Hakem było niewielką wsią, znajdującą się na równinach centralnego Erenlandu. Oddalona od wszystkich większych posterunków cienia, nie miała zbyt częstego kontaktu z jego wojskami. Dzisiaj jednak wszyscy byli nerwowi. Od długiego czasu nie odwiedzał ich legat by zebrać dziesięcinę. Każdego dnia oczekiwano przy bycia kapłana mrocznego boga. Wszyscy czuli niepokój. Choć ostatnie zbiory były obfite, jednak zachłanność najeźdźcy była niezmierzona. Harp jednak nie bał się tego, że legat mu coś odbierze. Nie posiadał nic wartego uwagi.
Był sierotą, podrzutkiem, żyjącym dzięki łasce dzięki łasce pozostałych wieśniaków. Jego rodziców znaleziono niedaleko Hakem. Ojciec już nie żył, matka broniła trzyletniego przed atakiem upadłego orka. Mieszkańcy obronili kobietę, ale i tak zmarł ona z powodu ran. Chłopi odetchnęli wtedy z ulgą. Po długich naradach, postanowiono zaopiekować się dzieckiem. Harp uśmiechnął się do siebie. Zawsze był wioskowym popychadłem, tym który jest wszystkiemu winny. Jednym, który go lubił był Issoz, najbiedniejszy chłopak ze wsi. On miał podwójny powód do zmartwień. Kochał się ze wzajemności w córce szeryfa, Achmie, najpiękniejszej dziewczynie we wsi. Legaci zbyt często zabierali takie ze sobą, zbyt często
Harp polował z procy na ptaki w pobliżu zniszczonego traktu. Niewielu odważało się tak czynić, ale szesnasto letni chłopak nie bał się ani upadłych ani bestii, ani nawet sług cienia. Zobaczył jakieś ciemne punkty na horyzoncie. Przesłonił oczy dłonią. Wyraźnie widział kolumnę jakiś dwunogich istot oraz wóz, niespiesznie zmierzające w stronę wsi. Harp natychmiast popędził do Hakem.
Wieśniacy stłoczyli się pod prowizoryczną palisadą. Wszyscy przyglądali się dziwnym przybyszom zmierzającym w kierunku wsi. Choć byli daleko, już teraz było wiadomo, że nie są to słudzy cienia. Wszyscy byli jednakowo ubrani. Nosili ciemnozielone stroje, z długimi pelerynami. Każdy z dziesięciu mężczyzn miał na Plecach dziwny kij a na głowie pół okrągły Chełm. Po za jednym, który był ubrany skurzaną kurtkę. I czapkę. Gdy się zbliżyli, Harp spostrzegł, że na hełmach wszystkich widniała czerwona gwiazda. Gdy podeszli pod palisadę, mężczyzna w skurzanej kurtce wystąpił do przodu. Był człowiekiem w średnim wieku. Na srogiej twarzy noszącej ślady poparzeń miał długie wąsy. Razem z nim do wstąpił inny mężczyzna, ponury i wysoki. Widać było, że darzą się szacunkiem. Do nich podszedł trzeci przybysz, noszący wyraźnie za duże ubranie. Wykonał kilka gestów, a potem błysnęło błękitne światło. Mieszkańcy po raz pierwszy od wielu lat byli świadkami działania magii. Oblał ich nagły strach. Ni dość, że zjawili się obcy, to wśród nich był czarnoksiężnik. Mężczyzna w skórzanej kurtce zawołał
- Rozumiecie mnie towarzysze. – wieśniacy milczeli
- Pytałem, czy rozumiecie mnie towarzysze – zawołał ponownie. Szeryf odpowiedział zlęknionym głosem
- Kim jesteście? Po co tu przybyliście! Zostawcie nas w spokoju!
Przybysz odpowiedział
- Kim jesteśmy, dowiecie się jak już będzie po wszystkim a przybyliśmy by wyzwolić was z okowów tyrani, tak jak to zrobiliśmy w naszym kraju!
Wśród wieśniaków zapanowało poruszenie. Tych dziesięciu ludzi ośmieliło się rzucać tak ważkie słowa. Jednak jeśli legat dowie się o ich obecności, wszyscy zostaną ukarani. Szeryf przyjrzał się swoim ludziom. We wiosce było dwudziestu mężczyzn zdolnych do walki. Nieraz już odpierali ataki upadłych i bestii z równic, ale ci ludzie wyglądali na żołnierzy. Jednakowo umundurowani, zdyscyplinowani, o srogich twarzach, sprawiali piorunujące wrażenie. Czegoś takiego nie widziano w Erenlandzie od czasu ostatniej bitwy, nie licząc oczywiście sług Cienia. Nie wielu mieszkańców Hakem chciało to przyznać, ale mieli do czynienia z odziałem regularnego wojska.
- Fey ich przysłali? Jak myślisz? – Harp usłyszał koło siebie szept Issoza. Chłopak spojrzał jednym okiem na ubogiego gospodarza. Issoz nie sprawiał wrażenia przestraszonego. Z fascynacją patrzał na przybyszów.
- Dobrzy ludzie, towarzysze, czy nie ugościcie w swych domach żołnierzy zmęczonych długą wędrówką? – zapytał ten z poparzoną twarzą.
Szeryf krzyknął do niego
- Zostawcie nas w spokoju! Jeśli legat was tutaj zastanie, to wszyscy zostaniemy ukarani!
- My niedawno stawialiśmy czoła tyranowi po stokroć potężniejszemu niż ten który was niewoli. Żaden prawdziwy żołnierz służący w armii czerwonej nie przestraszy się jakiegoś klechy władającemu nieoświeconym ludem za pomocą kłamstw i strachu. A ty lękliwy starcze, kim jesteś.
-Nazywam się Erempart Terd. Jestem tutejszym szeryfem.
- Do wieczora już nim nie będziesz. – rzekł przybysz. – czy nikt nas nie ugości?
Issoz wyszedł naprzeciw.
- Jestem najuboższym z mieszkańców naszej wsi, ale jeśli nas obronicie przed sługami Izadora, to oddam wam wszystko co mam!
Człowiek w skurzanej kurtce spojrzał mu prosto w oczy
- Przysięgam, że pod wieczór będziesz przewodzić mieszkańcom tej wsi. Ale zrób jeszcze coś dla nas – rzek. Powiedział coś w dziwnym śpiewnym języku do jednego z żołnierzy. Ten odpowiedział coś, przystawił dłoń do głowy, i pobiegł do wozu. Wyjął z tamtąd krwistoczerwoną płachtę materiału. Podał ją człowiekowi w skórzane kurtce, który rzekł
- weź to i powieś w widocznym miejscu –
Następnie wszyscy przybysze rozsiedli się pod palisadą
Minęła godzina. Issoz poczęstował przybyłych wszystkim co miał. Nie było tego wiele. Jednak żołnierze nie nażekali. Tylko dwóch oficerów omawiało coś szeptem. W końcu na horyzoncie ukazały się jakieś ciemne punkty. Ponury człowiek wstał i krzyknął do swoich żołnierzy. Ci zebrali się wokół niego. Wtedy zaczął im wydawać rozkazy. Żołnierze zajęli pozycję. Wóz i dwa konie odstawiono po drugiej stronie palisady. Nim to jednak zrobiono, dwóch przybyszów wyjęło jakiś ciążki przedmiot. Harpowi przypominał on ten jeden z kijów, ale był większy i posiadał podporę od spodu. Żołnierze położyli go na lo od grupy. Jeden z nich w niewiadomym celu ukląkł za nim. Pozostali zaczęli nakładać noże na kije. Ciemne punkty poczęły przybierać postać orków, którzy otaczali kilka wozów. Między nimi można było dostrzec sylwetkę ubranego na czarno legata. Słudzy cienia niespiesznie zbliżali się do osad. W końcu legat znalazł się w zasięgu krzyku
- poddajcie się teraz, a wszystkim będzie ofiarowana szybka śmierć, inaczej będziecie żałować, że się urodziliście! – zagroził
Poparzony człowiek wystąpił do przodu
- Ja, Komisarz wojskowy zwycięskiej Armii Czerwonej, Aleksej Griński w imieniu związku socjalistycznych republik radzieckich i wszystkich sił miłujących pokój i wolność, nakazuję wam rzucić broń i się poddać. Inaczej będziecie musięli poznać gniew narodów radzieckich i proletariatu.. – odpowiedział.
Wieśniacy, którzy wcześniej nie ukryli się w domach, i obserwowali rozwój wypadków pod palisadą, uciekli. Tylko Harp i Issoz pozostali. Legat oniemiał ze zdziwienia, słysząc słowa człowieka, który zwą siebie komisarzem. Lecz po kilku chwilach udało mu się ochłonąć.
- Jak śmiecie…- nie dane mu było dokończyć.. Na rozkaz drugiego oficera żołnierze skierowali swoje kije kierunku orków. Wydobył się z nich ogień oraz rozległ się przeraźliwy huk. Większy kij natychmiast dołączył do pozostałych. Hałas jaki docierał do uszu Harpa stał się nieznośny. Mimo to, nie przestawał patrzeć na rzeź jakiej dokonywali przybysze. Po minucie cie było już po wszystkim. Żaden ork już nie stał na własnych nogach . żołnierze podeszli do pobojowiska. Komisarz stanął nad rannym legatem. Wyciągnął za jakiś niewielki przedmiot i skierował go w stronę leżącego. Rozległ się ostatni huk
Fragment Wspomnień Erenlandczyka wydanych w 1995 w ZSSR
Od dosyć długiego czasu noszę z pomysłem zrobienia sobie quasi settingu, rozgrywającego się w świecie fantasy, skonfrontowanym z naszym. Oto jedna z wersji tego pomysłu
Podczas drugiej wojny światowej Armia czerwona weszła w posiadanie tajemniczego urządzenia. Była to starożytna machina zbudowana w czasach Atlantydy. Naziści pozyskali ją i pragnęli uzyskać w celu odwrócenia losów wojny. Jednak wojskom Związku Radzieckiego udało się odbić machnę i uwięzić pracujących nad nią naukowców. Wkrótce okazało się, że urządzenie pozwala na manipulację mistycznymi energiami przenikającymi wszechświat. Dzięki niemu na naszym świecie zanikła wszelka magia. Nie udało się ustalić czemu je skonstruowano, ale odkryto, że dziwnie zakrzywia ono czasoprzestrzeń. Okazało się, że nasz świat jest połączony z innym. Tym innym światem była Arytch…
22 marca 1947 roku otwarto portal prowadzący do Erenlandu. Po kilku tygodniach nawiązano kontakt z miejscowym ruchem oporu. Wydelegowane siły otrzymały od Stalina pozwolenie na rozpoczęcie (tymczasowej) współpracy. Dowudcami zostali: półkownik Michaił Zadrow i półkownik Iwan Rozbratow. Za polityczne i propagandowe wsparcie dla operacji odpowiadali komisarze Aleksiej Griński i Nikolaj Zamieniew. W korpusie ekspedycyjnym wysłano ogółem 40000 żołnieży radzieckich wspartych przez kontyngenty z państw podległych ZSSR
Dzięki ogromnej przewadze technologicznej armia czerwona zmiażdżyła wojska cienia. Na nic zdały się wysiłki królów nocy. Jazhira widziano ostatni raz walczącego w ruinach jego pałacu w Aledavrze. Czarnoksiężnik zniknął w tajemniczych okolicznościach chwilę przed tym jak żołnierze mięli szturmować jego twierdzę. Sunulael zginął w płomieniach jakie rozgorzały po bombardowaniu bombami zapalającymi. Zardrix dzielnie walczyła, póki działka Ił,ów nie rozerwały jej skrzydeł. Powalona stanowiła łatwy cel dla artylerii. 22 maja 1948 roku wojska sprzymierzoe dotarły pod Theros Obsydię. Mieszkańcy Eredane myśleli, że to będzie koniec długotrwałej niewoli. Tymczasem Józef Stalin planował nową przyszłość dla obu światów…
To tyle na początek. Potem dodam więcej
Do mederatorów. Można też ten wątek przeniś do podforum Midnight
Można