go nie słuchał, poczuł przypływ gniewu, teraz chciał tylko zabić tego idiotę, który odważył uśmiercić jego mistrza. <br /> <br />- Zapłaci za to... nawet nie sprzątneli ciała.....- szeptał niziołek. - Dopadnę go.- stwierdził cicho, po chwili. <br /> <br />Spakował swój cały dobytek do kufra, a kufer zamknął w pozawymiarowej przestrzeni. Ustawł się na środku pokoju i rozpoczął inkantację. Po chwli spowiły go zielone płomienie i zniknął. <br /> W tej samej chwili pojawił się w karczmie, przed ciałem swojego martwego mistrza. Ulęknął przy nim, i zaczał płakać. Wciąż nie docierało do niego że on nie żyje. <br /> <br />- Wstawaj i przestań się mazać.- usłyszał za sobą surowy, lecz przyjazny głos. <br /> <br />Niziołek, odwrócił się momentalnie, wyciągajc zza pasa sztylet. Przed nim stała dokładnie taka sama istota, jak ta przy której klękał. <br /> <br />- Ty.. ty żyjesz.- Stwierdził z niedowierzaniem. <br /> <br />- Tak żyję, i mam się dobrze, wiedziałem co tu nastąpi od....- zamyślił się- zeszłego tygodnia.- uśmiechnął się do swojego ucznia.- Lecz nie czas, na wyjaśnienia, Bractwo splotu ponownie Cię potrzebuje. Więc, jako że wiedziałem o tym od jakiegoś czasu, zrobiłem małą niespodziankę. <br /> <br />- Jaa... ale ja nie mogę, jestem zdrajcą, jestem zły, takich się nie przyjmuje do bractwa.- powiedział niziołek dość głośno. <br /> <br />- Nie, ty wciąż nierozumiesz, w tobie nigdy nie było zła, było tylko przekonanie o byciu złym. Zdradziłeś, to fakt, ale wszystko zostało Ci wybaczone. A, i jeszcze jakbyś chciał się zapytać: " Więc, skoro nie jestem zły to czemu ten smok został moim chowańcem?". Dlatego.- Stary mag uprzedzając wytanie niziołka, machnął ręką na smoka, a jego postać przekształciła się nieznacznie, zielone łuski przybrały kolor miedzi. Przed Elgarem stał teraz malutki miedziany smok. <br /> Elgar zastanawiał się, przez chwilę. <br />- Dobrze, wrócę do bractwa.- powiedział po namyśle <br /> <br />- Ja z tobą nie mogę iść, muszę wracać do siedziby bractwa, mogą zauwazyć nieobecność jednego maga z rady bractwa. Spotkasz się z magiem imieniem Louis... czy jakoś tak, pomożesz mu w misji, pozyskania czarciego dziecka, dla bractwa. Czekaj tu na niego, ja muszę już znikać. A, i jeszcze coś, masz- wręczył małemu czarodziejowi symbol bractwa splotu. - Witaj spowrotem.- uśmiechnął się po czym nastapił cichy syk, i mag zniknął.
 
Gamer2002
Użytkownik zaawansowany
Użytkownik zaawansowany
Posty: 61
Rejestracja: pn paź 27, 2003 1:08 pm

pn paź 18, 2004 7:19 pm

Asthor spa³. ¦ni³ mu siê Moless. By³ nieco dziwny. Jaki¶ cieñ by³ widoczny w jego oczach. <br />-No có¿... Nie uda³o ci siê.- Powiedzia³ elf- Postêpuj teraz zgodnie z „planem B”. Pilnuj go i nie dopu¶æ, aby kto¶ inny go pozyska³. Uciek³ na zachód od ciebie. <br />Asthor obudzi³ siê. Zapamiêta³ sen. <br />„Którêdy ten przeklêty czarci pomiot uciek³?” Pomy¶la³ „Na zachód...” <br />**** <br />Moless by³ w Adraskiej bibliotece. By³ zawiedziony. My¶la³, ¿e te 200 lat walki by³y na pró¿no. Ten stan utrzymywa³ siê od dawna i wzmocni³ siê w wyniku pora¿ki Asthora „I tak zapewne jak odejdê wojna wybuchnie... Je¶li nie wcze¶niej. Wszyscy zginiemy.” Pomy¶la³ kolejny raz i podszed³ do pu³ki z ksi±¿kami. <br />-Has³o: równowaga.- Mrucza³- Jest.- Wyci±gn±³ z pu³ki pewn± ksi±¿kê.- Zobaczmy... Je¶li pojawi siê jakakolwiek potêga to w tym samym czasie musi siê pojawiæ jej przeciwieñstwo. <br />Moless wypo¿yczy³ t± ksi±¿kê. <br /> <br />Kiedy w swojej komnacie czyta³ j± us³ysza³ graj±c± harfê. Nie podniós³ wzroku gdy¿ wiedzia³, kto tak piêknie gra³. D¼wiêki nie przeobra¿a³y siê w melodiê, ale s³owa. Mog³a je zrozumieæ jedynie otwarta dusza. Moless co prawda je rozumia³, ale z trudem. Witaj Molessie. Us³ysza³. Przyby³em ciê ostrzec. Wiem, ¿e poszukujesz Daevara. Jednak nigdy ci siê to nie uda do pu³ki nie otworzysz swojej duszy tak bardzo jak zrobi³e¶ to kiedy¶. Przez te 200 lat zmieni³e¶ siê. Utraci³e¶ czê¶æ swej osobowo¶ci. Przesta³e¶ patrzeæ na ¶wiat. Pomy¶l, dlaczego go poszukujesz. Melodia umilk³a. Moless wiedzia³, ¿e on jeszcze jest. „Otworzyæ duszê... Tak jak kiedy¶. Kiedy to by³o? Kiedy poj±³em cel mojego istnienia? Kiedy zdoby³em odwagê ¿eby wyrzec siê rodziny? Kiedy przemawia³em na pierwszym zebraniu stra¿ników pokoju? Kiedy wiedzia³em, ¿e...?” I wtedy zrozumia³. Ostatecznym celem ka¿dej istoty nie jest ¶mieræ, ale wolno¶æ. Je¿eli jakakolwiek istota mog³a siê cieszyæ, choæ chwil± ¿ycia bez martwieniem siê wojn± to spe³ni swe zadanie. I przy³o¿y siê ¿eby ta chwila trwa³a jak najd³u¿ej. Wst±pi³a w niego nowa energia. <br />-Niewa¿ne, kim i czym jest Daevar, ale i on zas³u¿y³ na pokój.- Powiedzia³. <br />Nareszcie zrozumia³e¶. Teraz Moless bez trud zrozumia³ s³owa. Ale to dopiero pocz±tek. Odnajd¼ go i spraw by dobrze wykorzysta³ swój potencja³. Wiedz, ¿e przyjdzie czas, kiedy on i kto¶ jeszcze zadecyduje o losie ¶wiata. S³owa ucich³y. Moless wróci³ do czytania ksi±¿ki. Jednocze¶nie obmy¶la³ plany. „Nie podtrzymuje zmar³ego przy ¿yciu.” Pomy¶la³ „Daje mu nadzieje na przysz³o¶æ.” <br />*** <br />Cieñ podszed³ do Gurghela. <br />-Mam dla ciebie wa¿n± wiadomo¶æ. <br />Ork podniós³ g³owê. <br />Cieñ siê u¶miechn± i powiedzia³. <br />- Elgar ponownie zosta³ przyjêty przez Bractwo splotu. Wszystkie grzechy zosta³y przebaczone i takie tam... I co zrobisz? <br />„Moless ma nad tob± przewagê nadêty grubasie” pomy¶la³ podwójny agent „Nikt z tych, którzy siê do niego przy³±czyli nigdy go nie zdradzili. Oczywi¶cie ja siê nie liczê.”
 
Awatar użytkownika
Kejmur
Fantastyczny dyskutant
Fantastyczny dyskutant
Posty: 1684
Rejestracja: wt cze 15, 2004 4:35 pm

pn paź 18, 2004 10:06 pm

- A co się robi ze zdrajcami ? Najczęściej lądują w rynsztoku, nigdzie indziej. Osobiście się tym zajmę, ale niech żyje w świadomości, że nic nie wiem o jego zdradzie. Dobra robota. <br /> <br />Stwierdził spokojnym, wręcz flegmatycznym głosem Gurghel, brzmiąc tak jakby to była tylko formalność. Półdemonowi nie umknął uśmieszek na twarzy Cienia. Coraz mniej mu ufał i było to chyba uzasadnione. Jednak musiał się upewnić. <br /> <br />- Jesteś naprawdę dobrze działającym szpiegiem i nagroda cię nie minie, tylko musisz wykonać ostatnie zadanie. Dowiedz się co w najbliższym czasie planuje Moless. To wszystko. Możesz odejść. <br /> <br />Gdy Shadow wyszedł, uśmiechnął się przebiegle. Wszystko się układało się po jego myśli, no może poza zdradą Elgara. Ale i tą skazę można łatwo wymazać. Kolejny sojusznik się przyda i już miał skąd go załatwić. Sekundę później wyszedł z sali i ruszył w kierunku sali przywołań. Rzucił na siebie standardowe zaklęcia ochrony przed prawem oraz złem. Wypowiedział kilka magicznych słów. Pojawiła się brama, a w niej Gelugon. <br /> <br />- Witaj, Redgur. <br />- Czego ode mnie chcesz Gurghelu tym razem ? <br />- A nic szczególnego ja ci dostarczę kilka ofiar do dręczenia oraz kilka magicznych przedmiotów, a ty jedynie wykonasz drobne zadanie. Odnajdziesz czarcie dziecko. Nie wymagam od ciebie byś je schwytał. Jedynie byś je śledził. Gdy już je odnajdziesz, ja już znajdę sposób by trafić w to samo miejsce co ty. Umowa stoi ? <br />- Umowa stoi. Jak dotychczas dotrzymywałeś słowa kapłanie Gergautha. <br />- I tym razem się nie zawiedziesz. <br /> <br />Później się rozstali. W oddali szary ork usłyszał ostatnie trzepnięcie skrzydłami. Tak, wszystko układało się po jego myśli.......... <br /> <br />* * * * * * * * * <br /> <br />Garnel ruszyli razem w nieznanym dla gnoma kierunku. Skrytobójca dostrzegł w oddali niebieskiego smoka sporych rozmiarów. Nie ukrył zdziwienia. Nie mógł się powstrzymać, więc się spytał. <br /> <br />- Skąd go masz ? <br />- Należy do frakcji ostatecznego przeznaczenia. On jedynie wykonuje moje polecenia, gdyż nawet on nie jest na tyle głupi, by się przeciwstawiać naszej organizacji. <br />- Skoro tak twierdzisz..... <br /> <br />Zabójca miał wrażenie, że z oddali usłyszał jakieś kroki. Nie przejęty takim złudzeniem, zbliżał się do smoka. Jednak po chwili znów je usłyszał. Zatrzymał się. Półsmok spojrzał zdziwiony w jego kierunku. <br /> <br />- Co się stało ? <br />- Ktoś nad śledzi. Słyszałem kroki. Jednak to nie był dobry pomysł wychodzić tak otwarcie z tej karczmy w tak oczywisty sposób. Było to zbyt podejrzane. Słuchaj ty się schowaj za tym krzewem, ja wejdę na to drzewo w tym czasie. Wolę w takiej walce mieć przewagę zaskoczenia. <br /> <br />I dwóch niechcianych sojuszników zajęło swoje pozycje cierpliwie czekając na przybycie nieznajomych. Byli w każdej chwili gotowi do ataku........
 
Awatar użytkownika
Mirit
Zespolony z forum
Zespolony z forum
Posty: 905
Rejestracja: ndz wrz 28, 2003 3:54 pm

wt paź 19, 2004 9:06 am

Podczas gdy niezwykła para zabójców przygotowywała się do zasadzki para podróżników idących w ślad za nimi dalej dyskutowała o przeróżnych sprawach. <br /> <br />-Ty to masz pomysły. Phi! Wyjdźmy na spacer, będzie miło. – Wyrzucił z siebie mężczyzna zatrzymując się na chwilę, i rozpakowując pakunek. <br />-A co nie jest Ci ze Mną miło? Co? –Powiedziała kobieta. <br />-No z Tobą jest miło... Czasami. – Dodał cicho.- Ale teraz? Tylko idę i moknę oraz grzęznę w bagnie które przypomina nie powiem co. A w dodatku już zaczynam śmierdzieć. Czasami się zastanawiam za jakie grzechy mnie to spotyka. –Westchnął głęboko. <br /> <br />Kobieta tylko spojrzała na niego i ruszyli dalej przed siebie. Oboje zatrzymali się w miejscu gdzie ślady nikną po bokach traktu. <br />Kobieta mimowolnie rzuciła spojrzenie mężczyźnie. <br />- Co tak na mnie łypiesz oczyma? Widzę że ślady idą w krzaki, nie jestem ślepy. Nie ma się co martwić, gdyby to była zasadzka już byśmy o tym wiedzieli. Pewnie robią jakieś sprośne świństwa. Chodźmy dalej, im szybciej dojdziemy tym lepiej. – Kobieta tylko wzruszyła ramionami i zrobiła krok na przód. <br /> <br />Dobry obserwator zauważyłby jednak ze ta para przygotowała się na pewne ewentualności, mężczyzna był nader dobrze uzbrojony, a kobieta cóż, była nader spokojna.
 
Wiraż

wt paź 19, 2004 9:34 am

Wieża nie należała do najlepszych fortyfikacji. Mury były już stare, a jej wyposażenie pozostawiało wiele do życzenia. Widok kilku zmasakrowanych ciał na ścianach zmusiło Louisa do wykrzywienia swej twarzy w dziwnym grymasie. <br />Nagle usłyszał, jak ktoś zbiega po schodach z piętra. Nie były to jednak kroki jednej osoby, dwóch dokładnie- człowieka i innej, znacznie większej istoty. <br />Zaklinacz Ostrzy ustawił się już do pozycji bojowej i czekał na agresora. Najpierw ze schodów zbiegł przerażony mężczyzna, z zakrwawioną ręką, jecząc z bólu jak i przerażenia. Na widok Louisa zatrzymał się na chwilę i mógłby to być ostatni błąd w jego życiu, gdyż biegnący za nim Niedźwiedziożuk zamachnął się swoją ciężką buławą, by rozłupać mu czaszkę. Louis jednak wyskoczył szybko ku bestii i ciął ją mocno po nogach, w okoliach kolan. Niedźwiedziożuk padł na kolana i ryknął głośno. Szybko jednak powstał, by przygotować się do gardy przed kolejnym atakiem Zaklinacza Ostrzy. <br />Louis zaatakował, choć lekko sę zawachał, bowiem często walczył z niedźwiedziożukami, ale jeszcze nigdy nie spotkał tak silnej i zwinnej bestii tego rodzaju. <br />Potwór zamachnął się swą dwuręczną buławą i celował w klatkę piersiową Louisa, ten jednak rzucił się w bok, by uniknąć ciosu. Wstając minął się tylko o kilka centymetrów z bronią bestii, która tuż po swym poprzednim ciosie wymierzyła kolejny, krusząc podłogę w miejscu, gdzie opadła buława. <br />Louis ponownie podniósł się na pełne nogi, ale Niedźwiedziożuk zaatakował po raz kolejny. <br />Zaklinacz ostrzy rzucił się, koziołkując w lewo, podniósł się i odwrócił się w bok, gotowy do obrony. Ustawił swe ostrza do pozycji obronnej, ale siła ciosu niedźwiedziożuka była większa. Louis nie spodziewał się takiej siły...
 
Awatar użytkownika
Cristof
Stały bywalec
Stały bywalec
Posty: 450
Rejestracja: sob kwie 05, 2003 1:48 pm

wt paź 19, 2004 8:08 pm

-...skąd wiem, że mnie nie zabijesz... - młody elf zwrócił się do pół demona. Jego szare oczy kontrastowały z jego delikatnymi, elfimi rysami twarzy - ...wiem porposty. A ty nie chcesz zabijać... przynajmniej narazie... - ostatnie słowa dodał bardzo cicho. - ...z resztą moja energia jest skażona śmiercią, więc nie jest dla ciebie kąskiem. <br /> <br />-...wiec po co przybyłeś?... - faktycznie jego energia nie podobała mu sie, każda inna jaką widział miała biały kolor, jego zaś prawie czarny...szary. <br /> <br />-...widzisz...uzyskałem zdolność jasnowidzenia dosyć niedawno... starałem zmienić wydarzenia, które zobaczyłem w swojej głowie. Te wydarzenia. Chciałem zapobiec temu - wskazał na martwą dziewkę - teraz widze ze to ne ma sensu, nie mam tego daru co ty. Nie umiem zmieniać losu. <br /> <br />-...ja... - Tarasir złapał się za głowe w geście opamiętania i żalu za to co się stało. <br /> <br />- wiem, że to zrobiłeś intuicyjnie. To twoja natura... tym razem zwyciężyła, ale nie zawsze musi... pamiętaj o tym. Przed tobą jeszcze mnóstwo zdarzeń, dziecię przeznaczenia. Ja narazie się musze oddalić, chwilowo będe tylko przeszkadzał, ale będe w pobliżu. <br /> <br />Założył kaptur i odszedł, po drodze zabierając rumaka. Szary płasz powiewał na wietrze. <br /> <br />Daevar spojrzał na dziewkę. Spuscił głowę po czym zaczął kopac dół w ziemi.
 
Awatar użytkownika
Kejmur
Fantastyczny dyskutant
Fantastyczny dyskutant
Posty: 1684
Rejestracja: wt cze 15, 2004 4:35 pm

wt paź 19, 2004 8:51 pm

"Nie są tacy głupi jak myślałem. Świetnie udają spokój. Jednak zdradza ich napięcie mięśni, gotowość w każdej chwili do obrony. Najbardziej oczywiste zagranie najczęściej zaskakuje wroga. Już nie raz tak robiłem - pozostawiałem oczywisty trop, by uśpić czujność przeciwnika. A później następował ten jeden szybki atak. Zresztą zawsze skuteczny atak". <br /> <br />Monolog myśli "falował" w głowie Garnela. Przypatrywał się ciekawej parce. Jednak nagle poczuł się dziwnie. Nie chciał ich zabijać, gdyż po prostu go....... zaciekawili. Chciał ich poznać bliżej. Jeszcze nigdy nie miał tak dziwnych planów. No cóż zostało jedynie go zrealizować. <br /> <br />Zręcznie przeskoczył na sąsiednie drzewo. Później jedynie cicho zszedł z drzewa. Nie zdziwiło go to, że nieznana mu para zaczęła uważnie nasłuchiwać. Bardzo uważnie. Niemal go odkryli, gdy przeskakiwał z drzewa na drzewo. Z bezpiecznej odległości oparł się o drzewo i strugał swoim mieczem znaleziony przed sekundą patyk. Nieznajomi spojrzeli w jego kierunku. <br /> <br />- Witam. Czemu mnie śledzicie ? Zresztą w tak parszywą pogodę wychodzić na spacer. Widać w waszym przypadku zdrowie schodzi na dalszy plan. Chociaż wasze poczucie humoru jest na niezłym poziomie. <br /> <br />Ugryzł się w język jednak za późno. Przecież oni musieli widzieć jego poprzednią postać, a nie jego standardową. Zbeształ się za to. Miał jednak plan awaryjny. W razie czego bez problemu ucieknie w las, a jego sojusznik czekał już w krzakach. Zdziwiony brakiem reakcji ze strony towarzysza, kontynuował swoje zajęcie. Tamten w razie czego zaatakuje tych dwóch, a on zwyczajnie zwieje. Nie miał dzisiaj ochoty na zaczepkę. Miał już powoli wszystkiego dość..........
 
Ricko__
Częsty bywalec
Częsty bywalec
Posty: 237
Rejestracja: sob maja 15, 2004 10:35 pm

wt paź 19, 2004 9:57 pm

Xeros spokojnie i bezszelstnie porusza³ siê w krzakach obserwuj±c dziwn± parê, która go ¶ledzi³a. Gdy zaczêli kierowaæ siê w jego stronê pó³smok spokojnie, lecz zarazem szybko i zwinnie przeszed³ pare metrów w prawo, wci±¿ pilnie obserwuj±c nieznajomych. <br /> <br />"Co za idiota" pomy¶la³ Xeros widz±c, ¿e gnom spokojnie ujawnia siê i zaczyna prowadziæ pogawêdkê " Zmarnowa³ tak± okazjê na atak!"[/i] <br /> <br />Po chwili obserwacji pó³krasnolud u¶miechn±³ siê. Oceni³ spokojnie swoje po³o¿enie: nieznajomi znaldowali siê 5m od niego. "Doskonale!" pomy¶la³, a nastêpnie bezg³o¶nie ruszy³ na przeciwników. Po chwili w stronê mê¿czyzny polecia³ no¿, który bole¶nie wbi³ siê w jego biodro, a Xeros z zaskoczenia podszed³ do kobiety i od ty³u przystawi³ jej mieczdo gard³a, drug± rêk± mocno trzymaj±c jej rêce za plecami. <br /> <br />- Proszê, proszê. Kogo to noc sprowadza? - powiedzia³ do ucha kobiety jednocze¶nie obsewuj±c mê¿czyznê. Xeros szykowa³ siê na wszelk±, mo¿liw± ewentualno¶æ.
 
Awatar użytkownika
Mirit
Zespolony z forum
Zespolony z forum
Posty: 905
Rejestracja: ndz wrz 28, 2003 3:54 pm

wt paź 19, 2004 11:21 pm

Mężczyzna zacisnął mocniej zęby i wyciągnął nóż z biodra, rana wyglądała na paskudną. I jak od niechcenia upuścił go w błoto. Odwrócił głowę w kierunku napastnika. I zadał pytanie mężczyźnie który opierał się o drzewo. <br />-To dziwadło jest z tobą ? –Powiedział z niesmakiem. <br />Gdy zadawał pytanie siły witalne zaczęły opuszczać napastnika, stawał się coraz bardziej zmęczony i ospały aż w końcu było za późno na jakąkolwiek reakcję i padł nieprzytomny. <br />-Co za gbur! – Kopnęła krasnoluda w bok. – Tak traktować damę! I co ci przyszło z dotykania mnie ty prosiaku ze skrzydłami?! – Mówiąc to wyciągnęła zza pasa zakrzywiony sztylet, a jej uśmiech nie pozostawiał żadnych wątpliwości co zamierza z nim zrobić. <br />-Chcesz brudzić ten ładny oręż? Zostaw niech zdechnie, czy ktoś to zje. – Kobieta kiwnęła głową. – Masz rację. – I dodała. – Cham jeden, tfu. – Powiedziała i podeszła do partnera. <br /> <br />-A ten co za jeden? – Kiwnęła głową w stronę postaci. <br />-A no nie wiem. W każdym razie, albo myśli że jest taki dobry ze położy nas oboje, albo po prostu mu się nudzi. <br /> <br />-Czekaj, ja Cię znam. Gargem, Gargamel, Garg, hmm... – Mężczyzna celowo przekręca imię ‚nieznajomego’. –A wiem, ty jesteś Garnel. I szukasz smarkacza. – Powiedział uśmiechając się szczerze. <br />-Phi! Ostatnio wszyscy szukają tego chuchra. – Warknęła kobieta. <br />Męzczyna korzystając z okazji, sięgnął do juków i wyciągnął kawałek materiału i owinąłgo w ogół rany po nożu.
 
Awatar użytkownika
Kejmur
Fantastyczny dyskutant
Fantastyczny dyskutant
Posty: 1684
Rejestracja: wt cze 15, 2004 4:35 pm

wt paź 19, 2004 11:32 pm

- Wiadomo, sława zobowiązuje, aż się wzruszyłem. A co do twojego stwierdzenia, to drugie i pierwsze, ale nie w takiej sytuacji. Wolę atakować z ukrycia. Tak poszukuję go, jednak jestem do tego zmuszony. Więcej wiedzieć nie musicie. <br /> <br />Spojrzał na parkę. Nie mógł się powstrzymać przed tym stwierdzeniem: <br /> <br />- Skoro mnie znacie, to kultura wymaga tego byście i wy się przedstawili. No więc, słucham ? <br /> <br />Skończył skrobać patyk. Spojrzał na jego ostre zakończenie. Rzucił od niechcenia w pień drzewa z naprzeciwka. Uśmiechnął się, gdy patyk idealnie się wbił w ćmę. <br /> <br />- Hmmmm ma się tego cela. I co para naszych gruchających gołąbków planuje ? Kolejne riposty czy atak na mnie ? <br /> <br />Nie mógł się powstrzymać od kolejnego szyderczego uśmieszku. Zaczynało się to robić zabawne. A gnomy zabawę mają we krwi - czy to normalną czy brutalną.............
 
Awatar użytkownika
Mirit
Zespolony z forum
Zespolony z forum
Posty: 905
Rejestracja: ndz wrz 28, 2003 3:54 pm

wt paź 19, 2004 11:55 pm

-Zmuszony? Hmm. Interesujące, szkoda ze nie chcesz o tym porozmawiać. Może moglibyśmy...- Kobieta szturchnęła go łokciem po żebrach. –Znaczy mógłbym pomóc. <br /> <br />-Wiesz z zasady nie widziałbym problemu w przedstawieniu się, ale to jest dość niecodzienna sytuacja, i nie wiem czy chcę abyś poznał moje imię. Zresztą i tak Ci ono nic nie powie. –Wzruszył ramionami. <br /> <br />-Ale jako że to wbrew mojej dżentelmeńskiej naturze. Jestem Mirit, a ta panna to Leira. Podróżujemy i podziwiamy widoki. – Mirit spojrzał na towarzyszkę pytająco. – Nie, w zasadzie nie zamierzamy się bić. Szkoda ze ‘świniak’ ma tak złe maniery to porozmawialibyśmy przy obiedzie. <br /> <br />Leira znowuż go szturchnęła łokciem i powiedziała. <br />-Znowu to samo! Stoimy na środku traktu w błocie z jakimś prosiakiem, i prostakiem zaraz możemy zginąc, Ja mogę zaraz zginąć! Mogłam przed chwilą! A ty ani się nie zapytasz jak się czuję, tylko zaproponujesz obcemu dziwakowi kolację! Szast! Prast!- Kobieta znowuż spoliczkowała Mirita. <br /> <br />-Przepraszam, to przez to że tak wcześnie wyszliśmy bez śniadania. – Kobieta zrobiła się czerwona ze złości. I odwróciła się do towarzysza plecami. <br />-Oj. Cóż. Wybacz Gargamelu, ale mam tu ważniejszy problem, niż bachor i te całe zamieszanie z nim związane. – Spojrzał na plecy Leiry. <br /> <br />-Kawałek dalej jest dobre miejsce na obozowisko, spoczniemy tam. Gdybyś miał sprawę Gargamelu to wiesz gdzie nas znaleźć. – Mirit objął w pasie towarzyszkę i ruszyli przed siebie. <br /> <br />Mirit, był wysokim mężczyzną o bujnej czuprynie, i szerokim wachlarzu żelastwa które taszczył na plecach w specialnych pochwach. Były to cztery krótkie miecze ułożone na krzyż. A na nich był niewielki plecak z licznymi kieszonkami. Całą resztę opatulał płaszcz. <br /> <br />Leira, również wysoka, o długich brązowych włosach i szarych oczach. Plaszcz skrywałcale jej ciało wieć nie było widać zadnych szczegółów.
 
Awatar użytkownika
Kejmur
Fantastyczny dyskutant
Fantastyczny dyskutant
Posty: 1684
Rejestracja: wt cze 15, 2004 4:35 pm

śr paź 20, 2004 12:20 am

- Ciekawa parka nie ma co. Chyba nawet ich polubiłem. Ehhhh dziwaczeje na starość. <br /> <br />Szeptem mówił do siebie Garnel. Później podszedł do swojego towarzysza. Spojrzał na jego żałosne położenie. <br /> <br />- Faktycznie, wyglądasz jak prosiak. Tylko brakuje koryta i zagrody. No cóż ja się zwijam, noc jest długa. Carpe diem ! <br /> <br />Wskoczył na krasnoluda, wytarł o niego buty i pobiegł w kierunku, gdzie odchodzili Mirit i Leira. Z daleka dostrzegł delikatne światło. Było to światło świeżo rozpalonego ogniska. Podszedł bliżej. Znana mu para siedziała obok siebie. Trzymali się tylko za ręce. Podkradł się od tyłu. Nagle wyszedł po cichutku z krzaków. Nagle wyskoczył i szturchnął w plecy kobietę. Ta zaskoczona, prawie wyskoczyła ze skóry. Atak gnoma wyraźnie się udał, gdyż ostatnio zdawała mu się bardzo spokojna. Zdenerwowana jedynie wykonała "słynne" Szast! Prast!. Miała taką minę, jakby szykowałą ciętą ripostę. Gnom instynktownie złapał się za obolałe policzki. <br /> <br />- Aua! Teraz już wiem jak się musisz czuć, Mirit. <br /> <br />Poczuł ulgę, gdy nowi znajomi jedynie się uśmiechnęli. Jednak mina Leiry szybko stężała. <br /> <br />- Jesteś niesamowicie nerwowa. Ciekawe co cię szybciej zabije - zawał serca czy ja ? <br /> <br />Uśmiechnął się i zaczął lekko chichotać. Jednak sekundę później jego mina stężała, jakby na niej się pojawił grymas smutku. W końcu rzekł: <br /> <br />- Wiecie, dzięki wam poczułem się o kilkanaście lat młodszy. Chyba was polubiłem. Wiem, wiem pewnie myślicie, że zdziwaczałem na starość. I chyba tak jest. Jednak nie o to mi chodzi. Frakcja Ostatecznego Przeznaczenia przetrzymuje Sirvanę, moją ukochaną, zdolną iluzjonistkę. I nie wiem jak ją uwolnić. <br /> <br />Jego mina skrzywiła się znacznie. Przysiadł się naprzeciwko parze. Patrzył jedynie w płomienie ogniska, jakby w nich szukał nadziei........
 
Wiraż

śr paź 20, 2004 4:27 pm

Blarg walczył najlepiej jak mógł. Jego berdysz wciąż był w ruchu, odbijając ciosy przeciwnika i trzymając go na dystans. Niedźwiedziożuk jednak nie dawał za wygraną. Zamachnął się maczugą i uderzył na odlew, ale paladyn szybko opadł na ziemię i drzewcem swej broni podciął bestię. Niedźwiedziożuk ryknął w panice, padając na ziemię, kiedy zauważył, iż Balrg już się podnosi i przymierza do kolejnego ciosu. <br />Berdysz trafił potwora prosto w głowę, przez co po wyciągnięciu z rozciętej czaszki przeciwnika na broni pozostały resztki krwi i mózgu potwora. <br />-Głupiec-rzucił w rozpołowioną twarz martwego niedźwiedziożuka Blarg, lecz po chwili musiał być już gotowy do walki, bowiem w jego stronę zmierzał kolejny przeciwnik. <br />************** <br />Cios tego nadzwyczajnego niedźwiedziożuka niemal skruszył żebra Louisa. <br />Niemal, albowiem skórzaną zbroję mężczyzny chroniła cała gama zaklęć utwardzających, które absorbowały część siły uderzenia. Jednak nawet pomimo tak dobrej ochrony Louis "odleciał" dwa metry w tył, niesiony impetem uderzenia buławą. Zaklinacz ostrzy rozbił się o ścianę, nie mogąc złapać tchu, lecz nie miał czasu na zastanawianie się nad tym. Potężny niedźwiedziożuk już pędził w jego kierunku. Akurat kiedy bestia przymierzała się do kolejnego ataku, w jej stronę poleciały trzy magiczne pociski, które po kolei trafiły ją w twarz, ogłuszając na chwilę. Chwilę, która była bardzo cenna dla Zaklinacza Ostrzy. Postanowił on użyć swojej najlepszej zdolności- zaklęcia ostrza. Skoncentrował swe myśli na broni i kiedy niedźwiedziożuk oprzytomniał, długi miecz Louisa świecił jasno-purpurowym kolorem, a jego krawędzie stały się stokroć ostrzejsze niż wcześniej. <br />Niedźwiedziożuk nie przejął się tym zbytnio i zaatakował, jednak wstrzymał swój cios, kiedy zaklęte ostrze świsnęło przed nim, wydając przy tym niski pomruk, jak kot grożący swym wrogom. Louis wykonał jeszcze kilka okrężnych ruchów mieczem, utrzymując bestię na dystans, by następnie opaść na jedno kolano i ciąć z prawej. <br />Niedźwiedziożuk zawył z bólu, a jego wnętrzności powoli wylewały się na kamienną podłogę, sycząc , gdy napotykały na resztki magii pozostawionej w ranie. Bestia padła na kolana i poleciała w przód, prawie przygniatając Zaklinacza Ostrzy, ale jego już tam nie było. Dobiegł szybko do okna na piętrze i popatrzył na toczącą się kilka metrów niżej walkę. Blarg powalił już jedną bestię, zaraz miał zadać śmiertelny cios drugiej, jednak za jego plecami wyłonił się kolejny napastnik, który mógł przeważyć szalę pojedynku na rzecz swego pobratymca. Tak się jednak nie stało. W tył jego głowy wbił się sztylet o jaskrawo-purpurowej aurze, powalając niedźwiedziożuka na ziemię. Blarg, który właśnie odciął łeb swemu oponentowi, odwrócił się, by ujrzeć lądujące na ziemię zwłoki trzeciej bestii. <br />Louis wciąż siedział w oknie, uśmiechnął się lekko do przyjaciela, jednak nie usłyszał, co ten do niego mówi. Myśli zaklinacza ostrzy zawirowały, a przed oczami zrobiło się ciemno...
 
Awatar użytkownika
Zsu-Et-Am
Fantastyczny dyskutant
Fantastyczny dyskutant
Posty: 9825
Rejestracja: sob cze 26, 2004 11:11 pm

śr paź 20, 2004 10:58 pm

Do uszu siedzących wraz z gnomem doszło krakanie. Z góry spłynął na nich dym z ogniska, jakby nagły powiew wiatru zepchnął go na dół, rozdmuchujac przy tym płomień i iskry. Gnom wyciągnął dyskretnie broń. Wszyscy rozejrzeli się, szukajac wokół siebie i w poweitrzu przyczyny. Znowu krakanie, tym razem jakby bliższe... Chwilę później usłyszeli głos, cichy i spokojny, nieco przytłumiony:
-Uspokójcie się, nie zrobię niekomu krzywdy... Przywiodły mnie gwiazdy... - dźwięk zdawał się dobiegać z bliska, jednak gdy spojrzeli w jego kierunku, nic nie zobaczyli. Wszyscy przygotowali broń... Chwilę później odczuli gwałtowny, silny powiew wiatru. Ognisko wzburzyło się, rozwiewając na wszystkie strony iskry i gęsty, gryzący dym. Musieli przymróżyć łzawiące oczy, rozgladając się posród odgłosu powszechnego kaszlu. Znowu ten sam głos, tym razem dochodzący zupełnie z bliska, jakby tuż obok:
-Nie obawiajcie się... Mogę wam pomóc... - znowu wiatr i dźwięk jakby łopotu skrzydeł. Dym rozwiał się, a oczom wszystkich ukazał się w całej postawie widok przybysza. Ma on wzrost ok. 1,80-1,85 m i wielkie, pokryte kruczoczarnymi piórami skrzydła, chodź jego ciało jest raczej podobne do ludzkiego. Po za owymi skrzydłami, różni się zakrzywionymi, wydłużonymi szponami u dłoni, a także trzypalczastymi, również wyposażonymi w zagięte pazury stopami. Dodatkowo z jego nóg, w miejscu, w którym powinna być pięta, wyrasta po czwartym "palcu" ze szponem, co nadaje nieco ptasi czy gadzi wygląd. Podobne wrażenie sprawia oświetlona od dołu twarz, skryta pod kapturem. Nieco skośne, ciemne i ponure oczy spogladaja na pozostałych. Twarz poniżej oczu zakrywa szal, owięty na miejscu ust i nosa, a także szyi. Kaptur opiera się na barkach postaci, pokrywajac je czarnym, okrągłym materiałem. Grube, długie rękawice bez palców pokrywaja przedramiona, a na nie ubrane są metalowe, ciemne karwasze. Z nich to wystają trzy długie, ostre, wykonane z jakiegoś ciemnego metalu, delikatnie zakrzywione szpony. Postać ubrana jest po za tym tylko w dość luźne bryczesy i nieco podobne do karwaszy nagolenniki. Krukowaty człowiek wciąż rozgląda się po pozostałych. Nie można dokładnie ustalić jego wyrazu twarzy, gdyż zakrywa go maska i cień kaptura. Znów się odezwał:
-Szukacie kogoś, prawda? Mogę wam w tym pomóc. Ja sam szukam... - tu przerwał, jakby namyślajac się przez moment - ...odpowiedzi i znaczenia legendy, a z tym związany jest właśnie ten, którego wy chcecie znaleść...
 
Gamer2002
Użytkownik zaawansowany
Użytkownik zaawansowany
Posty: 61
Rejestracja: pn paź 27, 2003 1:08 pm

czw paź 21, 2004 12:39 pm

Asthor odnalaz³ Daevara kopi±cego groby. Brunet zastanawia³ siê czy go zauwa¿ono czy nie. Elf-czart nie dawa³ tego po sobie poznaæ. „Znalaz³em go i co? Mam go ¶ledziæ? Znowu spróbowaæ dyplomacji?” Asthor patrzy³ jak Deavar chowa ostatniego trupa.

***
-Chcesz mi przekazaæ pe³nomocnictwo?- Arliana by³a szczerze zdziwiona.
-Nie na d³ugo.- Odpowiedzia³ Moless- Muszê wyruszyæ w podró¿. Muszê co¶ sprawdziæ.
Arliana by³a bardzo piêkna i szlachetna. Jako kap³anka Anret mi³owa³a pokój.
-A gdzie chcesz siê udaæ?
Moless zamy¶li³ siê. Ze wszystkich cz³onków jego organizacji jej ufa³ najbardziej. Jednak nawet jej nie zdradzi³ swojej historii.
-Do Z³otego Lasu.- Powiedzia³ po chwili.
Z³oty Las by³ stolic± elfów. W³a¶nie tam ¿yli Wielcy W³adcy. W sumie z powodu wygl±du Molessa (Jasne w³osy i srebrnawe oczy) ³atwo by³oby siê domy¶leæ, ¿e nale¿a³ do jakiego¶ tamtejszego wysokiego rodu. Arliana te¿ nale¿a³a do takiego rodu, ale na pewno nie by³ to ten sam.
-Muszê poczytaæ trochê w tamtejszej bibliotece.-Doda³.
Biblioteka Z³otego Lasu by³a tak samo s³awna, co strze¿ona. Tylko nieliczni mieli mo¿liwo¶æ tam wej¶æ. Znajdowa³y siê tam tomy po¿±dane nawet przez najwiêkszych magów ¶wiata.
-To ma zwi±zek z Daevarem?- Zapyta³a.
-Tak. A i jeszcze jedno. Je¶li pojawi siê Cieñ to daj mu ten list.
-Ja mu nie ufam. On zawsze by³ najemnikiem.
-A kto mówi o zaufaniu?
Moless rzuci³ zaklêcie. Zanim znik³ pomy¶la³ „I znowu spotkam swoj± rodzinê. Po tylu latach.”
 
Awatar użytkownika
Cristof
Stały bywalec
Stały bywalec
Posty: 450
Rejestracja: sob kwie 05, 2003 1:48 pm

pt paź 22, 2004 10:24 pm

-...uciekaj...nie chce abys dołączył do nich... - wskazął skinieniem głowy na ostatni zasypany już prawie grób. Nie odwracał sie w strone Asthora.

-To walcz z tym. - powiedział, jednoczesnie rzucając jakies zaklęcia ochronne na siebie.

-...łatwo powiedzieć... - skończył zasypywać mogiłę, położył sie tuż obok. Spoglądał na niebo, świtało już. -...nie lubie dnia..

-Tak samo powiedział mój brat... znalazł w ziemi pewien miecz. Opętany. Ale był silny i udało mu się uwolnić. Zabił wczesnie 3 ludzi ale sie uwolnił.

-...kim jestem? - powiedział bez emocji nadal wpatrując się w niebo, które stawało się coraz jaśniejsze.

-A kim chciałbyś być? Masz moc. Ty decydujesz.

-...ja...sam nie wiem...a ty kim jestes i kim chcesz być...?

-Jestem Asthor Strażnik pokoju i tak dalej. Czyli kolejny zwerbowany przez Molessa. Kim chce być?- spoglądam w niebo i przez pewien czas milcze- Kimś kto mógłby obronić swoich bliskich.

-...bliskich...ja nie mam bliskich... jedyne co bym chciał to byc szcześliwy...kim jest moles? - Daevar czuł zaciekawienie, z resztą dawno z nikim nie rozmawiał... - a kto zagraża twoim bliskim? Dlaczego nie mozesz ich obronić?

-Moless to przywudca i założyciel Strażników pokoju. W sumie to nigdy nie mówił mi o swojej historii oprucz tego że jego ojciec zginął na wojnie i że jest jakimś elfickim szlachcicem z Złotego Lasu.

-...dlaczego chce zebym się do was przyłączył?

-Właściwie to nie wiem. Kto wie co krenci sie po głowie Molessa. Ale wolałbym żebyś nie wykorzystał swojego... potencjału do mordowania wszystkiego co żyje.

-...a jak powiem że chce miec święty spokój i do nikogo nie dołaczam?

To bym odpowiedział że to twoje życie, ty decydujesz. - lekko zaskoczony - Tylko że nie tylko ty poniesiesz konsekwencje. Ale wiedz że inni chcą twojej pomocy. I nie za bardzo cenią dyplomację.

-...umiem się bronić... - wstał z ziemi. Nic nie mówiąc ruszył w strone swojej posiadłości.

-Umiesz zabijać a to co innego. A po za tym. Też mi święty spokój. Spokój sciganej zwierzyny.

- co masz na myśli?

-Świat jest pełen żekomych bohaterów chcących być chwalonym przez bardów. A co jest bardziej legendarnego niż zabicie legendy? Poradzisz sobie z nimi a bardowie będa cie opisywac jako ucieleśnienie zła. Będą cie ścigac kolejni. Będziesz żył w strachu ze nadejdzie ten który cię pokona.

- a czyż nie jestem "ucieleśnieniem zła"?

-Nie.

-Zabiłem mniej więcej tyle samo osób co ty. Zanim nie przyłonczyłem się do Strażników

-...odpowiedz Morelowie, czy jak mu tam... ze przemysle jego oferte narazie brzmi NIE.... i nie śledź mnie...

-Jak chcesz. Do zobaczenia.

- tak... - ruszył w swoją stronę.
 
Awatar użytkownika
Elvin
Zespolony z forum
Zespolony z forum
Posty: 655
Rejestracja: ndz sie 21, 2005 6:45 pm

sob paź 23, 2004 12:41 pm

Elgar czekał około czterech godzin, na przybycie kogoś z bractwa, jednakże w końcu stracił cierpliwość.
- Dobrze, udamy się do siedziby bractwa, tam będzie trzeba się skomtaktować.- powiedział szybko mag.
- A z kim chcesz się skontaktować ?- spytał sennym głosem smok, który właśnie się obudził.
- Nie interesuj się moimi sprawami za bardzo.- powiedział niziołek, który właśnie założył na szyję symbol bractwa, dar od mistrza.

Niziołek wyciągnął zwój i zaczął odczytywać na głos, magiczne słowa. Chwilę później zniknął


******************************

Krople deszczu uderzały w dach siedziby powoli nastawał zmrok.
Drzwi od sidziby bractwa Splotu otworzyły się, z budynku wyszła niska postać, w dużym, czarnym płaszczu, z kapturem na głowie. Nagle rozległ się trzask, postać zatrzymała się, przed nim zmaterializował się niziołek, niewiele myśląc ruszył na przód. Niziołek ruszył w jego stronę, szli powoli patrząc sobie w oczy, w końcu mineli się, zawadzając o siebie, żaden z nich się nawet nie odwrócił by spojżeć na tego drugiego. Nziołek poszedł do siedziby bractwa, a druga, też niska postac ruszyła w swoją stronę.
Hezar, bo tak się nazywał tajemniczy typ, szedł jeszcze przed dobre pół godziny, zatrzymał się przed karczmą i wszedł do niej.
W karczmie, było bardzo głośno, właśnie trwała jakaś burda, ludzie, krasnoludy i przedstawiciele innych ras, okładali się. Hezar podszedł do karczmarza.

- Pokój na kilka godzin.- powiedział zakapturzony Hezar do grubego karczmarza
- Dobrze to będzie, 5 sztuk złota.- powedział karczmarz.
- Napewno, przecież, mam tu darmowe pokoje.- spod kaptura wydobywało sę przez chwilę niebieskie światło.
- Hmm, tak przyjacielu, faktycznie, zapomniałem, weź pokój numer 5.- karczmarz wyglądał na nieco rozkojażonego.

Hezar poszedł na górę, otworzył drzwi i wszedł do pokoju, usiadł na łóżku i zdjął ubrania, po czym zaczął czytać list. Kiedy niziołek skończył, przywołał siłą woli swój ekwipunek. Założył na siebie granatową togę, granatowy płaszcz z kapturem, i maskę, granatową maskę która zasłaniała całą twarz, były jedynie niewielkie prostokątne otwory na oczy, na masce nie było żadnych znaków, nic, tylko otwory na oczy. Hezar zarzucił kaptur na głowę, i zszedł na dół. Podszedł do karczmarza, oczy niziołka rozbłysły, ze szparek w masce uwolniły się niebieskie wiązki świtała. Karczmarz spojżał na niziołka, który pochylił głowę, tak, że nie było widać jego twarzy,a właściwie maski.

- Witam, podać coś panu?- zapytał karczmarz
- Nie, dziękuję, rozmyśliłem się- niziołek, był zadowolony, wymazał z pamięci karczmarza fakt o wynajęciu pokoju.

W tym momencie do karczmy wkroczyli wierni Bane'a, 2 męszczyzn w zbrojach metalowych, kobieta w brązowych szatach, ta sympatyczna trójeczka rozejżała się po karczmie, ich wzrok zatrzymał się na Hezarze. Ruszyli w jego stronę, chwilę po ty stali już przed nim, kałpłan i wojownik bezpośrednio przed nim, a czarodziejka z tyłu. Wojownik i kapłan mieli wyciągniętą broń, a czarodziejka mierzyła w niego palcem, zapewne gotowa rzucić jakiś czar. Niziołek, tylko spojżał na nich, odchylił powoli kaptur, jego oczy rozbłysły, a w napastników uderzyło światło, to mu dało chwilę czasu, która była mu potrzebna, teleportował się, zotawił wiernych mrocznego boga, w karczmie.
Hezar pojawił się w komnacie najwyżeszego kapłana, półork ze zdziwieniem spojżał na niego.
- Czy wszystko idzie zgodnie z planem ?- zapytał spokojnie półork.
- Tak najwyszy, wszystko idzie idealnie, przyniosłem kilka projektów bractwa, wszystko jest w tej księdze.- podszedł do najwyższego kapłana i wręczył mu księgę. - Kiedy opuszczałem, bractwo minąłem się z bratem.- stwierdził bezbarwnym głosem, po czym odszedł do swojej komnaty.

*********************************

Elgar po wejściu do siedziby bractwa, przywitał się ze swoimi starymi znajomymi, potem poszedł do swojego pokoju, gdzie przeczytał list. Kiedy skończył, spalił papier. Niziołek był już zmęczony, jutro czekał go bardzo ciężki dzień, a teraz bardzo chciało mu się spać.
 
Awatar użytkownika
Mirit
Zespolony z forum
Zespolony z forum
Posty: 905
Rejestracja: ndz wrz 28, 2003 3:54 pm

ndz paź 24, 2004 8:53 pm

-To zaczyna być dość irytujące. – Powiedział Mirit spoglądając na ‘coś’.
-W rzeczy samej. –Powiedziała kobieta. Po czym zaczęła rozkładać swoje posłanie, najwyraźniej nie będąc zainteresowaną całą tą sprawą.

-Wiesz, eee, ptaku że wyglądasz dość smakowicie ? Gdyby cię z piór oskubać i odpowiednio przyrządzić na pewno byłbyś smaczny. – Westchnął głęboko i kontynuował. – Ale na twoje szczęście nie jadam niczego co potrafi mówić. – Uśmiechnął się w stronę przybysza.

-Myślę że możemy zamienić kilka słów przed snem, ale na litość daruj sobie teksty w stylu ‘Przysłały mnie gwiazdy’. Jak na jeden dzień mam dość gości którzy cierpią na jakąś manię wielkości, czy cholera wie czego.- Powiedział i gestem dłoni zaprosił obcego do ogniska.
-Myślę również że nasz nic przeciwko? -Spojrzał na Gargamela.
 
Awatar użytkownika
Kejmur
Fantastyczny dyskutant
Fantastyczny dyskutant
Posty: 1684
Rejestracja: wt cze 15, 2004 4:35 pm

ndz paź 24, 2004 9:14 pm

- Nie wiem, czy to dobry pomysł z jego oskubaniem i zjedzeniem. Krucze mięso może być niestrawne.

Spojrzał w kierunku nieznajomego. Spoglądał na jego czarne, lśniące pióra. Stali tak kilka sekund w milczeniu. W końcu rzekł:

- Nie miej im za złe. Przeżyli ciężkie chwile i brak im kilku klepek. Szczególnie tej pani. A jeśli chodzi o szukanie czarciego dziecka, ja go nie szukam. Zostałem do tego zmuszony. A oni również nie mają takiego zamiaru.

Dało się usłyszeć w tle "słyszałam to". Gnom jedynie się uśmiechnął. Wytężył wzrok w kierunku ptasiego humanoida.

- Czekaj, czy ty nie jesteś jednym z Coraxis ? Słyszałem, że jesteście niezłymi łotrzykami. Opowiedź coś o sobie. Jestem ciekaw.

Oboje podeszli do ogniska i zaczęli wymieniać własne opowieści.......

* * * * * * * *

Gurghel spojrzał na księge. Właśnie w rękach trzymał całą wiedzę o bractwie splotu. Ledwo powstrzymywał się przed wykrzyczeniem radości. Uradowany stwierdził:

- Świetna robota, gratuluję. Oto twoja zapłata.

Rzucił w kierunku szpiega ciężki worek. Zabrzęczał, gdy upadł na podłogę.

- Zapewniam. W nim są same platynowe monety. Czekaj w komnacie. Mam co do ciebie plany.

Siedział na swoim tronie, drapiąc się w podbródek. Wyjął spod płaszcza kulę do wróżenia. Zawołał z powrotem Gelugona. Był potrzebny na miejscu.

* * * * * * * *

Redgur przelatywał w mroku nad Złotym Lasem. Zastanawiał się, gdzie może być czarcie dziecko. Wiedział, że żyje tutaj duża liczba elfów. Wystarczająco potężnych, by go z powrotem odegnać. Starał się jak najmniej zwracać się na siebie uwagę. Nagle w jego głowie rozległ się w jego głowie mentalne wezwanie szarego orka.

- Redgur, wracaj do naszej siedziby. Potrzebuję cię na miejscu. Mam co do ciebie specjalne plany. To jest zbyt ważne, by mogło zwlekać. Ruszaj się.

Sfrustrowany wzleciał wysoko ponad chmury, by nikt go nie zauważył. Leciał prosto do siedziby frakcji ostatecznego przeznaczenia. Nie był świadomy, że właśnie przelatywał nad czarcim dzieckiem. Mało brakowało.....
 
Awatar użytkownika
Zsu-Et-Am
Fantastyczny dyskutant
Fantastyczny dyskutant
Posty: 9825
Rejestracja: sob cze 26, 2004 11:11 pm

ndz paź 24, 2004 9:42 pm

-Strawne czy niestrawne, raczej im nie zasmakuję. Mogę stanąć kością w gardle, albo podrapać... Mówiłem, że przywiodły mnie gwaizdy - nie chodzi o przenośnię czy manię wielkości. Nie widzicie? Nie patrzycie w niebo? Zniknął gwiazdozbiór Czarta. To zwiastun legendy... Legendy, aż dotychczas niezrozumiałej. A ja... nie jestem zbyt dobrze przyjmowany wśród swoich. Nawet jak na standardy mojej rasy mam zbytnie skłonności do krakania i czarnowidztwa. Dla mnie choćby legenda... niejasna legenda o pojawieniu się Czarciego Dziecka w świecie, które wpłynie na losy świata... dla mnie jest ona zapowiedzią apokalipsy, zniknięcie gwaizdozbioru - pierwszą oznaką końca. A skoro koniec świata zdarza się tylko raz w życiu, głupio było by go przegapić, prawda? - coraxis mówił dość spokojnie i jakby nie całkiem poważnie -A Ty? Kim jesteś, gnomie? Jakie wichry Cię przywiały? O sobie mogę powiedzieć jeszcze tylko tyle, że faktycznie nie zawsze bywam uczciwy, ale jeść trzeba. Cel uświęca środki, słyszałeś o tym... Zresztą, dajmy temu spokój. Świat ciemnieje wokół nas. Dobrze byłoby trochę w nim jeszce namieszać, nim nadejdzie... koniec? Nowy początek? Tak czy inaczej, coś złego. - ton głosu wydał się nagle czysto ironiczny, jakby krukowaty człowiek żartował jedynie z ego co mówił - Darujcie mi tę całą stylistykę, ale po kilku tygodnaich krakania do siebie naprawdę ma się ochotę tworzyć opowieść z każdego swojego zdania. Byle tylko ktoś tego słuchał...
Niedługo później zamknął oczy i wzbił się w powietrze. Chwilę potem przysiadł na gałęzi jednego z pobliskich drzew, zakrywając się skrzydłami. Po za zasięgiem światła, zasnął.
 
Awatar użytkownika
Mirit
Zespolony z forum
Zespolony z forum
Posty: 905
Rejestracja: ndz wrz 28, 2003 3:54 pm

ndz paź 24, 2004 11:27 pm

Mirit tylko wzruszył ramionami po wysłuchaniu opowieści i wstał.
-Cóż, noc już późna i czas na sen. Dobrej nocy panowie.-
Powiedział i położył się obok Leiry, która najwyraźniej czekała na tę chwilę gdyż objęła partnera na wysokości głowy ucałowała go, i zasnęli. A na obliczach ich twarzy malował się błogi spokój, który każdemu wydałby się dziwny, zwarzywszy na okoliczności, na to że nie mogą się czuć tu bezpiecznie...
Chyba im nie zależało na tym wszystkim. Tak długo jak mogą być razem im nie zależało.

Kto jest online

Użytkownicy przeglądający to forum: Obecnie na forum nie ma żadnego zarejestrowanego użytkownika i 1 gość