Zrodzony z fantastyki

 
Obieżyświat
Częsty bywalec
Częsty bywalec
Posty: 107
Rejestracja: ndz gru 29, 2002 10:56 am

Inspiruj±ca poezja

śr sty 29, 2003 7:43 pm

Czy zdarza siê Wam czerpaæ inspiracje z poezji, a nie tylko z prozy? Moim ulubionym (i wg mnie inspiruj±cym) wierszem jest "Dziewczyna" Boles³awa Le¶miana. Pozwolê sobie zacytowaæ: <br /> <br />
DZIEWCZYNA <br /> <br />Dwunastu braci wierz±c w sny, zbada³o mur od marzeñ strony. <br />A poza murem p³aka³ g³os, dziewczêcy g³os zaprzepaszczony. <br /> <br />I pokochali g³osu d¼wiêk i chêtny domys³ o dziewczynie, <br />I zgadywali kszta³ty ust po tym, jak ¶piew od ¿alu ginie... <br /> <br />Mówili o niej: "?ka, wiêc jest!" - I nic innego nie mówili, <br />I prze¿egnali ca³y ¶wiat - i ¶wiat zaduma³ siê w tej chwili... <br /> <br />Porwali m³oty w tward± d³oñ i jêli w mury t³uc z ³oskotem! <br />I nie wiedzia³a ¶lepa noc, kto jes cz³owiekiem, a kto m³otem? <br /> <br />"O, prêdzj skruszmy zimny g³az, nim ¶mieræ Dziewczynê rdz± powlecze!"- <br />Tak wal±c w mur, dwunasty brat do jedenastu innych rzecze. <br /> <br />Ale daremny by³ ich trud, daremny ramion sprzêg i usi³! <br />Oddali cia³a swe na strwon owemu snowi, co ich kusi³! <br /> <br />?ami± siê piersi, trzeszczy ko¶æ, próchniej± d³onie, twarze bledn±... <br />I wszyscy w jednym zmarli dniu i noc wieczyst± mieli jedn±! <br /> <br />Lecz cienie zmar³ych - Bo¿e mój! - nie wypu¶ci³y m³otów z d³oni! <br />I tylko inny p³ynie czas - i tylko m³ot inaczej dzwoni... <br /> <br />I dzwoni w przód! I dzwoni wspak! I wzwy¿ za ka¿dym grzmi nawrotem! <br />I nie wiedzia³a ¶lepa noc, kto tu jest cieniem, a kto m³otem? <br /> <br />"O, prêdzj skruszmy zimny g³az, nim ¶mieræ Dziewczynê rdz± powlecze!"- <br />Tak wal±c w mur, dwunasty cieñ do jedenastu innych rzecze. <br /> <br />Lecz cieniom zbrak³o nagle si³, a cieñ siê mrokom nie opiera! <br />I powymar³y jeszcze raz, bo nigdy do¶æ siê nie umiera... <br /> <br />I nigdy do¶æ, i nigdy tak, jak tego pragnie ów, co kona!... <br />I znik³a tre¶æ - i zgin±³ ¶lad - i powie¶æ o nich ju¿ skoñczona! <br /> <br />Lecz dzielne m³oty - Bo¿e mój! - md³ej nie podda³y siê ¿a³obie! <br />I same przez siê bi³y w mur, hucza³y ¶pi¿em same w sobie! <br /> <br />Hucza³y w mrok, hucz³y w blask i ocieka³y ludzkim potem! <br />I nie wiedzia³a ¶lepa noc, czym bywa m³ot, gdy nie jest m³otem? <br /> <br />"O, prêdzj skruszmy zimny g³az, nim ¶mieræ Dziewczynê rdz± powlecze!"- <br />Tak wal±c w mur, dwunasty m³ot do jedenastu innych rzecze. <br /> <br />I run±³ mur, tysi±cem ech wstrz±saj±c wzgórza i doliny! <br />Lecz poza murem - ni i nic! Ni ¿ywej duszy, ni Dziewczyny! <br /> <br />Niczyich oczu ani ust! I niczyjego w kwiatach losu! <br />Bo to by³ g³os i tylko - g³os, i nic nie by³o, oprócz g³osu! <br /> <br />Nic - tylko p³acz i ¿al i mrok i niewiadomo¶æ i zatrata! <br />Taki¿ to ¶wiat! Niedobry ¶wiat! Czemu¿ innego nie ma ¶wiata? <br /> <br />Wobec k³amliwych jawnie snów, wobec zmarnia³ych w nico¶æ cudów, <br />Potê¿ne m³oty leg³y w rz±d na znak spe³nionych godnie trudów. <br /> <br />I by³a zgroza nag³y cisz! I by³a pró¿nia w ca³ym niebie! <br />A ty z tej pró¿ni czemu drwisz, kiedy ta pró¿nia nie drwi z ciebie?
 
Molobo
Fantastyczny dyskutant
Fantastyczny dyskutant
Posty: 5011
Rejestracja: pt cze 28, 2002 11:29 pm

śr sty 29, 2003 7:56 pm

Eeeee..... <br />???? <br />Mnie czêsto inspiruj± wydarzenia polityczne -zarówno obecne jak i historyczne.Pozwalaj± na wymy¶lenia wrednych sytucji i settingów...
 
Thomas Percy
Wyróżniony
Wyróżniony
Posty: 2969
Rejestracja: śr lip 03, 2002 11:50 am

śr sty 29, 2003 9:49 pm

Poezja to, obok historii średniowiecza i muzyki, moje ulubione źródło pomysłów do rpg: <br /> <br /> <br />Gałczyński - ballada o dwóch wampirzycach <br /> <br />Były dwie siostry Noc i ?mierć... <br />...Noc była piękna jak sen, a ?mierć <br />?mierć była jeszce piękniejsza <br />Usługiwały siostry dwie w gosopodzie koło rzeczki <br />Przyszedł podróżny i woła hej! usłużcie mi szynkareczki!" <br /> <br /> <br />Mickiewicz - proroctwo doskonałe, bo do dziś nie wiadomo o co w nim chodzi, ale nikt nie odważy się powiedzieć, że to bzdura <br /> <br />Jako trzy słońca, błyszczą jego trzy źrenice, <br />I ludom pokazuje przebitą prawicę. <br />Któż ten mąż? - To namiestnik na ziemskim padole. <br />Znałem go - był dzieckiem - znałem... <br />Jak urósł duszą i ciałem! <br />On ślepy, lecz go wiedzie anioł pacholę. <br />Mąż straszny - ma trzy oblicza, <br />On ma trzy czoła. <br />Jak baldachim rozpięta księga tajemnicza <br />Nad jego głową - osłania lice; <br />Podnóżem jego są trzy stolice - <br />Trzy krańce świata drżą, gdy on woła. <br /> <br />Na trzech stoi koronach, a sam bez korony; <br />A życie jego - trud trudów, <br />A tytuł jego - lud ludów <br />Z matki obcej; krew jego: dawne bohatery, <br />A imię jego 40 i 4. <br /> <br />LEONARD COHEN "First We Take Manhattan" - jeszcze nie wiem o czym, ale character hooks dla okultysty-mściciela są super <br /> <br />They sentenced me to twenty years of boredom <br />skazali mnie na 20 lat nudy <br />For trying to change the system from within <br />za próbę zmiany systemu <br />I'm coming now, I'm coming to reward them <br />lecz oto powracam, powracam by ich wynagrodzić <br />First we take Manhattan, then we take Berlin <br />najpierw wziąć m, potem berlin wziąć <br />I'm guided by a signal in the heavens <br />prowadzi mnie znak na niebie <br />I'm guided by this birthmark on my skin <br />prowadzi mnie znamie na ciele <br />I'm guided by the beauty of our weapons <br />prowadzi mnie piękno oręża <br />First we take Manhattan, then we take Berlin <br />(...) <br /> <br />MONOLOG WAMPIRA <br />Sting, księżyc nad ulicą Burbonów <br />"Moon Over Bourbon Street" <br /> <br />There's a moon over Bourbon Street tonight <br />Dziś w nocy nad ulicą Burbonów świeci księżyc <br />I see faces as they pass beneath the pale lamplight <br />Obserwuję w bladym świetle twarze przechodniów <br />I've no choice but to follow that call <br />Nie mam wyboru. Muszę odpowiedzieć na zew. <br />The bright lights, the people, and the moon and all <br />Jasne światła, ludzie, i ten księżyc, i to wszystko. <br />I pray everyday to be strong <br />Codziennie modlę się o siłę <br />For I know what I do must be wrong <br />Bo wiem, że to co robię, musi być złe <br /> <br />Oh you'll never see my shade or hear the sound of my feet <br />Nigdy nie dostrzeżesz mego cienia, nie usłyszysz kroków <br />While there's a moon over Bourbon Street <br />Gdy księżyc świeci nad ulicą Burbonów <br /> <br />It was many years ago that I became what I am <br />Wiele lat temu stałem się tym, czym się stałem <br />I was trapped in this life like an innocent lamb <br />Wpadłem w pułapkę jak niewinna owieczka idąca na rzeźNow I can only show my face at noon <br />And you'll only see me walking by the light of the moon <br />I możesz mnie dostrzec tylko, gdy spaceruję w blasku księżyca <br />The brim of my hat hides the eye of a beast <br />Cień kapelusza kryje oczy bestii <br />I've the face of a sinner but the hands of a priest <br />Mam twarz grzesznika, lecz dłonie księdza <br /> <br />Oh you'll never see my shade or hear the sound of my feet <br />While there's a moon over Bourbon Street <br /> <br />She walks everyday through the streets of New Orleans <br />Codziennie kręci się po Nowym Orleanie <br />She's innocent and young from a family of means <br />Jest młoda i niewinna, z rodziny z koneksjami <br />I have stood many times outside her window at night <br />Wiele nocy stałem pod jej oknem <br />To struggle with my instinct in the pale moon light <br />Walcząc z instynktami w świetle księżyca <br />How could I be this way when I pray to God above <br />Czemu, mimo modlitw, muszę kroczyć tą ścieżką <br />I must love what I destroy and destroy the thing I love <br />Kochać wszystko co niszczę i niszczyć wszystko co kocham <br /> <br />Oh you'll never see my shade or hear the sound of my feet <br />While there's a moon over Bourbon Street
 
Arashi__
Częsty bywalec
Częsty bywalec
Posty: 107
Rejestracja: ndz cze 23, 2002 9:50 pm

wt mar 04, 2003 1:45 pm

Staff jest dobry... <br />A tu co¶ innego. Pere³ka poezji, maleñka, skromna, przepiêkna, klimatyczna... Wyobra¼nia pracuje :) <br /> <br />Edward Stachura <br /> <br />Jesieñ <br /> <br />Zanurzaæ zanurzaæ siê <br />w ogrody rudej jesieni <br />i li¶cie zrywaæ kolejno <br />jakby godziny istnienia <br /> <br />Chodziæ od drzewa do drzewa <br />od bólu i znowu do bólu <br />cichutko krokiem cierpienia <br />by wiatru nie zbudziæ ze snu <br /> <br />I li¶cie zrywaæ bez ¿alu <br />z u¶miechem ciep³ym i smutnym <br />a ma³y listek ostatni <br />zostawiæ komu¶ i umrzeæ
 
Florian__
Częsty bywalec
Częsty bywalec
Posty: 132
Rejestracja: czw sty 30, 2003 10:43 pm

ndz mar 09, 2003 7:03 pm

Ten wiersz te¿ jest bardzo inspiruj±cy (traktuje o problemie antysemityzmu), ale pasuje bardziej do systemów wspó³czesnych, chocia¿... Mogê siê pomyliæ, bo piszê z pamiêci. <br /> <br />WIS?AWA SZYMBORSKA "JESZCZE" <br /> <br />W zaplombowanych wagonach, <br />Jad± krajem imiona, <br />A dok±d tak jechaæ bêd±, <br />A czy kiedy wysiêd±, <br />Nie pytajcie, nie powiem, nie wiem. <br /> <br />Imiê Natan bijê piê¶ci± o ¶ciane, <br />Imiê Izaak ¶piewa ob³±kane, <br />Imiê Sara wody wo³a dla imienia <br />Aaron, które umiera z pragnienia. <br /> <br />Nie skacz w biegu, imiê Dawida, <br />Ty¶ jest imiê skazuj±ce na klêske, <br />Nie dawane nikomu, bez domu, <br />Do noszenia w tym kraju zbyt ciê¿kie. <br /> <br />Syn niech imiê s³owiañskie ma, <br />Bo tu licz± w³osy na g³owie, <br />Bo tu dziel± dobro od z³a, <br />Wedle imion i kroju powiek. <br /> <br />Nie skacz w biegu. Syn bêdzie Lech. <br />Nie skacz w biegu. Jeszcze nie pora. <br />Nie skacz. Noc siê rozlega jak ¶miech, <br />I przedrze¼nia kó³ stukanie na torach. <br /> <br />Chmura z ludzi nad krajem sz³a, <br />Z du¿ej chmury ma³y deszcz, jedna ³za, <br />Ma³y deszcz, jedna ³za, suchy czas, <br />Tory wiod± w czarny las. <br /> <br />Tak to, tak. Stuka ko³o. Las bez polan. <br />Tak to, tak. Lasem jedzie transport wo³añ. <br />Tak to, tak. Obudzona w nocy s³yszê. <br />Tak to, tak. ?omotanie ciszy... w ciszê.
 
Jierdan
Zespolony z forum
Zespolony z forum
Posty: 655
Rejestracja: czw lis 16, 2006 12:25 am

pn sty 24, 2005 7:41 pm

<span style='font-size:17pt;line-height:100%'>Tadeusz Miciñski
Lucifer


Jam ciemny jest w¶ród wichrów p³omieñ bo¿y,
lec±cy z jêkiem w dal - jak g³uchy dzwon pó³nocy -
ja w mrokach gór zapalam czerwieñ zorzy
iskr± mych bólów, gwiazd± mej bezmocy.

Ja komet król - a duch siê we mnie wichrzy
jak py³ pustyni w zwiewn± piramidê -
ja piorun burz - a od grobowca cichszy
mogi³ swych kryjê trupio¶æ i ohydê.

Ja - otch³añ têcz - a p³aka³bym nad sob±
jak zimny wiatr na zwiêd³ych stawu trzcinach -
jam blask wulkanów - a w b³otnych nizinach
idê, jak pogrzeb, z nud± i ¿a³ob±.

Na harfach morze gra - k³êbi siê rajów po¿oga -
i s³oñce - mój wróg s³oñce! wschodzi wielbi±c Boga.

George Byron
Prometheus


Titan! to whose immortal eyes
The sufferings of mortality,
Seen in their sad reality,
Were not as things that gods despise;
What was thy pity's recompense?
A silent suffering, and intense;
The rock, the vulture, and the chain,
All that the proud can feel of pain,
The agony they do not show,
The suffocating sense of woe,
Which speaks but in its loneliness,
And then is jealous lest the sky
Should have a listener, nor will sigh
Until its voice is echoless.

Titan! to thee the strife was given
Between the suffering and the will,
Which torture where they cannot kill;
And the inexorable Heaven,
And the deaf tyranny of Fate,
The ruling principle of Hate,
Which for its pleasure doth create
The things it may annihilate,
Refus'd thee even the boon to die:
The wretched gift Eternity
Was thine--and thou hast borne it well.
All that the Thunderer wrung from thee
Was but the menace which flung back
On him the torments of thy rack;
The fate thou didst so well foresee,
But would not to appease him tell;
And in thy Silence was his Sentence,
And in his Soul a vain repentance,
And evil dread so ill dissembled,
That in his hand the lightnings trembled.

Thy Godlike crime was to be kind,
To render with thy precepts less
The sum of human wretchedness,
And strengthen Man with his own mind;
But baffled as thou wert from high,
Still in thy patient energy,
In the endurance, and repulse
Of thine impenetrable Spirit,
Which Earth and Heaven could not convulse,
A mighty lesson we inherit:
Thou art a symbol and a sign
To Mortals of their fate and force;
Like thee, Man is in part divine,
A troubled stream from a pure source;

George Byron
Darkness


I had a dream, which was not all a dream.
The bright sun was extinguish'd, and the stars
Did wander darkling in the eternal space,
Rayless, and pathless, and the icy earth
Swung blind and blackening in the moonless air;
Morn came and went - and came, and brought no day,
And men forgot their passions in the dread
Of this their desolation; and all hearts
Were chill'd into a selfish prayer for light:
And they did live by watchfires - and the thrones,
The palaces of crowned kings - the huts,
The habitations of all things which dwell,
Were burnt for beacons; cities were consum'd,
And men were gather'd round their blazing homes
To look once more into each other's face;
Happy were those who dwelt within the eye
Of the volcanos, and their mountain-torch:
A fearful hope was all the world contain'd;
Forests were set on fire -but hour by hour
They fell and faded - and the crackling trunks
Extinguish'd with a crash -and all was black.
The brows of men by the despairing light
Wore an unearthly aspect, as by fits
The flashes fell upon them; some lay down
And hid their eyes and wept; and some did rest
Their chins upon their clenched hands, and smil'd;
And others hurried to and fro, and fed
Their funeral piles with fuel, and look'd up
With mad disquietude on the dull sky,
The pall of a past world; and then again
With curses cast them down upon the dust,
And gnash'd their teeth and howl'd: the wild birds shriek'd
And, terrified, did flutter on the ground,
And flap their useless wings; the wildest brutes
Came tame and tremulous; and vipers crawl'd
And twin'd themselves among the multitude,
Hissing, but stingless - they were slain for food.
And War, which for a moment was no more,
Did glut himself again: a meal was bought
With blood, and each sate sullenly apart
Gorging himself in gloom: no love was left;
All earth was but one thought - and that was death
Immediate and inglorious; and the pang
Of famine fed upon all entrails - men
Died, and their bones were tombless as their flesh;
The meagre by the meagre were devour'd,
Even dogs assail'd their masters, all save one,
And he was faithful to a corse, and kept
The birds and beasts and famish'd men at bay,
Till hunger clung them, or the dropping dead
Lur'd their lank jaws; himself sought out no food,
But with a piteous and perpetual moan,
And a quick desolate cry, licking the hand
Which answer'd not with a caress - he died.
The crowd was famish'd by degrees; but two
Of an enormous city did survive,
And they were enemies: they met beside
The dying embers of an altar-place
Where had been heap'd a mass of holy things
For an unholy usage; they rak'd up,
And shivering scrap'd with their cold skeleton hands
The feeble ashes, and their feeble breath
Blew for a little life, and made a flame
Which was a mockery; then they lifted up
Their eyes as it grew lighter, and beheld
Each other's aspects - saw, and shriek'd, and died -
Even of their mutual hideousness they died,
Unknowing who he was upon whose brow
Famine had written Fiend. The world was void,
The populous and the powerful was a lump,
Seasonless, herbless, treeless, manless, lifeless -
A lump of death - a chaos of hard clay.
The rivers, lakes and ocean all stood still,
And nothing stirr'd within their silent depths;
Ships sailorless lay rotting on the sea,
And their masts fell down piecemeal: as they dropp'd
They slept on the abyss without a surge -
The waves were dead; the tides were in their grave,
The moon, their mistress, had expir'd before;
The winds were wither'd in the stagnant air,
And the clouds perish'd; Darkness had no need
Of aid from them - She was the Universe.

Tadeusz Miciñski
¯yje we mnie jaki¶ g³uchy p³acz


¯yje we mnie jaki¶ g³uchy p³acz - jaki¶ szloch i pl±cz ¿yj± we mnie -
niby w grocie kropel wieczny szmer, monotonnych kropel tajny jêk.
Ach, to pewno przez zbójcow zamkniona ze z³otymi w³osami królewna,
(kasztelanka lub mo¿e pasterka) - z pól s³onecznych, zielonych porwana,
zapomniana i w grocie zamkniêta i na ostrych siê g³azach krwawi±ca,
z³otow³osa mej duszy królewna.
£zy jej p³yn± jak zimne opale - ³zy jej p³yn± w¶ród nocy bez koñca
i w kryszta³y siê lodów zwisaj± - w zamy¶lenia wisz±ce kryszta³y.
Raz przype³zn±³ za szmerem do groty - w±¿ kusiciel tych g³uchych podziemi,
usta chciwie przy³o¿y³ do zdroju, lecz siê wzdrygn±³ przed blaskiem nieznanym.
A wtem ujrza³ w szafirach królewnê - i swe oczy g³êbokie, zielone -
swoje oczy widz±ce w ciemno¶ciach utkwi³ w blad± p³acz±c± królewnê -
i m±drymi oczyma pociesza³ i prowadzi³ j± w otch³añ g³êbok± -
fosforycznie oczyma przy¶wieca³ - i prowadzi³ j± w otch³añ g³êboko.
A¿ pod rêk± skrwawion±, co szuka w mroku oparcia,
graæ poczê³y jak dzwony bólów zamarz³ych kryszta³y:
chór wyklêtych pielgrzymów nuci pie¶ñ grobu ¶wiêtego,
tarcze b³yskaj±, miecze - w¶ród kolumn czarnych bazaltu -
wstaj± z grobów olbrzymy - sza³ rozpêdzonych rumaków
niesie ich w ogniach k³êbi±cych przed gniewny w piorunach Majestat.
Nagle ¶piewy zamilk³y - g³ucha rozwar³a siê otch³añ -
widaæ w¶ród ¶cian ob¶lizg³ych mg³± wiruj±ce jezioro.
I na zwilg³ym grobowcu dr¿±ca spoczê³a królewna,
w otch³añ patrzy bezgwiezdn± - w ¶wi±tyñ zagas³ych jezioro.
Wtem j± mocne ramiona objê³y w krzyku bezd¼wiêcznym
i unios³y nad otch³añ skrzyde³ sze¶cioro
i ujrza³a cudown± w blasku miesiêcznym - twarz Lucifera.

Tadeusz Miciñski
Mój duch ³añcuchem skuty do ziemi


Mój duch ³añcuchem skuty do ziemi
zwisa siê w przepa¶æ piekielnych ³on,
a kiedy targnie skrzyd³y d¼wiêcznemi
g³uche siê echo ozwie jak dzwon.

U stropu mego gwiazda siê ¿arzy
[serce me niegdy¶ kocha³o j±]
w przeanieleniu z³otych witra¿y
ona siê moj± syci³a krwi±.

I znowu p³ynie gwia¼dzista rosa
poca³unkami morderczych zórz -
oh, duszo moja, - oh, me niebiosa
rzuæcie swe p³omiê w toñ zimnych mórz.

Nie pragnê s³oñca - osamotniony -
z krzykiem z³owieszczym upiornych snów,
bogowie mogi³ - jam by³ pojony
jak wy - ambrozj± - i mlekiem lwów.

Organy graj± Requiem ¿alu,
organy graj± Centaurów zgon,
jak Damajanti p³acze po Nalu,
tak burze, wichry, grady i szron -
wieczne s± we mnie, jak ³zy w opalu.

Tupac Shakur
In the event of my demise


In the event of my demise
when my heart can beat no more
I hope I die for a principle
or a belief that I had lived for
I will die before my time
because I feel the shadow's depth
So much I wanted to accomplish
before I reached my death
I have come to grips with the possibility
and wiped the last tear from my eyes
I loved all who were positive
in the event of my demise

Plus wiele, wiele innych...</span>
 
Ezy Ryder
Stały bywalec
Stały bywalec
Posty: 428
Rejestracja: pn kwie 21, 2003 12:20 pm

wt sty 25, 2005 5:57 pm

Jim Morrison

<span style='font-size:16pt;line-height:100%'>Horse Latitudes

When the still sea conspires an armor
And her sullen and aborted
Currents breed tiny monsters
True sailing is dead

Awkward instant
And the first animal is jettisoned
Legs furiously pumping
Their stiff green gallop
And heads bob up
Poise
Delicate
Pause
Consent
In mute nostril agony
Carefully refined
And sealed over</span>

Jack Kerouac

<span style='font-size:16pt;line-height:100%'>Wino ciemnych zau³ków


Mog³em skoñczyæ du¿o gorzej ni¿
siedz±c w Ciemnym Zau³ku pij±c wino
Wiedzieæ ¿e wszystko jest i tak nie istotne
Wiedzieæ ¿e nie ma tak naprawdê ró¿nicy
pomiêdzy bogatym a biednym
Wiedzieæ ¿e wieczno¶æ nie jest ani pijana
ani trze¼wa, wiedzieæ to za m³odui byæ poet±
Mog³em pój¶æ w biznesy i puszyæ siê
I wierzyæ ¿e Boga to obchodzi³o
Zamiast tego kucam w samotnych alejkach
I nikt mnie nie widzi, tylko m± pust± butelkê
a widz± to ¿e jest pusta
Robi³em to na polach kukurydzy i cmentarzach
Wiedzieæ ¿e ¶mieræ nie wydaje ¿adnego d¼wiêku
Wiedzieæ ¿e kolby kukurydzy rozmawiaj± (pomiêdzy
sob± zgrzytaj±c starymi ramionami)
Siedz±c w alejkach czaj±c neony
I obserwuj±c sprz±taczy z katedry
Wy¿ymaj±cych swe szmaty pod schodami ko¶cio³a
Siedz±c i pij±c wino
A na trakcie kolejowym bêd±c b³ogos³awionym
Byæ milionerem i wtedy woleæ
Krêciæ siê z butelczyn± tokaju
W drzwiach hurtowni, kieruj±c twarz ku d³ugim zachodom s³oñca
Na kolejowych polach traw
Wiedzieæ ze ¶pi±cy na rzece
¶ni± pró¿ne sny, kucn±æ
w nocy i dobrze o tym wiedzieæ
Byæ mrocznym samotnym nerwowo-wzrocznym obserwatorem
Wiruj±cego diamentu ¶wiata</span>
 
Awatar użytkownika
Wiedźma
Częsty bywalec
Częsty bywalec
Posty: 181
Rejestracja: czw gru 25, 2003 4:45 pm

śr sie 24, 2005 4:13 pm

Ja z mojej strony polecę Charlesa Baudelaire`a. Uwielbiam jego poezję. Można z niej wyciągnąć całą masę przeróżnych treści, które oddziaływują na wyobraźnię. "Kwiaty zła" to dla mnie perełka wśród poezji.
 
Niziolica
Częsty bywalec
Częsty bywalec
Posty: 230
Rejestracja: czw paź 03, 2002 4:18 pm

wt lut 07, 2006 1:33 pm

Poezja? Inspiracja, byæ mo¿e. Dla mnie jednak jest, przede wszystkim, bezczelnym gotowcem, wielkim zbiorem przepowiedni i bajañ, które mo¿na zaserwowaæ niczego nie podejrzewaj±cym, na dodatek, niestety, czêsto nieoczytanym graczom. Moje pere³ki to, prócz wymienionej w pierwszym po¶cie, genialnej "Dziewczyny" tak¿e:<br /><br />Le¶miana wspomnanego "Prolog"- jego fragment wykorzystany by³ we "wstêpie" do "Maladie" Sapkowskiego w "¦wiecie Króla Artura".<br /><br />Dwa zwierciad³a, czuj±ce swych g³êbin powietrzno¶æ,<br />Jedno przeciw drugiemu ustawiam z po¶piechem,<br />I widzê szereg odbiæ, zasuniêtych w wieczno¶æ,<br />Ka¿de jest zakrzep³ym bli¿szego echem.<br /><br />Dwie ¶wiece p³on± przy mnie, mru¿±c z³ote oczy,<br />Zapatrzone w lustrzanych otch³añ wirydarzy:<br />Tam aleja ¶wiec li¶æmi z³otymi siê jarzy<br />I rzeka nurt stê¿a³y obojêtnie toczy.<br /><br />Widzê tunel lustrzany, wy¿³obiony, zda siê,<br />W podziemiach moich marzeñ, gro¼ny i zaklêty,<br />Samotny, stop± ludzk± nigdy nie dotkniêty,<br />Nie znaj±cy pór roku, zamar³y w bezczasie.<br /><br />Widzê ba¶ñ zwierciadlan±, kêdy zamiast s³oñca,<br />Nad zw³okami praistnieñ orszak gromnic czuwa,<br />Ba¶ñ, co siê sama z siebie bez koñca wysnuwa<br />Po to, aby siê nigdy nie dosnuæ do koñca...<br /><br />Gdy umrê, bracia moi, ponie¶cie m± trumnê<br />Przez tunel pogr±¿ony w zgróz tajemnych krasie,<br />W jego oddal dziewicz± i g³êbie bezszumne,<br />Nie znaj±ce pór roku, zamar³e w bezczasie.<br /><br />Gdy umrê, siostry moje, zaga¶cie blask s³oñca,<br />Id¼cie za mn± w ba¶ñ ow±, gdzie chór gromnic czuwa,<br />W ba¶ñ, co siê sama z siebie bez koñca wysnuwa<br />Po to, aby siê nigdy nie dosnuc do koñca!...<br /><br />Oryginalna interpunkcja, gdyby kto¶ mnie pyta³- trochê dziwaczna.<br /><br />Ponadto fragmenty z "Boskiej Komedii" Dantego, wykorzystywane w ilo¶ciach hurtowych na moich sesjach. Z poezj± sprawa jest k³opotliwa- niby wiadomo, czym jest, a niczym nie jest. Tyle razy wt³ukiwano ludziom do g³ów w gimnazjum i podstawówce, ¿e "Pan Tadeusz" nie jest liryk±, ¿e liryk± nie jest "Odyseja" ani "Boska Komedia" w³a¶nie. T³umaczono to tym, ¿e w wymienionych utworach wystêpuje "¶wiat przedstawiony". Chwilê pó¼niej wypowied¼, aby by³a niezrozumia³a i zgodna z prawd±, nauczyciele dodawali: "Wprawdzie w niektórych wierszach tak¿e wystêpuje ¶wiat przedstawiany, ale nie nale¿± one do epiki, gdy¿ nale¿± do liryki. No!"<br /><br /> Ja jednak, jako kompletna ignorantka, pozwolê sobie zamie¶ciæ fragment epiki w temacie po¶wiêconym liryce- najs³ynniejsza chyba "Pie¶ñ III" Dantego Alighieri:<br /><br />Przeze mnie droga w miasto utrapienia;<br />Przeze mnie droga w wiekuiste mêki;<br />Przeze mnie droga w naród zatracenia;<br />Jam dzie³o wielkiej, sprawiedliwej rêki.<br />Wznios³a miê z gruntu potêga wszechw³odna,<br />M±dro¶æ najwy¿sza, mi³o¶æ pierworodna:<br />Kto wchodzi do mnie, ¿egna siê z nadziej±.<br />Te s³owa ryte na bramie czerniej±,<br />Ich tre¶æ, o! Mistrzu, jest dla mnie tajemn±!<br /><br /> On g³osem zwyk³ym ¶wiadomej osobie:<br /> "Tu - rzecze - z marnych wyzuj siê przestrachów,<br />Wszystko, co pod³e, niechaj zamrze w tobie;<br />Spu¶ciæ siê mamy do wieczno¶ci gmachów<br />I napotkamy t³umy niezliczone,<br />Wiekuistego ¶wiat³a pozbawione".<br /><br />Rzek³, przyjacielsk± rêkê mi podaje,<br />Dobrotliwymi zachêca u¶miechy;<br />Uczu³em w sercu wzruszenie pociechy<br />I wszed³em ¶mia³o w tajemnicze kraje.<br />Stamt±d wzdychania, ¿ale i okrzyki<br />Szumi± ¶ród nocy bez gwiazd i ksiê¿yca:<br />S³ucham, i ³zami nabieg³a ¼renica.<br />Okropny ha³as, tysi±czne jêzyki,<br />Wybuchy gniewu, szlochania bole¶ci,<br />I wycie mê¿ów, i lament niewie¶ci!<br />Zgie³k przera¼liwy tak rozlicznych wrzasków<br />To wre na przemian, to siê spo³em zetrze,<br />Jako tumany afrykañskich piasków, <br />Kiedy siê zerw± i zm±c± powietrze.<br /><br /> Mog³abym wymieniaæ jeszcze duuu¿o piêknej poezji; "Niebo" Wis³awy Szymborskiej, s³ynne pie¶ni Horacego, bez którego nikt nie umia³by wmawiaæ sobie, ze znajomo¶æ powiedzenia "carpe diem" czyni go erudyt±, mo¿e nawet Ignacy Krasicki ze swoj± obsesj± na punkcie przemijania. Odda³abym najpiêkniejsze wiersze, które powierzyli mi nieznani poeci, ale nie chce mi siê ich przepisywaæ, taka to ze mnie wredna krowa. <br /> Istniej± jednak dzie³a (A wiele z publikowanych w tym temacie do takich w³a¶nie nale¿y), które chwytaj± za serce, dostarczaj± niesamowitych wra¿eñ estetycznych, unosz± do nieba... A potem nie da siê z tego zrobiæ niczego prócz samolocika albo tymczasowego posi³ku kosza na ¶mieci. Przynajmniej w moim przpadku. To s± wiersze, których nie da sie rozebraæ na czynniki pierwsze, wyci±æ kilka fajnych tek¶cików i wt³oczyæ do sesji- dostarczaj± inspiracji, nie ¶ci±gi. Ja osobi¶cie nigdy nie umia³am z nich "korzystaæ", mo¿e dlatego, ¿e nie zosta³y napisane "do wykorzystania", a mo¿e jestem zimn± ryb± i moja wra¿liwo¶æ poetycka ich nie ud¼wignie. Oto najpiêkniejszy z nich: "Rozmowa z kamieniem" Wis³awy Szymborskiej. <br /><br />Pukam do drzwi kamienia.<br /> - To ja, wpu¶æ mnie.<br />Chcê wej¶æ do twojego wnêtrza,<br />Rozejrzeæ siê doko³a,<br />Nabraæ ciebie jak tchu.<br /><br /> - Odejd¼- mówi kamieñ.- <br />Jestem szczelnie zamkniêty.<br />Nawet rozbite na czê¶ci<br />Bêdziemy szczelnie zamkniête.<br />Nawet starte na piasek<br />Nie wpu¶cimy nikogo.<br /><br />Pukam do drzwi kamienia.<br /> - To ja, wpu¶æ mnie<br />przychodzê z ciekawo¶ci czystej.<br />¯ycie jest dla niej jedyna okazj±.<br />Zamierzam przej¶æ siê po twoim placu,<br />A potem jeszcze zwiedziæ li¶æ i kroplê wody.<br />Niewiele czasu na to wszystko mam.<br />Moja ¶miertelno¶æ powinna ciê wzruszyæ.<br /><br /> - Jestem z kamienia - mówi kamieñ-<br />i z konieczno¶ci musze zachowaæ powagê.<br />Odejd¼ st±d.<br />Nie mam miêsni ¶miechu.<br /><br />Pukam do drzwi kamienia.<br /> - To ja, wpu¶æ mnie.<br />S³ysza³am, ¿e s± w tobie wielkie puste sale,<br />Nie ogl±dane, piêkne nadaremnie,<br />G³uche, bez echa czyichkolwiek kroków.<br />Przyznaj, ¿e sam niedu¿o o tym wiesz.<br /><br /> - Wielkie i puste sale- mówi kamieñ-<br />ale w nich miejsca nie ma.<br />Piêkne, byæ mo¿e, ale poza gustem<br />Twoich ubogich zmys³ów.<br />Mo¿esz mnie poznaæ, nie zaznasz mnie nigdy.<br />Ca³± powierzchni± zwracam siê ku tobie,<br />A ca³ym wnêtrzem le¿ê odwrócony.<br /><br />Pukam do drzwi kamienia.<br /> - To ja, wpu¶æ mnie.<br />Nie szukam w tobie przytu³ku na wieczno¶æ.<br />Nie jestem nieszczê¶liwa.<br />Nie jestem bezdomna.<br />Mój ¶wiat jest wart powrotu.<br />Wejdê i wyjdê z pustymi rêkami.<br />A na dowód, ¿e by³am prawdziwie obecna,<br />Nie przedstawiê niczego prócz s³ów,<br />Którym nikt nie da wiary.<br /><br /> - Nie wejdziesz- mówi kamieñ.-<br />Brak ci zmys³u udzia³u.<br />¯aden zmys³ nie zast±pi ci zmys³u udzia³u.<br />Nawet wzrok wyostrzony a¿ do wszechwidzenia<br />Nie przyda ci siê na nic bez zmys³u udzia³u.<br />Nie wejdziesz, masz zaledwie zamys³ tego zmys³u,<br />Ledwie jego zawi±zek, wyobra¼nie.<br /><br />Pukam do drzwi kamienia.<br /> - To ja, wpu¶æ mnie.<br />Nie mogê czekaæ dwóch tysiêcy wieków<br />Na wej¶cie pod twój dach.<br /><br /> - Je¿eli mi nie wierzysz- mówi kamieñ-<br />zwróæ siê do li¶cia powie to, co ja.<br />Do kropli wody, powie to, co li¶æ.<br />Na koniec spytaj w³osa z w³asnej g³owy.<br />¦miech mnie rozpiera, ¶miech, olbrzymi ¶miech,<br />Którym ¶miaæ siê nie umiem.<br /><br />Pukam do drzwi kamienia.<br /> - To ja, wpu¶æ mnie.<br /><br /> - Nie mam drzwi- mówi kamieñ.<br />

Kto jest online

Użytkownicy przeglądający to forum: Obecnie na forum nie ma żadnego zarejestrowanego użytkownika i 1 gość