Z Panzernych sesji.
1:
T³o: dru¿yna wyrusza z potê¿nym magicznym przedmiotem w odleg³e morskie rejony, tam gdzie najwiêksi ¿eglarze zapuszczali siê bardzo niechêtnie. Dowiedzieli¶my siê, ¿e byæ mo¿e tam uda nam siê zdobyæ wiedzê jak zniszczyæ ów przedmiot i odwróciæ wszelkie nieszczê¶cia jakich dokona³.
Sytuacja: p³yniemy po morzu, dooko³a góry lodowe - zaczyna siê sztorm. Statek jest miotany na lewo i prawo, wpada na górê lodow± i zaczyna ton±æ.
Kfiatki:
a) dru¿ynowy paladyn w wyniku zderzenia wypada na górê lodow± i l±duje na ma³ej pó³ce lodowej, która zaczyna siê obsuwaæ.
P: to ja wbijam w lodowiec miecz!
MP: [...] ale to jest lodowiec - nie mo¿na w niego ot tak wbiæ sobie miecza!
P: ale to przecie¿ magiczny miecz!!!
B) dru¿ynowy zwiadowca w wyniku zderzenia wpada do wody i z trudem utrzymuje siê na powierzchni. Dru¿ynowy tropiciel, cudem utrzyma³ siê na pok³adzie, wo³a ¿eby mu rzuciæ linê. Paladyn wyszarpuje linê i rzuca jej koniec do tropiciela.
P: Rzucam mu (
tropicielowi) koniec liny.
T: £apiê rzucony koniec liny i trzymaj±c za niego mocno staram siê rzuciæ do ³otra.
Z: £apiê koniec liny...
MP: [...] zaraz... moment... (
patrzy na paladyna) Ty masz koniec liny, (
patrzy na tropiciela) ty masz koniec liny i (
patrzy na zwiadowce) ty masz koniec
TEJ SAMEJ LINY??!!!
... i w ten oto sposób nasza dru¿yna nabawi³a siê podczas tragicznej sytuacji kolejnego magicznego przedmiotu - mistycznej liny o trzech koñcach
2:
T³o: mistrz, który prowadzi³ t± sesjê nie by³ osob±, która nadawa³a siê do prowadzenia. Pomys³y mia³ fantastyczne, ale poniewa¿ sam nie jako ¿y³ w innym ¶wiecie, który tylko miejscami zazêbia³ siê z rzeczywisto¶ci±, prowadzenie niezbyt mu wychodzi³o. Dodatkowo dru¿yna to byli sami wyjadacze - cyniczni, chciwi, z³o¶liwi, egocentryczni i totalne aspo³eczni.
Dru¿yna samych wysokopoziomowych specjalistów:
szalona berserkerka, o której ¶piewano na pó³nocy pie¶ni i opowiadano legendy,
elficki czarownik o wielkiej mocy, którego osobiste zaklêcia by³y znane na ca³ym ¶wiecie z niesamowitej mocy,
gnomski z³odziej - mistrz sztyletów, na wie¶æ o którym ka¿dy bogaty cz³owiek blednie, a stra¿nik - zgrzyta zêbami z besilno¶ci,
ludzki wojownik - bohater tysi±ca bitew, specjalista we wszelkiej broni i manewrach bojowych, którego s³awa siêga tak daleko, jak to mo¿liwe i wreszcie
tajemniczy mê¿czyzna, którego obecno¶æ ciê¿ko zauwa¿yæ, a którego boj± siê wszyscy dooko³a - gdziekolwiek kto¶ wspomni o mê¿czy¼nie w szarej masce na twarzy, okutanego w cienie - zapada pe³ne trwogi milczenie.
Sytuacja: dru¿yna mia³a za zadanie wy¶ledziæ co zabija krowy - ¶lady wydawa³y siê podejrzane, a mia³y nas naprowadziæ na rozwi±zanie du¿o wiêkszej zagadki. Ustalili¶my warty i zaczêli¶my pilnowaæ. Na tym skoñczy³a siê sesja. Nastêpnym razem, zarówno mistrz sztyletów, jak i mroczny mê¿czyzna, byli marionetkami - gracze nie mogli przyj¶æ (
mrocznym by³em ja). Sesja siê odby³a i oto co siê sta³o na warcie nieobecnych:
Berserkerka do Gnoma(
odgrywanego z konieczno¶ci przez MP): Co siê sta³o?!!!
Gnom: wyskoczy³ z zaro¶li wilk i rzuci³ siê na krowê!!
Czarownik: i co?
Mroczny (MP): chwyci³ j± w zêby i uciek³...
[KONSTERNACJA]
Wojownik(z sarkazmem): Pili¶cie?
Gnom (MP): krzynê...
[KONSTERNACJA]
Gracz odgrywaj±cy Czarownika: Misiek!!! Jak wilk móg³ porwaæ krowê? I to tak, ¿e tych dwóch za nim nie zd±¿y³o?!!
MP nie zra¿ony, podaje wszystko wyja¶niaj±c± odpowied¼: to by³ du¿y wilk... i ma³a krowa...
Moj± minê, gdy us³asze³em co siê sta³o, gracze zapamiêtali na zawsze