Zrodzony z fantastyki

 
Awatar użytkownika
Gebels
Użytkownik zaawansowany
Użytkownik zaawansowany
Posty: 35
Rejestracja: sob gru 06, 2008 11:02 pm

P1000 Ratte i inne "cudowne bronie".

czw gru 18, 2008 3:37 pm

Czy to miało prawo powodzenia?
Wiem, że nie. Znaczy, nie w sytuacji Rzeszy roku pańskiego 1942-1943. Jednakże, czy zbudowanie takiego czołgu w ogóle było możliwe podczas wojny (odrzucając już, kto by go wybudował, ograniczamy się od samej możliwości i sensu zbudowania takiej maszyny)? I z jakim skutkiem wykorzystano by tę maszynę w boju? Czy byłby "białym słoniem", który ani atakować ani cofać się nie może, czy też jako "krążownik naziemny" siałby postrach wśród żołnierzy wroga?

Zależy mi na każdej opinii, poza "to niemożliwe/bezsensowne, etc", bo to już zdołałem na kilku-kilkunastu forach wyczytać. Chodzi tylko o to, czy ten czołg dało się zbudować i czy dało się go z powodzeniem wykorzystać.
 
Awatar użytkownika
Szczur
Fantastyczny dyskutant
Fantastyczny dyskutant
Posty: 3991
Rejestracja: ndz mar 16, 2003 8:48 pm

czw gru 18, 2008 4:45 pm

Już Tygrys II miał poważne problemy transportowe (związane z szerokością w stosunku do wagonów kolejowych) i trzeba było przy nim dużo wysiłku żeby dotarł na front. Nie spisywał się też zresztą tak znakomicie.
Maus miał te problemy posunięte tak daleko, że część ekspertów stwierdziła że nie byłby on możliwy do wykorzystania na froncie - po pierwsze by nie dotarł, po drugie by się błyskawicznie zakopał.
Radzieckie projekty superciężkich czołgów (SMK, T-100 i inne pomyłki) również nie rokowały powodzenia a frontowe użycie prototypów okazało się bardziej problematyczne niż korzystne.

Osobiście bym te problemy pomnożył kilkanaście razy i zastosował do P1000 jeśli ten został by wybudowany. Dodał do tego problemy z napędzeniem pojazdu takiej wielkości, systemem napędowym (rozłożenie ciężaru, nacisk, szerokość), grubością opancerzenia (a zwłaszcza jakością takiego pancerza), szybkością oraz możliwościami frontowymi. I faktem, że istniał by na froncie do pierwszego nalotu samolotów szturmowych (które bardzo sprawnie radziły sobie z ciężkimi czołgami; co zaś znaczy nawet najgrubszy pancerz w stosunku do lotnictwa pokazały ataki lotnicze na pancerniki).

Zbudować teoretycznie można wszystko, nawet pociąg z betonu ;) Gorzej z zasobami do uzyskania tego - tutaj Niemcy mieli poważne problemy nawet ze zdecydowanie mniejszymi konstrukcjami.
A wykorzystać zdecydowanie by się nie dało.
 
Awatar użytkownika
Gebels
Użytkownik zaawansowany
Użytkownik zaawansowany
Posty: 35
Rejestracja: sob gru 06, 2008 11:02 pm

czw gru 18, 2008 11:24 pm

I faktem, że istniał by na froncie do pierwszego nalotu samolotów szturmowych (które bardzo sprawnie radziły sobie z ciężkimi czołgami; co zaś znaczy nawet najgrubszy pancerz w stosunku do lotnictwa pokazały ataki lotnicze na pancerniki).


Co do tego muszę się nie zgodzić - gdyby "Ratte" miał zapewnione wsparcie przeciwlotnicze (własne stanowiska przeciwlotnicze + wsparcie samobieżnych dział przeciwlotniczych) można by uciąć łeb problemom z lotnictwem szturmowym. Tylko kamikadze ryzykowałby atak na cel najeżony działami przeciwlotniczymi.
Jednak dochodzimy tu do drugiego mankamentu - działa przeciwlotnicze mogą zostać zniszczone przez nacierające na "krążownik" czołgi nieprzyjaciela. Jednakże biorąc pod uwagę siłę ognia tego pierwszego, zagrożenie ze strony czołgów przeciwnika byłoby zerowe.

część ekspertów stwierdziła że nie byłby on możliwy do wykorzystania na froncie - po pierwsze by nie dotarł, po drugie by się błyskawicznie zakopał.


IMO głównym problemem Niemców przy czołgach "Maus" (i ogólnie serii "E") był brak ekonomicznego silnika. Osobiście w "Ratte" widziałbym napęd atomowy, ale znajomy (który fizyką jest zainteresowany w takim samym stopniu, jak ja historią) kazał mi się w łeb puknąć, bo reaktor byłby o wiele za ciężki, nawet dla takiej jednostki. Poza tym używanie go nastręczałoby masy problemów, a jeden skuteczny nalot zmieniłby okolicę nie do poznania. Znajomek zaproponował ogromne turbiny, do których - o ile mi wiadomo - Niemcy dostępu jeszcze nie mieli.
Co zaś tyczy się tego, jakoby "Ratte" miał zakopywać się w gruncie - przy jego wysokości i wysokości gąsienic byłoby to niemożliwe. P1000 według projektu miał mierzy 35 metrów długości, 11 wysokości i 14 szerokości, z czego każda gąsienica miała 3 metry długości i składała się - na dobrą sprawę - z trzech osobnych gąsienic.
Dane techniczne.
Porównanie wielkości "Ratte", "Mausa" i człowieka.
Szkic "Ratte".

Co jeszcze na temat "superczołgu" wydedukowałem?
Transport na front jednego egzemplarza musiałby się odbywać stopniowo. Tj. Kadłub "Ratte" należałoby transportować drogą lądową w naprawdę wielkich pociągach, transport wieży byłby o połowę mniej problematyczny, wieżyczki (mój projekt) mogłyby zostać "wydobyte" doraźnie z Tygrysów. Silniki lepiej by było przetransportować drogą morską.
Całość musiano by złożyć pod okiem konstruktorów gdzieś w rejonie frontu. Dajmy na to wschodniego. I to jest IMO najpoważniejszy problem! Brak infrastruktury na zapleczu frontu, która pozwoliłaby skonstruować to bydle z gotowych już komponentów.

Jednak o ile w warunkach stricte historycznych (tj. w znanej nam wersji historii, "naszej" wersji) zbudowanie tego czołgu byłoby absolutnie niemożliwe, o tyle jeśli puścić wodze fantazji, III Rzesza mogłaby wygrać pod Kurskiem. ;]
I właśnie o to się głównie rozchodzi - czy jeśli użyć technologii powojennej, zbudowanie tego czołgu dalej wchodziłoby w grę?
 
Awatar użytkownika
Malaggar
Fantastyczny dyskutant
Fantastyczny dyskutant
Posty: 3222
Rejestracja: ndz cze 01, 2003 3:36 pm

czw gru 18, 2008 11:53 pm

Co do tego muszę się nie zgodzić - gdyby "Ratte" miał zapewnione wsparcie przeciwlotnicze (własne stanowiska przeciwlotnicze + wsparcie samobieżnych dział przeciwlotniczych) można by uciąć łeb problemom z lotnictwem szturmowym. Tylko kamikadze ryzykowałby atak na cel najeżony działami przeciwlotniczymi.
Tylko wtedy powstałby koszmar logistyka i kwatermistrza.

Jednak dochodzimy tu do drugiego mankamentu - działa przeciwlotnicze mogą zostać zniszczone przez nacierające na "krążownik" czołgi nieprzyjaciela. Jednakże biorąc pod uwagę siłę ognia tego pierwszego, zagrożenie ze strony czołgów przeciwnika byłoby zerowe.
Zważ na teren. Zawsze da się zaatakować osłonę "krążownika" tak, że ten ostatni nie odgryzie się.

Transport na front jednego egzemplarza musiałby się odbywać stopniowo. Tj. Kadłub "Ratte" należałoby transportować drogą lądową w naprawdę wielkich pociągach, transport wieży byłby o połowę mniej problematyczny, wieżyczki (mój projekt) mogłyby zostać "wydobyte" doraźnie z Tygrysów. Silniki lepiej by było przetransportować drogą morską.
KOSZMAR. Za dużo elementów układanki. Pominę to, że seria nalotów mimo niskiej celności bez problemu wyeliminowałaby Ratte z walki.

Całość musiano by złożyć pod okiem konstruktorów gdzieś w rejonie frontu. Dajmy na to wschodniego. I to jest IMO najpoważniejszy problem! Brak infrastruktury na zapleczu frontu, która pozwoliłaby skonstruować to bydle z gotowych już komponentów.
Większym problemem jest fakt, że linia frontu jest niestabilna.

czy jeśli użyć technologii powojennej, zbudowanie tego czołgu dalej wchodziłoby w grę?
Nie. Czołgi są zbyt delikatnymi zabawkami by budować ich mało, ale wielkie.
Średnia długość "życia" czołgu na polu walki liczona była w dniach bądź tygodniach.

Co zaś tyczy się tego, jakoby "Ratte" miał zakopywać się w gruncie - przy jego wysokości i wysokości gąsienic byłoby to niemożliwe.
Nie liczy się wysokość gąsienic, ale kg/cm^2. Byłaby zbyt duża, by używać go w terenie.

Do tego nie dałoby się pokonywać mostów. Jednostka napędowa by była regularnie zepsuta (zauważ, że dotyczyło to wielu niemieckich czołgów - zbyt duża masa w stosunku do jakości materiałów i ich wytrzymałości).
Jagdtiger był potworem, który był do niczego. Coś jeszcze większego byłoby jeszcze gorsze. W warunkach wojny manewrowej Ratte byłby wart mniej, niż 2-3 Panthery.
 
Awatar użytkownika
Gerard Heime
Fantastyczny dyskutant
Fantastyczny dyskutant
Posty: 3299
Rejestracja: czw mar 20, 2003 9:02 am

pt gru 19, 2008 12:47 am

Ja zadałbym inne pytanie: w jakim celu ta konstrukcja powstała?

Jako superciężka artyleria? W takiej sytuacji, zastosowany pancerz był zbędny, gdyż pojazd z definicji nie walczyłby blisko frontu (donośność działa 280mm to 27 kilometrów).

Jako czołg przełamania? Zbyt niska prędkość i zdolność manewrowa, by przeciwnik musiał się liczyć z tą maszyną, nie mówiąc już o ogromnych problemach logistycznych.

Jako broń do zwalczania czołgów nieprzyjaciela? Uzbrojenie zdecydowanie na to nie wskazuje.

Jako broń defensywna (ruchomy "bunkier")? Może, ale o wiele lepszy efekt za podobną cenę można by osiągnąć klasycznymi fortyfikacjami i działami ciągnionymi.

Jako broń psychologiczna? O, to z pewnością. Pytanie tylko, czy za podobną cenę nie można zbudować innej broni psychologicznej (V2?).

W ramach ciekawostki pozwolę sobie wspomnieć, że pomysł "dzielenia" tej samej wieży przez okręt i pojazd gąsienicowy nie jest taki absurdalny - Niemcy myśleli na poważnie o tym, by wieże PzH 2000 były też montowane na fregatach. Z tego co jednak wiem, pomysł zarzucono.
Ostatnio zmieniony pt gru 19, 2008 12:51 am przez Gerard Heime, łącznie zmieniany 1 raz.
 
Awatar użytkownika
Gebels
Użytkownik zaawansowany
Użytkownik zaawansowany
Posty: 35
Rejestracja: sob gru 06, 2008 11:02 pm

pt gru 19, 2008 12:48 am

Nie liczy się wysokość gąsienic, ale kg/cm^2. Byłaby zbyt duża, by używać go w terenie.


Na jednym z forów, które nawiedziłem szukając informacji o "Ratte", ktoś wykazał na podstawie obliczeń, że gąsienice byłyby w stanie utrzymać ciężar czołgu. Mało tego, forsowanie przeszkód wodnych byłoby proste, ze względu na rozmiary P1000. Cholera, ile może być w całej Europie rzek głębszych, niż 7-9 metrów?

Zważ na teren. Zawsze da się zaatakować osłonę "krążownika" tak, że ten ostatni nie odgryzie się.


Ale teraz zauważ, jak gruby pancerz to-to by miało. W zasadzie jedynym problemem byłyby wspomniane przedtem naloty, których niebezpieczeństwo i tak można by zniwelować, o ile wojska posiadające taki superczołg osiągnęłyby panowanie w powietrzu.

Tylko wtedy powstałby koszmar logistyka i kwatermistrza.


Nie rozumiem. Aż takim problemem jest utrzymanie w dobrej formie jednego plutonu samobieżnych dział przeciwlotniczych?
Znaczy, rozumiem, że trudno byłoby to bydlę zaopatrzyć w amunicję. Ale mówimy o sytuacji, w której Rzesza ma warunki na tyle korzystne, by wprowadzić "Ratte" do walki na froncie wschodnim (na zachodnim to nie miałoby sensu), więc poruszamy się w sferze hipotetycznych rozważań.

I jeszcze co dodam - "Ratte" teoretycznie mógł rozwinąć 40/60 kilometrów na godzinę, więc dorównywał prędkością Panterom.
A i byłbym zapomniał - w naszych hipotetycznych rozważaniach wyjść możemy poza wojnę, tj. "co by było, gdyby". Dla mnie oczywiste jest, że zbudowanie "Ratte" przy ówczesnych możliwościach i sytuacji Rzeszy byłoby zupełnie bezsensowne. Chyba, że sowieci wystawiliby podobną jednostkę, a ich konfrontacja zbiegłaby się z sobą w czasie. Kto wie czy nie nastałaby era "krążowników naziemnych" - nafaszerowanych działami, powolnych jednostek pancernych, ważących tyle, ile koparki w kopalniach odkrywkowych (mam tu na myśli te kroczące kolosy).
 
Awatar użytkownika
Malaggar
Fantastyczny dyskutant
Fantastyczny dyskutant
Posty: 3222
Rejestracja: ndz cze 01, 2003 3:36 pm

pt gru 19, 2008 1:15 am

że gąsienice byłyby w stanie utrzymać ciężar czołgu
W błocie? W którym nie radziła sobie nawet sprawna terenowo Panthera? Nie da rady.

Nie rozumiem. Aż takim problemem jest utrzymanie w dobrej formie jednego plutonu samobieżnych dział przeciwlotniczych?
Aż takim problemem jest zaopatrywanie w części, amunicję, prowiant i paliwo obrony, która na poziomie strategicznym nie ma sensu.

Ale teraz zauważ, jak gruby pancerz to-to by miało. W zasadzie jedynym problemem byłyby wspomniane przedtem naloty, których niebezpieczeństwo i tak można by zniwelować, o ile wojska posiadające taki superczołg osiągnęłyby panowanie w powietrzu.
Wtedy superczołg jest niepotrzebny kompletnie.
Pominę, że byłby bardzo podatny na uszkodzenia gąsienic, co było plagą czołgów ciężkich.

Geschwindigkeit 20 km/h
Trochę przeczy twierdzeniu
"Ratte" teoretycznie mógł rozwinąć 40/60 kilometrów na godzinę, więc dorównywał prędkością Panterom.


Chyba, że sowieci wystawiliby podobną jednostkę, a ich konfrontacja zbiegłaby się z sobą w czasie. Kto wie czy nie nastałaby era "krążowników naziemnych" - nafaszerowanych działami, powolnych jednostek pancernych, ważących tyle, ile koparki w kopalniach odkrywkowych (mam tu na myśli te kroczące kolosy).
Tak by się nie stało. To byłyby za drogie zabawki, tak, jak pancerniki, i zyski byłyby nieproporcjonalnie niskie do kosztów.

Mało tego, forsowanie przeszkód wodnych byłoby proste, ze względu na rozmiary P1000
Które by niszczyło mechanikę, bo opór wody bylby kolosalny.

Ratte był równie niepraktyczny jak Yamato. Wielkie maszyny były i są zbyt podatne na atak lotnictwa, uszkodzenia mechaniczne i problemy logistyczne.

EDIT: Pominę, że armata 28cm (bo niemcy nie używali mm w podawaniu kalibru) jest za duża. Już działo Jagdtigera (12,8 cm?) było zbyt wielkie i potrzebowało dwuczęściowych pocisków, co znacznie ograniczało ilość.

Do tego jak dostarczać paliwa czemuś, co jest napędzane przez 8 silników?
 
Awatar użytkownika
Pietia
Częsty bywalec
Częsty bywalec
Posty: 134
Rejestracja: wt maja 04, 2004 2:31 pm

pt gru 19, 2008 10:07 am

1) Obrona pelot - niezależnie od tego, czy najeżony obroną przeciwlotniczą byłby sam Ratte, czy dostałby stosowną eskortę, nadal byłby świetnym celem dla lotnictwa. Proponuję popatrzeć na działania lotnictwa w bitwach morskich - zarówno bombowce nurkujące jaki i samoloty torpedowe atakowały cele z naprawde potężną obroną pelot - i odnosiły sukcesy. Taki Musashi został zatopiony przez lotnictwo właśnie - i miał (nie licząc okrętów eskorty) nie śmieszne 8 działek kalibru 20mm a 24 działka 25mm (drobiazgu w stylu wukaemów nie licząc). Yamato, uzbrojony dodatkowo w 12 dział 127mm (też wykorzystywanych jako pelot) również został przebudowany na okręt podwodny przez lotnictwo...
Co więcej, nie trzeba na taką misję posyłać lotnictwa szturmowego - Ratte ze swoimi wymiarami to już cel powierzchniowy. Spokojnie można wysłać skrzydło ciężkich bombowców i obsypać Ratte i okolicę bombami - okoliczni złomiarze będą zachwyceni efektem. W razie braku lotnictwa można obłożyć cel ogniem ciężkiej artylerii - parę baterii 203+mm powinno szybko cel obezwładnić (uszkodzenie gąsiennic, elementów uzbrojenia itp), a może nawet zniszczyć.

2) Opancerzenie - niestety, planowanego górnego pancerza Ratte nie znamy, ale raczej potężne by nie było - przy "okrętowych" proporcjach (i to tych typowych dla pancerników a nie np. brytyjskich battlecruiserów) możemy mówić o max. 100 milimetrach. 500-kilowa bomba robi w czymś takim całkiem niezłą dziurę. Dodatkowo, opancerzenie będzie miało sporo słabych punktów (10cm na otworach inspekcyjnych albo wieżach plot? wątpię).

3) Martwe strefy: Ratte będzie miał wokół siebie sporą martwą strefę, w której nie ma jak zwalczać wrogich czołgów - w końcu lufę na wieży znajdującej się na wysokości drugiego piętra jakoś trzeba na cel naprowadzić. Poza tą martwą strefą pojawia się problem znalezienia celu - ląd to nie ocean, w zasięgu ognia górek, lasków itp będzie sporo - trochę przeszkadzają w rozglądaniu się.
Martwa strefa oznacza konieczność eskortowania Ratte, inaczej wrogie czołgi i piechota po prostu rozmontują to wynaturzenie śrubokrętami. Eskorta będzie musiała znajdować się dość blisko Ratte, dzięki czemu cały zespół będzie jeszcze atrakcyjniejszym celem dla artylerii i ciężkich bombowców (taki śliczny duży punkt celowania :D ).

4) Zapas amunicji: Działa 280mm wymagają dość dużej i ciężkiej amunicji. W porównaniu z okrętem uzbrojonym w takie same działa, Ratte będzie miał stosunkowo mało miejsca na magazyn amunicji. Wiadomo, że takie 280mm nie będzie wykorzystywane do ognia bezpośredniego (chyba, że przeciw fortyfikacjom - ale czyim? alianci szli do przodu, w okopywanie się bawili się Niemcy) - szybkość obrotu wieży, możliwe kąty podniesienia to wykluczają. Oznacza to, że mamy wieeeelkie, kosmicznie drogie działo samobieżne z zapasem amunicji na kilkanaście salw. Wunderbar.

Generalnie realizacja pomysłu skróciłaby wojnę o kilka miesięcy. Jedyny pożytek z niego byłby taki, że osoby odpowiedzialne za projekt mogłyby przyjąć niepoczytalność jako główną linię obrony w Procesie Norymberskim.
 
Awatar użytkownika
Szczur
Fantastyczny dyskutant
Fantastyczny dyskutant
Posty: 3991
Rejestracja: ndz mar 16, 2003 8:48 pm

pt gru 19, 2008 12:40 pm

Gebels pisze:
Co do tego muszę się nie zgodzić - gdyby "Ratte" miał zapewnione wsparcie przeciwlotnicze (własne stanowiska przeciwlotnicze + wsparcie samobieżnych dział przeciwlotniczych) można by uciąć łeb problemom z lotnictwem szturmowym. Tylko kamikadze ryzykowałby atak na cel najeżony działami przeciwlotniczymi.


Zorientuj się jak chronione przeciwlotniczo były pancerniki podczas II Wojny Światowej, zarówno w portach jak i na wodzie, a później napisz jeszcze raz coś o zabezpieczeniu przed lotnictwem :)
Na razie odnoszę silne wrazenie, że niespecjalnie wiesz o czym mówisz (zwłaszcza w świetle tych dalszych wypowiedzi o jednym plutonie samobieżnych dział plot). Może warto zapoznać się z jakimiś pozycjami książkowymi o sprzęcie i działaniach wojennych podczas II WŚ? :)

O napędzie atomowym czołgu nawet nie będę komentował.
Co do zakopywania się - polecam znaleźć odpowiednią liczbę wytrzymałych powierzchni jednorodnych i odpowiednio płaskich, żeby nacisk się dobrze rozłożył. Najlepiej poza fabryką (problem Mausa zresztą).
 
Awatar użytkownika
Gebels
Użytkownik zaawansowany
Użytkownik zaawansowany
Posty: 35
Rejestracja: sob gru 06, 2008 11:02 pm

pt gru 19, 2008 3:01 pm

Geschwindigkeit 20 km/h

Trochę przeczy twierdzeniu

"Ratte" teoretycznie mógł rozwinąć 40/60 kilometrów na godzinę, więc dorównywał prędkością Panterom.


Zależnie od tego, co przyjąć za źródło, dane mogą się od siebie różnić. Zresztą, jest kilka wizji "Ratte", o których rozpisywał się nie będę.

Na razie odnoszę silne wrazenie, że niespecjalnie wiesz o czym mówisz (zwłaszcza w świetle tych dalszych wypowiedzi o jednym plutonie samobieżnych dział plot). Może warto zapoznać się z jakimiś pozycjami książkowymi o sprzęcie i działaniach wojennych podczas II WŚ?


Raczej o sprzęcie, bo o działaniach wojennych mam pojęcie.

3) Martwe strefy: Ratte będzie miał wokół siebie sporą martwą strefę, w której nie ma jak zwalczać wrogich czołgów - w końcu lufę na wieży znajdującej się na wysokości drugiego piętra jakoś trzeba na cel naprowadzić.


Nie jest powiedziane, że wieża byłaby jedynym działem dwupiętrowego czołgu. Niemcy musieliby być skończonymi idiotami, żeby zaopatrzyć tak wielką jednostkę w jedno (ale przeca ogromne!) działo. Samo przez się rozumie, że musiałby dysponować kilkoma mniejszymi działami, żeby móc się obronić przed czołgami i piechotą.
Ale tu dochodzą wspomniane przedtem problemy logistyczne - trzeba te działa zaopatrzyć w ogromną ilość amunicji (ogromną, w porównaniu do ilości amunicji do działa głównego), trzeba wyszkolić załogi etc.

Yamato, uzbrojony dodatkowo w 12 dział 127mm (też wykorzystywanych jako pelot) również został przebudowany na okręt podwodny przez lotnictwo...


Jednak czy nie sądzisz, że okręt o wiele łatwiej jest wyeliminować, niż czołg? Owszem, przykład bezradności pancerników w stosunku do lotnictwa jest dobry, jednak przewaga lotnictwa w walce z flotą jest podyktowana tym, że samoloty mogły przenosić torpedy, a te były prawie zawsze stuprocentowo skuteczne w walce z każdym typem okrętów nawodnych. Wystarczyła jedna celna torpeda i ogromny Yamato dzielił los Titanica. Z czołgiem sprawa byłaby trochę bardziej skomplikowana, bo jego nie da się zatopić, jego trzeba zniszczyć. Ale i tu muszę obu dyskutantom rację przyznać - tylko zezowaty pilot nie byłby w stanie trafić w takie bydlę. I owszem, bomba lotnicza poczyniłaby ogromne zniszczenia, ale żeby takowe poczyniła trzeba najpierw gnoja utrafić i jeszcze samemu nie oberwać. A na pewno szkopy grzaliby jak porąbani, gdyby dostrzegli na niebie samolot.
Gorzej z większymi bombowcami, bo lecąc na sporej wysokości trudno jest precyzyjnie walnąć ładunkiem bomb w pojedynczy cel. Zresztą, byłoby to czyste marnotrawstwo - po co zużywać tyle bomb na jeden (choć olbrzymi) czołg? Równie dobrze można go unieruchomić za pomocą działa o sporym kalibrze - zerwać gąsienicę, a potem niech się piechta bawi.
Jednak z ziemi trudno byłoby do Ratte podejść. Więc pozostaje tylko unieruchomienie i grzanie ciężkimi działami, tudzież nękanie nalotami ile wlezie.

Uważam jednak, że "Ratte" nie jest takim znowu chorym pomysłem. ^^ "Monster" (nie wiem, jak był określany przez konstruktorów niemieckich) był o wiele bardziej poronionym dzieckiem. Chryste, na co komu kolos z działem kaliber 80cm?! I gdzie by go szwaby użyły? Stałby sobie nad brzegiem Kanału i rąbał w Londyn? Litości.
 
Awatar użytkownika
Siriel
Fantastyczny dyskutant
Fantastyczny dyskutant
Posty: 2022
Rejestracja: śr cze 22, 2005 10:42 am

pt gru 19, 2008 3:19 pm

Gebels pisze:
Ale tu dochodzą wspomniane przedtem problemy logistyczne - trzeba te działa zaopatrzyć w ogromną ilość amunicji (ogromną, w porównaniu do ilości amunicji do działa głównego), trzeba wyszkolić załogi etc.
Dochodzi jeszcze kwestia windy amunicyjnej i niby gdzie ten magazyn amunicji miałby się znajdować? Przecież taki czołg wiózłby za sobą cały konwój amunicyjny. Kolejny piękny cel.

Wystarczyła jedna celna torpeda i ogromny Yamato dzielił los Titanica.
Jedna? Hm... "Musashi" zainkasował 20 torped i 17 bomb bezpośrednio (+ 18 w pobliżu). "Yamato" tylko (!) 11-13 torped i 8 bomb.

A na pewno szkopy grzaliby jak porąbani, gdyby dostrzegli na niebie samolot.
"Yamato" grzał nawet z dział 460 mm do samolotów, a nic mu to nie pomogło. ;)

Zastanawiam się przy okazji, czy i jak ta konstrukcja wytrzymałaby odrzut z działa głównego. A strzelanie w czasie jazdy to raczej nie wchodziło w grę.
 
Awatar użytkownika
Aki
Zespolony z forum
Zespolony z forum
Posty: 751
Rejestracja: wt sty 03, 2006 2:13 pm

pt gru 19, 2008 4:04 pm

Karl miał około tysiąca ludzi obsługi, osiągał oszołamiającą prędkość 10 km/h. Ostatni został oddany do użytku, a jego zasięg wynosił od 25 do 40km. Był 3 razy mniejszy od Ratte, a na froncie niezbyt dobrze się sprawdził gdyż były nieraz problemy z jego transportowaniem i małą mobilnością.

Taki wynalazek byłby nieskuteczny na polu walki. Lotnictwo by zrobiło z niego sieczkę, a jak nie lotnictwo to spokojnie mogłaby go unieruchomić artyleria (hmm ciekawe jaki sprzęt byłby potrzebny do zmiany gąsienic).

Taki unieruchomiony szczur nawet w obstawie jest łatwy do zniszczenia przez piechotę. Bo po ostrzale z artylerii nie wiele powinno z niej zostać. Wiele mostów miało problem z utrzymaniem mausa, który ważył pięć razy mniej, a więc transport tego potwora był niemożliwy, a zanim dojechałby o własnych siłach skończyłaby się wojna i ropa ;)

Jednym słowem użycie tego na polu walki to głupota.
 
Awatar użytkownika
Pietia
Częsty bywalec
Częsty bywalec
Posty: 134
Rejestracja: wt maja 04, 2004 2:31 pm

pt gru 19, 2008 5:52 pm

Gebels pisze:
Nie jest powiedziane, że wieża byłaby jedynym działem dwupiętrowego czołgu. Niemcy musieliby być skończonymi idiotami, żeby zaopatrzyć tak wielką jednostkę w jedno (ale przeca ogromne!) działo. Samo przez się rozumie, że musiałby dysponować kilkoma mniejszymi działami, żeby móc się obronić przed czołgami i piechotą.

W takim razie byli skończonymi idiotami - plan mówił o 2x280mm i 1x128mm plus pelotka i wukaemy... Zresztą... nawet dołożenie kilku siedempiątek nie rozwiązałoby problemu - nadal jest to wieeeelki cel, mogący się bronić tylko, jeśli przeciwnik mu się wystawi. W końcu wieży z tym 75 nie zrobią.

Gebels pisze:
Jednak czy nie sądzisz, że okręt o wiele łatwiej jest wyeliminować, niż czołg? Owszem, przykład bezradności pancerników w stosunku do lotnictwa jest dobry, jednak przewaga lotnictwa w walce z flotą jest podyktowana tym, że samoloty mogły przenosić torpedy, a te były prawie zawsze stuprocentowo skuteczne w walce z każdym typem okrętów nawodnych. Wystarczyła jedna celna torpeda i ogromny Yamato dzielił los Titanica.

Okręt to zabawka dość duża i zawierająca stosunkowo niewiele newralgicznych elementów na jednostkę objętości - spora część objętości to korytarze, kwatery załogi, magazyny (niekoniecznie amunicji) itp.. Podzielony wodoszczelnymi grodziami może wytrzymać wcale niemało torped, bomb lotniczych i tym podobnych wynalazków.
Czołg niestety nie ma tak lekko. W czołgu - nawet takim wymiarów Ratte -każdy centymetr sześcienny ma znaczenie. Będzie wypakowany załogą, amunicją, paliwem albo jakimś istotnym elementem konstrukcyjnym. Pustą przestrzeń też trzeba przecież opancerzyć - a nie zapewnia ekstra bonusu w postaci zwiększonej pływalności. W co nie trafisz - zaboli.

Gebels pisze:
Gorzej z większymi bombowcami, bo lecąc na sporej wysokości trudno jest precyzyjnie walnąć ładunkiem bomb w pojedynczy cel. Zresztą, byłoby to czyste marnotrawstwo - po co zużywać tyle bomb na jeden (choć olbrzymi) czołg? Równie dobrze można go unieruchomić za pomocą działa o sporym kalibrze - zerwać gąsienicę, a potem niech się piechta bawi.

Patrząc z punktu widzenia aliantów jest to raczej "a czemu by nie zużyć tylu bomb na jeden olbrzymi czołg". Bombardowali wszystko jak leci - a tu taki śliczny cel: gigantyczny czołg z eskortą.

Gebels pisze:
Uważam jednak, że "Ratte" nie jest takim znowu chorym pomysłem. ^^ "Monster" (nie wiem, jak był określany przez konstruktorów niemieckich) był o wiele bardziej poronionym dzieckiem. Chryste, na co komu kolos z działem kaliber 80cm?! I gdzie by go szwaby użyły? Stałby sobie nad brzegiem Kanału i rąbał w Londyn? Litości.

Był poroniony. Na co komu kolos z działami 280mm? Co byłoby jego celem? Na co komu wynalazek wielkości boiska, z opancerzeniem niewiele przewyższającym ciężki czołg? Któremu gąsiennice wymienić można co najwyżej w fabryce? Który przeciwnik może spokojnie objechać i olać?
Ostatnio zmieniony pt gru 19, 2008 6:25 pm przez Pietia, łącznie zmieniany 1 raz.
 
Awatar użytkownika
Malaggar
Fantastyczny dyskutant
Fantastyczny dyskutant
Posty: 3222
Rejestracja: ndz cze 01, 2003 3:36 pm

pt gru 19, 2008 6:12 pm

I owszem, bomba lotnicza poczyniłaby ogromne zniszczenia, ale żeby takowe poczyniła trzeba najpierw gnoja utrafić i jeszcze samemu nie oberwać. A na pewno szkopy grzaliby jak porąbani, gdyby dostrzegli na niebie samolot.
Trzeba go trafić. Oberwać można. Samoloty szturmowe atakujące z niskiego pułapu (późno dostrzeżone by zostały) wyeliminowały by Ratte w mgnieniu oka.

Chryste, na co komu kolos z działem kaliber 80cm?! I gdzie by go szwaby użyły? Stałby sobie nad brzegiem Kanału i rąbał w Londyn? Litości.
Tak samo jak Ratte. A 80cm miały bodajże moździerze oblężnicze.

hmm ciekawe jaki sprzęt byłby potrzebny do zmiany gąsienic
Przenośny zakład z dźwigami, jakich używano w zakładzie Kruppa ;)
 
Awatar użytkownika
Szczur
Fantastyczny dyskutant
Fantastyczny dyskutant
Posty: 3991
Rejestracja: ndz mar 16, 2003 8:48 pm

sob gru 20, 2008 12:10 pm

Gebels pisze:
Raczej o sprzęcie, bo o działaniach wojennych mam pojęcie.


Polemizowałbym w świetle takich rewelacji jak choćby tak poniżej :)

Gebels pisze:
Jednak czy nie sądzisz, że okręt o wiele łatwiej jest wyeliminować, niż czołg? Owszem, przykład bezradności pancerników w stosunku do lotnictwa jest dobry, jednak przewaga lotnictwa w walce z flotą jest podyktowana tym, że samoloty mogły przenosić torpedy, a te były prawie zawsze stuprocentowo skuteczne w walce z każdym typem okrętów nawodnych. Wystarczyła jedna celna torpeda i ogromny Yamato dzielił los Titanica. Z czołgiem sprawa byłaby trochę bardziej skomplikowana, bo jego nie da się zatopić, jego trzeba zniszczyć.


Okręt wojenny (rzędu krążownika czy pancernika) nie zawsze jest niszczony pierwszą bombą/torpedą. Czołg jest wyłączony z walki po pierwszym trafieniu - nawet dość bliskim (z uwagi na uszkodzenie gąsienic, uzbrojenia, zapłon).
Zresztą - w przypadku wielu okrętów decydującym czynnikiem były bomby a nie torpedy (często z powodu zawodności torped), niemniej pancerniki trochę tych trafień przyjmowały zanim szły na dno.

Co do obrony przeciwlotniczej - cały czas mam problem ze zrozumieniem czemu atak na Ratte, chroniony 10-20 działami plot, byłby cięższy od ataków na fabryki (dziesiątki dział plot) czy floty (dziesiątki do setki z kawałkiem dział plot)?
Bo te drugie się udawały jakoś ;)

Gebels pisze:
Uważam jednak, że "Ratte" nie jest takim znowu chorym pomysłem. ^^


Chyba tylko w porównaniu z lokomotywą z betonu ;)
 
Awatar użytkownika
NoOne3
Fantastyczny dyskutant
Fantastyczny dyskutant
Posty: 1908
Rejestracja: ndz wrz 18, 2005 4:42 pm

sob gru 20, 2008 3:11 pm

Jest jeszcze jedna kwestia. Ile normalnych czołgów można wystawić zamiast budować sobie lądowy okręt? I ile takich jednostek można było w ogóle zbudować?

A samoloty zlatywały by się z całej półkuli i ustawiały w kolejce, żeby sobie postrzelać i pobombardować.

O co chodzi z tym betonowym pociągiem? Brzmi dość intrygująco.
Ostatnio zmieniony pt paź 26, 2012 10:29 am przez NoOne3, łącznie zmieniany 2 razy.
Powód:
 
Awatar użytkownika
Pietia
Częsty bywalec
Częsty bywalec
Posty: 134
Rejestracja: wt maja 04, 2004 2:31 pm

sob gru 20, 2008 4:00 pm

Szczur pisze:
Okręt wojenny (rzędu krążownika czy pancernika) nie zawsze jest niszczony pierwszą bombą/torpedą.

W zasadzie to nawet można powiedzieć, że jeśli okręt wojenny rozmiarów krążownika (lub większych) jest wyłączony z walki pierwszym trafieniem, to musi to być brytyjski krążownik liniowy.
 
Awatar użytkownika
Malaggar
Fantastyczny dyskutant
Fantastyczny dyskutant
Posty: 3222
Rejestracja: ndz cze 01, 2003 3:36 pm

sob gru 20, 2008 4:13 pm

Jest jeszcze jedna kwestia. Ile normalnych czołgów można wystawić zamiast budować sobie lądowy okręt? I ile takich jednostek można było w ogóle zbudować?
Dużo.
Pominę fakt, że taki czołg miałby bardzo ograniczony zakres "kontroli terenu".
 
Awatar użytkownika
Szczur
Fantastyczny dyskutant
Fantastyczny dyskutant
Posty: 3991
Rejestracja: ndz mar 16, 2003 8:48 pm

sob gru 20, 2008 4:19 pm

@NoOne3
W ramach genialnych pomysłów III Rzeszy było m.in. coś tak fascynującego jak rozwiązanie problemów braków surowcowych (stal) i transportowych (kolej) poprzez próby zrobienia lokomotyw zamiast ze stali to z betonu. Niespecjalnie im wyszło ;)
 
Awatar użytkownika
Malaggar
Fantastyczny dyskutant
Fantastyczny dyskutant
Posty: 3222
Rejestracja: ndz cze 01, 2003 3:36 pm

sob gru 20, 2008 4:24 pm

W ramach genialnych pomysłów III Rzeszy było m.in. coś tak fascynującego jak rozwiązanie problemów braków surowcowych (stal) i transportowych (kolej) poprzez próby zrobienia lokomotyw zamiast ze stali to z betonu. Niespecjalnie im wyszło

Za to w którymś z numerów Militariów XX wieku był artykuł o betonowych barkach. Wcale działały.

Widział ktoś z Was może program na Planet o pomysłach na narzędzia zagłady z II wojny?
Był tam intrygujący pomysł niemiecki, ktory zakładał zbudowanie stacji orbitalnej z ogromnym działem, oraz bombowca stratosferycznego, którego plany wykorzystali amerykanie do budowy promów kosmicznych.

Zmieniłem nazwę tematu, by bardziej odzwierciedlał kierunek, w którym powoli zmierzamy ;)
 
Awatar użytkownika
Szczur
Fantastyczny dyskutant
Fantastyczny dyskutant
Posty: 3991
Rejestracja: ndz mar 16, 2003 8:48 pm

sob gru 20, 2008 5:32 pm

Malaggar pisze:
Za to w którymś z numerów Militariów XX wieku był artykuł o betonowych barkach. Wcale działały.


Nic dziwnego, skoro barki z betonu były używane gdzieś tak od 1860.

Malaggar pisze:
Był tam intrygujący pomysł niemiecki, ktory zakładał zbudowanie stacji orbitalnej z ogromnym działem, oraz bombowca stratosferycznego, którego plany wykorzystali amerykanie do budowy promów kosmicznych.


Silbervogel Sangera jeśli by przeszedł dalej poza modele to by się ładnie prezentował jako pochodnia co najwyżej ;) Jedyny plus to napęd Sangera-Brendt, ale to wyszło w praniu sporo po wojnie :)

Co do stacji orbitalnej - pomysł może intrygujący, ale patrząc ile zajęło USA i ZSRR wykonanie go nawet w najprostszym wariancie (zdecydowanie bez wielkich dział z olbrzymią obsługą) to realizacja wykonania klasycznie nierealna.
 
Awatar użytkownika
NoOne3
Fantastyczny dyskutant
Fantastyczny dyskutant
Posty: 1908
Rejestracja: ndz wrz 18, 2005 4:42 pm

sob gru 20, 2008 11:25 pm

Malaggar pisze:
Za to w którymś z numerów Militariów XX wieku był artykuł o betonowych barkach. Wcale działały.


Podejrzewam, że i w przypadku pociągu i barek chodzi bardziej precyzyjnie o żelbet (jakby się tu ktoś z mojej uczelni przypałętał, to jestem kryty, że zwróciłem uwagę :P). I o ile lokomotywa mnie trochę zaskoczyła, to barki nie są niczym nowym, ani odkrywczym. Jedną z pierwszych konstrukcji żelbetowych była barka (niektórzy historycy twierdzą, że pierwszą), a wyścigi betonowych kajaków są popularne na wielu uczelniach budowlanych, głównie w Kanadzie i USA (początkowo napisałem "żelbetowych", ale tutaj techniczna poprawność językowa pokazuje braki, bo najnowsze osiągnięcia w wyścigowych jednostkach wiosłowych na bazie cementu oparte są na zbrojeniu z włókien węglowych i innych takich).

Szczur pisze:
Co do stacji orbitalnej - pomysł może intrygujący

No, na księżyc też polecieli rakietą, a Verne twierdził, że to będzie wielka armata. Ważna jest sama idea, żeby razić wroga ze stacji orbitalnej (gdzie są obiecane w grach i filmach kosmiczne lasery orbitalne, ja się pytam?).
 
Awatar użytkownika
Cherokee
Częsty bywalec
Częsty bywalec
Posty: 155
Rejestracja: śr paź 11, 2006 6:12 pm

sob gru 20, 2008 11:51 pm

NoOne3 pisze:
gdzie są obiecane w grach i filmach kosmiczne lasery orbitalne, ja się pytam?


Na razie obudowują je Jumbo Jetami ale spokojna czaszka. Na orbitę też trafią prędzej czy później. :)
 
Awatar użytkownika
Malaggar
Fantastyczny dyskutant
Fantastyczny dyskutant
Posty: 3222
Rejestracja: ndz cze 01, 2003 3:36 pm

ndz gru 21, 2008 1:05 am

Skoro już przy ciekawych zabawkach jesteśmy to tutaj jest tego więcej ;)
 
Awatar użytkownika
Ezechiel
Zespolony z forum
Zespolony z forum
Posty: 860
Rejestracja: czw mar 27, 2003 11:07 am

ndz gru 21, 2008 10:53 am

W Gdyni cumuje kilka jachtów o poszyciu wykonanym z żelbetu (chyba) krytego laminatem. Na jednej z nich robiłem patent - nie było to cudo szybkości (za duże), ale dzielność morską miało najlepszą z możliwych - b/o. Co jak na żaglówkę jest bardzo dobrym wynikiem.
 
Awatar użytkownika
NoOne3
Fantastyczny dyskutant
Fantastyczny dyskutant
Posty: 1908
Rejestracja: ndz wrz 18, 2005 4:42 pm

ndz gru 21, 2008 1:09 pm

Malaggar pisze:
tutaj jest tego więcej

Co mi przypomina, co się stało z radzieckim projektem "awtostradnyjnogo tanka"? Słyszałem plotkę, że budowali takiego, zanim nie zostali zdradziecko zaatakowani przez sojusznika, ale nic na ten temat nie znalazłem.

Ezechiel pisze:
W Gdyni cumuje kilka jachtów o poszyciu wykonanym z żelbetu (chyba) krytego laminatem.

Przyznam, że podszedlem do tego nieco sceptycznie, ale prawda okazuje się być zaskakująca. Nie tylko jachty, ale nawet coś takiego można spotkać.
 
Awatar użytkownika
Ezechiel
Zespolony z forum
Zespolony z forum
Posty: 860
Rejestracja: czw mar 27, 2003 11:07 am

ndz gru 21, 2008 1:42 pm

Co mi przypomina, co się stało z radzieckim projektem "awtostradnyjnogo tanka"?


BT7 miały możliwość zmiany gąsienic na koła, właśnie z myślą o autostradach Francji.

Link do jachtów

Wydzieliłem temat o czołgach ---> Czołgi
Malaggar
 
Awatar użytkownika
NoOne3
Fantastyczny dyskutant
Fantastyczny dyskutant
Posty: 1908
Rejestracja: ndz wrz 18, 2005 4:42 pm

śr gru 31, 2008 6:58 pm

To ja jeszcze jeden czołg, ale z gatunku "wunderwaffe".
Bo zdaje się że Sowieci jak i Japończycy, i Brytyjczycy pracowali nad transportem czołgów drogą powietrzną.
Najdalej zaszli chyba konstruktorzy radzieccy. Obudowany dwupłatowymi skrzydłami T-60 okazał się jednak zbyt wielkim ciężarem dla ówczesnych samolotów, które nie potrafiły utrzymać prędkości potrzebnej do jego holowania.
Na Wiki nazwali ten projekt: Antonov A-40
 
Awatar użytkownika
Gerard Heime
Fantastyczny dyskutant
Fantastyczny dyskutant
Posty: 3299
Rejestracja: czw mar 20, 2003 9:02 am

śr gru 31, 2008 7:40 pm

Cóż, Sowieci nie poddali się tak łatwo... wozy bojowe BMD, bodajże już od modelu 3 (albo 3M) można było zrzucać ze spadochronów z załogą i desantem.
 
Awatar użytkownika
NoOne3
Fantastyczny dyskutant
Fantastyczny dyskutant
Posty: 1908
Rejestracja: ndz wrz 18, 2005 4:42 pm

śr gru 31, 2008 8:59 pm

No, ale to już kwestia późnego powojnia. Obecnie chyba każda większa armia ma coś pancernego do zrzucania.
A BMD z tego co widzę wszystkie były typowo "desantnyje".

Za to ten Antonow opierał się na drewnianym oporządzeniu (bardzo ciekawym, dwupłatowym) mocowanym do czołgu i był pojazdem wymagającym mniej lub bardziej aktywnego sterowania przy lądowaniu, więc był to czołg nie tylko "zrzucany", ale rzeczywiście "latający".

Kto jest online

Użytkownicy przeglądający to forum: Obecnie na forum nie ma żadnego zarejestrowanego użytkownika i 1 gość