Zrodzony z fantastyki

 
Gildean
Użytkownik
Użytkownik
Posty: 19
Rejestracja: sob sie 02, 2008 1:45 pm

Topos bohaterskiego umierania.

czw wrz 25, 2008 5:31 pm

Witam. Czy kiedykolwiek (do mistrzów) zdarzyło się wam wprowadzić wątek bohaterskiego umierania ? Czyli przygody (zakończenia kampanii ) której głównym celem jest ostateczna, bohaterska śmierć waszych graczy http://socjolog.strefa.pl/smierc.html ? Jeśli tak w jaki sposób to zrealizowaliście i czy było to dobrym zakończeniem kampanii ? Pytanie do graczy ; Jak czuliście sie po takim zakończeniu ? Czy epicka, heroiczna śmierć jest wynagrodzeniem za postać którą gramy od n- czasu ? Czy gracze identyfikują się z Rolandem i toposem o bohaterskim umieraniu ?.Osobiście myślę, że jest to całkiem niezłe rozwiązanie, gdy wszyscy gracze są znudzeni dotychczasowymi postaciami i zamiast czekać, aż zginą w przypadkowy sposób urządzić im ostateczną walkę, która wygloryfikuje ich bohaterów. Co o tym sądzicie ?
Ostatnio zmieniony czw lip 28, 2016 9:51 am przez Gildean, łącznie zmieniany 1 raz.
Powód:
 
Awatar użytkownika
Aiwass
Częsty bywalec
Częsty bywalec
Posty: 106
Rejestracja: wt sty 02, 2007 2:40 pm

czw wrz 25, 2008 5:42 pm

Raz zakończyłem kampanię epicką śmiercią bohaterów i to rozwiązanie spotkało się z dobrym przyjęciem. Jakiś czas przed zakończeniem kampanii spytałem jednak graczy czy dopuszczają możliwośc by całość zakończyła się porażką bohaterów. Dostałem wolną rękę i razem z graczami opowiedzieliśmy historię, która kończy się sukcesem bohaterów ale jednocześnie ich śmiercią. Wszyscy uczestnicy rozgrywk doskonale wiedzieli, że zbliża się koniec opowieści i byli przygotowani na różny rozwój wypadków.
Ważne jest jednak by dać graczom wybór w postępowaniu i sztucznie nie doprowadzać do ich śmierci. Robiąc to na siłę, należy się liczyć z negatywną oceną naszego zachowania.

BTW: Chyba gdzieś już był taki temat.
 
Awatar użytkownika
Balgator
Zespolony z forum
Zespolony z forum
Posty: 514
Rejestracja: wt sie 26, 2003 5:23 pm

sob wrz 27, 2008 4:26 pm

U mnie było odwrotnie.

Prowadziłem kampanię w Earthdawnie. Bardzo epicką kampanię.

Głównym jej elementem była możliwość powtórnego Pogromu. Możliwość zapobieżenia temu była Magia Krwii.

Na ostatniej sesji dałem wybór graczom, czy poświęcają (popełniają samobójstwo) swoje postacie.

Niestety, nie dałem im wcześniej do zrozumienia, że tak może zakończyć się kampania; i ze ich postacie - którymi grali naprawdę długo i z którymi się identyfikowali - po prostu przestaną istnieć.

Ich bohaterska śmierć miała mieć mroczny oddźwięk. Tylko garstka BNów, którzy przetrwali miała znać prawdę i ostateczne poświęcenie postaci graczy.

Spodziewałem się świetnej sesji, z wyborami, deklaracjami i rozpaczą. Niestety - "metagame thinking" graczy spowodowało, że duża część graczy po prostu się poobrażała.

Earthdawn został zarzucony.

Przyszła pora na inny system.
 
Awatar użytkownika
Pavel
Stały bywalec
Stały bywalec
Posty: 276
Rejestracja: pn lip 09, 2007 4:44 pm

sob wrz 27, 2008 7:41 pm

Ogólnie całkiem ciekawy sposób na zakończenie kampanii... Mam w planach zakończyć tak jedną z przyszłych.

Balgator pisze:
Spodziewałem się świetnej sesji, z wyborami, deklaracjami i rozpaczą. Niestety - "metagame thinking" graczy spowodowało, że duża część graczy po prostu się poobrażała.


Wielka szkoda że gracze nie stanęli na wysokości zadania. To byłoby świetne ukoronowanie kampanii.

IMO: Jest to świetne zakończenie kampanii postaci dobrych takich jak np. Harfiarze. Wtedy śmierć z poświęceniem o której widzą tylko najbliżsi graczy, i całkiem bez rozgłosu jest ukoronowaniem czynów tych postaci. ;]
 
Awatar użytkownika
Szarlih
Zespolony z forum
Zespolony z forum
Posty: 906
Rejestracja: ndz maja 11, 2008 3:04 pm

sob wrz 27, 2008 9:12 pm

Dobrze pamiętam taką sytuację. Byliśmy wraz z drużyną na otoczonej lawą, napadanej przez nieumarłych półce skalnej na której ścieraliśmy się z dwoma straszliwymi arcykapłanami (kolejny normalny dzień w pracy). Drużyna święta aż do bólu - Ja, kapłan Pelora, kolega paladyn Heironeusa, inny kolega łucznik, wyznający Pelora. Walka była z góry przegrana, więc zawaliłem ową półkę do lawy (zginęliśmy my i nasi przeciwnicy). MP zapewne to zaplanował (walka była oczywistą porażką, a ja nie przez przypadek walczyłem Młotem Żywiołu Ziemi). Tak czy siak, śmierć z imieniem swego boga na ustach i zapamiętanie na wieki - przyjemnie pomyśleć, że twoja postać to nie był byle kto.


Jednak w dedekach bohaterskie umieranie ma jedną, drobną wadę. Wskrzeszenie. Jeśli bohater był naprawdę Wielki, znajdzie się pewnie kapłan na 17 poziomie gotowy rzucić Prawdziwe Wskrzeszenie. I tak, nagle każdy GZ ma moc blokującą duszy powrót :).
 
Awatar użytkownika
Senril
Częsty bywalec
Częsty bywalec
Posty: 117
Rejestracja: czw sie 23, 2007 8:51 pm

sob wrz 27, 2008 9:28 pm

OT:
Czy nie lepiej było by przesunąć ten temat do działu RPG Ogólnie?
Koniec OT.

Ja w mojej krótkiej karierze MG jeszcze nie zakończyłem tak kampanii, ale zamierzam.
 
Awatar użytkownika
Hezor
Fantastyczny dyskutant
Fantastyczny dyskutant
Posty: 3788
Rejestracja: pn lip 23, 2007 10:31 pm

ndz wrz 28, 2008 6:21 pm

I proszę.
 
Awatar użytkownika
Gwjazdor
Zespolony z forum
Zespolony z forum
Posty: 1287
Rejestracja: czw sty 25, 2007 10:53 pm

ndz wrz 28, 2008 6:22 pm

Ja także zamierzam w przyszłości :razz: Tzn w wielkiej, głównej bitwie (o ile gracze jej nie zapobiegną) planuję dla nich epicką śmierć. Tak epicką jak jeszcze nic nigdy u mnie epickie nie było xD. Oczywiście mają także szanse przeżycia, bo jakże inaczej :razz: I oczywiście wpisanie na stałe w historię Faerunu na moich sesjach, nowe postacie na pewno będą mogły usłyszeć, a nawet znać od kolebki legendy o starych xD

U mnie w zasadzie większość potężniejszych postaci które umarły (choćby dla tego, że graczom się znudziły) powracają xD Lub chociaż odciskają trwałe piętno na kampanii hehe.
 
Awatar użytkownika
Arcadius
Użytkownik zaawansowany
Użytkownik zaawansowany
Posty: 86
Rejestracja: pn wrz 10, 2007 5:25 pm

ndz wrz 28, 2008 7:05 pm

W moim przypadku to wychodzi w praniu, zaplanowana od początku heroiczna śmierć, nic a nic mnie nie rusza. Co innego gdy nagle musisz podjąć ważną decyzje, zginąć bez splendoru i chwały w imię czegoś tam, czy też wiać, czy w ogóle zaryzykować, a może nie. Wtedy opowieść nabiera rumieńców, jak jest oczywiste albo do przewidzenia, że to tak a nie inaczej ma się skończyć, to opowieść jest mdła.
 
Awatar użytkownika
Gerard Heime
Fantastyczny dyskutant
Fantastyczny dyskutant
Posty: 3299
Rejestracja: czw mar 20, 2003 9:02 am

ndz wrz 28, 2008 9:51 pm

Moja postać zginęła prawie-heroiczną śmiercią w Magu: Przebudzenie. Cała historia dotyczyła potężnego demona, który przejmował powoli kontrolę nad niewielkim miastem portowym w Irlandii Pn. W momencie, gdy demon sięgnął całkowicie po władzę nad miastem, byliśmy gotowi by mu się przeciwstawić. Zdobyliśmy włócznię, która była w stanie go zabić, pod warunkiem że wcześniej pochłąneła duszę niewinnego proximusa. Tak, była ona z nami - mała, może 10-letnia dziewczynka.

Oczywiście tego nie zrobiliśmy - otworzyliśmy portal, odesłaliśmy dziewczynkę do Konsylium w Londynie z informacją na temat naszej sytuacji, i ruszyliśmy na demona.

Zginęliśmy w trakcie, będąc całkiem blisko pokonania go. Jaki był efekt? Szczerze mówiąc, zawiedliśmy się. Jasne, miał pełne prawo nas zabić. Ale nasza śmierć tak naprawdę nic nie dała - demon przeżył, dziewczynka się uratowała, lecz na skutek klątwy demona nikt w Londynie nie dowiedział się o tym, co się stało.

Brakowało mi czegoś, co by zasugerowało, że śmierć mojego maga miała sens.
 
Awatar użytkownika
Rishta
Stały bywalec
Stały bywalec
Posty: 264
Rejestracja: wt gru 28, 2004 8:28 pm

czw paź 16, 2008 10:28 am

Raz uczestniczyłam w takiej 'kampanii' gdzie gracze/postacie, odpadały (umierały) w kolejnych etapach sesji. Oczywiście każdy świadomie podejmował decyzje i liczył się z tym, iż na przykład walka sam na 30 wrogów z goła jest skazana na niepowodzenie, jednakże reszta drużyny dostanie dzięki takiemu 'poświęceniu' czas na ucieczkę/ratunek/i szansę na dokończenie zadania.
Wszystkim nam pasowały takie realia, dzięki którym nasze postacie mogły umierać w słusznej sprawie, z honorem lub jak zwykły pies w rynsztoku.

W ostateczności kampania zakończyła się sukcesem a z 5 bohaterów ostała się tylko dwójka która 'podobno' dożyła sędziwego wieku przekazując pamięć i doświadczenie młodemu pokoleniu.
 
Awatar użytkownika
shaman_tm
Zespolony z forum
Zespolony z forum
Posty: 541
Rejestracja: śr lis 05, 2008 2:41 pm

czw lis 20, 2008 10:22 am

Prawdę mówiąc, ilekroć ginie postać gracza która grała u mnie dłużej staram się, aby śmierć ta nie była jakaś pusta i bezsensowna. W końcu to śmierć! Istotne w życiu wydarzenie które zdarza się tylko raz! (no, może poza D&D) Musi być więc odpowiednio zaakcentowane.

Kiedyś, w WFRP śmierć gracza stała się ukoronowaniem pewnego etapu kampanii. Gracz poświęcił swą postać, aby nie dopuścić do otwarcia wrót Chaosu. Nie planowaliśmy tego. Tak wyszło. Bitwa przeokrutna, z rozmachem godnym holyłódzkich produkcji. Gracz znał ryzyko. Sam podjął decyzję. I choć jego postać zginęła, to przetrwała pamięć o niej i jego dziedzictwo w jego synu.
Gracz był zadowolony.

Ale nie zawsze śmierć ma tak epicki wymiar, ratowanie miast, świata, itpd.

Kiedyś w Gwiezdnych Wojnach eskadra myśliwców, w której latała postać gracza osłaniał ewakuację planety (dzień jak co dzień). Trafiono jego maszynę, praktycznie był bez szans. Gracz widząc kompana w kłopotach, niewładnym już x-wingiem staranował siedzących koledze na ogonie "bandytów".
Systemowo nie miał prawa tego zrobić - ale pozwoliłem mu, a śmierć nie poszła na marne. Kumpel (BN) przeżył tą bitwę. Może nie była to epicka akcja, ale gracz stracił postać w poczuciu, że dokonał czegoś, że nie zginął banalną śmiercią.

Swoją drogą grałem z naprawdę dobrymi i dojrzałymi graczami, którzy rozumieli takie sprawy.
 
Awatar użytkownika
nerv0
Zespolony z forum
Zespolony z forum
Posty: 869
Rejestracja: pt cze 06, 2008 2:13 pm

pt lis 21, 2008 8:44 am

Heh, niestety moi gracze nie odczuwają żadnej wyższej potrzeby odnośnie ratowania życia innego niż swoje. Raczej nie da się z nimi poprowadzić sesji, która wymaga głębszych przemyśleń, dla nich liczy się tylko postać i ciężko jest mi z nich wykrzesać jakąś szczyptę dramatyzmu. Nie nadstawili by karku nawet za siebie nawzajem, ale co zrobić, muszę z tym żyć :) .
 
Awatar użytkownika
Nefarius
Fantastyczny dyskutant
Fantastyczny dyskutant
Posty: 3957
Rejestracja: śr mar 08, 2006 6:39 pm

sob gru 13, 2008 1:30 pm

A ja trochę odejdę od głównego wątku tematu i spytam dlaczego akurat śmierć? Śmierć nie musi być jedynym bohaterskim zakończeniem gry epickimi poszukiwaczami. Można przecież doprowadzić grę do momentu, kiedy gracze toczą bój z jakimś potężnym bytem (niech początek bitwy będzie końcem konkretnej sesji), następna sesja zaś zacznie się od nowej przygody z nowymi graczami, ci będą poszukiwać śladu po zaginionych bohaterach, którzy walczyli wspomnianym wcześniej potężnym bytem.

Oczywiście może być śmierć, jednak nie musi to oznaczać koniec przygody. Kiedy znów zacznie się nowa sesja, niech jeden z graczy będzie potomkiem, lub członkiem rodziny starego epickiego bohatera, który z niebios z rodzimego planu swego boga obserwuje poczynania krewniaka wspomagając rzadko i podpowiadając co robić.
 
Awatar użytkownika
Gieferg
Zespolony z forum
Zespolony z forum
Posty: 524
Rejestracja: czw gru 02, 2004 1:43 am

pn gru 15, 2008 1:44 pm

Raz mi się zdarzyło w Warhammerze w 2000 roku, tylko dlatego, że sądziłem że kończymyz RPG (to było przed maturą)m oczywiscie nie skończyliśmy :)

Zdarzyło się to na czwartej sesji takiej minikampanii, którą gralismy na wyjeździe (4 sesje przez 4 dni). Założenie było takie, drużyna jedzie do Arabii zniszczyć klejnot, znajdujący się w wieży, który to klejnot swoją mocą ma sprowadzić zagłade na Stary Świat przez ściagnięcie nań meteorytu (ot, taki Armageddon). Drużyna u boku wielkiej armii wzieła udział w przeprawie przez pustynie, wielkiej bitwie, w której armia, której bohaterowie towarzyszyli przegrała z kretesem, a następnie już samodzielnie wkroczyli do wieży gdzie czekała ich przeprawa z Mardaggiem i samym Drachenfelsem (tak, przeginałem) z którym mieli porachunki (powrócił po tym jak skasowali go fuksiarsko rzutem 6,6,6,6,5 na obrażenia w poprzedniej kampanii, w której zasadniczo nie spodziewałem się że przeżyją), a ktory wybrał się tam w celu zdobycia owego klejnotu. Sama wieża znalazła się w centrum własnie się otwierającej bramy chaosu. Kiedy wszyscy oprócz jednej bohaterki byli już martwi a ona miała w ręku losy świata, który mogła ocalić niszcząc wspomniany kamień, lecz sama szans na ratunek nie miała nagle gracze, którzy w sumie nie powinni się odzywać zaczeli mówic do tej ostatniej grającej: "Olej to!", "Niech szlag trafi ten świat" :) no ale dziewczyna jednak zrobiła co należało. I zginęła.

Ogólnie raczej nikt nie był z takiego zakończenia zadowolony, a sam uznałem że nigdy więcej celowego udupienia całej drużyny nie zrobię.
 
Wieczny Wędrowiec
Nowy użytkownik
Nowy użytkownik
Posty: 2
Rejestracja: sob lis 22, 2008 11:12 am

wt mar 03, 2009 9:38 pm

Odkopie stary temat, ale nie mogę się powstrzymać :) .
Ta sesja chyba najbardziej zapadła mi w pamięć ze wszystkich rozegranych od początku mojej przygody z RPG (5lat). Graliśmy wtedy w systemie D&D, jednak świat to była Europa XIV wieku. Drużyna: 2 paladynów, mag, wojownik. Broniliśmy Cesarstwa Bizancjum przed najazdem orków z pustyni, ostatnia epicka bitwa kampanii w Twierdzy samego Konstantynopola. Kiedy nasz wojownik-dowódca armii zawiódł i było wiadomo że twierdza upadnie,
mag otworzył stabilny portal aby cesarz i dwór mogli sie ewakuować, ale na tą scenę wkroczył Czarnoksiężnik (boss zła), a my poświęcając życie osłanialiśmy odwrót cesarza. Pamiętam ten epicki opis MG zamykającego się za nami portalu, kiedy stawiliśmy czoła Czarnoksiężnikowi i całej jego armii 8) . Zginałem w poczuciu spełnionego obowiązku, z imieniem boga na ustach. To była dobra sesja.
 
Awatar użytkownika
dreamwalker
Fantastyczny dyskutant
Fantastyczny dyskutant
Posty: 2250
Rejestracja: pn gru 19, 2005 9:39 pm

sob mar 07, 2009 7:32 pm

Ech, mi się jeszcze nie zdarzało
Gdy byłem graczem MG wystawiał przekoksane stworzy, które nas zabijały i nie było to wcale chwalebne ani epickie.

Jako MG nie zabijam postaci, chyba że zrobią coś głupiego (otwarcie skrzynki danej przez czarnego smoka, w której miały być klucz do skarbu. Widmowy zabójca i mamy zwłoki drużynowego maga.)

Wielka epicka śmierć jest fajna na koniec kampanii, ale wskrzeszenie może rzeczywiście być przeszkodą.
Trzeba sobie tylko uświadomić, że fabuła co innego mechanika co innego.
Takie Zapomniane Krainy są wspaniałym światem na prowadzenie nie tylko h'n's (albo nawet głównie nie h'n's), natomiast mechanika d20 (co by o niej nie mówić) jest robiona pod sieczkę więc mamy wszechmocne Cuda i Prawdziwe wskrzeszenia.
Bo światy do dedeka są zaprojektowane tak jakby twórcy zapomnieli o wskrzeszniu.
Są co prawda adnotacje o tym, że dusza może nie chcieć wrócić z zaświatów (a więc taki bohater, który bohatersko umiera w poczuciu spełnionego obowiązku może być niewskrzeszalny). Trzeba po prostu czytać wszystko co było pisane drobnym druczkiem.

To tak jak z tym mnichem - niektórzy wciąż wiedzą w to, że może upaść z dowolnej wysokości a nie pamiętają o tym, że musi mieć obok ścianę :)
 
Awatar użytkownika
Cubuk
Zespolony z forum
Zespolony z forum
Posty: 844
Rejestracja: pt maja 25, 2007 2:31 pm

sob kwie 25, 2009 4:20 pm

A mi się przypomniała moja przygoda w Zewie Cthulhu, w której brałem udział jako gracz. ;)
Końcówka przygody, położona w głębiach pustyni osada kultystów próbujących wnieść wielki posąg swojego boga. Oczywiście ja wraz z moimi towarzyszami próbowałem uciec z tego przeklętego miejsca, ale cóż - kostki zadecydowały inaczej. :)
Skończyło się na tym, że staliśmy naprzeciwko kultystów uzbrojonych w karabiny oraz niewidomego, starego i dziwnego arcykapłana, który jakby napędzał swą mocą całe to miejsce. Gdy dano nam wybór, umrzeć z ich rąk, lub samemu przelać krew w imię ich boga, moja postać rzuciła się na arcykapłana by skręcić mu kark (akt desperacji). Zanim dobiegła została nafaszerowana ołowiem przez innych kultystów, ale pociski trafiły także kapłana. Wraz z jego śmiercią, piasek pod posągiem zaczął się obsuwać, a statua runęła miażdżąc nas i wszystkich kultystów. Później piasek zasypał cały ten lej, w którym się to wydarzyło, tworząc z tego nigdy nie odkrytą tajemnicę. Z mojej drużyny nikt nie przeżył... dali nam do wyboru dwa rodzaje śmierci... a ja wybrałem trzecią, wykonując to, co dla mnie wydawało się słuszne.

Kto jest online

Użytkownicy przeglądający to forum: Obecnie na forum nie ma żadnego zarejestrowanego użytkownika i 3 gości