Zrodzony z fantastyki

 
Awatar użytkownika
Czarna kapuza
Użytkownik zaawansowany
Użytkownik zaawansowany
Posty: 99
Rejestracja: czw gru 22, 2005 1:06 pm

Contra: boga nie ma i dlaczego?

wt gru 02, 2008 10:52 pm

Był tu raz temat o bogu ogólnie. Już nie ma. SilverX się tam wypowiadał, podobnie, jak Hekatonpsychon. Teraz jest: wątpię, nawróćcie mnie! Ponieważ mam wrażenie, że tego tematu nie ma i mogłoby nie być, ja go stworzę.

O co c'mon? Dlaczego ty nie wierzysz, forumowiczu niewierzący?! Co cię skłoniło do tego. Co myślisz. Jak również: ogólnie o materializmie, nihilizmie, ateizmie itp.

O ile nie dostanę bana \/ ten temat go nie otrzyma, może coś tu ugramy.
 
Awatar użytkownika
Malaggar
Fantastyczny dyskutant
Fantastyczny dyskutant
Posty: 3222
Rejestracja: ndz cze 01, 2003 3:36 pm

wt gru 02, 2008 10:56 pm

Był tu raz temat o bogu ogólnie
Ogólnie przyjęte zasady nakazują pisanie Bóg wielką literą. Podobnie jak Polska, Stefan i Wisła.

nihilizmie
A rozumiesz chociaż ten nurt?

EDIT: Naprawdę go o to posądzasz? ;)
Ostatnio zmieniony wt gru 02, 2008 11:07 pm przez Malaggar, łącznie zmieniany 1 raz.
 
Awatar użytkownika
Beamhit
Fantastyczny dyskutant
Fantastyczny dyskutant
Posty: 2359
Rejestracja: czw paź 09, 2003 8:22 pm

wt gru 02, 2008 11:04 pm

Malaggar pisze:
Ogólnie przyjęte zasady nakazują pisanie Bóg


Może Czarnemu chodziło o Zeusa. To nie musi pisać z dużej. Podobnie, jeżeli chodziło mu o dowolny byt, nie związany z jakąkolwiek religią.

Ogólnie, to temat ssie, jak wszystkie tematy religijne (IMO).
 
Awatar użytkownika
Hezor
Fantastyczny dyskutant
Fantastyczny dyskutant
Posty: 3788
Rejestracja: pn lip 23, 2007 10:31 pm

wt gru 02, 2008 11:21 pm

Ogólnie, to udowodnienie braku czegoś jest dużo trudniejsze od udowodnienia istnienia czegoś, a z tym też jest sporo kłopotów. Have fun ;)
 
Awatar użytkownika
Hekatonpsychos
Moderator
Moderator
Posty: 1695
Rejestracja: wt mar 07, 2006 10:05 pm

wt gru 02, 2008 11:59 pm

A mnie się temat podoba. I postaram się w miarę krótko na to pytanie odpowiedzieć. Generalnie sprawa przedstawia się następująco. Stoję na stanowisku, że jakiekolwiek relacje osobowe rozgrywają się na dwóch płaszczyznach: intelektualnej i emocjonalnej. W gruncie rzeczy, obie te płaszczyzny są tym samym - produktem aktywności mózgu - niemniej, gdzieś tam w świadomości przywykliśmy je rozróżniać (co by było, gdybyśmy przypadkiem przestali: filozofia i psychologia rozleciałyby się jak domki z kart ;) ). Ad rem: skoro rozgrywają się na obu płaszczyznach, wyłączenie jednej z nich, przekreśla relację jako taką.

Nie mam problemu z uznaniem "Boga" intelektualnie. Argumenty przemawiają do mnie, są zgrabne i całkiem sensowne. Nie mam większych zastrzeżeń i jeśli byłbym w jakiś sposób zmuszony do podjęcia decyzji w sprawie (nie)istnienia Absolutu, pewnie bym poszedł za głosem głowy i go zaakceptował w tej czy innej formie.

Jest jednak jeszcze problem natury emocjonalnej. Otóż, w tym aspekcie jestem dużo bardziej sceptyczny. Nic mnie nie łączy z Absolutem, którego istnienie mógłbym argumentować. Nie odczuwam żadnego "poruszenia serca" myśląc o Bogu. I rozciąga się to w obie strony. Nie ma więc zarówno ekscytacji jak i jakiejkolwiek niechęci. Brak Kierkegaardowej ambiwalencji nawet. Pełna neutralność, obojętność nawet.

Przy braku emocji (a dokładniej mówiąc - ich rażąco małej ilości) trudno oczekiwać zbudowania solidnej relacji. Nie ma więc jej w ogóle lub prawie w ogóle. Bóg-osoba do mnie nie trafia. Nie dogadujemy się po prostu. Nadajemy na innych falach, a przynajmniej mój "odbiornik" nie jest w stanie złapać Jego "częstotliwości". Bywa.

Dlatego pozostaję agnostykiem. Wstrzymuję się od głosu. Nie feruję wyroków i - zazwyczaj - w sporach dotyczących religii czy wiary, bronię strony akurat atakowanej. Doświadczenie podpowiada mi, że najczęściej są to religianci, więc zazwyczaj to w ich obronie staję, chociaż... bywały i inne przypadki.

To by było na tyle. Zdaję sobie sprawę, że mój pogląd nie jest specjalnie "flejmogenny", ale może to i dobrze... tak czy siak, notka poszła ;)
Pozdrawiam.
 
Hajdamaka

śr gru 03, 2008 12:06 am

Hekato - fajnie powiedziane, ale nie uwzglednia jednej rzeczy - jezeli Byt jest w jakis sposob tozsamy ze swiatem (panteizm, pananteizm itp.) to jest tez immanentny w Tobie - wtedy sila rzeczy musicie nadawac na tych samych falach, jakkolwiek tych fal nie nazwac ;)
Co oczywiscie nie zmienia sensu Twojej wypowiedzi - jezeli "nie czujesz" tego Bytu, to dla Ciebie jakby nie istnial, nawet, jezeli logicznie dla Ciebie istnieje. Moja wypowiedz to maly offtopik.
 
Awatar użytkownika
Hekatonpsychos
Moderator
Moderator
Posty: 1695
Rejestracja: wt mar 07, 2006 10:05 pm

śr gru 03, 2008 12:13 am

fajnie powiedziane, ale nie uwzglednia jednej rzeczy - jezeli Byt jest w jakis sposob tozsamy ze swiatem (panteizm, pananteizm) to jest tez immanentny w Tobie - wtedy sila rzeczy musicie nadawac na tych samych falach, jakkolwiek tych fal nie nazwac



Rzeczywiście, niezbyt precyzyjnie się wyraziłem. Jeśli miałbym akceptować Boga, to akceptowałbym oczywiście taki Absolut, z jakim się zgadzam na "poziomie" intelektualnym. Absolut w rozumieniu panteistycznym i panenteistycznym niestety nie podpada pod "mój" mały, intelektualny pomysł na Boga ;)
 
Hajdamaka

śr gru 03, 2008 12:22 am

Tzn. ja mowilem o szerokim "panteizmie", w tym takze o Bogu gnostykow (a nie wiem, czy jego pojmowanie miesci sie jeszcze w panteizmie - pomijajac juz kwestie "u ktorych, do diaska, gnostykow" ;)). Ale wiem o co Ci chodzi i chyba pora skonczyc zasmiecac ateistyczny temat.
 
Awatar użytkownika
Czarna kapuza
Użytkownik zaawansowany
Użytkownik zaawansowany
Posty: 99
Rejestracja: czw gru 22, 2005 1:06 pm

śr gru 03, 2008 2:36 pm

Ogólnie przyjęte zasady nakazują pisanie Bóg wielką literą. Podobnie jak Polska, Stefan i Wisła.

Przestrzeganie zasad dla mnie wynika z ich zrozumienia. Bóg to nie nazwa własna. Bogowie egipscy, greccy itp. pisze się z małej, jak król. To tylko tytuł.

chodziło o Zeusa.

Jak tacy bosko poprawni jesteśmy, to w grece litera dzeta oznacza "Z", więc powinno być "Dzeus", nie "Zeus" 8)

Ale z czego na co? Ogromne rzesze ludzi chciałyby zmazać z lustra ślady kurzu i ujrzeć 'doskonałość', a zatem nieskończone, transcendentalne piękno własnej mordy. Mordy rozświetlonej nieustającą ekstazą. To byłoby gdzieś pomiędzy fontanną, latającymi delfinami i złotymi trąbkami.

Tu użyłem skrótu myślowego. Zauważ, że gdy mówi się o nawróceniu, myśli się zazwyczaj o nawróceniu na chrześcijaństwo.
A odbicie w lustrze to obraz pozorny, więc niekoniecznie doskonały.
 
Awatar użytkownika
Malaggar
Fantastyczny dyskutant
Fantastyczny dyskutant
Posty: 3222
Rejestracja: ndz cze 01, 2003 3:36 pm

śr gru 03, 2008 2:41 pm

Przestrzeganie zasad dla mnie wynika z ich zrozumienia. Bóg to nie nazwa własna. Bogowie egipscy, greccy itp. pisze się z małej, jak król. To tylko tytuł.


Ale z kontekstu wynika, że chodzi o konkretnego Boga z religii monoteistycznej.
 
Awatar użytkownika
Dr4kun
Użytkownik zaawansowany
Użytkownik zaawansowany
Posty: 41
Rejestracja: sob lis 08, 2008 10:20 pm

śr gru 03, 2008 8:37 pm

Rzeczywiście zgodnie z zasadami należy pisać "Bóg" wielką literą, mając na myśli tego konkretnego boga z chrześcijaństwa. Dopuszczalne jest też użycie imienia Jahwe, choć niekanonicznego obecnie wg Watyklandu, to jednak w Biblii się pojawiającego. Także, Bóg jest bogiem, a pisząc z wielkiej, używamy niejako imienia.
Natomiast kwestią dowolną jest pisanie, np. "Jego gniew" lub "jego gniew" - to świadczy już o osobistym podejściu do tej istoty i nikt tak naprawdę nie może się doczepić, że zaimki odnoszące się do Jahwe piszę małą.
 
Awatar użytkownika
Czarna kapuza
Użytkownik zaawansowany
Użytkownik zaawansowany
Posty: 99
Rejestracja: czw gru 22, 2005 1:06 pm

śr gru 03, 2008 9:25 pm

Ale z kontekstu wynika, że chodzi o konkretnego Boga z religii monoteistycznej.

No. Jednak dla mnie to po prostu kolejny bóg.
Dopuszczalne jest też użycie imienia Jahwe

Dopuszczalne jest też Jehowa. Tamten alfabet nie zawierał samogłosek, a napis głosił JHW. Więc to równie dobrze mogło być Juhiwo.
 
Awatar użytkownika
Malaggar
Fantastyczny dyskutant
Fantastyczny dyskutant
Posty: 3222
Rejestracja: ndz cze 01, 2003 3:36 pm

śr gru 03, 2008 9:29 pm

JHW
JHWH albo IHWH. Trudno tetragram ułożyć z trzech liter.


No. Jednak dla mnie to po prostu kolejny bóg.
W ten sposób można uznać, że uznajesz istnienie większej ilości bogów.
 
Hajdamaka

śr gru 03, 2008 9:31 pm

Czarna kapuza pisze:
[ napis głosił JHW. .


A nie JHWH (a w zasadzie Jod, He, Waw, He - יהוה)? Ale faktycznie, pierwotna wymowa nie jest znana. W Polsce przyjelo sie uzywac Jahwe lub Jehowa.
 
Awatar użytkownika
Malaggar
Fantastyczny dyskutant
Fantastyczny dyskutant
Posty: 3222
Rejestracja: ndz cze 01, 2003 3:36 pm

śr gru 03, 2008 9:34 pm

Ale faktycznie, pierwotna wymowa nie jest znana.
Oczywiście. Ale pamiętajmy, że nie jest znana pierwotna wymowa łaciny (bo niektórzy się sprzeczaja, czy restytuta jest takową), a brak tej znajomości nie jest jakąś ważną kwestią w dyskusjach nt. chociażby listów Cycerona.
Tak i tutaj Jahwe jest uznawaną formą i dopóki ktoś nie przedstawi sensownych wywodów, dlaczego jest błędną, będę uznawał, że jest dobrą.
 
Awatar użytkownika
Czarna kapuza
Użytkownik zaawansowany
Użytkownik zaawansowany
Posty: 99
Rejestracja: czw gru 22, 2005 1:06 pm

czw gru 04, 2008 7:22 pm

JHWH albo IHWH.

No to JHWH albo IHWH. Z tego wynika, że mógłby to również być Iahuwih.

W ten sposób można uznać, że uznajesz istnienie większej ilości bogów.

W ten sposób można uznać, że jak ktoś nie uznaje II wojny światowej, to ona nie zaszła...
Istnieją i istniały różne RELIGIE, które uznawały różnych bogów. To, że o nich wiem, nie znaczy, że wszystkich bogów tam zawartych czczę...
 
Awatar użytkownika
Kot
Fantastyczny dyskutant
Fantastyczny dyskutant
Posty: 2551
Rejestracja: wt lut 03, 2004 11:20 am

czw gru 04, 2008 10:05 pm

Pascal już się o to zakładał. I dobrze podszedł do sprawy... A próby zaprzeczenia istnieniu Czegoś Więcej są nielogiczne, o ile nie opracowaliście właśnie Ogólnej Teorii Wszystkiego i znacie Przyczynę istnienia wszechświata.

Ten temat jest jak włażenie w butach do meczetu, albo w kapeluszu do kościoła - robienie na złość wierzącym i temu, w którego się nie wierzy...
 
Hajdamaka

czw gru 04, 2008 10:19 pm

MacKotek pisze:
Pascal już się o to zakładał. I dobrze podszedł do sprawy...


Chodzi Ci o jego stwierdzenie, ze obiektywnie patrzac bezpieczniejsze jest przestrzeganie zasad wiarym gdyz nic sie nie traci, a mozna tylko zyskac? :)

Jak dla mnie bzdura. Przede wszystkim, powiedzial to z punktu widzenia chrzescijanina - a raz, ze moze sie okazac, ze zle sie trafilo ;), dwa, ze zachowujac przykazania wiekszosci religii chrzescijanskich traci sie calkiem sporo (chociaz w tamtych czasach, raczej na wskros chrzescijanskich, sporo mniej niz dzis). Chyba, ze podchodzic do sprawy jak pseudokatolicy, ktorzy chodza do kosciolka, ale uzywaja sobie przed slubem, stosuja antykoncepcje, a jak wpadna, to i na aborcje przymkna oko. Pytanie tylko, czy takie cos mozna nazwac jeszcze katolikiem (tak, nie szanuje takich ludzi).
 
Awatar użytkownika
Dr4kun
Użytkownik zaawansowany
Użytkownik zaawansowany
Posty: 41
Rejestracja: sob lis 08, 2008 10:20 pm

czw gru 04, 2008 10:40 pm

A próby zaprzeczenia istnieniu Czegoś Więcej są nielogiczne, o ile nie opracowaliście właśnie Ogólnej Teorii Wszystkiego i znacie Przyczynę istnienia wszechświata.

Zasadniczo zaprzeczanie istnienia czegoś wykraczającego poza nasze możliwości poznawcze jest dość naturalne. Jak już mówiłem w drugim temacie - to osoba twierdząca, że coś istnieje, ma 'obowiązek' (czy: wstaw inaczej nacechowane słowo) dowieść istnienia podmiotu, nigdy odwrotnie. Mówiąc o różowym hipopotamie z wielkimi cojones, to ja musiałbym tłumaczyć i udowadniać, że coś istnieje - Wasza postawa zaprzeczająca moim banialukom byłaby naturalna i w pełni zrozumiała.

Duże systemy religijne, które przetrwały 'próbę czasu', mają to do siebie, że w pewnej chwili stały się samonapędzającymi się machinami, odwołującymi się w jednych wykładniach do innych, tłumacząc jedną 'tajemnicę' trzema innymi, które z kolei są oparte na n-tej bulli któregoś z nieomylnych papieży. Problem z dowiedzeniem istnienia Boga wynika ze słabej relacji 'dowodów' (czy: wniosków, środków poznawczych; wstaw co uznasz za adekwatne do aktualnego tematu) z czymkolwiek racjonalnym, naukowym, zrozumiałym i możliwym do przyjęcia osobie, która o religii jako pojęciu, wraz z całą otoczką, słyszy pierwszy raz (o, wyobraźmy sobie próbę konwersji ufoludka, który - choć ma emocje i może przeżywać różne stany uniesienia, czy depresji - działa czysto analitycznie jak doskonała sztuczna inteligencja, mniej omylna niż ludzkie umysły, etc).
Poza tym bardzo dużą siłą napędową dla tej machiny jest ludzka kultura jako zintegrowana całość. Przez długie wieki, gdy poziom nauki (i udowadniania jej założeń) stał mimo wszystko niepomiernie niżej, niż teraz, religia bardzo mocno wrastała w ogólną kulturę ludzi, do których docierała. Często jest to pomijane, ale im częściej nas coś otacza, do tego z różnych stron, tym łatwiej w to wierzyć i przestać powątpiewać.

Problem z nieudowadnialnością nieistnienia Boga jest dla mnie dużo prostszy - nie ma czego udowadniać. Wielu uzna to za spłycenie tematu, ale temu problemowi jest dość blisko do mojego hipopotama z wielkimi jajkami (on musi istnieć, bo przecież jego cojones uzdrowiły już niejednego! mam świadków!). Póki będę argumentował jego istnienie bazując na innych niesprawdzalnych założeniach lub lukach w naszej obecnej wiedzy naukowej, póty będę mógł tkwić w swoim przekonaniu i nikt mi nie udowodni, że moje wyznanie jest niesłuszne (bo nie musi :razz: ), co więcej, może nawet nawrócę Janka spod ósemki i razem będziemy jeść pradawne liście w blasku jutrzenki, które mistycznie przemieniają się w uszy hipopotama! (patrz dogmat osiemnasty, podpunkt ó, załącznik f17).

Zaznaczam tylko, że odnoszę się do kwestii (nie)istnienia Boga (czy jakiegokolwiek bóstwa), nie mam nic do osób, które wierzą (bo, właśnie, to jest kwestia wiary - albo cała dotychczasowa nauka nie jest w stanie nawet liznąć i delikatnie naprowadzić na Boga i wierzący ma rację, albo nie - dla mnie to rzecz osobista i tego nie oceniam, póki nie włazi mi z butami w moje sprawy), a i ogólnie moralność chrześcijańska nie jest niewłaściwa (patrz drugi temat -> bo bazuje w większości na normach społecznych, ot czemu).

Ponadto plus dla Hajdamaki za podejście do 'zakładu' - odparty najprościej, najskuteczniej :)
 
Awatar użytkownika
Siman
Stały bywalec
Stały bywalec
Posty: 400
Rejestracja: wt lis 16, 2004 3:34 pm

pt gru 05, 2008 12:21 am

Dr4kun - masz rację, ale, bez obrazy, to trochę pisanina dla pisaniny - kto niby próbuje udowadniać istnienie Boga? Niektórzy starali się co najwyżej je logicznie uprawdopodobnić, ostatecznie wykazać brak sprzeczności na linii Świat-Bóg. To jednak, przyznasz, jest różnica.
 
slann
Fantastyczny dyskutant
Fantastyczny dyskutant
Posty: 4982
Rejestracja: pt paź 14, 2005 10:35 am

pt gru 05, 2008 10:45 am

A poco jest ten temat, to ja ni ponimaju. Wyżej jest temat identyczny, nie lepiej je scalić?
Z wyrazami szacunku
Grzegorz „Slann” Knychała
 
Awatar użytkownika
Kumo
Stały bywalec
Stały bywalec
Posty: 471
Rejestracja: pn maja 05, 2008 3:34 pm

pt gru 05, 2008 11:59 am

Czarna kapuza pisze:
Ale z kontekstu wynika, że chodzi o konkretnego Boga z religii monoteistycznej.

No. Jednak dla mnie to po prostu kolejny bóg.

Chodzi o to, że w chrześcijaństwie słowo "Bóg" w znaczeniu "jedyny, wszechmogący itd." stanowi odpowiednik imienia, nazwę własną. Tak jak np. Horus, Thor czy Dzeus. Dlatego pisze się z dużej litery; poglądy i wiara nie mają tu nic do rzeczy.
 
Awatar użytkownika
Feniks
Fantastyczny dyskutant
Fantastyczny dyskutant
Posty: 5008
Rejestracja: ndz lis 07, 2004 10:34 am

pt gru 05, 2008 12:33 pm

Przyznam się, że drażnią mnie juz twoje wyrazy szacunku w każdym poscie.
 
Awatar użytkownika
Dr4kun
Użytkownik zaawansowany
Użytkownik zaawansowany
Posty: 41
Rejestracja: sob lis 08, 2008 10:20 pm

pt gru 05, 2008 3:21 pm

Siman - odpowiadałem na
A próby zaprzeczenia istnieniu Czegoś Więcej są nielogiczne, o ile nie opracowaliście właśnie Ogólnej Teorii Wszystkiego i znacie Przyczynę istnienia wszechświata.

Starając się udowodnić, że próby zaprzeczenia (tu: naukowe, rozumowe) nie są nielogiczne, tylko zbędne. Zależało mi na odpowiedniej argumentacji, stąd i długa 'pisanina dla pisaniny'. Być może się trochę zapędziłem, zdarza mi się ;p


@down: porównywanie (nie)zaistnienia drugiej wojny światowej z (nie)istnieniem Boga to jednak dla mnie trochę nie ten przedział.
Ostatnio zmieniony pt gru 05, 2008 6:11 pm przez Dr4kun, łącznie zmieniany 1 raz.
 
Awatar użytkownika
Feniks
Fantastyczny dyskutant
Fantastyczny dyskutant
Posty: 5008
Rejestracja: ndz lis 07, 2004 10:34 am

sob gru 06, 2008 2:13 am

Skoro nie wierzy jak napisałeś to chyba jest bo tak się nazywa osoba nie wierząca w wyzsze byty.

Co do tekstu o nie akceptacji Boga i II WŚ to jak z WŚ są świadkowie żyjący, a przede dowody materialne tak na istnienie Boga nie ma ani jednych ani drugich. Tak wiec nie można sie wyprzeć wojny i po prostu nie uznać. Tak samo jak nie można nie uznać, że ziemia jest okrągła a słońce wschodzi co 24h. Tak jest i twoja niewiara w te rzeczy ich nie zmieni. Podczas gdy jeżeli nie wierzysz w Boga to możesz z tym przeżyć całe życie i nie wpłynie to na nielogiczność otaczającego cię świata podczas gdy nie wierzysz w II WŚ i pojedziesz na wycieczkę do Oświęcimia twoja niewiara staje się nielogiczna.
 
Awatar użytkownika
Siman
Stały bywalec
Stały bywalec
Posty: 400
Rejestracja: wt lis 16, 2004 3:34 pm

ndz gru 07, 2008 3:12 pm

Czarna kapuza - internet czasami uwalnia tyle bezinteresownych pokładów nienawiści. ;)

Gdyby nie to, że się brzydzę takimi jak ty, to bym wami gardził.

Gdyby to nie było takie zabawne, to byłbym lekko przerażony. Nie mogę się zdecydować: to był tani trolling czy "wypowiedź autoośmieszająca"?
 
Awatar użytkownika
Gebels
Użytkownik zaawansowany
Użytkownik zaawansowany
Posty: 35
Rejestracja: sob gru 06, 2008 11:02 pm

ndz gru 07, 2008 3:18 pm

Siman, może i jedno i drugie? ^^ Bo czytając oba posty przypominają mi się rycerze z Krzyżaków, którzy za cześć swej damy piorą się po pyskach stalowymi rękawicami, wrzeszczą "Na miecze, alibo na topory", tudzież "na śmierć, nie na niewolę" i idą tłuc się na ubitą ziemię ku grzesznej uciesze gawiedzi.

A tak odwołując się do głównego wątku (choć ciężko mi go złapać :P), to powiem, że jestem wątpiącym ateistą. Tj. Jak jest sytuacja beznadziejna, ciężka, etc. zaczynam się do tego swojego boga modlić. Takiego boga, który żeby ze mną pogadać nie potrzebuje wrzucania stówy na tacę, którego klecha nie musi informować o moich grzechach (bo z założenia Bóg jest wszechmogący, więc gdy człowiek grzech popełni On już o tym wie. Wie nawet o zamyśle). No i wreszcie, żeby ze swoim bogiem pogadać nie muszę dyrdać do świątyni, która rzekomo jest bliżej Niego.
Chrztu nie miałem. Moi rodzice nie chodzili i nie chodzą do kościoła. Nigdy nie byli szczególnie religijni. Joł.
 
Awatar użytkownika
Malaggar
Fantastyczny dyskutant
Fantastyczny dyskutant
Posty: 3222
Rejestracja: ndz cze 01, 2003 3:36 pm

ndz gru 07, 2008 7:57 pm

Uwaga moderatorska.

Czarna Kapuza, Feniks oraz częściowo Siman: Proszę wstrzymać się od obrażania i offtopicowania.

Temat został objęty obserwacją moderatorską.
 
Dziki Osioł
Użytkownik zaawansowany
Użytkownik zaawansowany
Posty: 38
Rejestracja: ndz cze 15, 2008 1:33 pm

ndz gru 07, 2008 7:58 pm

Kapuza, nie wylewaj na te niewinne owieczki całych pokładów swojego ZŁAAAA, zachowaj trochę na czarną mszę :razz: . Ogólnie to morda mi się cieszy, gdy przyglądam się takim wojnom. Więc czemu by się nie przyłączyć? Otóż oficjalnie występuję w obronie Czarnej Kapuzy, wdzięczny za umilanie mi czasu zjeżdżaniem chrześcijan. Ależ mam niedojrzałe rozrywki. :)

A tak naprawdę to piszę tylko po to, żeby nabić sobie posta. To widać, prawda?

EDIT:
Ohoho, przed chwilą wpadł moderator, więc edytuję, żeby offtopu nie było. Tak więc: przestałem wierzyć w istnienie wyższego bytu już dawno temu, kiedy tylko zacząłem myśleć samodzielnie. Myśleć na tyle samodzielnie, żeby dostrzec absurd koncepcji bóstwa. Po prostu Bóg wydał mi się kolejnym Świętym Mikołajem. I tak mi do dziś zostało.
 
Awatar użytkownika
Czarna kapuza
Użytkownik zaawansowany
Użytkownik zaawansowany
Posty: 99
Rejestracja: czw gru 22, 2005 1:06 pm

ndz gru 07, 2008 9:14 pm

Osioł, przecież już Feniks stwierdził, że jestem ateistą, więc nie przyjmę twego zaproszenia na czarną mszę. Takowa odbywa się, o ile się nie mylę, na cześć któregoś z wyżej postawionych diabłów, co jest częścią religii i wierzeń, których nie uznaję.

Kto jest online

Użytkownicy przeglądający to forum: Obecnie na forum nie ma żadnego zarejestrowanego użytkownika i 4 gości