mimo wszystko to Space Fantasty a nie Science Fiction
Co to jest w ogóle Space Fantasy ? Obawiam się, że niektórzy rozumieją to jako:
Space Fantasy = Space + Fantasy...
A tak nie jest.
Poza tym: jest jeszcze jakiś inny film tego gatunku oprócz SW ?
Szykuje się osobny temat, ale teraz wracam do sedna sprawy, czyli ras w Gwiezdnych Wojnach...
Czym więc są rasy w Gwiezdnych Wojnach ?
Moim zdaniem zdecydowanie nie są to kosmici...
Mają dwie rączki, dwie nóżki, łepek, uszy, oczy, nos itd, jedzą, piją, lulki palą te same, co ludzie. Czasami rączek może być więcej, buzia bardziej płaska, oczka bardziej bystre itp. jednak wszystko ale to wszystko, co ich dotyczy jest nawiązaniem do jakichś ludzkich cech czy problemów.
Oczywiście mówię o filmie. Sytuacja w EU jest taka, że nie warto jej omawiać: nawet Kot w Butach mógłby zostać zaliczony w obecnej sytuacji do EU, dołaczajac tym samym do kanonu Star Warsów, gdyby tylko z zza jednej z cholew wyciągnął był stosowaną licencję.
Chce ktoś zobaczyć kosmitę ?
no to ===> Solaris, Niezwyciężony, Odyseja kosmiczna
Tam występują kosmici czyli formy życia
inne od ludzi, posiadające
całkowicie odmienny od naszego obraz świata, zmysły, wchodzące ze światem w interakcje na sposób tak
różniący się od naszego, że nie można jednoznacznie stwierdzić, czy mamy do czynienia z rozumem. Oczywiście nie byle talentu potrzeba, by taką istotę wymyślić.
Rzecz jasna nie każdy kosmita koniecznie musi być taki. Istnienie ras w jakiś sposób (choćby tylko biochemiczny) do nas zbliżonych jest całkiem prawdopodobne. Niemniej podobieństwo na szczeblu kulturowym i obecność wspólnej płaszczyzny porozumienia jest już nieco wątpliwe...
Można się spierać jak bardzo wątpliwe i jak bardzo odległe będa te płaszczyzny porozumienia. Niemniej jeden fakt jest wysoce prawdopodobny:
Kosmici (o ile ich poznamy) nie będą "tacy jak ludzie, tylko że...".
"Fakt wysoce prawdopodobny" oznacza, że jeśli spotkamy jedną obcą rasę, możemy po prostu natknąć się na Klingonów ku uciesze fanów Treka (zapewne krótkotrwałej ale zawsze). Jeśli jednak - tak jak w SW - poznamy "tysiące ras", to wkład większości z nich do naszej kultury, nauki i religii jest - w zasadzie - niemożliwy do przewidzenia.
Rozważaniami na ten temat zajmuje się stare dobre science fiction ale nie SW. Jeśli gdziekolwiek mam dostrzec zbieżność między gatunkiem Fantasy a Gwiezdnymi Wojnami, to leży ona właśnie tutaj.
Na przykładzie chyba bezspornie reprezentatywnym dla Fantasy, czyli "Władcy Pierścieni" można stwierdzić, że podstawowe rasy zaczerpnięte są tam z podań i baśni i odwołują się do ludzi:
Elfy - to ludzie, tylko tacy z definicji piękniejsi, wyżsi i doskolnalsi
Krasnoludy - to także ludzie, tylko tacy z definicji niżsi, bardziej uparci, hardzi i wytrwali
Orkowie - to ludzie, tylko tacy z definicji brzydsi, plugawi i zaprzedani złu
Niziołki - to znowu ludzie, tylko tacy niżsi...
Tak w wypadku filmu jak i książki panuje pełen "rasizm": niektóre rasy, jak Ludzie, Elfowie, Krasnoludy, czy Niziołki, są ważni dla losów świata (Śródziemia w tym wypadku) i mają prawo do swojej historii, kultury i bohaterów. Widz lub czytelnik może wczuć się w sytuację nie tylko Aragorna czy Boromira ale także próbować obejrzeć świat z pozycji Legolasa czy Gimlego. Z drugiej strony Gobliny, Trole i Orki, to wyłącznie pomiot Władcy Ciemności - oni mają za zadanie przez chwilę być źli i brzydcy a zaraz potem zginąć. To ich jedyna rola i przeznaczenie. Nikt się nie zastanawia oglądając film czy też czytając książkę, że Orki to biedne, oszukane stworzenia: ohydne lecz nie ze swojej winy, złe lecz przecież bez wolnej woli... "They look tasty ! They are not for eating !!!" i to wszystko. Oni prawie nie myślą. Tak są projektowani: mają
straszyć a nie
być... "Dlaczego Orkowie są źli, mamo ?" "Bo są Orkami a Orkowie są źli". W samej książce może jeszcze nie było to tak oczywiste. Film jednak, który zebrał od fanów Fantasy opinie jak najlepsze, nie pozostawia tutaj zadnych wątpliwości. Tak czy siak twórcy DnD pomyśleli i nie przeznaczyli potworów (w tym pełnej krwi orków) do grania.
Twórcom SW-RPG się niestety to nie przytrafiło (:twisted:) i jakoś nie zauważyli tego, że 90% wszystkich ras występujących w filmie, na podstawie którego stworzyli swój system, to wyłącznie dekoracje, ktore mają
wyglądać a nie
być i - podobnie jak potwory w DnD - nie nadają się do grania.
Przy okazji taktyka Grzesia L. polegająca na wysprzedawaniu swego dzieła "wszystkim, wszędzie i o każdej porze", zachęca do stwarzania byle czego bez oglądania się na spójność, kanon czy klimat. "Tysiące ras i możliwości" są traktowane po prostu jako "wszystkie dowolne możliwości".
Pokemony ? Może być...
Power Puf Girls ? nie ma sprawy...
Borgowie ? Power Rangers ? Zółwie Ninja ? Kapitan Planeta ? Siup... Dodajemy wody i zapuszczamy betoniarę.
Potem tylko sprzedać podręcznik i jazda... "Skoro ma logo Star Warsów to każdy kupi i jeszcze się zachwyci" - zamiast się popukać w czoło. Będzie zysk a o niego tylko chodzi. Lukas też już zebrał wystarczającą ilość kasy, żeby się nie martwić dalszymi losami swego dzieła, zwłaszcza zaś systemu RPG.
A ten niedługo po prostu straci popularność jako nielogiczny, niespójny, absurdalny czyli jednym słowem nie nadający się do grania.
A propos więc Kushibana:
Nie powiem komu co króliki itd. ale fakt występowania tej rasy w SW działa na mnie wręcz...
...inspirująco:
"Znużona wypadkami pierwszego dnia wygnania, królewna Śnieżka układała się już do snu w lesnej chatce, gdy nagle: Trach ! - prysnęła szyba i do kuchni pomiędzy krasnoludków wpadł Obcy. Chwilę później drzwi wyleciały z trzaskiem i w podmuchu wilgotnego, nocnego powietrza, oświetlony promieniami wschodzącego za wzgórkiem księżyca stanął w nich Predator....
...
...
...
A chwilę później do izby wszedł Onufry Migdał i powiedział: Łeeeee.....
"