Witam
Jak obiecałem, tak i czynię. Poniżej zamieszczam krótkie sprawozdanie z mojej sesji.
Dwie godziny temu temu zakończyła się moja pierwsza sesja Legendy, którą prowadziłem. Wrażenia mam pozytywne choć w sumie zawsze mogło być lepiej.
Zacznę od przedstawienia postaci:
Agasha Mushu – młody shugenja, który dzięki politycznemu zmysłowi swojego ojca odziedziczył tytuł karo. Czuje się trochę zagubiony w nowej pozycji, kiedy wszyscy traktują go z wielkim szacunkiem (chwała 4). Pragnie uczyć się w szkole shugenja Isawa i zostać mistrzem pustki.
Mirumoto Genzo – dwudziesto kilkuletni bushi na którego patrzą przodkowie. Z jednej strony na jego „plecach” ciągle siedzi dziadek, który odszedł w chwale, a z drugiej jego miecze prowadzi sam Mirumoto. Jest cichy i woli trzymać język za zębami, bo doskonale zdaje sobie sprawę, że nie umie kłamać. Miłość jego życia, młoda shugenja z rodziny Isawa niedawno odjechała do swoich ziem i teraz trawi go tęsknota. Co ciekawe posiada nemuranai będące kataną. Nie napiszę jaka to, żeby gracz mi tego nie przeczytał
Togashi Isashi – młodszy brat Genzo. Ojciec nie miał pieniędzy by opłacić jego naukę, więc wyprosił u znajomego ise zumi, by ten zabrał chłopca do zamku Togashi. Mówi zagadkami i wdaje się w dysputy filozoficzne. Brata rozpoznał podczas swojej wędrówki, której celem jest oświecenie. Póki co trzyma się drużyny, bo chce poznać brata i został „doradcą duchowym” Musho.
Sesja zaczęła się od przedstawienia krótkiego zarysu politycznego. Gracze dowiedzieli się, że ich pan to Mirumoto Musahsi władający 1/3 prowincji Gakuon. Daimyo wezwał do siebie Musho by przydzielić mu yojimbo jako, że młody karo sam sobie takowego nie wybrał. Do tego zadania wyznaczony został Genzo, będący bardzo dobrze zapowiadającym się szermierzem.
Drugą sprawą była misja w jaką Musashi postanowił wysłać Musho. Mianowicie młody karo miał za zadanie eskortować od granic ziem Smoka do zamku. Daimyo kazał wyruszyć graczom następnego ranka.
Później nastąpiło spotkanie drużyny. Genzo poinformował swojego brata, że wyjeżdża, a ten zapytał się czy może udać się wraz z nim i karo. Młody Mirumoto spytał się o pozwolenie Mushu, który wyraził zgodę, pod warunkiem, że dane mu będzie porozmawiać z ise zumi. Spotkanie odbyło się w ogrodach, gdzie Musho i Isashi porozmawiali o Tao, a co najważniejsze karo prosił ise zumi by ten został oficjalnie jego doradcą, na co mich przystał.
Jako, że Mirumoto Genzo pochodził z biednej rodziny i niewiele posiadał toteż Mushu postanowił obkupić swego yojimbo. Od kupców przebywających w zamku (wędrowali do miasta i pozwolono im przenocować w zamku w zamian za obniżenie cen dla samurajów pana Musahsi) kupił nowe kimono, haori i hakamę. Miecznikowi natomiast kazał naprawić saya Genzo. Tutaj powstał pewien problem, bo gracz prowadzący Genzo zastanawia się czy takie dary to nie pewnego rodzaju obraza, bo nie może się odwdzięczyć tak samo drogimi podarunkami. Wytłumaczyłem mu, że to raczej rodzaj „pensji” jaką wypłaca mu jego obecny zwierzchnik, czyli karo. Mushu musiał obkupić swojego yojimbo, by ten go godnie reprezentował. Choć nasunęło mi się pewne pytanie. Czy yojimbo jest opłacany z kasy swojego pana lennego czy z kasy tego kogo broni? Mnie się wydaje, że bardziej prawdopodobne jest to drugie, ale… nie wiem sam.
Po tych zakupach gracze rozeszli się i wieczór spędzili wedle własnego uznania. Agasha Mushu medytował, modlił się do fortun i zajmował się sprawami formalnymi. Mirumoto Genzo rozkoszował się ciepłym łóżkiem i własnym mieszkaniem po tygodniu mieszkania w koszarach. Togashi Isashi natomiast spacerował po ogrodach, rozmyślał nad wielkim kołem życia, a potem medytował większość nocy (jeden z jego tatuaży to ocean).
Rankiem na placu przed zamkiem czekało 10 w pełni gotowych do drogi yoriki Mushu. Gracze szybko zebrali się i ruszyli w drogę, która zajęła im pięć dni. Podczas podróży nie stało się nic ciekawego. Nocowali w wioskach, natknęli się na zawalony most (co karo odnotował w pamięci i postanowił ukarać namiestnika odpowiedzialnego za to niedbalstwo).
W końcu po długiej podróży dotarli do strażnicy na granicy, gdzie poczekali kilka chwil nim pojawiły się siły Lwa eskortujące Skorpionicę. Genzo znając się na heraldyce rozpoznał, że są to siły samego Akodo Toturiego, którego jednak wśród nich nie było. Chwilę potem Akodo Kagetora przekazał emisariuszkę w ręce drużyny i ruszył w swoją stronę.
Mushu uciął sobie pogawędkę ze Soshuro Miko. Dziewczyna próbowała go uwieść i była blisko sukcesu, jednak test honoru uratował młodego karo. Potem dziewczyna rozmawiała z ise zumi, którego próbowała złapać w zagadkę logiczną, co się jej nie udało (gracz odpowiadał bardzo zawile, a zarazem bardzo ciekawie). Ogólnie rzecz biorą Miko wywarła na postaciach graczy dobre wrażenie. Inteligentna, śliczna i trochę niezdarna wzbudziła ich sympatie, choć nie ma co się dziwić, ze jej nie ufają w końcu jest skorpionem.
Nieskromnie powiem, że gracze pochwalili mnie za odgrywanie kobiety, podobno wyszło to bardzo dobrze, zwłaszcza dzięki „plastycznym opisom”, jak sami powiedzieli. Muszę stwierdzić, że połechtali moją ambicję.
Dwa dni drogi przed zamkiem drużyna zmuszona była nocować pod gołym niebem. Rozbili obóz, rozpalili ognisko, rozłożyli namiot, w którym spała Miko. Moi samuraje nie byli najszczęśliwsi, że muszą spać pod gołym niebie, pod śpiworami, ale nie było innego wyjścia. Natomiast ise zumi postanowił wartować całą noc. Niestety nie udało mu się wyrzucić na spostrzegawczość i został znienacka zaatakowany przez „niewiadomego pochodzenia” przeciwnika. Gdy reszta się obudziła okazało się, że strażnicy przy namiocie zostali ogłuszeni, a Shoshuro Miko i dwie jej dwórki zostały uprowadzone.
Teraz mam do was pytanie. Czy powinienem graczom (karo) pojechać po honorze? W końcu nie wykonali polecenia swojego pana, z drugiej natomiast jeśli znajdą dziewczynę i odwiozą do swojego pana to powinno im się udać zmazać skazę na honorze, no ale nie wiem Wy byście im honor zabrali?
Co do samej gry poszczególnych graczy to:
Agasha Mushu – widać, że gracz się stara. Chce mówić kwieciście i zawile (jak to Agasha). Póki co wychodzi mu to fajnie, choć to jego pierwsze silniejsze spotkanie ze wschodem. Dostał najwięcej, bo 6, pedeków za sesję.
Mirumoto Genzo – gracz stara się grać honorowego samuraja, choć nie widzę w nim nic charakterystycznego dla Smoka, ale do dopiero początki, więc idzie wybaczyć. Widać, że ma problemy z byciem „tym drugim”, czyli yojimbo. Ostatnio graliśmy w Star Warsy i tam miał postać Mistrza Jedi, więc siłą rzeczy przewodził. Teraz musi słuchać rozkazów, póki co jest nieźle.
Togashi Isoshi – miał mało okazji by zaprezentować swój kunszt. Bardzo mi się podobała jego rozmowa z Skorpionicą, jeśli dalej pójdzie w tym kierunku to myślę, że będzie super.
Reasumując, nie udało się rozegrać wszystkiego co zaplanowałem na dzisiaj, zostało mi jeszcze trochę pomysłów. Szkoda, że nie każdy miał się okazję dzisiaj wykazać, ale to da się nadrobić na następnej sesji gdzie pierwsze skrzypce zagra Genzo i Isoshi.
Ze swojego prowadzenia w sumie jestem zadowolony, choć przyznać muszę, ze wolałbym chyba zagrać najpierw, a dopiero potem prowadzić. Niestety przypadła mi rola mistrza gry, w której czuję się nieco nieswojo. Zobaczymy jak będzie dalej
To chyba na tyle z mojego sprawozdania. Jeśli macie jakieś pytania to pytajcie.