Jak mi się zdaje hordy zgłodniałych żywych trupów opanowujące świat czy też tylko jego kawałek, są dość popularnym motywem filmów czy też gier komputerowych.
Zastanawiam się jednak czy dałoby się urzeczywistnić taki motyw na sesji D&D.
Niby są w bestiariuszu zombie, jednak wydaje mi się, że samo monstrum nie wystarczy, aby z inwazji żywych trupów zrobić fajną przygodę.
Czy sądzicie, że może cos z tego być, i jeśli tak jak zabralibyście się za robienie takiej przygody?
Jak rozwiązać można zagadnienie, że na niskim poziomie większa liczba monstrów stłamsi BG samą liczbą i statystyką, a na wysokim potyczka z masą mózgojadów będzie tylko nudnym turlaniem wiadrem kostek?
Czy i jak można przestraszyć graczy atakiem monstrów, z których każdy pojedynczo stanowiłby krótką rozgrzewkę na rozprostowanie kości?