Nowa powieść Waldemara Łysiaka tradycyjnie już dla tego świetnego pisarza/publicysty wydana przez wyd. Nobilis. Okraszona bogatym kilkunastostronicowym wstępem o osiągnięciach i przyczynach upadku starożytnej Urbs Roma. Aby nie rozmieniać się na drobne i nie zabierać przyjemności z czytania przytoczę tu tylko to o czym oficjalnie napisano:
Schyłek VI wieku naszej ery. Imperium Rzymskie dogorywa. Broni się jeszcze tylko stolica (miasto Rzym), oblężona po raz ostatni już przez plemiona barbarzyńców. Pierścień oblężenia przebija grupa straceńców, pragnąca odszukać mityczny "ostatni legion" (jedyny legion, który pono nie uległ barbarzyńskiej nawałnicy) i sprowadzić go pod mury Rzymu dla ocalenia miasta. Dowodzą tym elitarnym zespołem desperatów dwaj ludzie: konsul Valerianus i najlepszy żołnierz Rzymu, trybun Fulviusz, zwany "bogiem wojny". Towarzyszy im małżonka konsula, Terencja Sabina, w której Fulviusz jest zakochany...
Komentarze są różne jedni mówią, że Łysiak "dał ciała" i nie pisze tak jak kiedyś, zatracił kontakt z rzeczywistością, pisze fałszując historię; inni wychwalają książkę pod niebiosa, smakując w umiejętnościach Valdemara. Jedno trzeba powiedzieć na pewno nie jest to książka historyczna (poza wstępem, który historyczny jest jak najbardziej), z resztą wcale taka nie miała być. Łysiak od początku zamierzał napisać historię o problemach jakie trawią człowieka. Dostajemy do ręki kawał świetnej literatury, wartka akcja przeplata się z wątkami miłosnymi, przemyśleniami nad istotą człowieczeństwa etc. Czyta się Łysiaka o tyle przyjemnie, że pisze zawsze językiem zrozumiałym, współczesnym. A problemy poruszane w książce (nie tylko tej) jak najbardziej pokrywają się z tymi, które dotyczą każdego z nas.
Szczerze polecam nabycie "Ostatniej kohorty" - do zdobycia w Empikach i wszystkich księgarniach. A na koniec pozwolę sobie przytoczyć jeden komentarz jaki znalazłem w internecie:
Klasa!
Klasa sama w sobie. Wiadomo - Łysiak. I tak już zostanie! Trochę seksu, trochę krwi, ale i filozoficznych rozważań.