Lendir pisze:Przecież dla Pomroku to już wtedy byli wrogowie. To druga strona bezpodstawnie myślała, że walczy u boku sojusznika. Nagłe wycofanie się armii Pomroku było sprytnym ciosem zadanym nieprzyjacielowi. Zdradzić można tylko sojusznika, nie nieprzyjaciela.
Duże +1 do całości. Dokładnie coś takiego miałem na myśli. Z puntku widzenia Pomroku to rzeczywiście był sprytny manerw ale już ze strony armii "sojuszniczych" wyglądało to na typową zdradę. Poza tym wydaje mi się, że zwyczajowe prawo wojenne (dostosowane do realiów epoki) raczej potępia tego rodzaju podstępy, przynajmniej w sensie teoretyczno-formalnym. W takim też obiektywnym spojrzeniu Pomrok zachował się źle (pomijając korzyści czy błyskotliwość tego manewru) z punktu widzenia "etyki"
Lendir pisze:Eh, nie pamiętam już tak dobrze "Powrotu Arcymagów". Ale mimo wszystko naprawdę nie przypominam sobie, żeby Pomrok robił coś więcej poza szpiegowaniem. Jak widzę, Verdes też nic takiego nie kojarzy. Możemy się mylić, dlatego prosiłbym o napisanie na czym polegała ta aktywna wroga działalność Pomroku w Cormyrze i w Halruaa ("Doradców" nie czytałem).(...)
Halruee możemy zostawić, skoro nie wszyscy o niej czytaliśmy to pomińmy kwestię Ukrytego Kraju. Poza tym sam czytałem to jakiś czas temu i nie chciałbym polegać tylko na swojej pamięci przytaczając pewne fakty.
Natomiast w kwestii Cormyru doszliśmy do porozumienia. Sam
Verdes kilka notek wcześniej przyznał, że Pomroczni działali przeciwko Obaskyrom i dążyli do obalenia Korony. Dowody na to można znaleźć choćby w opisach Arabel podczas pierwszej wizyty Ghaelorna i reszty. Widać tam całe mnóstwo Pomroków na ulicach, siedzą także w sali tronowej a sama Myrmeen, w którejś rozmowie wspomina, że Pomrok praktycznie włada już Arabel. Nie powiedziano wprost, że w innych miastach też tak jest ale przez analogię można do takich wniosków dojść.
Sembia to rzeczywiście wydarzenia bardziej współczesne ale ich skala jest na tyle duża, że bez problemu jesteśmy w stanie uznać, iż ich początki siegają pierwszych miesięcy roku 1372 i to przed Tilverton. Jest to w dużym stopniu domysł ale oparty na faktach.
Lendir pisze:Honor żołnierski? A co to takiego
? Mówimy przecieć o ekspansjonistycznym absolutyzmie. Honor żołnierski/rycerski pozostawmy paladynom i wyidealizowanym opowieściom bardów
Na wojnie liczy się spryt, a błędy się wykorzystuje a nie informuje o ich popełnieniu.
I znowu duże +1
. Od początku mówiąc o honorze żołnierskim podkreślałem, że Pomrok go zwyczajnie nie posiadał, co pozwalało mu działać skuteczniej, ale jednocześnie wbrew pewnym zasadom wojny. Inne państwa starają się przynajmniej zachowywać pewne pozory ale Pomrok sobie nawet tą otoczkę darował.
Lendir pisze:To Pomrok potrzebuje jakiś powodów do wypowiedzenia wojny? Silny zawsze będzie starał sie podbić słabszego - to wystarczający powód.
I to jest właśnie zdanie, które od dłuższego czasu staram się w tym temacie forsować. Próbuję obalić mit pojawiający się w niektórych notkach, z którego wynika, że Pomrok to pokojowo nastawione państwo, które starało się przyjaźnie układanymi stosunkami z innymi krajami zapewnić sobie należne sobie miejsce w Faerunie. Do wojny popchnęły go natomiast barbarzyńskie narody Ziem Centralnych. Chyba nikt nie ma wątpliwości, że ten obraz jest troche dziwny, prawda? Pomrok był i jest wojowniczym, ekspansjonistycznym, agresywnym państwem o zapędach imperialistycznych.
Lendir pisze:Wyręczę
Verdesa Wojny wybuchające pod pretekstem obrazy dyplomatycznej to nic nowego. Zachowanie Briana jak najbardziej mogło być uznane za dalece agresywne. Jeśli Pomrok by się przejmował swoim "zagranicznym wizerunkiem" to mógłby spokojnie stwierdzić, że wojnę sprowokowało Waterdeep. Dobrym przykładem z naszej historii jest słynna depesza emska.
Właśnie o coś takiego mi chodziło. Wojny w naszym świecie często wybuchały pod pretekstem obrazy dyplomatów czy łamania protokołu dyplomatycznego (czy to skodyfikowanego czy zwyczajowego), tylko, że zawsze był to pretekst a nie powód wojny. Depesza emska czy telegram Zimmermana to bardzo dobre przykłady. Nie przypominam sobie natomiast wojny, której jedynym powodem (podkreślam powodem) byłaby obraza. Tutaj mamy dokładnie taką sytuację, wydarzenia w Waterdeep były dogodnym pretekstem dla Pomroku do wypowiedzenia wojny ale gdyby do tej obrazy nie doszło to książęta znaleźli by sobie inny pretekst do wojny, bo do ów wojny w końcu dążyli od dłuższego czasu.
Można to uznać za kolejny dowód na to, że Pomrok nie został do wojny zmuszony (jak to się miejscami tutaj sugeruje) ale sam do niej dążył. Oczywiście trzeba im pogratulować doskonałej konstrukcji dyplomatycznej i rozegrania partii w Waterdeep ale samego tła to nie zmienia.
Natomiast kwestia Bedynów nie jest taka oczywista. Nie tworzą oni typowego państwa ale do ziem Anauroch mają prawa nawet większe niż Pomrok (zresztą zgadzamy się, że miasto to nie miało politycznych praw do tych ziem). Pamiętajmy, że w chwili gdy je zajmowali pustynia była niczyja a ostatni polityczni spadkobiercy Netherilu (Anauria, Asram i Hlondath) przestali istnieć. Tak samo Zhentarimowie zbudowali swój szlak za zgodą plemion bedyńskich (nie wszystkim się to podobało ale decyzja zapadła). Kiedy przybył Pomrok Anauroch miała już właścicieli i zajęcie tego terenu przez miasto było zwykłym aktem agresji (bardzo łatwej ale jednak agresji), co jest kolejnym argumentem obalającym mit Pomroku jako pokojowych spadkobierców Netherilu. Do pozostałych przykładów zastrzeżeń nie było więc uznam je za przyjęte
.
Lendir pisze:Jak już mówiłem wyżej - Bedyni sobie zajęli Anauroch bez gadania. Morze Piasków na pewno nie jest ich własnością. Oczywiście Anauroch to nie Netheril i rzeczywiście Pomroczni nie mają do tych terenów jakichś specjalnych praw. Ale o czyim prawie tak naprawdę można mówić? Prawem dla Pomrocznych są słowa Telamonta. Tak jak dla Cormyru słowa Alusair, która też dobrze rozumie prawo siły co udowodniła Rivalenowi w Arabel.
W sumie to o kwestii praw Bedynów pisałem już wcześniej. Zgadzam się jednak, że Pomrok prawem siły mógł sobie zająć Jezioro Cieni i przerwać Czarny Szlak ale działania te nie miały żadnego umocowania prawnego. Ten aspekt przede wszystkim chciałem tutaj podkreślić.
Lendir pisze:Dochodzi do wojny między państwem A i B. Państwo C przesyła wojska, żeby wspomóc państwo A. W bitwie, armia państwa B, napotyka wśród wojsk państwa A oddziały państwa C. Czy to znaczy, że państwo B sprowokowało wojnę z państwem C? Nie sądzę. Sembia i Doliny wysyłając wojska do Tilverton automatycznie przyłączyły się do wojny przeciw Pomrokowi.
Wszystko się zgadza i ja tego w żadnym razie nie chcę podważać. Mimo to formalnie Pomrok powinien wypowiedzieć wojnę Dolinom i Sembii zanim (lub w tym samym momencie) gdy atakował siły tych państw zgromadzone w Tilverton. Oczywiście wiem na jakiej zasadzie działa automatyzm sojuszów ale wypadku zadziałania klauzul sojuszniczych państwa
de iure są w stanie wojny dopiero w chwili jej formalnego wypowiedzenia. Jako, że takiego aktu nigdzie nie ma (ani z jednej ani z drugiej strony) możemy uznać, że z formalnego punktu widzenia atak na wojska sojusznicze w Tilverton był aktem agresji na państwa neutralne.
Oczywiście
de facto sytuacja wygląda tak jak ją opisałeś ale mi chodziło tutaj bardziej o pokazania kolejnego "błędu" w idealnej dyplomacji i polityce Pomroku.
EDIT do postu Verdesa:Odpowiem tylko na te rzeczy, które się nie dublują, po pozostałe odsyłam wyżej.
Verdes pisze:Radnonie, wycofali się nie przed atakiem, a dlatego że Cormyr wypowiedział im wojnę. Przypomnę incydentent jaki posłużył Cormyrowi do rozpoczęcia wojny. Oddział Bitewnych Magów i Purpurowych Smoków atakuje grupkę pomrocznych i wspólnie z Bedynami kradnie veserbergi. Zabijają oddział wysłany przez Pomrocznych z pomocą. To Cormyr rozpoczął działania zbrojne bez uprzedniego wypowiedzenia wojny. Pomrok sie później dostosował. Państwa sojuszu przyłączyły się do armi Cormyru czyli de facto do wojny po stronie Cormyru. Pmrok miał prawo poczuć się zagrożony i zaatakował.
Oddział Purpurowych Smoków był tam za zgodą Bedynów czego nie można powiedzieć o zwierzątkach Pomrocznych. Można to nawet uznać za pomoc sojuszniczą Cormyru udzieloną bedyńskim plemionom. Troche naciągane? - owszem ale spełnia wymogi formalne.
Verdes pisze:A od kiedyto Bedyni są państwem? To plemiona nomadyczne, w których nie wytworzyły się żadne organizmy państwowe. Pozatym jeśli już to Bedyni, zaatakowali pierwsi Pomrok wspomagjąc Cormyr w incydencie zbrojnym opisanym powyżej. Cormyr napisałem wyżej. Doliny? Przcież tam się pojawiło tylko 3 książąt by porozmaiwać z Elminsterem i to tylko w jednej dolinie, argument przegięty. A kamień Karse nie był ukradziony, bo jak można ukraść elfom coś co do nich nie należało. Poza tym jeśli już to ukradł go inny elf Galaeron Nihmedu bo to on wezwał Pomrok
O Bedynach pisałem wcześniej. Doliny to rzeczywiście slaby pretekst ale wystarczy, szczególnie w myśl Paktu Dolin. Elfy - kamień od wieków był na ich terytorium więc był ich własnością, a Melegaunt wszedł sobie tam nie pytając nikogo o zgodę. Ghaelorna pomijam bo to tylko marionetka w tym okresie. Zresztą nawet w czasie wizyty w Pomroku był taką właśnie marienetką, owszem mógł odejść ale wciąż mówiono mu, że jak to zrobi to zginie.
Verdes pisze:Powtórzę ze Lendirem, a Bedyni to nie zrobili wcześniej tego samego? Niemożna również zapominać, że Pomroczni przybyli na ziemie na których się urodzili, ciągle żyje wielu z tych którzy żyli na czasów Netherilu. Trzeba ich potraktować jak elfów. Tak jak elfy nie ma dla nich znaczenia co się zdarzyło przez ten szmat czasu, w ich mentalności te tereny były od zawsze ich.
Różnica polega na tym, że elfy na odzyskiwanych ziemiach miały ciągłość władzy (Earlann), akceptację państw zainteresowanych (Myth Drannor) lub zajmowały po prostu ziemie niczyje (Miasto Nadziei). Pomrok natomiast zajął sobie południowe Anauroch arbitralnie uznając, że to ich teren, choć nie miał do niego żadnych praw. Kwestia odczuć nie ma znaczenia.
Verdes pisze:Przypomnę to co mówię już od kilku postów bo zdajesz się to ignorować, to Cormyr wypowiedział wojnę Pomrokowi i to on pierwszy zaatakował.
Cormyr wypowiedział wojnę Pomrokowi i tego nie neguję. Mówię tutaj przede wszystkim o Sembii i Dolinach gdzie żadnego formalnego aktu nie było. Na jakiej zasadzie to działa wyjaśniłem już wyżej.
Verdes pisze:Eee tam Vangerdahst ma 17 lvl czaromiotacza, Telamont ma 35. Vagy nie ma nawet połowy, jest więc leszczem
A Cormyr nie jest mocarstwem regionalnym, a był. To różnica, przy takich sąsiadach jest po prostu słabym państewkiem. Za czasów Azouna IV, państwo było silniejsze, jego sąsiadami nie były mocarstwa na tle światowym, wtedy można było mówić o Cormyrze jako mocarstwie regionalnym, ale już nie. Państwo Purpurowego Smoka przeżyło już swoje najlepsze czasy.
Teraz to Ty chyba nie czytasz tego co napisałem
. W poprzednim poście podałem fakty, które świadczą o tym, że obecnie Cormyr jest znów regionalnym mocarstwem. Natomiast Vangy dziś nie jest już nawet człowiekiem więc trzymanie się tego 17-poziomowego czarodzieja jest nieco nie na miejscu
.