moja jedna z ciekawszych postaci
krasnolud, inrzynier specjalizujacy sie w pirotechnictwie dostal od wlasciciela miejskiego skarbca, zlecenie otwozenia sejfu z diametami... podja sie wyzwania, niestety nie na trzezwo. uzyl zbyt duzo materjalów wybuchowych...
wszyscy ci, którzu przygladali sie pracy krasnoluna na widok osmiu barylek prochu uciekli z pomieszczenia...
Oskar, bo tak nazywala sie ta postac wybiegla chwiejnym krokiem przed bank z grubym lontem w dloni....usiadl na kamieniu i podpalil lát spiewajac swa ulubiona krasnoludzka piesn: zloto! zloto! zloto! zloto! zloto! zloto! zloto! zloto! zloto! zloto! zloto! zloto! diamety?zloto! zloto! zloto! zloto! zloto! zloto! i tak dalej:)w pewnym momecie plonacy lat znikna za drzwiami a mi sie przypomnialo ze wewnatrz zostal mój garlacz. powstalem i sprintem pobieglem do srodka akcja wygladala jak na filmach ja wykakuje z drzwi a dom wybucha! ledwo uszlem z zyciem a bank opciazyl mnie bajanskimi sumami, musialem uciekac...
po tej przygodzie moja postac zyskala 3 diamety wtopione w skure na rawym poliku, zeby bylo tego malo bylem lysym krasnoludem!!! wlosy mi sie spalily....dostalem kare do charyzmy -2 naszczescie do czasu odrosniecia wlosów i brody