Ja kiedyś zacząłem kampanie dłuższą oparta na wędrującym młodym mistrze Go.
http://forum.polter.pl/nastepny-vt27035.html?postdays=0&postorder=asc&start=20
Też się z nimi komunikował - jak mistrza porwali, na szlaku zostawiał kamienie do go - tylko trzeba było się nieźle ich naszukać - bo zazwyczaj wpadały w różne dziwne miejsca.
Miał być nawet patent, że i tak został porwany. Miał go na wielkim turnieju go, udawać jeden "wynajęty aktor" i grać na tyle słabo, żeby przegrać honor mistrza, a na tle dobrze, żeby inni gracze nie spostrzegli różnicy.
A jego przeciwnikiem miał być Skorpion - członek drużyny - przebrany za jego przeciwnika, który też miał grac słabo i przegrać z podstawionym - także niezauważalnie. Wyobraźcie sobie dwóch graczy, z których każdy chce przegrać - i zrobić o w wyrafinowany sposób. Istna walka nerwów. A na wszystko patrzą inni mistrzowie Go - którzy zauważą każda nieprawidłowość. Bo przecież wszystko jest w raportach z ich innych gier.
Reszta drużyny miała za zadanie odnaleźć uprowadzonego, a drużynowy ronin wraz ze swoimi ludźmi porwać i przetrzymać jego przeciwnika, też porwanego do końca pojedynku na planszy. A wszystko w imię honoru klanu Żurawia i jego graczy:)
Mam nadzieję, że nie zamotałem za bardzo;)