ndz paź 17, 2004 10:36 pm
Elgar, kiedy już wrócił ze spotkania z wysokim kapłanem, zaczął przygotowania do podróży, kiedy się już spakował, zabrał się za zebranie informacji. Podszedł do szafki do otwarcia której potrzeba by było albo jego zgody, albo około 5 uzdolnionych magów. Otworzył ją, i wyciągnął z niej całkiem dużą płaską misę. ustawił ją przed sobą.
<br />
<br />-Gert sofu vel, takk fyrir petta.- wypowiedział magiczną frazę, i nalał do misy, wody która zabarwiła się na zielono.
<br />
<br />- No, to teraz sobi popatrzymy.- zwrócił się do chowańca.
<br />
<br />- Szefie, nie rób tego, wiesz że bractwo splotu, może nas namierzyć, a oni się usieszą jak schwytają, osobę, która była jednym z magów bractwa, a potem ich zdradziała.- stwierdził zaniepokojony smok.
<br />
<br />- Milcz, namiastko dinozaura !!- krzyknął niziołek, zupełnie wyprowadzony z równowagi, przypomnieniem, o tych, których lubił, a których zdradził podczas wojny z czarownikiem, przez którego bractwo splotu musi się kryć.
<br />
<br />Niziołek usiadł przed misą, i wpatrywał się w zieloną wodę, po chwili mruknął:
<br />- Czarcie dziecię.
<br />
<br />W dodzie pojawiła się scena: Półczart trzymał za gardło, jakiegoś człowieka, jednak, ten zdołał uciec.
<br />Lecz to już było nieistotne, Mag wiedział już gdzie się ono znajduje. Elgar sprawdził jeszcze co słychać u jego znajomych, chciał sprawdzić też co słychać u innego szpiega, wysłanego z misją zwerbowania czardziego dzecka. To co zobaczył sprawiło że miał trudności z oddychaniem, jakiś imbecyl wszedł do pokoju, w którym spał gnom-zabójca, w tympokoju stał też mag. Cokolwiek by się stało, Elgar niemógłby nie rozpoznać swojego nauczyciela. Po chwili jego dawny mentor, leżał martwy, a sprawca zajścia odszedł z gnomem. Coś, w niziołku pękło, jakby wszystko nagle straciło swój sens, nie był już przekonany, czym jest dobro, z czym zło. Odsunął się od miski i oparł się o krzesło, i zaczął płakać.
<br />
<br />- No, co ty szefie, będziesz płakał za jakimś staruchem, który nauczył Cię tylko podstaw ?- zasyczał złośliwie smok.
<br />
<br />Jednak, Elgar go nie słuchał, poczuł przypływ gniewu, teraz chciał tylko zabić tego idiotę, który odważył uśmiercić jego mistrza.
<br />
<br />- Zapłaci za to... nawet nie sprzątneli ciała.....- szeptał niziołek. - Dopadnę go.- stwierdził cicho, po chwili.
<br />
<br />Spakował swój cały dobytek do kufra, a kufer zamknął w pozawymiarowej przestrzeni. Ustawł się na środku pokoju i rozpoczął inkantację. Po chwli spowiły go zielone płomienie i zniknął.
<br /> W tej samej chwili pojawił się w karczmie, przed ciałem swojego martwego mistrza. Ulęknął przy nim, i zaczał płakać. Wciąż nie docierało do niego że on nie żyje.
<br />
<br />- Wstawaj i przestań się mazać.- usłyszał za sobą surowy, lecz przyjazny głos.
<br />
<br />Niziołek, odwrócił się momentalnie, wyciągajc zza pasa sztylet. Przed nim stała dokładnie taka sama istota, jak ta przy której klękał.
<br />
<br />- Ty.. ty żyjesz.- Stwierdził z niedowierzaniem.
<br />
<br />- Tak żyję, i mam się dobrze, wiedziałem co tu nastąpi od....- zamyślił się- zeszłego tygodnia.- uśmiechnął się do swojego ucznia.- Lecz nie czas, na wyjaśnienia, Bractwo splotu ponownie Cię potrzebuje. Więc, jako że wiedziałem o tym od jakiegoś czasu, zrobiłem małą niespodziankę.
<br />
<br />- Jaa... ale ja nie mogę, jestem zdrajcą, jestem zły, takich się nie przyjmuje do bractwa.- powiedział niziołek dość głośno.
<br />
<br />- Nie, ty wciąż nierozumiesz, w tobie nigdy nie było zła, było tylko przekonanie o byciu złym. Zdradziłeś, to fakt, ale wszystko zostało Ci wybaczone. A, i jeszcze jakbyś chciał się zapytać: " Więc, skoro nie jestem zły to czemu ten smok został moim chowańcem?". Dlatego.- Stary mag uprzedzając wytanie niziołka, machnął ręką na smoka, a jego postać przekształciła się nieznacznie, zielone łuski przybrały kolor miedzi. Przed Elgarem stał teraz malutki miedziany smok.
<br /> Elgar zastanawiał się, przez chwilę.
<br />- Dobrze, wrócę do bractwa.- powiedział po namyśle
<br />
<br />- Ja z tobą nie mogę iść, muszę wracać do siedziby bractwa, mogą zauwazyć nieobecność jednego maga z rady bractwa. Spotkasz się z magiem imieniem Louis... czy jakoś tak, pomożesz mu w misji, pozyskania czarciego dziecka, dla bractwa. Czekaj tu na niego, ja muszę już znikać. A, i jeszcze coś, masz- wręczył małemu czarodziejowi symbol bractwa splotu. - Witaj spowrotem.- uśmiechnął się po czym nastapił cichy syk, i mag zniknął.