Scobin pisze:Hmm... Czy nie jest tak, że nauka Kościoła odradza tego rodzaju zajęcia?
To zależy, kogo spytasz... Na przykład:
- poprzedni arcybiskup metropolita lubelski ks. Bolesław Pylak całkiem oficjalnie pracował i nadal pracuje wahadełkiem, a w przynajmniej jednym wywiadzie bronił "szamanów" przed atakami ze strony katolickich fundamentalistów (bo inaczej tych ludzi określić się nie da). W zamian został na kilku "katolickich" portalach zwyczajnie zmieszany z błotem.
- nieżyjący już o. Andrzej Czesław Klimuszko w swoich książkach "Wróćmy do ziół" oraz "Moje widzenie świata" zalecał stosowanie m.in. jogi i "biomagnetyzmu", czyli bioterapii. Pierwsza z tych pozycji jest zresztą co parę lat wznawiana (jeśli ktoś interesuje się medycyną naturalną, to polecam).
- no i przede wszystkim: bez wkładu księży radiestezja w obecnej formie mogłaby w ogóle nie zaistnieć. Np. lokalizacje dla klasztorów, kościołów czy dworków szlacheckich były uzgadniane z różdżkarzami (ponoć pozytywna opinia na ich temat znajduje się w aktach Synodu Piotrkowskiego z XVI w., ale tego akurat nie udało mi się sprawdzić ). W okresie międzywojennym pierwsze oficjalne organizacje radiestetów były zakładane przy wydatnym udziale księży. No i sam termin "radiestezja" został wymyślony w 1930 przez francuskiego proboszcza nazwiskiem Bouly.
ZAZNACZAM OD RAZU, ŻE PONIŻSZA WYPOWIEDŹ WYRAŻA WYŁĄCZNIE MOJE OSOBISTE POGLĄDY.
Ogólnie rzecz biorąc: jako człowiek otrzymałem od Boga wolną wolę. Jeśli bezmyślnie i bezkrytycznie zastąpię ją cudzymi poglądami, będzie to odrzucenie Boskiego daru (czyli grzech). Oczywiście mogę - i być może niekiedy POWINIENEM - przyjąć owe poglądy, ale nie mam zamiaru robić tego bez wcześniejszego zastanowienia się nad całą sprawą. Jeśli ostatecznie wyjdzie na to, że się mylę - no cóż, poniosę konsekwencje. Na tym polega odpowiedzialność.
Przyznam szczerze - nie wiem, jak ma się to do dzisiejszego stanowiska Watykanu. Wydaje mi się, że powszechnie nam znane podejście Kościoła na "nie" dotyczy głównie Polski.
Mam też wrażenie, że Kościół sam się mota. Na Soborze Watykańskim II postanowiono odżegnać się od "zabobonów" i dostosować do nowoczesnego świata. Sęk w tym, że te zabobony w dużym stopniu łączą się z ludzką duchowością o którą Kościół musi zadbać. Poza tym sama wiara w istnienie Boga czy cuda dokonywane przez świętych też należałoby do nich zaliczyć .
Oczywiście jest jeszcze kilka innych spraw. Różne "nadzmysłowe" rzeczy często pochodzą z innych kultur i były powiązane z wierzeniami niechrześcijańskimi. Już samo to wystarczy, żeby niektórzy skreślali je automatycznie (skoro "pogaństwo" jest ZUE, to wszystko co z nim związane jest ZUE). Poza tym jest to "magia", a przecież "nie pozwolisz żyć czarownicy" (taaak... przepis ze Starego Testamentu. Czy przypadkiem Chrystus nie wprowadził w miejsce tego typu poglądów religii miłości i przebaczenia?)
Hmm... moim zdaniem te poglądy wynikają głównie z nadinterpretacji niektórych aspektów tradycji chrześcijańskiej. Co gorsza, w pewnym stopniu są one... prawdziwe. Majstrowanie przy "nieznanym" może być co najmniej ryzykowne. Jeśli chcecie, mogę powiedzieć dokładniej (wiem, że nie wszystkich to interesuje, poza tym ten post i tak jest już długi ).[/b]