Hans "Joseph" Midrith
Joseph był zirytowany. Cholernie zirytowany i to z wielu powodów. Głupoty i nieróbstwa kompanów. Totalnego idiotyzmu Daina i jego cholernej córeczki. Głupich szlachciów, którzy bawili się w swoje gierki. W końcu był wściekły na tych co porwali Elze, czy jak tam jej było. Szlag! Czy te gierki się nigdy nie skończą? Może i lubił swoją robote, ale zdecydowanie wolał rozkazy wykonywać niż wydawać. A bezczynność całej Stormowej kompani zmuszała go do zarządzania czym się dało. Był u Pączusia całkiem sporo czasu, kompani nie zrobili w tym czasie nic. A przecież wyraźnie mówił, że trzeba zdobyć zwoje a także kobiete na podmiane. Już dawno by wysłał swoich ludzi gdyby w Blaise nie obudziło się nagle sumienie, w sumie ni z gruszki ni z pietruszki. I tak jutro może być po ptakach jak czegoś nie zrobią. Jak on czegoś nie zrobi! Cholerny świat! Załatwić Horna, znaleźć samobójczynie, kupić zwoje(i dowiedzieć się jakie są potrzebne przy okazji), uwolnić Izabel, wywołać bunt Trybunału i przy okazji zdemaskować księcia no i na końcu dowiedzieć się co tu robi Pączuś i dla kogo naprawde pracuje. Bo, że w wielu kwestiach kłamał to sam wiedział. Co to dla niego. Pfff. Aaa, no jeszcze Elza. Ale to już pryszcz na tyłku. Zresztą tym może zajmie się reszta, miał pomysł, ale po kolei.
-Jest sporo do zrobienia, grzaniem tyłków tylko zamrodzicie pomieszczenie, nic więcej. -mówił z wyraźną wściekłością, jedynie lekko hamowaną - Do mszy i uczty mamy chwile. Załatwie wam zwoje i kobiete, nawet dwie, Faith ty tylko ich użyjesz, Kliv potrzebuję conajmniej trzech misktur niewidzialności. Druga sprawa, nie wiem jak dobrać się do Horna. Moge was skierować na Pączusia, ale to kłamca. Może i nas wpuści do tego wewnętrznego zakonu czy jak to tam nazywają, ale jednocześnie napuści tych rycerzyków realizując swoje cele. To ostateczność. Na rytuale się nie znam, moge tylko spróbować po prostu zabić Horna. Gdy nic się nie uda po uczcie to zrobie, albo spróbuje zrobić. Co do Elzy. Proponuje ogłosić to na całe miasto i skierować opinie publicza przeciw księciu i Hornowi. W końcu to wytrącenie koncentracji Storma, jawny cios przeciwko nam. Im głośniej tym lepiej. Pogadam z kilkoma osobami na uczcie, porywaczami może być jedynie Trybunał i Książe z tymi co mu służą. Obstawiam za drugim. Kolejna sprawa. Izabel musi gdzieś przenocować, znależć schornienie. Zwykłe meliny chyba odpadają, magia. Faith, jak dobrze jest zabezpieczony ten dom? Pozatym, potrafisz zlokalizować osobe mając jakąś jej rzecz? Słyszałem o takich sztuczkach, niepotrzebna nawet dokładna lokalizacja. Znajdźcie sposób, niedługo wracam.
Wstał od stołu i bezceremonialnie opuścił pomieszczenie. Odnalezienie jednego ze swoich ludzi nie zabrało mu wiele, zawsze w końcu wiedział gdzie są. A jak nie to oni wiedzieli. Gdy się zbliżył, Joseph szepnął.
-Potrzebna mi chętna na wszystko, włącznie ze śmiercią, kobieta. Umyjcie to ścierwo i przyprowadźcie do domu czarodziejki. Propozycja z finansowaniem rodziny, dajcie kilka monet. Wiesz co robić.
Wiedział. Szybko oddalił się, zostawiając zastanawiającego się przez chwile Hansa. W końcu łotrzyk skierował swoje kroki do starego Gorrta, on zawsze miał od cholery magii. No i wyoskie ceny, ale innego pomysłu nie miał. Chwila stania przed drzwiami i już był w środku. Siwy staruszek, opierający się na lasce, nie pamiętał kim był. Nieważne.
-Potrzebuje polimorfii i czegoś co pozwala zlokalizować jakąś osobę na podstawie jej rzeczy, włosa, czegokolwiek.
Rzucił na ściane kilka drogocennych kamyczków. Starzec nie pytał, uśmiechnął się tylko tajemniczo i wygrzebał dwa zwoje, kładąc je przed łotrzykiem.
-Nie wiem czy zadziała tak jak sobie byś chciał. Ale to jedyne co mam.
Hans skinął głową i ruszył w droge powrotną. Było jeszcze kilka innych możliwości... było!
Wszedł do domu czarodziejki bez pukania. Nie było mu potrzebne do szczęścia. Rzucił zwoje na stół nadal z ta wściekłą miną.
-Lionelu, możesz odprawić ślub? Teraz? I czy musi być na nim obecna panna młoda? Chociaż to drugie moge zorganizować. Trzeba jeszcze spytać Martella. Blaise, chcesz żyć? Poślub Izabel. Dzisiaj. Potrzebna zgoda Martella i kapłan. No i jest jeszcze jedno rozwiązanie, zaproponowane przez Lauciana. Niech Martell przyjmie cię do rodziny, ale dziś oczywiście. wtedy nie będziesz mógłraczej wystąpić przeciw siostrze. A Horn obroni ją przed innym kandydatem. To drugie jest chyba lepsze, potrzebna tylko zgoda starego "Budowniczego" i ktoś znający się na prawie i wiedzący jak sprawić by miało to moc prawną i było bez zastrzeżeń. - spojrzał na Lionela, o nikim innym teraz nie myślał, chyba że ten się nie znał zupełnie - Tak czy inaczej trzeba ruszyć zadki do Martella. Aha, według starego maga, jeden z tych zwoi służy do szukania osób, Faith spróbuj coś z tym zrobić. Teraz się ruszcie do jasnej cholery!
Miał tylko nadzieje, że Martell się zgodzi. Księciem i Hornem zajmą się później. A raczej zajmie się. Pfff.