Niebezpieczeństwo było niemal namacalne. Widząc przekrwione oczy towarzyszy o rozszerzonych do granic możliwości źrenicach, słysząc ich nerwowe, szybkie oddechy, cice modlitwy o szybką śmierć bardziej religijnych mieliście świadomość, że bestia jest niedaleko. Wiedza, że obserwuje was cały czas, że czai się gdzieś poza kręgiem światła rzucanego z wiecznych pochodni sprawiała, że i wam ręce zaczęły trząść się ze zdenerwowania.
Nagle wszystko zgasło. Kula magicznej ciemności pochłonęła całą światłość. Sekundę później nerwowe oczekiwanie przerwał straszliwy krzyk rozszarpywanego żywcem żołnierza...
Krzyki. Krzyki, wrzaski, śmiech, okrzyki bojowe, szybki, nerwowy oddech... Odgrywanie zachowań BNów w ekstremalnych sytuacjach to ciężki kawałek chleba. Nie tylko ze względu na to, że sami, jako MG, dysponujemy tylko jednym głosem - podczas gdy odgrywane przez nas istoty posiadają ich tysiące. Problem pojawia się już w momencie próby wiarygodnego odegrania zachowania jakiejś istoty, "udźwiękowienia" jej zachowania. Dla wielu znanych mi MG, w tym również mnie, kłopot sprawia udawanie wrzasku przerażenia, czy też odegranie krzyku "Za Cormyr!" dowódcy oddziału kawalerii. Nawet pomijając konieczność ograniczenia poziomu hałasu na sesji ze względu na sąsiadów/rodzinę, problem pozostaje. Załamanie głosu w kluczowym momencie, uśmiech na myśl o konieczności odegrania dzikiego wrzasku, w końcu próba stylizacji odpowiadającej dźwiękom słyszanym w filmach - to wszystko sprawia, że głośny krzyk często przeradza się w ciche jęknięcie a okrzyk pozostaje inną formą stwierdzenia "Teraz będziemy szarżować".
Jak radzicie sobie w takich sytuacjach? Próbujecie odegrać podobne sceny na sucho, jak m.in. radził w "Portalu" Trzewik? Używacie sprzętu elektronicznego, puszczając wycięte z filmów dźwięki? Staracie się "iść na żywioł", próbując odegrać trudne sceny z pomocą emocji?