Arisu pisze:McLeod pytający się panią policjant (w wykonaniu tłumacza):
- Często bywasz w Gorden (chodziło chyba o Covent Garden)
Chodzi o Garden, czyli o Market Square Garden, halę w Nowym Jorku, gdzie toczy się walka zapaśnicza, a potem na parkingu walka Kolora
z Vasilijem. Covent Garden jest w Londynie.
ewentualnie ktoś mówi do Kurgana:
there's one called Connor among them
To akurat mówi Kurgan do wodza Frazerów - klanu, który walczył z klanem MacLeod.
i całkiem sporo takich radości, acz więcej nie pamiętam, a nie chciałabym przekręcać, Mirozez i zimny kolor to absolutne hity.
Ja pamiętam jeszcze tekst, jak Kurgan wynajmuje pokój w obskurnym hoteliku i tam siedzi taki staruszek-Murzyn, który na jego widok mówi:
- No tak, teraz tylko fartowny strzał i do wanny.
W oryginale było: Lucky Strike
Wracając do tematu, to 1 bije wszystko. Żaden z późniejszych przeciwników nie miał tyle brutalnej charyzmy, co Kurgan. Przypominam mistrzowską scenę w kościele, kiedy najpierw obraża księdza i zakonnice, potem Kolora
, a potem go bezczelnie uspokaja, przypominając o poświęconej ziemi.
A tekst: "Happy Halloween, ladies! Nuns... No sense of humour" dla mnie to perełka.