No i wróciłem z kina.
Trudno mi ten film ocenić. W momencie kiedy zaczeły się napisy końcowe można powiedzieć, że byłem usatysfakcjonowany...mniej więcej. Nastawiłem się na dobrą rozrywkę - tej nie zabrakło. Niestety zabrakło czegoś innego - fabuła opiera się na bardzo kruchej podstawie [spoiler]John Connor ma ruszyć na ratunek swemu ojcu Kyle'owi - no to teraz tak:
1. Skąd u licha Skynet w ogóle wiedział o jego istnieniu?
2. Skąd wiedział jak wygląda
3. Po co trzymał go w zamknięciu zamiast natychmiast zlikwidować?
Dalej - Terminatory rzucające Johnem Connorem - owszem, Teminator w T1 też lubił sobie porzucać, ale ilez można? A już szczególnie kiedy jest się terminatorem pozbaionym nóg, wtedy rzucanie przeciwnikiem na odległośc 5 metrów nie wydaje się pomysłem zbyt błyskotliwym.[/spoiler]
Dalej - brakuje tu przeciwnika - jednego, konkretnego przeciwnika. [spoiler]T-800 na końcu się nie liczy[/spoiler]. W poprzednich częsciach zawsze był jeden konkretny przeciwnik, w takim Matrixie, gdzie również walczono z maszynami, reprezntował je zwykle jakiś konkretny przeciwnik. Tu tego nie ma i film na tym cierpi.
Dalej - w tym filmie nikt nie ginie na ekranie. O, przepraszam, ginie jakiś jeden przypadkowy więzień, ale poza tym? Owszem zdarzają się wybuchy, w których przypuszczalnie ginie sporo osób, ale to jest wojna u licha, jesli w Casino Royale czy Die Hard 4.0 dało się pokazać ginących ludzi to dlaczego nie w terminatorze??
[spoiler]cameo "Arnolda" - jak widziałem to na You Tube wydawało mi się całkiem udane, jak zobaczyłem w kinie to już nie tak bardzo. W sumie to średnio im to wyszło.[/spoiler]
Zakończenie - [spoiler]Mogli sobie daować cały pomysł z poświęcaniem się Marcusa. Widac było, że to taka pozostałośc, po wcześniej planowanym zakończeniu w którym Marcus miałby założyć na siebie skórę martwego Johna i go zastąpić. O ile pomysł pierwotny wydawał mi sie megaidiotyczny, tak w pewnej chwili w filmie kiedy zdałem sobie sprawę jak się to skończy - czyli kilka sekund po tym kiedy John został przebity - pomyślałem że moze tamten pomysł był jednak lepszy...cóż, tylko przez chwilę, tak naprawdę to obydwa są niespecjalne.[/spoiler]
A co było dobre - akcja, całkiem solidna dawka efektownej akcji - przy czym znowu, o ile pościg z udziałem Marcusa i Kyle'a był bardzo fajny, to już końcowa konfrontacja nie umywa się do tych z T1 i T2.
Muzyka - słuchając soundtracku wydała mi się nijaka. W filmie ok, może być, słuchac oddzielnie jej raczej nie będę, ale daje radę.
Aktorstwo - Yelchin, który chwilami nawet mówił jak Biehn i spisał się na medal (zaczynam gościa lubić), Worthington, którego dało się polubić i Ironside, którego zawsze dobrze zobaczyć. Bale i kobitki - nic specjalnego.
klimat i kolorystyka - wizualnie film prezentuje się bardzo przyjemnie
Bardzo miły "smaczek" w postaci [spoiler]You Could Be Mine[/spoiler]
Efekty specjalne - dobre, ale bez rewelacji i przełomów, nieco rozczarował mnie T-800 w końcówce, szczerze mówiąc to nie widziałem tych 200 milionów $ na ekranie.
O ile po seansie T3 wychodziłem w kina w pełni zadowolony, z poczuciem że oto seria została zamknięta w świetny sposób tak tutaj wyszedłem z wrażeniem, że oto serii tej coś się do d*** przykleiło
Nie no, teraz przesadzam, nie było tak źle - a więc wyszedłem z wrażeniem że oto obejrzałem efektowny i przyjemny dodatek do serii o Terminatorze, niestety niezbyt przemyslany i w gruncie rzeczy niepotrzebny.
Z ocena jak już pisałem mam spory problem - ten film to dla mnie coś jak Spider-Man 3 - gulty pleasure - ogląda się dobrze, ale trzeba wyłączyć mózg żeby nie widzieć dziur w fabule. DVD kupię żeby mieć na półce całą serię, ale nikomu tego polecać raczej nie będę bo to najsłabszy film w serii.
Ocena - niech będzie że naciągane 6/10, najwyżej się obniży po kolejnym seansie.
PS i jeszcze jedno - gratulacje dla ludzi którzy uznali (tu niby jest spjler, może przypadkiem ktoś jeszcze nie wie...) [spoiler]że ujawnienie że Marcus jest terminatorem w zwiastunach to dobry pomysł...[/spoiler]