sob wrz 01, 2007 12:53 pm
Po kilka razy przeczytałem klasykę, zwłaszcza powieści historyczne: Henryka Sienkiewicza ("Trylogia", "Krzyżacy", "Quo vadis"), Aleksandra Dumasa ojca ("Trzej Muszkieterowie", "W 20 lat później", "Wicehrabia Bragelonne", "Królowa Margot", "Karol Szalony") czy Waltera Scotta ("Waverley", "Kenilworth", "Piękne dziewczę z Perth", "Guy Mannering").
Lubię też powieści przygodowe, zwłaszcza Karola Maya ("Ród Rodrigandów", cykl opowieści o Old Shatterhandzie i Winnetou) i Alfreda Szklarskiego ("Złoto Gór Czarnych") .
NIeraz sięgałem także po książki wojenne Williama Griffina (cykl "Korpus") i Hansa Helmuta Kirsta (m.in. cykl "08/15", "Fabryka oficerów").
Dlaczego się czyta po kilka razy jakąś książkę? (oczywiście nie mówię o lekturach szkolnych ani o podręcznikach) Wg mnie są na to dwie odpowiedzi:
1) Gdyż pamiętam, że mi się podobała fabuła, ale niezbyt dobrze kojarzę jej przebieg i chciałbym sobie przypomnieć.
2) Gdyż znam treść, ale tak mi się podoba, że chciałbym do niej wracać po raz kolejny i przeżywać przygody bohaterów.
Czy to jest wada, czy zaleta, że wielokrotnie czyta się książki? Uważam, że jeśli czytanie po raz drugi czy trzeci tej samej powieści sprawia komuś przyjemność, to znaczy, że książka jest warta tego, by po nią sięgać, bo nie pozostawia nas obojętnym. I odwrotnie, książka, zalegająca półki, jest dowodem na to, że mamy ją jakby z obowiązku, a nie z przyjemności lub też popełniliśmy błąd, kupując ją, bo jest dla nas bez wartości.