Zrodzony z fantastyki

 
cynis
Użytkownik zaawansowany
Użytkownik zaawansowany
Posty: 79
Rejestracja: czw wrz 08, 2005 3:43 pm

sob wrz 02, 2006 2:34 pm

Greg<br /><br />W trkacie lotu przespał się i uzupełnił siły po tym jak nie mógł spać w nocy. Wysiadł z samolotu mijając Wada. Z jakichś powodów chciał wyjść ostatni. Nie dziwił mu się w każdej chwili mógł dostać czymś, a lepiej jak się widzi zbliżający obiekt. Uśmiechnął się na tę myśl. "Szkoda, że nie ma dziewczyn przed którymi możnaby się popisać." To było mniej miłe. Nie zepsuło jednak jego humoru. "I tak mamy pobyt na Hawajach".<br /><br />W zasadzie zaczęło się wspaniale. Absolutnie nic do roboty. Pożywienia mieli na kilka dni, więc to zadanie odpada. Namiot został ustawiony w zasadzie bez jego asysty. Również spokuj. Żeby Wade się nie czepiał trochę przejżał co mają w skrzyniach z pożywieniem. Suche racje. Okazało się, że jest ich troche mniej niż się spodziewał ale to nic. Na rekonesans na wyspie nie został wysłany wię i ćwiczeń nie ma. Może właściwie się położyć i złapać lekką opaleniznę. Ściągnął koszulę, spodnie i buty. Zostawił tylko szorty kompielore i położył się na plaży. "Ciekawe kiedy Wade się przyczepi?"
 
baca007
Stały bywalec
Stały bywalec
Posty: 352
Rejestracja: pn gru 22, 2003 1:22 pm

sob wrz 02, 2006 7:06 pm

Peter<br /><br />Rozej¿a³ siê po okolicy, zobaczywszy kilka palm tworz±cych polankê machn±³ w ich stronê rêk± mówi±c:<br />-To miejsce wydaje mi siê niegorsze ni¿ jakiekolwiek inne. Mo¿emy tam rozbiæ namiot. Proponujê podeprzeæ srodek pniem palmy, ja zatroszczê siê o ¿ebrowanie dachu, Yldiray przywi±¿e je dodatkowo do tych palm... tylko pojawia siê jeden problem... Jak sci±æ palmê? ma ktos jaki¶ pomys³?<br />Czekaj±c na propozycjê ch³opak ruszy³ na poszukiwanie paru orzechów kokosowych spad³ych z drzew.<br />
 
Awatar użytkownika
MunchKing
Zespolony z forum
Zespolony z forum
Posty: 1288
Rejestracja: czw sty 27, 2005 8:12 pm

sob wrz 02, 2006 7:51 pm

Wade<br /><br />Wszystko szło prosto, łatwo, szybko i cudownie. Za łatwo i za szybko. Miał nadzieję, że to tylko jego urojenia. Że nic nadzwyczajnego się nie wydarzy. Może ci mali cwaniacy mają rację, może nie wydarzy się nic złego, a on pójdzie się trochę poopalać i wykąpać w morzu. I może jeszcze księżyc był zrobiony z zielonego sera ? Kogo on oszukiwał? Samego siebie, ot co. Prędzej, czy później, jakieś parszywie śmierdzące [beeep] wleci w wentylator i rozpocznie się jakaś zadyma. A on będzie na to gotowy. Tak, właśnie. Będzie gotowy. I wtedy to on będzie miał się z czego śmiać. Popatrzył chwilę na słońce i falujące morze. Przyznał, wabiło go. Lecz ten obraz nie dawał nadziei. Z jednej strony podziwiał swego ucznia- Greg’a za jego bezstresowe podejście do życia. Czy było to naprawdę zdrowe podejście do sprawy? Czy też najzwyczajniej w świecie głupota młodego chłopaka, który nie był świadomy zagrożeń świata? Wade nie był w stanie odpowiedzieć na to pytanie, nawet przed samym sobą. Wiatr zawiał a jego włosy lekko zafalowały. Wciągnął do płuc najodowane powietrze. Słyszał, że to dobrze wpływa na zdrowie. Usłyszał, że Peter miał jakiś problem. Cóż w końcu mógł im pomóc. W końcu taka naprawdę była jego rola tutaj. Spokojnie podszedł w kierunku chłopca i wysłuchał dokładnie co ten miał do powiedzenia. Następnie spojrzał na drzewa. Wybrał takie, które było oddalone na tyle aby słabo było go widać gdy i on się oddali. Jeszcze tego brakowało, aby potem uczniowie gadali głupoty o tym, jakie to pan Wade ma dziwne umiejętności. Podszedł do palmy i stanął tak, że uczniowie go nie widzieli. Jego dziwna bransoleta zaszczebiotała metalicznym odgłosem. Następnie stała się…rękawicą, a z jego lewej ręki wydobył się niezdrowy, jadowicie zielony odcień. A także coś jeszcze… Trawa u jego stóp lekko poszarzała, jakby właśnie umierała. Uderzył w drzewo. Jego…pomocne palce uporały się z drzewem po trzech silnych uderzeniach w podstawę. Następnie to upadło na ziemię. Zaś wykładowca przytaszczył je na miejsce obozu, niezbyt się przy tym męcząc. Oczywiście wcześniej dezaktywował swoją… specjalną umiejętność, a jedynym świadectwem jej obecności był wystający zza palm pasek szarości i martwej gleby. Powiedział jedynie: <br /><br />-Proszę chłopcy. <br /><br />I rzucił drzewo na ziemię. Następnie usiadł na kamieniu nieopodal i począł majstrować przy swojej dziwnej, zaawansowanej technicznie bransolecie. Co robił? To wiedział tylko on. I uśmiechał się cicho pod nosem.
 
cynis
Użytkownik zaawansowany
Użytkownik zaawansowany
Posty: 79
Rejestracja: czw wrz 08, 2005 3:43 pm

sob wrz 02, 2006 9:20 pm

Greg<br /><br />Leżał sobie na plaży. Zaczynało się robić miło. Cieplutki jodowany klimat. To właśnie jego świat. Napawał się tą chwilą. Wiedział, że powinien ponieważ najprawdopodobniej nie potrfa to długo. Za chwilę Wade się poczuje do roli pedagoga, czego w zasadzie nigdy chętnie nie przejawiał, albo co gorsza stanie się coś nieprzewidywalnego. "Mam tyle szczęścia, że przynajmniej mam jakąś ciszę przed burzom." Nie była to świadomość pocieszająca jednak...<br /><br />Słysząc wypowiedź Peter'a pomyślał, że dla świętego spokoju troche im pomoże. Pomyślał chwilkę. Wypszedził go ich opiekun. Poszedł daleko i przytaszczył dość spory pień palmy. "Po co szedł tak daleko? Nie lepiej tu blisko? Ściąłby ją poprostu a i tak jej nie ustawia. Tylko niepotrzebnie taszczył." Jednak postanowił pomóc stawiać obóz więc podniósł się z piachu. Podszedł do wody, stworzył z niej dwie sporych rozmiarów rece. Poprowadził je w stronę pnia, złapał go nimi i podniósł.<br />-To gdzie to miało być?- spytał głównego architekta obozu. Upewnił się, że chodziło mu o to miejsce. Po czym ze sporą siłą wbił pień w ziemię. Sprawdził czy stoi dość prosto i mocno. Skończył z "filarem" i zabrał się za resztę. Nie zmieniająć "narzędzi" podniósł płachtęi nawlekł ją na pal.<br />-Teraz tylko trzeba go orzebrować i przywiązać. Przynajmniej będzie się miło spało.- po tych słowach usiadł pod bliskim drzewem i przyglądał się dalszemu konstruowaniu namiotu.
 
Amras
Stały bywalec
Stały bywalec
Posty: 460
Rejestracja: ndz wrz 24, 2006 1:59 pm

sob wrz 02, 2006 10:42 pm

Antoni<br /><br />Szedł tak już możliwe godzinę, a nie słyszał nawet fali morskich, Antoni doszedł, więc do wniosku, że ta wyspa musi być dość spora. Czeka go prawdopodobnie, co najmniej ze 3 godziny marszu zanim dotrze do brzegu morza, jeśli mu się poszczęści.... A niewiadomo jak właściwie wielka jest ta wyspa...<br /><br />Czuł zmęczenie, nawet po czterech godzinach wf-u z znienawidzonym nauczycielem nie czuł się tak zmęczony jak teraz, ale zdawał, sobię sprawę, że niema czasu na odpoczynek, niewiadomo na jak długo ten Odrzutowiec tu przyleciał. Antoni zdawał sobie nawet z takiej okropnej wersji, że ten odrzutowiec mógł od razu odlecieć z wyspy, ale wiedział, że niema wyboru, to jego jedyna szansa, jaką teraz ma i to go też powstrzymuje od popełnienie samobójstwa lub zjedzenia papugi na surowo z piórami...<br /><br />Brakowało mu tej wygody po ukończeniu szkoły, codzienne picie w klubie rozmowy z przyjaciółmi i dziewczyną... Wiele by dał żeby teraz tam wrócić i jeśli z tego wyjdzie to urządzi najlepszą imprezę, jaką mu się uda zrobić... Ale jak skoro rodzice... - Nastąpił przebłysk pamięci ,,Upozorowaliśmy prosty wypadek pożaru" - Niemiał już gdzie... Dopiero teraz zdał sobie z tego sprawę, ale nie to teraz jest ważne...<br />Teraz jego jedynym celem jest dotrzeć do Odrzutowca<br />
 
baca007
Stały bywalec
Stały bywalec
Posty: 352
Rejestracja: pn gru 22, 2003 1:22 pm

ndz wrz 03, 2006 7:09 am

Peter<br /><br />Zobaczywszy, i¿ pan Wade i Greg zajêli siê pniem i filarem ch³opak kontynuowa³ szukanie kokosów. 14...15...16... tyle chyba wystarczy. Pamieta³ i¿ kokosy s± bardzo twarde i wytrzyma³e, "Nadadz± siê na ¿ebrowanie, po dwa na jedno ¿ebro powinno starczyæ, w sumie bêdzie ich 8... Nie spodziewaj± siê huraganów przecie¿..." Mutant chwyci³ po jednym kokosie w ka¿d± rêkê i skoncentrowa³ siê. Kokosy zaczê³y stawaæ siê cienki i wyd³u¿a³y siê. Kiedy dwa zatknê³y siê ze sob± zafalowa³y i stopi³y sie razem. Po chwili trzyma³ w rêkach tyczkê mniej-wiecej grubosci bambusa o d³ugo¶ci 4 metrów. Powtórzy³ ten proces jeszcze siedem razy po czym zebra³ tyczki i zaniós³ w pobli¿e rozstawianego namiotu po czym powiedzia³:<br />-Proszê oto ¿ebrowanie naszego namiotu. Chyba trochê przesadzi³em z stosowaniem mocy, je¶li bedziecie potrzebowaæ pomocy to poczekajcie chwilê, muszê chwile odsapn±æ. <br />To mówi±c Peter usiad³ a w³a¶ciwie pad³ pod jedn± z palm nieopodal obozowiska przygl±daj±c siê temu co robi± pozostali. <br />
 
Coen__
Zespolony z forum
Zespolony z forum
Posty: 531
Rejestracja: sob lut 01, 2003 10:34 pm

ndz wrz 03, 2006 8:52 am

Mieczys³aw<br /><br />- Hmm... nie³adnie - mrukn±³em pod nosem widz±c ca³± sytuacje. Grube drzwi, grube mury, tylko jedno wej¶cie. Nie wyposa¿yli mnie w A-10 abym móg³ je sforsowaæ, a wiêc zdjêcia wewn±trz odchodz± do krainy nierealno¶ci. My¶l±c o tym wyj±³em aparat i pstrykn±³em kilka fotek obiektu od frontu, jedno po¶wiêcaj±c konkretnie samym napisom. Nastêpnie obszed³em bunkier dooko³a - ostro¿nie oczywi¶cie - pstrykaj±c kilka fotek z innych k±tów, a kto wie, mo¿e znale¼æ tylne drzwi?<br />W ka¿dym razie, je¶li mi siê uda to zaczajam siê w g±szczu w pobli¿u wej¶cia do baraku i zaczynam czekaæ. Mo¿e kto¶ z niego wylezie lub skieruje siê do ¶rodka? Mog³o by siê wtedy udaæ go pochwyciæ i wzi±æ na spytki...<br />Czekam tak dopóki kto¶/co¶ siê nie zjawi albo dopóki z powodu braku zapasów nie stanie siê to nieprzyjemne...
 
Awatar użytkownika
DibiZibi
Fantastyczny dyskutant
Fantastyczny dyskutant
Posty: 4316
Rejestracja: śr lis 15, 2006 9:50 pm

ndz wrz 03, 2006 11:45 am

X-Men’i<br /><br />Po niewiele ponad dwóch godzinach udało wam się rozbić całkiem przyzwoity obóz. Przed posiłkiem powinniście pomyśleć jednak o jakimś treningu, jak to w zwyczaju instytutu. <br /><br />Patric<br /><br />Idąc przez las, po jakiś dwóch godzinach, natrafiasz na coś, czego naprawdę byś się tu nie spodziewał. Las się kończy, a ty wychodzisz na… Drogę. Nie asfaltową, ale taką z piasku. A na drodze.. ślady opon. <br /><br />Antoni<br /><br />Po kolejnych godzinach marszu, ostatkiem sił, i nadziei jakie dał ci widok samolotu, wychodzisz z lasu… na piaszczystą drogą. Na drodze widzisz ślady opon. <br /><br />Mieczysław<br />Po kilku godzinach siedzenia w krzakach, widzisz jak do bunkra podjeżdża jeep. Oprócz kierowcy, z tyłu siedzi dwóch uzbrojonych mężczyzn. Obydwaj wysiadają. Jeden staje przy drzwiach bunkra, a drugi wyciąga krótkofalówkę, i dzwoni gdzieś. Po chwili drzwi otwierają się, i mężczyzna z komunikatorem wchodzi do środka. Po niecałych pięciu minutach, wychodzi, niosąc metalową skrzynkę. Obydwaj wsiadają do jeepa, i odjeżdżają.<br />
 
Awatar użytkownika
MunchKing
Zespolony z forum
Zespolony z forum
Posty: 1288
Rejestracja: czw sty 27, 2005 8:12 pm

ndz wrz 03, 2006 12:51 pm

Wade<br /><br />Co jakiś czas spoglądał w stronę chłopców, jeśli mieli z czymś problem, starał się im pomóc wedle swoich możliwości. Ludzkich możliwości rzecz jasna. Czas mijał, a Wade ze znudzeniem przerzucał kolejne pliki na swoim Wristtopie. Z początku były to profile innych X-menów. Przyznał skrycie, że część z nich miała niepowtarzalne umiejętności, o których istnieniu nawet nie śmiał by myśleć. Następnie zabrał się za przeglądanie profili nowych osobników, oraz ich mocy i umiejętności. Jego szczególną uwagę przykuły oczywiście osoby z którymi znalazł się na wyspie. Chciał wiedzieć na czym stoi. Czy w razie jakiegoś niespodziewanego wydarzenia będą mogli być przydatni do czegokolwiek. Wiedział, że wielu z nich pozuje na twardzieli, myśli, że są bóg wie kim. A tak naprawdę, kiedy zacznie się zadyma, zamienią się w zwykłych siusiumajtków. Nie chodziło o bycie twardzielem. Widział ludzi takiego pokroju, który ginęli w wyjątkowo głupi sposób. Chodziło po prostu o bycie przygotowanym. O umiejętność wykorzystania tego co ma się pod ręką, nim ten facet z drugiej strony użyje swojego asortymentu i zrobi z ciebie sito. Nic więcej. Żadnej macho gadki. Żadnych przechwałek. Ani stania dumnie na baczność kiedy wokoło rykoszetują kule. To czego te dzieciaki potrzebowały to właśnie taka sytuacja, a nie cholerny obóz skautów na Hawajach. Poza tym, Xavier albo najzwyczajniej w świecie nie wiedział co się tu działo wiele lat temu, albo po prostu zaczaił to przed nim. Obstawiał raczej to drugie. Ale Wade i tak wiedział. Miał swoje dojścia. Tak czy siak, nie był zadowolony. Jego uczniowie właśnie skończyli rozkładać namiot. Zapasy także mieli. Więc wyglądało na to, że wszystkie obowiązki, przynajmniej jak na razie, zostały dopełnione. W sumie jemu nuda też dawała się we znaki. Pozostawanie czujnym to jedno, jednak tak długie czekanie to drugie. Może mogli by zorganizować mały sparring ? Tak jak to miało miejsce na uniwersytecie. Dobry pomysł. Przy okazji trochę się rozerwą. A potem będą zbyt zmęczeni żeby w nocy odwalać mu jakieś cwane numery. Dał im jakieś pół godziny przerwy po tym jak rozłożyli namiot. Zmęczeni niezbyt by się zdali do tego co zaplanował. Obrysował jednym z pozostałych „kokoso-patyków” koło. Dokładnie takich rozmiarów jak arena starć w Danger Roomie. Następnie lekko uśmiechnął się i powiedział: <br /><br />- Sadzę panowie, że przydał by się nam mały sparring. Trochę się rozruszamy, abyśmy czasem nie zardzewieli. Zasady takie jak w Danger Room’ie. Dopuki ktoś się nie podda, nie zemdleje, lub do pierwszej krwi. Oczywiście ostatnie to ekstremum. Ach, i można używać...specjalnych umiejętności. Kto powinien zacząć… hmmm… może ja i pan, panie Oktan? No, proszę nie robić tak niepewnej miny. Nie ukryje pan przecież, że z chęcią by mi pan przyłożył? Prawda? W końcu ma pan okazję. Zapraszam na matę… <br /><br />To mówiąc sam otrzepał ręce i zajął pozycję po jednej ze stron maty. Miał wiele miejsca, dobrze widział swojego oponenta. Miał także względny plan. No i przede wszystkim chętnie utrze panu Oktanowi jego zarozumiały nos… <br /> <br />
 
Awatar użytkownika
Kejmur
Fantastyczny dyskutant
Fantastyczny dyskutant
Posty: 1684
Rejestracja: wt cze 15, 2004 4:35 pm

ndz wrz 03, 2006 2:26 pm

Yldiray Oktan "Fakir"<br /><br />Musiał przyznać, że wyszło im to całkiem nieźle. Jego liny też się przydały, odparł z dumą. Rozejrzał się wokół. Trochę go denerwowało obijanie się niektórych, ale pozostawił to bez komentarza. Nie mając nic lepszego do roboty, położył się pod palmą. Zdjął koszulę i rozkoszował się promieniami słońca.<br /><br />~~ Jakie to przyjemne... O tak, takie coś to ja rozumiem. Mogę wogóle nie wstawać i byczeć się do końca. Pewnie da nam dzisiaj wolne. W końcu nieźle się spisaliśmy. Potem się go poirytuje. Jak zwykle, hehe. ~~<br /><br />Gdy właśnie poprawiał swoje położenie, by wygodniej ułożyć głowę, zamknął oczy i już do końca poddał się działaniu promieni słońca. Nawet nie poczuł jak zasnął. Obudził go głos Wade'a:<br /><br />- Sadzę panowie, że przydał by się nam mały sparing. Trochę się rozruszamy, abyśmy czasem nie zardzewieli. Zasady takie jak w Danger Room’ie. Dopuki ktoś się nie podda, nie zemdleje, lub do pierwszej krwi. Oczywiście ostatnie to ekstremum. Ach, i można używać...specjalnych umiejętności. Kto powinien zacząć… hmmm… może ja i pan, panie Oktan? No, proszę nie robić tak niepewnej miny. Nie ukryje pan przecież, że z chęcią by mi pan przyłożył? Prawda? W końcu ma pan okazję. Zapraszam na matę…<br /><br /><br />~~ Co do... Kurna, akurat teraz ? Nie miałem wcale ochoty, ale nie lubię jak mi się przerywa miłe chwile. Owszem, teraz chętnie przyłożę. ~~<br /><br />Niechętnie wstał, wytrzepał się z piasku i ruszył w kierunku prowizorycznej "areny". Wykonał parę skłonów i ogólnie porozciągał ciało. Koszulkę zostawił pod palmą. W sumie to byłoby mu jej szkoda, jakby się rozerwała. Spojrzał na Wade'a. Uśmiechnął się. Rzekł:<br /><br />- W sumie nie miałem ochoty panu przyłożyć, ale ludzie szybko się zmieniają. A już było tak miło. Zero wyczucia, no zero wyczucia. Ale skoro trzeba, to zgoda.<br /><br />Wyciągnął z kieszenii spodni mały flet. Skoncentrował się i zaczął na nim grać. Spojrzał na pobliską palmę. Skrzywiła się pod nienaturalnym kształtem i wysunęła się z niej całkiem sporej długości lina. Na oko około 10 metrów. Spojrzał jedynie na opiekuna i wystrzelił natychmiastowo liną w jego kierunku...<br /><br />* * * * *<br /><br />Najpierw wystrzeliwuje liną w jego kierunku, by unieruchomić ręce. Wiedział, że to dzięki nim przede wszystkim mógł używać swoich zdolności, a tak przynajmniej mu się zdawało. Nie przerywając kontrnatarcia, będzie starał się podnieść w górę i dopiero wtedy owinąć nogi, by nie mógł upaść w zbyt komfortowy sposób. Otaczał ich wokół piasek, więc nie powinno boleć. Potem momentalnie podbiegnie i będzie starał się wbić mu kciuk w okolice krtani. Mocna, ale z ostrożnością. W końcu to trening. Po czymś takim złośliwie się uśmiechnie i spyta, co się mówi, żeby ktoś przestał coś robić.<br /><br />Jeśli jednak sprawy przybiorą zły obrót, początkowo będzie unikał ciosów. Krav-Maga w takich momentach mu się przydaje. Będzie starał się wystrzeliwać losowo liną, by owinąć którąś część ciała, a najlepiej jego całego. Potem podbiegnie i zada mu kilka ciosów, najlepiej mocnych i spyta się czy poddaje...<br /><br />
 
Awatar użytkownika
DibiZibi
Fantastyczny dyskutant
Fantastyczny dyskutant
Posty: 4316
Rejestracja: śr lis 15, 2006 9:50 pm

ndz wrz 03, 2006 3:56 pm

X-men’i<br /><br />Wade stoi na prowizorycznej arenie. Po chwili dołącza do niego Yldiray, który odrazy strzela w przeciwnika długimi linami z palm. Liny nie trafiają, gdyż Wade’owi udaje się ich uniknąć.<br />Chwile później obie zostają przecięte, gdy Yldiray próbuje się nimi zasłonić przed ciosami opiekuna. Kolce Wade’a przechodzą przez sznury niczym przez masło. Yldiray próbuje jeszcze kopnąć przeciwnika, ale ten zgrabnie się odsuwa. Yldiray wysyła linę po raz kolejny w stronę Wade’a, tym razem jednak, celując w nogi. Rozproszony przez łunę zielonego światła wysłaną przez przeciwnika. Sznur zahacza o nogi Wade’a, posyłając go na ziemie. <br />Yldiray odsuwa się chcąc stworzyć nową linę. Wade strzela jednak kolcami, i zmusza oponenta do wykonania serii uników, które psują próbę stworzenia sznurka. Wede błyskawicznie podskakuje z ziemi, skacząc w kierunku Yldiray’a, wycofującego się na granice areny. Młodzieniec odskakuje z drogi nauczyciela, ponownie psując zaklęcie. Tym razem jeden Wade o mały włos nie wypadł poza arenę. Yldiray próbuje strącić liną kokos z pobliskiej palmy, i mimo iż mu się to udaje, ten prowizoryczny pocisk daleki jest od trafienia w Wade’a. Mimo to, chwila w której Wade się obrócił, starczyła by Yldiray ponownie uniknął ciosu wyprowadzanego przez przeciwnika. Młody X-Men, mając chwile czasu stara się stworzyć linę, która poniesie go nad arenę. Kończy zaklęcie, i już zaczyna się unosić, pchany do góry przez linę, gdy Wade skacze do niego, i unikając sznurowej broni, wykonuje cięcie. Trafia, rozcinając brzuch i bok Yldiray’a, długą ale płytką raną. <br />Pierwsza krew. Walka zostaje zakończona. Zwycięzcą jest Wade. <br />
 
Amras
Stały bywalec
Stały bywalec
Posty: 460
Rejestracja: ndz wrz 24, 2006 1:59 pm

ndz wrz 03, 2006 3:56 pm

Antoni<br /><br />Antoni maszerował i maszerował jak tykający zegar... Nie wiedział juz jak długo, bo stracił poczucie czasu...<br />Szedł na przód i szedł... A tu nagle piaszczysta droga. Był zaskoczony, w końcu coś się znalazło od tylu godzin, ślady samochodu... To niekoniecznie wróży dobrze, bo może to być baza wojskowa, w której go zastrzelą.<br /><br />Antoni ma do wyboru dwie drogi albo iść w lewo tam skąd prowadzą ślady, albo w prawo, tam, dokąd pojechali... - Cholera! - Pomyślał sobie. Jedną droga pewnie prowadzi do Laboratorium a inna może prowadzić na jakieś ukryte lotnisko gdzie najpewniej ów odrzutowiec wylądował... Antoni nie znosił takich wyborów, albo pójdzie dobrze i dotrze do lotniska albo wróci na laboratorium zakładając, że wcześniej nikt go nie dorwie... <br /><br />W końcu Antoni zdecydował się iść w prawo, czyli tam, dokąd samochód pojechał, można było to poznać po śladach, szedł nie bezpośrednio po dobrze, bo tak mógłby zostać dziecinnie łatwo wytropiony, ale szedł wzdłuż drogi dosłownie parę metrów od niej by pozostać w zaroślach i też żeby w razie, czego nie napotkał na nikogo nieoczekiwanego...
 
Awatar użytkownika
MunchKing
Zespolony z forum
Zespolony z forum
Posty: 1288
Rejestracja: czw sty 27, 2005 8:12 pm

ndz wrz 03, 2006 5:11 pm

Wade<br /><br />Był z siebie zadowolony. Owszem. Ale przecież nie spodziewał się innego wyniku. Ten mały cwaniaczek nie miał tak dobrego wyszkolenia militarnego jak Wade, a bez tego na niewiele zdały mu się długie godziny spędzone w Danger Roomie. Widział, że Oktan walczył z pełną zaciekłością, używając swych mocy najlepiej jak tylko potrafił. On także się nie ograniczał. Przynajmniej fizycznie, lecz hamował swoją moc. Wiedział, że nie mógł użyć jej pełni przy innych uczestnikach tej wyprawy, w przeciwnym razie szybko wrócili by do domu. I to w stanie zdrowia wskazującym, że ich wakacje miały miejsce raczej w Europie Wschodniej, blisko Czarnobyla. Wade trzymał więc swoje moce na wodzy, wytwarzając jedynie pazury, od czasu do czasu strzelając nimi, aby zapędzić młodego araba w kozi róg. Właśnie tak. Cięcie było płytkie. Jednak było cięciem i to wystarczyło. Zalewsky wolał nie myśleć jak w tej chwili wyglądał by jego oponent gdyby kolce którymi ciął miały…odpowiedni ładunek energetyczny, który przecież mógł im zapewnić. Szybko przegonił tę myśl ze swojego umysłu. Nawet on musiał się lekko skrzywić gdy te obrazy pojawiły się w jego głowie. Następnie z lekkim uśmiechem popatrzał w stronę pokonanego. Nie zamierzał się z niego nabijać. W każdym razie niezbyt mocno. Powiedział do niego, jak i innych zgromadzonych:<br /><br />- Bardzo dobrze panie Yldiray, całkiem niezły pokaz sztuczek kuglarskich, jednak nie docenił pan mojej szybkości. Podpowiem, że jest ona nieznacznie niższa od szybkości pana Logana, z którym też chyba miał pan już przyjemność ćwiczyć. Tak czy inaczej, spodziewałem się lepszego występu, po kimś kto jest tak pewny siebie jak pan. Proszę nigdy nie lekceważyć przeciwnika. A zwłaszcza mnie. <br /><br />Powiedział co wiedział. Nie chodziło zbytnio o nabijanie się z młodego araba, choć nie ukrywał, że ta aktywność również znalazła potwierdzenie w tym co powiedział. To było niczym w stadzie wilków. Choć nie chciał, ktoś musiał podjąć się ustawienia innych pod swoją komendą. Spojrzał na resztę swoich uczniów, nieco zdziwionych jego popisem. Nic nie powiedział, jedynie nieznacznie poprawił zarys maty, odrzucił walające się tu i ówdzie liny, następnie spokojnie przycupnął na kamieniu i ponownie się odezwał do reszty:<br /><br />- Panowie Peter i Greg, czy czujecie się na siłach aby zaprezentować nam postępy w swych umiejętnościach? <br /><br />W sumie to czekał na odpowiedź jedynie z grzeczności, jednak przeczącą w sumie tez mógł przyjąć. Nikogo nie zamierzał straszyć, czy też podjudzać. Jeśli nie mieli ochoty walczyć, ich sprawa. To co wydarzyło się z Oktanem było na nieco innych warunkach… najzwyczajniej w świecie mu się należało, ot co. <br /> <br />
 
Awatar użytkownika
Kejmur
Fantastyczny dyskutant
Fantastyczny dyskutant
Posty: 1684
Rejestracja: wt cze 15, 2004 4:35 pm

ndz wrz 03, 2006 5:47 pm

Yldiray Oktan "Fakir"<br /><br />Poczuł ukłucie w boku. Lekko się skrzywił z bólu. Spojrzał na Wade'a. Jego spojrzenie było wyjątkowo spokojne, a słowa bardzo wyważone, ale wyczuł w nich lekką kpinę. Przegrał, gdyż był mniej doświadczony. Trenował szermierkę i krav-magę, ale z doświadczeniem bojowym Wade'a nie miał większych szans. I faktycznie, nie docenił jego szybkości. Musiał mieć do cholery rację. Jednak lekko się uśmiechnął. Postanowił tym razem zachować się normalnie i podał dłoń.<br /><br />- Gratuluję wygranej panie Wade'a. Następnym razem jednak będe lepiej przygotowany.<br /><br />Ignorując jego lekko zdziwioną minę, zszedł spokojnie z areny trzymając się za zraniony bok. Musiał przyznać, że dało mu to w kość. Dawno nie musiał używać takiej ilości mocy jak w tej walce. I niestety przegrał. Jednak dało mu to do myślenia. Był pewien, że następnym razem pójdzie mu znacznie lepiej. Taką przynajmniej miał nadzieję...<br /><br />Spokojnie zbliżył się do drzewa, gdzie leżał poprzednie i położył się. Przez chwilę układał się, szukając wygodnej pozycji. Gdy mu się to udało, zamknął oczy i zasnął. Zanim zupełnie zatracił się w śnie, pomyślał jak tam radzi sobie Faye...
 
Coen__
Zespolony z forum
Zespolony z forum
Posty: 531
Rejestracja: sob lut 01, 2003 10:34 pm

ndz wrz 03, 2006 5:56 pm

Mieczys³aw<br /><br />S³ysz±c warkot silnika ci±gn±cy siê w takim miejscu na wielk± odleg³o¶æ o¿ywiam siê od razu. Odkleiwszy od palmy wyjrza³em w stronê bunkra, aby po chwili zobaczyæ zbli¿aj±cy siê pojazd. Fakt, ze by³ to stary Willys by³ delikatnie mówi±c ciekawy, ale dla mnie by³o to lepiej. Ustaliwszy sk±d przyjecha³ pojazd od razu uda³em siê w tamtym kierunku, co jaki¶ czas rzucaj±c okiem na bunkier, aby oceniæ czy zd±¿ê dopa¶æ w pobli¿e drogi. W sumie...zaraz...przecie¿ nie musze na ni± wypadaæ z okrzykiem "Staæ!". Ba, nawet by wypada³o tego nie robiæ.<br />Zwolni³em, wiêc i wyj±³em z kieszonki spodni t³umik. Nakrêciwszy go na lufê karabinu zacz±³em siê rozgl±daæ za najdogodniejsza pozycj± snajpersk±. Znalaz³em j± mniej wiêcej wtedy, kiedy pasa¿erowie za³adowali skrzynkê na Jeppa i zbierali siê do odjazdu. U³o¿y³em siê, wiêc wygodnie w wybranym, nie bardzo widocznym ze strony drogi miejscu i uj±wszy wygodnie karabin zacz±³em czekaæ, a¿ stary wojskowy pojazd zacznie jechaæ w drogê powrotn±. Przestrzelenie obu kó³ nie powinno byæ wiêkszym problemem, a reakcja pasa¿erów powinna, co nieco wyja¶niæ... Na szczê¶cie zbiorniki z paliwem s± do¶æ oddalone od, kó³ wiêc nie musze siê martwiæ o eksplozje. Przynajmniej tak d³ugo jak nie bêdê jej chcia³ sam wywo³aæ.
 
Awatar użytkownika
DibiZibi
Fantastyczny dyskutant
Fantastyczny dyskutant
Posty: 4316
Rejestracja: śr lis 15, 2006 9:50 pm

ndz wrz 03, 2006 7:34 pm

Mieczysław<br /><br />Celujesz i strzelasz. Twoje pociski sięgają celu i obie przednie opony zostają przebite.<br />Na dźwięk pękającej gumy, kierowca natychmiast zatrzymuje pojazd, po czym sięga po radio. Mówi coś szybko, jednak nie udaje ci się usłyszeć co. Jego towarzysze. Zeskakują z samochodu. Pierwszy z nich bierze skrzynkę, po czym oddala się na kilka metrów i chowa w zaroślach. Drugi bierze dwa karabiny, i dołącza do towarzysza. Kierowca siedzi przez chwilę mówiąc coś do radia, po czym zeskakuje z wozu, i biorąc karabin ucieka do towarzyszy. <br />
 
cynis
Użytkownik zaawansowany
Użytkownik zaawansowany
Posty: 79
Rejestracja: czw wrz 08, 2005 3:43 pm

ndz wrz 03, 2006 10:01 pm

Greg<br /><br />Wylegiwanie się po stworzeniu obozu było zasłużony. Przynajmniej tak uważał Greg i prawdopodobni Fakir i Peter. Jednak jak okazało się po zaledwie pół godzinie, że Wade wie lepiej. Wyciągnął Yldiray'a na matę. To wywołało tylko uśmiech na twarzy chłopaka. -Sam sobie naważył tego piwa.- stwierdził dla samego siebie. Ale podciągnął się do pozycji siedzącej by lepiej widzieć.<br /><br />Walka była przednia. Szczególnie ucieszył Greg'a pokaz zdolności opiekuna. Nigdy się jakoś nie chwalił nimi więc każda okazja by je zobaczyć była skrzętnie wykorzystywana. To właśnie on wygrał co nie było zaskoczeniem. Starszy, bardziej doświadczony, co jeszcze? Jednak Fakir też pokazał sporo. Najwięcej samokontroli i uporu by po walce pogratulować komuś kto ewidentnie chciał mu natłuc. "Ale i tak sam jest sobie winien." znowu uśmiechnął się do siebie.<br /><br />Na pytanie Wade'a był raczej przygotowany. Skoro nie było reszty ponieważ szukali Bóg wie czego na tej wyspie. Stwierdził, że w sumie nie ma nic przeciwko przeciw małemu sparingowi. Ale chciał wiedzieć jeszcz jedno:<br />-Czemu nie. A zwycięzca walczy z Panem? Bo chcę wiedzieć czy muszę się oszczędzać.- wyszczerzył się do Wade'a i Petera.<br /><br />Wstał otrzepał szorty z piachu. W końcu to była jego ulubiona koszula po co ją niszczyć lub moczyć. Ruszając w stronę ringu od razu się koncentrował. Woda transportowała się z laguny tak, iż gdy wszedł w okrąg obok nigo dosłownie leżała spora jej kropla.
 
Awatar użytkownika
Drakestar
Zespolony z forum
Zespolony z forum
Posty: 511
Rejestracja: pt paź 22, 2004 12:45 pm

pn wrz 04, 2006 12:31 pm

Patrick<br /><br />"Co robi droga na podobno bezludnej wyspie? I to jeszcze ze śladami opon... Ciekawe jak dawno je zostawiono..." Przyklękam Przyglądam sie śladom by stwierdzić jak często jeżdzą tu samochody i/lub jka dawno tutaj coś jechało. W tym czasie cały czas nadstawiam uszu czy nic dookoła się nie dzieje.
 
Awatar użytkownika
DibiZibi
Fantastyczny dyskutant
Fantastyczny dyskutant
Posty: 4316
Rejestracja: śr lis 15, 2006 9:50 pm

pn wrz 04, 2006 1:37 pm

Partick<br /><br />Ślady należą do dwóch różnych samochodów, z których jeden jeździ tu znacznie częściej niż drugi. Najświeższe ślady, mają może dzień, dwa. <br />
 
Awatar użytkownika
Drakestar
Zespolony z forum
Zespolony z forum
Posty: 511
Rejestracja: pt paź 22, 2004 12:45 pm

pn wrz 04, 2006 3:03 pm

Patrick "Biały Tygrys"<br /><br />"Hmmm... Ciekawe, zastanawiam się kto rezyduje na tej podobno bezludnej wyspie... teraz pozostaje kwestia, iść do obozu i powiedzieć o tym innym, zwiedzać dalej czy też poczekać tu chwilę... Sądze, że najlepiej będzie chwilkę poczekać." Czaję się w krzakach czy wśród palm tak żeby mieć na oku drogę i by mnie zniej nie widziano. Siadam po czym w medytacyjnym skupieniu wytężam wszystkie zmysły, by zorientować się w sytuacji jednocześnie wyjmując noże.
 
baca007
Stały bywalec
Stały bywalec
Posty: 352
Rejestracja: pn gru 22, 2003 1:22 pm

pn wrz 04, 2006 6:15 pm

Peter<br /><br />Peter zdj±³ koszulê i siedzia³ mru¿±c sennie oczy pod palm±. Z otêpienia wyrwa³o go zarz±dzenie treningu. Podszed³ do maty obserwowaæ walkê modl±c siê o to by nie by³ nastêpny. <br /><br />Ch³opak skrzywi³ siê lekko s³ysz±c o propozycji walki. Te moce którymi obdarzy³a go natura nie by³y zbyt ofensywne jednak... "No mo¿e lepiej zarobiæ parê siniaków i potem przez parê dni wymigiwaæ siê od treningów? Nie to nie jest honorowe. Popróbujemy zobaczymy co z tego wyjdzie..."<br />Z milczeniem skin±³ g³ow± i stan±³ w krêgu. Uk³oni³ siê po czym uklêkn±³ i dotkn±³ palcami piasku. By³ zmêczony po rozstawianiu obozowiska.<br />
 
Coen__
Zespolony z forum
Zespolony z forum
Posty: 531
Rejestracja: sob lut 01, 2003 10:34 pm

pn wrz 04, 2006 7:57 pm

Mieczys³aw<br /><br />Hmm...nie¼le. ¯adnego zainteresowania przyczyn± pêkniêcia opon, tylko od razu wzywamy wsparcie. Ale to w sumie nie tak ¼le.<br />Z t± my¶l± wyj±³em aparat i pstrykn±³em gostkom kilka fotek, zw³aszcza temu ze skrzyni±. Zapamietuje te¿ gdzie j± ukryto, ot, tak na wszelki wypadek. Nastêpnie ruszam zw³oki i poruszaj±c siê cicho, jak tylko siê da, zmieniam pozycje ca³y czas obserwuj±c jednak te trójkê. Pewnie nied³ugo zwal± siê dodatkowe posi³ki, a mo¿liwe, ¿e one jak i ich sprzêt da trochê wiêcej informacji. W ka¿dym razie póki, co pozostaje mi tylko czekaæ, maj±c pod rêk± zarówno karabin jak i aparat i patrzyæ, co przyniesie los...
 
Awatar użytkownika
DibiZibi
Fantastyczny dyskutant
Fantastyczny dyskutant
Posty: 4316
Rejestracja: śr lis 15, 2006 9:50 pm

śr wrz 06, 2006 9:46 pm

Mieczysław<br /><br />Po jakichś 10 minutach podjeżdża drugi jeep. W środku jest dwóch ludzi. Jedne za kierownicą, a drugi za działkiem wmontowanym z tyłu. Ludzie ze skrzynką wychodzą z krzaków i wsiadają na nowego jeepa. Chwilę rozmawiają, po czym odjeżdżają.<br /> <br />
 
Coen__
Zespolony z forum
Zespolony z forum
Posty: 531
Rejestracja: sob lut 01, 2003 10:34 pm

ndz wrz 10, 2006 10:22 am

Mieczys³aw<br /><br />Hmm....drugi Willys, tym razem uzbrojony...go¶cie nadal nie maj± na sobie mundurów ani oznaczeñ. O co mo¿e tu chodziæ? Hmm... pstrykam kilka fotek ca³ej ekipie i nowemu pojazdowi poczym rozwa¿am opcje. Mogê albo przestrzeliæ kolejnego Jeepa i czekaæ na reakcje, która mo¿e siê staæ nader ciekawa, albo pozwoliæ tym odjechaæ i przeszukaæ uszkodzony pojazd, upozorowaæ przebicie ku³ przez kamieñ czy co¶ w tym gu¶cie i czekaæ na kolejny pojazd. Ale ile czasu by to zajê³o? Hmm... nie lepiej nie czekaæ, w razie czego powinno mi siê udaæ uciec na czas...<br />Z t± my¶l± podnoszê ponownie karabin, nadal z zamontowanym t³umikiem i celuje dok³adnie w prawe przednie ko³o nowego pojazdu, nastêpnie za¶ przenoszê krzy¿ak na zamek ckmu i próbuje go zniszczyæ, czyni±c ich najciê¿sz± broñ niezdatn± do u¿ycia...
 
Awatar użytkownika
DibiZibi
Fantastyczny dyskutant
Fantastyczny dyskutant
Posty: 4316
Rejestracja: śr lis 15, 2006 9:50 pm

sob wrz 30, 2006 11:32 pm

Sesja upadła. <br /><br />Można zamknąć i wywalić.

Kto jest online

Użytkownicy przeglądający to forum: Obecnie na forum nie ma żadnego zarejestrowanego użytkownika i 1 gość