Gildean pisze:A co do osoby piszącej o Wittmanie i bólu 2 wojny. Myślę, że żle do tego podszedłeś. Bo skąd przeciętny żołnierz ma wiedzieć kim jest Wittman ? albo co to jest granat kumulacyjny? Skąd ma to wiedzieć gracz, który odgrywa chłopa z Uralu, albo Wanie z pepeszą co to kradł samochody przed wojną w Moskwie i z tej racji do "speciałystycznych" oddziałów go wzięli.
Gildean: czym są granaty kumulacyjne wiedzieli akurat wszyscy żołnierze biorący udział w II WŚ, ponieważ ręczne granaty przeciwpancerne, pociski do PIAT-a, Panzerfausta itd., były właśnie pociskami kumulacyjnymi. Rosyjskie ręczne granaty przeciwpancerne też, jak najbardziej, kumulacyjnymi były, stąd i Wania z pepeszą posiadał odpowiednią wiedzę na ich temat, zdobytą już podczas pierwszego szkolenia.
Powyższe stanowi ilustrację tego, o czym pisałem wcześniej: zakładanie, ze gracze deklarujacy znajomość realiów II WŚ mają opanowaną podstawową wiedzę na temat militariów, może prowadzić do przykrych rozczarowań w sytuacji, gdy ich deklaracje nie mają pokrycia w rzeczywistości.
O Wittmannie zaś wiedzieli zarówno żołnierze Osi jak i Aliantów: wszystko to za sprawą niemieckiej propagandy, która nie omieszkała chwalić się posiadaniem tak nadzwyczajnego żołnierza w szeregach Panzerwaffe. Zabiciem Wittmanna Alianci też nie zapomnieli pochwalić się zarówno przed swoimi, jak i przed niemieckimi żołnierzami.
* * *
To, o czym pisałem parę postów wyżej ("prowadzenie gry w realiach II WŚ może byc orką na ugorze") jest jakby rodzajem niewesołej w sumie refleksji, że wskoczenie w skórę żołnierza hitlerowskiej, czerwonej czy alianckiej armii bardzo łatwe bynajmniej nie jest. Mam wrażenie, że Drachu oddał to wczesniej swoimi słowami oddzielajac prowadzenie gier dla laików i ludzi obeznanych z tematem. Bo pierwszym mozna wybaczyć nieznajomość postaci Wittmanna, ale już pytanie o dostępnosć telefonów komórkowych (sic!), dlaczego obowiazuje zaciemnienie czy godzina policyjna lub też poprowadzenie beztroskiej, czołowej szarży Shermanem na Tygrysa (nie oglądało się "Złota dla zuchwałych"?), a następnie wylewanie rzeki skarg na to, że pociski tak po prostu odskakują sobie od szwabskiego pancerza, albo upieranie się, że jeśli gracz bardzo się postara, to w pojedynkę obsłuży 88mm działo ppanc. "bo jest wystarczająco szybki" (prawdopodobnie nawet nie kojarzy, jak w rzeczywistosci wygląda to żelazne mostrum) - świadczą o braku podstawowej wiedzy dotyczącej realiów IIWŚ. I o tym również zdaje sie pisał Drachu, że nieraz łatwej jest grać w przygody dziejące sie w wyimaginowanym uniwersum, gdzie wszystko można uzupełnić czy dopowiedzieć wyobraźnią, bo "Rokugan to nie Japonia". Niestety, w czasie Drugiej Wojny Światowej "Japonia to Japonia", a "Niemcy to Niemcy". I nikt nie powienien sie zasłaniać brakiem podręcznika opisującego realia świata gry, ponieważ na temat II WŚ pisały i piszą dziesiątki, jeśli nie setki tysiecy, ludzi. O flmach fabularnych, dokumentalnych, grach komputerowych już nawet nie wspomnę.
To jasne, że
mam wobec moich graczy wysokie wymagania, ale też
takie same wymagania stawiam sobie jako Mistrz Gry. I jest to moje niezbywalne prawo wymagać zarówno od siebie, jak i od innych. Jakkolwiek lubię opowiadać i dzielić się wiedzą, to w
podstawową wiedzę na temat II WŚ, każdy mój gracz musi wyposażyć się sam. Gdy prowadzę Legendę Pięciu Kręgów, chętnie pożyczam im podręczniki RPG, filmy samurajskie, książki i albumy, o co zresztą sami mnie nieraz proszą. Przystępując do grania w realiach II WŚ jeszcze nie zdażyło się, by ktoś poprosił mnie o pożyczenie jakichkolwiek materiałów pomocniczych. Jak sądzę wynika to z faktu, że w powszechnym mniemaniu nasza wiedza na ten temat jest wystarczajaco duża ("przerabiałem to w szkole", "był taki jeden film" itp.). Niestety,nie jest to prawda.
Jeśl więc tej podstawowej - z mego punktu widzenia - wiedzy brakuje, gdy oczekiwania Mistrza Gry wobec Druzyny rozmijają się z rzeczywistością, wtedy właśnie prowadzenie przygód zamienia się w orkę na ugorze. No, ale to juz mój problem jako Mistrza Gry: nikt mnie nie zmusza do podnoszenia poprzeczki na odpowiednio wysoki poziom ani do oczekiwania od innych odpowiedniej wiedzy i zaangażowania. I jak sądzę, to juz się nie zmieni.
* * *
Swoją drogą pamiętam taką jedną grę, gdy jako zwykły gracz brałem udział w przygodzie rozgrywanej w systemie
Twilight 2000. Wszyscy uczestnicy (oprócz Mistrza Gry, niestety) jak jeden mąż mieli hopla na punkcie militariów i ich wiedza sprawiła, że i ta gra również zamieniła się w orkę na ugorze - choć tym razem oraczami zmęczonymi niepotrzebnym wysiłkiem byli gracze, a kulawym koniem nieudolnie ciągnącym pług pod górę - Mistrz Gry (żaden MG nie lubi, gdy gracze wytykaja mu niewiedzę). Nigdy więcej już nie poprowadził niczego, co choćby na milimetr zbliżało się do epoki broni palnej. za to stał sie niekwestionowanym specjalistą od Dragonlance i świata Krynn.