Zrodzony z fantastyki

 
Thomas Percy
Wyróżniony
Wyróżniony
Posty: 2969
Rejestracja: śr lip 03, 2002 11:50 am

Vader i inne przemiany

pn cze 13, 2005 12:01 am

W temacie kinomanów http://www.dnd.pl/viewtopic.php?t=1326&pos...r=asc&start=275 pojawiły się opinie, że przemiana Anakina w Vadera nastąpiła skokowo i nieprzekonująco.
Na naszej najbliższej sesji BIRTHRIGHT BG (jakby cofając się w czasie) spotkają Głównego Złego settingu - Gorgona, gdy jeszcze nie był wrogiem publicznym.
Prośba do forumowiczów: napiszcie Swoje wersje przemiany nie-złego w wielkiego złego, albo przytoczcie znane Wam skądśtam LEPSZE Waszym Zdaniem metamorfozy niż u Lucasa.

Swojej wersji nie podam, bo muszę mieć rezerwę na sesję, ale w następnym poście przypomnę przemianę Michaela Corleone z "Ojca chrzestnego"

Jak komuś się będzie chciało dopasować to od razu do Gorgona, to podaje oficjalny życiorys młodości arcy-bestii:
<span style='font-size:16pt;line-height:100%'>Przed półtorej milenium całym cywilizowanym światem rządził zły teokrata bóg-imperator Azrai. Kazał składać sobie ofiary z wielu tysięcy ludzi (jak u Azteków); mutował niewolników tak, by np. wieśniak miał więcej rąk do pracy; jego kapłani-potwory żyli jak Rasa Panów wg założeń nazizmu. Słowem, Azrai był to kawał ch__a.
Najdalej wysuniętą prowincją Imperium było coś w rodzaju Rzymskiej Brytanii. Za nią był tylko mur (Hadriana), a dalej dzicz (jak Germanie w Gladiatorze), czyli elfy, krzaki i wilkołaki. Władcą tej "Brytanii" był klan* Andu.
Teokratą (tetrarchą) klanu był kapłan Azraia Haelyn (Haj-Lin), a jego zarządcą i generałem był jego rodzony brat - Roele (Rol). Obaj gentlemani udawali jedynie wyznawców Azraia, w rzeczywistości (jak pierwsi chrześcijanie w katabmbach) wyznając (wraz z większością klanu) dobrych bogów.
Gorgon, zwany wówczas Raesene (Raj-Zen) Andu miał tego samego ojca, co Haelyn i Roele, ale mamusię-niewolnicę. Słowem, Raesene był "błędem" młodości ich papy. Raesenowi pozwolono żyć wśród paziów, a potem giermków, a że był najodważniejszy, najsilniejszy itd. został nawet nauczycielem szermierki i jazdy konnej braci. Gdy miał 16 lat, dostał pas rycerski i ruszył w świat, by...
... i tu się zaczynają rozbieżności wśród historyków: ruszył, by
a) pomagać słabszym
B) zdobyć sławę i poparcie wśród niewolników, by wymusić na klanie przyznanie mu tytułu
Dalej z historii wiemy, że Raesene odniósł sukces (choć gnolle zabili mu brzemienną kochankę). Po latach wrócił do zamku jako heros, a bracia przyznali mu tytuł Czarnego Księcia. Nigdy mu już jednak nie zaufali.
W efekcie, gdy Haelyn i Roele (jak Żydzi z "Exodus" StarTest) uciekli wraz z całym klanem Andu z imperium za mur (Hadriana, limes), w dzicz, Raesene też poszedł, ale w efekcie skończył jako zrewoltowany samodzielny książę. Gdy Azrai postanowił ukarać Andu (i inne klany), Raesene był championem złego boga. Gdy Azrai zginął w bitwie, Raesene przejął masę jego mocy, zmutował się w Gorgona i od 1500 lat nęka Cesarstwo Anuireańskie, którego obrońcami są Haelyn - nowy bóg i dynastia Roele - cesarze.

* w imperium Azraia, jak w planach Hitlera nie istniało pojęcie rodziny, tylko coś w rodzaju konkubinatu lub banku samic dla najwierniejszych z obowiązkowymi i wyśrubowanymi normami płodzenia potomstwa, które potem hodował cały klan, a mutowali je kapłani. </span>
 
Avaraxis
Użytkownik zaawansowany
Użytkownik zaawansowany
Posty: 65
Rejestracja: ndz sty 09, 2005 11:42 am

pn cze 13, 2005 3:36 pm

Po przeczytaniu samego tytu³u skojarzy³em dwie postacie z mojego Novaraxis- Avaraxisa Ub'Dorxana (który z typowego, okrutnego mnicha zmieni³ siê w co¶ jeszcze gorszego...) i Berdialana Czarnego (dawniej znany by³ jako S³oneczny). Berdialan to ¶rednio typowa historia, nawi±zuj±ca do Judasza, który mia³ tak¿e swój plan na zbawienie ¶wiata- by³ on druidem, stra¿nikiem ¶wiêtego, Noariañskiego (spustoszone regiony pe³ne fabryk i miast) zagajniku. On, wraz z wieloma innymi druidami, wiele lat opiera³ siê atakom mnichów, a¿ w koñcu zechcia³ dowiedzieæ siê czego¶ o fanaty¼mie wyznawców Xav'Daviiego i porozmawia³ z jednym z mnichów. Przedstawiana przez niego potêga z³ego bóstwa da³a mu do my¶lenia, a¿ w koñcu wpad³ na z pozoru genialny plan- z racji swego znaczenia uwierzy w Xav'Daviiego aby pozyskaæ jego ³askê, lecz w jego sercu bêdzie on nadal okrutnym i nic nie wartym bo¿kiem. Tak te¿ zrobi³ i, chc±c obroniæ las przed mnichami za pomoc± nowo nabytych zdolno¶ci, wykaza³ siê totaln± ignorancj±- ju¿ podczas pierwszej inkantacji poczu³ w swoim ciele wszechobecne z³o. Szybko zrozumia³, ¿e musi naprawdê staæ siê podobny swemu bogowi, aby u¿yæ ca³ej potêgi. Tak te¿ siê sta³o- i potêga zdradzi³a go, pozbawiaj±c dobrej duszy i daj±c potêgê...
Kolejna postaæ, Avaraxis Ub'Dorxan, jest w pewnym sensie opentany- zapragn±³ po³±czyæ psionikê i (w Novaraxis powoduj±c± spaczenia) magiê, aby utworzyæ z tego naprawdê wielk± si³ê. Nie robi³ tego w dobrym celu, bardziej stara³ siê ocaliæ ród Ub'Dorxanów, którego niszczyli niewierz±cy cz³onkowie (na nic jego starania). Z czasem pozbawi³ siê resztek honoru- b³aga³ o przebaczenie gdy zosta³ pojamny, zaraz potem wbi³ nó¿ w serce osobie, która darowa³a mu ¿ycie. Pó¼niej zosta³ wybawiony przez ojca (najpotê¿niejsz± postaæ w ca³ym Nova), lecz nie przetrwa³ "honorowo" d³ugo- drugi ród napad³ jedn± z wielkich siedzib Ub'Dorxanów i có¿ zrobi³ Avaraxis? Wyrzek³ siê swego rodu, trac±c nazwisko i zak³adaj±c przestêpcz± organizacje na pustyni. Z czasem znów by³ potrzebny i rodzina (powsta³a po upadku) za ogromne pieni±dze i nazwisko rodowe ponownie "zwerbowa³a" go w¶ród swoich.
No i oczywi¶cie wypada wspomnieæ o Xav'Daviim, g³ównym bóstwie Novaraxis, z³ym i podstêpnym "mrocznym panu", który w³ada Nova w 100%. Ale o nim wiêcej w odpowiednim temacie (patrz mój podpis :) ).

Ogólnie rzecz bior±c Nova to w wiêkszo¶ci historia o postaciach, które pragnê³y zbyt wielkiej potêgi... Smutne, ale prawdziwe.
Pozdrawiam
Avaraxis (tak, ksywa wziêta od postaci :P)
PS., Thomas- ¶wietny temat :).
 
Skie__
Stały bywalec
Stały bywalec
Posty: 435
Rejestracja: sob cze 14, 2003 1:37 pm

śr cze 15, 2005 11:32 am

My¶lê, ¿e dobrym przyk³adem i inspiracj± jest Bruce Wayne, czyli Batman. Jak to sam kiedy¶ rzek³ 'my [superbohaterowie] tez jestesmy przestêpcami'. Batman ³api±c przestêpców ³amie prawo, w dodatku ca³y czas walczy z besti± w sobie - nie zabija bandytów...

A teraz wyobra¼my sobie, ¿e Batman przekracza tê granicê (vide Azrael). ¯e ca³y czas wmawiaj±c sobie, ¿e walczy ze z³em, a sam sie tym z³em staje. Klasyczny Batman jest mistrzem zastraszenia. Ale np. czasem wyj±tkowego twardziela nie da sie zastraszyæ - bohaterowi zale¿y na informacji, ucieka siê do tortur (ten jeden, jedyny raz). Potem nastêpny i nastêpny. Stosuje nadmiernie surowe kary: np. ¶mieræ zarówno dla ulicznika, który z g³odu ukrad³ jab³ko jak i dla mafijnego bossa. itd.

My¶lê, ze to mo¿e dzia³aæ przy Twoim, Thomasie, Gorgonie, który aby skuteczniej broniæ s³abszych ucieka sie do coraz brutalniejszych metod, albo na przyk³ad wchodzi po¶ród z³ych (infiltracja, zdobywanie informacji, gra pozorów) i jednak to z³o go jako¶ -powoli- wypacza.

Mam nadzieje, ¿e pomog³em.
 
Awatar użytkownika
Hekatonpsychos
Moderator
Moderator
Posty: 1695
Rejestracja: wt mar 07, 2006 10:05 pm

śr cze 15, 2005 5:00 pm

A ja przedstawię dwie przemiany, choć ściśle ze sobą powiązane. Pierwsza stanowi bowiem inspirację dla drugiej, a druga zajmuje poczesne miejsce w mojej "autorce".

Inspiracja - mocno uproszczona teologiczno-filozoficzna interpretacja buntu Lucyfera według pism Pseudo-Dionizego Areopagity (Hierarchia Niebieska), Awicenny (Teoria Inteligencji) oraz św. Tomasza z Akwinu (Summa Teologii).

Do poprawnej interpretacji tego wydarzenia potrzebne jest pewne uzupełnienie. A mianowicie niewielka wzmianka na temat sposobu istnienia i poznawania Aniołów (wedle przytoczonych Autorów). Otoż, Aniołowie są istotami niematerialnymi. I jako takie nie mogą znajdować się "gdziekolwiek" w świecie materialnym. Cały czas jednak działają na świat, wpływają na niego i zmieniają. Stanowią jakby punkt przyłożenia do przedmiotu materialnego, który sam w sobie się nie zmienia, ale jest przez Anioła poruszany. Pod tym względem Anioł bardzo przypomina chrześcijańską duszę. Z jednym wszak "bajerem" ;) W przeciwieństwie do duszy może oddziaływać na więcej niż jedno ciało (a właściwie może oddziaływac jako "dusza" na dowolne ciało). Ponadto może też je formować, a nawet je zmieniać. Jedyne, czego nie może, to tworzyć z niczego. Żaden Anioł nie może sprawić żeby coś się "stało". Poza tym, może właściwie wszystko.
Moja inspiracja sięga jednak czasów, gdy nie było Wszechświata, a więc "czasu", gdy nie było czasu (czas jest bowiem tutaj interpretowany jako miara zmian każdego bytu, skoro jednak byty się nie zmieniają, to i czasu nie ma). Wracajmy jednak do historii.
Wyobraźny sobie, że Bóg właśnie stworzył Anioły. Są one niematerialne, zatem nie mają "organów" takich jak pamięć, czy "zmysły". Anioły "składają" się tak naprawdę tylko z intelektu (rozumności), poznania (wiedzy) i wolności (woli). I wszystko to mają od razu. Lucyfer też to miał. Ten anioł, podobnie jak reszta "buntowników" posiadał od razu pełnię swojej wiedzy. Wszystko, co może poznać Anioł było mu dane w momencie stworzenia. W momencie stworzenia więc (i tylko wtedy) mógł taki anioł podjac decyzję o buncie. Bóg nie miał nic w tym względzie do gadania - On "tylko" stworzył z niczego Anioły. Reszta należała już do nich samych. Na co zdecydowały się Złe Duchy? Wiemy ;) I nic, dosłownie NIC, nie może Ich z tej ścieżki zawrócić. Jako istoty bezczasowe Anioły nie mogą się namyślić, zmienić zdania pod wpływem odmiany losu, okoliczności. Jedyną instancją, która mogłaby coś zmienić w samych Aniołach jest Wszechmoc Boska. Bóg jednak dał Aniołom wolną wolę i pełnię wiedzy (dostępnej ich rodzajowi) i nie wiadomo, czy ulituje się nad buntownikami, którzy mieli wszystko podane jak na tacy, a mimo to zrezygnowali z "wieczystej szczęśliwości" u Boku (stóp?) Pana.
Zmiana "szybka", efektowna i nieodwracalna - oto główne atrybuty metamorfozy Aniołów. Demony są dobre ze Stworzenia (bo takimi zapragnął Ich mieć Bóg) i złe z Decyzji (bo same zdecydowały się Jemu przeciwstawić).
Byc może ta "historia" zainspiruje, kogoś? Mnie zainspirowała ;)

Interpretacja - Fragmenty dwóch tłumaczeń zachowanych do czasów współczesnych wersji "Myrthiaidy", świętej księgi ludu A'vatari poczynionych przez Ghiniosa z Borgir, wielkiego teologa i mędrca elfickiego (391-1118 P.M.)

Pierwszy fragment:

[center:5f939b64ed]Nim powstał Początek była Równowaga i Cień. Oto słowa Pieśni o tym, jak Pierwsza z nich uległa…[/center:5f939b64ed]

[center:5f939b64ed]Prawdę mówią ci, co sądzą, że na Początku powstało, w Praświecie krwistym nasieniem Nicości spłodzone i w Pramatni w bólach Niebytu zrodzone, Prabóstwo. Bo Materia wtedy nie została jeszcze ułożona. I Chaos, i Pustka rządziły podówczas Praświatem. Nie było Harmonii. Nie było też Równowagi. Tylko Początek.
Tak w końcu zrodziła się Myśl. Powstał Porządek, który w Prabóstwie osiągnął wreszcie Równowagę. Tak został wywołany z Cienia Czas, Przestrzeń i Życie. One to od tej pory rządziły Praświatem, życiodajną Moc czerpiąc z Wielkodusznego Ojca. Wkrótce Wszechświat stanął przez nich zbudowany był już gotowy. Znacznie większy i piękniejszy niźli śniło się Prabóstwu. Odpełzła w Cień jego dawna siedziba. Zapomnieniu uległo obcowanie z Prałonem. Wkrótce poczęło braknąć pokarmu dla wiecznie wygłodzonych Dzieci. Pramatnia, pożarta przez żądnych Władzy Potomków Pierwszej Równowagi, nie zaspokoiła ich potrzeb. Dzieci żądały wciąż więcej i więcej.
W ten sposób powołana została Żądza, która przyniosła Pierwszą Równowagę.[/center:5f939b64ed]

[center:5f939b64ed]Rychło apetyt Mocy stał się za duży. Makabryczna Pożądanie zagnieździła się w ich sercach. Zbyt wielka Siła rozpierała ich tytaniczne ciała. Tak więc stoczyli pierwszą, bratobójczą walkę, którą młodsze pokolenia śmiały określić Narodzeniem. Starsze zaś Wielką Wojną nazwały. Tysiąc i pięć eonów trwać miała potyczka. Milion i dwie krople krwi przelano. Siedemset i siedem kończyn odrąbano. A wszystko to dopiero w pierwszym dniu starcia. Dość powiedzieć, że ze sporu zwycięsko wyszło tylko jedno z Dzieci. Tak zmienione, iż nie sposób było dostrzec, które z nich zatryumfowało. Jego imię po wsze czasy pozostanie w mocnym uścisku Cienia. Nie rozpoznało go nawet Prabóstwo. Padło pod jego dźgnięciami chwilę później.
W ten sposób narodziła się Śmierć, która przyniosła Drugą Równowagę.

Nie-Syn rządził Wszechświatem przez Eony. Z jego Mocą, Siłą i Potęgą nie miało się równać nic wcześniej, teraz, ani kiedykolwiek w przyszłości. Zbrukane ciało Ojca służyło mu za Pokarm, Dom i Posłanie. Pożarta Pramatnia i zmieniony Praświat były raz po raz trawione w ogromnych trzewiach nowej i Jedynej zdałoby się Mocy. Wkrótce jednak Zew Równowagi stał się zbyt głośny. I Dziecko Prabóstwa powołało Bogów, by służyli mu Radą i byli lekiem na Samotność. Stworzyło Demony, by kłóciły się z Bogami, niszczyły ich Dzieła i walczyły między sobą. Zbudowało Diabły, aby siedziały na granicy Cienia, czekając, aż ich Czas nadejdzie. A Wszechświat wówczas otrzymał nowe miano – Świat. Albowiem mniejszy i gorszy był niż dotychczas.
W ten sposób powstała Słabość, która przyniosła Trzecią Równowagę.

Bardzo często zdarzało się podówczas, iż Dzieci Trzeciej Równowagi kształtowały Materię wedle swego upodobania. I przyodziewały ją niczym szaty. Pierwszy Syn widząc to wszystko gniewał się wielce, dostrzegając w tych haniebnych praktykach wyraz słabości swych Dzieci.
I poczuł wtedy Nie-Syn powtórnie Zew Równowagi. Chciał Tworzyć, lecz stało mu Mocy. Nie wiedział bowiem, że zapobiegliwi Bogowie pozbawili Go jej podczas snu i już gotowali straszliwą Zemstę. Najwięksi spośród nich sporządzili Sieć. W jej złote nici wpletli wstęgi Bólu. Węzły zacisnęli Cierpieniem. A wszystko po to, aby Ojciec choć raz poczuł się niczym jego ofiary. Mniejsi mieli złapać za krańce Sieci, kiedy nadejdzie pora. Strażniczy zaś wykuli Broń, która pozwolić im miała na wykradnięcie Daru Tworzenia z serca własnego Ojca. A była nią Łza Bogów – Miecz ponad Mieczami. Pierwszy i Jedyny Artefakt przez Bogów i dla Bogów jeno wykonany. Przez tysiąc Eonów toczyła się bitwa na martwym Ciele Prabóstwa. Przez tysiąc Eonów, Dziecko Pierwszej Równowagi broniło się przed zapędami własnych potomków. Setki Bogów zginęło podczas Bratobójczej Walki. Tysiące Demonów, padło pod ciosami potężnych pięści Nie-Syna. Miliony Diabłów stracono, gdyż pomagały Wielkiemu Ojcu. On jednak musiał w końcu ulec. Wreszcie zarzucono Sieć. Pozostali przy życiu bogowie natychmiast przywarli łapczywymi wargami do ran nurzającego się we własnym cierpieniu Ojca. Wszyscy spijali dar Życia z jego wpółżywego ciała. Ryk Dziecka Pierwszej Równowagi niósł się po Świecie przeraźliwym echem. Lecz już nic nie mogło mu pomóc. Nic – oprócz Cienia. I zawezwało Dziecko Pierwszej Równowagi Tego, który wzbudzał Strach. Przykryło rany szatą utkaną z Ciemności i Ciszy. Bogowie odstąpili porażeni. W panice uciekli przed Majestatem nowej Siły. Siły Anty-Równowagi. Niesiony nową Formą Syn Prabóstwa skrył się wśród ochłapów Zabitego Ojca. Zniknął na zawsze, choć przyobiecał wrócić. I zostawił Świat na pastwę Zdradliwych Bogów.
Moc spita wraz z Krwią Dziecka Pierwszej Równowagi dała Bogom przeogromną Siłę. Powstała Wielka Droga, Powstało Sześć Światów - Twierdz poświęconych największym spośród Bogów. Jeno Środek Prastarego Świata nie był jeszcze Wypełniony. W nim to bowiem stoczona została ostatnia Wielka Bitwa Bogów. Każdy pożądał Środka. Wszyscy Go się bali. Ponieważ wiadomym było, iż wśród strzępów Umęczonego ciała Prabóstwa, czaił się gdzieś Cień – wraz z jego nowym sługą.
Powstali tedy Bogowie i połączyli swe Moce, jak już ongiś bywało, aby raz na zawsze Unicestwić Śmiertelnego Wroga. Ulepili Myrthę – Środek Wszelkiego Stworzenia. Doskonałe dzieło, jakże marnych twórców. Lecz wkradł się tam i Cień. Anty-Równowaga zatruła jadem pełnym nienawiści Twór bogów. I w wyniku przekleństwa jakie rzucił Wróg Równowagi, ciała, w które do tej pory dla rozrywki przyoblekali swe Jestestwa Bogowie, ożyły pełnią swej Niedoskonałości. Tak jak Bogowie były Nieśmiertelne. Tak jak i One, były też Zniszczalne. Smoki, Tytani oraz Avatari. Tak brzmiały ich miana.
W ten sposób stworzona została Magia, która przyniosła Ostatnią Równowagę.[/center:5f939b64ed]


Drugi fragment:

[center:5f939b64ed]Nim narodził się Początek (Ўs) panowała Równowaga
Równowaga stworzyła Byt
Byt nadał jej Imię
Imię Myrtha (Świat) brzmiało

Oto historia Równowagi:

Na Początku było Prabóstwo, w Pramatni i w Praświecie powstałe
Prabóstwo było Istnieniem
Istnienie było Istotą
Istota była Bytem
A Byt - Sprawiedliwością

Tak narodziła się Pierwsza Równowaga

Z Prabóstwa wyłoniły się Moce, tak przez potomnych nazwane
Czas – określony Wszechwiedzą
Przestrzeń – zamknięta Wszechwładzą
Myśl – zawarta Wszechmocą

Wszechmoc była najpotężniejsza
Potęgą jej było Tworzenie
Tworzenie było Bytem
A Byt przyniósł Śmierć
Śmierć Pierwszej Sprawiedliwości

Tak narodziła się Druga Równowaga

W szale Tworzenia Wszechmoc zamknięta, uwięziła mniejsze siostry w sobie
I razem stały się Jednym
Jedno stało się Triadą
Triada stała się Wielością
A Wielość - Bogami

Oto ich imiona

Wieksze
Phe-Lhor, Nhe-Rhuull, Oh-Bhadi-Hai, Fhar-Lhan-ghn, Vheckh-nha

Mniejsze
Heironeus, Hextor, Cuthbert, Erythnul, Gardash, Kord, Ehlonna, Morguena, Zinera, Vianat, Laniria, Jerenes,, Korfax, Frighin, Flosana, Flamen, Fallana,, Nirija, Laranea, Olidammara, Ruben,

Strażnicze
Corellon Piękny, Yondalla Wielkooka, Moradin Sprawiedliwy, Garl Świetlisty, Gruumsh Jednooki, Wee-Jas Potężna, Boccob Straszliwy

Tak powstała Trzecia Równowaga

I pochłonęli Bogowie zachłanną Wszechmoc,
Obrali ją z Siły
Siłę z Przestrzeni
Przestrzeń z Czasu
A Czas - z Myśli

I pozostała Wszechmoc Cieniem
A Cień był to Straszliwy
Nienazwany…

Niepomni doświadczeń Ojców, stworzyli Bogowie swój Świat
Świat pozbawiony Cienia

Ale Cień nie zginął
Śmierć obróciła się w Siłę
Siła w Nienawiść
Nienawiść w Szał
A Szał - w Zniszczenie
Powstały tedy Demony
Demony Stworzyły Diabły
A Diabły wespół z Bogami
Powołały synów Słabszej Krwi - Półbogów

Tak powstała Czwarta Równowaga

Nie dotknęło to jednak Świata, Ten wciąż jarzył się Światłością
Światłość dała Smoki
Smoki zrodziły Tytanów
A Tytani A’vatarii
Co w krwi Bogów wytrwali

Bogowie cieszyli się, widząc to wszystko
Albowiem to ich Moc stworzyła Nieśmiertelnych

Większe – przywołały Smoki
Mniejsze – Tytanów
Strażnicze – A’vatarii
Co w krwi Bogów wytrwali

Tak powstała Piąta Równowaga

To jednak nie było wszystko, Nieśmiertelni Pragnęli wciąż więcej

I Zwierzęta zamieszkały Świat
Powietrze wypełniło się Ptactwem
Glebę zaroiły Insekty
Bogowie niepomni nauk Ojców
Wciąż spełniali zachcianki swych wyrodnych Dzieci

Tak powstała Szósta Równowaga

A Dzieciom było wciąż Mało, pragnęły wciąż nowych Bytów
Bytem więc stały się Drzewa
Drzewa wydały Trawy
Trawy wypuściły Kwiaty

A Bogom kończyły się Siły…

Tak powstała Siódma Równowaga

Bogowie zmęczeni prośbami, oddali Dzieciom cząstkę swej Mocy
Moc Smoków wydała Żywioły
Żywioły powołały Twory
Twory uczyniły Wytwory

Te zaś są domeną A’vatarii
Co w krwi Bogów wytrwali

Tak powstała Ósma Równowaga

* * *

Ale Pycha Nieśmiertelnych, ściągnęła na siebie gniew Ojców
I zaginęły Smoki zmurszałe od Gniewu
I zaginęli Tytani skarleli ze Strachu
I zaginęli A’vatari zamarli w Panice
Kres nastał Nieśmiertelnych rodów

Narodzili się Mortai – Śmiertelnych plemiona
Oni oswoili Bestie – Ze smoków zrodzone.
Bestie zmiażdżyły Olbrzymów
Olbrzymi zaś ukryły się w Cieniu

Tak powstała Ostatnia Równowaga
Lecz nadejdą Ponownie…
Nieśmiertelni, co w krwi bogów wytrwali.[/center:5f939b64ed]

Pozdrawiam i gratuluję tematu :)
 
Christopher__
Zespolony z forum
Zespolony z forum
Posty: 1204
Rejestracja: pt lis 26, 2004 7:23 pm

śr cze 15, 2005 8:30 pm

Tia, tak to w³a¶nie Hekatopsychosa do tematu dopu¶ciæ - napisze tak d³ugiego posta, ¿e potem wstyd siê wtr±caæ ze swoimi spamonotkami ;). No ale dobra, przechodzê do meritum.

Z jakiego powodu czê¶æ Anio³ów zbuntowa³a siê? <span style='color:white'>[jednak nie o odpowied¼ na to pytanie mi chodzi]</span>
<!--QuoteBegin-Hekatopsychos+-->
Hekatopsychos pisze:
<!--QuoteEBegin-->Wyobra¼ny sobie, ¿e Bóg w³a¶nie stworzy³ Anio³y. S± one niematerialne, zatem nie maj± "organów" takich jak pamiêæ, czy "zmys³y". Anio³y "sk³adaj±" siê tak naprawdê tylko z intelektu (rozumno¶ci), poznania (wiedzy) i wolno¶ci (woli). I wszystko to maj± od razu.

Skoro wszystkie mia³y od razu pe³niê intelektu, poznania i wolno¶ci to teoretycznie wszystkie powinny podj±æ t± sam± decyzjê (w koñcu wiedz± to samo, my¶l± tak samo inteligentnie itp.). Jednak tak siê nie sta³o... czyli Anio³y musia³y czym¶ siê od siebie ró¿niæ. W takim razie czym? Czy w "wolno¶ci" zawarte s± emocje, uczucia, ró¿ne dla ka¿dego Anio³a? I w³a¶nie to pytanie mnie nurtuje ;).
 
Awatar użytkownika
Eri
Fantastyczny dyskutant
Fantastyczny dyskutant
Posty: 1607
Rejestracja: śr maja 02, 2007 11:12 pm

śr cze 15, 2005 9:11 pm

[off topic] Jeśli uważasz, ze dwie "identyczne", tzn. bez różnicy w doświadczeniu, emocjach, uczuciach, postrzeganiu czy czym tam istoty będa postępować dokładnie tak samo... to jesteś w gruncie rzeczy deterministą. :idea: [/off topic]

[on topic] A podejście deterministyczne niszczy [IMO] najciekawszy aspekt wszystkich przejść na Ciemną Stronę / z Ciemnej strony / cokolwiek, to znaczy własnie to, ze nie da się nigdy tak do końca odpowiedzieć, dlaczego?. :D
 
Thomas Percy
Wyróżniony
Wyróżniony
Posty: 2969
Rejestracja: śr lip 03, 2002 11:50 am

śr cze 15, 2005 9:51 pm

<!--QuoteBegin-Christopher+-->
Christopher pisze:
<!--QuoteEBegin-->Tia, tak to właśnie Hekatopsychosa do tematu dopuścić - napisze tak długiego posta, że potem wstyd się wtrącać ze swoimi spamonotkami ;).

Zapraszam do dyskusji, wątek jest dla wszystkich.

O Michaelu Corleone z filmów i książek "Ojciec chrzestny":
Początkowo jest buntownikiem w rodzinie, nie chce być mafiozą (jak ojciec i brat). Studiuje prawo (bez chcęci pracowania jako adwokat rodziny), podczas wojny zaciąga się na ochotnika i zostaje bohaterem wojennym. W swoim mundurze i z nie-włoską dziewczyną wyraźnie wyróżnia się od otoczenia.
Wybucha wojna gangów, ojciec Michaela jest ciężko ranny i trafia do szpitala, gdzie leży półzywy. Podczas odwiedzin, syn zauważa że ochrona zniknęła, czyli bezradny ojciec został zdradzony przez swoich bodyguardów, policja go wystawiła, a do szpitala właśnie jadą płatni mordercy. Michael ukrywa ojca, odstrasza kilerów, mimo utrudnień ze strony skorumpowanych glin wzywa ochronę.
Przemiana dokonuje się przy łóżku ojca. Michael całuje pierścień bezradnego rodzica i deklaruje lojalność wobec ojca chrzestnego.
 
Christopher__
Zespolony z forum
Zespolony z forum
Posty: 1204
Rejestracja: pt lis 26, 2004 7:23 pm

śr cze 15, 2005 9:59 pm

<!--QuoteBegin-Eri+-->
Eri pisze:
<!--QuoteEBegin-->Je¶li uwa¿asz, ze dwie "identyczne", tzn. bez ró¿nicy w do¶wiadczeniu, emocjach, uczuciach, postrzeganiu czy czym tam istoty bêda postêpowaæ dok³adnie tak samo... to jeste¶ w gruncie rzeczy determinist±.  :idea:

Przykro mi ;). Nic nie dzieje siê bez przyczyny, ka¿da akcja powoduje reakcjê - takie w³a¶nie jest moje stanowisko. A dziêki temu, ¿e uwa¿am za prawdziwy tzw. Efekt Motyla, to zawsze staram siê uchwyciæ te drobne róznice w warunkach pocz±tkowych ;).

<!--QuoteBegin-Eri+-->
Eri pisze:
<!--QuoteEBegin-->A podej¶cie deterministyczne niszczy [IMO] najciekawszy aspekt wszystkich przej¶æ na Ciemn± Stronê / z Ciemnej strony / cokolwiek, to znaczy w³asnie to, ze nie da siê nigdy tak do koñca odpowiedzieæ, dlaczego?.  :D

Hmm, w takim razie przemiana Anakina w Darth Vadera jest nieciekawa - wszak¿e dok³adnie znane s± jej przyczyny (Sidious zastosowa³ dobre chwyty psychologiczne - mi³o¶æ do Padme itp.), podobnie jak analogiczna w drug± stronê (Luke uaktywni³ ukryty pierwiastek dobra w swoim ojcu). No chyba, ¿e podane przeze mnie wyja¶nienia s± "niedok³adne" - w takim razie zaryzykujê twierdzenie, ¿e prawie ¿adnego (a mo¿e i ¿adnego) zachowania cz³owieka nie da siê "dok³adnie" wyt³umaczyæ. ;)
 
Awatar użytkownika
Kejmur
Fantastyczny dyskutant
Fantastyczny dyskutant
Posty: 1684
Rejestracja: wt cze 15, 2004 4:35 pm

śr cze 15, 2005 10:20 pm

Początkowo jest buntownikiem w rodzinie, nie chce być mafiozą (jak ojciec i brat). Studiuje prawo (bez chcęci pracowania jako adwokat rodziny), podczas wojny zaciąga się na ochotnika i zostaje bohaterem wojennym. W swoim mundurze i z nie-włoską dziewczyną wyraźnie wyróżnia się od otoczenia.
Wybucha wojna gangów, ojciec Michaela jest ciężko ranny i trafia do szpitala, gdzie leży półzywy. Podczas odwiedzin, syn zauważa że ochrona zniknęła, czyli bezradny ojciec został zdradzony przez swoich bodyguardów, policja go wystawiła, a do szpitala właśnie jadą płatni mordercy. Michael ukrywa ojca, odstrasza kilerów, mimo utrudnień ze strony skorumpowanych glin wzywa ochronę.
Przemiana dokonuje się przy łóżku ojca. Michael całuje pierścień bezradnego rodzica i deklaruje lojalność wobec ojca chrzestnego.


Potem ojciec "przekazuje" swoje kontakty jedynemu synowi (jak wiemy Sonny został brutalnie zastrzelony). Uczy go bycia Donem. Gdy umiera, syn przejmuje cały jego interes i władzę. Całkowita przemiana dokonuje się, gdy mimo deklaracji przeprosin zleca swoim ludziom zabójstwo Carlo Rizzi, męża jego siostry, Connie. Zabił go z powodu zdrady. Ta przechodzi do niego z pretensjami po tym zdarzeniu. Przy następnej wizycie przychodzi do niego i przeprasza za swoje zachowanie.

Według mnie także ważnym momentem było pewne wydarzenie na Sycylii, gdy zginęła jego "świeżo upieczona" żona (zapomniałem jej imienia) w samochodzie-pułapce (klasyczna bomba, która wybucha po przekręceniu kluczyka w statyjce). W mojej opinii to też miało znaczenie w jego "przemianie".

Także chciałbym wspomnieć o kolejnym klasycznym przypadku przemiany, mianowicie znanej postaci z "marvelowskiej stajni", czyli Punisher (Mściciel). Żył jako normalny człowiek, gdy pewni mafijni przestępcy napadli na jego najbliższą rodzinę i wybili ją. Zezłoszczony tym faktem, przybrał strój z charakterystyczną czaszką na piersi. Zaczął się mścić na przestępcach, często ich torturując i zabijając. Jego opinia krążyła wokół
dewizy "Najpierw strzelał, potem pytał".

Jak mi się przypomni jakiś kolejny motyw, to dopiszę. Pozdrawiam.
 
Awatar użytkownika
Eri
Fantastyczny dyskutant
Fantastyczny dyskutant
Posty: 1607
Rejestracja: śr maja 02, 2007 11:12 pm

śr cze 15, 2005 10:33 pm

<!--QuoteBegin-Christopher+-->
Christopher pisze:
<!--QuoteEBegin-->Hmm, w takim razie przemiana Anakina w Darth Vadera jest nieciekawa - wszakże dokładnie znane są jej przyczyny (Sidious zastosował dobre chwyty psychologiczne - miłość do Padme itp.),
Ale zauważ, że [gdyby nie znać dalszych części...] do końca się nie było wiadomo, co zrobi Anakin - myślę, ze nawet Palpi nie był pewnien że wpadnie i go uratuje. Chłopak tą decyzję podjął tak dość znanacka, dla mnie wyglądało to mocno przypadkowo - równie dobrze mógł olać sprawę i pozostać dzielnym Jedi. I dlatego to było ciekawe. :twisted:

Że się typowo da podac jakąś wiarygodna przyczynę to fakt. Ale nie znaczy, że zawsze taka przyczyna wystarczyłaby by osiągnąć dany efekt. Dlatego niektóre anioły się zbuntowały, a inne nie.
w takim razie zaryzykuję twierdzenie, że prawie żadnego (a może i żadnego) zachowania człowieka nie da się "dokładnie" wytłumaczyć.
Ale ja się z tym w zupełności zgadzam... :D

I dlatego kazda decyzja jak się dobrze przyczepić, nie jesty do końca "wiarygodna" - zawsze można twierdzić, że przecież mógł zrobic inaczej i generalnie nie wiadomo, dlaczego.
Aczkolwiek zgadzam się, że dialogi Anakina z Palpim momentami haniebnie skróccili, przez co A wyszedł gdzieniegdzie na idiotę, jak dla mnie [a teraz opowiem ci bajkę o złym lordzie Sith, który potrafił sprawić że ludzie których kochał nie umierali... <-- ta scena mnie nieco rozbiła].

ps.: A określenie "determinista" nie miało być obelgą... :wink:
 
Awatar użytkownika
Hekatonpsychos
Moderator
Moderator
Posty: 1695
Rejestracja: wt mar 07, 2006 10:05 pm

śr cze 15, 2005 10:52 pm

<!--QuoteBegin-Christopher+-->
Christopher pisze:
<!--QuoteEBegin-->Skoro wszystkie miały od razu pełnię intelektu, poznania i wolności to teoretycznie wszystkie powinny podjąć tą samą decyzję (w końcu wiedzą to samo, myślą tak samo inteligentnie itp.). Jednak tak się nie stało... czyli Anioły musiały czymś się od siebie różnić. W takim razie czym? Czy w "wolności" zawarte są emocje, uczucia, różne dla każdego Anioła? I właśnie to pytanie mnie nurtuje .


Zapomniałeś dodać jednego ważnego słowa w pierwszym zdaniu :)
To słówko to "swojego" (ja je użyłem z pełnią świadomości). To, że każdy człowiek ma ciało i duszę nie oznacza, że kazdy człowiek jest identyczny, prawda? To samo jest z Aniołami (według zarysowanej przeze mnie teorii). "Jedyna" różnica między Nimi a Nami jest taka, że są one bezczasowe (bezcielesne). Mają wszystko "w standardzie". Nie muszą się niczego uczyć. Nigdy nie są zaskoczone. Od razu wiedzą czego chcą. Ale jednocześnie, pozostają wolne jeśli chodzi o wybór chcianej rzeczy.
Żaden Anioł - nawet Lucyfer - nie ma jednak pełni wiedzy, poznania, intelektu. Gdyby miał, byłby Bogiem.
Z drugiej strony, gdyby było tak, jak zasugerowałeś w cytowanym przeze mnie fragmencie, mielibyśmy tak naprawdę do czynienia z jednym Aniołem. Identyczność poznania, intelektu itd. przy jednoczesnym braku ciała oznaczałaby identyczność w ogóle. Dlatego sprytni filozofowie-teologowie (a konkretnie św Tomasz z Akwinu za Arystotelesem i niektórzy po nim) stwierdzili, że każdy Anioł jest odrębnym gatunkiem (rzecz jasna nie gatunkiem biologicznym, ale w ten sposób można to rozumieć) i jako taki jest podobny do innych Aniołów tylko ze względu na elementy składowe (nie ma ciała, ma intelekt i wolę), a nie ich zawartość (treść posiadanego poznania i konkretne chęci).
Dlatego pytanie "dlaczego niektóre Anioły się zbuntowały" należałoby zadać każdemu z Nich oddzielnie. Bo każdy, jako posiadający różne poznanie, inaczej by na nie odpowiedział. Można jednak zapytać, dlaczego Bóg stworzył różne Anioły? A odpowiedź brzmiałaby: Z tego samego powodu, z jakiego stworzył różnych ludzi. Za bardzo sobie upodobał wolność, by "krzywdzić" Stworzenie szczęściem, do którego same nie mogłoby dotrzeć.
Pozdrawiam.

<!--QuoteBegin-Thomas Percy+-->
Thomas Percy pisze:
<!--QuoteEBegin-->Zapraszam do dyskusji, wątek jest dla wszystkich.


Zgadzasię. Poza tym, jeśli wyciąć fragmenty wklejone z historii mojego autorskiego świata, to moja notka wcale nie jest taka długa. Przynajmniej jej "autorska" część.
 
Awatar użytkownika
Kejmur
Fantastyczny dyskutant
Fantastyczny dyskutant
Posty: 1684
Rejestracja: wt cze 15, 2004 4:35 pm

śr cze 15, 2005 11:15 pm

Skoro już rozmawiamy o transformacjach, to wypada wspomnieć do klasycznym przypadku, czyli Makbecie.

Był to znany szkocki szlachcic, wierny ojczyźnie, królowi i bardzo honorowy. Po wygranej bitwie z Norwegami, wracając do siebie, spotkał czarownice, które przepowiedziały, że stanie się przyszłym królem. Będzie mógł utracić władzę tylko z rąk dziecka narodzonego spoza łona i gdy las przy jego zamku zbliży się pod mury miasta. Mimo, że to przepowiednia i to nieprawdziwa, później w to uwierzył, gdy kilka wydarzeń odbyło się, tak jak w klątwie. Gdy zabił króla (zresztą dzięki namowom Lady Makbet, jego żony), stał się prawowitym władcą Szkocji. Jak się okazało, władza spacza. Zaczął wszędzie wyszukiwać spisków i zabijał każdego, na którego padło chociaż minimalne podejrzenie.

Autor pokazał, że nawet w kimś nieskazitelnie dobrym istnieje malutkie ziarnko zła i może ono bardzo wykiełkować z minimalnego powodu.

Do postu niżej: Czytałem książke, jednak spory kawałek czasu temu. Kilku dokładnych motywów zapomniałem. Po zabiciu Turka i skorumpowanego gliniarza (IMHO z powodu jego podburzonej dumy, gdyż jego brat nie do końca traktował go poważnie, jeśli chodziło o zabijanie ludzi), natychmiast wyjechał z kraju do Sycylii. To był początek końca jego "normalnego" życia. Później wszystko się szybko potoczyło. Wiemy co dalej się działo, co częściowo opisałem w tej notce.
 
Thomas Percy
Wyróżniony
Wyróżniony
Posty: 2969
Rejestracja: śr lip 03, 2002 11:50 am

śr cze 15, 2005 11:23 pm

SPOILERS, jeśli nie widziałeś/czytałeś "Ojca chrzestnego", a planujesz to nadrobić, nie czytaj dalej.
<!--QuoteBegin-Kejmur+-->
Kejmur pisze:
<!--QuoteEBegin-->Potem ojciec "przekazuje" swoje kontakty jedynemu synowi (jak wiemy Sonny został brutalnie zastrzelony). Uczy go bycia Donem. Gdy umiera, syn przejmuje cały jego interes i władzę. Całkowita przemiana dokonuje się, gdy mimo deklaracji przeprosin zleca swoim ludziom zabójstwo Carlo Rizzi, męża jego siostry, Connie. Zabił go z powodu zdrady.  
Według mnie także ważnym momentem było pewne wydarzenie na Sycylii, gdy zginęła jego "świeżo upieczona" żona (zapomniałem jej imienia) w samochodzie-pułapce (klasyczna bomba, która wybucha po przekręceniu kluczyka w statyjce). W mojej opinii to też miało znaczenie w jego "przemianie".

Dzięki, że dodałeś kolejne kamyczki do ogródka "czemu bohater IIWŚwiatowej stał się jedną z największych kanalii kina".
O tyle się z Tobą nie zgadzam, że tuż po uratowaniu ojca, Michael własnoręcznie (korzystając z opinii tzw. "cywila") zastrzelił zleceniodawcę zamachu na swojego ojca i skorumpowanego gniliarza. Ale Twoja opinia ma dodatkowo tę zaletę, że opowiada o dalszych losach Michaela, czyli o tym, jak palił za sobą ostatnie mosty do świata choćby neutralnych charakterów.
Jak się skończyło, wiemy. Michael Corleone zabił własnego brata wyłącznie w imię zasad. Żona Michaela wolała aborcję, niż mieć z nim dziecko.

------------------------------------------------------------------------------------

Może później przypomnę nieudane kuszenie z filmu "Adwokat diabła".
 
Awatar użytkownika
Hekatonpsychos
Moderator
Moderator
Posty: 1695
Rejestracja: wt mar 07, 2006 10:05 pm

czw cze 16, 2005 12:05 am

Może później przypomnę nieudane kuszenie z filmu "Adwokat diabła".


Skoro piszesz, że nieudane, to chyba nie oglądałeś filmu do końca ;)
Pozdrawiam.
 
Christopher__
Zespolony z forum
Zespolony z forum
Posty: 1204
Rejestracja: pt lis 26, 2004 7:23 pm

czw cze 16, 2005 3:58 pm

<!--QuoteBegin-Eri+-->
Eri pisze:
<!--QuoteEBegin-->Ale zauwa¿, ¿e [gdyby nie znaæ dalszych czê¶ci...] do koñca siê nie by³o wiadomo, co zrobi Anakin - my¶lê, ze nawet Palpi nie by³ pewnien ¿e wpadnie i go uratuje.

A ja my¶lê, ¿e na 90% by³ pewny - inaczej nie ujawnia³by Anakinowi, ¿e jest Sithem (w±tpiê, ¿eby cz³owiek tak do¶wiadczony w zwodzeniu Jedi ryzykowa³by tak wiele...).

A Windu te¿ prawdopodobnie domy¶la³ siê, co Anakin uczyni po ujawnieniu siê Sidiousa, i dlatego w³a¶nie zakaza³ mu "zbli¿aæ siê" do niego. Jak jednak widaæ - niedostatecznie.


<!--QuoteBegin-Eri+-->
Eri pisze:
<!--QuoteEBegin-->¯e siê typowo da podac jak±¶ wiarygodna przyczynê to fakt. Ale nie znaczy, ¿e zawsze taka przyczyna wystarczy³aby by osi±gn±æ dany efekt.

W takim przypadku trzeba szukaæ drugiej przyczyny ;).


<!--QuoteBegin-Eri+-->
Eri pisze:
<!--QuoteEBegin-->Aczkolwiek zgadzam siê, ¿e dialogi Anakina z Palpim momentami haniebnie skróccili, przez co A wyszed³ gdzieniegdzie na idiotê, jak dla mnie [a teraz opowiem ci bajkê o z³ym lordzie Sith, który potrafi³ sprawiæ ¿e ludzie których kocha³ nie umierali... <-- ta scena mnie nieco rozbi³a].

Có¿, ogólnie 3 nowe epizody SW dialogami raczej nie zachwycaj±...


<!--QuoteBegin-Eri+-->
Eri pisze:
<!--QuoteEBegin-->ps.: A okre¶lenie "determinista" nie mia³o byæ obelg±...

I dla mnie nie jest obelg± ;).



<!--QuoteBegin-Hekatopsychos+-->
Hekatopsychos pisze:
<!--QuoteEBegin-->Zapomnia³e¶ dodaæ jednego wa¿nego s³owa w pierwszym zdaniu  
To s³ówko to "swojego".

Ech, wiedzia³em, ¿e tu musi byæ jaki¶ haczyk ;). Faktycznie, to wiele t³umaczy. I niestety, choæ dziwnie to bêdzie wygl±daæ, to nie mam wiêcej pytañ.
 
Shirak
Zespolony z forum
Zespolony z forum
Posty: 800
Rejestracja: pt kwie 18, 2003 1:35 pm

wt cze 28, 2005 6:28 pm

Pozwolê sobie w tym w±tku przedstawiæ przemianê pewnego maga, jaka nast±pi³a na moich sesjach. Czarodziej o imieniu Smoon by³ szkolony przez potê¿nego maga Azyrysa. Smoon mia³ dobry charakter, ale jak ka¿dy cz³owiek mia³ wady. By³ egoist±, d±¿y³ do doskona³o¶ci nieraz po trupach. Widaæ by³o, ¿e powoli schodzi na z³± drogê. Kilka sesji wskaza³o na to, ¿e jego ojcem jest król. Wiedzieli o sobie. Król jednak nie akceptowa³ go w pe³ni ze wzglêdu na drogê, jak± obra³ sobie syn. Magia. Nie tym powinien zajmowaæ siê nastêpca tronu.
Bohaterowie dowiedzieli siê o tym po ¶mierci Smoona. Byli zwi±zani ze sob±. Lubili siê. Smoon jako bohater darzy³ ich umiarkowan± sympati±. Gracze zawdziêczali magowi ¿ycie i ogólnie bardzo lubili jego towarzystwo.

Jak zgina³? Rozprawiali siê niegdy¶ z klanem ognia. Przysz³o im wej¶æ do groty, gdzie zaraz zostali otoczeni przez okultystów tego ¿ywio³u. Walczyli w dziwnych oparach dymu. By³ z nimi Smoon, podczas walki zobaczyli bosa tej grupy. Zwierzchnik sekty by³ potê¿ny, ale nie pcha³ siê do wojaczki. Wybieg³ z komnaty, za nim pobieg³ Smoon, po d³u¿szej chwili us³yszeli wybuch, zobaczyli dym dolatuj±cy a¿ do groty gdzie walczyli i poczuli sw±d pal±cego siê miêcha. Zaczêli wybiegaæ z groty, w tym jednak momencie gracze us³yszeli, ¿e stoj± na ¶rodku pieczary, a woko³o nich okulty¶ci. Szybko do nich dosz³o, ¿e mieli przewidzenie.
Czy mia³o siê spe³niæ?
Ponownie zauwa¿yli szefa kultu, który wybieg³, zaraz za nim Smoon, bohaterowie jednak zwlekali, zbyt d³ugo. Zaraz u wyj¶cia groty zauwa¿yli zw³oki czarodzieja.

Po kilku sesjach dowiedzieli siê, ¿e Smoon stacza ¶mierteln± bitwê w za¶wiatach o swój dalszy byt na ziemi. Postara³ siê o to jego mistrz Azyrys, najpotê¿niejszy czarodziej kontynentu. Azyrys by³ dla niego czasami jak ojciec. Tylko czasami. Chcia³ zobaczyæ, ¿e jego wychowanek godnie zst±pi na ziemiê. Sprawi³ Smoonowi piek³o trudne do wyobra¿enia. Bohaterowie do dzi¶ nie wiedz±, co siê tam dzia³o.

Po kilku sesjach spotkali go. Robi³ dziwne wra¿enie. ¦niada cera, czasami jakby ich nie zauwa¿a³. By³ butny i opryskliwy. Nieraz przewróci³ siê o jaki¶ mebel. Przy której¶ rozmowie wysz³a jedna z tajemnic na jaw. Zauwa¿yli, ¿e z oczu cieknie mu krew. Traci³ wzrok.

Ponownie minê³o kilka sesji, ich drogi skrzy¿owa³y siê. Bohaterom przysz³o skosztowaæ gorzkiej prawdy. Smoon zszed³ na z³± drogê. Na bardzo z³± drogê. Obecnie wszystko wskazuje na to, ¿e jest sprawc± ataku pewnego potê¿nego smoka na królestwo ojca.
Czas jednak poka¿e czy stary poczciwy Smoon, który nieraz walczy³ przy boku przyjació³ powróci, takim, jakim by³ dawniej. Ostatnia sesja zakoñczy³a siê do¶æ dramatycznie. Jest du¿e prawdopodobieñstwo, ¿e teraz bohaterowie stan± twarz± w twarz z czarodziejem. Ciekawi mnie (mnie jako mistrza jak i ich znajomego) jak siê zachowaj±.



Przyk³ady przemian filmowych.
Bardzo fajna przemiana bohatera jest przedstawiona w filmie „Pulp fiction”
Bohater grany przez Samuela Jacksona wierzy w opatrzno¶æ bosk±, kiedy to po wystrzeleniu ca³ego magazynka ¿adna kula go nie trafia. Od tego czasu pragnie zej¶æ z drogi z³a.
Wykorzystanie tego motywu w rpg mo¿e byæ niezwykle ciekawe. Wyobra¼my sobie, ¿e gracze znaj± jakiego¶ z³ego typka (lepiej, aby ta znajomo¶æ trwa³a przynajmniej kilka sesji), dajmy na to nekromantê, który prze¿y³ co¶ nieprawdopodobnego. Mega fireball wlecia³ na niego, a on osta³ siê nieosmolony. Mo¿e sta³ na terenie gdzie ogieñ siê nie ima, b±d¼ inny mag skryty w krzakach dla jaj rzuci³ na niego ochronê. On jednak o tym nie wie. Rozum mu podpowie, ¿e wypalona trawa u³o¿y³a siê w znak jakiego¶ dobrego bóstwa i przemianê mamy pewn±, ba mo¿liwe, ¿e bêdzie d±¿y³ do skrajnego fanatyzmu szerz±c dobro.

Inn± przemianê tym razem pod adresem ³otrzyka mo¿na zapo¿yczyæ z filmu Spilberga „Z³ap mnie je¶li potrafisz”
Tam bohater odtwarzany przez Leo by³ oszustem. Oszustem z reszt± tak doskona³ym, ¿e koniec koñców przysz³o mu pracowaæ dla FBI i ³apa³ takich krêtaczy, jakim dawniej by³ on sam… Eh, wyobra¼my sobie oddzia³ kenderów jako si³y bezpieczeñstwa, b±d¼ jako ¶lusarzy – firmê zak³adaj±c± zamki.

Przemiana psychiczna jak i fizyczna jest wzorcowo nakre¶lona w filmie „Mucha”. W ¶wiecie fantasy ulokowanie takiego naukowca, maga czy szaleñca rz±dnego stworzenia czego¶ ponad jest zupe³nie na miejscu. Pozostaje tylko stworzyæ szkielet przygody i wszystko gotowe.

Przemiany duchowe czy psychiczne mo¿na zaobserwowaæ w wielu filmach (About Schmidt, Droga do zatracenia, Fight Club, Gra itd.) Postacie wykreowane na wzór tych z filmów mog± byæ niezwykle barwne i dodadz± smaczku przy historiach przygód.

Pozdrawiam.
 
Awatar użytkownika
The Prophet
Zespolony z forum
Zespolony z forum
Posty: 1044
Rejestracja: ndz lip 04, 2004 7:10 pm

śr cze 29, 2005 10:23 am

Do wszystkich powyższych przykładów, pragnąłbym dodać być może przykład błachy, gdyż zaczerpnięty nie z literatury, lecz z gry komputerowej, a precyzując z fanowskiego dodatku do tejże gry. Mowa tutaj o grze The Elder Scrolls III: Morrowind. Nie rozwodząc się nad samą grą, powiem jedynie iż głównym wątkiem jest pozbycie się Dagotha Ur-a, za sprawą którego na całej wyspie Morrowind szaleją popielne burze, zmieniające zwykłych ludzi w spaczone monstra. I o ile w podstawowej wersji gry, nasze spotkanie z panem Dagothem Urem nie ma prawa odbywac się na drodze dżentelmeńskiej rozmowy, o tyle mniej więcej taką możliwość wprowadza plugin: "Great House Dagoth".
Otóż ci, którzy grali w Morrowinda przez jakiś czas, pprzechodząc wątek główny przypomną sobie iż jedną z misji było zabicie sługi Dagotha Ura. Tenże sługa po swej śmierci zarażał nas spaczeniem, którego pozbycie się było częścią wątku głównego. Otóż ww. plugin wprowadza ciekawą, alternatywną ścieżkę. W trzy dni po zarażeniu się spaczeniem, o ile nie uda nam się znaleźć specyfiku pomagającego w naszej przypadłości, zmieniamy się w Spaczone Monstrum, stojące najniżej w hierarchi wartości rodu Dagoth. Toczeni niesamowitym bólem, towarzyszącym naszej nowej zgoła nieprzyjemnej powierzchowności, kierujemy się w stronę Czerwonej Góry (miejsca, gdzie przebywa Dagoth Ur), gdyż wedle słów umierającego pod naszymi ciosami sługi, który nas tą przypadłoscią "obdarował", tylko i wyłącznie Dagoth Ur zna lekarstwo na naszą chorobę.

Powoli człapiąc przez cały kontynent, narażeni na nienawiść i agresję ludności, jeszcze nie tak dawno uważającej nas za ewentualnego zbawcę, ograniczani słabością naszej spaczonej formy, w końcu docieramy do wrót siedziby Dagoth Ura. Wita tam nas (i tu zacytuję fragment z recenzji moda, poczynionej przez Gamara - użytkownika forum jednej z największych polskich stron o Morrowindzie )
wita nas nie nasz wróg oraz nieprzyjaciel całego Morrowind lecz istota, która potrafiła udźwignąć ciężar swojej boskości. Stawia Dagoth Ura jak i Szósty Ród w zupełnie innym świetle mobilizuje gracza do innego spojrzenia na przeklęty ród

Dagoth Ur w kilku słowach przekonuje nas iż zaraza która nas toczy jest nie klątwą, a błogosławieństwem, które otrzymują tylko nieliczni, on to zaś chcę zmienić. W tym momencie mamy wybór: zgodzić się na współpracę z Dagothem, lub też jego propozycję odrzucić i dalej egzystować w tej słabej skorupie. Gdy zgodzimy się, dowiemy się iż nie pomoże on nam porzucić tej błogosławionej formy, lecz może jedynie wzmocnić nas i po wypełnieniu dla niego zadań (które mozna by nazwać anty-wątkiem głównym), awansować nas w hierachii swego rodu, poprzez postępujące coraz dalej mutacje, które ze zwykłego człowieka, zmienią nas w końcu poprzez slabe, gnijące formy, w istotę równą mocą samemu Dagothowi Urowi.

Tak oto upadają bohaterzy w grach komputerowych.
 
Molobo
Fantastyczny dyskutant
Fantastyczny dyskutant
Posty: 5011
Rejestracja: pt cze 28, 2002 11:29 pm

śr cze 29, 2005 11:37 pm

Hekto-radzê podszkoliæ talent, strasznie patetyczny i pretensjonalny tekst. Czyta siê z bólem.

Np:
<span style='color:red'>A Dzieciom </span>by³o wci±¿ Ma³o, pragnê³y wci±¿ nowych Bytów
Bytem wiêc sta³y siê Drzewa
Drzewa wyda³y Trawy
Trawy wypu¶ci³y Kwiaty

<span style='color:red'>A Bogom</span>koñczy³y siê Si³y…

Zreszt± ca³a konstrukcja tej wyliczanki jest do¶æ mêcz±ca...
¯ywio³y powo³a³y Twory
Twory uczyni³y Wytwory

Wytwory zrobi³y sobie wory ?
Albo
Tysi±c i piêæ eonów trwaæ mia³a potyczka. Milion i dwie krople krwi przelano. Siedemset i siedem koñczyn odr±bano

:? Po co takie wyliczanie.Wzbudza jedynie komizm lub groteskê.
 
Awatar użytkownika
Hekatonpsychos
Moderator
Moderator
Posty: 1695
Rejestracja: wt mar 07, 2006 10:05 pm

czw cze 30, 2005 12:02 am

<!--QuoteBegin-Molobo+-->
Molobo pisze:
<!--QuoteEBegin-->Czyta się z bólem.


Znaczy... Ty przeczytaleś z bólem, prawda?

Tak czy inaczej, dziękuję za lakoniczny, ale jednak, komentarz. Może jednak podasz jakieś konkretne propozycje, rozwiązania? Chętnie podzielę się nimi z Autorką tekstów i może coś zmienimy. Zależaloby mi bardzo na tych uwagach. Przekażę na pewno :D Bo ja tych tekstów niestety nie napisalem - poza akapitem o Aniolach - choć mam pozwolenie by je wykorzystywać.
Pozdrawiam.

Do notki powyżej:
Rozumiem, ale taki urok kosmogonii. Zazwyczaj jest tam wyliczanie. No nic, myślałem, że koleżanka coś bardzo zbroiła, a tutaj klops. Ale tak czy inaczej - dzieki :)
 
Sartin
Użytkownik zaawansowany
Użytkownik zaawansowany
Posty: 45
Rejestracja: śr gru 10, 2003 8:30 am

czw cze 30, 2005 10:25 pm

Skoro ju¿ Hekatopsychos przedstawi³ nam jedn± z interpretacji buntu Lucyfera, nie mo¿na zapomnieæ o pewnej wariacji na ten temat. Chodzi mi mianowicie o historie Melkora, zwanego pó¼niej Morgothem, przedstawionej w Silmarillionie Tolkiena.
By³ on najpotê¿niejszym z Ainurów, Istot ¦wiêtych, powo³anych do ¿ycia przez Eru, Jedynego. Rozmawia³ on z nimi i poddawa³ im tematy muzyczne, Ainurowie za¶ ¶piewali dla niego. Wtedy te¿ po raz pierwszy Melkor zapragn±³ stwarzaæ w³asne byty, a do muzyki wplataæ w³asne my¶li i w±tki. W Wielkiej Muzyce na skutek dysonansów wprowadzanych pzez Melkora pocz±³ powstawaæ chaos. Dwukrotnie Eru przerywa³ muzykê i wprowadza³ nowy ³ad, lecz za ka¿dym razem Melkor niszczy³ go i zag³usza³. W koñcu Eru przerwa³ po raz trzeci. Rzek³ wtedy:
[...] Ty za¶, Melkorze, przekonasz siê, ¿e nie mo¿na wprowadziæ do symfonii ¿adnego tematu, który by w istocie nie mia³ swego ¿ród³a we mnie i nie uda ci siê zmieniæ tej muzyki na przekór mojej woli. Kto siê o to pokusi, oka¿e siê w koñcu narzêdziem moich planów,ujrzy bowiem rzeczy wspanialsze ni¿ wszystko, co sam zdolny jest sobie wybraziæ.
Wtedy te¿ Eru objawi³ Ainurom, ¿e trzy g³ówne tematy Wielkiej Muzyki stworzy³y i ukszta³towa³y ¦wiat - Ardê. Arda mia³a byæ domem dla Dzieci Eru (Iluvatara jak go mieli pó¼niej nazwaæ) – Elfów i Ludzi, lecz by³a jeszcze nieprzygotowanym na ich przebudzenie. Melkor wraz z wieloma najpotê¿niejszymi Ainurami zst±pi³ na Ardê w celu uporz±dkowania jej dla dobra Dzieci Eru. Na pocz±tku udawa³ przed samym sob±, i¿ pragnie ich dobra, lecz w g³êbi serca zazdro¶ci³ im darów i wolno¶ci, i zapragn±³ byæ czczony przez nie jako w³adca. Melkor na pocz±tku pomaga³ w pracach nad Ard±, wkrótce jednak rz±dza w³adzy okaza³a siê zbyt silna i og³osi³ siê w³adc± ca³ej Ardy. Wtedy te¿ pozostali Ainurowie wezwali mnóstwo duchów mniejszych i wiêkszych by pomog³y im w obronie tego co do tej pory stworzyli. Im wiêcej stworzyli, tym wiêcej Melkor niszczy³. Trwa³o to a¿ na pomoc przyby³ inny potêzny Ainur i przwa¿y³ szale zwyciêstwa i Melkor musia³ zbiec. Tak skoñczy³a pierwsza wojna z Melkorem. Wielokrotnie pózniej toczony z nim wojny o panowanie nad Ard±. Za ka¿dym razem by³y to wojny d³ugie i niszcz±ce, a z ka¿d± pora¿k± gniew i nienawi¶c Melkora zwiêksza³a siê. On stworzy³ tak plugawe istoty jak orkowie, trolle i smoki. On te¿ skusi³ i zarazi³ swym gniew duchy przyby³e na Ardê, z których najpotê¿niejszymi by³y Balrogi i Sauron. On te¿ zniszczy³ wraz z Ungoliat± Dwa Drzewa Valinoru i skrad³ Silmarille czym przyczyni³ do wielkiego roz³amu i bratobójczych walk w¶ród elfów. Jednak¿e za swe czyny musia³ zap³aciæ. Roztwoni³ sw± moc na niszczenie i plugawienie dzie³ innych Ainurów, a wtedy zosta³ os±dzony i wtr±cony w pustke.

Uff.. to by by³o na tyle w telegraficznym skrócie.
Co ciekawe Melkor najbardziej zazdro¶ci³ ludziom ich wolno¶ci. Gdy¿ oni jako jedyni nie byli zwi±zani z Trzema Tematami muzyki i mieli woln± wole. On w g³êbi serca wiedzia³, ¿e jest skazany na bycie takim jakim jest, za niego ju¿ to postanowiono (patrz s³owa Eru). Jak musi siê czuæ postaæ, która czuje jedynie gniew, nienawi¶æ i zazdro¶æ, a jednocze¶nie wie ¿e taka ma byæ. To tak przy okazji determinizmu.
Przy okazji, ostatni felieton Hekatopsychosa równie¿ ma trzy w±tki zwi±zane z muzyk±. ;)

Pozdrawiam.

Ps. cytaty z t³umaczenia Silmarillionu pani Skibniewskiej
 
Thomas Percy
Wyróżniony
Wyróżniony
Posty: 2969
Rejestracja: śr lip 03, 2002 11:50 am

wt lip 12, 2005 4:40 pm

Z Wikipedii:

Przyczyny upadku aniołów

Istnieje parę hipotez i mitów tłumaczących przyczyny upadku aniołów. Większość z nich opiera się o posiadanie przez anioły wolnej woli, odczuwania pożądania lub dumy, lub niezrozumienia działania Boga.

Pożądanie

Ta hipoteza wywodzi się z serii ksiąg zatytułowanych Trzy Księgi Enocha, seria ta wywodzi się z tekstów Starego Testamentu. Według hipotezy Bóg poprosił grupę wybranych aniołów o pomoc Archaniołom przy tworzeniu Edenu. Grupa ta została nazwana Obserwatorami. Obserwatorzy zesłani na ziemię zostali oczarowani przez córy ludzi, zaczęli wyjawiać ludziom sekrety niebios takie jak ruchy ciał niebieskich (Astrologia), sztukę wytwarzania broni, wyjawili również sztukę ozdabiania ciała makijażem oraz perfumami (Próżność). Obserwatorzy zakochali się w kobietach, część z nich posiadło żony, z tych związków powstały istoty będące połączeniem anioła i człowieka. To rozgniewało Boga tak bardzo, że wygnał Obserwatorów z nieba i uczynił ich śmiertelnymi lub demonami. Bóg zesłał potop na ziemię aby ją oczyścić ze zniszczeń spowodowanych przez potomków Obserwatorów. Anioły znane z imienia, które były Obserwatorami to między innymi Semyazza, Samael oraz Azazel. Pojedynczy wers z Księgi Stworzenia w Starym Testamencie wspomina o tym wydarzeniu, ale jest to jedyna wzmianka.

inne w: http://pl.wikipedia.org/wiki/Upad%C5%82y_anio%C5%82
 
Thomas Percy
Wyróżniony
Wyróżniony
Posty: 2969
Rejestracja: śr lip 03, 2002 11:50 am

wt lis 01, 2005 9:52 pm

Mam takie pytanie:
A może przemiana Anakina w Vadera dlatego wydaje się nieprzekonująca, że spowodowało ją AŻ tyle czynników? Aż tyle, że reżyser nie ma czasu wyczerpująco wyjaśnić wszystkich, leci po łebkach i w efekcie uzyskujemy efekt powierzchowności?

Na sesji będzie to samo, w sumie DM ma dużo mniej czasu niż reżyser i może dlatego lepiej skupić się na analizie jednej przyczyny?
 
Shirak
Zespolony z forum
Zespolony z forum
Posty: 800
Rejestracja: pt kwie 18, 2003 1:35 pm

pt lis 04, 2005 9:40 pm

Tak nie mo¿na t³umaczyæ re¿ysera Thomasie.
Koñcowy efekt zawdziêczamy twórcy filmu. Zdecydowa³ siê na lecenie po ³ebkach i efekt mamy jaki mamy.
Umiejêtny scenarzysta jest w stanie wypracowaæ logiczn± przemianê charakteru, w du¿o krótszym czasie, a aktorskie umiejêtno¶ci, mog± tylko uwiarygodniæ t± przemianê.
Tyle tylko, ¿e widz korzysta z potê¿nego zmys³u, jakim jest wzrok.

Podczas jednej sesji, Mistrz gry choæby dwoi³ siê i troi³, nie jest w stanie, w wiarygodny sposób dokonaæ przemiany której¶ z postaci. Podstawowym problemem s± tutaj bod¼ce, jakie odczuwa gracz podczas sesji. Wyobra¼nia nie jest w stanie, w stosownie szybkim czasie przeanalizowaæ zdarzeñ, opisywanych przez MG na tyle, aby gracz naprawdê prze¿ywa³ dokonuj±c± siê przemianê w nim samym, w kompanie czy innej postaci.
Owszem, mo¿e sprawiæ mu to frajdê, ale prawdziwe z¿ycie siê z faktem przemiany nast±pi po d³u¿szym okresie czasu. Gracz musi siê z tym przespaæ, musi sobie kiedy¶ o tym przypomnieæ, musi wreszcie na dwóch, trzech sesjach prze¿yæ wiele chwil z postaci± jaka siê zmienia/zmieni³a.
Oczywi¶cie wystêpuj± wyj±tki, na które wp³ywa masa czynników. Wy¶mienicie prowadzona przygoda, prze¿ywana przy tym przez gracza ekspresja pozytywnych uczuæ, ¶wietnie pracuj±ca u gracza kora czo³owa, natê¿enie emocji, które wi±¿± siê z intensywno¶ci± my¶li itp.
MG nie bêdzie w stanie w wiarygodny i równie ciekawy sposób ukazaæ graczowi przemiany w kilka godzin.
Przemiana umotywowana jednym czynnikiem jest do wykonania na jednej sesji bez problemu, ale temat zostaje niemi³osiernie sp³ycony i efekt raczej bêdzie mizerny.
Po za tym Thomasie, jaka przemiana postaci mog³aby byæ wiarygodna i ciekawa, gdyby Mistrz Gry poda³ tylko jeden jej powód?

Pozdrawiam
 
Adi Cherryson
Wyróżniony
Wyróżniony
Posty: 567
Rejestracja: ndz paź 20, 2002 1:47 am

Play it again

sob lis 05, 2005 12:30 am

Problem w tym, ¿e gracze to jednocze¶nie aktorzy i widzowie na sesji. Je¶li bawi± siê odgrywaniem ról, to trudno im byæ widzami, i na odwrót. Gdy s± aktorami, prowadzisz ich jak re¿yser na planie. Nie maj± czasu na refleksjê i przemy¶lenia, bo musz± graæ. Gdy tempo sesji spada mog± przemy¶leæ, to czego dokonali.

Znaj±c kaliber ró¿nicy miêdzy naszymi graczami, nie za bardzo pewnie czujê siê jako Twój doradca. My¶lê jednak, ¿e zasada, jak± sobie wypracowa³em mo¿e byæ pomocna. Chodzi o to, ¿eby dzieliæ sesjê na wyra¼ne fazy: dynamiczn± i spokojn±. Tak jak w muzyce. Allegro - lecimy pêdem po linii scenariusza, adagio – dajemy na luz i pozwalamy graczom zastanowiæ siê g³êbiej.

Najprostszy przyk³ad z mojej sesji: W tempie allegro BG pokonali bandê orków. Przechodzê na adagio: tryumfalny powrót do wioski, gdzie trzymam ich jaki¶ czas, pozwalaj±c nacieszyæ siê zwyciêstwem i wdziêczno¶ci± mieszkañców. Odpowiedni dobór postaci t³a pozwoli im u¶wiadomiæ sobie jak wielkie dobro uczynili.

Anakin pozabija³ tych, którzy wiêzili jego matkê. Ona chyba umar³a w jego ramionach (nie pamiêtam dok³adnie). To by³ pierwszy krok na drodze ku ciemnej stronie. Zdecydowane, ponure allegro. Potem jednak dostojne, pe³ne bólu i d³ugie adagio. Tego nie by³o.

Poza tym uwa¿am, podobnie jak Shirak, ¿e przemianê charakteru trzeba roz³o¿yæ jednak na kilka sesji. Rozumiem, ¿e nie jest to uzgodnione z graczem, tylko prawem MG, stwarzasz mu fabularne podstawy do takiej przemiany. Musi wiêc mieæ czas do namys³u i, je¶li ten pomys³ zaakceptuje, na dokonanie przemiany. Potem jeszcze musi mieæ ostateczn± szansê wyboru, ale ju¿ w tempie allegro. :mrgreen:

Na koniec zostawi³em przyk³ad kiczowatej, lecz piêknie zrealizowanej przemiany z innego filmu. Play it again, Sam... :P

„Producenci "Casablanki" zastanawiali siê do ostatniej chwili nad fina³em: czy Bergman powinna zostaæ z Bogartem, czy z Laszlo? Ale gdy nakrêcono próbnie, jako pierwsz±, scenê rozstania Bogarta i Bergman, wypad³a ona tak dobrze, ¿e j± zostawiono. Ta niepewno¶æ producentów co do zakoñczenia ¶wiadczy, jak bardzo film by³ sfabrykowany.”

I gdyby teraz z naszej perspektywy, spojrzeæ wstecz na niepewno¶æ producentów, to chyba pierwszym wra¿eniem by³oby uznanie dla mistrzostwa scenariusza. Bohaterowie mieli czas na przemy¶lenia. Fina³owa scena na lotnisku mog³aby wygl±daæ zupe³nie inaczej. Uczuciowa prawda?

http://www.merlin.com.pl/HTML/83-60000-06-9.html

W ka¿dym razie: mistrz musi potrafiæ wp³ywaæ na uczucia graczy. Wtedy chyba sesje s± udane. Traktuje ich jako aktorów i jednocze¶nie jak widzów, dawkuj±c odpowiednio ka¿dy rodzaj postrzegania gry. Przemiana aktora jest ³atwa, jako widza znacznie trudniejsza. :|

Adi
 
Thomas Percy
Wyróżniony
Wyróżniony
Posty: 2969
Rejestracja: śr lip 03, 2002 11:50 am

ndz lis 06, 2005 11:42 am

Dziękuję za odpowiedzi, cenne same w sobie, ale wkradło się w naszą rozmowę nieporozumienie.
To nie BG ma ulec przemianie tylko BN z udziałem BG.
W skłonienie gracza do zmiany charakteru postaci (ale tego prawdziwego, a nie zaznaczonego w rubryczce alignment) przez DMa w ogóle nie wierzę.

Dlaczego się rozdrabniam na jakimś BNem?
1. Bo po prostu jestem ciekaw, czy na sesji, w niesprzyjających warunkach (jak zauważyli Shirak i Adi) będę potrafił to przeprowadzić wiarygodniej niż Lucas.
2. Bo to nie byle BN. To najważniejszym BN w całym BIRTHRIGHT, taki bez którego saga BIRTHRIGHT się kończy (tak jak Śródziemie bez Saurona staje się nudne) - Gorgon, Raesen Czarny Książę.

Historia jak dotąd jest taka:

Jest na kilkadziesiąt lat przed końcem dawnej ery.
Cywilizowanym światem włada zły bog-imerator Azrai.

Ojciec dwóch bogów nowej ery – Andus został wysłany przez Azraia na czele pięciu sformowanych z dysydentów i niepokornych duchów legionów z samobójczą misją stłumienia endemicznego buntu w północnej, barbarzyńskiej prowincji. Andus – militarny geniusz z pomocą swego syna Raesena dokonał niemożliwego. Powstała prowincja Andu, nazwana na cześć nowego tetrarchy i hegemona. Aby zapobiec kolejnym powstaniom, Andus ożenił się z królewną podbitego pogańskiego plemenia, płodząc Haelyna i Roele’a. Pierworodny syn Andusa i Kolebki Życia (w imperium Azraia nie było pojęcia rodziny tylko rodzaj obowiązkowych domów publicznych tak właśnie zwanych) – Raesen w imię racji stanu, został odsunięty od dziedziczenia, co było początkiem jego przemiany w Gorgona.

Obrazek

Raesen był nauczycielem braci i legatem. Ponieważ protestował przeciw barbaryzacji dworu i brataniu się z podbitymi, nie został wtajemniczony w przyjęcie nowej wiary przez Haelyna i Roele’a, a Ruornil (bóg magii z nowej ery, w omawianym czasie mag nadworny braci, dla Raesena kolejny przybłęda z innego klanu) co rok poddawał jego wierność magicznej kontroli. Pewnej jesieni, podejrzewając że nie przejdzie upokorzającego badania, uciekł z domu, zostawiając list z wyjaśnieniem, że zostaje błędnym rycerzem, by dowieść rodzinie swej wartości. Jeździł po Andu, zabijał smoki, wspierał potrzebujących, dziwnym trafem głównie konserwatystów, a szczególnie tych wpływowych. Jeden z nich – starzec-arystokrata oddał mu córkę i władzę nad hrabstwem (stąd Gorgon ma czarny herb z ziejącym czerwonym smokiem zamiast dwugłowego legionowego orła). Zawierając małżeństwo z wrogiem, Raesen w przewrotny sposób nawiązał do tradycji ojca.

Po śmierci Andusa, Raesen wrócił do Urbi Maris i choć tak naprawdę był liderem opozycyjnego obozu politycznego, zażądał odpowiedzi na swój pożegnalny list. Haelyn i Roele’a nadali bratu tytuł Czarnego Księcia i pozornie przyjęli go na łono rodziny, w sprawy najważniejsze jednak nie wtajemniczając.

Po śmierci Andusa, tetrarchą został Haelyn, który sekretnie przyjął wyznanie podbitego ludu, a nakazane represje wobec wiernych Anduirasa wykonywał pozornie. Azrai – jako bóg wiedzący, kto go wyznaje – nie dał się nabrać. Wyznaczył prowincji ultimatum: „10 lat bez powstania i pozwolę wam kontynuować eksperyment spoufalania się z barbarią; jeden bunt i wejdą legiony”. Pan Mroku nie myślał dotrzymać słowa. Jego agitatorzy już organizowali bunt, a jego legiony formowały się na granicy.

Dwaj przyszli bogowie i Raelus Magnus zdecydowali się opuścić imperium i uciec wraz z całym narodem przez groblę, za limes na barbarzyński kontynent Cerilia.
 
Adi Cherryson
Wyróżniony
Wyróżniony
Posty: 567
Rejestracja: ndz paź 20, 2002 1:47 am

Zimna kalkulacja

pn lis 07, 2005 12:28 am

Przeczyta³em Twoje wyja¶nienia i z przyjemno¶ci± obejrza³em mapkê. Postarm siê skre¶liæ kilka s³ów na temat moich w±tpliwo¶ci.

Nie za bardzo rozumiem obecn± sytuacjê Raesena. Po ¶mierci ojca jawi mi siê jako naturalny sojusznik boga-imperatora Azrai. Jego dwaj przyrodni bracia chc± uniezale¿nienia Andu od Imperium. Jeden z nich Raelus Magnus nawet opuszcza prowincjê. Czego chce zatem Raesen?

Je¶li pragnie w³adzy, powinien sformowaæ na w³asny koszt kilka legionów i zaatakowaæ od strony grobli wojska Haelyna, gdy Azrai uderzy.

Przypomina mi to sytuacjê m³odego Pompejusza, gdy w 83 pne w Rzymie rozesz³a siê wie¶æ, ¿e Sulla wraca do Italii. Porzuci³ swoje dotychczasowe stronnictwo Mariusza, które i tak go nie akceptowa³o, ze wzglêdu na problemy z jego ojcem. Gdy dotar³ do Rzymu Sulla ju¿ by³ panem sytuacji, powita³ go jednak jak najlepszego sojusznika, choæ legiony Pompejusza zosta³y stworzone nielegalnie, by³ tylko zwyk³ym obywatelem. Sulla uczyni³ go natychmiast jednym ze swoich dowódców. Chyba Appian pisze, ¿e Sulla zawsze wstawa³ lub zdejmowa³ nakrycie g³owy, gdy pojawia³ siê Pompejusz. By³o to wyj±tkiem, gdy¿ nie zwyk³ oddawaæ ho³dów nawet najbardziej znamienitym osobom.

Nie wiem te¿ jakie s± relacje miêdzy Azrai'em i Raesenem. Czy utrzymuj± jaki¶ kontakt?

W sumie chyba Raesen nie ma innego wyboru, ni¿ przy³±czenie siê do Azrai, bo jego bracia odmawiaj± mu powo³anie siê na ³±cz±ce ich wiêzy krwi. Ale wtedy to ¿adna przemiana, tylko zimna kalkulacja. :?:

Adi
 
Thomas Percy
Wyróżniony
Wyróżniony
Posty: 2969
Rejestracja: śr lip 03, 2002 11:50 am

Re: Zimna kalkulacja

pn lis 07, 2005 10:08 am

<!--QuoteBegin-Adi Cherryson+-->
Adi Cherryson pisze:
<!--QuoteEBegin-->W sumie chyba Raesen nie ma innego wyboru, niż przyłączenie się do Azrai, bo jego bracia odmawiają mu powołanie się na łączące ich więzy krwi. Ale wtedy to żadna przemiana, tylko zimna kalkulacja. :?:

Dziękuję, że zasygnalizowałeś problem. Rzeczywiście wygląda na to, że to bracia są spiritus movens zła, oni odrzucają Raesena, nie dają mu szansy, tak naprawdę nie mają uczuć. Mają do niego stusunek jak Sam do Golluma. I trudno tu mówić o przemianie.
Wniosek: bracia powinni dać Raesenowi szansę, wbrew wszystkiemu w imię pokrewieństwa zaufać i... podłożyć się.
<!--QuoteBegin-Adi Cherryson+-->
Adi Cherryson pisze:
<!--QuoteEBegin-->Nie wiem też jakie są relacje między Azrai'em i Raesenem. Czy utrzymują jakiś kontakt?

Teść Raesena, ten stary hrabia który oddał mu córkę, władzę i uczył go magii - to przebrany Azrai.
W tej chwili Raesen o tym nie wie, bardzo szanuje tego człowieka, kocha jego córkę. Chcę by przemiana dokonała się właśnie w taki sposób, że np. umierający (np. śmiertelnie zraniony podczas buntowniczej bitwy z braćmi) hrabia (jak Jacek Soplica) wyzna Raesenowi kim jest, a ten mimo to podniesie jego sztandar.

W oryginal Brt Raesen traci też tę żonę - brzemienną Syllandarę.

<!--QuoteBegin-Adi Cherryson+-->
Adi Cherryson pisze:
<!--QuoteEBegin-->Nie za bardzo rozumiem obecną sytuację Raesena. Po śmierci ojca jawi mi się jako naturalny sojusznik boga-imperatora Azraia. Jego dwaj przyrodni bracia chcą uniezależnienia Andu od Imperium. Jeden z nich Raelus Magnus nawet opuszcza prowincję. Czego chce zatem Raesen?


Ideologia imperium boga-imperatora wygląda tak:

Azrai to krew boża.
Jego imperium to Królestwo Niebieskie wcielone. Nie ma innego Nieba. Tylko tu i teraz.

Tetrarchowie Azraia (jego wybrańcy) są zrodzeni z tej krwi.
Mieszanie tej krwi ze zwykłymi ludźmi (niewolnikami) to zbrodnia przeciw krwi, rasie i grzech przeciw bogu.

Tylko posiadacze krwi Azraia są w stanie tworzyć cywilizację jako jedyny lud osiadły.
Niewolnicy, elfy, gobliny itp. są koczownikami, rabusiami niezdolnymi do tworzenia cywilizacji, niejednokrotnie ogłupionymi przez fałszywych bogów i ich kłamliwe idee typu współczucie, miłość, wolność sumienia.
Wspieranie ich to sypanie piasku w żarna postępu, a do tego nakłaniają kapłani bałwanów.
Powołaniem wybrańca Azraia jest panować nad niewolnikami jak smok, ograniczyć ich liczebność, zniewolić ich, bo tylko jako niewolnicy pod odpowiednim kierunkiem będą w stanie służyć idei postępu, a nie szkodzić mu.

Raesen wierzy w te idee (co za nazi). :twisted:

Tak wygląda sytuacja po prawie 1400 latach:
Obrazek

Kto jest online

Użytkownicy przeglądający to forum: Obecnie na forum nie ma żadnego zarejestrowanego użytkownika i 0 gości