Zrodzony z fantastyki

 
Awatar użytkownika
lamberciak
Użytkownik zaawansowany
Użytkownik zaawansowany
Posty: 67
Rejestracja: ndz wrz 28, 2003 6:46 pm

pt cze 01, 2007 3:56 am

Nie, przecież napisałem - konwencja zakłada również, że pewne rzeczy robi się w kulminacji, a nie w pierwszej scenie. To może być niespójne psychologicznie czy realistycznie, ale nie taką logiką rządzi się film widowiskowy. Tutaj bohaterowie podejmują decyzje wtedy, gdy to pasuje to fabuły i jest odpowiednio dramatyczne.


Agreed. Z tym, że wspomniana przeze mnie scena nie niesie ze sobą żadnego ładunku dramatyzmu. Jest zupełnie zbyteczna. Widz doskonale wie, że serce Davy'ego jest cały czas na muszce. Wnosiłaby coś jedynie wtedy, gdyby po zejściu Norringtona Davy'emu udało się odbić skrzynię.


W Piratach są trzy naprawdę ważne postaci: Will i Liz oraz Jack. Reszta to tło, a Kalipso jest jedną z kluczowych postaci tworzących tło. (...) To nie o niej film, jest postacią drugiego planu. Idąc tym tokiem myślenia więcej powinno być o Norringtonie.


Byzydura. O Norringtonie nie ma w tym filmie niemal nic, pojawia się może w sumie na 40 sekund, tylko po to, by zamknięty został jego wątek. Natomiast Kalipso i jej historia stanowią fundament fabuły "Na krańcu świata". I choć jest Kalipso tylko postacią drugoplanową, to wątek jej związku z Davym oraz wątek uwięzienia jej w ludzkim ciele stają się elementami pierwszego planu. Twórcy wyraźnie sygnalizują (już od początkowej pieśni), że jest to dla filmu bardzo ważny wątek. Sama Kalipso grozi swoim oprawcom i przysięga im srogą zemstę. I co? I pstro. Wybacz, ale naprawdę nie rozumiem, jak możesz tak istotny dla Piratów III wątek sprowadzać do funkcji przydatności dla wizualnych aspektów finałowej potyczki.

Może się nie zrozumieliśmy, ale wydawało mi się, że dziwiłeś się, że to nie ona go zabija.


Źle Ci się wydawało. Następnym razem postaram się być maksymalnie precyzyjny. ;)

A co do konwencji, owszem, jest różnica, ale bynajmniej nie tak poważna jak między kwadratem a kołem. Polecam uważne obejrzenie pierwszej części.
 
Awatar użytkownika
Charleene
Użytkownik zaawansowany
Użytkownik zaawansowany
Posty: 26
Rejestracja: wt lut 28, 2006 10:50 pm

pt cze 01, 2007 10:50 am

Ja zaś uważam, że wątek Kalipso pozostał otwarty na potrzeby ewentualnej czwartej części, mniej więcej tak samo, jak otwarty (ba, właściwie zaczęty) pozostał wątek źródła życia czy jak mu tam. Jeżeli 4 powstanie - spodziewam się, że będą to główne wątki. Jeżeli nie, tym lepiej, otwarte zakończenie pokazuje, że świat nie skończył się wraz z fabułą (jak to się dzieje np we Władcy Pierścieni), że tam nadal może się coś dziać, ba, może się dziać dużo. Zostawili fanom pole do domysłów i (mam nadzieję, że nie, ale to nieuniknione chyba) popisów. I chwała im za to, między innymi dlatego Piraci są wyjątkowi (bo dla mnie są).

Pozwolę sobie również nie zgodzić się z repkiem, który każdą nielogiczność tłumaczy konwencją, z tej prostej przyczyny, że argument "konwencja" wcale mnie nie przekonuje, a jestem zachwycona tym filmem i jego logicznością właśnie.

Will zdradzał, tak, bo był (tak mu się przynajmniej wydawało) zdradzony, oszukany, zagubiony i generalnie emo. I kiedy się pomyśli o tym, że on widział Liz całującą się z Jackiem, nie dziwi już nic, a już najmniej dziwi fakt, że chciał się do Jacka upodobnić. Poza tym, z tego co się zorientowałam (może się mylę i źle pamiętam) nie jest powiedziane chyba, że Will idzie na Davy'ego, jest powiedziane, że Will chce zdobyć Czarną Perłę. A co dalej - nie wiadomo, bo ten plan niespecjalnie mu się powiódł.

Do Davyego i serca się nie odniosę, gdyż w natłoku wrażeń nie zrozumiałam tego motywu do końca (niedługo zobaczę znowu i będę wiedzieć wszystko ;) )

I jestem zwolenniczką teorii, że wielu Jacków to Jack miał zawsze ;) Co prawda muszę to jeszcze przeanalizować, ale to było pierwsze, co mi się nasunęło, ale może to dlatego, że ja nie uważam, że Jack jest w 100% złym zimnym egoistą ;)
 
Awatar użytkownika
lamberciak
Użytkownik zaawansowany
Użytkownik zaawansowany
Posty: 67
Rejestracja: ndz wrz 28, 2003 6:46 pm

pt cze 01, 2007 12:11 pm

Charleene pisze:
Ja zaś uważam, że wątek Kalipso pozostał otwarty na potrzeby ewentualnej czwartej części, mniej więcej tak samo, jak otwarty (ba, właściwie zaczęty) pozostał wątek źródła życia czy jak mu tam. Jeżeli 4 powstanie - spodziewam się, że będą to główne wątki. Jeżeli nie, tym lepiej, otwarte zakończenie pokazuje, że świat nie skończył się wraz z fabułą.


Ale co to kurde jest - serial jakiś? Mówimy chyba cały czas o filmie pełnometrażowym, który rządzi się pewnymi regułami. Jeszcze rozumiem bezczelne ucięcie fabuły w 2 części z rozdziawionymi niemal wszystkimi wątkami, bo twórcy zapragnęli zrobić sobie drugiego Władcę/Matrixa/Gwiezdne Wojny, ale jeśli wątek, który jest wałkowany przez cały film, od początku do końca, pozostaje otwarty, to niech się panowie twórcy - że użyję eufemizmu - wypchają.

Pozwolę sobie również nie zgodzić się z repkiem, który każdą nielogiczność tłumaczy konwencją.


Brawa dla tej pani! :) Już wolę stwierdzenie, że ktoś uważa film po prostu za logiczny i poparcie tego dowodami, niż podciąganie każdego motywu pod reguły konwencji, która moim zdaniem nie jest dokładnia taka, jak sugeruje repek.



Do Davyego i serca się nie odniosę, gdyż w natłoku wrażeń nie zrozumiałam tego motywu do końca


A to jest w sumie motyw ciekawy z jeszcze innego względu. Dlaczego mianowicie Will musi, po dźgnięciu Davy'ego, wycinać sobie serce? Bo z tego, co zrozumiałem, Davy wyciął sobie serducho z rozpaczy po zdradzeniu Kalipso, ergo, nie był to warunek konieczny stania się kapitanem Holendra, którym wszakże pan kałamarnica był już przed samookaleczniem się.
 
Awatar użytkownika
Charleene
Użytkownik zaawansowany
Użytkownik zaawansowany
Posty: 26
Rejestracja: wt lut 28, 2006 10:50 pm

pt cze 01, 2007 12:43 pm

Ale co to kurde jest - serial jakiś? Mówimy chyba cały czas o filmie pełnometrażowym, który rządzi się pewnymi regułami. Jeszcze rozumiem bezczelne ucięcie fabuły w 2 części z rozdziawionymi niemal wszystkimi wątkami, bo twórcy zapragnęli zrobić sobie drugiego Władcę/Matrixa/Gwiezdne Wojny, ale jeśli wątek, który jest wałkowany przez cały film, od początku do końca, pozostaje otwarty, to niech się panowie twórcy - że użyję eufemizmu - wypchają.


Coś jest w tym, co mówisz, ale ja lubię otwarte zakończenia, zwłaszcza, kiedy jestem od danej historii tak uzależniona jak od Piratów. W mojej klasyfikacji niewiele jest rzeczy gorszych niż to paskudne uczucie, kiedy Twoja ulubiona historia kończy się nieodwołalnie, wszystkie wątki zamknięte, the end, mate. Dlatego doceniam twórców, którzy pokazują, że to się może toczyć dalej... Chociaż jak teraz nad tym myślę, wiem, sama sobie przeczę, ale to jest zmiana zdania, jeżeli nie będzie czwórki to faktycznie mogli się ograniczyć do źródła życia.
A jeżeli planują czwórkę... To im bardziej się nad tym zastanawiam, tym bardziej dochodzę do wniosku, że to może być całkiem fajny film. Epicki nawet. Ale mniejsza o to.

Dlaczego mianowicie Will musi, po dźgnięciu Davy'ego, wycinać sobie serce?


Myślę, że po prostu po to, żeby je "umagicznić", co by mógł dalej żyć ;) . Poza tym, to jest chyba mechanizm tej klątwy. Holender musi mieć kapitana, kapitanem musi być ten, kto zabił pprzedniego kapitana, w związku z czym trzeba go jakoś reanimować, nie? :wink:
 
Awatar użytkownika
lamberciak
Użytkownik zaawansowany
Użytkownik zaawansowany
Posty: 67
Rejestracja: ndz wrz 28, 2003 6:46 pm

pt cze 01, 2007 12:52 pm

Czwórka będzie na pewno, bo zarówno Rush, jak i Depp wyrazili chęć udziału. Nie będzie Blooma i Knightly, co uniemożliwi repkowi rozwodzenie się nad poważnymi wyborami ich postaci. ;) A twórcy sprytnie otworzyli sobie drogę do poszukiwań Wody Życia, jak i cały czas mogą się cofnąć i nakręcić film o przygodach Jacka sprzed "Klątwy Czarnej Perły". A już o chęci stworzenia takiego prequela wspominali.

Myślę, że po prostu po to, żeby je "umagicznić", co by mógł dalej żyć ;) . Poza tym, to jest chyba mechanizm tej klątwy. Holender musi mieć kapitana, kapitanem musi być ten, kto zabił pprzedniego kapitana, w związku z czym trzeba go jakoś reanimować, nie? :wink:


True, true. Do tego konwencja (sorry, repku, że Cię uprzedziłem). Ale generalnie wycięcie serca nie jest warunkiem koniecznym, żeby stać się kapitanem. Zabijesz Davy'ego - ot, stajesz się nowym, nieśmiertelnym i, przynajmniej przez jakiś czas, nieomackowanym dowódcą Holendra. ;)
 
Awatar użytkownika
Charleene
Użytkownik zaawansowany
Użytkownik zaawansowany
Posty: 26
Rejestracja: wt lut 28, 2006 10:50 pm

pt cze 01, 2007 1:10 pm

Prawda, ale by być kapitanem musisz w jakiś sposób...
No, nie żyć, bo akurat bycie żywym nie jest warunkiem koniecznym do bycia aktywnym w tym filmie, ale musisz być w jakiś sposób świadomy :D Logiczne ;)
...
Hmm... Elizabeth zyskująca magiczną moc tylko po to by omackować Williama... "Bloody Pirate!"

Skoro będzie czwórka to nierozwiązanie Tii Dalmy uważam za usprawiedliwione.
A prequel jak dla mnie mogą nakręcić. Na przykład rozwijając jeden z wątków z trzeciej części:
Piraci z Karaibów 5: Co się stało z mamą?
:wink:
 
Awatar użytkownika
Repek
Fantastyczny dyskutant
Fantastyczny dyskutant
Posty: 8702
Rejestracja: śr mar 24, 2004 4:41 pm

pt cze 01, 2007 1:15 pm

lamberciak pisze:
Byzydura. O Norringtonie nie ma w tym filmie niemal nic, pojawia się może w sumie na 40 sekund, tylko po to, by zamknięty został jego wątek.

Malutką prośba - bez określeń typu 'bzdura' w kulturalnej rozmowie proszę. Ja takich nie używam, proszę o wzajemność, nawet jeśli się nie zgadzasz.

Mówiłem o tym, że N. z punktu widzenia trylogii jest znacznie ciekawszą postacią, a w trójce w zasadzie znika. Dla mnie to największa strata. Dostaje tyle scen, że jego wątek się zamyka [i to sensownie], ale osobiście wolałbym więcej o Jamesie niż np. o Sao Fengu. :)

I pstro. Wybacz, ale naprawdę nie rozumiem, jak możesz tak istotny dla Piratów III wątek sprowadzać do funkcji przydatności dla wizualnych aspektów finałowej potyczki.

Zacząłeś czytać moje odpowiedzi dopiero od chwili, gdy sam napisałeś w tym wątku nieco więcej? Serio pytam. Jeśli tak, to przeczytaj to, co napisałem o relacji Kalipso-Davy-Will-Liz.

A co do konwencji, owszem, jest różnica, ale bynajmniej nie tak poważna jak między kwadratem a kołem. Polecam uważne obejrzenie pierwszej części.

Czego mam w niej wypatrywać przy *liczenie* dziesiątej projekcji?

A to jest w sumie motyw ciekawy z jeszcze innego względu. Dlaczego mianowicie Will musi, po dźgnięciu Davy'ego, wycinać sobie serce? Bo z tego, co zrozumiałem, Davy wyciął sobie serducho z rozpaczy po zdradzeniu Kalipso, ergo, nie był to warunek konieczny stania się kapitanem Holendra, którym wszakże pan kałamarnica był już przed samookaleczniem się.

W tym filmie wiele magicznych zasad jest ustalanych po fakcie. Liczy się wiara i deklaracja. Tak samo jest np. z rytuałem uwolnienia Kalipso, gdzie wyraźnie widać, że liczy się sam moment i decyzja, a nie forma.

Co do tego, KIEDY Davy wyciął sobie serce... hm... to ciekawe pytanie. Za chwilę idę trzeci raz, więc może będzie o tym wzmianka, choć to chyba motyw z Dwójki.

Nie będzie Blooma i Knightly, co uniemożliwi repkowi rozwodzenie się nad poważnymi wyborami ich postaci

I całe szczęście. Juz pisałem beaconowi, że to byłby kardynalny błąd, gdyby ciągnąć ten wątek. Został zamknięty w efektowny sposób, koniec, kropka.

Ale generalnie wycięcie serca nie jest warunkiem koniecznym, żeby stać się kapitanem. Zabijesz Davy'ego - ot, stajesz się nowym, nieśmiertelnym i, przynajmniej przez jakiś czas, nieomackowanym dowódcą Holendra.

Oczywiście, warto pamiętać, że chodzi też trochę o efekciarstwo. Takie wycięcie serca - de facto dla kobiety! - jest naprawdę fajne z estetycznego punktu widzenia.

Charlene pisze:
Ja zaś uważam, że wątek Kalipso pozostał otwarty na potrzeby ewentualnej czwartej części,

Imho ten wątek został zamknięty. Kalipso oczywiście może się pojawić, ale odgrzewanie jej głównego wątku [ona i Davy] to byłoby smażenie tego same kotleta. Źródło życia czy też Graal - cóż, wiele wskazuje na to, że tak rzeczywiście będzie.

Pozwolę sobie również nie zgodzić się z repkiem, który każdą nielogiczność tłumaczy konwencją, z tej prostej przyczyny, że argument "konwencja" wcale mnie nie przekonuje, a jestem zachwycona tym filmem i jego logicznością właśnie.

Nie każdą. To, co wynika z konwencji, tłumaczę konwencją [np. moment działania bohatera lub pseudopsychologię]. To, co wynika z logiki fabuły [a ta, chcesz czy nie, zależy własnie od konwencji], tłumaczę logiką fabuły. Ale i tak konwencja leży u podstaw w takich skonwencjonalizowanych filmach [jak i w każdym innym dziele sztuki].

Co prawda muszę to jeszcze przeanalizować, ale to było pierwsze, co mi się nasunęło, ale może to dlatego, że ja nie uważam, że Jack jest w 100% złym zimnym egoistą

Nie jest zły i zimny. Jest romantykiem ze skrupułami. Ale myśli głównie o sobie.

Pozdrówka, lecę do kina[/b]
 
Awatar użytkownika
Charleene
Użytkownik zaawansowany
Użytkownik zaawansowany
Posty: 26
Rejestracja: wt lut 28, 2006 10:50 pm

pt cze 01, 2007 1:36 pm

Kalipso oczywiście może się pojawić, ale odgrzewanie jej głównego wątku [ona i Davy]

Ona i lordowie. Ona i Jack (ja się do dzisiaj zastanawiam o co chodzi, kto dał Jackowi talar, bo ojciec raczej nie i Jack raczej nie był; na pierwszym trybunale i w ogóle nic nie wiadomo). Ona i to, jak wygląda morze pod jej rządami. Uwolnienie Kalipso może się okazać rozpoczęciem rozdziału równie ważnego, jeśli nie ważniejszego niż ten dotyczący Kompanii Wschodnioindyjskiej.
Jakość scenariusza, konsekwencja twórców i cała reszta każą mi przypuszczać, że wir nie był zemstą Kalipso. Był efektem ubocznym jej uwolnienia.

Jest romantykiem ze skrupułami. Ale myśli głównie o sobie.

Z tym jestem skłonna się zgodzić. Chociaż "romantyk" mi się źle kojarzy :wink:

I nadal nie sądzę żeby trzeba było wycięcie serca argumentować efekciarstwem. To był praktycyzm i logika.
1) Kto zabije kapitana Holendra zostaje kapitanem Holendra (swoją drogą mniam - jaka klasyka!)
2) Osoba, która zabiła poprzedniego kapitana Holendra została zabita przez poprzedniego kapitana Holendra
3) mamy paradoks i bezkrólewie
4) ale, lucky us, mamy również, nadal działający, mechanizm klątwy. Więc z niego korzystamy.

Do konwencji się nie odnoszę bo nie wierzę w konwencję. Wierzę w dobre, spójne, wyważone filmy. Nigdy się nad zjawiskiem konwencji nie zastanawiałam, nie czuję takiej potrzeby i nie sądzę bym kiedykolwiek zrozumiała to zjawisko.
Aczkolwiek nie neguję jego istnienia i, być może wagi. Mi po prostu nie jest potrzebne. :)
 
Awatar użytkownika
Repek
Fantastyczny dyskutant
Fantastyczny dyskutant
Posty: 8702
Rejestracja: śr mar 24, 2004 4:41 pm

sob cze 02, 2007 2:15 am

Charlene pisze:
Jakość scenariusza, konsekwencja twórców i cała reszta każą mi przypuszczać, że wir nie był zemstą Kalipso. Był efektem ubocznym jej uwolnienia.

Zemstą nie - to oczywiste. Tu wystarczyło poznanie prawdy i to jej było na wierzchu w konflikcie z Davym [on ją oskarżał, a okazał się takim samym zdrajcą. Kalipso przynajmniej umiała się do tego przyznać.]. Po prostu przestała pomagać piratom i słowa Barbossy o zginaniu karków [przypomniane już na serio, a nie w ramach fortelu przez Liz] mogły wejść w życie.

2) Osoba, która zabiła poprzedniego kapitana Holendra została zabita przez poprzedniego kapitana Holendra

Raczej nie jest pewne, czy był poprzedni kapitan Holendra. :) Dziś specjalnie dla lamberciaka skupiłem się na tym wątku, oto moje obserwacje.

1. Wiadomo, że Davy wyciął sobie serce dla/z powodu Kalipso.
2. W kubryku Kalipso mówi Davy'emu, że potrzebuje jego serca, by mógł być jej wybrankiem [chwila, gdy widać przez chwilę twarz Nighy'ego] - przenośnia czy nie?
3. W kubryku Davy mówi Kalipso, że jego serce zawsze będzie należeć do niej - raczej przenośnia.
4. Davy mówi, jak to było z Kalipso Willowi - że nie mógł jej ufać, że go zdradziła. Will mówi - a Ty zdradziłeś ją. I zadaje pytanie: po której z tych zdrad wyciąłeś sobie serce?

Kluczowe pytanie de facto. Z jednej strony ma zdenerwować Jonesa, a z drugiej jednak chyba trafia, skoro się to udaje. Zatem - sprawa nieco kontrowersyjna.

Imho [po konsultacjach z Magdą] - Kalipso zażądała serca od Davy'ego [przenośnie lub nie], ale okazało się, że D. nie może jej ufać [może dlatego serce było zakopane?]. Will czyni dokładnie przeciwnie - oddaje swoje serce z wiarą, że będzie bezpieczne. Czyli połączenie przenośni z realną decyzją.

Sao Feng.
Ciekawa rzecz. SF to jedyny z piratów, który naprawdę przez chwilę staje po stronie Becketta. Mówi nawet Barbossie to, co potem powatrza Beckett - że tu nie ma honoru, jest tylko dobry biznes. I między innymi dlatego ginie, bo w jakiś sposób sprzeniewierzył się zasadom piratów. I za to też przeprasza Liz-Kalipso, gdy umiera.

Dodatkowo - już w pierwszej scenie SF coś czuje do Liz. Widzi to Barbossa, zapamiętuje i potem wykorzystuje w scenie targu. To tylko szczególik, ale doadaje sensu fascynacji SF osobą Liz [podsyconą potem jeszcze przez Barbossę].

Do konwencji się nie odnoszę bo nie wierzę w konwencję. Wierzę w dobre, spójne, wyważone filmy. Nigdy się nad zjawiskiem konwencji nie zastanawiałam, nie czuję takiej potrzeby i nie sądzę bym kiedykolwiek zrozumiała to zjawisko.
Aczkolwiek nie neguję jego istnienia i, być może wagi. Mi po prostu nie jest potrzebne.

Konwencja nie jest czymś, co musi wpływać na Ciebie przy Twojej pełnej świadomości. :) Jeśli nie dziwi Cię, że coś się dzieje w Piratach, co nie ma nic wspólnego z realizmem na przykład, to znaczy, że intuicyjnie tłumaczysz to konwencją [i nazywasz np. spójnym, wyważonym filmem].

Btw - w Piratach jest doskonała scena, która żartuje z osób, które szukają realistycznych wyjaśnień. Ktoś zgadnie która? Podpowiem - na Trybunale Braci. :) Pada tam piękne zdanie, które będę od dziś stosował wymiennie z określeniem 'konwencja'.

Każde kolejne oglądanie to też nowe smaczki. Dwa z brzegu:
- Davy podczas pertraktacji stoi w wiadrze [to wiadomo], ale co zabawniejsze - za nim stoją jeszcze takie dwa, by mógł dojść do wody.
- Gdy Will odmienia Holendra poza złotymi lwami na burtach na mostku kapitańskim widać twarz kobiety w słońcu. Ciekawe, czy była już za rządów Davy'ego?

Pozdrawiam
 
Awatar użytkownika
Druss
Zespolony z forum
Zespolony z forum
Posty: 671
Rejestracja: śr kwie 11, 2007 5:26 pm

sob cze 02, 2007 10:29 am

Może by jakiś miły moderator zrobił ankietę?

Jak podobał Ci się film?
a)Wspaniały! Dzieło sztuki!
b)Dobry!
c)Raczej Średni.
d)Kiepski.
e)Totalna klapa! Pieniądze wyrzucone w błoto!
 
Craven

sob cze 02, 2007 10:42 am

Baraccus Rahl pisze:
Może by jakiś miły moderator zrobił ankietę?

Jak podobał Ci się film?
a)Wspaniały! Dzieło sztuki!
b)Dobry!
c)Raczej Średni.
d)Kiepski.
e)Totalna klapa! Pieniądze wyrzucone w błoto!


Spalili by Cię na stosie ;) http://film.polter.pl/Czy-podobali-Ci-s ... swiata-s63
tu jest ugrzeczniona sonda. Obecnie wyniki:
Zdecydowanie tak - 57.5%
Raczej tak - 22.5%
Nie wiem - 5%
Raczej nie - 5%
Zdecydowanie nie - 10%
 
Awatar użytkownika
Druss
Zespolony z forum
Zespolony z forum
Posty: 671
Rejestracja: śr kwie 11, 2007 5:26 pm

sob cze 02, 2007 10:56 am

He he... Już jest:

Zdecydowanie tak - 56.1%
Raczej tak - 21.95%
Nie wiem - 4.88%
Raczej nie - 4.88%
Zdecydowanie nie - 12.2%
 
moiraine
Nowy użytkownik
Nowy użytkownik
Posty: 9
Rejestracja: ndz kwie 01, 2007 12:26 am

sob cze 02, 2007 5:52 pm

Poszłam na Piratów, bo mam fioła na ich punkcie. Nie rozczarowałam się. Myslę, że trójka jest najlepszą częścią całego cyklu, ale nie potrafie powiedzieć dlaczego. po prostu: podoba mi sie i tyle. Jack jest swietny ale z lekkim niesmakiem potraktowałam sceny jego szaleństwa. Za to Barbossa..mmm...genialny. Liz i Will właściwie bez zmian, ale Will pokazał pazury (zdrada), co szatańsko mi sie spodobało.

3 najlepsze sceny:
1. tekst Barbossy w trakcie slubu ("ty flancowata zarazo", czy jakoś tak)
2. motyw z zaglądaniem Liz pod koszulę :razz:
3. rozmowa piraci-kompania
 
Awatar użytkownika
Charleene
Użytkownik zaawansowany
Użytkownik zaawansowany
Posty: 26
Rejestracja: wt lut 28, 2006 10:50 pm

sob cze 02, 2007 10:08 pm

Repku - Nie zrozumieliśmy się :) Mówiąc o "poprzednim kapitanie Holendra" miałam na myśli Davy'ego. Może sprecyzuję"
1) Kto zabije kapitana Holendra zostaje kapitanem Holendra (kapitana Holendra - Davy'ego - zabił Will)
2) Osoba, która zabiła poprzedniego kapitana Holendra została zabita przez poprzedniego kapitana Holendra (Will został śmiertelnie raniony przez Davy'ego, który już nie żyje)
3) mamy paradoks i bezkrólewie
4) ale, lucky us, mamy również, nadal działający, mechanizm klątwy. Więc z niego korzystamy.
Nie ma potrzeby tłumaczenia efekciarstwem, moim zdaniem :wink:

Co nie zmienia faktu, że całości wątku serca nadal nie ogarniam, mimo tłumaczeń. Muszę w końcu pójść po raz drugi. :wink:
 
Awatar użytkownika
Repek
Fantastyczny dyskutant
Fantastyczny dyskutant
Posty: 8702
Rejestracja: śr mar 24, 2004 4:41 pm

ndz cze 03, 2007 1:42 am

Pewnie gdzieś nie łapię problemu i dlatego nie rozumiem Twojego wywodu. :)

Co do efekciarstwa - ono w filmie jest, ale w pozytywnym znaczeniu, bo pasuje do tego typu produkcji. Imho nie przykrywa niedoróbek, co jest nagminne w kinie akcji [masa wybuchów, a fauła to zazwyczaj niewypał i miałkie blablanie].

Pozdrówka
 
Awatar użytkownika
Caitleen
Częsty bywalec
Częsty bywalec
Posty: 193
Rejestracja: pn lut 28, 2005 8:16 pm

ndz cze 03, 2007 2:17 am

Do kina dotarłam we wtorek (niech żyje dzień tańszych biletów! :razz: ) ale zapracowanie uniemożliwiło mi zapoznanie się z całością dyskusji aż do teraz. A lubię wiedzieć o czym była już mowa w temacie żeby nie odkrywać na nowo rzeczy już omówionych. Ghh, kończąc przydługi wstęp - jak dla mnie najlepsza część cyklu. Wątki ładnie podomykane, wartka akcja, wciąga i pierwszy raz od dawna przejmowałam się siedząc w kinie losem bohaterów. A, nie wiem jak w Polsce, ale w Falkirk pierwszy długi weekend (pt - pn) bilety były wyprzedane z wyprzedzeniem na wszystkie seanse (tuzin dziennie...) a i we wtorek dostałam bilety dopiero na drugi seans wieczorny. No i ludzie w kostiumach... Lekka szajba okołopiracka :wink:

Co do Kalipso - lekkie rozczarowanie, rośnie do rozmiarów bogini, ok, po czym szczerzy się idiotycznie, huczy basem coś niezrozumiałego (to jest jakieś zdanie czy po prostu bełkot?) i znika w chmurze krabów - na dobre. Ej?

Co do braku wielkiej bitwy między piratami a kompanią - jak dla mnie ważne fabularnie było starcie między Holendrem a Perłą bo na ich pokładach była większość istotnych bohaterów i to była świetna scena, po raz pierwszy doceniłam bitwę morską :wink: .

Co do końcowej sceny między Willem a Elizabeth - miłe zaskoczenie, żadnego banalnego tarzania się po piasku ani przewidywalnego machania do odpływającego statku.

Ogólnie, oceniając film jako całość, świetna rozrywka ale z głębią, której nie było w jedynce i spójnością, której brakowało dwójce. Coś mi mowi, że w następny wtorek wybiorę się raz jeszcze, choćby po to żeby zobaczyć Jacka oganiającego się od kamienia ('sio!' :D ), scenę ślubu i sczepione masztami okręty balansujące na krawędzi wiru.
 
Awatar użytkownika
Siriel
Fantastyczny dyskutant
Fantastyczny dyskutant
Posty: 2022
Rejestracja: śr cze 22, 2005 10:42 am

ndz cze 03, 2007 3:00 pm

SPOILERY

Craven pisze:
Do tego co robił inny lord, czyli Barbossa jako jego pierwszy oficer na Czarnej Perle? Chybaśmy tego nie przewidzieli kręcąc pierwszy film i trochę wyszło dziwnie.
Wydaje mi się, że na pierwszym Trybunale nie było Jacka, był natomiast Barbossa. Mógł też być ojciec Jacka, czyli Strażnik Księgi (wspominał o tym repek). Takie przynajmniej mam wrażenie, bazując na podobieństwie wyglądu, ubrania i jednego wspólnego dialogu.

Jeśli rzeczywiście Strażnik jest ojcem Jacka, wówczas mógł mu przekazać swój talar. To by tłumaczyło obecność 2 pirackich lordów na Perle, statku ocenianym jako najszybszy.

Joseppe pisze:
Zakład o dychę, że Kalipso nie ma full mocy, bo talarem Jacka jest kapelusz, a nie to coś co mu odciął nasz przemiły zmartwychwstaniec
Czy w takim razie rytuał uwolnienia mógłby w ogóle zostać odprawiony? Bo skoro możnaby przy 8, to czemu nie tylko przy 5? Albo przy 1?

ShadEnc pisze:
Przez większą część seansu towarzyszyło mi wrażenie, że "gdzieś już to widziałem". Początkowo kojarzyłem wydarzenia z PotC III z akcją "Matrix Revolutions" (pierwsze minuty poświęcone wyciąganiu Neo spomiędzy światów), jednak w scenie bitwy załapałem, że chodzi o "Powrót Jedi".
Ja miałem podobne wrażenia, jednak związane z innym filmem. Czyli z ostatnim rysunkowym Sindbadem.

- tu i tu ruszają na kraniec świata, który okazuje się wodospadem
- łodzie, którymi płyną, mają dużo wspólnego z dżonkami
- też przepływają najpierw przez jakieś lodowate wody (swoją drogą po co to było w Piratach, tego nie rozumiem. Chyba po to, żeby pokazać ładny krajobrazik). ;)
- w Sindbadzie pod wodą pływają syreny, w PotC pływają umarli
- w Sindbadzie jest cieśnina z mnóstwem wraków, w PotC forteca z mnóstwem wraków
- tu i tu był kraken (w PotC 2), ale to taki piracki potworek, więc zaliczam do konwencji
- w krainie po drugiej stronie końca świata w obu filmach jest pustynia
- tu i tu pojawia się bogini (w Sindbadzie jako postać, w PotC jako kraby)
- tu i tu potem bogini objawia się pod wielką, gniewną postacią
- tu i tu pojawia się Wielka, Tajemnicza Księga ;)

Ale może się czepiam... :)
 
Awatar użytkownika
Mandos
Zespolony z forum
Zespolony z forum
Posty: 862
Rejestracja: sob sty 28, 2006 2:23 am

ndz cze 03, 2007 3:12 pm

Film przeciętny jak dla mnie. Oczywiście fajnie się go oglądało ale po wyjściu z kina miałem w głowie pustkę. Można byłoby trochę inaczej zakończyć motyw Kalipso czy "chińskiego kapitana" ale jakoś strasznie nad tym nie ubolewam. Humor w normie chociaz naprawdę rozbawiła mnie scena z "mamą", przy kilku innych się uśmiechnąłem tylko.

Ogólnie warto było zobaczyć ale bez wielkich fajerwerków.
 
Awatar użytkownika
rincewind bpm
Fantastyczny dyskutant
Fantastyczny dyskutant
Posty: 1931
Rejestracja: pn wrz 27, 2004 5:24 pm

ndz cze 03, 2007 3:23 pm

Siriel CC pisze:

- w Sindbadzie jest cieśnina z mnóstwem wraków, w PotC forteca z mnóstwem wraków

Och, raczej "forteca z mnóstwa wraków" :P Jedna z najfajniejszych lokacji w filmie. A ten punkt wydaje mi się naciągany: wraki w trudnym miejscu to absolutna klasyka, fortece z nich już nie :P
- w krainie po drugiej stronie końca świata w obu filmach jest pustynia

O ile pamiętam, piaskowy "kraniec świata" występował też chyba w jakiejś Narni. Ten motyw to akurat nie klasyka piracka, tylko fantasy, a ten film jest bardzo posunięty w tą stronę. Podobnie jak z krawędzią świata i wielkim wodospadem.
Ten film to wiele klasycznych motywów, ale zebranych w coś jakże pięknego :)
 
Awatar użytkownika
Repek
Fantastyczny dyskutant
Fantastyczny dyskutant
Posty: 8702
Rejestracja: śr mar 24, 2004 4:41 pm

ndz cze 03, 2007 4:46 pm

Jeśli rzeczywiście Strażnik jest ojcem Jacka,

Jest na pewno. :) Po co by się Jack o mamusię pytał? :) Poza tym są jak dwie krople wody, a Teague zna Jacka na wylot.

Co do podobieństw z Sindbadem... Przecież obie te historie odnoszą się do mitologii [chociażby greckiej, ale nie tylko] i sporo z niej czerpią. To jak z klasycznymi książkami fantasy - nie chodzi o to, czy zrzynają z siebie, bo i tak wcześniej była literatura arturiańska czy inne średniowieczne pieśni o czynach bohaterów.

Pozdrawiam
 
Awatar użytkownika
Druss
Zespolony z forum
Zespolony z forum
Posty: 671
Rejestracja: śr kwie 11, 2007 5:26 pm

ndz cze 03, 2007 5:34 pm

Ciekawa sprawa.

Podobno w ostatniej scenie (po napisach). Zielony błysk ma oznaczać powrót Will'a do świata żywych (zwolnienie ze służby a nie 1 dzień) - Elizabeth pozostała mu wierna i czekała na niego co złamało klątwę - wyjaśnienie podane przez autorów (wytłumaczenie miało być w wyciętej scenie pomiędzy Davy'm a Calipso).
 
Awatar użytkownika
Jakub_Bartoszewicz
Zespolony z forum
Zespolony z forum
Posty: 889
Rejestracja: ndz paź 08, 2006 6:24 pm

ndz cze 03, 2007 7:45 pm

Aż mi smutno. Przymknąłem oko na niedoskonałości dwójki, poszedłem do kina ze dwa razy. Ale w trójce porwało mnie dopiero ostatnich 30 minut. Głupio. Nie będę pisał, że mogło być lepiej (determinizm, heh), ale zawiodło mnie kilka spraw. Na przykład, Tię Dalmę wolałem jako karaibską santero, kapłankę wudu, z Calipso już przeczarowali. Z Calipso i magicznym podszyciem pirackich rządów na morzach. Fakt, w pierwszej części mieliśmy ożywieńców, w drugiej Jonesa i krakena, ale i tak, wygląda na na postęp geometryczny. Kraina zmarłych, statki do góry nogami, morskie boginie, kraby, pirackie mega-twierdze... Jakoś za dużo tego. Takoż - właśnie wątek Davy-Dalma-Calipso wolałbym ujrzeć jakoś inaczej rozwiązany. Zasmucił mnie też Keith Richards grający na gitarze - "cheezy", mogli mu ten instrument darować, mamusię chyba też. Nie podobała mi się też schizofrenia Sparrowa - wiem, wariat i tak dalej, ale to zbyt dosłowne. Uwielbiam tę postać, zwłaszcza za pierwszą część cyklu, dalej już go trochę rozwodnili, choć w trójce lepiej było już, niż w dwójce. Głupie sceny z Jackiem ktoś próbował równoważyć drobiazgami w rodzaju rozmowy Jones - "Lękasz się śmierci?", Sparrow - "Nie masz pojęcia, jak bardzo." - ot, mała perełka. Choć w pierwszej części pan Rush jako Barbossa zupełnie mnie nie przekonał, tutaj wydał mi się zaskakująco dobry - "Warto było dożyć takiej śmierci!". A Will i Liz na pewno lepsi, niż dotychczas. Bloom poprawił nieco rzemiosło, a Keira... kurczę, jak bym się nie starał, nie potrafię się przekonać do tej aktorki.

A humor był, wiele rzeczy wciąż za mną chodzi. Zabiła mnie scena z mierzeniem do siebie z samopałów, małpa mierzy do papugi, na co ta skrzeczy "Pertraktujmy" - super. Pintel i Ragetti mieli swoje momenty. Fajna jest też rozmowa Jacka z Gibbsem o braku wyobraźni nazewniczej, nawet bardzo fajna. Barbossa udzielający ślubu też jest świetny. No i to "Myśli pan, że Sparrow to wszystko planuje, czy wychodzi mu to tak w locie?" :) Szkoda tylko, że perski pirat piszczał cienkim głosikiem. I może paru innych żartów też.

I zabrakło mi tego pirackiego tematu muzycznego - był w końcowych scenach i te mi się podobały, ciekawy zbieg okoliczności. Piosenka z początku też spełnia swą rolę, bardzo dobrze spełnia.

Ode mnie, film dostaje ocenę w połowie skali - jakiej by nie przyjąć. Może z plusikiem. To w końcu "Piraci z Karaibów".
 
Borys

wt cze 05, 2007 11:39 pm

Obejrzałem. I wróciłem z kina rozczarowany. Nie totalnie, ale chce się westchnąć i zamarudzić o zmarnowaniu wielkiego potencjału. "Jedynka" pozostaje bezsprzecznie najlepszą częścią trylogii, oceniam ją na 5/6. Czwórka z minusem dla części drugiej, a ta najnowsza to już tylko nędzna trójeczka.

Podstawowy zarzut: Film przymula. Środkowe półtorej godziny może i nie nudzi, ale na pewno nuży. Co to za kino przygodowe, w którym tak mało przygody? Bohaterowie tylko pływają i gadają, gadają i pływają, ale nie dzieje się w sumie nic. Finał ratuje sytuację tylko połowicznie, bo po pierwsze, też mu czegoś brakuje, a po drugie, widz jest już wtedy wymiętoszony przeciągającym się niepotrzebnie seansem.

Nie powiem, że fabuła jest nielogiczna, bo żadnych problemów z zaakceptowaniem rozwoju wydarzeń w sumie nie miałem. Problem tkwi gdzieś indziej: Naćkano za dużo wątków. Film jest nimi przesycony, twórcy przedobrzyli. Złośliwi powiedzą, że nie potrafiłem się w tym wszystkim połapać. Owszem, potrafiłem, ale po kinie przygodowo-rozrywkowym spodziewam się mimo wszystko więcej prostoty oraz przejrzystości (i więcej przygody, ale o tym już napisałem).

Repek mówi powyżej, że rzecz sprowadza się do zmiany konwencji. Jasne, widać wyraźnie, że pierwsza część jest nieco "lżejsza" od dwóch następnych. Pytanie brzmi tylko: Po co zmieniać i na siłę "ulepszać" coś, co tak świetnie się sprawdziło? Jeśli ktoś ma ochotę zrobić poważny i mroczny film o piratach, ich wewnętrznych rozterkach i tak dalej -- proszę bardzo, na pewno z chęcią wybiorę się do kina. Niestety, próba złapania dwóch srok za ogon zazwyczaj wychodzi tak sobie, a casus "Na krańcu świata" tylko to potwierdza. Przytoczę jeszcze mały, "poszlakowy" argument: Trylogie "Powrót do przyszłości" i "Indiana Jones" są klasykami "lekkiego" kina właśnie dlatego, że nikt nie próbował w nich zanadto grzebać. Szkoda, że ludzie od "Piratów z Karaibów" o tym nie pamiętali.

Johnny Depp jako Jack Sparrow niestety nie ratuje sytuacji. Przede wszystkim dlatego, że jest go za mało na ekranie, ale także ponieważ ta postać zdążyła trochę "spowszednieć", nie jest już tak niesamowicie oryginalna. Zresztą, wszystkich postaci było jakoś "za mało" -- oto zgubny efekt napchania multum wątków. :)

Do muzyki też się przyczepię: Podobnie jak Jakubowi zabrakło mi głównego motywu. Poza tym, skoro pierwszy soundtrack robił Badelt, a drugi Zimmer, to mogli pójść za ciosem i robienie OST do trzeciej części powierzyć jeszcze innemu kompozytorowi, a nie znowu Hansowi.

I wreszcie, film ma bardzo kiepskie one-linery. Niektóre sytuacje z założenia humorystyczne także są wymuszone, jak np. piskliwy głos jednego z piratów na radzie. Gdyby nie duet małpka & papuga byłoby całkiem do czterech liter. :)

Wielką zaletę "Na krańcu świata" stanowi natomiast strona wizualna -- zdjęcia i kolorystyka kadrów. Znalazło się też miejsce dla paru przepysznych ujęć, jak np. odwracające się morze i statek płynący wśród gwiazd. Szkoda, że i tutaj musiano coś spaprać: Ostatnie chwile Lorda wyglądają jak wyjęte żywcem z klipu do "Elevation" U2. A te eksplodujące po kawałku drewniane poręcze to idiotyzm.
 
Awatar użytkownika
Repek
Fantastyczny dyskutant
Fantastyczny dyskutant
Posty: 8702
Rejestracja: śr mar 24, 2004 4:41 pm

śr cze 06, 2007 6:25 pm

Tak w ramach żartu - dwa linki dla osób szukających realistycznych motywacji w filmach nierealistycznych:

LOTR
http://www.youtube.com/watch?v=JnUvw1rz ... ted&search

Piraci
http://www.youtube.com/watch?v=t7XFyQhT ... ted&search

Hew fan, pozdrówka
 
Awatar użytkownika
KaKa
Użytkownik zaawansowany
Użytkownik zaawansowany
Posty: 74
Rejestracja: ndz lut 13, 2005 1:37 pm

czw cze 07, 2007 11:53 am

To tak, jakby ktoś nie potrafił usiedziec chwili bez piratów
http://disney.go.com/pirates/online/thegame/index.html
Premiera ma być na Jesień tego roku.
 
joanjoan
Nowy użytkownik
Nowy użytkownik
Posty: 1
Rejestracja: pt cze 08, 2007 9:20 pm

pt cze 08, 2007 9:25 pm

Baraccus Rahl pisze:
Ciekawa sprawa.

Podobno w ostatniej scenie (po napisach). Zielony błysk ma oznaczać powrót Will'a do świata żywych (zwolnienie ze służby a nie 1 dzień) - Elizabeth pozostała mu wierna i czekała na niego co złamało klątwę - wyjaśnienie podane przez autorów (wytłumaczenie miało być w wyciętej scenie pomiędzy Davy'm a Calipso).


Ciekawe rzeczywiscie :wink: Ale Liz wlasciwie w 2 czesci zabila Jacka, nie miala pojecia wtedy, ze go ozywia, zatem nie zaslugiwala na happy end. Nie musieli wycinac tak waznej sceny, 5 minut dluzej nie zrobiloby roznicy. Trzeba poczekac do wersji rezyserkiej :wink:
 
Awatar użytkownika
Hipis
Użytkownik zaawansowany
Użytkownik zaawansowany
Posty: 37
Rejestracja: pt gru 29, 2006 1:41 am

ndz cze 10, 2007 6:37 pm

.:::PIRACI Z KARAIBÓW:::.

Jestem noobem pod tym względem bo filmu jeszcze nie oglądałem, podobno fajny, ale są różne gusty, więc co do filmu daje 5/6, (czytałem artykuły)
Wiem, że czytanie artykułów to nie to samo co obejżenie filmu, ale wypowiem się na jego temat.
Podoba mi się fabuła, efekty specjalne i obsada aktorska.
Uważam, że jest to najlepsza część z serri Piraci z Karaibów, (ALE nie pokona starych dobrych westernów) :)
Jeden minus tego tematu jest następujący:
W nazwie tematu autor podał nazwę cytuje:
"Na końcu świata", a mi się wydaję, że tytuł brzmi "Na krańcu świata"
I teraz jest :spoko:
Pozdro for All...
 
Awatar użytkownika
Ranquel
Stały bywalec
Stały bywalec
Posty: 298
Rejestracja: pt sty 05, 2007 7:13 pm

wt cze 12, 2007 6:29 pm

Oglądałem wszystkie częsci, z ktorych 3 jednak podobała mi sie najmniej co nie znaczy, ze była słaba. Ale tez nie była tak porywająca jak czesc 2-ga. Niesamowita postac Jacka, jeden z wazniejszych powodow by ogladnac ten film.
Bardzo spodobało mi się zakonczenie, bo gdyby skonczyło sie happy endem, chyba bym się rozpłakał. Jednak miałem nikłą nadzieje ze jednak Will zginie, aczkolwiek domyslałem sie co sie stanie gdy mu przebili serce.
Dobre efekty specjalne i duzo humoru (ale mniej niz w poprzednich czesciach). Film na pewno bardziej mi sie podobał od 300.
 
Awatar użytkownika
kicerk
Użytkownik zaawansowany
Użytkownik zaawansowany
Posty: 66
Rejestracja: wt mar 20, 2007 7:12 pm

śr cze 13, 2007 7:07 pm

Film mi się podobał. Bardzo dużo się śmiałam, jak zawsze na "Piratach..." :D
Tak to już jest, że są tam teksty i sceny, które mnie bardzo rozśmieszają ;)
 
Awatar użytkownika
KeSSell
Użytkownik zaawansowany
Użytkownik zaawansowany
Posty: 40
Rejestracja: śr lis 24, 2004 5:39 pm

ndz cze 24, 2007 11:51 pm

Oglądalem cała w tej chwili trylogie i musze powiedziec, czym nie zaskocze chyba nikogo, ze pierwsza czesc byla moim zdaniem najlepsza. Wraz z druga i trzecia poziom fabularny spadal jednak Deep potrafi sprawic, ze kazdy film z jego udzialem jest czyms co warto zobaczyc. Nie wiem jak wy ale ja nie wyobrazam sobie Piratów bez tego odtwórcy roli Sparrowa. Na film awrto pojsc, bo komedia jest przednia, cały zamysl filmu przygodowego traci powoli sens jednak ciagle jest film , który z przyjemnoscia pochlone raz i drugi.

Kto jest online

Użytkownicy przeglądający to forum: Obecnie na forum nie ma żadnego zarejestrowanego użytkownika i 3 gości