Zrodzony z fantastyki

  • 1
  • 2
  • 3
  • 4
  • 5
  • 11
 
Blaise
Zespolony z forum
Zespolony z forum
Posty: 753
Rejestracja: wt wrz 23, 2003 8:39 am

pt gru 17, 2004 8:18 pm

Blaise

- (Wios³owaæ mi tu...) - wyszepta³ do siebie przedrze¼niaj±c g³o¶ Tolbertiego. Nie lubi³ takich zwrotów, nie lubi³ jak kto¶ siê panoszy³, a szczególnie nielubi³ jak kto¶ próbowa³ wydawaæ mu rozkazy. Mimo to napar³ na wios³a id±c za g³osem rozs±dku. -
- "Nie mam bladego pojêcia" i "pewnie nic dobrego" - odpowiedzia³ Sandorowi na zadane pytania - Ale narazie mamy inne zmartwienia. (Dlaczego siê tak na nas zawziê³y te cholerne orki?) - zapyta³ nie wiadomo kogo poczym swoim zwyczajem wzniós³ oczy ku niebu - (No co siê obijacie? Jaki¶ wiaterek w plecy by siê przyda³!)
 
Awatar użytkownika
Widz
Zespolony z forum
Zespolony z forum
Posty: 1215
Rejestracja: śr gru 17, 2003 8:46 pm

pt gru 17, 2004 8:27 pm

Joseph

Łotrzyk wiosłował stękając dość głośno. Zdecydowanie bardziej wolał rozwiązywać sprawy za pomocą zręczności, lecz zręcznie wiosłowac nie bardzo było jak. Tak więc jedynie machałwiosłem nic nie mówiać. Dopiero po jakimś czasie, ppowiedział krótko:

-Niech jedna osoba z dobrymi oczami stanie na przedzie którejś łodzi i wypatruje niebezpieczeństw! Jak będziemy wszyscy patrzeć plecami na to co jest przed nami to nic dobrego z tego nie będzie. Bortok może ty?

Po tych słowach ponownie się zamknął i przebierał wiosłem, na tyle szybko na ile mógł.
 
Bielon
Fantastyczny dyskutant
Fantastyczny dyskutant
Posty: 2193
Rejestracja: czw maja 06, 2004 11:28 am

pt gru 17, 2004 8:51 pm

Wpadliście w gardziel ujścia mając pościg z lewej strony jeziora w zasięgu solidnego miotnięcia kamieniem. Widać jednak było po zielonoskórych, że wysiłek włożony w gonitwę uniemożliwił im cokolwiek. Nie byli już w stanie nawet rzucać kamieniami a wystrzeliwane siłą obowiązku strzały spadały wszędzie. Nie stanowili żadnego zagrożenia. Zwłaszcza dla rozpędzonych łodzi.

Po chwili mknęliście już wąskim kanionem całkowicie wypełnionanym przez wody rzeczki. Rzeczki płynącej teraz wartkim nurtem pozwalającym wypocząć strudzonym mięśniom i wymagającym jedynie niewielkich korekt co do kierunku żeglugi. Kilka większych głazów wystawało z wody, lecz te sprawnie ominęliście. Kilka podwodnych udało wam się minąć z głośnym chrobotem dnem łodzi o skałę. Wreszcie mogliście odetchnąć.
 
Ewendur
Stały bywalec
Stały bywalec
Posty: 341
Rejestracja: śr maja 31, 2006 10:13 pm

pt gru 17, 2004 10:21 pm

Bortok

Mały kobold wreszcie mógł wypocząć po trudach ostatnich minut i bez jakiegokolwiek wahania skorzystał z tej możliwości wyciągając się jak najwygodniej. Mimo bliskości zwyrodnialców przymknął oczy wiedząc ,że nie zrobią mu nic złego – są za głupi –pomyślał po czym dał się odprężył się w łódeczce niesionej wartkim nurtem rzeki. Nie obchodziły go orki panoszące się na brzegach ani nawet rzeź ,która była tak bliska… kobold po prostu czerpał jak najwięcej z chwili relaksu… przemył sobie nawet twarz chłodną ale niesamowicie czystą wodą potoku..

Po paru chwilach odpoczynku dla jego oczu otworzył je i począł podziwiać piękne góry w ,których się znajdowali. Po zachowaniu kobolda widać było jedno – zdążył już przywyknąć do życia poszukiwacza przygód i co więcej nawet spodobało się mu ono....
 
Bielon
Fantastyczny dyskutant
Fantastyczny dyskutant
Posty: 2193
Rejestracja: czw maja 06, 2004 11:28 am

sob gru 18, 2004 8:19 am

Teraz już wasza podróż wymagała tylko omijania podwodny przeszkód, które falą uwypuklały taflę wody lub też większych, wystających z wody głazów. Mogąc chwilę odetchnąć po ciężkim wysiłku pozwalaliście prądowi by niósł wasze łodzie ledwie korygując kierunek ustawienia łodzi. Nie było to trudne zważywszy iż każda z łodzi miała ster.

Jar był wysoki, wyższy od porastających jego brzegi drzew. Te ostatnie wciśnięte pomiędzy szczeliny skalne, walczyły z różnymi krzakami i trawami o tę odrobinę ziemi, którą wiatry i deszcze nagromadziły w szczelinie skalnej, wnęce czy dziurze. Kamienne zbocza jaru były strome i wyglądały jakby ktoś ciosem niebotycznego topora uczynił szczelinę w ciele ziemi. W kilkunasty miejscach woda podmyła skałę i ta wisiała nad rzeką niczym katowski topór nad głową skazańca. W kilku innych miejscach wyrok już zapadł i kamienne osypiska wdzierały się w rzekę zmuszając was do większej uwagi. Były to również jedyne miejsca, gdzie można by się zatrzymać, bowiem w jarze wogóle nie było plaż. Czasem jedynie udawało wam się dostrzec kamienną półkę, na której czernił się ślad wcześniejszych ognisk.

Żeglowaliście długo. Minęło popołudnie i słońce chyliło się gdzieś za górami w obietnicy nadchodzącej nocy. Wiedzieliście również, że żegluga naocą po nieznanej wodzie może okazać się dla was zabójczą. Kiedy już zaczynaliście wypatrywać miejsca na obozowisko i zacumowanie podczas pokonywania kolejnego zakrętu rzeki wyłonił się zza niego drewniany parterowy budyneczek osadzony na palach wkopanych w dno rzeczki. Budyneczek zbudowany na środku rzeczki w miejscu jej wyraźnego poszerzenia. Z jego kominów snuło się pasmo siwego dymu wyraźnie widoczne na tle błękitej szarości otaczających was górskich zboczy, które powoli skrywał zmrok. W oknach budyneczku paliło się światło a przy dobudowanym do budynku pomoście cumowało kilka malutkich łódek i duża łódź, dwa razy niemal większa od waszych. Z żaglem, tyle że zwiniętym.

Powoli zbliżaliście się do budynku niesieni spokojniejszym od jakiegoś czasu prądem rzeczki.
 
Awatar użytkownika
joseph__
Stały bywalec
Stały bywalec
Posty: 361
Rejestracja: czw mar 25, 2004 3:45 pm

sob gru 18, 2004 12:13 pm

Sandor

Na widok domku na środku rzeki wzniósł oczy ku niebu i wyszeptał O bogowie a jednak nad nami czuwacie. Przyglądał się z zainteresowaniem domkowi, budowli dość niespotykanej, ciekawiło go jak ktoś mógł na środku rzeki wybudować dom. Panowie myślę, że należałoby nawiedzic gospodarza tego domu, sądze że przyjmie strudzonych wędrowców, a jeśli mieszka tam jakiś potwór to mimo to powiem wam, że moje kiszki grają marsza muszę coś zjeść, a jeśli mnie mój nos nie myli to tam ktoś przygotowuje smczną rybkę. Na myśl o gorącym posiłku, ślinka naciekła mu na usta. Miał ochotę na przerwę zbyt długo trwała ciągła pogon i ucieczka za kimś i przed czymś. Lekko przesunął wiosłem po wodzie aby podejść bokiem do małego pomostu.
 
Gorlatan
Stały bywalec
Stały bywalec
Posty: 348
Rejestracja: pt paź 22, 2004 9:16 pm

sob gru 18, 2004 1:20 pm

Tormund

Krasnolud uniós³ nieco siê na ³awce ³odzi i z uwag± przygl±da³ budynkowi. Wiedzia³, ¿e równie dobrze mo¿e w nim mieszkaæ przyjaciel jak wróg. Zastanawia³ siê czy aby kiedy¶ kto¶ w Jamie nie wspomina³ przy nim o przystani na rzece. Ale, ¿e nie potrafi³ sobie tego przypomnieæ porzuci³ to i naci±gn±³ kuszê. £ód¼ któr± p³yna³ skierowa³ ku pomostowi przy budynku i chowaj±c kuszê za burt± uniós³ d³oñ do ust i krzykn±³:

- Aaahhhoooojjjj!!! - nasladuj±c flisaków których wielu widzia³ w Gniewie. Czeka³ z niecierpliwo¶ci± na reakcjê mieszkañców budynku.


.
 
Blaise
Zespolony z forum
Zespolony z forum
Posty: 753
Rejestracja: wt wrz 23, 2003 8:39 am

sob gru 18, 2004 1:50 pm

Blaise

Blaise parskn±³ us³yszawszy okrzyk krasnoluda. Zawsze ¶mieszy³o go to zawo³anie.
- Aaahoojjj wam do tego... - odpowiedzia³ na nieme pytanie towarzyszy poczym roze¶mia³ siê w g³os.
Mimo swojego, jak zwykle, dobrego humoru mia³ mieszane uczucia co do chatki na ¶rodku puszczy. Mieszkañcem móg³ byæ ka¿dy - od dobrotliwego druida, przez opêtanego ¿adz± samodoskonalenia mnicha a¿ do zbieg³ego skazañca uciekaj±cego przed prawem. Spotka³ wielu takich ludzi, nawet sam ¿y³ w ten sposób przez jaki¶ czas i jednego by³ pewny - mieszkaniec tego domostwa na pewno nie by³ normalny...
 
Tolberti
Użytkownik
Użytkownik
Posty: 13
Rejestracja: sob gru 11, 2004 11:19 pm

sob gru 18, 2004 2:03 pm

Tolberti

Tolberti Przygotowa³ swoj± broñ oraz wsta³ bacznie patrz±c na dziwny dom.
Ktokolwiek tam mieszka mam nadziejê ¿e przyjmie nas po dobroci poniewa¿ nie mam ochoty nocowaæ na ³odzi.Oczywi¶cie mo¿emy zastosowaæ "delikatn±" perswazjê. Uwa¿ajcie, to mo¿e byæ równie¿ pu³apka dla przep³ywaj±cych têdy ³odzi, kto¶ sobie wejdzie do domu a tu bach! I po nim. Po czym zawo³a³ w stronê domu:
Hop ! Hop ! Jest tam wogóle kto? Nastêpnie usiad³,patrz±c w drzwi domu oczekuj±c odpowiedzi. Kto jest na tyle chory na umy¶le ¿eby budowaæ dom na ¶rodku rzeki? Pomy¶la³ sobie.
 
Awatar użytkownika
Widz
Zespolony z forum
Zespolony z forum
Posty: 1215
Rejestracja: śr gru 17, 2003 8:46 pm

sob gru 18, 2004 2:22 pm

Joseph

Łotrzyk popatrzył tylko ze zgrozą na budynek, po czym zgrabnie wyskoczył z łódki z cumą w ręku, jednak na razie nie przywiązywał ewentualnego srodka, którym móżna by uciec. Czekał aż ktoś z mieszkańców tego domku wyjdzie na zewnątrz.
(-Moje szczęście jest ostatnio tak duże że pewnie wyskoczy tu zaraz banda orków, bleh!)
Głośniej zaś dodał:
-Rzućcie mi cumy, jak okaże się, że możemy tu przenocować to przywiąże łodzie, a jeśli się okarze że niebardzo to wtedy wskocze do najbliższej łodzi, szybciej niż by to zrobiły trzy osoby. Ale pospieszcie się chyba, że chcecie pod prąd wiosłowac hehe.
 
Sacrus__
Stały bywalec
Stały bywalec
Posty: 481
Rejestracja: śr wrz 15, 2004 3:30 pm

sob gru 18, 2004 2:28 pm

Thorin

Elf d³u¿szy czas przygl±da³ siê cha³upinie. Dziwi³o go to, ¿e kto¶ chcia³ zbudowaæ takie co¶ w tak du¿ej odleg³o¶ci od cywilizacji. Byæ mo¿e jest to jaki¶ pustelnik, b±d¼ wied¼ma bagienna, ale wiedzia³, ¿e mo¿e byæ niebezpiecznie. Na wszelki wypadek chwyci³ za dr±g.

-Dziadku! Wiesz mo¿e co to jest? Jaka¶ karczma czy cu¶?-zapyta³ cicho najbardziej obeznanego w sytuacji staruszka.
 
Ewendur
Stały bywalec
Stały bywalec
Posty: 341
Rejestracja: śr maja 31, 2006 10:13 pm

sob gru 18, 2004 2:47 pm

Jak zwykle podejrzliwy kobold siedział w łodzi szybko rozmyślając

Chatka na rzeczce na środku bezludzia… podejrzane, bardzo podejrzane. Bortok musi być ostrożny. Tak! To jakaś zasadzka z pewnością… to musi być zasadzka tych zgrzybiałych staruchów – spojrzał z niechęcią na bogu ducha winnych starców – Głupie łajzy!

Nie wiedział co robić… czekał więc na jakąkolwiek reakcję mieszkańca konstrukcji do której właśnie przybili. Dla pewności został na razie w łódce obserwując bacznie rozwój sytuacji
 
Bielon
Fantastyczny dyskutant
Fantastyczny dyskutant
Posty: 2193
Rejestracja: czw maja 06, 2004 11:28 am

ndz gru 19, 2004 9:13 am

Nim którykolwiek ze starców zdążył odpowiedzieć drewniane drzwi domku, wychodzące na pomost, uchyliły się wypuszczając kilka postaci. Pierwszą była kobieta w średnim wieku w zielonej kiecy do ziemi i szarej koszuli z bufiastymi rękawami w czepcu na głowie. Ciemny warkocz spływał z jej pleców kiwając się przy każdym ruchu.

- Witajcie! - zawołała pogodnie i dopiero wówczas spostrzegła jaką jesteście zbieraniną. Widząc wasze uzbrojenie i gotowość dodała szybko i wyraźnie nerwowo - Nie mamy wiele, to zwykła przystań dająca nocleg wędrowcom który i wam udostępni. Niedrogo u nas lecz cicho, spokojnie i ciepło. Warzę bigos. Jak się pospieszycie to usłyszycie jeszcze jak Hef, mój chłop, opowie o Ciemnej Pani. Warto, bo to na prawdę ładna opowieść. - odprężyła się widząc starców i uśmiechnęła szerzej po czym odwróciła się do wychodzącego za nią solidnych rozmiarów chłopa w prostej sukmanie - pomóż starszym zejść z łodzi i sprowadź ich do biesiadnej - nagle spostrzegła również "wasze" dzieci - oooooo! Maluchami ciotuchna zajmie się sama. No chodźcie do ciotki! - zawołała pogodnie podchodząc do łodzi z maluchami - Dam ja wam jabłek suszonych, no chodźcie!

Co co byli jej najbliżej dostrzegli troskę i smutek w jej oczach. Mimo to niczego nie dała po sobie poznać i czekała przy łodzi z uśmiechem na wychodzące maluchy.

Poza nią z budynku wyszedł jeszcze solidnej postury chłop w sukmanie o blond włosach ciętych w czepiec i jeszcze elf ubrany w czarne ubranie, spodnie i koszulę, którego pas zdobił ledwie sztylet. Ten uśmiechnął się szeroko widząc swoich krewniaków i zawołał w śpiewnym elfim języku:

- Sellisser achalla sun'ahe koliisen! - (Tolberti, Thorin: Witam radość moich oczu!)

Po czym widząc, że jest was znacznie więcej dodał we wspólnym - Witajcie!! Chodźcie czem prędzej bo jak się nie pospieszycie usłyszę po raz trzeci opowieść Hefa i zasnę! A wieczór taki młody!
 
Tolberti
Użytkownik
Użytkownik
Posty: 13
Rejestracja: sob gru 11, 2004 11:19 pm

ndz gru 19, 2004 4:17 pm

Tolberti

Gdy elf spostrzeg³ ¿e nic mu nie grozi schowa³ broñ lecz nadal by³ czujny i gotowy w ka¿dej chwili stan±æ do walki.

Witam was. Niezmiernie ciesz± siê me oczy widz±c miejsce w którym mogliby¶my odpocz±æ.A co do naszego wygl±du oraz broni, nie bójcie siê nie mamy z³ych zamiarów je¶li wy nie macie ich wobec nas.Przeszli¶my ostatnio tyle ¿e wystarczy to nam aby¶my byli podejrzliwi wobec wszystkiego.A co siê tyczy tego ¿e nie macie wiele, nam wystarczy to co macie czyli miska ciep³ej strawy oraz bezpieczne miejsce do odpoczynku aby¶my byli pewni ¿e nikt w nocy nie skoczy nam z broni± do garde³. - rzek³ elf do gospodarzy. Po czym wyszed³ z ³odzi na pomoc i ¿ywo zacz±³ pomagaæ innym wysi±¶æ.
A mo¿e by¶my zostawili tu starców i dzieci aby nie nara¿aæ ich na ¶mieræ któr± by mogli spotkaæ dalej podró¿uj±c z nami? Lecz oczywi¶cie je¶li to miejsce bêdzie odpowiednie i je¶li równie¿ gospodarz domu siê na to zgodzi. Co wy na to? - powiedzia³ do swych towarzyszy.

Nastêpnie wszed³ do gospody i siê zacz±³ rozgl±daæ czekaj±c na resztê towarzyszy.
 
Gorlatan
Stały bywalec
Stały bywalec
Posty: 348
Rejestracja: pt paź 22, 2004 9:16 pm

ndz gru 19, 2004 5:58 pm

Tormund

Krasnolud skin±³ g³ow± kobiecie i po³o¿y³ na pomo¶cie swój ekwipunek. Dopiero wówczas ostro¿nie wszed³ na pomost i pomóg³ reszcie pasa¿erów jego ³odzi w wej¶ciu na pomost. Kiedy ju¿ wszyscy byli na pomo¶cie a ³ód¼ zosta³a zacumowana odezwa³ siê do gospodyni.

- Od Jamy p³yniem. Tam ju¿ zgliszcza pewnikiem. Najpierw wojacy Avilaha i Stra¿ników pobili jej obroñców i w pêtach do Gniewu powiedli. Pó¼niej horda orcza ogarnê³a kopalnie i my ledwie zbieglim ratuj±c skórê swoj± i tych tu bidoków. Nie wiem, czy ostawienie tu ich pod opiek± baby, pacho³a i elfa to najlepszy pomys³. Wam te¿ chyba siê zbieraæ bo s±siedzi siem wprowadzili paskudni.
 
Blaise
Zespolony z forum
Zespolony z forum
Posty: 753
Rejestracja: wt wrz 23, 2003 8:39 am

ndz gru 19, 2004 7:06 pm

Blaise

Tropiciel uspokoi³ siê nieco widz±c mieszkañców dziwnej chatki, jednak pewna natrêtna my¶l nie dawa³a mu spokoju - po co, do cholery, zak³adaæ "karczmê" na ¶rodku jeziora, po¶ród niezmierzonej dziczy? Na jak± klientelê oni t czekaj±? Od³o¿y³ swoje obawy na bok na wie¶æ o bigosie - kto podej¿ewa³by kogo¶ kto prawie bezinteresownie proponuje ci gor±cy bigos?
 
Awatar użytkownika
joseph__
Stały bywalec
Stały bywalec
Posty: 361
Rejestracja: czw mar 25, 2004 3:45 pm

ndz gru 19, 2004 8:12 pm

Sandor

Sandor słysząc, że w kuchni waży się bigosik raźno skoczył na pomost. Ukłonił się gospodarzom i z namaszczeniem wypowiedział słowa Zacni gospodarze zaszczytem nam będzie skorzystac z waszej gościnności Ruszył raźno do pomieszczenia czekając już na swoją porcję bigosu. Gdy znalazł się w pomieszczniu poczuł się jak w domu, chociaż w zasadzie nigdy takiego nie posiadał. Zasiadł zaraz przy jakiejś ławie kładąc swoją broń pod ręką. Rzekł do towarzyszy A to nam się udało panowie, nie spodziewałem się jeść dzisaj bigosik w domowym zaciszu Zaraz rzekł do gospodarza Zacny panie masz może tu jakąś gorzałeczkę bo żem trochę zmarzł na wodzie. Po czym wyszczerzył się do niego przychylnie.
 
Bielon
Fantastyczny dyskutant
Fantastyczny dyskutant
Posty: 2193
Rejestracja: czw maja 06, 2004 11:28 am

ndz gru 19, 2004 8:42 pm

Śmiało i szybko weszliście do środka przez solidne drewniane drzwi. Otwarte drzwi ukazały wam izbę przestronną z dużym paleniskiem pośrodku, na którym właśnie piekło się kilka sztuk drobiu, kur zapewne a w dużym kotle parował wypełniający swoim zapachem izbę, bigos. Po bokach izby stoi ułożonych w podkowę kilka ław. po drugiej stronie, za paleniskiem, widzicie niewielkie podwyższenie, na kórym mieści się stół i krzesła. Przy stole siedzi mężczyzna siwowłosy, odziany w schludną tunikę i spodnie, czarnej barwy, z wyszytą na piersi srebrzystą sową. Herb Rycerzy Strażników, zwanych potocznie Strażnikami. Widywaliście ostatnio już takie herby...

Gospodyni zwróciła się do siwowłosego męża i z wyraźną spolegliwością w głosie spytała:

- Mości Panie, goście niespodziewani przybyli strudzeni wielce zbiegowie z Jamy, nie będzie to dla Was kłopotem jeśli ich ugoszczę? - widać było, że nie jest to pytanie pro forma. Była gospodynią, lecz On był tu widać Panem.

- Gość ich pani, gość. - rzekł cicho Strażnik, po czym wrócił do degustacji wina z kielicha trzymanego w dłoni. Nie poświęcił wam wiele uwagi. W przeciwieństwie do samego gospodarza, Hefa pewnikiem, który wycierając dłoń w fartuch wyszedł chwiejnym krokiem zza drewnianego baru i z wyraźnie zaczerwienioną od trunku twarzą zaczął wiatać się z wprowadzanymi staruszkami i z wami.

- Jakże to zbiegowie? Wszak Jama nie dalej jak trzy dni drogi stąd. Czy stało się co? Siadajcie i opowiadajcie. Nasz dom waszym domem. Dziś was ugościm czym chata bogata, dalej Mucha! Dawaj cieńskusza, mopankowie strudzeni! - krzyknął ku zapleczu zza którego wychylił się chudy chłopak. - Siadajcie i opowiadajcie. - widać wyraźnie, że los Jamy i jej mieszkańców wielce go poruszył.

Elf, który wraz z gospodynią powrócił do swojego miejsca przy ławie i do posiłku, a jakże bigosu. Jadł go wyraźnie zdegustowany. I popijał czymś z kielicha. Drewnianego. Jego spojrzenie było jednak cały czas czujne a oczy uśmiechnięte.
 
Blaise
Zespolony z forum
Zespolony z forum
Posty: 753
Rejestracja: wt wrz 23, 2003 8:39 am

ndz gru 19, 2004 10:38 pm

Blaise

Oczy Blaise'a otworzy³y siê szerzej na widok Stra¿nika.
- (Z deszczu pod rynnê...) - wymrucza³ do siebie, gotów do obrony, jednak ¿o³nierz wcale nie wygl±da³ jakby zamierza³ atakowaæ. Usiad³ wiêc przy ³awie, spogl±daj±c z pode³ba na zniesmaczonego elfa. - Co za dekadenci - pomy¶la³ - wszystko co nie elfie to dla niedobre. Zaskoczony pytaniem karczmarza, postawionym w obecno¶ci Stra¿nika, spoj¿a³ na niego ze zdziwieniem.
Ty nas pytasz? Chyba masz tu lepsze ¼ród³o inforamcji. Hej ty, panie szlachetny! Co ty na emeryturze jeste¶, czy ¿e¶ mo¿e zdezerterowa³? - spyta³ ¿o³nierza bez owijania w bawe³nê - Bo, jak by to powiedzieæ, to twoi tam byli i pêtali to mo¿e powiniene¶ co¶ o tym wiedzieæ?- wlepi³ oczy w Stra¿nika w oczekiwaniu na odpowied¼. Jak zwykle dopiero po chwili zastanowi³ siê nad tym co powiedzia³ i nie by³ pewny czy czasem nie wsadzi³ kija w mrowisko...
 
Gorlatan
Stały bywalec
Stały bywalec
Posty: 348
Rejestracja: pt paź 22, 2004 9:16 pm

ndz gru 19, 2004 10:45 pm

Tormund

Krasnolud chamowa³ narastaj±c± w nim furiê. Powoli opró¿ni³ podany kubek cieñkusza, popi³ piwem, które zamówi³ u gospodarza a potem poprosi³ o okowitê. Widzia³ takich jak ten tam na podwy¿szeniu w Jamie. Widzia³ i w Gniewie. Najgorszym za¶ by³o to, ¿e wiedzia³ i¿ jego ród zosta³ skazany przez podobne jemu kanalie. "Urodzeni!" - prychn±³ w¶ciekle czuj±c, ¿e nie potrafi opanowaæ rosn±cego gniewu. Bydlaki walczy³y cudzymi ³apami. I to zwykle z babami i dzieæmi. "Wojacy! Psia ich maæ!!"

Waha³ siê d³ugo. Wreszcie podj±³ decyzjê wychyli³ jednym haustem resztê flaszy mocnego trunku i podniós³ siê z ³awy. "Na pohybel" - pomy¶la³ po czym siêgn±³ po topór i ruszy³ ku podwy¿szeniu. Wspi±³ siê powoli po schodach i podszed³ do siwow³osego Stra¿nika.

- Pos³uchaj mnie siwy dziadzie! Wiem ¿e¶ rycerzem, ale tak siê sk³ada ¿e mam to w rzyci. Tacy jak ty skazali mój ród. Wiem, ¿e nies³usznie, ale... to te¿ mam ju¿ w rzyci. Jak tak siê po¿yje na tym ¶wiecie to coraz wiêcej rzeczy ma siê w rzyci. Ale nie o tym... - uniós³ topór i p³ynnym ruchem wbi³ go w stó³ przepo³awiaj±c talerz i kielich Stra¿nika i spryskuj±c go jego trunkiem - Otó¿ tacy jak ty kanalie zapolowa³y na mnie wiêc teraz Ja, Tormund M³ot przy¿ekam polowaæ na takich jak Ty. Wychodzi na to, ¿e bêdziesz pierwszy staruchu, tak wiêc bierz siê za miecz. Staniesz, masz jakie¶ szanse. Nie staniesz ... - krasnolud zawiesi³ g³os przy ostatnim zdaniu i wyrwawszy topór czeka³ gotów do ciosu. - Liczê do trzech. Raz, dwa ...


.
 
Bielon
Fantastyczny dyskutant
Fantastyczny dyskutant
Posty: 2193
Rejestracja: czw maja 06, 2004 11:28 am

ndz gru 19, 2004 11:15 pm

Rycerz nie drgnął nawet. Spojrzał na krasnoluda bladymi, tak bardzo zbliżonymi do oczu Blaise, oczyma. Uśmiechnął się pewien swego. Ostrożnie starł wyjętą z rękawa chustą brzeg swojego wamsu z resztek rozchlapanego wina. Dopiero wówczas odchylił się nieco na krześle i odparł głośno tak by wszyscy go słyszeli.

- Jestem ser Talinder Uther Czarny. Wysłannik Zakonu do Pana ziem tych, barona Doriana Vortella. Już samo twoje zachowanie knypku zasługuje na baty. Wiedz jednak, że jeśli spadnie mi tu włos z głowy to ten zajazd pójdzie z dymem, jego właściciel spędzi ostatnie swoje dni podziwiając okolicę z wysokości krzyża na którym zawiśnie a reszta świadków, którzy są tu obecni a nie ochronią mojej osoby przed tobą, śmieciu, odkryją w sobie zapał do zgłębiania złóż soli w książęcych kopalniach. Tak więc ... - tym razem to on zawiesił głos pewien swej wygranej - zechciej wyjść na dwór i poprosić któregoś z kompanów by wlepił ci 10 batów. Później wróć, przeproś i idź precz. Wówczas być może odpuszczę ci twe słowa. I wiedz jeszcze jedno. Ja nie potykam się z byle kim. Na pewno zaś nie z plebsem, gminem i chamstwem. A teraz won! - ryknął na koniec rycerz podnosząc się zza stołu. Stojąc przewyższał krasnoluda znacznie, bo ten sięgał mu zaledwie do piersi. - Gospodarzu! Sprzątnijcie tu i podajcie mi jeszcze jeden kielich tego przedniego trunku - krzyknął do przerażonego Hefa patrzącego na to co się dzieje w jego przystani.
 
Ewendur
Stały bywalec
Stały bywalec
Posty: 341
Rejestracja: śr maja 31, 2006 10:13 pm

ndz gru 19, 2004 11:43 pm

Bortok

Koboldowi to wszystko bardzo się nie podobało.. nawet wydawało się to mocno podejrzane. Gdy wszedł już do środka ogarnął go lęk. Nigdy nie przepadał za małymi ,mocno oświetlonymi pomieszczeniami ,lecz to było jeszcze gorsze. Sprawiało ,że doznawał jakby klaustrofobii. Już po minucie spędzonej w tej dusznej chatce zdecydował ,że ją opuści... burknął - dajcie mi sssurową rybę.. - poczym wyszedł na zewnątrz a świeża bryza schłodziła przyjemnie twarz kobolda... usiadł na pomoście mocząc nogi w wodzie i wyczekując milcząco na swój ulubiony posiłek... miał już dość swych kompanów a w szczególności tych bachorów! Wolał rozmawiać w umyśle z jedyną jak się zdawało inteligentną osobą w tym towarzystwie - z sobą.

Siedział podziwiając krajobraz i obserwując dokładnie linię brzegową. Nie ciekawiły go żadne opowieści ani żadni rycerze. Słowa krasnoluda idealnie obrazowały stosunek kobolda do całych wydarzeń w chatce ,po prostu miał to wszystko w rzyci...
 
Awatar użytkownika
Widz
Zespolony z forum
Zespolony z forum
Posty: 1215
Rejestracja: śr gru 17, 2003 8:46 pm

pn gru 20, 2004 12:03 am

Joseph

Dopiero gdy reszta towarzyszy ruszyłą ku chatce Joseph przywiązał do pomostu trzymane w ręku cumy. Ruszył jako ostatni, wchodząc w momencie, gdy krasnolud naskakiwał na człowieka. Sam skrzywił się tylko widząc rycerza, jego ręka nieświadomie podążyła ku broni lecz opanował się. Stanął tylko pod ścianą, blisko drzwi, czekając na rozwój wypadków.

Sam łotrzyk nie miał wszystkiego w rzyci, lecz nie wiedział za bardzo co może uczynić w tym momencie. Nie chciał włanczać się do tej bezsensownej walki, nie lubił rycerzyków, ale jednocześnie nie miał zamiaru walczyć z każdym napotkanym. Po słowach człowieka skierował się po prostu do najbardziej oddalonego stołu i cicho zamówił posiłek.
 
Tolberti
Użytkownik
Użytkownik
Posty: 13
Rejestracja: sob gru 11, 2004 11:19 pm

pn gru 20, 2004 4:10 pm

Tolberti

Elf wsta³ i podszed³ do rycerza wyci±gaj±c broñ w napadzie sza³u i zwróci³ siê do niego:
A teraz ty pos³uchaj! Mia³em ciê¿kie dzieciñstwo, wogóle mia³em ciê¿kie ¿ycie a wysoko urodzeni tacy jak ty tylko mi je utrudniali! Wiêc ja ci radze nie groziæ ¯ADNEMU z moich kompanów poniewa¿ nie zawacham siê u¿yæ tego miecza. Jedyna rzecz która mnie teraz powstrzyma³a to los gospodarzy tej karczmy. Ja ju¿ nie dbam o swoje ¿ycie poniewa¿ moja dusza umar³a wraz ze ¶mierci± mojej rodziny KTÓR? ZABILI PODOBNI TOBIE! I moim jedynym celem w ¿yciu jest zemsta na takich jak ty wiêc jeszcze raz powtarzam je¶li twój d³ugi jêzyk powie co¶ nie odpowiedniego to twoja krew sp³ynie po mym mieczu!
Po czym zamachn±³ siê mieczem w ten sposób ¿e omal nie skróci³ rycerza o g³owê i usiad³ na swym miejscu aby spo¿yæ resztê bigosu. Z jego oczu pop³ynê³y powoli ³zy na wspomnienie b³ogich czasów dzieciñstwa gdy jego rodzina jeszcze ¿y³a. Jedynym powodem dla którego jeszcze siê nie zabi³em to jest to ¿e mam jeszcze nadzieje ¿e gdzie¶ tam ¿yje mój zaginiony brat i wywrzemy zemste na tym wrednym baronie...-powiedzia³ do siebie w my¶lach.
 
Gorlatan
Stały bywalec
Stały bywalec
Posty: 348
Rejestracja: pt paź 22, 2004 9:16 pm

pn gru 20, 2004 4:15 pm

Tormund

W rachowaniu nigdy nie by³ dobry. Ale do tzrch zlicza³. Prêdko. Czasem pewnie zbyt prêdko, ale nie by³o to co¶ co spêdza³o by mu sen z powiek. Zw³aszcza teraz.

- Trzy!! - rykn±³ na ca³e gard³o. Widzia³ rosn±ce przera¿enie w twarzach miejscowych kmieci. Widzia³ równie¿ pewno¶æ siebie i arogancjê Stra¿nika. To przewa¿y³o. W zadawany cios przela³ ca³± nienawi¶æ jaka drêczy³a jego duszê. Ca³± z³o¶æ i gniew. I wieloletnie doskonalone umiejêtno¶ci. Zada³ cios i zaraz gotowa³ siê do nastêpnego, na wypadek gdyby z jakiego¶ powodu Stra¿nik mu umkn±³. W koñcu by³ weteranem walk. I to nie salonowych, jak ten tu fircyk.
 
Awatar użytkownika
joseph__
Stały bywalec
Stały bywalec
Posty: 361
Rejestracja: czw mar 25, 2004 3:45 pm

pn gru 20, 2004 4:22 pm

Sandor

Mając dość obojętności, którą wykazywał nazbyt często w różnego rodzaju sytuacjach, wstał. Ruszył wolnym krokiem, ku rycerzykowi przyglądał się mu ze spokojem na twarzy. Słuchaj no panie jakby Ci to powiedzieć, żeś jaśnie oświecony i ogólnie wielkiej powagi to wnioskuję z twego zachowania i stroju, ale baty jakie zaproponowałeś mojemu towarzyszowi raczej ty dostaniesz mimo całej swej zasranej powagi. Zasłaniasz się widzę ładnie mianem jakiegoś sera czy kogo tam wie jeszcze jeślić by cię to zainteresowało to i ja żem jest z szlacheckiej krwi. Gotoweś dać mnie panie pola skoro mojemu przyjacielowi go odmawiasz trzęsąc kuprem? Jam tu obecny Sandor znacznie szlachetniejszego rodu niż twój wyzywam cię tedy na pojedynek na ubitą ziemię, jeślić łaska oto moje wyzwanie wyzwanie okazało się być flegmą która spoczęła na czubkach butów jaśnie oświeconego rycerza. Panie pogowie mnie świadkami, żem wyzwał cię podłóg prawa i z wszelkimi wymogami. Ale uprzedzam cię już teraz, że jeślić nie dasz nam pola to wtedy ogłosim cię tchórzem i psem w rzyć kopanym, a na dobitkę dostaniesz kopa w zad 10 batów i polecisz hen, aż do swego pana, który z pewnością wyśmieje twe tchórzostwo w twarz i uzna żeś pies i doda ci jeszcze 100 batów. Po wygłoszonej mowie Sandor grzecznie wskazał rycerzowi drzwi kędy pójść mogli na ubita ziemię...
 
Bielon
Fantastyczny dyskutant
Fantastyczny dyskutant
Posty: 2193
Rejestracja: czw maja 06, 2004 11:28 am

pn gru 20, 2004 4:24 pm

Cios był tak szybki, że mało kto złowił go wzrokiem, choć wszyscy patrzyli na rozmowę, która się toczyła na podwyższeniu. Był również silny. Nim ktokolwiek zwrócił uwagę na to co się stało rozległo się głuche "łupp" i głowa rycerza spadła na ziemię odrąbana wraz z barkiem i ramieniem trzymającym kielich. Bezgłowy korpus przechylił się na krześle i bluzgając krwią dookoła przewrócił się na ziemię. Najdziwniejsze było w tym to, że Strażnik nadal się uśmiecha. Ciszę w karczmie przerwał piskliwy krzyk gospodyni i małej dziewczynki, która przypłynęła z wami. I odgłosy klaskania. Siedzący pod ścianą elf bił brawo. I śmiał się pogodnie wyraźnie wesół z zaistniałej sytuacji.
 
Awatar użytkownika
joseph__
Stały bywalec
Stały bywalec
Posty: 361
Rejestracja: czw mar 25, 2004 3:45 pm

pn gru 20, 2004 4:35 pm

Sandor

Widząc co się stało Sandor rzekł Tedy widzisz Tormundzie racz na przyszłość pochamować nerwy widzisz jażem chciał z nim ładnie popolitykować, a ty tu mu po łbie odrazu toporem. No ale tego owego my tu gadu gadu a bigos stygnie. Odwrócił się do gospodarza, który stał z rozdziawionymi usty Panie racz tedy przekazać tym co bedą pytali o tegoż wojaka że on niestety wziął i poległ w pojedynku z wielce sznownym rycerzem Olafem von Glidde. A tak co by bigos nam nie zbrzydł racz wziąć jaki większy woreczek ciało do wora ze dwa kamyczki i do wody, co jak wiadomo wszelkie ślady w rzyć pośle Zaraz Sandor siadł za ławą złapał łychę i szparko zaczął konsumować podany bigos. Ach przyjaciele Mundek strasznie krewki się zrobił ostatnio, moglim tego świątobliwego pana w rzyć nachłostać a ten tu tak mu łeb urźnął szkoda szkoda trza będzie jutro szparko stąd ruszać bo zbrojni się zjadą i będzie nie miło Popatrzył po towarzyszach pytającym wzrokiem, oczekując odpowiedzi.
 
Bielon
Fantastyczny dyskutant
Fantastyczny dyskutant
Posty: 2193
Rejestracja: czw maja 06, 2004 11:28 am

pn gru 20, 2004 4:51 pm

- Mości gospodażu! Nie turbuj się. On i tak martwy był już, ów rycerz, bo słyszeliśta, że on do Doliny Dorion podążał. Wszak wszem i wobec teraz wiadomo, że tam rządzi Gurum Gusz. Znaczy i rycerz by padł z orczych łap. Tedy krasnolud cierpień mu jeno oszczędził. A swoją drogą to doprawdy zabawne - mówił spokojnie ze swojego miejsca elf nie zważając na płaczące niewiasty skulone opodal paleniska. - Nie dalej jak wczoraj opowiadał mi ów rycerz, jak w Gniewie wspaniały woj na arenie walczy. Był jego szczerym wielbicielem. Mówił o nim "Młot" i z tego co tu słyszałem sądzę, że ciebie mości krasnoludzie miał na myśli. Zabawne??!! Można by rzec, że stracił dla cibie głowę!! - Zaśmiał się głośno zadowolony z żartu.

- A swoją drogą panowie można was prosić o chwilę rozmowy? Widać żeście przy mieczu obrotni a ja miałbym sprawę dla takich jak wy... - dodał puszczając do was oko i nie zwracając wcale uwagi na wyciągane przez pachoła truchło Strażnika.
 
Blaise
Zespolony z forum
Zespolony z forum
Posty: 753
Rejestracja: wt wrz 23, 2003 8:39 am

pn gru 20, 2004 4:57 pm

Blaise

- Eh Muniek... - Blaise ¿achna³ siê spogl±daj±c na to co zosta³o z rycerza - Czy ty musisz zawsze tak niepo¿±dnie. Zoabcz ile¶ bajzlu narobi³, a jak Ciê znam to palcem nie kiwniesz, ¿eby posprz±taæ. - Blaise zrobi³ zatroskan± minê poczym wpakowa³ do ust spor± ³y¿kê bigosu - A co to by by³a za sprawa tajemniczy, bezimienny elfie? - spyta³ z przek±sem dosiadaj±c siê do elfa - Bo widzisz, je¶li wymaga ³a¿enia po jaki¶ ciemnych grotach kilka mil pod ziemi± to bêdê zmuszony podziêkowaæ, ale je¶li nie, to jeste¶my, podej¿ewam, otwarci na propozycje - spoj¿a³ na twarze towarzyszy ¿eby siê upewniæ co do swoich podej¿eñ.
  • 1
  • 2
  • 3
  • 4
  • 5
  • 11

Kto jest online

Użytkownicy przeglądający to forum: Obecnie na forum nie ma żadnego zarejestrowanego użytkownika i 1 gość