Miałem złe podejście do SF. Generalnie to... Prawie wszyscy mają. Tworzą oni środowiska zaawansowanie technologicznie tylko w kilku kierunkach, lasery: Fiu bździu, megasuper szybkie wypaśne statki kosmiczne, łamiące wszystkie prawa fizyki: Bez wyraźnych powodów. Ograniczając sobie około 90% możliwości jaki daje konwencja. Postacie w Star Wars zapylają w bawełnianych koszulkach albo w lateksie. Niema innego myślenia. A Science Fiction. Światy za sto, dwieście, pięćset, tysiąc czy więcej lat to powinno być całkiem nieszablonowe myślenie. Wszystko. Od bielizny przez edukację i naukę po prowadzenie wojen. Po co komu pancerz który ogranicza widoczność? Nie lepiej coś całkiem przeźroczystego? Facet do ciebie strzela a tu... dupa. Niema trupa. A właśnie, strzela! Czemu broń w SF nie trafia? Już teraz (2008rok) coraz mniej jest broni która nie trafia sama, czujniki termiczne i takie tam. Broń powinna być szybka i niezawodna. Jeśli trzeba ręcznej to niech będzie połączona z mózgiem nie tak jak w neuroshimie, przez warkocz, ale bezpośrednio. Chip w skroni. Wielkość ziarnka maku. I celuje, łącząc odczyt z satelity czy stacji orbitalnej oraz sieci radiowej czy co tam można wymyślić. Wszystko powinno być inne, koszule utrzymujące temperaturę i wilgotność. Bielizna też:) Ograniczenie SF do transportu i broni a pozostawienie tego co najważniejsze: Komunikacji, produkcji. Wszystkiego... Co to za przyszłość, gdzie za 10tysięcy lat dalej będziemy zapylać do fabryki do pracy na 8 godzin? Tak myślę że SF powinno zmieniać wszystko. Racja?
Serio nie mam pojęcia gdzie to umieścić