ndz gru 19, 2004 8:42 pm
Śmiało i szybko weszliście do środka przez solidne drewniane drzwi. Otwarte drzwi ukazały wam izbę przestronną z dużym paleniskiem pośrodku, na którym właśnie piekło się kilka sztuk drobiu, kur zapewne a w dużym kotle parował wypełniający swoim zapachem izbę, bigos. Po bokach izby stoi ułożonych w podkowę kilka ław. po drugiej stronie, za paleniskiem, widzicie niewielkie podwyższenie, na kórym mieści się stół i krzesła. Przy stole siedzi mężczyzna siwowłosy, odziany w schludną tunikę i spodnie, czarnej barwy, z wyszytą na piersi srebrzystą sową. Herb Rycerzy Strażników, zwanych potocznie Strażnikami. Widywaliście ostatnio już takie herby...
Gospodyni zwróciła się do siwowłosego męża i z wyraźną spolegliwością w głosie spytała:
- Mości Panie, goście niespodziewani przybyli strudzeni wielce zbiegowie z Jamy, nie będzie to dla Was kłopotem jeśli ich ugoszczę? - widać było, że nie jest to pytanie pro forma. Była gospodynią, lecz On był tu widać Panem.
- Gość ich pani, gość. - rzekł cicho Strażnik, po czym wrócił do degustacji wina z kielicha trzymanego w dłoni. Nie poświęcił wam wiele uwagi. W przeciwieństwie do samego gospodarza, Hefa pewnikiem, który wycierając dłoń w fartuch wyszedł chwiejnym krokiem zza drewnianego baru i z wyraźnie zaczerwienioną od trunku twarzą zaczął wiatać się z wprowadzanymi staruszkami i z wami.
- Jakże to zbiegowie? Wszak Jama nie dalej jak trzy dni drogi stąd. Czy stało się co? Siadajcie i opowiadajcie. Nasz dom waszym domem. Dziś was ugościm czym chata bogata, dalej Mucha! Dawaj cieńskusza, mopankowie strudzeni! - krzyknął ku zapleczu zza którego wychylił się chudy chłopak. - Siadajcie i opowiadajcie. - widać wyraźnie, że los Jamy i jej mieszkańców wielce go poruszył.
Elf, który wraz z gospodynią powrócił do swojego miejsca przy ławie i do posiłku, a jakże bigosu. Jadł go wyraźnie zdegustowany. I popijał czymś z kielicha. Drewnianego. Jego spojrzenie było jednak cały czas czujne a oczy uśmiechnięte.