<!--sizeo:5--><span style="font-size:18pt;line-height:100%"><!--/sizeo-->
<div align="center">Lot Ptaka part III<br />Partia</div><!--sizec--></span><!--/sizec--><br />
<div align="center">Czytałem... myślałem... piszę.</div><br /><br /><div align="center"><!--sizeo:3--><span style="font-size:12pt;line-height:100%"><!--/sizeo-->„Czymże byłoby nasze forum, gdyby nikt go nie użytkował?”<!--sizec--></span><!--/sizec--></div>
<!--sizeo:19--><span style="font-size:12pt;line-height:100%"><!--/sizeo-->T<!--sizec--></span><!--/sizec-->o pytanie zadał sobie już chyba każdy. Każdy zna też na nie odpowiedź, której nie muszę przedstawiać. Ja zaś -tutaj znowu: jak już pewnie wszyscy- zdałem sobie sprawę, iż forum nie obeszło by się bez kilku najbardziej charakterystycznych użytkowników. Począłem wyliczać... większość okazała się członkami Moderatorni. Zainspirowany, oraz za namową, postanowiłem opisać najbardziej charakterystycznych Moderatorów. Aby nie był to suchy tekst, opisy wplotłem w, zdaje mi się interesujące formą, opowiadanie. Czytajcie, moi mili, o „Partii”!<br /><br />
<!--sizeo:19--><span style="font-size:12pt;line-height:100%"><!--/sizeo-->D<!--sizec--></span><!--/sizec-->zisiaj zasiedziałem się przy komputerze. Rodzice wyjechali, to nikt mi nie mówił abym już wyłączał. Przeszedłem wszystko co mogłem. Powieki same się już kleiły... Znużony już dniem chciałem położyć się spać, gdy nagle coś rozbudziło mnie porządnie. Słyszałem głosy, jakby zasuwanych krzeseł. Cóż to może być? - pomyślałem. Byłem sam w domu, przez co trochę się bałem. W końcu jednak wziąłem kij i poszedłem tam gdzie owe dźwięki słyszałem, a mianowicie na pierwsze piętro. Im bliżej byłem do pokoju dziadków, tym wyraźniejsze były głosy. Tak, głosy. Jeden młody i piskliwy, mówił bardzo wiele, drugi zaś męski, dojrzały, zdawało się tylko odpowiadał na pytania. Drzwi były uchylone, a na korytarz wpadło światło. W pewnym momencie wpadłem na stojak z parasolami. A niech to! - zakląłem. W tym momencie głosy ucichły. Wszedłem, spanikowany do pokoju. Nic tam nie było... oprócz jednej rzeczy. Światło z lampy padało wprost na szachownicę, na której były rozłożone figury. Najwyraźniej dwóch nieznajomych toczyło między sobą partię szachową. Jednakże zaciekawiło mnie to, iż dziadkowe szachy leżały na swoim miejscu. Spojrzałem raz jeszcze na szachownicę. Zauważyłem mały napis na boku. Podszedłem, przyjrzałem się... odczytałem: Forum.<br />Zdawało się iż walka toczyła się w najlepsze. Figury opanowały już całą szachownicę, czarne wymieszały się z białymi i tylko ostatnie rzędy zajmowane były jedynie przez jeden kolor. Jednak znów mnie coś zdziwiło- figury nie przypominały bowiem tych ze zwykłych kompletów. Można było rzec, iż każda była na swój sposób... oryginalna, unikalna. Na każdej też było coś napisane... jakieś imiona? Pseudonimy, nazwiska? Dziwne to wszystko. Już chciałem wrócić do łóżka, gdy jednak coś podkusiło mnie bym na to spojrzał. W takim razie usiadłem na jednym z krzeseł i począłem przyglądać się każdej figurze po kolei. Odczytałem wszystkie nazwy, gdy nagle stało się coś co zmroziło mi krew w żyłach- szachy same zaczęły grać! Znów ruszały się białe, potem czarne, prowadzone przez jakąś niewidzialną rękę. Gdy już uznałem że to jest niemożliwe i na pewno mi się to śni, nie wstałem, a zacząłem przyglądać się partii.<br /><br /><!--sizeo:19--><span style="font-size:12pt;line-height:100%"><!--/sizeo-->O<!--sizec--></span><!--/sizec-->d początku widać było iż białe są ciągle atakowane przez czarne, lecz mimo iż te ciągle były bite to jakimś magicznym sposobem w ogóle ich nie ubywało. Znalazłem w tymczasie kolejną anomalię- biali nie mieli hetmana, a dwóch króli, zaś czarni dwa hetmany. Kolejna dziwna sprawa, lecz w tym dniu nic mnie już nie mogło zaskoczyć. Oglądałem dalej. Z racji iż ta dziwota mnie zaciekawiła, pochyliłem się nad królami. Jeden z nich był drewniany, pomalowany na sympatyczny żółty kolor. Ruszył się tylko raz, by przeprowadzić roszadę z wieżą stojącą po jego lewicy. Z tyłu figury tej zaś wygrawerowane było pseudo, zdaje się. Tabi. Cóż to znaczyć mogło, nie wiedziałem. Wiedziałem jedynie, że jeśli miałbym podpasować osobowość do niego, to nazwałbym go miłym, ostrożnym pracownikiem. Widać było iż zależało mu na sytuacji szachowej, ale nie robił nic w tym kierunku. Chyba, że tego nie widziałem- może telepatią, może ustalił taktykę... w każdym razie teraz, schowany za wieżą, co najwyżej mógł się przypatrywać. Drugi król był większy, też drewniany, acz nie wiedzieć czemu o wiele twardszy. Kolor jego był czarny, ale w niektórych momentach widać było żółtą farbę. Ten już nie był taki cichy. Stał prawie na środku szachownicy, miotając się od pola do pola, zbijając mnożące się czarne piony. Zdawało się jednak iż było to męczące zajęcie, gdyż drugi król zaraz zaszył się za drugą wieżą, ale bez roszady, chroniąc się jeszcze innymi figurami. W tym momencie mogłem odczytać jego nazwę. Bukwa. Mimo iż i to słowo nic mi nie mówiło, to wiedziałem że na tej figurze można polegać. Robiła wiele, a teraz spoglądając na szachownicę wciąż wskazywała nie bronione figury wroga swoim sprzymierzeńcom. Dbał o tą partię, było to widać. <br />W jednym momencie ujrzałem kolejną zadziwiającą rzecz- na planszy pojawiły się trzy hetmany. Jeden ogromny, energiczny, metalowy stanął blisko Bukwy, po drugiej stronie chroniącej go wieży. Ta figura ciągle wyglądała tak samo- jej mina się nie zmieniała, metalowe oblicze było ciągle surowe. Szybko poruszała się po całej szachownicy, sprawnie zbijając nawet silne figury. Gdy była blisko mojej twarzy, odczytałem napis. Danant. W tym momencie skoczyła na sam koniec, zbijając piona wroga. Zaiste, wielką determinację u niego widziałem. Na nim też można polegać, to się czuje. Więcej razy nie ujrzałem go dłużej niż dwie tury na tym samym polu. Ciągle znikał. Drugi hetman zapisał mi się w pamięci swoją zewnętrzną dobrocią. Drewniany, na niektórych odcinkach torsu miał metalowe części. Widać było, iż jego rany się nie zabliźniają, tylko są naprawiane w sztuczny sposób- przez to zapewne był taki surowy atakując jedne figury, zaś drugie zostawiał w spokoju. Zapewne jakieś urazy, może coś innego... w każdym bądź razie najczęściej miał przesympatyczną minę. Zdawało się, iż parę razy coś powiedział. Nie dosłyszałem tego, ale to na pewno były jakieś miłe słowa. Co więcej, większość jego sprzymierzeńców zapewne ślepo go słuchała. Wreszcie ruszył się na początek szachownicy, stanął blisko mojej twarzy. Nekromancer. Przez chwilę myślałem, czy taka nazwa pasuje do tej figury, ale szybko zostałem wyrwany z zamyślenia. Otóż uwagę moją przyciągnął trzeci hetman, którego nazwę odczytałem zaraz po tym jak go zobaczyłem. Była łatwo przyswajalna - Darklord. Jego zachowanie było dziwne. Zaszył się na boku, co jakiś czas tylko podjeżdżając pod jakąś wrogą figurę. Raczej straszył, zbił tylko raz piona. Dziwnym zaś było to, iż nikt do niego się nie zbliżał - widać był szanowany. Nikt nie chciał mu zagrozić, nikt nie chciał go zbić. Niczym innym nie przyciągnął mej uwagi, ale i tak pozostał dość charakterystyczny... przyglądałem mu się jeszcze całkiem długo, ale dalej nic nie robił.<br />Tym samym przeniosłem wzrok na to co zostało- ujrzałem wieże, obie chroniły Bukwę i Tabiego. Jedna z nich była wysoka, zaszczycała spojrzeniem całe forum. Metalowa, widać było na niej kawałki drewna. Były to jednak prędzej drzazgi. Mimo to nasuwały wrażenie, że kiedyś powierzchnia była zrobiona z drewna- teraz zaś pozostał surowy, zimny metal... Wieża ruszała się raz na jakiś czas, lecz tylko wtedy gdy była pewna iż Bukwa jest chroniony. Zbijała wiele, podobnie jak Danant. Razem z nim należała do najbardziej ruchliwych figur- gdyby nie jej ograniczone pole ruchu, zapewne już biali by wygrali. Odczytałem napis, choć, nie powiem, z trudem. Ciężki- Suldarr'essalar. Jeszcze parę razy musiałem się przyglądać, by zapamiętać. Jednakowoż gdy mi się to już udało, skupiłem się na drugiej wieży. Niska, była zrobiona jakby z samych sztucznych materiałów. Plastikowa... była czymś zapełniona. Widziałem prześwitujące kable, przewody... przestraszony spojrzałem na oblicze figury. Chłodne, bez cienia emocji. Ciągle spoglądające na hetmany wroga. Wieża ta ruszała się czasem, ale należało to do rzadkości. Odpędzała, należy wspomnieć iż bardzo skutecznie, figury od Tabiego. Znała swoje możliwości i je wykorzystywała. Niestety, wyglądało na to iż jest sztuczna... nie uczestniczyła w partii jak inni, tylko robiła zdawało się określone ruchy. Wszystko było u niej dobrze zaplanowane. Gdy już według mnie rozgryzłem jej sposób gry, postanowiłem odczytać nazwę. Nie było to trudne, gdyż była prawie ciągle w spoczynku. Antara. I znowu, nic mi to nie mówiło. Odsunąłem twarz od szachownicy, jeszcze raz omiatając całą spojrzeniem. Mą uwagę znów coś przykuło- coś, co wcześniej ciągle brałem za piona, okazało się gońcem. Pomyliłem się nie bez przyczyny- figura bardzo przypominała swoich mniejszych braci. Wzrostem ledwie ich przewyższała, kształtem przypominała... jedynie to, że była zrobiona z lakierowanego drewna trochę ich różniło. Często była w ruchu, choć były momenty kiedy uspokajała się na długo. W jednym takim udało mi się odczytać nazwę: ShadEnc. Nigdzie wcześniej tego nie słyszałem, ale byłem już przyzwyczajony iż te nazwy mi nic nie mówią. Figura zdawała się być zżyta, całkiem mocno z innymi. Szczególnie z pionami. Gdy znów zapadł w ten swój letarg, zmieniłem obiekt zainteresowania. Drugi goniec. Nosi wdzięczną nazwę Haer'dalis. Również jest podobny do pionów, lecz w mniejszym stopniu- jest zdecydowanie większy. I znowu- tego też robiono go z lakierowanego drewna, lecz sama figura ma kolor czerwony. Nie wiedzieć czemu, gdy na nią patrzę nasuwają mi się smoki. Mimo iż podobieństwa nie widać, coś jest w jego zachowaniu... mniejsza. Rusza się często, a każde posunięcie nie jest pochopne. Mimo iż szybkie, są dokładnie przemyślane, i za każdym razem gdy zbije przeciwną figurę, zatrzymuje się na dobrze chronionym polu. Mimo iż czasem ma drobne potknięcia, należy do grupy Tych, Na Których Można Polegać. Kolejna dobra figura. Szkoda tylko, że teoretycznie jest tak słaba i ma tak mały zakres ruchów. Następnie przeniosłem spojrzenie na konie- szukałem ich od początku, ale nie mogłem znaleźć. W końcu tego dokonałem- jeden z nich, niewielki, zrobiony był z jakiegoś przezroczystego materiału. Zaiste dziwnym było to, że nie mogło być to szkło ni plastik- był twardy, było to widać. Przechodził przez szachownicę praktycznie niezauważalny, raz znajdował się w środku rzędu czarnych, a raz zdawało się pomagał w czymś Tabiemu. Być może i on miał jakąś rozplanowaną taktykę, której się ściśle trzymał... tego nie wiem. Wiem zaś, że jeśli tak miałoby na prawdę być, to taktyka nie przewidywała zbijania innych figur- od początku nikogo nie zbił. Jedynie umacniał pozycję innych, chroniąc ich przez zbiciem. Był żelazną podporą, acz nikłą siłą ofensywną. Inni zaś bezapelacyjnie go szanowali. Gdy w końcu, cudem, dostrzegłem go blisko siebie -akurat stał koło Tabiego- odczytałem napis. Było to chyba najcięższe zadanie, gdyż litery były bardzo niewyraźne. W końcu udało się- Ryan O'Connel. <br />Pozostał jeszcze jeden skoczek. Imię odczytałem po paru podejściach, gdyż było całkiem długie. Aragathor Roaringflame. Chyba najbardziej niemiłosierna figura na całym Forum. Zbijała raz za razem, można było rzec iż każdy jej ruch miał bardziej na celu unicestwienie jakiejkolwiek wrogiej figury niż wygrania partii. Teraz już większość czarnych się go bała, uciekała przed nim, acz nawet to im nie pomagało w zejściu z szachownicy. Inni nie przeszkadzali mu w takiej brutalnej walce, ale też nie zauważyłem by ją propagowali. Ot, ich sojusznik gra tak. Pozwalali mu na to, a z efektów mogli być tylko zadowoleni. <br />Jeśli miałbym coś jeszcze oglądać, to ewentualnie tylko piony. No i czarne, ale nie wiem czemu oni mnie nie interesowali. Tak więc przyjrzałem się pionom. Różnili się, to prawda, ale nie bardzo. Jeden wyższy, drugi niższy, trzeci drewniany a czwarty metalowy. Mimo to dało się w nich bez problemu rozpoznać tą figurę, co trzeba. O, nawet to pomagało- każdy z nich na plecach miał napisane: Forumowicz. Jedni fanatycznie dążyli do końca szachownicy, aby zmienić się w ważniejsze figury, lecz żadnemu to nie wyszło. Drudzy jak najbardziej mogli walczyli z wrogiem, jednak zaraz, zauważani przez wroga byli zabijani. Byli też i trzeci- kryjąc się, niszczyli wroga po pionku. Pięli się tak coraz bardziej w górę, wyżej i wyżej... jeden z nich zdążył się przeistoczyć. Jeden, może dwóch? Nie pamiętam, przeistoczyli się na pewno w hetmany które zaraz zostały zabite. Nagle coś się stało- czarni zaszachowali Bukwę! Zdziwiło mnie zaś to, że usłyszałem głos. Powiedział on nie szach, a spam... był to właśnie ten piskliwy głos. Zaraz jednak sza######ąca figura została zbita, a na jej miejsce pojawiła się nowa, w innym miejscu. Zrozumiałem iż ta partia nigdy nie będzie miała końca... zmęczony odszedłem trochę i... zasnąłem. <br /><br /><!--sizeo:19--><span style="font-size:12pt;line-height:100%"><!--/sizeo-->R<!--sizec--></span><!--/sizec-->ano obudziły mnie znane głosy. Przez sklejone powieki ujrzałem małego dzieciaka w czarnym ubraniu, z klawiaturą na kolanach, siedzącego po stronie szachownicy, gdzie zaczynały czarne. Po drugiej zaś siedział dorosły mężczyzna, z dość sympatyczną miną. Nagle obaj odwócili się do mnie. Chwilę patrzyli, gdy nagle dorosły coś wymówił. Następne co pamiętam to pobudka w moim łóżku. Zaciekawiony szybko pobiegłem do pokoju dziadków. Ze smutną miną nie dostrzegłem żadnego śladu po nieznajomych. Ale, zaraz, coś leżało na stole... czarny hetman i biały król. Bez charakterystycznych cech. Pobiegłem do półki, zdjąłem dziadkowe szachy i sprawdziłem czy czegoś brakuje. Nie, wszystko było. Jeszcze raz oglądnąłem figury. Biały król na plecach miał wypisane: Bukwa...<br /><br /><!--sizeo:19--><span style="font-size:12pt;line-height:100%"><!--/sizeo-->
T<!--sizec--></span><!--/sizec-->ym, którzy dobrnęli do końca pragnę szczerze podziękować. Dzięki Wam mam poczucie, że ktoś chociaż udaje że chce czytać moje wypociny... Dobra, koniec żartów. Jeśli ktoś wszystko przeczytał, to pozostaje mi jedynie mieć nadzieję iż nie zanudził się na śmierć. Jeśli zaś któryś z moderatorów czuje się obrażony przez swój opis, niech przyjmie me przeprosiny. Nikogo nie miałem zamiaru poniżyć. Tak więc pozdrawiam wszystkich, tym razem z Jeźdźcami Apokalipsy na czele!<br />
PS: Ups, prawie bym zapomniał.
Arbuz. Dzisiaj dostanie go osoba która wprowadziła sporo nowego poprzez znane i powtarzane rzeczy. Napisała parę wywodów, komentowanych przez całe forum. Wywodami tymi są felietony z cyklu
„Dawno, dawno temu...”. Nie muszę mówić, ale i tak to zrobię -
ShadEnc, gratuluję Ci Twej ostatniej roboty! Przyjmij owoca w wyrazie uszanowania!<br />Pozdrawiam raz jeszcze wszystkich ze znanymi osobami na czele.