Witam wszystkich melomanów.
<br />Temat na dziś to:<br /><div align="center">
Dream Theater<br /> „Octavarium”</div><br />Najpierw nieco o samym zespole. <br />Dream Theater to amerykańska grupa założona w 1985 roku przez Johna Petrucciego, Johna Myunga i Mike’a Portnoy’a. Muzykę, jaką grają, najprościej nazwać można metalem progresywnym. Nie jest to typowa death- albo blackmetalowa łupanina, nie jest to też soft rock lat 70. DT cechuje ciężkie heavymetalowe brzmienie, skomplikowana forma typowa dla rocka progresywnego (zmieniające się w czasie schematy rytmiczne i harmoniczne, często inspirowane różnymi kręgami tematycznymi) oraz wykonawcza wirtuozeria. Zespół jest uważany za jeden z najważniejszych w historii metalu progresywnego. Działa do dziś w składzie James LaBrie (śpiew), John Myung (bass), John Petrucci (gitara), Mike Portnoy (perkusja), Jordan Rudess (klawisze).<br /><br />Płyta "Octavarium", która ukazała się w 2005 roku nakładem wydawnictwa Atlantic Records, jest 8 longplay’em zespołu. W ich dyskografii figuruje również 7 singli oraz 4 albumy koncertowe. Jest to drugi, po „Scenes From A Memory”
concept album zespołu, czyli album, którego można słuchać jako jednego utworu, w którym poszczególne ścieżki połączone są klimatycznymi przejściami. <br /><br />Na „Octavarium” znaleźć możemy 8 wyśmienitych kawałków:<br /><br />1.
The Root Of All Evil (8:07)<br />
- VI. Ready</li>
- VII. Remove</li>
Bardzo dobre wprowadzenie do albumu, początek wita nas zbliżającą się i narastającą falą uderzeniową, która spada na słuchacza w postaci mocnego gitarowego riffu. Twórcy utwór podzielili na 2 części, granicę między nimi ciężko byłoby jednak znaleźć, nie wiedząc gdzie ona tak naprawdę jest. W drugiej części zaczynają się niezwykle miłe dla ucha popisy Petrucci’ego czy Rudessa. Po chwili ostatnie wersy śpiewane przez LaBrie’ego, drobne zakończenie i wyciszenie – aż do pierwszego na płycie łącznika między utworami, którymi są ładnie wkomponowane w całość odgłosy letniej łąki.<br /><br />2.
The Answer Lies Within (5:26)<br />Kolejny utwór jest spokojną z początku balladą, która później, ku zaakcentowaniu swojego przesłania jest odpowiednio wzmacniana dźwiękami klawiszy i gitary elektrycznej. Sam tekst jest też bardzo ambitny, o wspaniałym przesłaniu, (po odpowiednim wsłuchaniu) głęboko i na długo zapadający w pamięci i sercu. Bardzo dobra okazja do posłuchania melodyjności głosu wokalisty.<br /><br />3.
These Walls (6:59)<br />Pierwszy z naprawdę mocnych kawałków na płycie. Na samym początku solo gra przesterowana gitara, a zaraz potem następuje wybuch istnej antykakofoni dźwięków, melodycznej ich burzy. Zwrotki nieco spokojniejsze, przechodząc jednak w refreny, zespół znów pokazuje pazurki. Tym razem przejściówką jest bicie serca, które na sam koniec przechodzi w bicie zegara, doskonale zgrane z rytmem kolejnego utworu.<br /><br />4.
I Walk Beside You (4:29) <br />Utwór, który mówi o łączności dwóch osób - o tym, że będą one zawsze razem, cokolwiek by się nie działo. Muzycznie kawałek na podobnym poziomie, jak pozostałe, nie wyróżnia się jednak jakoś szczególnie. Mimo to skutecznie wpada w ucho – być może za sprawą tego, że muzycy pozwolili wokaliście dojść w tym kawałku do głosu. W sam raz na dedykację dla ukochanej osoby.<br /><br />5.
Panic Attack (7:16) <br />Zdecydowanie najmocniejszy w całości kawałek na płycie. Praktycznie od początku Portnoy, Petrucci i Myung szaleją, przypominając nam o tym, że słuchamy płyty z gatunku metalu. Tekst jest raczej skąpy, przynajmniej na początku. Po lekkiej zmianie linii melodycznej i wokalista ma nieco więcej do roboty. Gdy on jednak robi sobie przerwę, muzycy otrzymują znów pierwszeństwo i dają nam pokaz czystej progresji. Po prostu poezja.<br /><br />6.
Never Enough (6:33) <br />Podobnie jak i
I Walk Beside You, utwór raczej stworzony pod wokalistę niż muzyków. Melodia jest tutaj zaledwie akompaniamentem, co się nie tak często zdarza w przypadku tego zespołu. Nie mniej jednak, co się zdarza znacznie częściej, otrzymujemy tutaj też odpowiednią dawkę odmiennych od głównego tematów melodycznych.<br /><br />7.
Sacrificed Sons (10:42) <br />Druga ballada na płycie, znów o niezwykle ważnym (przynajmniej dla muzyków, którzy ją stworzyli) przesłaniu. Jest to bowiem utwór poświęcony pamięci osób, które zginęły z atakach na WTC z 11.09.01r. Świadczą o tym chociażby słowa „Towers crumble, Heroes die”. I tym razem zespół nie poprzestaje na spokojnym graniu, bowiem druga część utworu zupełnie nie przypomina jego początku – jest to kolejna dawka zmieniających się schematów i melodii. Mocne brzmienia są tutaj wyrazem sprzeciwu wobec Boga, który (wg muzyków) dopuścił do tych tragedii.<br /><br />8.
Octavarium (24:00)
</li>- I. Someone Like Him </li>
- II. Medicate (Awakening) </li>
- III. Full Circle </li>
- IV. Intervals </li>
- V. Razor's Edge</li>
Temu utworowi mogła by być poświęcona całkowicie osobna recenzja. Tytułowy utwór jest bowiem złożonym z 5 części maratonem, w którym znaleźć możemy zarówno spokojne, jak i burzliwe melodie, gładki śpiew, jak i krzyk, a we wszystko to uwikłane dodatkowo ciekawe teksty. W utworze występuje również gościnnie orkiestra (7 skrzypiec, 2 altówki, 2 wiolonczele, flet i 2 rogi francuskie).<br />Rozpoczyna się cichą balladą, w tle gra gitara akustyczna wraz z fletem. Momentami melodia przybiera na sile, ale po chwili znów wycisza się, by dać miejsce kolejnej części. Dalej też jest w miarę spokojnie, a pod koniec tekstu drugiego fragmentu zaczyna się wirtuozeria, która okazuje się być tylko przejściem i wprowadzeniem do części 3. Tutaj jest dość burzliwo, wokalista wyrzuca z siebie kolejne słowa z pewną determinacją, a i za chórki robią gitarzysta i perkusista. Kolejna pauza w teście jest polem do popisu dla muzyków. Znaleźć tutaj możemy m.in. dźwięki instrumentu dobrze znanego z saloonów Dzikiego Zachodu. Czwarty fragment powiewa nieco mrokiem, typowym dla ciężkich odmian rocka. Głos wokalisty narasta coraz bardziej, w końcu przechodząc w krzyk (ale nie growl). Ostatnia część jest zgrabnym podsumowanie, traktującym o tym, że świat toczy się w koło – „This story ends where it begins”. Po tych słowach utwór powoli zwalnia, serwując nam uspokajającą melodię przewodnią ścieżki. Płytę zamyka cicha melodia grana na flecie. <br /><br />Podsumowując, kupując płytę „Octavarium” otrzymujemy ponad 75 minut naprawdę dobrej muzyki. Dla fanów progresji jest to absolutny
must-have, jak również jest to ciekawa pozycja dla tych, którzy chcieliby rozszerzyć swoje horyzonty muzyczne. <br /><br />Po dodatkowe informacje odsyłam na oficjalną stronę
Dream Theater.<br /><br /><!--sizeo:1--><span style="font-size:8pt;line-height:100%"><!--/sizeo-->PS. Pisząc tę recenzję, momentami korzystałem z
Wikipedii.<!--sizec--></span><!--/sizec--><br /><br />Pozdrawiam<br />Seadragon