Zrodzony z fantastyki

 
Awatar użytkownika
R@phael
Stały bywalec
Stały bywalec
Posty: 289
Rejestracja: czw cze 03, 2004 3:04 pm

Jak wygląda u was Monastyr?

pt sty 23, 2009 12:47 am

Temat zaczerpnięty ze świeżego posta Feniksa. Wiadomo że podręcznik pisze jedno, a gracze czytają drugie, zatem proponuje krótko napisać jak prowadzicie swoje sesje. Czy to krótkie przygody, długa kampania? Czy gracze są wielkimi bohaterami, zasłynęli szermierką, słowem czy wiarą? A może są tylko tłem w wielkim świecie? Ich życie jest równie ważne co przekupki na straganie czy świat kręci się wokół nich ( ktoś musi ratować świat niczym James Bond, a to jak zwykle gracze :) ).
Jak bardzo skupiacie się na tajemnicach, albo majętnościach.
Wasza gra to ciągła wędrówka po dominium czy też eksploatacja jednego miejsca. Bla, bla, bla, można tak długo :)

W skrócie jak to wygląda u mnie:
Gracze zaczynają grę nowymi postaciami, zdecydowali ze będą braćmi i będzie ich łączyć wspólna tajemnica. Są weteranami z agarii, lecz nikt nie chce im tam dać drugiej szansy. Dlatego z pocałowaniem dłoni przyjmują ofertę kordyjskiego dyplomatę, proponującego najęcie się w armii cesarstwa.
Sprzedają cały swój majątek i jadą do kathardu, gdzie niedaleko Azuron budują stanicę, ze sobą zabierają zwerbowanych 20 weteranów z pogranicza. Każdy z nich jest rozpisany, ma współczynniki itp.
Gra rozpocznie się od "Ostatniej wspólnej jesieni", a dalej to już zywioł.
Jeden jest kwatermistrzem, wiec będzie duży nacisk na ekonomię, zaopatrzenie, dbanie o morale podkomendnych, a w miare możliwości, rozbudowa stanicy. Drugi ejst kapitanem, ten pilnował będzie dyscypliny oraz dowodził w ważnych sytuacjach. W całokształcie będą patrolować i odkrywać teren, mieszać się w intrygi miasta, zacieśniać więź z podkomendnymi, wszak na miejscu drugich takich weteranów nie znajdą, a z pewnością ci z wolna będą się wykruszać. Głownie skupią się okolicznych terenach, a od czasu do czasu może wyprawa w głąb Kordu ;). Ogólnie przekonają się jak trudnym kawałkiem chleba jest życie najemnego oficera w służbie Kordu.
 
Awatar użytkownika
Moraine
Stały bywalec
Stały bywalec
Posty: 273
Rejestracja: sob paź 04, 2008 10:15 pm

pt sty 23, 2009 1:35 pm

U mnie bywa to bardzo różnie.

Poprowadziłam dwie dłuuugie kampanie, z czego jedna jest jeszcze w trakcie, ale musiałam od niej na chwilę odpocząć.

Ta pierwsza opowiadała historię inkwizytora i kręgu jego przyjaciół. Zaczęło się od przygody "Moen, czyli tajemnice małych miasteczek", która napisałam po rozgrywce, a potem poszło samo. Wszystkie zdarzenia koncentrują się na obszarze Kindle i okolic, czasem zahaczają o Kartinę i Sarant. Siłą rzeczy w kampanii tej walka wręcz zdarzała się rzadko, najważniejsze były tajemnice i intrygi.

W opowieści o inkwizytorze pewne wątki postanowiłam zakończyć grubo po zamknięciu właściwej kampanii, i zrobiłam mini przygodę pt. "20 lat później", która zamykała kilka wątków wraz z ich ostatecznym wyjaśnieniem, i pozwoliła na powiedzenie sakramentalnych dla naszych postaci słów: Miałem dobre życie.
Świat zatoczył koło, obowiązki przejęło nowe pokolenie.

Druga kampania opowiada historię ragadańskiego oficera, który porzucił ojczystą ziemię i wywędrował w świat. Wędrówka pozwoliła mu odkryć własną przeszłość i miejsce, nie najpośledniejsze, w boskim planie.
Ponieważ to samotnik, mało obchodzi go Dominium. Jest wierny niewielkiej grupce przyjaciół. Ma wszelkie możliwości po temu, by stanowić ważną figurę w rozgrywkach politycznych, ale konsekwentnie odrzuca takie propozycje. Szuka tylko spokoju.
Większość zdarzeń, tak jak w poprzedniej kampanii ma miejsce w Kindle, ale ponieważ postać jest mobilna, to zwiedziła już niemal cały Półwysep Pazura i okolice Matry.
Walka, intryga, i romans wraz ze sporą ilością wątków pogańskich dają naprawdę wybuchową mieszankę.

Dla odpoczynku poprowadziłam mini-kampanię dla cynazyjskiego dandysa. Postanowiłam nie tworzyć scenariusza, tylko co jakiś czas podrzucać postaci wydarzenie, list, notkę, czy ploteczkę, która ruszy akcję do przodu. Wyszło znakomicie. Gracz sam stworzył dla mnie rozwiązanie zagadki: Kto za tym wszystkim stoi? Połączył w logiczna całość wszystkie rozrzucone i splątane wątki intrygi.
To tez była postać niezbyt zainteresowana wpływem na los świata, natomiast posiadająca przyjaciół w polityce, którzy uczynili dobry użytek z jego wiedzy.
Kampania zaczęła się od poczwórnego wyzwania gracza na pojedynek przez braci uwiedzionej panny, a zakończyła śniadaniem bohatera z królową Cynazji.
Miejsce akcji: linia Kindle – Sarant.

Obecnie zrobiłam sobie odskok od dworskich rozgrywek i prowadzę mini-kampanię w dwóch częściach. Gracz jest karyjskim szpiegiem, który po nieudanej akcji trafił na zesłanie do kompanii karnej w zwiadzie sił papieskich stacjonujących w Minorii. Mam cały wachlarz możliwości do wykorzystania, podchody, bitwy, walki, żołnierskie życie, ale też ambicje, intrygi, żądzę władzy i przekręty rodem z Buffalo Soldiers J



W moich historiach gracz wtopiony jest w świat, do którego przynależy. Nie jest ani herosem rodem z legendy, ani też żebrakiem, którego losem nie przejmie się nawet pies z kulawą nogą. Ponieważ prowadzę tylko dla jednej osoby, w kreowanym przeze mnie świecie roi się od postaci niezależnych, mających swoje cele i wyraziste charaktery. To, czy gracz stanie po jednej stronie z którąś z nich zależy tylko od niego. Ba, życie potoczy się dalej, niezależnie od tego, czy gracz złapie wątek intrygi czy tez nie. Utraci tylko w ten sposób możliwość wpływania w jakikolwiek sposób na wydarzenia.
Tajemnice najczęściej sobie odpuszczamy, tak jak wiele z założeń podręcznika. Postacie bywają młode, mają po dwadzieścia kilka lat, lub starsze, już po trzydziestce. Najważniejsze, by były spójne z wizją gracza. Podręcznik to tylko zbiór wskazówek J
 
Lesnik
Nowy użytkownik
Nowy użytkownik
Posty: 7
Rejestracja: sob sty 24, 2009 5:47 pm

sob sty 24, 2009 7:32 pm

Mój Monastyr jest opowieścią o ostatnich ludziach Honoru. Najbliżej chyba oddaje klimat "Wicehrabiego de Bragellone" - wielcy ludzie, którzy swoją największą chwałę przeżywali lata temu, a dziś muszą stawić czoło nowym czasom.
Prowadząc pierwsze sesje musiałem zjednoczyć jakimś wspólnym celem 3 różne postacie: agaryjskiego oficera, karyjskiego inkwizytora i szpiega w służbie Nordii. W końcu początek gry oparłem na zasadzie "wróg mojego wroga jest moim przyjacielem", a wspólnym wrogiem zrobiłem Cesarstwo Kordu. Pomysł sprawdził się w praktyce, a potem jakoś się potoczyło samo:)
Zawsze dbałem, żeby BG nie byli oderwani od rzeczywistości świata Monastyru - praktycznie wszyscy Sojusznicy znaleźli zastosowanie, a ich rodzina nie była tylko wpisem w karcie postaci.
Najczęściej motywem przewodnim jest walka o władzę, w którą wplecione są ludzkie namiętności, wielkie pieniądze, wszechobecna Ciemność. Intryga w którą trzeba Graczy sprytnie wciągnąć (tak, żeby nie mieli wrażenia "Jeśli nie zrobimy tego, a tego przygoda upadnie...:/" ).
Istotnym elementem jest świadomość Graczy, że muszą podejmować rozsądne i ostrożne decyzje - mało przemyślane działanie zemści się na nich okrutnie. Dlatego walka, jeśli się pojawia, ma zazwyczaj z góry ustalony wynik - albo Gracze wyraźnie są górą, albo przegrywają z kretesem (pomijając pojedynki). Jak do tej pory przyjęty system się sprawdza:)
 
Awatar użytkownika
Kroshgar
Stały bywalec
Stały bywalec
Posty: 329
Rejestracja: pt lis 03, 2006 10:13 pm

pn sty 26, 2009 1:11 pm

Dawno nie grałem w Monastyr, od jakiegoś czasu próbujemy nakłonić naszego MG żeby zrobił jakąś sesję, ale cóż, nie ma lekko.....

W każdym razie nasze Dominium zawsze w największym stopniu stawiało na Ciemność - przerażające wydarzenia, spotkania z deviria, rozwiązywanie kolejnych zagadek, zagłębianie się w przeszłość, w stare grzeszki... MG często stawiał nas przed dylematami, trudne wybory były na porządku dziennym; kusicielstwo, skaza duszy, powolny upadek zawsze wisiały nad naszymi głowami. Bardzo lubiłem ten monastyr, miał taki zimny, odległy klimat który kojarzy się z murem zimnego klasztoru, ponurą jesienią... Z rzadka pogrywaliśmy sesje bardziej dworne czy awanturnicze, ale i one w ostateczności prowadziły do Ciemności, przed którą nie było wytchnienia. Najwyższe szczeble władzy były zdeprawowane, Kusiciel wdzierał się nawet w dusze sług Jedynego.

Słowem, atmosfera u nas bywała raczej rozpaczliwa, fatalistyczna. coś w stylu odchodzenia dawnej chwały (Rodianie) i powolnego upadku, którego nie da się zatrzymać (Valdor).

Kto jest online

Użytkownicy przeglądający to forum: Obecnie na forum nie ma żadnego zarejestrowanego użytkownika i 1 gość