Planescape był zawsze settigniem wyjątkowym - pod wieloma względami. Jednym z nich był pomysł zastosowania cant - charakterystycznego planarnego slangu, rozpowszechnionego szczególnie w Sigil (a opartego na autentycznym thieves' cant z XVI-XVII wieku i XVIII-wiecznym slangu angielskim). Trep (berk), skurl (sod), bzik (barmy)... Te określenia - i ich tłumaczenia - zostały spopularyzowane przez grę Planescape: Torment. Jednak setting zna ich znacznie więcej niż zawarto w cRPG. Poza tym cant musi być żywy - inaczej traci wyraz i zatraca swą pierwotną funkcję, którą dzieli z innymi podobnymi towarami (jak choćby więzienna grypsera): ukrycie właściwego sensu rozmowy przed niepowołanymi.
Zamierzam podjąć się choć częściowemu uporządkowaniu i rozwinięciu cant znanego z PS. Nim jednak do tego przystąpię, chciałbym poznać Wasze zdanie na jeszcze jeden temat... Jak określić sam cant w języku polskim? Wbrew pozorom nie jest to łatwe.
Niektórzy wielbiciele PS w Polsce stosują w odniesieniu do cant termin "slang", czasem precyzując, iż myślą o "slangu planarnym" bądź "sigilijskim". Nie satysfakcjonuje mnie to - "slang" i "cant" są bliskoznaczne, ale to dwa angielskie słowa. Chcę nadać mu polskie miano, nie określić go synonimiczną nazwą w tym samym języku, z którego pochodzi. Podobnie niesatysfakcjonujące są określenia "żargon" (niedokładne, zapożyczone z francuskiego) i "argot" (francuski dokładny odpowiednik "cant" - na poły zapomniany i wymieniany u nas tylko w fachowej literaturze), a także "gwara" czy "dialekt" (obdarzone niewłaściwym brzmieniem i odmiennym znaczeniem). Za to już równie swojski "wiech", czyli nazwa, która przylgnęła przed laty do przedwojennej gwary warszawskiej, a która była w pewnym okresie (bez powodzenia) popularyzowana jako określenie ogółu "gwar miejskich i drobnomieszczańskich"... Tym bardziej iż stanowi źródło tak inspirujących i "akuratnych" określeń jak "najmimorda" (co pogardliwie oznaczało adwokatów).
Inni określają cant jako "kminę". Nad wyraz trafnie, gdyż jest to bodaj najbliższy znaczeniu pierwotnemu termin polski - swoisty pierwowzór grypsery, jeszcze XIX-wieczny, stosowany (jak wieść niesie, czy raczej "śpiewka głosi") przez przemytników, paserów... przestępców i handlarzy. Czyżby więc kres poszukiwań, ideał?
Na tym możliwości się jednak nie wyczerpują. Cant pochodzi od łacińskiego cantus - piosenka. Nie bez powodu: to rhyming-slang, żargon oparty na podobieństwach i skojarzeniach brzmieniowych. Melodyjność, podobnie jak znaki, symbole, ma spore znaczenie dla PS... Również podobieństwo cant (nazwa slangu) i chant (śpiewka - plotka, pogłoska) nie jest przypadkowe. Może więc "piosnka"?
Jednak wspomniałem o nadrzędnym celu cant. Ciekawy jest fakt, iż polski zna słowo niebywale podobne brzmieniowo, obdarzone nadto zbliżonym znaczeniem... Cant a "kant", "kantować" - czyli oszukiwać, mylić, kłamać, mówić półsłówkami. Ten trop poddają także słowniki... Więc w zasadzie - czemu nie? Tym bardziej iż - podobnie jak "kmina" zresztą - wydaje się doskonale tworzyć inne słowa... Więc "kmina" czy "kant", "kminić" czy "kantować", "kminienie" czy "kanciarstwo"? Tutaj zresztą można pójść dalej - raczej nie zaryzykujemy "kminka" , ale już "kanciarz" jest... odpowiedni. Nawet jeśli w oryginalnym cant niektóre słowa nie występują, my możemy je dodać - "bo tak to działa".
Cant. "Kmina", "kant", "wiech" czy "piosnka"? A może odważnie pójść krok dalej i przyzwolić sobie na wymieszanie ich? Dozwolić na współwystępowanie różnych określeń tego samego zjawiska - być może w różnych środowiskach (pamiętajmy, iż cant jest językiem warstw niższych, a często - środowisk przestępczych)? Jeśli tak, to które z nich? Zapraszam do udziału w ankiecie i dyskusji w temacie.