Wyznania Malkontenta - Część 0: Genesis niecałkiem z ducha
Szaleniec na Plantach, czyli krótka i wcale nieśmieszna przypowieść o inwencji...
Ostatni weekend spędziłem w Krakowie. Złaziłem tamtejsze Stare Miasto wszerz i wzdłuż. Doświadczyłem pośrednio gigantycznego show w postaci obchodów wianek, jak również – zupełnie bezpośrednio – ścisku po imprezie w jednym z tramwajów. Jednym słowem, doświadczyłem całkiem sporo, zwłaszcza jeśli porównać to do uczelniano-egzaminacyjnego miesiąca za mną.
Zauważyliście, że to dziwny początek pierwszego felietonu? Bo ja tak. Ale cóż, lepszy taki niż żaden. Kiedy siedziałem sobie na Plantach i pisałem „List Motywacyjny” po głowie krążyły mi, niczym stado wygłodniałych sępów, pomysły na Felietony, którymi miałbym Was katować, gdybym otrzymał „promocję”. Wtedy było ich dużo, teraz jakby trochę mniej. Może to wpływ miejsca, niesamowicie magiczny – naprawdę, nie bójmy się tego słowa – swą magią Kraków wpływa na mnie kojąco i odprężająco. W Warszawie umiem żyć, ale nie odpoczywać. Bycie RedForem nie jest jednak formą wypoczynku (aczkolwiek klikanie w klawiaturę zazwyczaj sprawia mi sporą frajdę) a ja postanowiłem zaryzykować. Oto więc przed Wami pierwszy, nieco organizacyjny, ale chyba bardziej prologowy felieton.
Cicho wszędzie, głucho wszędzie... A felieton wciąż nie ma tytułu.
Z głośników cichutko sączy się Cocteau Twins a ja wciąż zastanawiam się, co napisać. Dotychczas ustaliłem jedno, żaden następny felieton nie będzie tak wyglądał. Postaram się pisać poprawnie, składnie i na jakiś temat. Teraz w dalszym ciągu, czego przedsmak można było poznać podczas lektury „Listu...” pozwalam sobie na małe wprawki, nazwijmy to, literackie. Szukanie odpowiedniego języka, którym ja-niedoszły redaktor miałbym się z Wami - Szanownymi Odbioracami, porozumiewać, nie jest jednak moim jedynym zmartwieniem. Wciąż rozpaczliwie szukam tytułu dla tego tekstu. Pewnie po wklejeniu go na Forum będzie już posiadał takowy, ale na razie nic z tego.
Doprawdy, dziwnie smakujące piwo sobie uwarzyłem. No ale nic. Jak mus to mus
Gdy tak myślałem nad tym przeklętym tytułem, nagle uświadomiłem sobie, iż dobrze byłoby nim jakoś dookreślić nie tylko jeden tekst, ale także cały, wciąż niezaktualizowany dorobek, który spoczywa sobie na razie bezpiecznie na dnie mojej nieświadomości. Chciałbym, podobnie jak Oramus w „Piątym Piwie” [Feniks, NF] albo Kołodziejczak w „Okiem Zewnętrznym” [MiM] szarpnąć się na coś z wizją spajającą wszystkie teksty. Pisanie każdego tekstu ab ovo zupełnie mnie nie pociąga. Ba – nawet odraża po trosze. Pragnąlbym, abyście, zaglądając na wątek z moimi felietonami wiedzieli, czego się spodziewać. Żebyście potem nie narzekali, że Was nie ostrzeżono. Że nie wiedzieliście. Że...
Mam! W końcu wymyśliłem. Do wglądu wyżej
Mięsko... Czyli to, co niedźwieżuki i inne kuroliszki lubią najbardziej.
Muzyczka mi się zmieniła więc i zmieni się maniera. A co! Będzie w telegraficznym skrócie. Wątek-hit, któremu sukces wróżyłem odkąd tylko Percy machnął pierwszą notkę, rozwija się niezwykle wolno. Czuję w związku z tym podwójny żal – i to bynajmniej nie dlatego, że przez zupełny przypadek zawieruszyła się tam moja notka. Przemiana zawsze nierozerwalnie wiązała się z achetypicznością, ta zaś od narodzin towarzyszyła fantasy. Przykre, naprawdę przykre. Czyżbyśmy My-Forumowicze, nie zetknęli się nigdy ze spektakularną (albo i nie) przemianą, która wstrząsnęla Nami (Naszymi Bohaterami/Światami/czymkolwiek bądź innym?). Błagam, znajdźcie coś takiego i napiszcie
W sprawie ostatecznego rozwiazania kwestii konkursu literackiego nadal cisza. Niektórzy Członkowie Rady Pióra (w tym niżej podpisany) jako tako wywiązali się ze swojego zadania. Niestety, tego samego nie można powiedzieć o reszcie. Wakacje zbliżają się wielkimi krokami i warto by w końcu ruszyć z tym koksem. Zwłaszcza, że sam konkurs spotkał się ze stosunkowo sporym zainteresowaniem (niestety, przeplatanym wyrazami zawodu). Pozostaje mi tylko przeprosić i obiecać przynajmniej ze swojej strony większą dynamikę ewentualnych następnych edycji.
Z nieco świeższych spraw, warto zwrócić uwagę na ten wątek. Kilkanaście odpowiedzi przez kilka (literalnie) godzin robi wrażenie – przynajmniej na mnie. Nie spodziewałem się. Może nie jest specjalnie odkrywczy – cały czas nie chce mi się uwierzyć, że nikt tego tematu wcześniej nie poruszył, tym niemniej ludzie listy piszą, a ja ślęcząc nad Forum przeczytałem je niemal wszystkie.
Poza tym, gadamy jak zawsze, o wszystkim i o niczym. Jednym słowem. Standard.
Sam żałuję odrobinę zniknięcia z afiszu tego wątku w Karczmie, ale z niemałą przyjemnością czytam teksty umieszczane przez Was tutaj.
Przy okazji, zauważyłem dwie sprawy z gatunku poważniejszych dla wizerunku Forum jako takiego. Ostatnio powstał ogromny ruch wokół wątków związanych z sesjami, a z drugiej strony niemal zniknęły z Forum dyskusje poświęcone konkretnym settingom. Zupełnie – co jest nawet zrozumiałe – jakby akademicka rozmowa wypaliła się, ustępując miejsca żywiołowi „osobistego” doświadczenia.
Na sam koniec chciałbym przeprosić za brak puenty, czy wątku przewodniego w tej części felietonu (czy to jeszcze felieton?). Prolog rządzi się swoimi prawami, a ten tekst nie można czytać inaczej, niż wstęp do większej całości właśnie.
Księga próśb i zażaleń
Ostatnia dziś zmiana klimatu w moich uszach i ostatni kawałek tekstu przed Wami. Mam ogromną prośbę-uwagę. Bardzo chciałbym, żebyście w tym wątku wyrazili swoje najogólniejsze uwagi odnośnie tematyki i/lub formy przyszłych felietonów. One powstają przede wszystkim dla Was i pragbnąlbym się dowiedzieć, jak najlepiej sprostać Waszym wymaganiom. Ktoś kiedyś co prawda powiedział, że dogadzając każdemu tak naprawdę nie dogodzimy nikomu, co szczególnie widać w niektórych wątkach na Naszym Forum, tym niemniej chcę poznać Wasze zdanie zanim zakaszę rękawy. I nawet nie dlatego, by pisać każdy tekst pod publiczkę, która i tak jest dość różnorodna, ale po to, by móc w miarę skromnych możliwości prowadzić z Wami dialog. A nie tylko strzelać od czasu do czasu monosylabicznymi monologami
Pozdrawiam.