<br /><br />Cennik jest autentyczny, takie co¶ wys³ano do nas mailem. Nie wiem, jak kwoty maj± siê do rynkowej warto¶ci reklam. Niestety po prostu nie mam innego materia³u porównawczego.<br /><br />takisobieMG - zacytowany przez Ciebie cennik jest ca³kowicie nieprawdziwy.
<br /><br />Prawdopodobnie masz racje. Zgadza to siê z moimi odczuciami w tej kwesti.<br /><br />Wklei³em ten cennik, by istnia³o porównanie miêdzy tym, ile musimy wydaæ na stworzenie i wypromowanie podrêcznika, a tym ile ewentualnie zwróci siê nam z reklam.<br /><br />Jak mówi³em - nie mam lepszych danych, a szkoda, bo bardzo interesuje mnie ta kwestia.<br /><br />Co do kosztów The Forge, to nie pamiêtam szczegó³ów, a gdybym pamiêta³ i tak nie móg³bym ich upubliczniaæ. Z tego co pamiêtam, kwoty podane za Otaku mo¿na podzieliæ lekko licz±c przez 10.
<br /><br />Maj± zwi±zek.<br /><br />Je¶li rozpowszchniamy np. button (powiedzmy pasek - wizualnie 2,5cm na 20 cm, nieanimowany), to tak naprawde nie ma du¿ej ró¿nicy miêdzy tym, czy robimy to w .pdf czy te¿ na papierze. Decyduj±cym jest to, ile osób kupi produkt i zobaczy nasz± reklame. Czy obejrzy go na papierze czy w .pdf-ie czy na stronie jest bez znaczenia. Cena zale¿na powinna byæ wiêc wy³±cznie od nak³adu... Podejrzewam, ¿e te by³y zbli¿one.<br /><br />Eeee... Thomas, nie wiem czy doczyta³e¶, ale to tylko cennik reklam w magazynie oko³omangowym i nie bardzo maj± zwi±zek z procesem produkcji pdfu.
<br /><br />Przykro mi, ale po prostu nie mam pojêcia, ile musia³yby kosztowaæ inne rzeczy. Prawdê mówi±c równie dobrze nawet honoraria autorsko - redakcyjne mog³yby wynosiæ i 0 z³otych. W sieci wiele osób bowiem pracuje spo³ecznie, bo sprawia im to przyjemno¶æ, poszerza kwalifikacje, daje materia³ do CV, albo traktuje swoj± pracê jako inwestycje w przysz³y, dochodowy interes.Jestem ciekaw tym bardziej, ¿e jedyne liczby, jakimi siê pos³u¿y³ takisobieMG to honorarium autorskie, korektorskie/redakcyjne i t³umaczeniowe.
<br /><br />Te ceny akurat znam, bo rozgl±da³em siê za nimi, a ponadto w moim ¶rodowisku kilka osób zajmuje siê podobn± dzia³alno¶ci±.<br /><br />Nie wiem natomiast, ile kosztowa³aby techniczna strona ca³ego przedsiêwziêcia: ³±cza, serwery, administracja etc. Podejrzewam, ¿e du¿o... Niestety nie wiem te¿, ile wzi±³by grafik.Trafi³e¶ mniej wiêcej dobrze. Z tego, co wiem, polskie wydawnictwa p³ac± w tej chwili ~10 z³ za stronê maszynopisu. Koszt korekty jest chyba nieznacznie mniejszy, z t³umaczeniami za to bywa ró¿nie.
takisobieMG pisze:<br />To wiem i mogę podać, bo raz miałem fantazję zamówić coś od zewnętrznego grafika.<br />Czarno-biały rysuneczek do środka - 50 pln<br />Kolorowa okładka - 500 pln<br /><!--quotec--><br />Niestety nie wiem też, ile wziąłby grafik.
<br />No i w tym momencie uderzy³em o pod³ogê. I po co siê przez kilka notek produkowa³em, ¿e nie ma najmniejszego sensu podawaæ istniej±cych nak³adów, bo dystrybucja kopii cyfrowej wygl±da³aby zupe³nie inaczej?<br /><br />Ogólnie rzecz bior±c, jakiekolwiek przerzucanie siê cenami z obecnego rynku papierowych erpegów jest bezcelowe. Rynek bêdzie wygl±da³ w takim wypadku kompletnie inaczej, zatem cena wykonania podrêcznika bêdzie inna. Zapewne zreszt± mniejsza. Rzucacie mi tutaj cenami utrzymania serwera i ³±cza - po co? P2P to naprawdê niez³e ¼ród³o dystrybucji.<br /><br />Jeszcze raz powtarzam - rozmawiamy o przysz³o¶ci. Takiej, do której warto powolutku d±¿yæ. Wy ju¿ chcecie na dobry pocz±tek gotowego wydawnictwa z podanym kosztorysem, oczywi¶cie takiego, które utrzyma kadrê mened¿erów, kierowników, speców od reklamy i bêdzie przy tym konkurencyjne. Do robienia wielkiej kasy faktycznie lepszy jest obecny system, starczy jeszcze karaæ piratów ¶mierci± <br /><br />Z wypowiedzi wydawców. Trzewik nie raz pisa³, ¿e pierwszy nak³ad NS liczy³ 3 tys. sztuk, dodatki drukowane s± ¶rednio w nak³adzie 2-tysiêcznym, ale to sztandarowy produkt Portala - Monastyr idzie znacznie gorzej. Spellslinger sprzeda³ siê w 700 egz., Warhammer w kilku tysi±cach, ale dodatki drukowane s± w nak³adzie 1 tys. egz. Po fandomie kr±¿± informacje, ¿e wydrukowano 500 sztuk Crystalicum.
<br />I znowu... jakiej ksi±¿ki, skoro mówimy o kopiach cyfrowych? Co ma do nich kolor? Cena farby? <br /><br />Twój model sprzeda¿y nie daje gwarancji czegokolwiek, tym samym zniechêca do ambitniejszych projektów, np. wydania ksi±¿ki w kolorze.
<br />Zwróæ uwagê, jak ta ochrona jest realizowana. I jak wydawcy najchêtniej by j± realizowali.<br /><br />Nie, to po prostu ochrona praw autorów tworz±cych dobra niematerialne.
<br />No, teraz to faktycznie zarabia siê na obu tych dzia³alno¶ciach kokosy... Zw³aszcza w Polsce, gdzie jak podajesz, interes ledwo siê zwraca.<br />Tak, wed³ug mnie masa wydawnictw pójdzie do piachu. Mo¿e nawet ca³a instytucja wydawnictwa. O tym pisa³em ju¿ w pierwszej notce. Erpegi i tak bêd± powstawaæ i nadal mo¿e byæ op³acalne, bo koszta ich stworzenia równie¿ siê zmniejsz±. Ale jak mam Ci to udowodniæ, skoro ka¿esz mi w swoich wyliczeniach uwzglêdniaæ cenê druku? <br /><br />Udowodnij zatem. Bo na razie wychodzi na to, ¿e na Twoim systemie ma³e wydawnictwa pójd± do piachu, polskojêzycznych nie u¶wiadczy siê prawie wcale, mo¿e za wyj±tkiem najpopularniejszych systemów, a sprz±tanie ulic bêdzie prac± pewniejsz± i potencjalnie nawet lepiej p³atn±, ni¿ pisanie ksi±¿ek lub gier fabularnych.
<br />Nie ka¿ê im udostêpniaæ za darmo. Natomiast chcê, aby odbywa³o siê to w sposób nie zmuszaj±cy do wprowadzania chorych przepisów, tudzie¿ wmuszania w ludzi chorej ideologii. Tak, ¿eby udostêpnienie innej osobie podrêcznika nie by³o przestêpstwem.<br /><br />Je¶li czepiasz siê machiny dystrybucyjnej i kosztów druku, czemu nie przesi±dziesz siê na p³atne pdfy? Czemu ka¿esz ludziom udostêpniaæ efekty swojej pracy za darmo (bo wybacz, ale w system zrzutkowy nie wierzê)?
<br />Skoro ka¿dy tak marzy o zlokalizowanych podrêcznikach, to sk±d siê w ogóle ci ludzie ssaj±cy z sieci bior± i dlaczego tradycyjne wydawnictwa nie robi± kokosów? Napisa³e¶ felieton, z którego jasno wynika³o, ¿e erpegów w Polsce nie idzie wydawaæ, bo ludzie wol± spiraciæ podrêcznik, ni¿ kupiæ go w sklepie. Tymczasem teraz siê okazuje, ¿e na podrêczniki z sieci w ogóle nie by³oby chêtnych. Przecie¿ skoro tak, to w ogóle nie ma problemów - oba systemy mog³yby funkcjonowaæ równocze¶nie. I wydawnictwo by sobie zarabia³o na papierowych podrêcznikach nawet, gdyby zrzutki okaza³y siê nieop³acalne.<br /><br />Za to bariera jêzykowa wci±¿ pozostaje wielkim problemem - przy czym w grê wchodzi nie tylko nieznajomo¶æ jêzyka, ale niechêæ w pos³ugiwaniu siê jêzykami obcymi. Bo, na dobr± sprawê, czemu mamy zmuszaæ siê do angielskiego, skoro jeste¶my Polakami? I gdzie w mrowiu anglojêzycznych pdfów znajdziesz miejsce dla polskich wydawnictw?
<br />To czemu namawia³e¶ do kasowania prawie nieu¿ywanych pdfów z dysku?<br /><br />Pewnie tak, ale równie dobrze mo¿e mieæ na celu zorientowanie siê w produkcie i wyrobienie dok³adniejszej opinii. Piracenie ma na celu wy³±cznie unikniêcie kosztu kupna (przy czym zaznaczam, ¿e nie czepiam siê zdzierania dla przegl±dniêcia podrêcznika i podjêcia decyzji o kupnie).
<br />Przepraszam, czy Wy na pewno odnie¶li¶cie siê w³a¶nie do tego modelu? Bo po tym zdaniu o druku w kolorze zacz±³em w to powa¿nie w±tpiæ.<br /><br />Przecie¿ nic nie proponujesz. Rzuci³e¶ kilka s³ów o ransom modelu, do którego odnios³em siê nie tylko ja, ale i inni.
<br />No có¿. Indywidualnych przekonañ czepiaæ siê nie bêdê... ale z drugiej strony niezbyt widzê sens robienia wyroczni z czego¶, co jest zaledwie narzêdziem.<br /><br /><br />Co siê za¶ tyczy etyki... Có¿, w moim mniemaniu sprawa nie jest prosta. Fundament moich pogl±dów etycznych stanowi kategoria osoby - i w tym wypadku siê z Tob± zgadzam, etyka jest "przed" prawem. Niemniej, w sprawach, które nie dotycz± integralno¶ci osoby pozwalam decydowaæ prawu i raczej nie konstruujê tez o charakterze moralnym. Mówi±c pro¶ciej - w szczególnych przypadkach i do pewnego stopnia pozwalam prawu decydowaæ o tym, co jest dobre, a co z³e. Do¶æ jasno okre¶lam jednak granice tej "w³adzy prawa".
<br />Prawo do rozporz±dzania owocem pracy nie mo¿e byæ nieograniczone. Inaczej mo¿e doj¶æ do patologii takich, jak na przyk³ad DRM.<br /><br />Dlaczego piractwo jest z³e wg mnie?<br />Poniewa¿ ³amie prawo zbudowane na jednym z fundamentów wspó³czesnego ¶wiata - na prawie w³asno¶ci, które nie obejmuje jedynie owocu pracy (jakiejkolwiek), ale tak¿e prawo do rozporz±dzania tym¿e owocem.
<br />Dlatego te¿ podejmuje siê próby zmiany prawa tak, ¿eby otwarte licencje nie mia³y szans funkcjonowaæ.<br /><br />Nie jestem siê tutaj w stanie odnie¶æ merytorycznie. Nie znam wyników badañ, nie wiem, w jakim stopniu piractwo wszelkiej ma¶ci niszczy rynek. Nie wiem te¿ nic o planach wyra¼nego zaostrzenia przepisów dotycz±cych prawa autorskiego. Wiêcej nawet - pewne ustalenia uleg³y w ostatnim czasie liberalizacji (coraz wiêksza popularno¶æ tzw. otwartych licencji jest tego dowodem).
<br />W omawianym przez Ciebie przypadku, rynek okre¶la zupe³nie inne warunki, ni¿ autor.<br /><br />To jednak nie powinno wp³ywaæ na walkê z osobami, które ¶wiadomie sprzeniewierzaj± siê chêci zarobienia na efekcie w³asnej pracy, na warunkach okre¶lanych przez rynek i Autora.
<br />Ale kto i na jakiej podstawie mia³by decydowaæ, kiedy to prawo zosta³oby naruszane? Przepisy s± ustalane przez ludzi, sk±d mia³yby siê wzi±æ?<br /><br />Autor powinien móc decydowaæ o formie dystrybucji swojego (legalnego!) produktu, a przepisy szczegó³owe powinny w miarê mo¿liwo¶ci zabezpieczaæ sytuacje, w których owe prawo zosta³oby naruszane.
<br />Najbardziej przera¿aj±ce jest to, ¿e satysfakcjonuj±ca egzekucja mo¿e w ka¿dej chwili staæ siê mo¿liwa. A wtedy bêdzie ju¿ z górki. Bêdzie mo¿na przepchn±æ wszystko, co dusza zapragnie, a wszystko to wychodz±c od wniosku, ¿e "autor ma prawo decydowania o owocu swojej pracy".Oczywi¶cie, satysfakcjonuj±ca egzekucja prawa w tym wypadku nie jest mo¿liwa, co nie powinno jednak staæ siê argumentem za zmian± (likwidacj±?) prawa. Przepisy ruchu drogowego s± równie nagminnie ³amane (tak¿e przez ni¿ej podpisanego icon_wink.gif ), co jednak nie zmienia potrzeby istnienia tych¿e
<br /><br />Mówiąc dość okrutnie - wszystko jest narzędziem.<br />Sztuka polega na tym, by wykorzystywać stosowne narzędzia do stosownych czynności. W kwestiach własności dla przykładu za najdoskonalsze narzędzie uważam prawo. Oczywiście są granice, po których przekroczeniu przestałoby ono pełnić swoją rolę, lecz póki co nie wydaje mi się, by jaskrawe nadużycia miały miejsce.<br /><br />niezbyt widzę sens robienia wyroczni z czegoś, co jest zaledwie narzędziem
<br /><br />I nie jest. Ale z drugiej strony - nie można doprowadzić do sytuacji, w której Autor traciłby - BEZ SWOJEJ ZGODY - całkowicie kontrolę nad swoim produktem.<br /><br />Prawo do rozporządzania owocem pracy nie może być nieograniczone
<br /><br />Nic mi na ten temat nie wiadomo. Objęcie produktu otwartą licencją lezy w gestii Właściciela. Jeśli właściciel nie chce obejmować produktu taką licencją - nie musi tego robić. A według mnie powinien mieć prawo do decydowania. Przymusowe obejmowanie wszystkiego jak leci otwartymi licencjami to kpina z prawa do dysponowania owocem własnej pracy.<br /><br />Dlatego też podejmuje się próby zmiany prawa tak, żeby otwarte licencje nie miały szans funkcjonować.
<br /><br />W takim układzie produkt nie powinien się dobrze sprzedać. Konflikt na tej osi spowodować powinien komercyjną porażkę produktu.<br />Jeśli mimo to produkt się sprzedaje - oś zgodności istnieje.<br /><br />W omawianym przez Ciebie przypadku, rynek określa zupełnie inne warunki, niż autor.
<br /><br />Nie wiem, dlaczego mielibyśmy tutaj odwoływać się do innego niż ludzki, czynnika?<br />Przecież to jasne, że prawo tworzą ludzie. Ale równie jasne jest, że prawo nie jest kształtowane ot tak sobie. Tzn. nie istnieje jakaś grupa "hiperprawodawców", która tworzy przepisy prawne, w oparciu o własne interesy i widzimisię. Prawo jest tworem dynamicznym. Rozwija się i dostosowuje do zmieniającej się sytuacji. Ale nie robi tego w sposób dowolny, tylko w powiązaniu z istniejącymi przepisami. Prawo, możnaby rzec, samo wiąże sobie ręce przez to, że kiedyś coś "postanowiło".<br />Owszem - i tutaj przyznaję Ci ze wszech miar rację - zmiany te są ZA WOLNE, ale z drugiej strony... Zawsze tak było. Po prostu do pewnego czasu sytuacja zmieniała się na tyle wolno, że opóźnienie przepisów było niezauważalnie małe. Teraz się je odczuwa znacznie mocniej.<br />To jednak, że przepisy szczegółowe nie są adekwatne, czy dostosowane do, dajmy na to, nowych nośników, ma się nijak do faktów: <br /><br />- ktoś wykonał pracę<br />- ktoś ma prawo dysponować owocem swojej pracy (w tym czerpać z tego owocu zyski, ale też udostępnić go bez żadnych opłat innym)<br /><br />Według mnie - powtarzam - przepisy nie powinny ograniczać wybranego przez właściciela sposobu postępowania z produktem. O tym tylko piszę - i tej tezy będę bronił. W imię prawa własności.<br /><br />Ale kto i na jakiej podstawie miałby decydować, kiedy to prawo zostałoby naruszane? Przepisy są ustalane przez ludzi, skąd miałyby się wziąć?
<br /><br />Kwitnące piractwo zdaje się być tego zaprzeczeniem. Bo to wiązałoby się z "satysfakcjonującą egzekucją", która w "każdej chwili" miałaby się stać możliwa.<br />Zwrócę jednak uwagę na jedną rzecz - narzucenie "komercjalizacji" każdego przedsięwzięcia jest według mnie równie szkodliwe, co liberalizacja prawa własności. Co z kolei doprowadziło mnie do wysnucia pierwszego wniosku z dyskusji <br /><br />Jeśli chodzi o prawo własności jestem liberałem do kwadratu. I wymagałbym (piszę z perspektywy etycznej, nie prawnej) od przepisów stania na straży swobód Autorów w granicach wyznaczonych przez przez integralność osoby ludzkiej (i tak, w przypadku wynalezienia lekarstwa na nieuleczalną do tej pory chorobę preferowałbym postępowanie wymuszające na właścicielu możliwie szeroką dystrybucję efektu prac - ale absolutnie niewiążącą się z odbieraniem mu prawa do wynagrodzenia za pracę, jeśliby tego chciał). <br />Pozdrawiam.Najbardziej przerażające jest to, że satysfakcjonująca egzekucja może w każdej chwili stać się możliwa. A wtedy będzie już z górki. Będzie można przepchnąć wszystko, co dusza zapragnie, a wszystko to wychodząc od wniosku, że "autor ma prawo decydowania o owocu swojej pracy"
<br />Najpierw pytasz o to, skąd posiadam jakieś dane, potem wypisujesz coś takiego. Gdzie tu konsekwencja?<br /><br />I po co się przez kilka notek produkowałem, że nie ma najmniejszego sensu podawać istniejących nakładów, bo dystrybucja kopii cyfrowej wyglądałaby zupełnie inaczej?
<br />Nie przerzucamy się cenami. Udowadniamy Ci, że wyprodukowanie cyfrowego oryginału podręcznika kosztuje spore pieniądze.<br /><br />Ogólnie rzecz biorąc, jakiekolwiek przerzucanie się cenami z obecnego rynku papierowych erpegów jest bezcelowe.
<br />Zatem zaprezentuj jakąś wizję przyszłości, do której warto dążyć - to, o czym pisałeś wcześniej to jakiś koszmar, przynajmniej IMHO.<br /><br />Jeszcze raz powtarzam - rozmawiamy o przyszłości. Takiej, do której warto powolutku dążyć.
<br />No tak, zapomniałem, że według Ciebie rysownik zrobi ilustrację za darmo. Kopia cyfrowa w kolorze wymaga kolorowych ilustracji - te zaś (też w cyfrowej postaci) są droższe od czarno-białych.<br /><br />I znowu... jakiej książki, skoro mówimy o kopiach cyfrowych? Co ma do nich kolor? Cena farby?
<br />Może ledwo, ale wciąż się zwraca. Na Twoim modelu nie będzie sensu tworzyć niszówek.<br /><br />No, teraz to faktycznie zarabia się na obu tych działalnościach kokosy... Zwłaszcza w Polsce, gdzie jak podajesz, interes ledwo się zwraca.
<br />Poproszę o cytat.Ale jak mam Ci to udowodnić, skoro każesz mi w swoich wyliczeniach uwzględniać cenę druku?
<br />Tylko w tym wypadku przestaje byæ narzêdziem. Je¶li jakie¶ prawo nie ma ¿adnego wsparcia w moralno¶ci, jest bezu¿yteczne. To tak, jakby wbijaæ gwo¼dzie podrzucaj±c m³otek do góry i licz±c, ¿e akurat trafi we w³a¶ciwe miejsce <br /><br />Mówi±c do¶æ okrutnie - wszystko jest narzêdziem.<br />Sztuka polega na tym, by wykorzystywaæ stosowne narzêdzia do stosownych czynno¶ci. W kwestiach w³asno¶ci dla przyk³adu za najdoskonalsze narzêdzie uwa¿am prawo.
<br />Ale on nie traci nad nim kontroli. Dobrowolnie zgadza siê go rozpowszechniæ.<br /><br />I nie jest. Ale z drugiej strony - nie mo¿na doprowadziæ do sytuacji, w której Autor traci³by - BEZ SWOJEJ ZGODY - ca³kowicie kontrolê nad swoim produktem.
<br />Pozbawione niemal ograniczeñ dysponowanie to z kolei kpina z klienta. Nawet do przedmiotów materialnychnie stosuje siê tak szerokich praw. Gdyby producenci samochodów zdecydowali, ¿e od teraz kupionym (o, przepraszam, wtedy nazywa³oby siê to "z wykupionym prawem do u¿ytku") autem nie wolno nikogo spoza swojej rodziny przewoziæ bez wykupienia stosownej licencji, klienci s³usznie uznaliby to za nadu¿ycie.<br /><br />Nic mi na ten temat nie wiadomo. Objêcie produktu otwart± licencj± lezy w gestii W³a¶ciciela. Je¶li w³a¶ciciel nie chce obejmowaæ produktu tak± licencj± - nie musi tego robiæ. A wed³ug mnie powinien mieæ prawo do decydowania. Przymusowe obejmowanie wszystkiego jak leci otwartymi licencjami to kpina z prawa do dysponowania owocem w³asnej pracy.
<br />Je¶li produkt dobrze siê sprzedaje, to piractwo nie stanowi problemu. Zgodzisz siê chyba, ¿e jak na razie nie jest to kwestia ani zabezpieczeñ, ani szczególnie surowych przepisów.<br /><br />W takim uk³adzie produkt nie powinien siê dobrze sprzedaæ. Konflikt na tej osi spowodowaæ powinien komercyjn± pora¿kê produktu.<br />Je¶li mimo to produkt siê sprzedaje - o¶ zgodno¶ci istnieje.
<br />Oczywi¶cie. Dlatego namawiam do zmian w mentalno¶ci, aby i prawo, i rynek mog³y siê dostosowaæ.<br /><br />Nie wiem, dlaczego mieliby¶my tutaj odwo³ywaæ siê do innego ni¿ ludzki, czynnika?<br />Przecie¿ to jasne, ¿e prawo tworz± ludzie. Ale równie jasne jest, ¿e prawo nie jest kszta³towane ot tak sobie. Tzn. nie istnieje jaka¶ grupa "hiperprawodawców", która tworzy przepisy prawne, w oparciu o w³asne interesy i widzimisiê. Prawo jest tworem dynamicznym. Rozwija siê i dostosowuje do zmieniaj±cej siê sytuacji. Ale nie robi tego w sposób dowolny, tylko w powi±zaniu z istniej±cymi przepisami. Prawo, mo¿naby rzec, samo wi±¿e sobie rêce przez to, ¿e kiedy¶ co¶ "postanowi³o".
<br />W imiê prawa w³asno¶ci nale¿y ograniczyæ prawo wszystkich innych? Bo do tego to w koñcu doprowadzi. Nie da siê utrzymaæ obecnego status quo, prêdzej czy pó¼niej pojawi± siê odchylenia w jedn± lub w drug± stronê. I naprawdê (nawet pomimo kierunku studiów) wola³bym ¿yæ w ¶wiecie otwartych licencji, ni¿ w takim, w którym ¿eby zrobiæ cokolwiek muszê wykupiæ patent, a za skopiowanie mp3 znajomemu mogê trafiæ za kratki.<br /><br />- kto¶ wykona³ pracê<br />- kto¶ ma prawo dysponowaæ owocem swojej pracy (w tym czerpaæ z tego owocu zyski, ale te¿ udostêpniæ go bez ¿adnych op³at innym)<br /><br />Wed³ug mnie - powtarzam - przepisy nie powinny ograniczaæ wybranego przez w³a¶ciciela sposobu postêpowania z produktem. O tym tylko piszê - i tej tezy bêdê broni³. W imiê prawa w³asno¶ci.
<br />"W ka¿dej chwili" = "kwestia kilku lat".<br /><br />Kwitn±ce piractwo zdaje siê byæ tego zaprzeczeniem. Bo to wi±za³oby siê z "satysfakcjonuj±c± egzekucj±", która w "ka¿dej chwili" mia³aby siê staæ mo¿liwa.
<br />Tak nie zawsze siê da. Co, je¶li w³a¶ciciel za¿±da ceny zbyt wysokiej, wrêcz zaporowej? Prêdzej czy pó¼niej trzeba zadecydowaæ, czy to w³a¶nie prawo w³asno¶ci jest najwa¿niejsze.<br /><br />Je¶li chodzi o prawo w³asno¶ci jestem libera³em do kwadratu. I wymaga³bym (piszê z perspektywy etycznej, nie prawnej) od przepisów stania na stra¿y swobód Autorów w granicach wyznaczonych przez przez integralno¶æ osoby ludzkiej (i tak, w przypadku wynalezienia lekarstwa na nieuleczaln± do tej pory chorobê preferowa³bym postêpowanie wymuszaj±ce na w³a¶cicielu mo¿liwie szerok± dystrybucjê efektu prac - ale absolutnie niewi±¿±c± siê z odbieraniem mu prawa do wynagrodzenia za pracê, je¶liby tego chcia³).
<br />Pyta³em o dane, bo gdyby okaza³y siê u¿yteczne, musia³bym uznaæ ich s³uszno¶æ. Ale ju¿ wcze¶niej pisa³em, ¿e nak³ady nic w tym wypadku nie znacz±. Gdyby kto¶ przeprowadzi³ badania, ile osób by³oby zainteresowane nabyciem takiego produktu i za jak± cenê - to co innego.<br /><br />Najpierw pytasz o to, sk±d posiadam jakie¶ dane, potem wypisujesz co¶ takiego. Gdzie tu konsekwencja?
<br />Ale udowadniasz mi to podaj±c dane o cenach papierowych kopii.<br /><br />Nie przerzucamy siê cenami. Udowadniamy Ci, ¿e wyprodukowanie cyfrowego orygina³u podrêcznika kosztuje spore pieni±dze.
<br />Owszem. "IMHO".<br /><br />Zatem zaprezentuj jak±¶ wizjê przysz³o¶ci, do której warto d±¿yæ - to, o czym pisa³e¶ wcze¶niej to jaki¶ koszmar, przynajmniej IMHO.
<br />A z czego to wynika? Pytam powa¿nie.<br /><br />No tak, zapomnia³em, ¿e wed³ug Ciebie rysownik zrobi ilustracjê za darmo. Kopia cyfrowa w kolorze wymaga kolorowych ilustracji - te za¶ (te¿ w cyfrowej postaci) s± dro¿sze od czarno-bia³ych.
<br />Z bud¿etowego punktu widzenia nie op³aca siê tworzyæ niszówek na ¿adnym modelu. Ten "mój" natomiast mo¿e sprawiæ, ¿e niszówka nie bêdzie wcale niszówk±, ale ca³kiem popularnym systemem.<br /><br />Mo¿e ledwo, ale wci±¿ siê zwraca. Na Twoim modelu nie bêdzie sensu tworzyæ niszówek.
<br />Podajesz mi nak³ady papierowych kopii jako argument, ¿e nie op³aca siê prowadziæ ich dystrybucji, bo sprzeda siê ich tyle samo. Przynajmniej tak to zrozumia³em.Poproszê o cytat.
<br />Ograniczamy prawa "wszystkich" zabraniając im korzystać za darmo z cudzej (np. autora gry) pracy? <br /><br />W imię prawa własności należy ograniczyć prawo wszystkich innych?
<br />Pytałem o dane, bo gdyby okazały się użyteczne, musiałbym uznać ich słuszność.
<br />Sprzeczność - ew. furtka, która pozwoliłaby Ci uznać nakłady, gdyby potwierdzały Twoje zdanie.<br /><br />nakłady nic w tym wypadku nie znaczą
<br />Poproszę o odpowiedni cytat z mojej notki.<br /><br />Ale udowadniasz mi to podając dane o cenach papierowych kopii.
<br />Z tego, że rysownicy chcą mieć za co utrzymać swoje rodziny.<br /><br />A z czego to wynika? Pytam poważnie.
<br />Udowodnij to. Na razie zabrałeś najpopularniejsze medium (papier), płace zespołu twórców i prawo do decydowania o losie swojego dzieła, w zamian oferując niepewny ransom model. Udowodnij, że niszówki mają rzeczywistą szansę zaistnieć na rynku.<br /><br />Ten "mój" natomiast może sprawić, że niszówka nie będzie wcale niszówką, ale całkiem popularnym systemem.
<br />Poproszę o cytat z mojej notki, w którym każę Ci uwzględniać w Twoich wyliczeniach cenę druku - bo to zarzuciłeś mi w jednej ze swoich notek.Podajesz mi nakłady papierowych kopii jako argument, że nie opłaca się prowadzić ich dystrybucji, bo sprzeda się ich tyle samo.
<br /><br />Powtórzę - moralność ma charakter bardzo indywidualny. To, że coś będzie moralne dla Ciebie, nie oznacza, że będzie takie dla kogokolwiek innego. Systemy etyczne z kolei - choć znacznie bardziej... sformalizowane, nadal występują w wielu wariantach. Ja pokrótce scharakteryzowałem swój i odniosłem do tej konkretnej sprawy. Według mnie prawo własności w obecnym kształcie i przy obecnych tendencjach (co do których się nie zgadzamy, pewnie ze względu na inne doświadczenia) jest moralnie neutralne.<br /><br />Jeśli jakieś prawo nie ma żadnego wsparcia w moralności, jest bezużyteczne. To tak, jakby wbijać gwoździe podrzucając młotek do góry i licząc, że akurat trafi we właściwe miejsce
<br /><br />Jeśli tak to nie widzę problemu, by nie miał tego zrobić. Pisałem o tym wyżej. W tym wypadku stawiam na dużą swobodę. Zarówno ze strony Autora (postuluję swobodę wyboru formy dystrybucji) jak i Klienta (prawo do wyboru produktów z różnych źródeł).<br />Nie rozumiem też, dlaczego licencje otwarte miałyby zniknąć, skoro największe firmy właśnie się ku nim składają, korzystając z pozytywnego efektu marketingowego, jaki przynosi zastosowanie tego typu licencji (przy zachowaniu wrażenia, że sam produkt jest darmowy, zaznajamia się konsumenta z produktem jednocześnie oferując - oczywiście odpłatnie - wszelkiej maści dodatki usprawniające/rozwijające darmowy rdzeń).<br />Osobiście nie widzę w tym nic złego. Niektórzy mając jakiś produkt, chce na nim zarobić. A to jedna z dróg. Proste.<br /><br />Dobrowolnie zgadza się go rozpowszechnić.
<br /><br />Za takie ograniczenie nie byłby odpowiedzialny producent samochodu tylko prawodawca. Właściciel prawa do sprzedaży samochodu nie może decydować o tym, co można przewozić w jego produkcie. Może natomiast ustalić sposób eksploatacji (którego nieprzestrzeganie wiązałoby się np. z utratą wspomnianej gwarancji).<br />I fakt, byłoby to nadużycie, tyle, że nie w relacji: klient-sprzedawca, a klient-prawodawca. <br /><br />Pozbawione niemal ograniczeń dysponowanie to z kolei kpina z klienta. Nawet do przedmiotów materialnychnie stosuje się tak szerokich praw. Gdyby producenci samochodów zdecydowali, że od teraz kupionym (o, przepraszam, wtedy nazywałoby się to "z wykupionym prawem do użytku") autem nie wolno nikogo spoza swojej rodziny przewozić bez wykupienia stosownej licencji, klienci słusznie uznaliby to za nadużycie.
<br /><br />Stanowi - oczywiście. Jeśli potencjał jakiejś branży wynosi X a dzięki piractwu realna wartość wynosi Y (a Y<X) to problem jest. Mniejsze od potencjalnych (nie mylić z maksymalnymi) zyski to też strata, choćby bilans był dodatni.<br />To tak jakby zalegalizować kradzieże w sklepach, bo (ważne: w czasie gdy były nielegalne) nie zniszczyły rynku RTV, AGD czy innego fikuśnego zestawu literek.<br /><br />Jeśli produkt dobrze się sprzedaje, to piractwo nie stanowi problemu.
<br /><br />Jeśli w tej chwili producenci (potentaci) zaskarżają firmy zabezpieczające ich produkty (miało to miejsce w przypadku kilku gier i paru aplikacji), gdyż ich zabezpieczenia uniemożliwiają sporzadzenie kopii bezpieczeństwa, to śmiem twierdzić, że tendencja jest raczej przeciwna - choć mam nadzieję, że nigdy nie osiągnie proponowanego przez Ciebie poziomu, gdyż w proponowanym kształcie załamałoby to niejeden rynek. Choćby i mentalność została zmieniona. Po prostu niemal wszystkie "niematerialne" produkty wymagają skorzystania z materialnych i wcale nietanich (np. komputery, aparaty fotograficzne, mikrofony, odtwarzacze, instrumenty itp.) narzędzi.<br /><br />"W każdej chwili" = "kwestia kilku lat".
<br /><br />W tym konkretnym przypadku (gdy chodzi o zdrowie, zycie i bezpieczeństwo przyszłego klienta) postulowałbym właśnie ograniczenia. I tylko wtedy.<br />Bo jeśli wydawca muzyki albo producent gier komputerowych, oprogramowania, czy sprzętu specjalistycznego zażądałby takich cen, to szybko byłby zmuszony zweryfikować swoją politykę. No ale najnowsza płyta jakiegoś wykonawcy, ani lodówka z wyświetlaczem plazmowym nie są do życia niezbędne.<br /><br />Co, jeśli właściciel zażąda ceny zbyt wysokiej, wręcz zaporowej? Prędzej czy później trzeba zadecydować, czy to właśnie prawo własności jest najważniejsze
<br /><br />Sporządzenie kolorowej ilustracji przy użyciu komputera, wymaga więcej pracy. W końcu, monochromatyczny szkic (który mógłby służyć za pełnowartościowy rysunek biało-czarny) trzeba jeszcze ubarwić (dobrać kolory, tekstury, nałożyć kolejne cienie, odblaski itp.). Często-gęsto zdarza się nawet, że nad jedną pracą siedzą dwie osoby - jedna robi szkic, druga koloruje. Wynika to z faktu, że do kolorowania używa się najczęściej innych programów niż do szkicowania.<br />Pozdrawiam.A z czego to wynika? Pytam poważnie.
<br />Poniek±d. Zabraniamy kupuj±cemu efekt danej pracy podzielenia siê nim z innymi.<br /><br />Ograniczamy prawa "wszystkich" zabraniaj±c im korzystaæ za darmo z cudzej (np. autora gry) pracy?
<br />U¿yteczne dane, to takie dane, które okaza³yby siê równie prawid³owe dla kopii elektronicznych, jak i papierowych. Gdzie tu sprzeczno¶æ?<br />Nak³adów nie móg³bym uznaæ niezale¿nie od tego, co by mówi³y.<br /><br />Sprzeczno¶æ - ew. furtka, która pozwoli³aby Ci uznaæ nak³ady, gdyby potwierdza³y Twoje zdanie.
<br />Skoro go nie poda³em, to znaczy ¿e takiego (bezpo¶rednio) nie by³o. Napisa³em, na podstawie czego doszed³em do takiego wniosku. Teraz poproszê o sprostowanie.<br /><br />Poproszê o odpowiedni cytat z mojej notki.
<br />Przepraszam... w jaki to sposób zabra³em papier, skoro Twoim zdaniem jest i bêdzie on najpopularniejszym medium? Osobi¶cie siê z tym nie zgadzam, ale je¶li tak jest, to co przeszkadza w prowadzeniu tradycyjnej sprzeda¿y równolegle?<br /><br />Na razie zabra³e¶ najpopularniejsze medium (papier)
<br />Pyta³em o ró¿nicê miêdzy ilustracj± kolorow± a czarno-bia³±. Gdyby nie Hekatonpsychos, pewnie nigdy bym siê nie dowiedzia³. Bardzo dziêkujê <br /><br />Z tego, ¿e rysownicy chc± mieæ za co utrzymaæ swoje rodziny.
<br />S³ucham? Gdzie napisa³em, ¿e twórcom nie ma sensu p³aciæ?<br /><br />p³ace zespo³u twórców
<br />Choæby dlatego, ¿e w tym wypadku nie trzeba przygotowywaæ dla ka¿dego rynku oddzielnej wersji podrêcznika i oddzielnego systemu dystrybucji, co mocno ogranicza koszty. W tym wypadku potencjalnych klientów jest znacznie wiêcej, co sprawi ¿e szybciej znajdzie siê ich odpowiednia ilo¶æ. Systemów, którymi pies z kulaw± nog± nie bêdzie chcia³ siê zainteresowaæ, bêdzie znacznie mniej.<br /><br />Udowodnij, ¿e niszówki maj± rzeczywist± szansê zaistnieæ na rynku.
<br />[ironia]<br />Nastêpnym razem przed ka¿d± ironiczn± uwag± bêdê wstawia³ tagi [ironia][/ironia]. Mo¿e byæ?<br />[/ironia]<br />¯eby postawiæ sprawê jasno - zarzucam Ci to, ¿e ka¿esz mi uwzglêdniaæ w swoich obliczaniach czynniki powi±zane tylko i wy³±cznie z dystrybucj± papierowych kopii. Takie, jak potencjalne zainteresowanie mierzone za pomoc± tego, jaki jest nak³ad podrêcznika i jak dobrze siê on sprzedaje. Tudzie¿ inne wyliczenia powi±zane tylko i wy³±cznie z papierowymi kopiami, na przyk³ad wyliczenia dotycz±ce ceny. Nie mam na my¶li ceny druku. Tak, ta sprz±taczka te¿ by³a ironi±.<br /><br />Poproszê o cytat z mojej notki, w którym ka¿ê Ci uwzglêdniaæ w Twoich wyliczeniach cenê druku - bo to zarzuci³e¶ mi w jednej ze swoich notek.
<br />Chodzi raczej o to, co jest moralne wed³ug danej spo³eczno¶ci. System etyczny, je¶li wolisz.<br />Mówi±c to mniej formalnym jêzykiem - prawo powinno byæ po¿yteczne dla mo¿liwie najwiêkszej ilo¶ci ludzi.<br /><br />Powtórzê - moralno¶æ ma charakter bardzo indywidualny. To, ¿e co¶ bêdzie moralne dla Ciebie, nie oznacza, ¿e bêdzie takie dla kogokolwiek innego.
<br />U¿ywa³e¶ tylu s³ów nacechowanych negatywnie ("kradzie¿" na przyk³ad), jakby nie by³o ono moralnie neutralne.<br /><br />Wed³ug mnie prawo w³asno¶ci w obecnym kszta³cie i przy obecnych tendencjach (co do których siê nie zgadzamy, pewnie ze wzglêdu na inne do¶wiadczenia) jest moralnie neutralne.
<br />Ale z jakiego powodu by³oby to nadu¿ycie? Tylko z takiego, ¿e jest to niezgodne z prawem?<br /><br />Za takie ograniczenie nie by³by odpowiedzialny producent samochodu tylko prawodawca. W³a¶ciciel prawa do sprzeda¿y samochodu nie mo¿e decydowaæ o tym, co mo¿na przewoziæ w jego produkcie. Mo¿e natomiast ustaliæ sposób eksploatacji (którego nieprzestrzeganie wi±za³oby siê np. z utrat± wspomnianej gwarancji).<br />I fakt, by³oby to nadu¿ycie, tyle, ¿e nie w relacji: klient-sprzedawca, a klient-prawodawca.
<br />Nie jeste¶my w stanie w 100% ustaliæ, czy Y<X, ani w jakim stopniu.<br /><br />Stanowi - oczywi¶cie. Je¶li potencja³ jakiej¶ bran¿y wynosi X a dziêki piractwu realna warto¶æ wynosi Y (a Y<X) to problem jest.
<br />Zatem taksówkarze ponie¶li z mojego powodu kolosalne straty w poprzednim roku, bo przez ca³y czas je¼dzi³em tramwajem. Chyba, ¿e inaczej rozumiemy s³owo "potencjalny".<br /><br />Mniejsze od potencjalnych (nie myliæ z maksymalnymi) zyski to te¿ strata, choæby bilans by³ dodatni.
<br />Analogia nieadekwatna... w momencie, gdy kto¶ ukradnie mikrofalówkê, to sprzedawca ma o jedn± mniej. Poza tym chyba jeszcze nie by³o takiej sytuacji, ¿eby ponad 50% spo³eczeñstwa uwa¿a³a kradzie¿ za moraln± <br /><br />To tak jakby zalegalizowaæ kradzie¿e w sklepach, bo (wa¿ne: w czasie gdy by³y nielegalne) nie zniszczy³y rynku RTV, AGD czy innego fiku¶nego zestawu literek.
<br />Producenci? Prawdê mówi±c o takim przypadku nie s³ysza³em. Je¶li tak jest, faktycznie na koñcu tunelu widaæ jakie¶ ¶wiate³ko. Jak dotychczas zauwa¿y³em, tendencja jest raczej odwrotna - producenci zabezpieczaj± swoje produkty przekraczaj±c granice rozs±dku. Przyk³adem s± niektóre gry. Ju¿ spotka³em siê w jednym wypadku z zapisem mówi±cym, ¿e "gra z powodu zastosowanych zabezpieczeñ przed kopiowaniem mo¿e nie dzia³aæ na niektórych komputerach". Orygina³ [img]style_emoticons/<#EMO_DIR#>/icon_biggrin.gif[/img]<br /><br />Je¶li w tej chwili producenci (potentaci) zaskar¿aj± firmy zabezpieczaj±ce ich produkty (mia³o to miejsce w przypadku kilku gier i paru aplikacji), gdy¿ ich zabezpieczenia uniemo¿liwiaj± sporzadzenie kopii bezpieczeñstwa, to ¶miem twierdziæ, ¿e tendencja jest raczej przeciwna
<br />Ale co rozumiesz przez za³amanie rynku? To, ¿e kilka firm by upad³o, a reszta musia³aby siê przystosowaæ?<br /><br />choæ mam nadziejê, ¿e nigdy nie osi±gnie proponowanego przez Ciebie poziomu, gdy¿ w proponowanym kszta³cie za³ama³oby to niejeden rynek.
<br />¯ycie pokazuje, ¿e jednak nie musz± - starczy spojrzeæ na ceny oryginalnych p³yt CD z utworami.<br />Racja, p³yta z muzyk± nie jest niezbêdna do ¿ycia. Ale ze wzglêdu na naturê utworów i brak realnych strat w przypadku skopiowania sobie utworu, ludzie zaczynaj± zadawaæ sobie pytania.<br /><br />Bo je¶li wydawca muzyki albo producent gier komputerowych, oprogramowania, czy sprzêtu specjalistycznego za¿±da³by takich cen, to szybko by³by zmuszony zweryfikowaæ swoj± politykê. No ale najnowsza p³yta jakiego¶ wykonawcy, ani lodówka z wy¶wietlaczem plazmowym nie s± do ¿ycia niezbêdne.
<br />Dziêki <br /><br />Sporz±dzenie kolorowej ilustracji przy u¿yciu komputera, wymaga wiêcej pracy. W koñcu, monochromatyczny szkic (który móg³by s³u¿yæ za pe³nowarto¶ciowy rysunek bia³o-czarny) trzeba jeszcze ubarwiæ (dobraæ kolory, tekstury, na³o¿yæ kolejne cienie, odblaski itp.). Czêsto-gêsto zdarza siê nawet, ¿e nad jedn± prac± siedz± dwie osoby - jedna robi szkic, druga koloruje. Wynika to z faktu, ¿e do kolorowania u¿ywa siê najczê¶ciej innych programów ni¿ do szkicowania.
<br />Rzeczywi¶cie, mój b³±d.Naucz siê wa¶æ czytaæ. Podali¶my tylko koszta opracowania tekstu + wstawienia ilustracji, które bêd± takie same wszêdzie, niezale¿nie czy na papierze, czy w pdf-ie.
<br /><br />Nie zgodzę się - prawo powinno być w pierwszym rzędzie sprawiedliwe. Zrobiłeś coś - zadecyduj o tym. Chcesz oddać? Oddaj. Chcesz zbierać określoną sumę z dobrowolnych skłądek? Zbieraj. Chcesz sprzedać za 1 mln $ sztukę? Sprzedawaj. A raczej próbuj <br /><br /><br />Chodzi raczej o to, co jest moralne według danej społeczności. System etyczny, jeśli wolisz.<br />Mówiąc to mniej formalnym językiem - prawo powinno być pożyteczne dla możliwie największej ilości ludzi.
<br /><br />Kradzież - czyli rozporządzenie czyjąś własnością bez jego zgody - jest zła. Dlaczego? Bo człowiekowi przysługuje prawo własności w odniesieniu do stworzonego przez siebie produktu - niezależnie od charakteru tego produktu.<br /><br />Używałeś tylu słów nacechowanych negatywnie ("kradzież" na przykład), jakby nie było ono moralnie neutralne
<br /><br />Powtarzam się niestety.<br />Istnieje prawo własności. Zostałoby ono nadużyte.<br /><br />Ale z jakiego powodu byłoby to nadużycie? Tylko z takiego, że jest to niezgodne z prawem?
<br /><br />Litości... błagam.<br />Jesteśmy oczywiście - im większe piractwo tym większe straty. Brak piractwa w tym względzie oznaczałby brak strat.<br /><br />Nie jesteśmy w stanie w 100% ustalić, czy Y<X, ani w jakim stopniu.
<br /><br />Fajnie - tylko ja pisałem w odniesieniu do jednego produktu. A Ty potrzebujesz dwóch (tramwaj, taksówka), żeby sztuczka miała sens.<br /><br />Zatem taksówkarze ponieśli z mojego powodu kolosalne straty w poprzednim roku, bo przez cały czas jeździłem tramwajem. Chyba, że inaczej rozumiemy słowo "potencjalny".
<br /><br />W hitlerowskich Niemczech ponad 50% osób uważało zagładę Żydów za coś pożytecznego.<br />To nie jest argument, którym można obalić prawo do czegokolwiek - niezależnie czy to będzie p.własności (w przypadku omawianej rozmowy) czy p.życia (w przypadku totalitaryzmów). Własność nie jest demokratyczna, nie należy do większości, należy do twórcy-autora.<br /><br />momencie, gdy ktoś ukradnie mikrofalówkę, to sprzedawca ma o jedną mniej. Poza tym chyba jeszcze nie było takiej sytuacji, żeby ponad 50% społeczeństwa uważała kradzież za moralną
<br /><br />Gry: X3 Reunion, Prince of Persia: two thrones (zabezpieczenie nazywa się chyba starforce, ale głowy nie dam).<br /><br />Producenci? Prawdę mówiąc o takim przypadku nie słyszałem. Jeśli tak jest, faktycznie na końcu tunelu widać jakieś światełko
<br /><br />Jak się przystosować? Za co miałyby kupić/zmodernizować choćby stacje robocze niezbędne do napisania gry?<br /><br />Ale co rozumiesz przez załamanie rynku? To, że kilka firm by upadło, a reszta musiałaby się przystosować?
<br /><br />Jeśli nie jest realną stratą dla muzyka to, że nie może zapłacić za sesję nagraniową w studio (koszt kilkuset złotych za godzinę) to nie wiem co to jest.<br /><br />Ale pociągnijmy sytuację dalej:<br /><br />Muzyk nie zarobi na utworach - nie nagra nowej płyty - nie wejdzie do studia - właściciel studia nie spłaci kupionego na kredyt sprzętu wartego miliony - studio zbankrutuje - nikt nie nagra nowego utworu.<br /><br />Powtarzam:<br />Prawie zawsze do powstania nawet niematerialnego dobra potrzebne są materialne "komponenty". Dlatego też brak zabezpieczenia twórców niematerialnych dóbr = brak perspektyw dla niematerialnych dóbr w ogóle. Bo zazwyczaj "komponenty" kupuje się za pieniądze zarobione na sprzedaży poprzednich tworów - choćby niematerialnych.<br /><br />Wydaje mi się, że wszystko już w tej kwestii powiedziałem. Dziękuję za rozmowę.<br />Pozdrawiam serdecznie.ze względu na naturę utworów i brak realnych strat w przypadku skopiowania sobie utworu, ludzie zaczynają zadawać sobie pytania
<br /><br />Zaneguje ten pogl±d.<br /><br />To, ¿e nie by³oby piractwa, nie oznacza, ¿e ci, którzy w tej chwili ¶ci±gaj± produkt z internetu automatycznie by go kupili. Spowodowa³oby jedynie wyga¶niêcie zjawiska osób, które ko¿ystaj± z ich bez p³acenia.<br /><br />Jest to co¶ innego... ¦ci±gn±æ produkt mogê dlatego, ¿e mnie na niego nie staæ, bo chce zobaczyæ, czy warto go nabyæ, bo nie reprezentuje on dla mnie wystarczaj±cej warto¶ci, ¿eby go kupiæ (np. dlatego, ¿e nie znam jêzyka angielskiego w wystarczaj±cym stopniu, a chce poogl±daæ obrazki). Wreszcie dlatego, ¿e jestem z³odziejem... Rzadna z tych motywacji nie nak³ada na mnie obowi±zku nabycia produktu, je¶li nie bêdê móg³ go zdobyæ z nielegalnego ¼ród³a...<br /><br />Jednocze¶nie nie wywo³uje ona strat, bo przecie¿ bym i tak tego nie kupi³...<br /><br />Straty wywo³uj± ludzie, którzy chcieliby kupiæ produkt, ale - zamiast to zrobiæ - decyduj± siê na tañsz± alternatywe. Nie wiem, jaki procent piratów oni stanowi±...Jeste¶my oczywi¶cie - im wiêksze piractwo tym wiêksze straty. Brak piractwa w tym wzglêdzie oznacza³by brak strat.
<br /><br />Nic takiego nie napisałem.<br /><br />To, że nie byłoby piractwa, nie oznacza, że ci, którzy w tej chwili ściągają produkt z internetu automatycznie by go kupili.
<br /><br />Niezerowy. Tak samo jak straty z piractwa. Im więcej osób piraci, tym więcej piraci potencjalnych kupców, którzy z lenistwa i poczucia bezkarności nielegalnie ściągają dane.<br />Pozdrawiam.Straty wywołują ludzie, którzy chcieliby kupić produkt, ale - zamiast to zrobić - decydują się na tańszą alternatywe. Nie wiem, jaki procent piratów oni stanowią...
Feniks pisze:Ilu ludzi pożycza podręczniki swoim kumplom, umieszczanie ich w sieci nie różni się jakoś znacząco od tego.