Zrodzony z fantastyki

 
Kiaryn'Veil Duskryn
Fantastyczny dyskutant
Fantastyczny dyskutant
Posty: 2940
Rejestracja: wt lip 01, 2003 11:17 am

czw gru 15, 2005 10:26 pm

Wystarczy³o jedno spojrzenie na p³on±c± stajnie, by zdac sobie sprawê z tego, i¿ swych wierzchowców nie odzyskacie. Uczucie to potêgowa³ jeszcze bardziej widok nale¿±cego niegdy¶ do Seleny rumaka, który le¿a³ przed budynkiem, z wnêtrzno¶ciami wywalonymi na zewn±trz.

Trupy za¶ siê zbli¿y³y... i zaczê³y biec. Bieg³y nie gorzej, ni¿ za ¿ycia. A niektóre nawet i szybciej. Tym razem jednak nie mieli¶cie co liczyæ na wrodzone niektórym ludziom poszanowanie ¿ycia. ¯aden z nich nie powie "Witam", ani te¿ nie zapyta "kim jeste¶cie?". Nie byli to ju¿ jednak ludzie. Jedyne, czego chcieli, to waszej krwi. Waszych cia³. Na tle buzuj±cego ognia, biegn±ca w wasz± stronê horda martwiaków wygl±da³a niczym piekielna armia... Ich przeci±g³e wycie dobieg³o do waszych uszu, sprawiaj±c, i¿ poczuli¶cie przebiegaj±ce wam po plecach ciarki...
 
Eleanor
Stały bywalec
Stały bywalec
Posty: 268
Rejestracja: śr kwie 05, 2006 8:32 pm

czw gru 15, 2005 11:08 pm

Elisa Bright

Elisa widząc biegnące trupy zawołała do Sarisa:
- Niewidzialność dla nieumarłych! Zajmij się sobą i Bernadette, ja resztą! Verel, Daire de Ville zbliżcie się do mnie!
Kapłanka szybko przyłożyła ręce do piersi, wymówiła słowa modlitwy i dotknęła po kolei mężczyzn.
- Jeśli czar się powiedzie będziecie przez jakiś czas niewidzialni dla głupich zombi! Uciekajcie w przeciwnym kierunku niż konie! Gdyby nie udało się to wcześniej, to potkamy się w tamtej wiosce!
Kobieta odwróciła się do Danyella – Czy mógłbyś zabrać naszą piękną wampirzycę, ja jeśli Amadaros się zgodzi ja pojadę razem z nim. Powinniśmy może skierować się na zombi, by ich trochę zdezorientować i dać szansę ucieczki piechurom. Jeśli nie macie nic przeciwko to radziłabym się pośpieszyć!
 
Arte__
Stały bywalec
Stały bywalec
Posty: 277
Rejestracja: pn sie 30, 2004 1:32 pm

czw gru 15, 2005 11:23 pm

Amadaros

Sytuacja komplikowa³a siê. Maszeruj±ce dotychczas umarlaki znacznie przyspieszy³y zanosz±c siê wyciem. ~W koñcu co¶ siê dzieje.~ Pomy¶la³ mê¿czyzna kiedy kobieta zaczê³a rzucaæ czary na cz³onków swojej grupy.

Wyci±gn±³ w jej kierunku praw± d³oñ pomagaj±c wsi±¶æ jej na czarnego wierzchowca. -Usi±dziesz przedemn±. Odrzek³. Nie patrz tak na mnie. Doda³ pospiesznie gdy spostrzeg³ jej spojrzenie. -Mam p³aszcz i przeszkadza³by w skutecznej ucieczce.
Kiedy kobieta usadowi³a siê w siodle i wskaza³a wojownikowi drogê, ten popêdzi³ wierzchowca.
 
Awatar użytkownika
malahaj
Stały bywalec
Stały bywalec
Posty: 478
Rejestracja: pn kwie 18, 2005 10:59 pm

pt gru 16, 2005 12:00 am

Danyell

Danyell spojrzał na „naszą piękna wampirzyce” po słowach kapłanki. Piękna czy nie to w końcu krwiopijca. Być może w innych okolicznościach zastanowiłby się dobrze zanim zgodziłby się na wspólną jazdę z wampirem, ale horda żywych trupów, która biegła w ich kierunku nie sprzyjała dłuższemu rozważaniu planu Elisy. ~~ Tu zombi, a tam wampirzyca. Chyba nie uniknę dzisiaj bliższego zapoznania z martwymi. ~~ pomyślał elf wsiadając na konia. ~~ Byleby do nich nie dołączyć... ~~

- Wsiadaj i trzymaj się mocno. - powiedział szybko, podjeżdżając do Seleny, jak mu przedstawiono wampirzyce. - I rozglądaj się po dachach za swoją koleżanką, żeby nam nie spadła na głowy. - Danyell wyciągał dłoń do kobiety chcąc jej pomóc wsiąść na konia. Lepiej byłoby dla niej żeby nie zastanawiała się zbyt długo.
 
Dalamar Velkyn
Fantastyczny dyskutant
Fantastyczny dyskutant
Posty: 1898
Rejestracja: ndz gru 12, 2004 6:52 pm

pt gru 16, 2005 12:34 am

Selena Vrath

Spojrza³a niepewnie na Daire'a. Nie chcia³a go opuszczaæ. On by³ gwarantem jej bezpieczeñstwa. Czu³a, ¿e wszyscy inni chcieli siê tylko jej pozbyæ. Szczególnie Saris. Jednak¿e horda zombich która w³a¶nie przyspieszy³a kroku zmieni³a jej zdanie. Je¶li mia³a zgin±æ to lepiej nie z powodu gnij±cych cia³ które w³a¶nie do nich bieg³y. Spojrza³a na konia, swoj± sukniê, znowu konia. Mo¿e i w niej przyjecha³a, ale czy bêdzie siê da³o w niej uciekaæ? K³us i galop znacznie siê ró¿ni³y. Nie czekaj±c d³ugo, wbi³a ostrze miecza w ziemie tu¿ przy swojej nodze, zahaczaj±c przy tym o krawêd¼ sukni. Ju¿ i tak by³a zniszczona. Szybko schyli³a siê, i szybkim ruchem rozdar³a materia³ przykrywaj±cy jej drug± nogê. Znów chwyci³a za miecz, i z pomoc± Danyella zgrabnie wskoczy³a na konia. Jedn± d³oni± chwyci³a go w pasie, w drugiej za¶ pewnie trzyma³a zdobyte ostrze. By³a teraz zdana na ³askê tego elfa. W ka¿dym razie by³o to lepsze ni¿ spotkanie hordy zombich twarz± w twarz.
 
Awatar użytkownika
The Prophet
Zespolony z forum
Zespolony z forum
Posty: 1044
Rejestracja: ndz lip 04, 2004 7:10 pm

pt gru 16, 2005 7:58 am

Lucian Lazarus

Oczy zaszły mu krwistoczerwoną mgłą, zaś ciało drgnęło spazmatycznie. Zaciskając zęby, zwrócił się w stronę swych stojących na dziedxińcu kompanów. Czuł niepohamowany gniew, chęć zabijania i pławienia się w krwi tych tam. Swoją kuszę wycelował w Daire'a. Lukas będzie zadowolony. Cicho wypalił z broni, po czym już z wcześniej wyszarpniętym mieczem, rzucił się nadzwyczaj szybkim biegiem w stronę swych niedoszłych kompanów. Wiedział że musi zabijać, mordować, pić krew. Zaś w szczególności krew Daire'a. Dla Lukasa. Dla jego szczęścia. Gdzieś w głębinach swego targanego szaleństwem umysłu, Lucian usłyszał cichy głos swego żywego jeszcze skrawka duszy, który cicho zamartwiał się tym, co zamierzało zrobić jego opętane ciało. Łagodna dusza mieszkająca w byłym strażniku chciała powstrzymać ożywione ciało, od tego, czego robić nie zamierzała. Na próżno jednak.

Ostatnią przytomną myślą Luciana, była myśl kierowana ku odkupieniu, ku temu czego nie zazna, gdy zabiją go jego towarzysze A zginie na pewno, wzięty za bezmyślnego sługę atakujących wioskę wampirów. Nie takiej śmierci pragnął Lucian.... Po chwili jednak przestał myśleć racjonalnie, zaś cały jego obraz świata rozmył się we wściekłej czerwieni, a do jego uszu dobiegało każde pojedyncze bicie serca każdej osoby stojącej na placu. Jego zaś zadaniem było te serca uciszyć na zawsze. W pełni ogarnął go krwawy szał i z wyszarpniętym mieczem, Lucian rzucił się za wystrzelonym przez siebie bełtem, w stronę Daire'a.
 
Kiaryn'Veil Duskryn
Fantastyczny dyskutant
Fantastyczny dyskutant
Posty: 2940
Rejestracja: wt lip 01, 2003 11:17 am

pt gru 16, 2005 10:30 am

¦wist be³tu... d¼wiêk niemal równie z³owieszczy, co wycie nieumar³ego. Wystrzelony nieznan± rêk± pocisk otar³ siê o p³yty daire'owej zbroi, nie czyni±c rycerzowi ¿adnej krzywdy. Jednak¿e to, co siê sta³o zaraz potem przerazi³o nawet was... Dos³ownie znik±d, szybka niczym drapie¿ny kot sylwetka skoczy³a na Danyella, zwalaj±c go z konia na ziemiê. Sp³oszone zwierzê popedzi³o naprzód, stracaj±c Selenê, która niemal nie podzieli³a tego samego losu, co elf. Niemal. Jej uzyskany po ¶mierci niemartwy refleks umo¿liwi³ jej w porê zamortyzowanie upadku. Bernadette zapiszcza³a lêkliwie, chowaj±c siê za Sarisem. Tymczasem napastnik - blondw³osy wampir o czerwonych, postrzêpionych oczach - doby³ swego miecza i rzuci³ siê na stoj±cego najbli¿ej Cervantesa. Ich ostrza skrzy¿owa³y siê, choæ na twarzy de Ville'a widaæ by³o wysi³ek, z jakim musia³ zmagaæ siê z nieludzk± si³± swego przeciwnika. I wówczas sta³a siê znów rzecz zgo³a nieoczekiwana. Stoj±cy nieopodal Daire, i tak ju¿ nie na ¿arty zdziwiony zaistnia³± sytuacj±, zosta³ zaatakowany przez... Luciana...

Walka trwa³a. Tymczasem zmierzaj±ce w wasz± stronê ¿ywe trupy zbli¿a³y siê nieuchronnie, wielkimi krokami, w biegu pokonuj±c dziel±cy was dystans...
 
Eleanor
Stały bywalec
Stały bywalec
Posty: 268
Rejestracja: śr kwie 05, 2006 8:32 pm

pt gru 16, 2005 11:23 am

Elisa Brigh

Siedząca przed Amadarosem Elisa uważnie śledziła przemieszczających się nieumarłych, gdy kątem oka dostrzegła biegnącą w kierunku Daire'a postać Lucjana. Widziała szaleństwo i rządzę mordu w jego oczach. Odwróciła się do siedzącego za nią łowcy i wskazując mu byłego strażnika powiedziała:
- Musimy go powstrzymać zanim dobiegnie do reszty, oni nie mogą walczyć, bo czar zostanie przełamany! Zajedź mu drogę!
Kapłanka wyjęła z zawieszonej na ramieniu torby dwie buteleczki i odkręciwszy je odwróciła się w kierunku Lucjana.
W tym momencie jakaś białowłosa postać zrzuciła z konia Danyella i Selene i zaatakowała Cervantesa.
“No to czar diabli wzięli!” - pomyślała zrezygnowana kobieta. Oni nie dadzą rady uciec, a ona nie zamierzała ich tak zostawiać. Spojrzała na mężczyznę za nią:
- Więc jak? szarżujemy na te zombi? Może uda się ich choć na chwilę powstrzymać! - w jej oczach jaśniała determinacja i wiara. Postanowiła, że jeśli ma tutaj zginąć zabierze za sobą jak najwięcej żywych trupów!
 
Awatar użytkownika
Widz
Zespolony z forum
Zespolony z forum
Posty: 1215
Rejestracja: śr gru 17, 2003 8:46 pm

pt gru 16, 2005 11:36 am

Daire

Lucian... teraz bezmyślna bestia, wcześniej niewiele wiecej. Jak można bowiem nazwać strażnika, który przygląda się biernie podczas rzezi sojuszników? Albo ignoruje rozkazy dowódcy? Musiał przyznać, że nigdy nie widział możliwości szermierczych tej cholery, zawsze wyręczał się kuszą, teraz jednak miał możliwość. Zaskoczony nagłym atakiem, przyklękajac i tarcza odbijając pierwszy cios. Wstał niemal natychmiast, samemu atakując.

-Saris, Elisa spróbujcie powstrzymać na chwile zambich! Verel, Selena pomóżcie mi, Danyell, Amadaros do de Villa! Pamiętać o wodzie, nie rozpraszać się! Wykończmy ich szybko!

Natarł z całą zawziętością i siłą na jaką było go stać. Lucian tu legnie, wraz z resztą martwych. Na wieki! Kelemvorze, dodaj mi sił w tej potyczce, niech twoi odwieczni wrogowie obrócą się w proch!
 
Dalamar Velkyn
Fantastyczny dyskutant
Fantastyczny dyskutant
Posty: 1898
Rejestracja: ndz gru 12, 2004 6:52 pm

pt gru 16, 2005 12:11 pm

Selena Vrath

Usiad³a wygodnie za Danyellem, i ju¿ mia³a go obj±æ w pasie aby lepiej siê trzymaæ gdy nagle co¶ przemknê³o przed jej oczami zabieraj±c elfa ze sob±. Nag³a utrata punktu zaczepienie zrzuci³a Selenê z konia, jednak¿e to co mog³o siê skoñczyæ z³amaniem karku albo czym¶ jeszcze gorszym, zosta³o zredukowane do miêkkiego upadku dziêki refleksowi wampirzycy. Przeturla³a siê trochê po ziemi aby z³agodziæ uderzenie i wyl±dowa³a na plecach.

~~Teraz to ju¿ nie chce wiedzieæ jak wygl±dam~~ przemknê³o jej przez my¶l.

M³oda szlachcianka le¿a³a na ziemi wbijaj±c wzrok w niebo. Suknia, podarta z jednej strony, praktycznie przykryta warstw± b³ota i ¶niegu ne przypomina³a ju¿ sukni, lecz raczej jaki¶ skrawek zniszczonego materia³u. Wampirzyca zamknê³a oczy. Chcia³a aby wszystko to siê skoñczy³o. By³a zmêczona. Zmêczona walk±. Zmêczona byciem martw±. Z zamkniêtymi oczami czeka³a na to co przyniesie los.
 
Gantolandon__
Zespolony z forum
Zespolony z forum
Posty: 628
Rejestracja: śr lis 13, 2002 10:18 pm

pt gru 16, 2005 12:21 pm

Saris

Rzuci³ czar wpierw na Bernadette, potem na siebie. Nigdy wcze¶niej nie musia³ u¿ywaæ tej modlitwy, nie by³o takiej potrzeby - ale teraz dziêkowa³ Ilmaterowi, ¿e w³a¶nie j± miêdzy innymi mu zes³a³. Jak dobrze pójdzie, ¿aden nieumar³y ich nie zauwa¿y.

Sta³o siê jednak co¶ nieprzewidzianego. Za¶wiszcza³ be³t, po czym jaki¶ wampir rzuci³ siê na de Ville'a. Zaraz po tym z cienia wyskoczy³ kolejny, w którym kap³an rozpozna³ Luciana. Oczy rozszerzy³y siê Sarisowi ze zgrozy, bo zda³ sobie sprawê, jaki los ich czeka, je¿eli t± walkê przegraj±. Tymczasem jednak trupy zbli¿a³y siê coraz bardziej.

- Saris, Elisa spróbujcie powstrzymaæ na chwile zambich - odezwa³ siê Daire.

~ Niby jak, do cholery? - westchn±³ w duchu kap³an spogl±daj±c na nadci±gaj±c± hordê. Przypomnia³ sobie jednak o Lucianie i Selenie. Wyci±gn±³ wiêc ¶wiêty symbol do przodu, który znowu zaja¶nia³. Mia³ nadziejê, ¿e sam jego widok wystarczy, ¿eby chocia¿ trochê spowolniæ martwiaki.
 
Dark Wolf
Stały bywalec
Stały bywalec
Posty: 301
Rejestracja: ndz kwie 11, 2004 10:12 pm

pt gru 16, 2005 12:28 pm

Verel

I tyle po planie. Dwa wampiry i wszystko szlag trafi³, na nie najwyra¼niej zaklêcia Elisy nie dzia³a³y. Dosz³y do niego jej s³owa o szar¿y na zombi. Zwalczy³ chêæ pobiegniêcia za kap³ank± i powstrzymania jej, na wierzchowcu by³a bezpieczniejsza, ni¿ tutaj na ziemi. I tak ¶mieræ zbli¿a³a siê wielkimi krokami nadludzko szybkich zw³ok. Blond w³osy wampir powali³ na ziemiê Danyella i teraz szykowa³ siê do zabicia Carvantesa. A drugi krwiopijca... najwyra¼niej Lucianowi nigdy nie by³o dane dojechaæ do miasta, a zabrak³o mu woli by dokonaæ tego co Selena. Czy wszystkim im by³o dane umrzeæ i zostaæ wampirami czy zombi? Jedno spojrzenie na Elisê wystarczy³o mu za odpowied¼. Nie, nie zgin± tutaj, nie pozwoli na to. Nie teraz, gdy jego ¿ycie w reszcie by³o co¶ warte. Uciekn±, ale wszystko po kolei.
Stan±³ po prawicy rycerza, a jego ostrze do³±czy³o do dwóch krzy¿uj±cych siê mieczy. We dwóch odepchnêli miecz stra¿nika, podczas gdy lewa rêka marynarza wyci±ga³a zza pasa nó¿. Broñ ¿adna na wampira, ale wystarczaj±ca do parowania ciosów na niego jak i na Daire'a.
~I tyle po niewidzialno¶ci~ pomy¶la³ jeszcze, gdy natarli ramiê w ramiê na potwora.
 
Kiaryn'Veil Duskryn
Fantastyczny dyskutant
Fantastyczny dyskutant
Posty: 2940
Rejestracja: wt lip 01, 2003 11:17 am

pt gru 16, 2005 12:59 pm

Podwójne natarcie walcz±cych ramiê w ramiê Verela oraz Daire'a przyt³oczy³o nawet i wzmocnionego wampirz± si³± Luciana. Nieumar³y stra¿nik cofn±³ siê do ty³u, wci±¿ jednak zrêcznie paruj±c wyprowadzone przez jego by³ych kompanów ataki. Wtedy w³a¶nie bia³e ostrze Leshama prze¶lizgnê³o siê pod gard± krwiopijcy i wbi³o siê mu bole¶nie pod ¿ebra.

~~ A jednak... ból wci±¿ nie jest mi obcy... - stwierdzi³ smutno Lazarus, odskakuj±c do ty³u. W tym samym momencie znajduj±cy siê za nim p³on±cy dom zawali³ siê, wzniecaj±c do góry feeriê ogników.

Miotaj±cy siê ko³o walcz±cych, wymieniaj±cy uderzenia Cervantes oraz blondw³osy wampir zdawali siê nie zwracaæ nawet uwagi na to, co siê wokó³ nich dzia³o. "Bia³y Tygrys" oraz jego zamorski towarzysz broni nie do koñca wiedzieli, czy te¿ pojawiaj±ce siê na ich cia³ach rozciêcia zawdziêczali wiruj±cej we w¶ciek³ym tañcu wampirzej klindze, czy te¿ nierozwa¿nym, zamaszystym zamachom de Ville'a.

Wtedy w³a¶nie martwiacza fala ogarnê³a niemal zewsz±d Sarisa oraz stoj±c± za nim, krzycz±c± Bernadette... Widzieli¶cie, jak kap³an, z roszszerzonymi oczyma, ginie razem ze s³u¿k± w t³umie ciemnych, gnij±cych sylwetek, ostatnim wysi³kiem woli trzymaj±c w górze b³yskaj±cy symbol swego boga...

T³um ¿ywych trupów otoczy³ równie¿ i siedz±c± na koniu Elisê oraz Amadarosa. Bia³ow³osa kobieta nie zauwa¿y³a nawet, kiedy znalaz³a siê na ziemi, rozszarpywana przez zêby i pazury zombich! Rubin na mieczu wci±¿ siedz±cego na siodle ³owcy zab³ys³ w tym momencie intensywnym ¶wiat³em, obracaj±c w py³ trzech napieraj±cych w pobli¿u nieumar³ych. Niemartwych jednak by³o znacznie wiêcej ni¿ trzech... Nie minê³a sekunda, jak Amadaros, pod wp³ywem przewa¿aj±cych si³ przeciwnika, upad³ tu¿ pod drzwi pobliskiego budynku, z którego bucha³y raz po raz ¶mierciono¶ne p³omienie.

Jakby przeczuwaj±c zbli¿aj±cy siê koniec, Daire oraz Verel zaszar¿owali gniewnie na Luciana, zasypuj±c swego niedosz³ego kompana gradem potê¿nych ciosów, z których wiêkszo¶æ dosiêg³a swego celu. Brocz±cy krwi± z wielu ran na swej bladej skórze Lazarus widzia³ ju¿ przed swymi oczyma s±dne oblicze Kelemvora... Czy tak przyjedzie mu tu zgin±æ? Jako zdrajca, z r±k swego w³asnego, by³ego pana?
 
Awatar użytkownika
malahaj
Stały bywalec
Stały bywalec
Posty: 478
Rejestracja: pn kwie 18, 2005 10:59 pm

pt gru 16, 2005 2:20 pm

Danyell

Tylko zdążył powiedzieć do Seleny o wampirach spadających z dachów, jak już miał jednego na głowie. W następnym momencie miał bolesne spotkanie z podłożem. Zmielił w ustach przekleństwo wstając i dostrzegł kolejnego przeciwnika atakującego Dairea. ~~ Jeszcze jeden wampir? Co to #&^%*, jakiś zjazd rodzinny?~~ Spojrzał w stronę swojej niedawnej pasażerki. Wampirzyca leżała na ziemi nie ruszając się. Ranna? Przecież skoro jemu się udało jakoś się nie połamać to jej też powinno. W dwóch krokach elf by już przy niej. Szybkim, stanowczym ruchem postawił kobietę na nogi.

- Wstawaj! On potrzebuje twojej pomocy! -

Dobrze zinterpretował gest zbrojnego i Seleny z przed kilku sekund? Miał nadzieje, że tak, chociaż nie za bardzo widział, czego można się spodziewać po wampirze. Obok siebie słyszał głos Dairea wykrzykującego rozkazy. A właśnie, rozkazy. Elf nie oglądając się już na Selene miał zamiar je wykonać, kiedy zjawili się truposze zalewając wszystko masą zbitych, żądnych krwi ciał. Danyell zobaczył ściąganą z czarnego wierzchowca Elisę. Po chwili również Amadaros wylądował na ziemi. Sarisa i dziewczyny też już nie było widać spod kłębowiska martwych ciał. Rozkazy Dairea mocno straciły na aktualności...

Rozgrzane buchającymi zewsząd płomieniami powietrze wioski, nie zauważony przez nikogo w ferworze walki przeszył furkot wyciąganych za pleców dwóch krótkich ostrzy. Pierwszemu zwyczajnie uciął łeb, zamaszystym cięciem. W kolejnym ruchu ukrócił mordercze zapędy kolejnego martwiaka. A konkretnie to ukrócił je o pazurzastą rękę, którą próbował te zapędy wprowadzić w życie. Dźwięk pękającej pod drugim ostrzem czaszki obwieścił, że jej właściciel wreszcie przestanie się zachowywać jak nie przystało na szanującego się lokatora cmentarza. Dwa ostrza wirowały z zawrotną prędkością, kiedy Danyell torował sobie drogę do Elisy. De Ville musi radzić sobie sam. Nie przyjechał tu po to, aby ratować obcych sobie ludzi. Kolejna zdeformować głowa odpadała od korpusu nieumarłego. Przestał zwracać uwagę na cokolwiek, poza szlachtowaniem kolejnych przeciwników i ciągłym parciem do przodu. Elf poczuł na sobie krew. Własną? Tamtego? Nieważne, byle do przodu. Byle zdążyć...
 
Eleanor
Stały bywalec
Stały bywalec
Posty: 268
Rejestracja: śr kwie 05, 2006 8:32 pm

pt gru 16, 2005 3:29 pm

Elisa Brigh

Wydarzenia potoczyły się tak szybko, ze kobieta nie zdążyła nawet westchnąć. Jeszcze przed chwilą siedziała na grzbiecie wierzchowca, a w następnym momencie znalazła się w morzu zalewających ją trupów. Jak błysk światła spłynęła na nią wspomnienie podobnej sytuacji sprzed kilku miesięcy: ręce wyciągające się do niej chciwie, szarpiące, raniące. Tylko wtedy dobierała się do niej horda żądnych gwałtu marynarzy, a teraz głodne martwe ciała mieszkańców wioski. W pierwszej chwili ogarnęła ją panika lecz zaraz nadeszło opanowanie i wiara. “Jeśli taki dla mnie przeznaczyłeś los Panie przyjmę go z pokorą” - wewnętrzna modlitwa wypełniła ją spokojem. Kapłanka przypomniała sobie o trzymanych wciąż w dłoniach butelkach z wodą święconą. Gwałtownymi ruchami zaczęła wylewać ją na siebie i wokół, na napierające na nią zombi.
Cały czas jej serce wypełniała wiara i miłość, a z ust płynęła modlitwa o łaskę i opiekę. Moc wiary wypełniała kobietę w być może ostatnich chwilach jej życia.
 
Dark Wolf
Stały bywalec
Stały bywalec
Posty: 301
Rejestracja: ndz kwie 11, 2004 10:12 pm

pt gru 16, 2005 3:36 pm

Verel

Po³±czone si³y marynarza i by³ego Leshama dorównywa³y je¶li nie przewa¿a³y zdolno¶ci nieumar³ego. Czu³ liczne drobne rany na ciele, ale liczy³o siê tylko zabiæ bestiê i utorowaæ sobie drogê ku wolno¶ci. Wtedy us³ysza³ r¿enie umieraj±cego konia. Odwróci³ siê i ujrza³ upadaj±c± na ziemiê Elisê. Widzia³ spróchnia³e zêby i groteskowe ³apy szarpi±ce jej cia³o. Mia³ wra¿enie, ¿e rozpacz i w¶ciek³o¶æ rozedr± mu serce, gdy bieg³ jej na ratunek zostawiaj±c Daire samego z wampirem. Nie mog³a zgin±æ, nie ona. Jedyna mu droga istota na ¶wiecie. Bez niej jego ¿ycie nie mia³o ¿adnego sensu. Dawa³a mu rado¶æ i si³ê by walczyæ ze sob±. Je¶li teraz...
£zy sp³ywa³y mu razem z krwi± po twarzy.

Poczu³ nagle ciep³o. Nie ¿ar pal±cych siê wokó³ budynków, lecz dziwne koj±ce uczucie. Bursztynowy amulet na szyi p³on±³ z³otym ¶wiat³em. Nó¿ wypad³ z rêki. Nim zd±¿y³ dopchn±æ zab³oconej ziemi, w rêku Verela na cienkim rzemyku wisia³ kr±g³y kamyk z zatopionym weñ koniczyn±. Wiedzia³ co trzeba zrobiæ, wiedzia³ od zawsze, tylko nie dopuszcza³ tego do siebie. Nie obchodzi³a go ju¿ cena jak± przyjdzie mu za to zap³aciæ. Liczy³a siê tylko Elisa.
- Pod³e istoty o¿ywione mrocznymi mocami, nios±ce przez ¶wiat nieszczê¶cie, odejd¼cie i giñcie! W imiê Pani Losu, Tymory!

Gdy wypowiedzia³ s³owa pierwszej w swym ¿yciu prawdziwej modlitwy amulet zawirowa³ na jego koñcu otaczaj±c wszystko swym blaskiem. Czyste i jasne ¶wiat³o uderzy³o ze stoj±cego za Danyellem Verela na nieumar³ych. Mo¿e nie wierzy³ w pe³ni w Jej ³askê. Ale czerpa³ moc tak¿e z innego, dalece potê¿niejszego ¼ród³a. Tam by³a jego ukochana...
 
Gantolandon__
Zespolony z forum
Zespolony z forum
Posty: 628
Rejestracja: śr lis 13, 2002 10:18 pm

pt gru 16, 2005 7:26 pm

Saris

Horda otoczy³a go w mgnieniu oka. Ujrza³ ohydne, wykrzywione twarze, wpatruj±ce siê w niego z w¶ciek³o¶ci± i nienawi¶ci±. Odwróci³ siê, szukaj±c drogi ucieczki, stwierdzi³ jednak, ¿e nie znajdzie jej. Otoczyli go.

- Wyci±gnijcie mnie st±d! - wrzasn±³. Nie s³ysza³ jednak odpowiedzi. Wszystko zag³usza³ wrzask zombie, które usi³owa³y go dopa¶æ. Pierwszy ju¿ wyci±ga³ po niego rêkê, ale po chwili cofn±³ j± z wrzaskiem bólu. Usi³owa³ siê wycofaæ, napieraj±cy jednak z ty³u nie dawali mu na to szans, popychaj±c go w stronê kap³ana. Podobnie zdarzy³o siê w przypadku jeszcze kilku truposzy. Panowa³ kompletny chaos. Kap³an nie wiedzia³, co siê dzieje. Ich ryki zag³usza³ jedynie krzyk Bernadette, która, jak sobie u¶wiadomi³, wci±¿ sta³a przy nim. Na szczê¶cie nie zaatakowa³a jeszcze ¿adnego z nich, by³a wiêc dla nich w dalszym ci±gu niewidzialna.

Kap³an skoncentrowa³ siê mocniej. Póki wci±¿ stara³ siê je odepchn±æ, bêd± mieli trudno¶ci z siêgniêciem go poprzez swoich przera¿onych towarzyszy. Dostrzega³ pierwsze oznaki "niezgody", o ile bezmy¶lne martwiaki by³y do niej zdolne. Tylko to sprawia³o, ¿e zachowywa³ spokój. ¦cisn±³ mocniej d³oñ Bernadette, drug± rêk± wyci±gaj±c ca³y czas symbol do przodu. Wiedzia³, ¿e to ich jedyna szansa, je¶li bêdzie siê przebija³ si³± przez t³um, to ju¿ koniec.
 
Kiaryn'Veil Duskryn
Fantastyczny dyskutant
Fantastyczny dyskutant
Posty: 2940
Rejestracja: wt lip 01, 2003 11:17 am

pt gru 16, 2005 7:42 pm

Elisa

Bola³o... tak ciebie bola³o... Nie do koñca do ciebie dociera³o to, co w³a¶nie siê dzia³o. Zamykaj±cy siê nad tob± czarny welon ¶mierci nie zd±¿y³ zasiaæ jeszcze w twym sercu tej osobliwej paniki... Mo¿e tak by³o i lepiej...?

Wtem twój wzrok pad³ na jednego z nieumar³ych, który swymi pobrudzonymi paznokciami wydrapywa³ sobie drogê do wnêtrza twego brzucha. Przypomnia³a¶ sobie... Tu nie chodzi³o ju¿ tylko o ciebie...

Wtedy w³a¶nie nadszed³ ten strach... Nadszed³ fal± tak mocn±, ¿e musia³a¶ z siebie wydaæ jeden, wielki, przera¼liwy ryk. Poczu³a¶, jakby twoja dusza by³a rozdzierana na kawa³ki, zas twe wnêtrze eksplodowa³o przejmuj±cym... zimnem...

---

Grupa

Przejmuj±cy krzyk Elisy rozleg³ siê ponad trzaskiem p³on±cych budynków, ponad wyciem krwio¿erczych trupów oraz brzêkiem ¶cieraj±cych siê orê¿y. Powietrze wype³ni³ krystaliczny d¼wiêk, po którym nasta³o co¶, co mozna by³o jedynie nazwaæ lodowym chaosem... Wokó³ kap³anki rozpêta³ siê istny mro¼ny huragan, kolejno zamra¿aj±c na kamieñ niemal wszystko, co znajdowa³o siê doko³a niej. Wystrzeliwuj±ce z ziemi gigantyczne sople lodu wbija³y siê w waszych martwiaczych przeciwników, mia¿d¿±c ich miêdzy swymi twardymi powierzchniami, lub te¿ nadziewaj±c je na swe ostre koñce niczym nadgni³e szasz³yki. Przypad³szy do ziemi, z niemal nabo¿nym niepokojem czekali¶cie, a¿ to ca³e piek³o siê uspokoi. Tak te¿ siê wkrótce sta³o... Gdy w koñcu wstali¶cie, otrzepuj±c siê z zalegaj±cego na waszych ubiorach oraz zbrojach szronu, waszym oczom ukaza³o siê sk±pane w b³êkicie lodowe miasto... Tak niepodobne do tej buzuj±cej w pomarañczowej ³unie osady sprzed paru minut... Ca³a ulica za¶ wyglada³a niczym jedna, wielka galeria kryszta³owych rze¼b, w których majaczy³y sylwetki zamro¿onych w przeró¿nych pozach zombich... Wia³ przy tym przejmuj±cy wicher, który chlasta³ bezlito¶nie ¶niegiem w wasze zmarzniête twarze... Rozgl±daj±c siê doko³a wnet zauwa¿yli¶cie uciekaj±cych po dachach Luciana oraz jego blondw³osego towarzysza. Gnali w stronê klasztoru, jakby goni³ ich sam diabe³. Diab³em tym za¶ chyba byli¶cie... wy...
 
Awatar użytkownika
Widz
Zespolony z forum
Zespolony z forum
Posty: 1215
Rejestracja: śr gru 17, 2003 8:46 pm

pt gru 16, 2005 10:50 pm

Daire

Skąd do...?! Skąd ten lód? I dlaczego zamarły jedynie zombie? Potężnym zamachem roztrzaskał jednego z nich. Jak się wydawało, najbardziej ucierpieli kapłani, on jednak nie znał się zbytnio nawet na opatrywaniu ran.
-Saris, Elisa żyjecie? Ktoś wie co się stało?
Sam podszedł do leżącej wciąż Seleny. Dotknął lekko jej twarzy, po czym lekko uśmiechnął.
-Nic ci nie jest? Możesz wstać?
Gdy pokiwała twierdząco delikatnie pomógł jej wstać. Delikatnie odgarniając włosy z twarzy pocałował prosto w usta po czym odwrócił się do reszty.
-Jest ich czworo. Trójka tamtych i Lucian, przynajmniej tak wynika z tego co mówiono. Teraz bez wsparcia zombich mamy szanse. Jeśli ktoś ma zamiar wogóle tam iść. No i siły.
Popatrzył na dwójke kapłanów lekko zaniepokojonym wzrokiem.
 
Dark Wolf
Stały bywalec
Stały bywalec
Posty: 301
Rejestracja: ndz kwie 11, 2004 10:12 pm

pt gru 16, 2005 11:04 pm

Verel

Us³ysza³ krzyk Elisy. A potem rozpêta³o siê lodowe piek³o. Zimne od³amki uderza³y go w twarz, gdy dzier¿±cy symbol swej wiary marynarz patrzy³ ku ¼ród³u tej straszliwej mocy. Czu³ przeszywaj±ce do szpiku ko¶ci zimno, zamieniaj±ce ³zy na twarzy w bolesne lodowe drobiny. ¦wiat³o na koñcu rzemyka zamigota³o i zgas³o, gdy ujrza³. Mrok. To by³o jedyne, co widzia³ w miejscu gdzie upad³a Elisa. Pulsuj±ca wszechogarniaj±ca ciemno¶æ, zamykaj±ca siê wokó³ ma³ej z³otej iskierki. Upad³ na ziemiê modl±c siê w duchu do swej Pani o ³askê dla niego i dla niej.

Wszystko skoñczy³o siê równie gwa³townie jak siê zaczê³o. By³ pierwszy który wsta³. Szarpn±³ nog±, wyrywaj±c j± z p³ytkiej warstewki zamro¿onego b³ota i pobieg³ ku kap³ance poprzez las zamarzniêtych trupów. To co ujrza³ by³o niemal równie przera¿aj±ce jak to co wydarzy³o siê przed chwil±. Elisa le¿a³a na lodowym ³o¿u, z którego wyrasta³y ogromne kryszta³owe sople. Jaka¿ to by³a moc! Wiedzia³, ¿e ojciec jej dziecka by³ demonem w ludzkiej skórze, lecz to...
Podszed³ do nieprzytomnej kobiety i zdj±³ j± z czego¶, co z bliska bardziej przypomina³o o³tarz ofiarny ni¿ miejsce spoczynku. Zaniós³ j± w strona reszty grupy i uklêkn±³ obejmuj±c j± ramionami chc±c j± rozgrzaæ. Nie by³ pewny czy sama mog³a byæ zraniona przez ch³ód któremu da³a ¿ycie. Poprzez pokrywaj±c± j± warstwê ¶nie¿nych p³atków nie widzia³ czy nadal by³a ranna czy te¿ si³a która j± ocali³a wyleczy³a równie¿ jej rany. Mimo, to na wszelki wypadek wyszepta³ cich± modlitwê o uleczenie. Ciep³o p³yn±ce przez palce z trudem przebija³o siê przez otaczaj±c± to miejsce gasn±ca, mroczn± aurê. Dopchn±³ delikatnie jej policzka.
- Obud¼ siê ukochana, wróæ do mnie – szepn±³ czule, ale w jego g³osie by³o trudne do wychwycenia dr¿enie. Gdzie¶ z ty³u ¶wiadomo¶ci pojawi³ siê strach. Nie wiedzia³ czy ba³ siê o ni± czy mo¿e jej. Tego, co ujrzy, gdy otworzy oczy.
 
Awatar użytkownika
malahaj
Stały bywalec
Stały bywalec
Posty: 478
Rejestracja: pn kwie 18, 2005 10:59 pm

pt gru 16, 2005 11:37 pm

Danyell

Podniósł głowę. Zdeformowana, pokrzywiona w morderczym szale twarz nieumarłego spoglądała na niego. Martwe oczy z wymalowaną w nich rządzą mordu odbijały się w jego własnych, kiedy zombi pazurami sięgał mu do gardła. Wstał wciąż wpatrując się w te oczy. Obłoczki białej pary wydobywały się z ust elfa, kiedy odetchnął ciężko próbując ogarnąć to wszystko, co się stało. Nawet nie próbował zrozumieć, co to było. To było nie ważne. Ważne, że żyli. A żyli? Pamiętał jeszcze krzyk Elisy, który usłyszał przedzierając się przez umarlaków. Pamiętał zimne, paraliżujące przerażenie, kiedy zdał sobie sprawę, że było za późno. Pamiętał w końcu nieumarłego, który miał przebić mu gardło wykorzystując moment, w którym elf niemal zastygł w bezruchu. Pamiętał jego oczy. Te same, w które teraz spoglądał przez pokrywając je ścianę lodu.

Danyell zamachnął się mieczem rozbijając zmarznięte, martwe ciało na tysiące małych kawałeczków. Kryształki lodu zazgrzytał pod jego butami, kiedy podchodził do niosącego Elise Verela. Przystanął nad leżącą w ramionach marynarza kapłanką. Dwa ostrza bezwładnie zwisały w jego rękach, kiedy spoglądał wyczekująco na piękne oblicze kobiety. Czekał aż się obudzi. Czekał aż znów będzie mógł spojrzeć w znajome oczy. Czekał aż okaże się czy to wszystko w ogóle ma jeszcze jakiś sens...
 
Arte__
Stały bywalec
Stały bywalec
Posty: 277
Rejestracja: pn sie 30, 2004 1:32 pm

pt gru 16, 2005 11:46 pm

Amadaros

Wszystko sta³o siê tak szybko. Kolejne wampiry, kolejne zaskakuj±ce sytuacje. W jednej chwili kobieta siedz±ca przed nim spad³a. Wyl±dowa³a po¶rodku truposzy – zombi powoli j± otacza³y. Chwilê potem i wojownik zlecia³ ze swojego wierzchowca, szybko jednak podniós³ siê z ziemi jednocze¶nie wyci±gaj±c miecz i tn±c najbli¿szych przeciwników. Stara³ jak najszybciej dostaæ siê do bezbronnej kobiety pogr±¿onej w modlitwie. Umarlaki otacza³y j± coraz cia¶niej, coraz cia¶niej. Nie da³ rady siê przedrzeæ, by³o ich za du¿o. ~Za wszelk± cenê. Nie mogê dopu¶ciæ do jej ¶mierci, nie mogê.~ Lew± d³oni± zmia¿d¿y³ czaszkê przeciwnika – wyprowadza³ kolejno ciosy mieczem i d³oni± chc±c siê przedrzeæ.
Przera¿aj±cy krzyk kobiety zag³uszy³ szczêk metalu, wycie neumar³ych. W nastêpnej chwili rozpêta³a siê ogromna ¶nie¿yca. Wielkie lodowe bry³y przebija³y powierzchniê ziemi, aby w nastêpnej chwili rozerwaæ na strzêpy jakiego¶ umarlaka. Wszystko skoñczy³o siê tak szybko, jak zaczê³o. Horda neumar³ych zosta³a unicestwiona przez ¶nie¿ycê, jedynie kilku uciek³o. Wiedzia³ ju¿, co musi zrobiæ.

Daire masz racjê, s± teraz os³abieni. Mamy szansê siê z nimi rozprawiæ. Masz mój miecz. Odrzek³ spokojnie mê¿czyzna. Miecz nadal spoczywa³ w jego d³oni, ¶wiat³o wydobywaj±ce siê z rubina powoli przygasa³o.
 
Eleanor
Stały bywalec
Stały bywalec
Posty: 268
Rejestracja: śr kwie 05, 2006 8:32 pm

sob gru 17, 2005 2:10 am

Elisa Bright

Mroczna fala obległa całe ciało kobiety. Widziała pochylone nad nią stwory wyciągające swe szponiaste ręce w kierunku jej wnętrza. „Nie! Nie! Zostawcie moje dziecko! Nie pozwolę go skrzywdzić!” Krzyk! Ból, strach i zimno! Te trzy uczucia zlały się w jedno! Elisa poczuła jak jej duch unosi się w górę. Patrzyła w dół i z przerażeniem obserwowała mroczną aurę otaczającą jej ciało. A potem rozpętała się nawałnica zamrażając wszystko wokół. Usłyszała śmiech, który słyszała już dawniej. Spojrzała w jego kierunku. To była ona! Kobieta z jej wizji!
Kapłankę ogarnęła ciemność...

...Głos... Jakiś głos mówiący do niej z daleka... Nie rozumiała słów, ale ciepły ton wabił, przyzywał. Podążyła za nim.
Poczuła ból, wszechogarniający ból całego ciała. Nie miała siły otworzyć oczu. Zmęczenie było tak wielkie.
Wreszcie pokonując słabość uniosła powieki i napotkała spojrzenie Verela, w jego oczach był strach i niewypowiedziane pytanie. Pytanie na które nie znała odpowiedzi. Z jej oczu wypłynęła pojedyncza łza i spłynęła po policzku.
 
Dalamar Velkyn
Fantastyczny dyskutant
Fantastyczny dyskutant
Posty: 1898
Rejestracja: ndz gru 12, 2004 6:52 pm

sob gru 17, 2005 10:47 am

Selena Vrath

Krzyk który rozleg³ siê po wiosce brzmia³ jakby by³ w stanie zabiæ. Selena zacisnê³a mocniej powieki czekaj±c na koniec. Jednak¿e krzyk ucich³, a koniec nie nasta³. Powoli otworzy³a oczy i ujrza³a nad sob± koniec lodowej kolumny w której sta³, zamro¿ony w groteskowej pozie, zombi.

- Nic ci nie jest? Mo¿esz wstaæ? - us³ysza³a nad sob± znajomy g³os.

Delikatnie skinê³± g³ow± i skorzysta³a z zaoferowanej jej pomocy wstania. Nie by³o to jednak takie proste. Cieniutka warstwa lodu zmrozi³a powierzchniê wszechobecnego b³ota. Delikatne szarpniêcie, i na szczê¶cie ¿aden w³os nie zosta³ w lodzie. Gorzej jednak by³o z sukni±, ta nabawi³a siê licznych rozdaræ ods³aniaj±c w kilku miejscach nogi, po¶ladki i plecy Seleny. Wampirzyca siê jednak niezbyt tym przejê³a. Suknia i tak by³a ruin±. Krótki poca³unek Daire'a przywróci³ jej uwagê do rzeczywisto¶ci. Przypomnia³a sobie jaki by³ jej cel.

- Jest ich czworo. Trójka tamtych i Lucian, przynajmniej tak wynika z tego co mówiono. Teraz bez wsparcia zombich mamy szanse. Je¶li kto¶ ma zamiar wogóle tam i¶æ. No i si³y. - na te s³owa schyli³a siê i wydoby³a ze zmarzniêtego b³ota miecz.
- Jestem gotowa Daire.
 
Awatar użytkownika
malahaj
Stały bywalec
Stały bywalec
Posty: 478
Rejestracja: pn kwie 18, 2005 10:59 pm

sob gru 17, 2005 5:14 pm

Danyell

Elf odetchnął głęboko widząc jak Elisa otwiera oczy. Co prawda nie wiedział co ani dlaczego sprawiło, że wciąż żyją, ale w tym momencie nic go to nie obchodziło. Liczył się efekt. Spojrzał po reszcie cudem ocalonych od pożarcia przez trupy ludzi i zastanowił się nad słowami Dairea. Cztery wampiry. Ich ośmioro, chociaż dziewczyna towarzysząca Sarisowi raczej nie wyglądała na odpowiednią do starcia z wampirem. Jemu samemu nie spieszno było do spotkania kolejnych krwiopijców, jednak zbrojny miał racje, jeśli chcieli walczyć z tymi stworami to teraz mieli największe szanse. A chcieli?

- Nie wiem, kim są wasi nowi przyjaciele, ale albo trafiliście na ludzi o wyjątkowo dużych możliwościach, albo na takich o wyjątkowo dużej... dozie optymizmu. - Danyell odezwał się cicho do Verela i Elisy. Patrząc na te dwójkę, aż żal mu było ich od siebie odrywać, ale pozostawanie tu dłużej nie było dobrym pomysłem. - On ma racje, jeśli chcecie walczyć z wampirami to teraz są największe szanse, że uda się ich pokonać. Największe, co wcale nie znaczy, że nie niewielkie, jeśli jakiekolwiek. Więc jak? Ryzykujemy dołączenie do krwiopijców czy możemy się w końcu wynieść z tej wioski żywych trupów? -

Elf spoglądał pytająco po dwójce ludzi. Czy kapłanka jest w ogóle gotowa na jakąkolwiek walkę? On już i tak wiedział, że pójdzie z nimi, cokolwiek by nie postanowili. Gdyby teraz, nagle stał się członkiem wyprawy łowców wampirów, to ten fakt doskonale wpisywałby się w ciąg decyzji, jakie elf podejmował togo dnia. Już od chwili, kiedy wjechał miedzy płonące zabudowania tej wioski, porzucił słuchanie nakazów wewnętrznego głosu, który ostrzegał, że szykuje sobie trumnę. Głosu, który już nie wiadomo ile razy uratował mu życie. Głosu zdrowego rozsądku.
 
Dark Wolf
Stały bywalec
Stały bywalec
Posty: 301
Rejestracja: ndz kwie 11, 2004 10:12 pm

sob gru 17, 2005 7:33 pm

Verel

Zobaczy³ jak z trudem otwiera swe szare oczy. Ujrza³ w nich odbicie tej samej niepewno¶ci, która go dopad³a. Nikt nie zna³ odpowiedzi. By³a tylko jedna osoba, która mog³aby wyja¶niæ to co siê tu dzia³o, a jego marynarz nie chcia³by ujrzeæ kiedykolwiek ponownie. Otar³ ³zê z policzka dziewczyny zostawiaj±c kolejn± jasn± smugê na jej twarzy i poca³owa³ j± lekko.
- Wszystko bêdzie dobrze- szepn±³ pocieszaj±co, chod¼ sam nie wiedzia³ co mówi. Oboje potrzebowali tego zapewnienia.
Wtedy odezwa³ siê Danyell.
Uciekanie pieszo teraz nie mia³o sensu, wampiry i tak by ich dogoni³y nim doszliby do jakiejkolwiek wioski. Nawet dwór Leshamów, je¶li uda³oby siê zmusiæ Daire’a do udania siê tam, nie by³by wstanie zapewniæ im schronienia przed tymi bestiami. Ruszyæ na nie teraz, to by³a jedyna szansa na spokój. Ale Elisa wydawa³a siê zbyt wyczerpana psychicznie i fizycznie, a nie zostawi³by jej tu samej. Zabieranie jej na polowanie te¿ nie mia³o ¿adnego sensu, by³aby zbyt ³atwym celem. .
- Elfie, masz wierzchowca? Zabiorê j± st±d
 
Eleanor
Stały bywalec
Stały bywalec
Posty: 268
Rejestracja: śr kwie 05, 2006 8:32 pm

sob gru 17, 2005 7:49 pm

Elisa Bright


- Nie mam już czym walczyć z wampirami. Wyczerpałam swe możliwości i nie na wiele przydam wam się w walce. Nie wiem czy to dobry pomysł ryzykować życie w tak nierównej walce. Te wampiry są silne i wyjątkowo szybkie.
Czuję się bardzo zmęczona i wszystko mnie boli.

Daire - zwróciła się bezpośrednio do rycerza - Jeśli zdecydujecie się walczyć to będzie samobójstwo! Jaką mamy gwarancję że w klasztorze nie ma ich więcej? Była przecież jeszcze ta piękna wampirzyca, którą już spotkaliśmy! No i nie wiadomo czy nie czają się tam jeszcze jakieś sługusy.
Moim zdaniem powinniśmy stąd uciekać kiedy mamy szansę na ucieczkę!
 
Awatar użytkownika
malahaj
Stały bywalec
Stały bywalec
Posty: 478
Rejestracja: pn kwie 18, 2005 10:59 pm

sob gru 17, 2005 8:28 pm

Danyell

- Elfie, masz wierzchowca? Zabiorę ją stąd.

Czy mam wierzchowca? Danyell z niepokojem popatrzył po zamarzniętych zwłokach przykrywających jedyną ulecę miasteczka. Był ten wampir, który zrzucił jego i Selene z klaczy. Diabelnie szybki. I oni mieli walczyć z czterema takimi na raz? Później przyszły trupy i elf przestał zwracać uwagę na cokolwiek innego. Danyell gwizdnął głośno i czekał. Cisza, zakłócona po chwili słowami Elisy. Całkiem sensownymi słowami jak na jego gust. Kiedy kapłanka skończyła mówić Elf gwizdnął jeszcze raz, ale już bez wielkiej nadziei. Tylko żeby się upewnić. Nic. Danyell westchnął tylko.

- Obawiam, się że ... -

Już odpowiadał Verivenowi kiedy usłyszał znajomy głos. Po chwili klacz podbiegła do niego. Jeśli ten koń nie był przez kogoś tresowany to on jest wzorem elfiego piękna. Bez słowa podał wodze marynarzowi i czekał na odpowiedz Dairea.
 
Awatar użytkownika
Widz
Zespolony z forum
Zespolony z forum
Posty: 1215
Rejestracja: śr gru 17, 2003 8:46 pm

sob gru 17, 2005 8:36 pm

Daire

Popatrzył na zebranych, po czym pokiwał głową.
-Masz racje. Nie mając przewagi liczebnej nie zwyciężymy. Niech po dwóch najciężej rannych jedzie na koniach, nie powinniśmy się jednak rozdzielać. Wioząc dwie osoby koń i tak nie ucieknie wampirom, a tak mamy szanse się obronić. Nie namyślajmy się dłużej, musimy dotrzeć do jakiegoś garnizonu wojska i sprowadzić pomoc.

Chwycił Selene za ręke, po czy mruszył w kierunku wyjścia z wioski.
-Dasz rade iść? Czy... czujesz się silniejsza teraz? Sprawniejsza? W razie czego musisz uciekać.
 
Dalamar Velkyn
Fantastyczny dyskutant
Fantastyczny dyskutant
Posty: 1898
Rejestracja: ndz gru 12, 2004 6:52 pm

sob gru 17, 2005 9:07 pm

Selena Vrath

Poczu³a silny u¶cisk d³oni Daire'a na swojej. Ten dotyk dodawa³ jej otuchy, nie czu³a siê niechciana. Na jego pytanie skinê³± g³ow±.

- Czuje siê... dobrze... zaskakuj±co dobrze. Powinnam byæ zmêczona po tym co w³a¶nie siê sta³o a nie jestem. Je¶li chodzi o ucieczkê. - schyli³a siê chwytaj±c sukniê w po³owie ud. Szybkim szarpniêciem zerwa³a przedni± czê¶æ. Pó¼niej tylni±. Prowizoryczna spódniczka ods³oni³a ca³kowicie jej blade, zgrabne nogi, oraz wysokie, bia³e buty. - to mogê uciekaæ.

Kto jest online

Użytkownicy przeglądający to forum: Obecnie na forum nie ma żadnego zarejestrowanego użytkownika i 2 gości